Recenzje książek

romans

CZEŚĆ, CO SŁYCHAĆ? – Magdalena Witkiewicz

Magdalena Witkiewicz to jedna z najbardziej rozpoznawalnych autorek literatury kobiecej, której osobom odwiedzającym ten mój mały książkowy świat nie muszę chyba przedstawiać. Pisałam o niej już wiele razy, ponieważ lubię zaglądać do jej powieści. Książki tej autorki sprzedały się w kilkuset tysiącach egzemplarzy, a wiele z nich stało się bestsellerami zanim jeszcze tak na dobre zagościły w księgarniach.

Magdalena Witkiewicz  Cześć, co słychać

Wydawnictwo Filia rok 2016

stron 315

Cześć, co słychać? to współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona jest w Trójmieście.

Zuzanna wkrótce przekroczy próg „magicznej” czterdziestki. 20 lat po maturze spotyka się ze swoimi dawnymi przyjaciółkami z liceum aby powspominać stare czasy i dowiedzieć się jak potoczyło się życie każdej z nich. Zuzanna ma ustabilizowane życie, jest szczęśliwą mężatką, matką dwóch dziewczynek. Kiedy na spotkaniu, zupełnie przypadkowo zostaje wspomniany Paweł, chłopak w którym kiedyś, dawno temu zakochana była na zabój, zaczyna narastać w niej jakaś dziwna ciekawość. Wracają wspomnienia, a umysł ogarnia tęsknota i… Zuzanna postanawia odszukać swojego byłego chłopaka. Znajduje go na Facebooku i nieświadoma konsekwencji odnowienia tej znajomości, brnie coraz głębiej, czując jak zaczynają swój taniec w niej, te słynne „motyle” w brzuchu, rozpala ją niezdrowa namiętność. Jak daleko posunie się ta prawie czterdziestoletnia kobieta? Czy odnowiony kontakt z Pawłem okaże się szczęśliwy? Czy jej mąż Wojtek, do tej pory stabilna podpora ich związku pogodzi się z zachowaniem żony? No cóż, to pytania, na które odpowiedź znajdzie tylko ten, kto sięgnie po tę książkę.

Powieści tej autorki pokochałam od pierwszej książki, która wpadła w moje ręce, a był to „Milaczek”. Przyznam szczerze, że nie zafascynowałam się wszystkimi, ale nie zraziłam się również i, na każdą kolejną książkę czekam z ogromną niecierpliwością.

Ta historia poruszyła mnie bardzo. Myślę, że niejedna z nas ma gdzieś w zanadrzu swojej pamięci i swojego serca takie wspomnienie tej pierwszej, wielkiej miłości i bez względu na to ile ma lat, wraca do tych chwil.

Ta książka jest właśnie o tych niespełnionych marzeniach, o wyidealizowanym związku, który w pamięci pozostał tak piękny, że wspominając go, dosłownie słyszymy „walenie” naszego serca. Ale czy ten związek był naprawdę tak idealny? Młoda dziewczyna wszystko widzi inaczej, dorosła kobieta zauważa to, czego ta młoda dziewczyna zaślepiona miłością nie widziała. Rzadko zdarza mi się cytować fragmenty przeczytanych książek, ale dzisiaj bardzo chcę to zrobić. Jak często przeszłość pamiętamy inaczej niż wyglądała ona faktycznie. Przeszłość budowana na emocjach była prosta w przekazie i taka jednoznaczna.

Cyt: (…) Dla mnie scenariusz był jeden. Zachowałam się jak miliony kobiet, które z miłości robią wiele. A nawet wszystko. (…)

Główna bohaterka wracając do tych dawnych, szczęśliwych (?) chwil, zatraca się w swojej ocenie rzeczywistości, te „motyle” w brzuchu i ta odrobina romantyzmu ofiarowana przez mężczyznę (już niestety„po przejściach”) utwierdzającego ją w ciągle gorącym uczuciu, zasłoniła jej to co zbudowało stabilne, spokojne życie. Macierzyństwo, małżeństwo i… rutynę związku. Często po kilku latach małżeństwa okazuje się, że to nie to, o czym marzyłyśmy, o czym śniłyśmy. Ten facet, w którym się zakochałyśmy, z którym zdecydowałyśmy się spędzić resztę swojego życia tak bardzo odchodzi od ideału, że zaczynamy się przy nim nudzić. Czy to normalne? Czy życie mrzonkami i marzeniami jest normalne? Czy rutyna jest naprawdę zimna?

