Recenzje książek

romans

MIŁOŚĆ MA TWOJE IMIĘ – Ilona Gołębiewska

Ilona Gołębiewska gościła już na moim blogu, i jeżeli ktoś odwiedza czasami to moje miejsce książkowe, to z pewnością poznał już tę autorkę. Jeżeli nie, to zapraszam do wcześniejszych wpisów Powrót do starego domu, Tajemnice starego domu czy Pamiętnik ze starego domu.

Ilona Gołębiewska  Miłość ma twoje imię_Ilona Gołębiewska

Wydawnictwo MUZA.SA rok 2018

stron 504

Miłość ma twoje imię to powieść psychologiczna z mocnym akcentem romansu.

Anna po śmierci swojej mamy wyjeżdża do Warszawy, jej rodzina praktycznie się rozpadła. Brat uciekł z Polski winiąc się za śmierć matki, a ojciec nie mogąc sobie poradzić ze śmiercią ukochanej kobiety wyjeżdża do pracy za granicę. Dziewczyna stara się zapomnieć o utracie bliskiej osoby, ale przeszłość dopada ją częściej niż by tego chciała. Anna pracuje w poradni, jako terapeutka i jednocześnie zaangażowana jest w wolontariat w fundacji, gdzie spotyka się z chorymi na raka dziećmi. Ma również inną pasję, jaką jest muzyka, i wraz z kilkoma przyjaciółmi gra i śpiewa w rockowym zespole. Kiedy jej znajoma, u której wynajmuje pokój informuje ją, że wychodzi za mąż, i w związku z tym prosi, aby koleżanka jak najszybciej wyprowadziła się, Anna korzysta z propozycji znajomej z fundacji i przeprowadza się do domu bogatych ludzi, u których ta znajoma mieszka i pracuje. Właściciele wilii często wyjeżdżają, ale w domu pozostaje ich dorosły syn, który od samego początku wzbudza w Annie mieszane uczucia. Michał jest bardzo rozrywkowy, a dzięki swoim pieniądzom, ma wokół siebie całkiem pokaźne grono pseudo przyjaciół. Jest awanturnikiem, pijakiem i narkomanem, ale jest w nim coś, co każe dziewczynie myśleć o nim pozytywnie. Czy Anna pomoże mu wyjść z nałogów? A może Michał zakocha się w tej skromnej, szarej myszce? Jak potoczą się losy tych dwojga, przekona się ten, kto sięgnie po książkę.

Muszę przyznać, że bez zakłamania autorka nazywana jest mistrzynią emocji. W swojej książce na zmianę wzrusza do łez lub rozśmiesza.

W tej powieści pokazuje piękny dom, jaki może być marzeniem niejednego człowieka, w którym jest przepych i bogactwo. Jednak mieszkający w nim ludzie nie zaznają szczęścia z powodu rozgrywającego się w środku dramatu, którego głównym bohaterem jest młody człowiek wplątany w towarzystwo ludzi żerujących na jego pieniądzach.

Kolejnym wątkiem powieści jest pięknie opisana przyjaźń damsko-męska. Jeżeli ktoś nie potrafi sobie wyobrazić takiej przyjaźni, to wiele traci, bo dziewczyna i chłopak mogą darzyć się tym uczuciem, bez podtekstów erotycznych czy romansowych. I czy to ważne, kim jest najwierniejszy przyjaciel? Nie! Ważne, żeby w ogóle był.

Przyjaźń to trudne słowo, związek budowany często na naiwności, zazdrości i kłamstwie. I tu autorka w bardzo interesujący sposób pokazuje nam różne rodzaje tej przyjaźni, czyli związek głównej bohaterki z jej przyjacielem z czasów dzieciństwa i związek syna właścicieli domu z „przyjaciółmi”, z którymi łączą go tylko wspólne imprezy.

To samo dotyczy również miłości, która czasami budowana jest na porażkach, ale kierująca się zaufaniem i wiarą w drugiego człowieka. Moim zdaniem bardzo ważna jest właśnie ta wiara w ludzi, co udowodnia nam główna bohaterka książki.

(…) Powiem ci jedno… Jak będziesz uciekać przed miłością, to w końcu ją przegapisz. Kiedy miłość puka do drzwi, to się jej otwiera, a nie barykaduje przed nią. (…)

Ta powieść, to taka trochę bajka dla dorosłych, ale czyż nie lubimy czytać bajek? Mamy w niej trochę z Kopciuszka, w którym jest dziewczyna zwyczajna jak szara myszka i piękny, bogaty książę, a trochę z Pięknej i Bestii w której jest dziewczyna przede wszystkim piękna duchem, chociaż i do jej wyglądu nie można się przyczepić i bogaty, zły na siebie i cały świat książę, momentami przypominający Bestię, ale tylko pod względem zachowania. A pośrodku tego wszystkiego piękna miłość, bez opisów erotyki. Czuć jednak jak ta erotyka iskrzy ukryta między słowami.

