Recenzje książek

przyjaźń

UWIERZ W MIKOŁAJA – Magdalena Witkiewicz

Magdaleny Witkiewicz chyba nie muszę przedstawiać, ponieważ tyle razy ta pisarka gościła na moim blogu, że ci, którzy tu zaglądają, z pewnością znają ją bardzo dobrze. Przypomnę tylko, że jest mieszkanką Gdańska. Urodziła się w 1976 roku. Jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańskiego Studium Bankowości oraz Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menadżerów. Miała własną firmę marketingową, przez pewien czas jednocześnie prowadziła ją i pisała powieści. Dziś jej życie zawodowe to książki. Jest jedną z najbardziej czytanych polskich pisarek, a ja sięgam prawie po każdą powieść, bo lubię jej „pióro”.

Uwierz w Mikołaja to powieść świąteczna.

Wydawnictwo FILIA rok 2019
stron 408

Agnieszka każdego roku spędza święta z babcią, która od dawna zastępuje jej tragicznie zmarłych rodziców, w tym roku jednak babcia za wszelką cenę chce wysłać wnuczkę do ciepłych krajów. Dziewczyna jednak nie wyobraża sobie spędzenia świąt bez babci i przyjeżdżając na Kaszuby zastaje dom seniorki… pusty. Robert jest policjantem, który od lat podkochuje się w pewnej młodej kobiecie, ale niestety jest to miłość platoniczna, ponieważ wybranka jego serca żyje z człowiekiem, któremu z pewnością nie jest po drodze z prawem i policją. Jest jeszcze małżeństwo/niemałżeństwo, które kiedyś, gdy dzieci były małe wolało spędzać świąteczny czas w ciepłych krajach bez pięknej otoczki polskich tradycji świątecznych. Dla uzupełnienia bohaterów tej powieści dodam, że jest jeszcze pewien dom spokojnej starości o barwnej nazwie Happy End, w którym przebywa kilkoro całkiem fajnych seniorów. Czy Agnieszce uda się spędzić Wigilię i święta z ukochaną babcią, i co wspólnego będzie miał z dziewczyną pewien (młody) Mikołaj? Czy wspomniane wcześniej małżeństwo/niemałżeństwo zapragnie wreszcie spędzenia świąt w Polsce, z choinką, polskimi kolędami? Czy Robertowi uda się wreszcie skłonić kobietę od dawna goszczącą w jego sercu do bliższej relacji? I kim jest mała, rezolutna Zosia, która koniecznie chce dostać od Mikołaja… Babcię? Czy ją dostanie?

Jedna świąteczna opowieść, wielu bohaterów. I wiele marzeń do spełnienia. Bo może żeby pięknie spędzić święta, trzeba uwierzyć w Mikołaja.

Ta książka czekała rok na przeczytanie, ponieważ nie zdążyłam jej przeczytać w zeszłym roku, a TAKIE powieści czytam tylko w okresie około świątecznym. Nie wyobrażam sobie czytania powieści świątecznych w innym czasie.

I… jestem nią dosłownie oczarowana. Warto było czekać, a z pewnością wrócę do niej w innym świątecznym czasie.

Autorka po raz kolejny dosłownie przeczołgała mnie emocjonalnie sprytnie manipulując uczuciami. Na zmianę śmiałam się i wzruszałam, chociaż wzruszenia nie dotyczyły tylko smutnych wątków.

Książka jest nie tyle magiczna, co pełna wiary w to, co może się przytrafić każdemu, nawet temu, kto już się poddał i nie walczy z przeciwnościami losu, nie wierzy w to, że ludzie zmieniają się, nie ufa swoim marzeniom.

Szkatułkowo przedstawiona fabuła jest ciekawym połączeniem losów i zdarzeń dotyczących różnych ludzi.

Fabuła pozwala uwierzyć w to, że w każdym człowieku ukryte jest coś, co wyzwala w nim dobro. Nieważne czy żyjemy w patologicznym, toksycznym związku, nieważne, że uciekamy od życia w pracę znajdując bezpieczny azyl w samotności własnych przekonań, ważne, aby wreszcie odnaleźć spokój ducha i… SIEBIE.