Cyt.: (…) Czy skały są z natury romantyczne? Nie. Są zimna. Ale lepiej w czasie ulewy, czy niebezpieczeństwa schronić się w jaskini niż na łące pełnej pachnących kwiatów. Są zimne i twarde, ale o to, żeby było mi ciepło i miękko jestem w stanie zadbać sama. Mój mąż był fundamentem mojego życia. Twardym, nie do ruszenia. Zimnymi ścianami? Może trochę. (…)

To powieść o walce serca z rozumem, ostra walka, która zdobywając jedno niszczy drugie. Kryzys wieku średniego? Co to jest ten kryzys? Czy ta piękna, wyidealizowana, często budowana na niedojrzałych emocjach przeszłość warta jest postawienia wszystkiego na jedną kartę? Główna bohaterka cały czas usprawiedliwia się, przed samą sobą, że nie robi nic złego. A gdzie jest ta granica miedzy tym dobrym i tym złym? Przecież złem może być nawet myślenie, które może doprowadzić do złych czynów.

Autorka funduje czytelnikowi sporą dawkę emocji, które przyczyniły się do tego, że książkę czytałam dosłownie jednym tchem. I chociaż nie mogę powiedzieć, że jest to książka lekka, łatwo i szybko się ją czyta. Fabuła książki jest moim zdaniem bardzo wciągająca. Myślę, że problem, z którym musiała się zmierzyć główna bohaterka nie jest obcy wielu kobietom. Zaskakujące, aczkolwiek trochę niewyjaśnione zakończenie spowoduje zapewne u niejednej czytelniczki pewien niedosyt, ale może dzięki temu możemy sobie dopowiedzieć zakończenie.

Ciekawa fabuła przeplatana czasami bardzo błyskotliwymi dialogami jest charakterystyczna dla stylu pisania tej autorki. Powieść napisana jest w osobie pierwszej, w formie wspomnień czy też pamiętnika, urozmaicona nie tylko przemyśleniami, ale właśnie dialogami; emanuje jakimś wewnętrznym ciepłem. Czytając ją na zmianę uśmiechałam się i wzruszałam, a to chyba znaczy, że odebrałam ją tak, jak powinnam.

Spoglądając na okładkę, wiedziałam, że muszę tę książkę przeczytać. Nie wiem, co w niej takiego zobaczyłam, ale czułam, że chcę poznać losy tych: „Matek, żon i kochanek. Kobiet w połowie życia”. Sama mam już tę połowę dawno za sobą, ale nie wiek tu odgrywa główną rolę tylko postrzeganie życia i uczciwa analiza tego co było i tego co jest teraz.

Polecam tę lekturę nie tylko kobietom w tym magicznym wieku, jakim jest „czterdziestka”. Myślę, że bardzo młode czytelniczki nie odbiorą tej lektury tak jak te dojrzałe wiekowo, ale młode również mogłyby ją przeczytać.

Polecam tę powieść nie tylko kobietom. Myślę, że mężczyzna, który sięgnie po tę „kobiecą literaturę”, dzięki niej zajrzy przy okazji do duszy kobiety i, być może zrozumie więcej.

Cieszę się, że miałam możliwość przeczytania tej książki tuż po premierze i dziękuję za nią Wydawnictwu Filia oraz Autorce, która dostarczyła mi naprawdę sporej dawki wzruszeń.