(…) Nie musiał mnie namawiać, chciałam być blisko niego, czuć jego zapach, oddech, zatracać się pod wpływem głosu. Wsunęłam się pod kołdrę, czując całą sobą jego rozpalone ciało. Pocałował kilka razy moją dłoń, mocno mnie przytulił i oboje wsłuchiwaliśmy się w bicie naszych serc. Nasze ciała przyciągały się jak dwa magnesy. (…)

 Często jest tak, że człowiek nie potrafi otworzyć się na nowe uczucia, bo zbyt mocno przytłacza go jakaś smutna, czy dramatyczna przeszłość. Ale czy należy żyć tą przeszłością i nie pozwolić sobie na nowe, piękniejsze?

(…) Żeby spokojnie żyć w teraźniejszości, trzeba rozliczyć się do końca z przeszłością. (…)

To nie jest książka typowa dla serii harlekquin. To jest lektura o tym, jak wyboista czasami jest droga prowadząca do szczęścia. Jak trudno czasami myśleć o miłości, kiedy ktoś ciągle rzuca kłody pod nogi. Przede wszystkim jest to opowieść o tym, że wiara w drugiego człowieka, bez względu na to, jakim byłby łajdakiem, potrafi czynić cuda. Nie braknie tu łez, ale nie brakuje również uśmiechu. Może trochę niewiarygodna jest ta opowieść, i tak jak wspomniałam wcześniej trochę jak bajka, ale kto z nas nie kocha bajek?

Polecam tę książkę nie tylko paniom uwielbiającym romanse, myślę, że powinni ją przeczytać również niektórzy panowie. Jest to niesamowita historia nie tylko o miłości dwojga ludzi, ale również o miłości rodzicielskiej. Historia o przyjaźni tej pięknej i tej fałszywej, ale przede wszystkim jest to opowieść o walce człowieka o siebie i o innych.

Dziękuję wydawnictwu MUZA za możliwość przeczytania tej powieści, którą polecam i myślę, że kiedyś jeszcze do niej wrócę. 

logo Muza

Polecam również wcześniejsze książki autorki, napisane w tym samym stylu, czyli wiele wrażeń, mnóstwo wzruszeń i tyle samo uśmiechów.

 Ilona Gołębiewska

Powrót do starego domu, Tajemnice starego domu, Pamiętnik ze starego domu.

OSTATNIA NOC W CHATEAU MARMONT – Lauren Weisberger

Lauren Weisberger urodziła się w 1977 roku w Scranton w stanie Pensylwania. Jest autorką książki Diabeł ubiera się u Prady, która bardzo szybko stała się bestsellerem. Przez prawie rok była asystentką szefowej amerykańskiej edycji popularnego magazynu mody Vouge, następnie pracowała w czasopiśmie podróżniczym Departures.

  Ostatnia noc w Chateau Marmont_Lauren Weisberger

Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz rok 2011

stron 478

Ostatnia noc w Chateau Marmont to współczesna powieść obyczajowa, myślę, że śmiało mogę ją zakwalifikować do powieści psychologicznej.

Brooke i Julian od pięciu lat są szczęśliwym małżeństwem. Ona, z zawodu dietetyczka, pracuje na dwa etaty aby utrzymać siebie i męża, który jest utalentowanym choć bezrobotnym muzykiem. Wierzy, że kiedyś Julian będzie sławny. Kiedy Mąż Brooke podpisuje kontrakt na pierwszą płytę, jego kariera zaczyna w błyskawicznym tempie rozwijać się. Niestety ma to swoje złe strony, ponieważ zarówno Julian jak i Brooke, stają się ciekawymi kąskami dla dziennikarzy. Małżonkowie widują się coraz rzadziej, ponieważ Julian koncertuje po całym świecie. Brooke coraz trudniej jest żyć z dala od męża, a kiedy w jednej z gazet ukazuje się zdjęcie Juliana z jakąś panienką, a złośliwi dziennikarze dopisują do niego swoją wersję wydarzeń, małżeństwo Brooke i Juliana zaczyna wisieć na włosku. Czy w hotelu Chateau Marmont zdarzyło się coś co może mieć wpływ na dalsze życie obojga, na ich małżeństwo? Czy Brooke i Julian będą walczyć o swoją miłość?

Przyznam szczerze, że kilka dni zastanawiałam się nad tym, jak opisać swoje wrażenia po przeczytaniu tej książki. Z jednej strony fabuła bardzo mnie zainteresowała, a z drugiej miałam czasami ochotę rzucić książkę w kąt. Muszę jednak przyznać, że autorka zgrabnie wmanipulowała mnie w intrygi bohaterów i teraz wiem, że warto było tę książkę przeczytać do końca.

Niby miłość to popularny temat, ale kiedy zaczynają się problemy to trzeba umieć zgrabnie się z nich wyplątać. Autorka przedstawiła szczere i gorące uczucie dwojga młodych ludzi, które zostało poddane ciężkiej próbie. Z jednej strony dom i ukochana w nim kobieta, a z drugiej wielki świat i miliony pokus. Czasami człowiek musi się bardzo mocno zastanowić nad tym, co jest dla niego ważniejsze, czy wielka kariera, czy wielkie uczucie. Jedno z drugim trudno czasami połączyć.

