Recenzje książek

Stefan Chwin

ŻONA PREZYDENTA – Stefan Chwin

 Stefan Chwin

Po raz kolejny dałam się „zniewolić” na kilka dni przez książkę Stefana Chwina. Nie będę się rozpisywała o tym Pisarzu (z premedytacją napisałam pisarz z dużej litery, bo uważam Chwina za wyjątkowo wielkiego Pisarza), ponieważ ktoś, kto zagląda na mój blog wie, że wspomniałam o nim we wcześniejszych wpisach, kiedy opisywałam inne jego książki – „Hanneman”, „Esther” i „Dolina radości”.

Żona prezydenta

Wydawnictwo TYTUŁ rok 2005

stron 190

Żona prezydenta to powieść z gatunku prozy współczesnej, w której dzięki spisanym zeznaniom-wspomnieniom sierżanta Nicka Karpinsky przebywającego w szpitalu żandarmerii wojskowej, poznajemy losy kobiety imieniem Krystyna, rzekomej żony prezydenta Polski.

Nick przebywa w szpitalu po ranie postrzałowej, która uszkodziła splot nerwowy w okolicy krtani. Nie może z tego powodu mówić, więc spisuje na karkach wszystko, co ma do powiedzenia. Oskarżony o zbrodnię zabójstwa ma stanąć przed wojskowym wymiarem sprawiedliwości za zastrzelenie przełożonego, a powodem tego czynu było zbyt okrutne, jak dla niego, potraktowanie kobiety, w której podczas przesłuchania zadurzył się. Nick przedstawia Krystynę jako ofiarę bezwstydnej zdrady męża-prezydenta, która po odkryciu tego czynu, ucieka z pałacu prezydenckiego i dłuższy czas ukrywa się w starym domu, w którym przebywają tajemniczy ludzie. Wśród nich jest mężczyzna, nazywany Mistrzem, który w jakimś momencie staje się dla Krystyny osobą bardzo ważną.

Nie będę wnikała w szczegóły, bo nie chciałabym streszczać książki, mam nadzieję jednak, że zachęcę do jej przeczytania.

Na początku książki, w podziękowaniu znajdują się takie słowa:

Książkę tę napisałem w oparciu o autentyczne materiały, udostępnione mi jakiś czas temu, przez jednego z psychiatrów, który od wielu lat gromadzi w swoim archiwum teksty (…) swoich pacjentów i zajmuje się nimi naukowo. (…) W udostępnionych mi materiałach znalazł się tekst napisany częściowo po polsku, częściowo po angielsku przez pacjenta jednej z klinik amerykańskich (…)

Myślę, że te słowa już wpłyną na zainteresowanie się potencjalnego czytelnika tą lekturą.

Kto zna warsztat pisarski tego autora wie, że pisze on dość specyficznie, ale bardzo ciekawie. Chociaż książka, jest nieco inna od tych, które czytałam wcześniej, mam tu na myśli szczególnie „Hanneman” i „Esther”, to jednak zachowuje ten specyficzny charakter. Chwin pisze bardzo „malowniczo” często opisując szczegółowo każdy przytaczany szczegół, osobę, czy emocje jakie w danej chwili odczuwa jego bohater. „Żona prezydenta” jest napisana w formie narracji jednoosobowej, której w większości, autorem jest Nick spisujący swoje myśli dla lekarzy i sędziów. Fabuła jest momentami nostalgiczna, a momentami bardzo wzruszająca, co jest dość charakterystycznie dla autora. Czyta się książkę spokojnie, bez większych emocji, ale interesujące wątki często nie pozwalają na oderwanie się od niej.

Napisana jest w ciągłości, bez podziału na rozdziały czy chociażby na oddzielenie myśli zawartych w treści. Myślę, że dużo zyskałaby, gdyby autor rozgraniczył treść rozdziałami. Tego mi w niej brakowało.

Niestety tym razem, nie podoba mi się okładka. Rzadko zwracam uwagę na zewnętrzną część książki, ważna bowiem dla mnie jest jej część wewnętrzna, ale tym razem stanowczo okładka nie pasuje mi do zawartej w środku, ciekawej treści.