Już dawno przestałam wierzyć w magię świąt, dawno przestałam wierzyć w cuda, ale takie książki pozwalają mi oderwać się od tego, co drąży tunele smutku w środku mnie. Pozwalają marzyć chociażby o zasypanej śniegiem zimie, o uśmiechu kogoś, kto nigdy się nie uśmiecha, o tym, że świat może być piękny a życie ekscytujące.

Moi dziadkowie zawsze mi powtarzali, że dopóki będę wierzyła w Mikołaja, dopóty będę od Niego dostawała prezenty. A ja wierzyłam bardzo długo.

(…) – Ja wierzę, proszę pana. Ale moja mam już przestała. A ja wiem, że jak się w niego nie wierzy, to on wtedy nie przychodzi. A tego bym nie zniosła! (…)

Autorka pokazuje, że życie to nie tylko blichtr szczęścia, przedstawia te skrawki ludzkich losów, które bywają bardzo bolesne i trudne dla zrozumienia tym, którzy tego nie znają.

(…) Anna już dawno przestała wierzyć w Świętego Mikołaja. (…) Ostatni raz chyba jak się Zosia miała rodzić. A może wtedy też nic nie dostała? Sama już dobrze nie pamiętała. A co chciałaby dostać teraz? Spokój. Szczęście. Wigilię w gronie osób, dla których zwrot „Wesołych Świąt” nie jest tylko pustym frazesem. Chciałaby się uśmiechać, siedząc przy stole wigilijnym. (…)

Czytając takie książki zaczynamy zastanawiać się nad tym, co tak właściwie jest ważne w naszym życiu. Czy to są pieniądze? Czy to jest zdrowie? Czy to jest czas z kimś, na kim nam zależy? Dla każdego jest to coś innego, ale dopóki tego nie zauważymy, nasza nieświadomość i samotność będzie się tylko pogłębiała.

(…) W tym pędzie za pieniądzem zapomniał jednak, że czasu z dziećmi nie można kupić. Relacji z bliskimi nie da się kupić. Trzeba nad nimi nieustająco pracować. Każdego dnia. Kiedyś tego nie rozumiał. Teraz żałował. (…)

Czasami człowiek ma tak prozaiczne marzenia, że ktoś inny mógłby powiedzieć „przecież to normalność, jak można o tym marzyć?”, ale nie wszyscy mają to samo. Jeden marzy o podróżach, inny o pokaźnym koncie w banku, jeszcze inny o dziecku i spełnionym macierzyństwie, a jeszcze ktoś inny marzy tylko o spokoju. Starajmy się zobaczyć wokół siebie rzeczy i ludzi, których do tej pory nie widzieliśmy.

Czasami potrzeba niewiele, aby poczuć wiele.

(…) Też chciała, by te chwile trwały jak najdłużej. Bezpieczny sen, bez niechcianych rąk na ciele. Ciepła kołdra, spokojny oddech dziecka i pachnące szamponem włosy. Zanurzyła w nich twarz i uśmiechnęła się. Tak pachnie szczęście? Tak wygląda szczęście? Ciepło i bezpiecznie. (…)

Polecam tę książkę nie tylko w świąteczny czas, chociaż w takim najpiękniej się ją będzie czytało, bo pozwoli nam uwierzyć w wiele dobra jakie być może wokół nas się dzieje a którego nawet nie zauważamy.

To z całą pewnością jedna z najpiękniejszych świątecznych opowieści, gdyby została zekranizowana, to pewnie popularnością przebiła by nawet „Listy do M”.