Nie od dziś wiadomo, że długie rozłąki nie wpływają korzystnie na zakochanych, a jeżeli do tego dołączy jeszcze utrata prywatności i tysiące pokus wielkiego świata, to może się okazać, że wielka miłość może się zamienić w wielką porażkę.

Główna bohaterka nie tylko kochała swojego męża, ale bezgranicznie mu wierzyła, ale… do czasu. Kiedy nagle ze wszystkich stron, docierają do niej głosy współczucia, dobre rady, słowa pokrzepienia, a ona tak naprawdę nie może sobie wyobrazić tego, co widzą wszyscy oprócz niej, to zjawia się pewna wątpliwość. Presja otoczenia potrafi nieźle namącić w głowie, nawet bezgranicznie zakochanej osobie. Ona jednak się nie poddała, dobrą miną nadrabiała ból, jaki rozrywał jej serce.

Nagle duma z męża stała się koszmarem wypływającym z brukowców i rządnych taniej sensacji dziennikarzy i… współpracowników wielkiej gwiazdy. Dla pieniędzy człowiek potrafi zrobić wszystko, chciwość czasami wygrywa z solidarnością i przyjaźnią.

Dla głównej bohaterki pieniądze nie miały tak wielkiej wartości jak uczucia, i chociaż jej mąż nagle stał się wielką gwiazdą, a jego dochody zapewniały jej luksus, o jakim jeszcze niedawno nawet nie marzyła, ona chciała pozostać sobą, Chciała pracować jak normalna kobieta, spotykać się z przyjaciółmi, kochać z mężem i być zwykłą kobietą. Jej zależało tylko na tym, aby mieć męża i być blisko mężczyzny, którego pokochała.

Autorka w bardzo ciekawy sposób ukazała tę wewnętrzną walkę zakochanej kobiety. Z jednej strony duma z męża, a z drugiej ogromna tęsknota za nim. To trudne. Ta książka jest z pewnością pewnego rodzaju analizą psychologiczną dwóch osób, zarówno kobiety kochanej, ale odstawionej nagle na boczny tor i mężczyzny kochającego, ale zachłyśniętego sławą.

Fabuła nie jest z tych, które pamięta się długo, ale na pewno z tych, nad którymi czytelnik się na chwilę zatrzyma. Nie jest to piękna książka o miłości, chociaż takiego uczucia jak to opisane w powieści to tylko pozazdrościć. Z całą pewnością jest to książka o walce z samym sobą, bo każde z bohaterów musiało doświadczyć wiele złego, aby uświadomić sobie co dla niego jest najważniejsze.

Polecam tę lekturę na urlop, lekka, łatwa i przyjemna, przeniesie czytelnika na chwilę do wielkiego świata show biznesu i do wnętrza człowieka, któremu z tym wielkim światem nie zawsze jest łatwo żyć.

Co stało się w hotelu Chateau Marmont, że życie dwojga kochających się ludzi stanęło w gruzach?

NA KUBIE NIKT JUŻ NIE CZEKA NA ŚNIEG – Grażyna Gołuchowska

Grażyna Gołuchowska pochodzi z Drezdenka, ale mieszka i pracuje w Poznaniu. Z wykształcenia jest psychologiem, pracuje jako psycholog i psychoterapeuta poznawczo-behawioralny. Ukończyła również ekonomię. W wolnych chwilach ucieka na wieś, do roślin w ogrodzie i lasu, w którym powietrze pachnie powietrzem. Lubi długie rozmowy przy lampce czerwonego wina, eksperymentować w kuchni i tańczyć. Z podróży poza wspomnieniami przywozi muzykę. Interesuje się krajami Ameryki Środkowej i Południowej, ale Kuba zajmuje szczególne miejsce w jej sercu.

Na Kubie nikt już nie czeka na śnieg

Na Kubie nikt już nie czeka na śnieg to książka z gatunku literatury kobiecej z serii „W poszukiwaniu szczęścia”, w której wakacyjny romans przeplata się wątkami podróżnymi.

W poszukiwaniu szczęścia

Piotr wyjeżdża na Kubę trochę w celach urlopowych, a trochę zawodowych, ma zamiar przywieźć ze sobą zdjęcia z wyspy aby zorganizować wystawę. Nie ma sprecyzowanych planów, i wynajmuje pokój w domu poznanej w autobusie kobiety, która mieszka z córką i jej kilkuletnim synem. W tym samym czasie na Kubę przyjeżdża również Basia, która zamieszkuje w domu swoich polsko-kubańskich znajomych. Basia chciałaby napisać książkę o Polkach, które zdecydowały się zostać w tym kraju.  Piotr i Basia, dawno temu byli parą, potem jednak ich drogi się rozeszły. Oboje założyli rodziny, ale zarówno jemu jak i jej, małżeństwa nie przyniosły maksimum szczęścia. Polscy turyści nie zdają sobie sprawy z tego, że przebywają prawie w tych samych miejscach w tym samym czasie. Czy uda im się spotkać na tej pięknej, gorącej wyspie? Czy odnajdą swoje dawne uczucia, a może ulokują je w zupełnie innych osobach?