Książkę czyta się jednak z wielkim zainteresowaniem, dlatego okładka nie musi być tym bodźcem, który zachęci do czytania. Uważam, że każdy powinien przeczytać chociażby jedną książkę tego autora. W „Żonie prezydenta” znajdzie zarówno wątek sensacyjny, jak i wątek miłosny, przy odrobinie wyobraźni zauważy wątek przygodowy, ale są w niej również wątki historyczne, do których odwołuje się  Nick w swojej opowieści.

Polecam książkę osobom, które lubią poważną literaturę, ambitną i nietuzinkową. Myślę, że zarówno osoby gustujące w romansach jak i osoby gustujące w kryminałach znajdą w niej coś dla siebie.

DOLINA RADOŚCI – Stefan Chwin

Stefan Chwin3

Stefana Chwina chyba nie muszę przedstawiać, bo ktoś, kto czasami zagląda do tej krainy moich książek wie, że już pisałam o nim wcześniej dzieląc się swoimi wrażeniami po przeczytaniu jego dwóch innych książek Hanemann i Esther.

Dodam tylko, że ostatnio został on laureatem Jana Heweliusza, doceniony za wkład w rozwój współczesnej literatury i kultury, oraz za wybitne osiągnięcia w dziedzinie literaturoznawstwa i badań nad polską i europejską kulturą XIX i XX wieku.

Dolina Radości

Wydawnictwo TYTUŁ rok 2006

stron 543

Dolina radości to powieść… nie wiem czy mogę jednoznacznie określić ją, ponieważ w moim mniemaniu jest to powieść obyczajowa i historyczna jednocześnie. Chociaż jak dla powieści obyczajowej nie występuje w niej charakterystyczna narracja auktorialna w trzeciej osobie, tylko narratorem jest osoba opowiadająca o losach innej osoby. Coś w rodzaju wspomnień.

Głównym bohaterem tej lektury jest Eryk, sierota zaadoptowana przez radcę Stamelmanna i jego żonę. Po śmierci przybranych rodziców młody Eryk postanawia zostać mimem i przybrać postać Kaspara Hausera – legendarnego znajdy. Pozostając bez dachu nad głową i pozycji, jaką zapewnili mu bogaci rodzice, kiedy jeszcze żyli, ukrywając za życia swoje bankructwo, chłopak musi sobie jakoś radzić. Pewnego dnia stając w obronie dziewczyny, która tak jak on zarabia na życie jako mim, rani nożem syna burmistrza, za co zostaje aresztowany. Dzięki pomocy dziewczyny udaje mu się jednak uciec z komisariatu i od tej pory ścigany listem gończym, oskarżony dodatkowo o kradzież portfela znanemu tenorowi, musi ukrywać się przed wymiarem sprawiedliwości.

Losy Eryka przeplatają się z wydarzeniami historycznymi od lat trzydziestych ubiegłego wieku do lat powojennych, rzucając młodego mężczyznę w różne miejsca na ziemi, od Niemiec, Austrię, wolne miasto Gdańsk po Rosję. Eryka można nazwać dzieckiem szczęścia, bo dzięki swoim zdolnościom i umiejętnościom wykonywania specyficznych makijaży i kamuflaży, udaje mu się wyjść cało prawie z każdej opresji. W czasie swojego życia znajduje się w wielu miejscach, z których niejeden nie wyszedł żywy, i tak między innymi udaje mu się uciec z oblężonej przez Niemców Poczty Polskiej w Gdańsku, opuścić cało i zdrowo obóz koncentracyjny w Auschwitz, pobyt w kampanii karnej wysłanej na front wschodni i niewolę sowiecką.

Fabuła książki podzielona jest na rozdziały, w których albo Eryk opowiada komuś o swoich losach, albo robi to komisarz Kluge przedstawiając losy uciekiniera, pułkownikowi Hartmanowi. Powieść napisana jest w formie monologów, które przeplatane są dialogami charakterystycznie umieszczanymi przez autora, które nie są oddzielane myślnikiem (i do nowego akapitu) tylko cudzysłowem.

