romans
OCALENI DLA MIŁOŚCI – Anna Rybakiewicz
(…) Rzuciłam ostatnie spojrzenie na dom. Miałam nadzieję ujrzeć w oknach tak wytęsknioną twarz, tak dobrze znane mi czarne oczy. Byłam ciekawa, czy poznalibyśmy się na ulicy, gdybyśmy przypadkiem na siebie wpadli. A może byśmy się minęli bez słowa jak całkowicie obcy ludzie? Czy ujrzałby we mnie swoją Heniutkę? (…)
Anna Rybakiewicz jest autorką kilkunastu bestsellerowych powieści obyczajowych. Jest absolwentką Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku, od 2016 roku wykonuje zawód radcy prawnego. Prywatnie jest szczęśliwą mężatką i mamą dwójki dzieci. Uwielbia słuchać ludzkich historii, intrygują ją losy przodków, do których niejednokrotnie odnosi się w swoich powieściach. W fabułach często inspiruje się prawdziwymi wydarzeniami co sprawia, że jej powieści czyta się z zapartym tchem.
Ocaleni dla miłości to powieść obyczajowa, z dramatem wojennym w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 15 MAJA 2024
Jest jesień 1942 roku, kiedy młodziutka Henia ryzykując życie podejmuje bardzo odważną decyzję i postanawia wydostać ukochanego Moszka z łomżyńskiego getta. Ryzykując własnym życiem i trochę wbrew własnej woli, wywozi z getta jeszcze jedną Żydówkę, którą jest niemowlę, wnuczka znajomych rodziny Heni. Dziewczyna nawet nie przypuszcza, że stanie się zastępczą matką małej dziewczynki. We trójkę przez wiele miesięcy ukrywają się odcięci od świata, zmagając się z kolejnymi przeciwnościami losu, a młodziutka Henia zmuszona zostaje stawić czoła sytuacjom, na które żadna dziewczyna w jej wieku nie jest przygotowana. Jednak walczy w imię miłości. Gdy nadarza się okazja wyjazdu za granicę, a w planach jest ślub, los postanawia po raz kolejny zadrwić z pary zakochanych. Wiele lat później w życiu Agaty, prawnuczki Heni, pojawia się tajemniczy Benjamin, który przyjechał z Izraela, aby poznać historię życia i miłości swoich przodków. Czy Beniamin ma coś wspólnego z Moszkiem, ukochanym prababci Agaty? Co skłoniło mężczyznę do zgłoszenia się do kancelarii dziewczyny w poszukiwaniu informacji o swoich przodkach? Czy uczucie łączące Henię i Moszka przetrwało zawieruchę wojenną?
Twórczość Anny Rybakiewicz poleciły mi przyjaciółki, a ponieważ do tej pory nie miałam okazji poznać „pióra” tej autorki, to musiałam sama się przekonać, czy jej książkami zachwycę się tak jak osoby, które mi ją poleciły.
I… przepadłam na całego.
Książki tego typu nazywam szkatułkami wspomnień i nie skupiam się na tym, czy jest to historia wymyślona, czy spisana na podstawie faktów.
W tej powieści mamy dwie ramy czasowe, jedna odnosi się do czasów drugiej wojny światowej i lat powojennych, a druga do teraźniejszości (rok 2018).
Czytając tę lekturę poznajemy dwie bohaterki: Henię, dziewczynę żyjącą w okresie około wojennym, która swoją niezwykłą odwagą i miłością udowodniła, jak silne potrafią być uczucia. Drugą, jest młoda prawniczka Agata, będąca prawnuczką Heni, którą przypadkowa (a może nie przypadkowa) znajomość z pewnym mężczyzną łączy przeszłość jej prababci.
Naprzemiennie napisane rozdziały są dwoma odrębnymi historiami, które jak się czytelnik może domyślać mają ze sobą wiele wspólnego.
(…) Przytuliłam go na pożegnanie z całych sił i życzyłam dużo zdrowia. To był pierwszy raz, gdy okazaliśmy sobie jakiekolwiek uczucia i pierwszy raz, gdy odnosiliśmy się do siebie jak prawdziwy dziadek z wnuczką. Może nic nie dzieje się bez przyczyny? Może to była jedyna okazja w moim życiu na poznanie tego człowieka, takim jakim jest naprawdę, a nie takim, jakim uczyniła go żona. (…)
To opowieść o pewnej miłości, odważnej, czułej, ale i też bardzo dramatycznej. Młodziutka Henia wiele ryzykując oddaje swoje serce dwom osobom, żydowskiemu chłopcu, którego ratuje z łomżyńskiego getta narażając nie tylko siebie, ale i innych, oraz ratując z tego samego getta niemowlę żydowskie, dziewczynkę, która sprawi, że serce Heni musi kochać za dwoje.