Wydawnictwo Filia

Jeżeli ktoś nie poznał jeszcze książek tej autorki, to polecam również:

Panny roztropne  Milaczek  Zamek z piasku  Szkoła żon 

Pierwsza na liście  Ballada o ciotce Matyldzie  Po prostu bądź_Magdalena Witkiewicz



NAMALUJ MI SŁOŃCE – Gabriela Gargaś

Gabrieli Gargaś wiem niewiele, a to co znalazłam o tej pisarce w Internecie raczej mnie nie zadowala. Lubię wiedzieć o autorach książek jakie czytam coś niecoś więcej. Ale cóż, o tej autorce przynajmniej wiem, że jest niepoprawną optymistką i marzycielką. Ma usposobienie indywidualistki, która chadza własnymi ścieżkami. Jej życiowe motto brzmi „Sztuką życia jest umieć cieszyć się małym szczęściem”. Mimo swojego młodego wieku ma na swoim koncie pisarskim już kilka książek z literatury kobiecej, które cieszą się sporym zainteresowaniem czytelniczek.

Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, ale nie twierdzę, że ostatnie.

Gabriela Gargaś  Namaluj mi słońce

Wydawnictwo Feeria rok 2013

stron 387

Namaluj mi słońce to współczesna powieść obyczajowa.

Sabina jest kobietą w wieku 30+. Mieszka sama w małym dwupokojowym mieszkaniu a zawodowo zajmuje się… byciem przyjaciółką. Spotyka się z samotnymi ludźmi, którzy nie mają z kim porozmawiać o swoich kłopotach, i cierpliwie wysłuchuje ich problemów. Jej zawód wbrew pozorom cieszy się sporym zainteresowaniem, tak więc na brak klientów Sabina nie narzeka. Jednak jak każda kobieta marzy o prawdziwej, namiętnej miłości i o stabilizacji życiowej. Któregoś dnia w parku, poznaje małą dziewczynkę – Marysię, która początkowo irytuje ją swoją bezpośredniością, ciekawością i odwagą, ale z czasem nawiązuje się między nimi przyjaźń. Marysia wychowywana jest przez ojca, więc łatwo można się domyśleć, że i obecność Sabiny w pewnym momencie stanie się bliska rodzicowi Marysi. Czy jednak Maks jest tym samotnym ojcem naprawdę? Czy między Sabiną i rodzicem małej Marysi zaiskrzy i spróbują się połączyć? Czy opieka nad małą dziewczynką nie okaże się dla Sabiny wyczynem poza jej możliwości? No cóż, na te pytania pozna odpowiedź ta osoba, która zdecyduje się na przeczytanie tej książki.

Muszę przyznać, że spora ilość dialogów znacznie przyspieszała czytanie. Fabuła, bez zbędnych opisów (chociaż przyznam, że czasami lubię zagłębić się w otoczenie) nie jest nudna, a wręcz czasami intrygująca. Problemy małej dziewczynki postrzegane z punktu widzenia osoby dorosłej, problemy młodej kobiety a także innych dorosłych (tu mam na myśli klientów Sabiny), w bardzo ciekawy sposób przeplatają się ze sobą. Książkę czyta się wyjątkowo szybko, momentami jednak w treści mi trochę „zgrzytało”. Ale o tym za chwilę.

Autorka dość odważnie przedstawiła osobowości głównych bohaterów, i tu mam na myśli nie tylko Sabinę, ale również Marysię i jej ojca. Trochę podkolorowała te postacie, ale gdyby tego nie zrobiła, z pewnością nie czułoby się tej lekkości z jaką czyta się tego typu powieści.

Tę książkę można zaliczyć do lekkich, łatwych i przyjemnych mimo dość poważnych tematów poruszonych w fabule.

Niestety było kilka momentów, kiedy czułam pewien dyskomfort podczas zagłębiania się w treść tej lektury. Raziły mnie na przykład wszelakie zdrobnienia, pal licho, kiedy dotyczyły dziecka, ale gdy autorka opisywała scenę, w której uczestniczyły jedynie dorosłe osoby, to myślę, że było to już z lekka przesłodzone. W pewnym momencie miałam serdecznie dość tych „tatusiów”, „babeczek”, „sukieneczek”, „twarzyczek” czy „łóżeczek”. Zbyt słodko i dziecinnie jak dla mnie. Sprzeczne to było czasami z zachowaniami dziecka, kiedy mała dziewczynka zachowywała się jak dorosła kobieta. Uważam, że język jakim posługiwała się ta siedmiolatka czasami był zbyt poważny, małe dzieci rzadko kiedy mówią jak dorosłe osoby, a mała Marysia, prawie cały czas tak konwersowała z dorosłą kobietą. Kolejnym minusem, który wpływał na dyskomfort czytania była spora ilość literówek w tekście. Nie spodziewałam się, że tak dobre wydawnictwo jak Feeria może tak zlekceważyć porządny tekst. Niestety, ale ponieważ zdarza się, że mnie zarzuca się literówki, sama zwracam na nie uwagę. Tylko, że ja swoje teksty poprawiam często całkiem sama, a tu nad książką pracował cały sztab ludzi.