Autor zabiera czytelnika do przedwojennego Monachium, wolnego miasta Gdańska, Berlina czy Moskwy, zmysłowo wplatając w tekst, fakty i wątki historyczne oraz wydarzenia, które wstrząsnęły światem i odcisnęły się w pamięci wielu ludzi.

Książka jest chwilami humorystyczna, chwilami tragiczna, chwilami przypomina thriller, a niektóre jej wątki wzruszają do łez. To sposób pisania Stefana Chwina, bardzo specyficzny i niepowtarzalny. W tej jednej powieści czytelnik znajdzie wątek kryminalny, miłosny, historyczny i psychologiczny.

Skromna, ale bardzo ciekawie przygotowana okładka sugeruje, że za nią kryje się coś tajemniczego, i tak jest. W każdej powieści tego autora znajdziemy coś, co zadziwia. Muszę jednak przyznać, że mimo, iż od książki nie potrafiłam się oderwać, nie zaciekawiła mnie tak, jak dwie wcześniejsze lektury tego autora. Jak dla mnie jest w niej zbyt wiele fantazji. W przypadku niesamowitych losów Eryka Stamelmanna, autor chyba trochę zbyt daleko „pogalopował” z niesamowitą fikcją. Dyskomfort w czytaniu miałam również z powodu momentami zbyt długich zdań, które powodowały, że gubiłam sens takiego zdania.

Polecam jednak tę książkę, jak i inne dzieła tego pisarza, bo wiem, że warto przeczytać. Przy lekturach Stefana Chwina czytelnik się wycisza, dzięki obrazowym opisom, jakie wplata autor w treść. Czasami po prostu widzi się przed oczami to o czym pisze tak dokładnie, jakby patrzyło się na piękny obraz.

Polecam również:

Hanemann   Esther



ESTHER – Stefan Chwin

Stefan Chwin

Stefana Chwina przedstawiłam już, w jednym z wcześniejszych wpisów, kiedy opisywałam moje wrażenia po przeczytaniu książki Hanemann. Zapraszam do zerknięcia. Esther jest drugą książką tego autora i już mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że uwielbiam książki Chwina. Jest to literatura dość osobliwa i z pewnością niejedna osoba, może się zagubić podczas czytania, ale książki tego pisarza, przynajmniej dla mnie, stanowią cudowną moc wyciszenia się.  

Esther - Stefan Chwin

Wydawnictwo TYTUŁ rok 1999

stron 347

Tytułowa Esther, to tak właściwie postać drugoplanowa, aczkolwiek prawie cała treść książki skupiona jest na tej kobiecie. Młoda guwernantka w domu swoich pracodawców jest traktowa, jak ktoś wyjątkowo bliski, jak rodzina. Długa i ciężka choroba nie pozwala jej na pracę i tak właściwie wszyscy są przekonani, że życie pięknej Esther wkrótce dobiegnie końca. Rodzina jednak nie poddaje się i szuka dla niej pomocy wszędzie i za każą cenę. Oczywiście zaistniałą sytuacją najbardziej zrozpaczony jest podopieczny młodej kobiety, dla którego jest ona nie tylko nauczycielką, ale przyjaciółką. Losy rodziny opisane w pierwszej części książki w formie pamiętnika pisanego przez Aleksandra (starszego syna) przeplatane są różnymi sytuacjami i zdarzeniami, jakie miały miejsce w przeciągu wielu lat zarówno na terenie Warszawy jak i Gdańska. Gdzieś w zakamarkach wspomnień, Aleksander nawiązuje do obecności w ich domu guwernantki Esther, nie pozwalając, aby umknęły uwadze czytelnika często bardzo tragiczne w skutkach sytuacje dotyczące zarówno miejsc jak i zachowania określonych ludzi.

Kiedy przeczytałam, że ta książka otrzymała Nagrodę Fundacji Kultury, to nie byłam tym faktem zaskoczona, ponieważ na tych 347 stronach autor zamieścił tyle ważnych i ciekawych wątków, że od stron książki trudno mi się było oderwać.