(…) Nie mogłam wrócić i zapytać Zlaty. Nie w takiej sytuacji. Nie, gdy skazuję jedno życie na śmierć, a wybieram drugie, kierując się tylko i wyłącznie własnym sercem. Może wybór, którego dokonałam był zły, egoistyczny. Może nigdy sobie tego nie wybaczę. (…)
Nie wszystkich interesują losy ich przodków, a zapewne w każdej rodzinie można odnaleźć jakąś ciekawą historię.
Ukazane przez autorkę losy wojenne młodej Polki, katoliczki i żydowskiego chłopca to świadectwo tego, jak wiele ludzie żyjący w tamtych latach byli w stanie zaryzykować dla drugiego człowieka.
Oczywiście byli i tacy, którzy próbowali czerpać zyski z niedoli innych, lub z niechęcią do narodu żydowskiego potrafili zachować się nieludzko, ale w okolicach, w których przyszło ukrywać się Heni i Moszkowi, wielu ludzi było im przychylnych.
I chociaż fabuła odnosząca się do lat współczesnych jest bardzo przewidywalna, to nie znaczy, że nudna. Można się domyśleć powiązania Beniamina z poznanymi przez niego ludźmi, ale ciekawie poprowadzone sploty historii jego przodków są bardzo wciągające.
To piękna historia miłosna i oprócz tego, że jest piękna to również jest bardzo dramatyczna, myślę, że takich historii jest wiele.
Autorka w ciekawy sposób oprowadza czytelników po (kiedyś) żydowskiej Łomży i okolicznych miejscowościach, które dawno temu były kolebkami Żydów, żyjących w zgodzie, a nawet w przyjaźni z Polakami.
Przyznam szczerze, że chętnie odwiedziłabym te wszystkie miejsca gdybym miała taką przewodniczkę jaką dla Beniamina była Agata.
GORĄCO POLECAM tę powieść nie tylko osobom lubiącym fabuły wojenne. To piękna opowieść nie tylko o miłości, ale również o odpowiedzialności za drugiego człowieka, silnych więzach rodzinnych i wojennym dramacie.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA, że mogłam poznać „pióro” kolejnej świetnej polskiej autorki i przeczytać tę powieść w ramach współpracy barterowej. I chociaż jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Anny Rybakiewicz, to z całą pewnością nie ostatnie.
OSTATNIA WIADOMOŚĆ – Magdalena Krauze
(…) Sama dobrze wiesz, że życie bywa nieprzewidywalne i czasem jest tak, że kiedy powinniśmy być silni, dość długo jesteśmy słabi. Na wszystko potrzebny jest czas. Musisz być cierpliwa i przede wszystkim musisz przestać się zadręczać. (…)
Magdalena Krauze mieszka na Opolszczyźnie i jest autorką powieści obyczajowych. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła jeszcze w szkole podstawowej. Zadebiutowała w roku 2019 i w pełni uwierzyła wówczas w motto, że „marzenia się spełnia”. Pisze głównie dla kobiet, co nie oznacza, że jej książek nie mogą czytać również i mężczyźni. Jest nadopiekuńczą domatorką, niepoprawną romantyczką i w dużej mierze optymistką. Kocha ludzi i jest zwolenniczką wybaczania i dawania drugiej szansy. Jest autorką bardzo poczytnych powieści, które wysoko są oceniane przez czytelniczki.
Ostatnia wiadomość to powieść obyczajowa.