Sięgnęłam po tę lekturę z kilku powodów:

1)      Książka jest kolejną pozycją, którą nasza  grupa A może nad morze? Z książką, której jestem członkinią od kilku lat, podjęła się nowego wyzwania, czyli objęcia książki patronatem medialnym.

logo A może nad morze

2)      Chociaż nigdy nie byłam na Kubie mam do niej pewien sentyment, który pozostał mi po dawnej przyjaźni z pewną Kubanką i jej znajomymi, którzy byli w latach osiemdziesiątych na praktykach w Gdyni.

3)      Po przeczytaniu gdzieś o tej książki, ciekawa byłam relacji mieszkających na wyspie Polek.

Przyznam szczerze, że książka miło mnie zaskoczyła. Jest to wprawdzie literatura kobieca, ale fabuła została tak skonstruowana, że nie jest ona typowym romansem, czy też typowym studium psychologicznym kobiety. Poznajemy dwoje bohaterów: mężczyznę i kobietę. Ich trzytygodniowe pobyty na wyspie są zupełnie innymi historiami, ale bohaterów łączą jakieś przelotne skojarzenia i wspomnienia. Każda z tych osób przeżywa ten czas inaczej. Poznaje ludzi, zaprzyjaźnia się i zwiedza różne zakątki wyspy. Basia w większości przebywa w Cardenas i okolicach, spędzając czas z Marią – Polką, która wyszła za mąż za Kubańczyka, a Piotr zwiedza okolice Santiago, częściowo sam a częściowo z córką kobiety, u której wynajął pokój. Oboje przyjeżdżają na Kubę tuż przed świętami Bożego Narodzenia, które spędzają w tradycji kubańskiej. Zatem mamy tak jakby dwie osobne fabuły, które przeplatają się ze sobą, między którymi znajduje się kilka wątków, wątek romansowy, wątek podróżniczy i.. wątek psychologiczny.

Kuba ukazana w książce to kraj pełen sprzeczności, a zarazem kraj, w którym ludzie mimo ustroju, polityki i wielu nakazów i zakazów, żyją w poczuciu swoistego szczęścia. Potrafią być spontaniczni, bawić się i tańczyć, jednocześnie tęsknią za innym życiem. Mamy tutaj Kubę pokazaną z punktu turystycznego, czyli tę piękną, zachwycającą i pociągającą, oraz Kubę brzydką, szokującą biedą i zaniedbaniami.

(…) Mina człowieka, świadomego swych nieograniczonych możliwości tu i teraz, kontrastowała z obliczem bardzo młodego chłopca z szeroko otwartymi oczami. Była jak jego ojczyzna, z jednej strony dumna i pewna swego piękna, a z drugiej bezradna z powodu braku pomysłów, jak zatrzymać to, co jeszcze z tego piękna pozostało. (…)

Autorka przedstawiła Kubańczyków bardzo dokładnie, nie tylko pod względem wizualnym, co rusz przypominając czytelnikowi, że mieszkańcy wyspy, to ludzie o różnym odcieniu skóry, ale głównie pod względem osobowościowym. Są to ludzie często biedni, ale bardzo gościnni. Przyjaźnie odnoszący się zarówno w stosunku do siebie jak i do turystów. Bardzo uczynni, nie tylko dlatego, że turyści zapewniają im jakiś zarobek. Taki po prostu mają styl bycia i życia. Może jest to dzięki słońcu, które zawsze pięknie u nich świeci, a może jest to dzięki królującej wszędzie muzyce i podchodzeniu do życia tanecznym krokiem? Czytając tę powieść, momentami czułam to ciepło wszechobecne na kartkach książki, i słyszałam dźwięki muzyki, której również w tej książce nie brakuje.

Malowniczo opisane miejsca, zarówno te piękne, stare, zabytkowe, jak i te zapomniane przez czas, wręcz zapraszają do podróży, przyciągają jak magnes. I chociaż wiele mogę zobaczyć w Internecie zdjęć czy filmików, to momentami zamykałam oczy i… udawałam się w podróż na Kubę.

Bohaterowie książki to ludzie dojrzali, osoby z doświadczeniem życiowym na tyle dużym, że potrafią już odróżnić zauroczenie od miłością. Potrafią obronić się przed zachwytem, który jest chwilowy i z perspektywy przyszłości może okazać się zwykłą mrzonką.

Losy bohaterów przeplatane są pięknymi opisami miejsc, w których przebywają, oraz wspomnieniami Polek, które zdecydowały się zamieszkać w tym pięknym, chociaż trudnym do egzystencji miejscu, rezygnując z powrotu do swojego kraju z różnych przyczyn. Czasami sentymentalnych, czasami finansowych.

Książkę czyta się płynnie i dość szybko, ale mimo wciągającej fabuły i przepięknych opisów miejsc, sporym dyskomfortem w czytaniu są przypisy, których autorka nie poskąpiła, a które umieszczone zostały na końcu książki. Nie wiem jak inni, ale lubię, kiedy przypisy, czy tłumaczenia znajduję na dole strony, bo ciągłe przeskakiwanie na koniec książki jest dla mnie dyskomfortem w czytaniu.