Mimo tych wszystkich minusów w moim odczuciu, a chyba nie było ich aż tak wiele polecam tę powieść. Tak jak już wspomniałam wcześniej jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna i, niekoniecznie tylko dla pań. Myślę, że panowie również mogliby po nią sięgnąć, chociażby dlatego, aby głębiej poznać pragnienia kobiet (nie tylko te erotyczne) i poznać oczekiwania dzieci. Ta książka bawi i wzrusza. Wielu czytelników znajdzie w niej coś dla siebie.

Dziękuję wydawnictwu FEERIA za możliwość poznania tej książki, którą mogłam przeczytać dzięki hojności sponsorów (na spotkaniu blogerów/blogerek książkowych) w Sopocie:A może nad morze z książką 3

logo Feeria

 

 



MIŁOŚĆ Z JASNEGO NIEBA – Krystyna Mirek

Krystyna Mirek jest absolwentką polonistyki UJ w Krakowie. Przez wiele lat pracowała w szkole. Obecnie, pisarstwo stało się dominującym zajęciem w jej życiu zawodowym. Pisze książki obyczajowe mocno osadzone w realiach życia. Prywatnie, mama czwórki dzieci i bardzo sympatyczna osoba, o czym miałam okazję się przekonać osobiście. No… i to by było tyle ile wiem o tej pisarce.

Krystyna Mirek  Miłośc z jasnego nieba

Wydawnictwo Feeria rok 2013

stron 260

Miłość z jasnego nieba to nietypowy romans, osadzony w realiach współczesnego świata biznesu.

Angelika jest (z pozoru) silną kobietą, dla której wynegocjowanie korzystnego kontraktu dla firmy, w której pracuje, to przysłowiowa bułka z masłem. Trudne dzieciństwo, zmusiło ją do tego, że musiała dorosnąć szybciej niż jej rówieśniczki. Ale szczęście się uśmiechnęło do dziewczyny z krakowskiej kamienicy, otrzymała stypendium i wyjechała do Niemiec, gdzie po ukończeniu studiów znalazła bardzo ciekawą finansowo pracę. Przeszłość jednak pozostawiła głęboką ranę, spowodowała, że dziewczyna stroni od uczuć i boi się zaangażować w jakikolwiek związek. Pnie się po szczeblach kariery nie myśląc o miłości i związku, który mógłby zostać jej ostoją życiową, do momentu…  gdy zostaje wysłana przez swojego szefa w swoje rodzinne strony – do Krakowa. Silna, bezwzględna kobieta biznesu nagle wpada w pułapkę uczucia. Czy poradzi sobie z nim? Czy doprowadzi do korzystnego finału i podpisze umowę, która zagwarantuje jej awans i wysoką gratyfikację finansową? A może zmagając się z „upiorami” przeszłości zmieni swoje nastawienie do życia?

Wcześniej wspomniałam, że lektura ta jest nietypowym romansem, ponieważ tak naprawdę to jest romans, którego fabuła nie jest oparta jedynie na miłości dwojga ludzi. Powieść wywołała we mnie tyle emocji, że długo nie mogłam zapomnieć o jednym z wątków. Życie bywa zaskakujące i często myśląc o kimś, że jest twardy, silny psychicznie, czy bezwzględny wobec innych, nie zdajemy sobie sprawy z tego, co tak właściwie kryje się we wnętrzu tej osoby. Tak właśnie było z głównymi bohaterami powieści – Angeliką i Danielem. Ich powierzchowna osobowość tak naprawdę była zaprzeczeniem tego, czego rzeczywiście w życiu pragnęli, co skrywali głęboko w środku.