PREMIERA KSIĄŻKI 15 LISTOPADA 2023
Jagoda i Przemek są małżeństwem z długim stażem, przez lata tworzyli idealną parę, jednak, gdy dzieci opuściły rodzinny dom w ich małżeństwie coś zaczęło się dziać, co spowodowało, że młodzieńcza miłość straciła swój blask. Jagoda poczuła się odtrącona przez męża, a Przemek coraz więcej czasu zaczął poświęcać na swoje pasje. I chociaż ona próbuje przywrócić iskrę w związku to niewiele te jej zabiegi dają pozytywnych efektów. Chcąc zmienić coś w swoim monotonnym życiu, razem z przyjaciółką zapisuje się na kurs krav magi, którego trenerem jest dawny znajomy jej przyjaciółki. Pewnego wieczoru, przypadkowo podsłuchuje rozmowę Przemka z tajemniczym mężczyzną i ta rozmowa wywraca życie Jagody do góry nogami. Kobieta staje przed dylematem: czy walczyć o gasnące uczucie, czy zacząć myśleć tylko o sobie i ułożyć sobie życie u boku innego mężczyzny? Co takiego usłyszała Jagoda zza zamkniętych drzwi jej mieszkania? Kim dla kobiety stanie się Jacek, czy będzie tylko trenerem krav magi czy może kimś bliskim? Czy Jagodzie uda się uratować małżeństwo? Jak daleko może się posunąć odtrącona przez męża kobieta?
To moja pierwsza powieść Magdaleny Krauze, która sprawiła, że nabrałam ochoty na więcej. Biorąc do ręki tę książkę, a nie znając jeszcze „pióra” autorki spodziewałam się lekkiej, łatwej i przyjemnej historii miłosnej (chyba zasugerowałam się śliczną okładką, która w pierwszej kolejności przyciągnęła moje oko) i przyznam szczerze, że momentami jest lekko i przyjemnie, a nawet nieco zabawnie, ale momentami emocje tak biorą górę, że trudno mówić o lekkości przekazu treści.
Historia przedstawiona w tej książce mogłaby się wydarzyć niejednej kobiecie i myślę, że wiele czytelniczek odnajdzie w niej cząstkę siebie.
To zgrabne połączenie powieści psychologicznej, romansu i dramatu i myślę, że takie właśnie połączenie jest magnesem przyciągającym do takich lektur.
Autorka w ciekawy, chociaż muszę przyznać, że w nietuzinkowy sposób przedstawiła rutynę małżeńską, która w pierwszym momencie doprowadziła do czegoś co zrujnowało kilkanaście szczęśliwych wspólnie spędzonych lat.
Główna bohaterka jest kobietą, która nie chce poddać się obojętności pojawiającej się w związku, początkowo próbuje wszystkiego, aby odbudować coś, co powoli przestaje istnieć. Nie rozumie zachowania męża, z którym już nawet nie potrafi rozmawiać.
(…) Przemek naprawdę przestał być tlenem, którym wcześniej oddychałam, Jeszcze niedawno biegłam do domu z ogromną przyjemnością, żeby tylko jak najwięcej czasu spędzić z moim mężczyzną, z moim przyjacielem i partnerem. Teraz… teraz odwlekałam te powroty. (…)
A on? Pogubił się w życiu, chciał zaimponować wszystkim oprócz żony, zatrzymać młodość i witalność, czy postawił na bezmyślność?
Czasami człowiek uciekając przed przemijającym czasem stara się coś sobie udowodnić. A gdy pojawia się w jego otoczeniu ktoś, kto pięknie potrafi karmić pochlebstwami, przestaje zauważać to, co w jego życiu jest naprawdę ważne.
Małżeństwo Jagody i Przemka przechodzi wewnętrzny kryzys, ale aby go pokonać oboje powinni to zauważyć. Niestety często jedna strona widzi i chce zmiany, a druga egoistycznie dba tylko o własne dobro.
Czytając tę książkę z jednej strony współczułam głównej bohaterce, a z drugiej kibicowałam jej w dążeniu do szczęścia. Ale czym tak właściwie było dla niej to szczęście?
Magdalena Krauze świetnie wykreowała osobowości głównych bohaterów, może trochę wyidealizowała jednego z nich, ale myślę, że zrobiła to dla lepszego odbioru fabuły jako całości.
(…) Po tym jak wróciliśmy ze spaceru, Jacek wszedł do mojego pokoju. Nie poruszaliśmy już trudnych życiowych tematów, po prostu mnie przytulił i trzymał w silnych ramionach przez dłuższą chwilę. Zanim wyszedł pocałował mnie delikatnie i czule. (…)
Mamy w tej powieści smutnie ukazany kryzys wieloletniego związku małżeńskiego, mamy piękny, zmysłowy romans z nutką erotyki i mamy bolesny dramat. To wszystko sprawiło, że czytałam tę powieść z wielkim zaangażowaniem w losy bohaterów.