Na początku książki, zwróciłam również uwagę na to, że nie wiem w jakim języku rozmawiają ludzie. Polak przyjeżdża na Kubę i… nikt nie poinformował czytelnika, czy ten Polak rozmawia z tubylcami w języku angielskim, czy hiszpańskim. A wystarczyło napisać na przykład: „Piotr odpowiedział w języku hiszpańskim”. Trochę się gubiłam, ale szybko zorientowałam się, że główny bohater biegle posługuje się zarówno językiem hiszpańskim jak i angielskim. Trochę mu tego zazdrościłam.

Odrobinę raziły mnie również takie drobiazgi jak używanie słowa „plastyk” i „plastik”, myślę, że redaktor tekstu, czy korektor, mogliby to jakoś unormować. Wydaje mi się, że prawidłowe są obie formy, ale „plastyk” kojarzy mi się raczej z człowiekiem, a „plastik” z rzeczą z tworzywa sztucznego.

Myślę jednak, że w obliczu ciekawej fabuły, która potrafiła mnie wciągnąć tak, że wczoraj czytałam prawie do godziny drugiej w nocy, te małe defekty nie mają większego znaczenia.

Polecam tę powieść szczególnie czytelniczkom/czytelnikom, którzy lubią śledzić w książkach niezobowiązujące romanse czy podróże do ciekawych miejsc. Cieszę się, że mogłam na chwilę przenieść na Kubę, która ciekawiła mnie od zawsze, nie tylko z powodu mojej znajomością z pewną Kubanką i jej przyjaciółmi, z którymi spędziłam kilka najwspanialszych miesięcy w swoim życiu. Zauroczyły mnie historie Basi i Piotra, a także ludzi których oboje poznali. To piękne opowieści o tym, jak wiele człowiek potrafi się nauczyć i jak wiele potrafi zrozumieć przebywając w obcym dotąd dla siebie świecie. Czasami wystarczy spojrzeć w głąb siebie aby zrozumieć, czego tak naprawdę oczekuję.

Dziękuję wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej książki i muszę przyznać, że od tej pory będę myślała o nim nie tylko w kwestii dobrego kryminału, ale również literatury kobiecej.

Wydawnictwo Oficynka

ANNA I LEKARZ – Elka Noland

Elka Noland jest warszawianką, która po pewnych przemyśleniach i zdarzeniach postanowiła zamienić stolicę na Gdańsk. Zaczęła pisać książki, bo jak twierdzi „w Gdańsku tak bardzo powietrze pachnie wolnością…”. I to właściwie wszystko, co udało mi się znaleźć na temat tej pisarki.

Elka Noland  Anna i lekarz_Elka Noland

Wydawnictwo Oficynka rok 2018

stron 323

Anna i lekarz to współczesna powieść obyczajowa z romansem w tle.

Anna to dojrzała kobieta, której od dzieciństwa towarzyszy ogromny lęk przed lekarzami. Poznajemy ją w szczególnym momencie. Anna jest coraz bardziej zmęczona dotychczasowym trybem życia. Układa więc dla siebie „scenariusz na przyszłość” – spokojną, samotną egzystencję wypełnioną codziennymi, małymi przyjemnościami. Wie jednak, że najpierw musi rozwiązać zaniedbywany od lat problem ze swoim zdrowiem. I tak spotyka lekarza, który budzi w niej głęboko skrywaną tęsknotę za bliskością. Anna zaczyna się zmieniać, uważniej przyglądając się rzeczywistości, ludziom i sobie. Mimo nieustannych trudności w nawiązaniu bliższej relacji ze swoim lekarzem, Anna nie rezygnuje z poszukiwania nowej siebie – dojrzalszej, odważnej, ciekawej świata i gotowej na spotkanie drugiego człowieka.

Przyznam szczerze, że podeszłam do tej powieści dość sceptycznie. Nie przepadam zbytnio za romansami, chociaż bywają dla mnie miłe wyjątki. Zdecydowałam się na przeczytanie tej książki z kilku powodów.

 1) Ciekawa jestem nowych polskich autorów/autorek.

 2) Grupa A może nad morze? Z książką, której jestem członkinią od kilku lat, podjęła się nowego wyzwania, czyli objęcia książki patronatem medialnym.

logo A może nad morze

3) Nie wiem, po prostu chciałam tę książkę przeczytać.

Trochę zaciekawiła mnie okładka i informacja o tym, że jedno z moich ulubionych wydawnictw, do tej pory znanych mi z dobrych kryminałów, zaryzykowało wypuszczeniem na rynek książkowy literatury kobiecej. Trzymam kciuki, aby im się powiodło, wszak takiej literatury wielu kobietom potrzeba.