Pisząc tu o osobowościach bohaterów muszę przyznać, że autorka przedstawiła je w wyjątkowo ciekawy sposób. Zaintrygowała mnie ukazując tą sztuczną powłokę, jaka ich otaczała. De facto, ten z pozoru negatywny obraz człowieka rozsypywał się na drobne cząstki przy każdym bliższym poznaniu.

Przedstawione problemy, jakie dotyczyły każdego z bohaterów były prawdziwą gamą emocji, w której dominował strach. To ciekawe, jak obce a zarazem bliskie potrafi być uczucie pragnienia bliskości drugiego człowieka. Myślę, że z wyjaśnieniem tego problemu autorka poradziła sobie nadzwyczaj dobrze.

Książka wciąga od pierwszej strony; to nie jest typowy romans, to powieść psychologiczna skupiająca czytelnika zarówno na trudnej miłości, jak i na różnego rodzaju problemach życiowych. Miłości, która budowana jest na fundamentach strachu, niepewności i wyrzutach sumienia. To uczucie, którego ceną może być całe dotychczasowe życie, staranie poukładane, wygodne i spontaniczne. Ile jest w stanie zaryzykować człowiek dla takiego uczucia?

Przyznam szczerze, że biorąc tę książkę do ręki spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Patrząc na okładkę liczyłam na lekturę lekką, łatwą i przyjemną, i chociaż nie przeczę, że jest ona przyjemna, to z pewnością nie należy do lekkich i łatwych. Może dlatego, że wywołuje właśnie tyle kontrowersji i tyle emocji. Kilkakrotnie bardzo się wzruszyłam a to chyba świadczy o tym, jak bardzo przeżywałam razem z bohaterami tę wewnętrzną walkę prowadzącą ich do osiągnięcia stabilizacji życiowej. Poruszone w tej powieści tematy, niby zwyczajne, codzienne, zostały przedstawione przez autorkę wnikliwie, poruszając chyba najtwardsze serce. I nie mam na myśli tutaj tylko tej skomplikowanej miłości, ale życia, o jakim wielu nawet się nie śniło.

Polecam tę lekturę nie tylko paniom. Romans, to nie znaczy, że książka przeznaczone jest wyłącznie dla kobiet. Myślę, że mężczyznom też przydałoby się przeczytanie tej powieści, chociażby ze względu na problemy (męskie) poruszone w niej.

Jest to pierwsza książka tej autorki, którą miałam okazję przeczytać, ale jestem pewna, że nie ostatnia.

 



ŚNIEG PRZYKRYJE ŚNIEG – Levi Henriksen

Levi Henriksen urodził się w 1964 roku. Jest norweskim pisarzem, autorem opowiadań oraz dziennikarzem i muzykiem. Swój debiut wydał w roku 2002, był to zbiór opowiadań „Feber”. Dwa lata później wydał powieść „Śnieg przykryje śnieg”, za którą otrzymał wiele świetnych recenzji a także Nagrodę Norweskich Księgarzy. Prawa autorskie tej powieści wykupił szwedzki aktor i reżyser Alexander Moberg, aby na podstawie książki nakręcić film.

  Śnieg przykryje śnieg

Wydawnictwo SMAK SŁOWA rok 2015

stron 287

Śnieg przykryje śnieg to powieść psychologiczna, którą momentami można określić mianem lekkiego thrillera.