Styl pisarski tego autora jest dość specyficzny. Chwin nie tyle pisze, co maluje słowami i czytając jego książki, człowiek z wyobraźnią i odrobiną zmysłu artystycznego potrafi treść zamienić w piękne obrazy. Chociaż czasami chaotycznie wyrwane myśli, przez jakiś czas zmuszają do głębszego zastanowienia się na kontynuowaną treścią, to czytanie można porównać do łódki spokojnie płynącej po jeziorze, gdzie od czasu do czasu wiatr przechyla ją raz w jedną, raz w drugą stronę.

„Esther”, to powieść obyczajowa w której zawarte są wszystkie ludzkie uczucia, poczynając od miłości, przyjaźni, odpowiedzialności za drugiego człowieka, na nienawiści, strachu i rozpaczy kończąc.

Zanim sięgnęłam w głąb tej książki zwróciłam uwagę najpierw na jej okładkę. Nie należę do osób, które wybierają książki do czytania sugerując się wyglądem zewnętrznym, bo często za piękną okładką jest tak pusta fabuła, że szok… ale bywa też i odwrotnie. Tym razem jednak, okładka mnie przyciągnęła i domyślając się zmysłowości jaką znajdę w środku, nie pomyliłam się. Ta, trochę baśniowa postać kobiety towarzyszyła mi przez cały czas czytania.

Nie jest to literatura lekka, łatwa i przyjemna,  jest to literatura bardzo ambitna, ponieważ wymaga wysiłku umysłowego, która zostawia trwały ślad w głowie, a nie zostaje zapomniana równie szybko jak została pochłonięta. Podejrzewam, że znalazłyby się osoby, które niewiele zrozumiałyby z treści, ale kiedy tak głębiej się zastanawiam nad tego typu literaturą to wiem, że warto czytać takie właśnie książki, bo oprócz oderwania się od rzeczywistości i przeznaczenia swojego wolnego czasu na odpoczynek, czytelnik wynosi jeszcze w bardzo ciekawy sposób przekazaną wiedzę dotyczącą zarówno historii jak i obyczajów ludzi żyjących kiedyś dawno temu.

 



HANEMANN – Stefan Chwin

Stefan Chwin

Stefan Chwin urodził się w 1946 roku w Gdańsku i jest jednym z najbardziej znanych gdańskich powieściopisarzy. Jest również krytykiem literackim, eseistą, historykiem literatury a także grafikiem.

Jest absolwentem Państwowego Liceum Technik Plastycznych w Gdyni-Orłowie oraz Uniwersytetu Gdańskiego. Jako naukowiec zajmuje się romantyzmem i romantycznymi inspiracjami w literaturze nowoczesnej. Wykłada na Uniwersytecie Gdańskim na wydziale Filologii Polskiej.

Pisze również beletrystykę pod pseudonimem Max Lars i pod tym nazwiskiem zadebiutował dwoma powieściami fantastyczno-przygodowymi dla młodzieży: Ludzie-skorpionyCzłowiek-Litera. Również w tym czasie ukazał się jego autobiograficzny esej Krótka historia pewnego żartu, w którym autor dokonał osobistego rozrachunku z historią Gdańska z lat pięćdziesiątych XX wieku.

 Hanemann

Wydawnictwo TYTUŁ

stron 248

Hanemann to powieść, która w 1995 roku została nagrodzona Paszportem Polityki.

Koniec drugiej wojny światowej jest okresem dramatycznym zarówno dla Niemców mieszkających w Wolnym Mieście Gdańsku, jak i dla Polaków przybywających do tego miasta. Tytułowy Hanemann jest lekarzem, profesorem anatomii pracującym w Akademii Medycznej. Któregoś dnia do prosektorium zostaje przywiezione ciało młodej kobiety, która zginęła podczas katastrofy statku. Kobieta okazała się narzeczoną Hanemanna. Po tym, młody lekarz nie potrafi już pracować tak jak dawniej przeżywając głęboki kryzys egzystencjalny.