Książka jest dość specyficzna, jest to taki pogląd psychologiczny na kobietę i jej marzenia, tęsknoty, czy wizję życia. Główna bohaterka, to osoba w średnim wieku, matka dorosłej już córki ale nie zamykająca się na nowe doznania. Zakochuje się w młodszym od siebie mężczyźnie, ale nie potrafi sobie tak do końca z tą miłością poradzić. Niby marzy o jego dotyku, o spojrzeniu, o spotkaniu, a z drugiej strony trochę jakby boi się tego.

Pierwsze 40 stron trochę mnie przynudziło, ale kiedy przeczytałam słowa:

(…) – No Anka, koniec tego. Doszłyśmy do muru. Albo kończymy „życiową imprezkę” pod tym koszmarnym murem, albo spróbujemy poszukać jakiegoś przejścia na drugą stronę – zrobiłam dłuższą przerwę, a po chwili dodałam zmienionym głosem: – A przecież to, co czeka na ciebie po drugiej stronie, może być wspanialsze i piękniejsze od wszystkiego, co do tej pory przeżyłaś. Więc? (…)

Pomyślałam: „chyba coś się ruszy”. Czy się ruszyło, dowie się ten, kto zdecyduje się sięgnąć po tę lekturę.

Książka napisana została w pierwszej osobie, Narracja jest prawie pozbawiona dialogów, ale za to przepełniona przemyśleniami głównej bohaterki. Przemyśleniami przeplatanymi dość wyidealizowanymi marzeniami. Wiem, marzenia zawsze są wyidealizowane, ale przytoczę tu przykład zauroczenia lekarzem, który w oczach Anny jest najprzystojniejszym, najpiękniejszym a dla innych to zwykły, przeciętny mężczyzna. Każda z nas chyba to zna.

Moim zdaniem zbyt fantazyjnie został przedstawiony kontakt lekarz-pacjentka, no chyba, że autorka od początku zakładała, że miłość obojga będzie wzajemna. Sporo mam kontaktów z lekarzami, i chociaż jestem uważana za osobę dość kontaktową i „miłą” rzadko zdarza mi się, żeby lekarz, u którego się leczę, zachowywał się tak jak ten w książce, a żeby pamiętał moje imię… to już raczej niemożliwe. Tutaj ten kontakt został ukazany tak trochę zbyt osobiście i mało realnie, ale może to tylko moje zdanie.

Anna miała według mnie trochę bezpodstawne lęki (nie lubię lekarzy, ale nie wiem dlaczego), które jednak nie zablokowały w niej pewnego rodzaju urojeń. Ale dzięki tym jej urojeniom, w książce zaczyna się dziać coś ciekawego, pojawia się romans i rozczarowanie, tak często spotykane w powieściach dla kobiet. Ciekawa fabuła zaczyna przyciągać jak magnes, intrygować, podgrzewać atmosferę tego romansu do czasu… no cóż raczej tego nie zdradzę, żeby nie popsuć przyjemności czytania.

Napisałam na początku, że książka jest dość specyficzna. Myślę, że jest to spowodowane narracją, która w pewnym momencie rzeczywistość zmienia w urojenia senne, a to sprawia, że trudno pogodzić się z tym, co tak właściwie się wydarzyło, co jest snem a co rzeczywistością.

Lekki styl pisarki pozwala na to, że książkę czyta się dość płynnie. Trochę dramatu, trochę humoru i sporo życiowego zamętu.

Bardzo mi się podoba, że główna bohaterka, nie jest taką wyidealizowaną pięknością, tylko zwyczajną kobietą z krwi i kości, która zachowuje się może trochę irracjonalnie, ale w większości jest taką kobietą jak większość z nas. Wielu z nas nie potrafi przyznać się do swoich lęków, czy fobii, latami nosimy w sobie jakiś defekt czy to na ciele, czy w sercu, o którym boimy się mówić, lub który lekceważymy.

Przeczytałam tę dość książkę szybko, a to świadczy tylko o tym, że nie zanudziła mnie. I muszę przyznać, że delikatnie rozbudziła we mnie pewne nostalgie, zmusiła do przemyśleń. Jestem mniej więcej w wieku bohaterki książki, też mam swoje marzenia, tęsknoty. Czasami budzę się rano i myślę „dlaczego to był tylko sen”, albo „dobrze, że to był tylko sen”. W śnie może się przecież zdarzyć wszystko, nawet to, co jest na jawie bardzo nierealne.

Polecam tę książkę szczególnie paniom i to paniom w wieku „późniejszej młodości”. Chociaż… przypuszczam, że taka lektura mogłaby być przydatna panom, aby lepiej zrozumieli nas – kobiety. Nie wiem czy usatysfakcjonuje ona młode czytelniczki, nawet te lubiące tkliwe romanse, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby się o tym przekonać. Zapraszam na piękny spacer uliczkami Gdańska, romans w takiej scenerii, z pewnością na długo pozostanie w pamięci czytelnika. Mam nadzieję, że miłośniczki książek obyczajowych, czy romansów sięgną również po książkę nieznanej dotąd pisarki. Wiem, że pewniej sięga się po znane nazwiska, wiemy czego możemy się spodziewać, ale może czasami warto czasami dać szansę tym nowym, które dopiero wchodzą na rynek.