ZOSTAŃ MOIM ANIOŁEM – Gabriela Gargaś

Gabriela Gargaś to polska autorka książek obyczajowych, pisząca najczęściej o kobietach i dla kobiet. Z wykształcenia jest ekonomistką o specjalności bankowej, ale z zamiłowania jest bibliofilką. Jest też niepoprawną optymistką. Za życiowe motto obrała sobie słowa Phila Bosmansa „Sztuką życia jest umieć cieszyć się małym szczęściem”. Przygodę z pisaniem rozpoczęła tak naprawdę dla zabicia czasu, kiedy to przebywała na zwolnieniu lekarskim. Prywatnie mieszka w Szkocji wraz z mężem i dzieckiem. Prowadzi również firmę produkującą lalki, maskotki, wyroby z drewna, koronek oraz ręcznie robioną biżuterię z bursztynu. Uwielbia dobrą kawę i polską kuchnię – w szczególności pierogi. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2011 powieścią „Jutra może nie być”.

Zostań moim Aniołem to współczesna powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym.

PREMIERA KSIĄŻKI 28 PAŹDZIERNIKA 2020

Wydawnictwo Czwarta Strona
stron 350

Marietta i Berenika to dwie siostry, każda z nich jest inna, ale siostry bardzo mocno wiąże ze sobą siostrzana miłość. Marietta prowadzi sklep z ręcznie malowanymi naczyniami, mieszka z narzeczonym, a ich ślub zbliża się wielkimi krokami. Berenika jest samotna, pracuje w szpitalu na oddziale OIOMu. Pewnego wieczoru do sklepu Marietty przychodzi mężczyzna w stroju Anioła i wówczas życie kobiety zaczyna toczyć się innym rytmem. Natomiast Berenika niespodziewanie spotyka nowego sąsiada rodziców, który na pierwszy rzut oka jest nadętym palantem. W otoczeniu sióstr jest jeszcze wielu ludzi, którzy małymi lub większymi gestami mają wpływ na życie obu kobiet. Czy Marietta i Berenika odnajdą prawdziwe szczęście? Czy Święta Bożego Narodzenia zmienią coś w ich życiu?

Po książki tej autorki sięgam z przyjemnością. Ma ona w sobie coś nostalgicznego, co przelewa na kary swoich powieści. Potrafi w równym stopniu rozbawić czytelnika co wzruszyć do łez.

W tej powieści dzieje się dużo, i chociaż ktoś mógłby powiedzieć, że zbyt dużo, to myślę, że szkatułkowa konstrukcja fabuły jest nieprzypadkowa.

Czasami, gdy jest zbyt wielu bohaterów można się pogubić w postaciach i ja nie ukrywam, że musiałam sobie na początku zrobić małą ściągę, na której zapisałam sobie osoby i ich powiązania rodzinne i te z głównymi bohaterkami. Mamy bowiem tutaj kilka opowieści z życia różnych ludzi. Poznajemy między innymi Konrada powiązanego więzami przyjacielskimi z Panną Migotką, babcią samotnie wychowującą dziesięcioletniego wnuka, którego żona Agnieszka wraz z ich synkiem wyjechała do Ameryki. Konrad ma również powiązanie z Mariettą, jakie? Kto przeczyta książkę, ten się dowie.

Mamy Krzysztofa, sąsiada rodziców Marietty i Bereniki, którego żona Ida zaginęła, a który zaprzyjaźnia się nie tylko z rodzicami sióstr.

Mamy również Marka, kolegę z pracy Bereniki oraz Mariannę, a także starszą panią Anastazję, która od lat nie utrzymuje kontaktu ze swoim synem Piotrem.

Każda z tych osób, to osobna historia życia, w której nie zawsze było różowo i kolorowo. Autorka położyła spory nacisk na kontakty międzyludzkie, a szczególnie na kontakty w związkach. To co na zewnątrz wygląda ciepło, ładnie i sympatycznie, nie zawsze ma widok sielanki w czterech ścianach tak zwanego „domowego ogniska”. Czasami to co na pozór wydaje się emocjonalną euforią miłości, często zamienia się w szarą obojętność, a ludzie zaczynają oddalać się od siebie, nierzadko szukając pocieszenia wśród innych ludzi.