Trzydziestosiedmioletni Dan wychodzi z więzienia po dwóch latach odsiadki za przemyt narkotyków. Wraca do swojej rodzinnej miejscowości, aby pochować młodszego brata, który popełnił samobójstwo. Śmierć Jakoba i pustka, w której Dan nie potrafi się odnaleźć są dla niego momentami gorsze niż więzienie. Niespodziewanie spotyka młodą kobietę z maleńkim dzieckiem, która przyjaźniła się z jego bratem. Nie mogąc się odnaleźć w nowej rzeczywistości, Dan postanawia sprzedać gospodarstwo i uciec jak najdalej od miejsca, z którym wiążą go wspomnienia. W dniu pogrzebu Jakoba, ktoś napada na jednego z mieszkańców miejscowości rabując bardzo cenne przedmioty, a ofiara napadu – starszy człowiek walczy o życie. Podejrzenie pada na Dana, ponieważ widziano jego wóz w okolicy domu ofiary. Czy Dan miał coś wspólnego z tym napadem? Czyim dzieckiem jest syn Mony? Czy to, co przyciąga Dana do tej kobiety jest uczuciem wartym zaangażowania, czy tylko chęcią zaspokojenia męskich potrzeb? Czy Jakob popełnił samobójstwo, czy ktoś mu w tym pomógł? Te i wiele innych pytań nasuwa się podczas czytania, ale odpowiedź na nie pozna tylko ten, kto dotrwa do końca książki.

Nie przepadam za literaturą skandynawską, i biorąc do ręki tę powieść nie byłam pewna czy uda mi się ją przeczytać w całości. Dość monotonny i powiem szczerze nudnawy początek trochę mnie zniechęcił. Nie mam jednak w zwyczaju odkładać książki po przeczytaniu zaledwie kilku stron, dlatego brnęłam dalej i… teraz jestem zadowolona, że dotarłam do końca. Fabuła jest spokojna, przynajmniej na początku, leniwie ciągnące się godziny w życiu głównego bohatera nie powodują szybszego bicia serca, czy niecierpliwego dążenia do końca. Początek tej lektury może niejednego czytelnika zniechęcić, znudzić, ale… kiedy przejdzie się przez tę magiczną połowę, to wszystko zaczyna podążać zupełnie innym tempem. Momentami nie mogłam oderwać się od treści, zwłaszcza kiedy wątki zaczęły być wyjątkowo intrygujące.

Autor bardzo dużo poświęcił na opisy miejsc i krajobrazów, zrobił to tak malowniczo, że chwilami czułam chłód mroźnej zimy, do której przeniosła mnie fabuła. Bardzo ciekawie przedstawiona również została osobowość głównego bohatera, i jego uczucia, w którym dominowały żal, nostalgia, tęsknota za przeszłością i ogromna potrzeba bliskości drugiego człowieka.

Myślę, że sama okładka jest tak malownicza, że biorąc do ręki książkę, aż chce się na chwilę przenieść do tej śnieżnej okolicy, a wiadomo, że śnieg wielu ludziom kojarzy się z czymś przyjemnym, bo związanym ze świętami.

To powieść pełna zadumy. Psychologiczny wątek poruszony przez autora zmusza czytelnika do zastanowienia się nad własnym życiem, własnymi tęsknotami, marzeniami i stosunkiem do drugiego człowieka.

Nie jest to lektura, którą zaliczyłabym do lekkich. Historia opisana w niej wywołała we mnie sporo emocji, zmusiła do refleksji, wzruszyła. I chociaż jest to powieść psychologiczna, to można w niej spotkać również ciekawe wątki takie jak: wątek kryminalny, dramatyczny i miłosny. Nie ma w niej klasycznego romansu, ale ten, który jest przedstawiony, to bardzo zmysłowe dążenie dwojga ludzi do zbliżenia się nie tylko cielesnego.

Polecam tę lekturę zwłaszcza czytelnikom, którzy cenią sobie literaturę skandynawską, oraz czytelnikom, którzy dobrze odbierają powieści psychologiczne z lekkim zabarwieniem thrillera.

Dziękuję wydawnictwu SMAK SŁOWA za możliwość przeczytania tej książki, którą otrzymałam w pakiecie książek dzięki hojności sponsorów na spotkaniu w Sopocie: „A może nad morze z książką 3


logo Smak Słowa

ZŁODZIEJKI CZASU – Hanna Cygler

Hannie Cygler wspomniałam w tym moim małym królestwie książek niejednokrotnie i to nie tylko opisując wrażenia po przeczytaniu którejś z jej książek. Wprawdzie na mojej półce „do przeczytania” stoi jeszcze kilka książek tej autorki, ale do tej pory przeczytałam jedynie cztery z nich. Autorka mieszka w Gdańsku i przypomnę tylko, że urodziła się w 1960 roku a zadebiutowała, jako pisarka w roku 2003. Na jej stronie można przeczytać, że pisze dla przyjemności, a nie dla męki twórczej. Tak postanowiła już przy swojej pierwszej powieści.