Koniec wojny, jest dla wielu Niemców początkiem tułaczki „do siebie”, jest ucieczką przed wojskiem wrogiej armii. Hanemann postanawia jednak pozostać w Gdańsku mimo wielu czyhających na niego nieprzyjemności ze strony Polaków. Do domu, w którym mieszka, wprowadzają się polskie rodziny, wysiedlone z innych rejonów kraju. Jedni traktują młodego lekarza po przyjacielsku, inni czują do niego nienawiść i żal.

Bohaterami tej lektury są nie tylko ludzie, ale również miasto Gdańsk i przeróżne rzeczy. Książka „Hanemann”, to symfonia uczuć i doznań zarówno ludzi, jak i sprzętów, naczyń, pomieszczeń. Losy przeplatanych ze sobą osób – Niemców opuszczających w pośpiechu i strachu swoje gdańskie mieszkania w ostatnich dniach wojny i Polaków, którzy wygnani ze swoich domów na Wileńszczyźnie, Zamojszczyźnie, Warmii zajmujących ich miejsca. Cała gama myśli, wzruszeń, tęsknot i nadziei przeplatanych miłością, przyjaźnią i okrucieństwem tych, którzy powinni po tych kilku latach pożogi wojennej być dla siebie wsparciem.

Autor oprócz treści przedstawiającej kolejne ludzkie losy w charakterystyczny sposób ukazuje wizualną ich stronę. Opisane przez niego rzeczy, sprzęty, obrazy miejsc, domów czy ulic są przedstawione tak malowniczo jakby nie pisał o nich ale malował je. Kiedy czytałam o zimie, śniegu, zamieci, to prawie czułam chłód ogarniający tych ludzi, będących w danym miejscu, słyszałam szum morskich fal i krzyk osób próbujących się dostać na statek mający ich zabrać do „bezpiecznych portów”, prawie czułam zapach kwiatów i lawendy powkładanej między wykrochmaloną pościel.

Nieczęsto się zdarza, że za pomocą słów przelanych na papier, trafiających w inne punkty zmysłów, czytelnik nie tyle wyobraża sobie to o czym czyta, ale również czuje to.

Żeby jednak nie było tylko i wyłącznie tak pięknie, malowniczo i optymistycznie, to muszę dodać, że trochę chaotyczne wpisy zabarwione szeroką skalą przemyśleń, momentami powodowały pewnego rodzaju konsternację i musiałam się domyślać, co w tym momencie autor chce przekazać. Ale i tak w końcu wszystko skupiało się na głównym bohaterze – doktorze Hanemannie.

Natomiast okładka, według mnie, w żaden sposób nie współgra z treścią, nie wiem, dlaczego wybraną taką właśnie, ale jeśli chodzi o mnie, to nie pasuje mi ona do tego co znajduje się za nią.

Kolejnym dyskomfortem w czytaniu było dla mnie tak samo jak w książce „A jutro cały świat” (o której pisałam w jednym z wcześniejszych wpisów) przeskakiwanie z treści na tył książki, gdzie umieszczony został klucz do miejsc opisywanych przez autora. Chociaż przyznam z pewną dumą, że niektóre niemieckie nazwy ulic i miejsc już pozostały w mojej pamięci.

Książka napisana trochę jakby w dwóch częściach – jednej prowadzonej przez narratora z wątkiem opisującym sytuacje Niemców opuszczających Gdańsk przed wkroczeniem do miasta Armii Czerwonej, a druga w formie pamiętnika pisanego przez Piotra, chłopca jednej z polskich rodzin, który przyszedł na świat już w wyzwolonym Gdańsku i zamieszkał z rodzicami w jednym z poniemieckich mieszkań.

Tematy poruszone w książce są bardzo smutne, ale jednocześnie bardzo ciekawe, zarówno pod względem historycznym jak i życiowym, dlatego polecam książkę osobom, które lubią wartościową literaturę, w której zawarte są poważne wątki historyczne.

 



Napisz do mnie
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/