Moją uwagę przyciągnął również wątek prawdziwej, szczerej przyjaźni. Myślę, że każda kobieta powinna mieć obok siebie kogoś, na kogo może liczyć w każdej sytuacji i komu może ze wszystkiego się zwierzyć.
Lekki styl jakim pisze Magdalena Krauze to plus tej powieści, a w połączeniu z często zabawnymi dialogami i ciekawą fabułą stanowi lekturę, którą czyta się z przyjemnością, mimo trudnych tematów w niej poruszanych.
POLECAM, szczególnie paniom, a mojej PRZYJACIÓŁCE dziękuję za cudowny prezent urodzinowy jakim mnie obdarowała z piękną dedykacją Autorki. Dzięki niemu (mam na myśli ów prezent) poznałam kolejną polską pisarkę, po której książki z pewnością sięgnę jeszcze nie jeden raz.
ŚWIĄTECZNE ŻYCZENIE – Courtney Cole
(…) Nie ma dekoracji miejskich ani świateł. Na rynku brak choinki, nie to co w innych miastach. Mój tata z pewnością o to zadbał. (…)
Courtney Cole to amerykańska pisarka, która napisała kilka książek z gatunku romansów. Niektóre z jej popularnych dzieł to seria Beautiful Broken, Trylogia Nocte i Wyznania kota Alli1. Jest również autorką kilku książek o tematyce bożonarodzeniowej. No cóż niezbyt wiele udało mi się znaleźć na temat tej autorki, zatem nie mogę Wam jej tutaj przedstawić ☹
Świąteczne życzenie to komedia romantyczna, której fabuła umieszczona została w małym miasteczku, w okresie przedświątecznym.
PREMIERA KSIĄŻKI 22 LISTOPADA 2023
Noel i Jonah są małżeństwem, ale rozmawiają ze sobą jedynie podczas spacerów z psem, ponieważ oboje są bardzo zapracowanymi ludźmi. Pewnego dnia ich pies Elliot zrywa się ze smyczy i młodzi małżonkowie odnajdują go w pewnym antykwariacie miłego staruszka, który w prezencie daje im śnieżną kulę spełniającą życzenia. Ani Noel ani Jonah nie wierzą w moc kuli, ale w tajemnicy przed drugą osobą każde z nich cichutko wypowiada swoje życzenie, które brzmi dość prosto, ponieważ każdy z nich marzy by odmienił się ich los. Następnego ranka budzą się w oddzielnych mieszkaniach jako zupełnie inni ludzie, którzy nawet się nie znają. Czy są szczęśliwsi? Los sprawia, że ponownie się spotykają, ale czy tym razem połączy ich coś wyjątkowego? Czy tym razem odnajdą drogę do siebie? I co wspólnego ma z tym wszystkim pies, którego Noel otrzymuje od antykwariusza aby się chwilowo nim zaopiekowała?
To moja ostatnia w tym roku książka świąteczna i pewnie gdybym jej nie dostała w prezencie świątecznym to nawet bym nie wiedziała, że istnieje taka pisarka jak Courtney Cole.
Niezbyt często sięgam po książki zagranicznych autorów, ale kiedy dostaję jakąś w prezencie od przyjaciółki, która wie, że książka mi się spodoba, to oczywiście muszę ją przeczytać.
W tym roku złamałam zasadę czytania książek świątecznych tylko w grudniu, zaczęłam czytać je już w listopadzie a skończyłam w styczniu. Ale nie żałuję, bo po prostu przedłużyłam sobie odrobinę świąteczny czas.
Jest to trochę nietypowa komedia romantyczno-świąteczna, w której mamy dwoje głównych bohaterów, ale istotną rolę w tej historii odgrywa również… pies.
Jako miłośniczka psów muszę stwierdzić, że pokochałam to zwierzę od pierwszego zdania o nim, chociaż sama takiej misiowatej bestii nie chciałabym mieć 😉 Psiak bardzo przytulaśny, ale i bardzo niezdyscyplinowany.
Jak na prawdziwą komedię romantyczną przystało jest ONA i jest ON, którzy spotykają się w dość nietypowej sytuacji, a ich znajomość rozwija się również trochę nietypowo. Muszę przyznać, że autorka wymyśliła dość ciekawą fabułę, pełną zabawnych zwrotów akcji, ale nie pożałowała odrobiny wzruszeń.