Ta książka, o ile się dobrze orientuję to debiut pisarski tej autorki, może nie spektakularny, ale z pewnością warty zauważenia, bo kto wie… może za kilka lat to nazwisko będzie bardzo znane.

Dziękuję wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej książki i muszę przyznać, że od tej pory będę myślała o nim nie tylko w kwestii dobrego kryminału, ale również literatury kobiecej.

Wydawnictwo Oficynka

PAMIĘTNIK ZE STAREGO DOMU – Ilona Gołębiewska

Ilona Gołębiewska urodziła się w 1987 roku. Od najmłodszych lat marzyła aby zostać nauczycielką oraz pisarką i marzenia te się spełniły. Na co dzień pracuje ze studentami, prowadzi zajęcia terapeutyczne dla dzieci i młodzieży, a także skutecznie szkoli dorosłych i odkrywa nowe smaki życia wraz z seniorami. Jest również poetką. Debiutował w 2012 r. tomem poezji „Traktat życia. Autorka wielu książek i artykułów oraz bajek, baśni, opowiadań dla dzieci i młodzieży. Mieszka w Warszawie, ale gdy pisze, ucieka do starego drewnianego domu na mazowieckiej wsi, w którym czas się zatrzymał.

Ilona Gołębiewska  Pamiętnik ze starego domu_Ilona Gołębiewska

Wydawnictwo MUZA.SA rok 2018

stron 504

Pamiętnik ze starego domu to powieść obyczajowa będąca kontynuacją książek „Powrót do starego domu” i  „Tajemnice starego domu”

Ilona Gołębiewska

Alicja, trzydziestokilkuletnia kobieta, po rozstaniu z mężem, postanawia wrócić do starego domu, w którym mieszkała jako dziecko. Jej dziadkowie i rodzice już nie żyją, ale za to wciąż żywe są piękne wspomnienia. Dom w Pniewie wprawdzie wymagał wielkiego remontu, ale cóż to dla młodej, pragnącej rozpocząć nową drogę życia kobiety. Pomalutku wszystko zaczyta się układać, Alicja w starym-nowym miejscu odnajduje przyjaźnie a także… spotyka miłość do dwóch mężczyzn. Jeden z nich jest małym chłopcem, sierotą wychowywanym przez babcię, a drugi miejscowym artystą rzeźbiarzem. Można by powiedzieć, że po latach upokorzeń, zdrad i bólu wreszcie zaczyna się dla niej istna sielanka. Być może tak jest, ale… Alicja jest osobą bardzo empatyczną, która chciałaby pomóc każdemu, kto pojawi się w jej życiu. Chce odnaleźć ślady przeszłości zapisane w pamiętniku dziadka, chce odnaleźć miłość swojej przyrodniej siostry, o której dowiedziała się odnajdując na strychu starego domu dziwny dokument, chce być matką dla dwójki obcych dzieci, chce być znowu kochającą i kochaną żoną. Czy uda jej się pokonać trudności, jakie chochlikowaty los rzuca jej ciągle pod nogi? Czy w starym domu znajdzie to czego szukała tyle lat? O tym musicie przekonać się sami.

Przyznam szczerze, że czytając pierwszą część książki nie byłam zbytnio zachwycona fabułą. Wydawało mi się, że jest w niej zawarte kilka innych książek, o których głośno było ostatnio na rynku książkowym. Młoda, ładna kobieta, oczywiście pozostawiona przez ukochanego męża nagle wyjeżdża na prowincję, gdzie spotyka miłość swojego życia i mimo wielu przeciwności, w końcu żyją długo i szczęśliwie. Standard powieści dla kobiet. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem, każdą kolejną książką zaczęłam upewniać się, jak wiele ukrytych myśli zostało w tej niby zwykłej babskiej powieści.

Na początku książki znalazłam takie słowa:

(…) W naszym życiu może zdarzyć dosłownie wszystko. Wystarczy jedna chwila, jedno spotkanie, jedno spojrzenie. Właśnie tylko tyle, by wywrócić codzienność do góry nogami. Można się tego bać. Można wyczekiwać tego, co nieuchronne. Ale można też po prostu żyć. Cieszyć się każdym dniem, rozmową z dzieckiem, miłym spotkaniem. Doceniać drobne chwile szczęścia. Bo to właśnie z nich składa się życie. (…)

I muszę przyznać, że urzekły mnie te słowa swoją prostotą przekazu  i jednocześnie ważnym przesłaniem.

Myślę, że ta (trzecia) część i prawdopodobnie ostatnia, najbardziej poruszyła mnie pod względem zawartych w niej wątków. Ta lektura jest tak tajemniczą i pełną emocji opowieścią o trudnych wyborach jakie często musimy podejmować, że momentami ciężko się oderwać od jej stron. Autorka w jednym miejscu umieściła dramat kobiety wychowanej przez patologiczną matkę, dramat mężczyzny walczącego o prawa do córki, dramat wspomnień wojennych dotyczących ratowania dzieci w obozie zagłady i nadzieje rodzące się każdego dnia. Nadzieje dzieci, dorosłych w średnim wieku i seniorów. Połączyła to zgrabnie nadpobudliwą empatią towarzyszącą głównej bohaterce, której  w pewnym momencie szczęście życia osobistego zbacza gdzieś na boczny tor nieprzewidywanych zdarzeń.