Hanna Cygler  Złodziejki czasu

Wydawnictwo REBIS rok 2015

stron 366

Złodziejki czasu to powieść obyczajowa z gatunku powieści popularnej, (nie tylko) kobieca, której fabuła umieszczona jest współcześnie w Gdańsku i Warszawie, ale nie tylko…

Na Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach spotykają się cztery przyjaciółki – pisarki: Kinga, Maria Teresa, Elwira i Anna. Każda z nich pisze książki z innej dziedziny, jedna kryminały, druga romanse, trzecia horrory, a czwarta biografie i każda z nich ma swoje życie, które w którymś momencie zaczyna się lekko komplikować. Kobiety radzą się nawzajem w trudnych sprawach i jak to w przyjaźni przystało pomagają sobie wzajemnie, wspierają i wierzą, że w najgorszej sytuacji przyjaciółka nigdy nie zawiedzie.

Na przełomie roku poznajemy losy każdej z bohaterek, losy pisarki i jednocześnie zwykłej kobiety. Ich życie momentami jest burzliwe, momentami zaskakujące, a czasami zabawne, ot jak w życiu.

Autorka w swojej powieści kolejno przedstawia każdą z pisarek przeplatając ich losy. Wiele wątków poprzedzonych jest fragmentem powieści, jaką w danej chwili pisze każda z nich. Losy tych kobiet są często tak nieprzewidziane, że nie wiadomo czego można się spodziewać po kolejnym „spotkaniu” kolejnej bohaterki.

W tej książce zawarte jest tak wiele emocji, że trudno mi je wymienić w jednym zdaniu, ale wszystko dawkowane jest sporą dozą humoru, który nawet najtrudniejsze momenty potrafi zabarwić pozytywnie.

Nie wiem, dlaczego na początku napisałam, że jest powieść obyczajowa? Teraz jak się tak nad nią zastanawiam to widzę, że nie można jej zamknąć w jednym słowie. Autorka postarała się o to, aby znalazły się w niej różne wątki, i tak: wątek obyczajowy jest i owszem, ale do tego mamy również romans (i to niejeden), mamy wątek kryminalny, a także psychologiczny, czyli… dla każdego coś miłego.

I chyba właśnie dlatego tak lubię książki tej autorki. Nie ma możliwości się nudzić podczas ich czytania, i tak jak mówi sam tytuł to są prawdziwie złodziejki czasu,  chociaż muszę przyznać, że ja takie kradzieże lubię i nie mam nic przeciwko temu, żeby stracić czas na… czytanie.

Autorka ma bardzo lekkie pióro, pisze tak, że trudno jest się oderwać od czytania, przynajmniej ja tego nie potrafiłam i książka była obecna przy mnie w każdej chwili, w której mogłam sobie pozwolić na przeczytanie chociażby kilku stron. Raz nawet przejechałabym mój przystanek, tak wciągnęłam się w fabułę

Muszę przyznać, że sama okładka zachęca do sięgnięcia po tę lekturę, dlaczego…? Chyba dlatego, że nie jest zbyt szablonowa, co się ostatnio bardzo często zdarza. Delikatna a zarazem bardzo wyrazista, czegóż więcej trzeba aby zachęcić?

Z czystym sumieniem mogę polecić tę lekturę nie tylko kobietom, chociaż niby to literatura kobieca. Ta książka to czysty relaks, mimo iż treść nie jest pozbawiona silnych emocji. Myślę jednak, że każdy, kto sięgnie po tę powieść znajdzie w niej coś dla siebie. To książka, która bawi,  wzrusza, i momentami tak bardzo trzyma w napięciu, że… ech co tam będę się rozdrabniała, tę książkę po prostu polecam i już.

Polecam również inne książki tej autorki, każda jest inna, ale wszystkie bardzo emocjonujące.

Głowa anioła Hanna Cygler  Kolor bursztynu  w cudzym domu 



Napisz do mnie
maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/