Główni bohaterowie są małżeństwem, które chyba niezbyt się ze sobą dogaduje, zapracowani nie mają zbyt wiele czasu dla siebie i pewnego dnia, jak w „godzinie pąsowej róży” zostają w czarodziejski sposób przeniesieni w czasie do przeszłości i spotykają się ponownie jako obcy dla siebie ludzie mieszkający od dziecka w tej samej miejscowości.
(…) Chcę być dla ciebie otwartą księgą – mówię. – W przeszłości miałem z tym problem. Nie chciałem się otworzyć. Dlatego teraz chcę być otwarty. Nie chcę nic schrzanić. (…)
Sprawcą całego zamieszania jest tajemniczy antykwariusz, starszy pan, który pragnie wydać pisaną przez siebie książkę. A że główna bohaterka jest redaktorką w wydawnictwie, ich znajomość bardzo się zacieśnia, co przy okazji powoduje sporo zabawnych i nieprawdopodobnych sytuacji.
Pies oczywiście jest własnością starszego pana, a że ten pan pragnie w spokoju ukończyć swoją książkę, to bez wcześniejszego uzgodnienia obarcza opieką nad swoim pupilem właśnie panią redaktor.
Taka trochę bajka, ale kto z nas nie lubi bajek.
W prawdziwym życiu raczej nigdy by do takiej spoufalonej sytuacji nie doszło, ale to jest książka, a książka ma być rozrywką, dlatego w książkach wszystkie chwyty są dozwolone.
Przyznam szczerze, że nieźle się przy tej lekturze bawiłam, pies swoim dość swoistym zachowaniem kilka razy solidnie podniósł ciśnienie zarówno swojej tymczasowej pani jak i mnie ( czytelniczce), ale takie są niektóre psy. Dyscyplina i posłuszeństwo są dla nich słowami nie do zrozumienia.
Większość fabuły umieszczona jest w małym amerykańskim miasteczku, w którym burmistrz po rodzinnej tragedii bojkotuje wszystko co związane jest ze świętami Bożego Narodzenia, a ktoś inny dąży do tego, aby stworzyć w miejscowości Wioskę Świąteczną. Jest konflikt, główni bohaterowie są po dwóch przeciwnych stronach, bo ON jest synem burmistrza, też nie uznaje świąt, a ONA jest córką ludzi, którzy o tę świąteczną atmosferę walczą.
(…) – Nie możesz porozmawiać z tatą? – namawiam go. – Moi rodzice tak naprawdę chcą tylko zmienić to miasto na lepsze. Chcą zbudować swój świąteczny biznes i dać ludziom miejsca pracy. Jeśli twój tata by to zatwierdził, jestem pewna, że mój wycofa się z kandydowania na stanowisko burmistrza. (…)
No, ale jak to często w życiu bywa, coś ludzi dzieli albo coś łączy i sprawy trochę się pokomplikowały.
Z całą pewnością przyznam, że jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, w sam raz na świąteczny czas. Czytałam ją z zainteresowaniem, chociaż fabuła jest dość przewidywalna i tylko jedno trochę mi w tym czytaniu przeszkadzało – narracja w pierwszej osobie czasu teraźniejszego. Nie lubię takiej narracji. A że tekst zawiera więcej dialogów niż opisów to trochę mnie to raziło.
Rozdziały są napisane przemiennie i tak raz o tym co się w danej chwili dzieje opowiada ONA – Noel, a raz ON – Jonah.
Polecam tę książkę dla czystej rozrywki, osoby lubiące romantyczne komedie świąteczne zapewne będą się przy niej dobrze bawić.
TAM, GDZIE GWIAZDKA ŚWIECI NAJJAŚNIEJ – Wioletta Piasecka
(…) Dzieciaki wiązały na niteczki cukierki i pierniczki i zawieszały na najniższych gałązkach. Ciotka Małgorzata zaintonowała kolędę i po chwili wszyscy śpiewali Przybieżeli do Betlejem pasterze. Salon był gotowy na wigilijną wieczerzę. (…)
Wioletta Piasecka jest absolwentką Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, wiele lat mieszkała w Elblągu. Obecnie mieszka w Leśniczówce Baranówce w gminie Frombork. W 2020 roku ukazała się „Przyjdzie pogoda na miłość”, która zapoczątkowała serię powieści dla dorosłych czytelników. Pisarka ma jednak w dorobku ponad dwadzieścia książek dla dzieci, jak również scenariuszy teatralnych, wierszy, tekstów piosenek oraz słuchowisk radiowych. Jest autorką książki „Karol Wojtyła, zanim został papieżem”. W 2020 r. otrzymała stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za projekt „Zakochaj się w słowach, sięgnij po marzenia”. Wiosną 2021 r. ukazała się jej druga powieść obyczajowa dla dorosłego odbiorcy – „Bez planu B”.