Moim zdaniem autorka jest taką Alicją Pniewską, bo gdyby w niej samej nie było tylu pokładów emocji, empatii, miłości i odwagi, to nie potrafiłaby tak gładko przenieść tego na karty książki. Co ciekawe, wśród bohaterów drugo i trzecioplanowych nie ma ludzi dogłębnie złych, bo nawet ten zły charakter w pewnym momencie okazuje się nie do końca takim negatywnym. Świadczy to tylko o tym jak wielka jest wiara w ludzi. Dzięki tej powieści możemy sami przekonać się, że nawet najgorszy człowiek ma w sobie pokłady jakiejś (może minimalnej) dobroci.

Trudne wybory, jakie podejmuje bohaterka tej powieści, często sprzeczne z tym co zrobiłoby wielu innych, to dowód wielkiej odwagi osobistej. Wbrew pozorom takie codzienne szczęście, występujące w drobnych gestach, czynach czy odwzajemnianiu uczuć, to czasami bardzo ciężka praca, nie zawsze adekwatna do tego czego wymagają oczekiwania.

Ta książka, mimo tego, że jest napisana prostym, lekkim do czytania językiem, nie jest lekturą lekką i łatwą. Poruszone w niej tematy takie jak walka między rodzicami w sądzie o dziecko, dramatyczne losy więźniów obozu koncentracyjnego w Stutthofie, sprawy zdrowotne zarówno dzieci jak i ludzi w mocno zaawansowanym wieku, to tematy dość dramatyczne. Autorka jednak, mimo  tego całego tragizmu potrafiła przedstawić wszystko tak, że czuło się jakąś nadzieję.

Z pewnością jest to lektura, która dostarczy czytelnikowi wielu wzruszeń, zarówno tych radosnych jak i tych, które bez chusteczek się nie obejdą. Przyznam szczerze, że niejednokrotnie musiałam mocno mrugać oczami, aby móc czytać dalej. I chociaż bohaterowie moim zdaniem są trochę mało wyraziści osobowościowo, to można ich polubić.

Ale żeby nie było tylko tak słodko, muszę przyznać, że  trochę mi nie pasowały w tej książce rozmowy z dziećmi. Dialogi dzieci były dla mnie ciut… zbyt dorosłe. Wiem, że są dzieci które mają bardzo bogaty zasób słów, i rozmawiają jak „starzy”, ale brakowało mi w tych rozmowach takiego prawdziwego dziecięcego języka.

Autorka ma skłonność do zmiękczania imion, i w pewnym momencie ten „Adaś” (notabene dorosły facet), czy ten „Michaś” albo „Rozalka” (chociaż to były dzieci) trochę zgrzytały mi między słowami.

Ale… jeżeli coś się dobrze kończy, to sukces i dla czytelnika, i dla autora. Czy jednak ta powieść skończyła się dobrze?

(…)Dobry dzień przynosi spokojne sny, a dobre życie obdarowuje najlepszymi wspomnieniami. Wczoraj jest historią, jutro obietnicą, a dziś darem, z którym należy obejść się jak najlepiej. Po każdym dniu trzeba postawić kropkę, odwrócić kartkę i zacząć na nowo. (…)

Tym pięknym cytatem z książki chciałabym zachęcić po sięgnięcie tej lektury. Z pewnością jest to książka typowo dla pań, i to w różnym wieku. Czytelnik znajdzie w niej prawie wszystko, czego może oczekiwać od miłej lektury. Mamy w niej miłość, zdradę, dramat samotnego rodzica, dramat historyczny – wojenny, a także siłę jaką dysponuje człowiek w dążeniu do stabilności i szczęścia. Polecam tę książkę jednocześnie zachęcając do przeczytania wcześniejszych części, bo wiadomo że najlepiej czyta się ciągłość po kolei. Bohaterka książki jest trochę marzycielką, trochę romantyczką, trochę infantylną kobietką, dosłownie i przenośni taką trochę lwicą, trochę jagniątkiem, ale można ją polubić. Myślę, że każda z kobiet ma w sobie coś z Alicji Pniewskiej.

Mimo dość dużej liczby stron, czuję jakiś niedosyt, to pewnie ciekawość jak dalej potoczyły się losy bohaterów. Autorka rozbudziła we mnie również ciekawość dotyczącą pamiętników dziadka, mam nadzieję, że kiedyś napisze kolejną książkę dotyczącą działalności obozowej dziadka i jego przyjaciółki.

Dziękuję wydawnictwu MUZA za możliwość przeczytania tej powieści, którą polecam i myślę, że kiedyś jeszcze do niej wrócę. 

logo Muza

 Ten piękny teledysk przeniesie Was odrobinę do pierwszej części powieści i być może zachęci do sięgnięcia po książkę, wiem, że wiele czytelniczek czeka na taką historię z zapartym tchem.

Napisz do mnie
styczeń 2025
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/