Tam, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej to powieść obyczajowa z mocnym akcentem świątecznego romansu.
PREMIERA KSIĄŻKI 26 PAŻDZIERNIKA 2022
Julia i Karolina to bliźniaczki, które łączy i dzieli prawie wszystko. Jedna z nich dobrze czuje się w mieście, jest przebojowa i kiedy tylko może wyrywa się z rodzinnej miejscowości na pograniczu Mazur i Podlasia, aby korzystać z życia w Olsztynie, w którym studiuje. Druga z bliźniaczek jest cicha i spokojna, nie wyobraża sobie życia w innym miejscu niż rodzinna miejscowość, spełnia się zawodowo jako bibliotekarka i jest szczęśliwa tu, gdzie jest. Gdy w świąteczny czas Karolina przyjeżdża do domu rozczarowana, że nie spełniło się jej marzenie o spędzeniu świąt z mężczyzną, z którym łączy ją nie tylko uczelnia, nie wie, jak bardzo może się jej życie zmienić. Czy w ferworze przygotowań świątecznych znajdzie się czas na szczere rozmowy sióstr? Czy tegoroczne święta zmienią coś w życiu Julii i Karoliny? A może do którejś z nich cichutko zapuka miłość?
Piękna, zimowo świąteczna okładka skłoniła mnie do sięgnięcia po tę lekturę właśnie w okresie zimowo-świątecznym.
Do tej pory znałam „pióro” autorki jedynie z książek dla dzieci i muszę przyznać, że ciekawość jak sprawdza się Wioletta Piasecka w wersji dla dorosłych zwyciężyła. Nastawiłam się na ciepłą, świąteczną opowieść i… nie zawiodłam się.
Lekki styl jakim pisze Wioletta Piasecka sprawił, że książkę czytałam z niezwykłą przyjemnością, chociaż przyznam szczerze, że jedna z głównych bohaterek nieco mnie irytowała.
Jest to historia trochę bajkowa, trochę życiowa, to opowieść pełna ciepła wywołująca bardzo pozytywne emocje i pokazująca różnorodność osobowości, szczególnie na przykładzie sióstr.
Autorka pokazała jak różne są priorytety życiowe młodych ludzi, jedni marzą o życiu w wielkim mieście, gwarnym, z dużą ilością atrakcji, w którym można się spełniać zawodowo i robić karierę, a inni odnajdują się w małych miejscowościach, niosąc na swoich barkach bagaż wspomnień z dzieciństwa, spokój i ustabilizowane życie.
Dwie siostry, wychowane w tym samym domu, pochodzące z tego samego środowiska, a jednak tak różne jak ogień i woda. Jedna z nich odnajduje szczęście i spokój w zamkniętej wiejskiej społeczności, nie oczekuje zbyt wiele, chociaż sama z siebie daje sporo, a druga pragnie życia pełnego wyzwań i emocji. I nagle pojawiają się dwaj młodzi mężczyźni o zupełnie odmiennych upodobaniach do życia.
Czy miłość może zmienić marzenia? Obie siostry stają przed ogromnymi wyzwaniami. Ta, która ceni sobie spokój i ciszę rodzinnej miejscowości poznaje mężczyznę z miejskiego świata, który marzy o zrobieniu kariery w Warszawie. A ta, która marzy o życiu w wielkim mieście poznaje takiego, który własne szczęście zbudował w małej rodzinnej miejscowości. I jak tu pogodzić uczucia z marzeniami?
(…) Patrzyła, jak na wodzie tworzą się kręgi, zazdrościła mu tego orzeźwienia i w ogóle radości życia. Zadowolony, radosny, pewny siebie, na pewno nie imają się go zmartwienia – rozmyślała. Kiedyś nie zastanawiałaby się wcale, tylko ściągnęła kieckę i wskoczyła do wody – zbeształa się w myślach za biadolenie, a potem energicznym ruchem zdjęła sukienkę przez głowę i odrzuciła na trawę… (…)
Przyznam szczerze, że mocno kibicowałam obu siostrom, chociaż tak jak napisałam wcześniej, jedna z nich trochę mnie irytowała, ale życzyłam jej szczęścia głęboko wierząc, w to, że wygra rozum i znajdzie wspólną drogę z sercem.
Bywa, że czas Bożego Narodzenia jest czasem cudów, czy dotyczy on również bohaterek tej powieści? Kto z nich postawi na swoim, siostry o odmiennych marzeniach, czy zakochani w nich mężczyźni?
Autorka pięknie pokazała społeczność wiejską, w której wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy, be jedni starają się pomagać i bez względu na okoliczności staną po stronie osoby, którą lubią, a inni zrobią wszystko, aby daną osobę upokorzyć. Zwłaszcza plotki w takiej społeczności mają gigantyczną moc.
W książce mamy również ciekawie przedstawione relacje rodzinne, które czasami są podporą życia, ale czasami bywają również jego zmorą.
No i jak na powieść romantyczną przystało, mamy także dwa romanse, bo każda z sióstr prawie w tym samym czasie poznaje mężczyznę, który ma zamiar pretendować do jej serca.
(…) Niby wmawiała sobie, że nic wielkiego sięnie stało, ale na próżno. Kołowrotek myśli nakręcał się w najmniej spodziewanych momentach. Przecież go nie kocham. On nic dla mnie nie znaczy – wmawiała sobie desperacko, lecz coś w niej pękło. Nocami, leżąc samotnie w pokoju, wspominała każdy szczegół ich spotkania sprzed wtargnięcia Jeremiego. (…)
I chociaż fabuła tak jest skonstruowana, że wiele można się było domyślać, to muszę przyznać, że autorka prawie do końca trzyma czytelnika w niepewności.
Fabuła opisanej historii trwa rok, zaczyna się i kończy świętami Bożego Narodzenia, jak wiele może się wydarzyć przez ten rok, przekona się ten, kto sięgnie po tę powieść 😉
Jest to powieść z tych: lekka, łatwa i przyjemna, pełna miłości, ciepła, ciekawych postaci i wciągających wydarzeń. Taka idealna na długi, zimowy wieczór. Można się przy niej wzruszyć, ale i uśmiechnąć. Jeżeli ktoś ma ochotę na książkę, która otuli świątecznym nastrojem, to jest to lektura idealna.
Ktoś może powiedzieć, że jest to historia nieco cukierkowa i przewidywalna, ale książka ma być rozrywką, ma zrelaksować, a moim zdaniem ta tego właśnie czytelnikowi dostarcza, rozrywki i relaksu.
Myślę, że wielu czytelników polubi przynajmniej jedną z sióstr, ja bardzo polubiłam babcię, która jest postacią drugoplanową, ale bardzo ciekawą, może trochę wścibską, ale kochaną. Polubiła również jednego z amantów, który od początku znajomości z jedną z dziewczyn miał sprecyzowane plany wobec niej.
Zanim skończy się ta zima, a czas świąteczny odejdzie w zapomnienie, oddajcie się chwili relaksu i sprawdźcie, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej. POLECAM.
MADEIRA – Jolanta Kosowska
(…) Czasami tak wszystko się zapętli, że nie widzi się światła w tunelu. Człowiek czuje się przyparty do muru. Nie widzi nadziei. Nie szuka pomocy. Sam nie ma siły już walczyć… Przyjdź do mnie, jeżeli będziesz chciała porozmawiać. Czasami człowiekowi potrzebne są nocne rozmowy. Bywa, że z obcymi rozmawia się łatwiej – dodała. (…)
Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie i prawie całe życie związana była z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych na Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu jest lekarką, specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie, a swój czas dzieli między pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 powieścią „Niepamięć”.
Madeira to powieść obyczajowa, z nutką romansu i dużą dawką dramatu.
PREMIERA KSIĄŻKI 08 CZERWCA 2023
Julia i Filip spędzili najpiękniejsze dni i najgorętsze noce na wyspie wiecznej wiosny, na Maderze. Tutaj również się zaręczyli planując długie i szczęśliwe życie. Niestety Los przygotował im niespodziankę, która nie należała do tych pięknych. Po nietypowym, spędzonym na górskich szlakach wieczorze kawalerskim Filip wysłał do narzeczonej wiadomość i… zniknął bez śladu. Policja uznała go za zaginionego, ale Julia jest przekonana, że Filip żyje. Zrozpaczona, postanawia wrócić do Portugalii, by po raz ostatni odwiedzić najważniejsze dla niej miejsca, a potem… potem postanawia popełnić samobójstwo. Po raz kolejny Los ma wobec niej inne plany, spotkany przypadkowo mężczyzna i trop dramatycznej rodzinnej historii mogą okazać się kluczem do odnalezienia narzeczonego. Czy uda się Julii odnaleźć Filipa, całego i zdrowego? Co wspólnego z narzeczonym Julii ma spotkany przypadkowo mężczyzna? Co wydarzyło się kiedyś na wyspie?
Po książki Jolanty Kosowskiej sięgam z czystą przyjemnością, gdy mam ochotę na jakąś podróż. A trzeba przyznać, że mało kto tak potrafi malować słowami jak ta autorka.
Tym razem pozwoliłam sobie na podróż na Maderę, przyznam szczerze, że nigdy tam nie byłam, ale po tej powieści odnoszę wrażenie, jakbym przebywała w tym pięknym zakątku świata razem z bohaterami tej książki.
Śmiało mogę nazwać Jolantę Kosowską malarką słowa i powiem szczerze, że uwielbiam, jak opowiada o miejscach, które umieściła w swoich książkach, a które często są takimi drugoplanowymi bohaterami jej powieści. Można się w wielu z nich dosłownie zakochać.
Fabuła to opowieść o miłości, która może mieć wiele „twarzy”. Bo przecież można zakochać się w miejscach takich jak Madera, która tutaj jest właśnie jedną z bohaterek powieści, można zakochać się w potrawach, które potrafią niesamowicie działać na kubki smakowe, ale można też zakochać się w kimś, pokochać człowieka bez względu na jego wady czy dzięki jego zaletom.
Ana i Breno to dwoje ludzi stworzonych dla siebie. Autorka pokazała miłość tak głęboką i piękną, o jakiej zapewne marzy wielu.
Zauroczyła mnie w tej powieści jeszcze jedna miłość, łącząca pokolenia, będąca niesamowitą więzią między dziadkiem a wnuczkiem.
Ale ta książka to taka trzypokoleniowa opowieść nie tylko o miłości, ale o trudnościach wynikających z braku porozumienia, pewnego rodzaju niedomówień, które mogą ranić i pozostawiają blizny na długo.
(…) Nie miejsca są najważniejsze, a ludzie i towarzyszące im emocje. Życie to nie następujące po sobie obrazy, a ciąg emocji. (…)
Historia Julii i Filipa to dramatyczna walka o nadzieje, pełna tajemnic, wzruszeń i wiary.
Ciekawa fabuła skłoniła mnie do refleksji. Życie często pisze zaskakujące scenariusze, a autorka pięknie potrafi je wpleść w historie swoich bohaterów.
W tej powieści mamy zakochaną a zarazem zrozpaczoną dziewczynę, która decyduje się na desperacki krok. Na szczęście ktoś jej to uniemożliwia, chociaż nie wiadomo czy dziewczyna pogrążona w rozpaczy nie spróbuje ponownie.
Autorka w bardzo przemyślany sposób skonfrontowała czytelników z tematem śmierci. Pokazała, jak trudno jest, gdy na naszych oczach odchodzi ktoś bardzo bliski. Zafundowała nam cały wachlarz emocji i wzruszeń i muszę przyznać, że bez chusteczek moje czytanie się nie obeszło.
Biorąc do ręki tę lekturę przygotujcie się na taką słodko-gorzką opowieść o trzech pokoleniach, przedstawioną w specyficzny, szkatułkowy sposób, który łączy wszystkie nitki w jedną spójną całość.
Przeplatane są tutaj wątki miłosne z emocjami bohaterów oraz tajemnicami z przeszłości, nie omijając traum rodzinnych, które są drzazgą, często mocno raniąc.
(…) Nie docenia się tego, co się ma. Dopiero brak czegoś powoduje, że za tym tęsknimy. To strata potęguje tęsknotę. Ja nagle zatęskniłem za rozmową z ojcem. (…)
Lekkie pióro jakim pisze Jolanta Kosowska sprawia, że książkę czyta się jednym tchem.
Zapraszam na piękną Maderę, która bywa świadkiem i pięknych chwil, otulonych miłością i tych, które nie powinny się nigdy wydarzyć.
Polecam tę książkę i dla relaksu i ku refleksji. Myślę, że wrócę do tej pięknej historii jeszcze niejeden raz.