(…) – Szczęście zaczyna się wtedy, gdy wiesz, czego od życia chcesz, i masz głęboko gdzieś, co myśli sobie o tobie ktoś inny (…) W pewnym momencie życia zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę trzeba łapać chwile, korzystać z okazji, czerpać radość z ciepłych słów. Mieć w nosie, że kolejna zmarszczka i siwy włos. (…)

Muszę jednak przyznać, że niektóre sytuacje opisane w książce wydały mi się mało wiarygodne i wręcz infantylne. Mam na myśli zachowania sióstr w pewnych sytuacjach, które były moim zdaniem dość głupie i nieprzemyślane, nie postrzegając ich już jako bardzo ryzykowne. Bo kto wpuszcza do pustego sklepu, krótko przed zamknięciem obcego mężczyznę i zamyka się z nim w tym sklepie? Nawet jeżeli facet jest w stroju Anioła. Albo pozostawia w przedpokoju mieszkania, śpiącego na podłodze pijanego w sztok obcego mężczyznę podkładając mu jeszcze pod głowę poduszkę? No cóż, można się śmiać albo tylko z niedowierzania nad ludzką głupotą pokręcić głową.

Książka jest jednak bardzo ciepła w swoim przekazie, nie czułam podczas czytania tej zbliżającej się magii świąt, ale z pewnością podczas czytania nie nudziłam się. Sam fakt, że pochłonęłam tę lekturę w trzy wieczory chyba świadczy o tym, że czytałam z zaciekawieniem.

(…) Czas… Czas to waluta życia. Im więcej go za nami, tym bardziej rozumiemy, że są rzeczy, dla których warto się starać, i takie które lepiej odpuścić. Przestać być miłym dla wszystkich to ogromna ulga. (…)

Autorka dzieli się ze swoimi czytelnikami wieloma mądrościami życiowymi, których tak na co dzień nie zauważamy w swoim życiu, a może po prostu nie zwracamy na nie uwagi, albo nie przykładamy do nich wagi. A są one ważne, dla naszego samozadowolenia, dla naszej miłości własnej. Bo przecież nie od dziś wiadomo, że jak człowiek jest szczęśliwy, to rozdaje to szczęście dookoła, a jak jest zgorzkniały z powodu niepowodzeń życiowych, to swoim pesymizmem odtrąca wszystkich, nawet tych najbliższych.

(…) Pani Bereniko, nie można brać na swoje barki ciężarów innych ludzi. Można ludziom pomóc je dźwigać, ale nigdy brać ich w pełni na siebie. Człowiek by się załamał, dźwigając to wszystko. (…)

Polecam tę książkę nie tylko na czas przedświąteczny, myślę, że jest to lektura dla kogoś, kto jest osobą wrażliwą i empatyczną. To książka o życiu, o tym jak sami jesteśmy w stanie do niego podchodzić i jak sami potrafimy je sobie komplikować, zwłaszcza wtedy, gdy nie potrafimy być szczerzy wobec drugiej osoby, ale przede wszystkim nie potrafimy być szczerzy wobec siebie.

TAK NAPRAWDĘ MAM NA IMIĘ HANNA – Tara Lynn Masih

Tara Lynn Masih to irlandzka pisarka i redaktorka. Dorastała w Northport nad zatoką Long Island. Za swoją debiutancką powieść „Tak naprawdę mam na imię Hanna” zdobyła nagrodę Julia Ward Howe Award oraz została finalistką National Jewish Book Award. Po ukończeniu C.W. Post College przeniosła się do Bostonu i uzyskała tytuł magistra w dziedzinie pisania i publikowania. W Emerson College wykładała kompozycję i gramatykę dla studentów pierwszego roku, a także uczyła studentów z problemami z pisaniem. Pracowała między innymi jako asystentka wydawcy w Pym-Randall Press, jako asystentka redaktora magazynu literackiego „Stories”, oraz asystentka w redakcji Little, Brown’s College, a także jako redaktor w Bedford Books/St. Martin’s Press. Kocha historię, kwiaty, wszystko co vintage, plażę, bagna, czekoladę i czas z rodziną.

Tak naprawdę mam na imię Hanna to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami powieść, w której druga wojna światowa widziana jest oczami dziecka.

PREMIERA KSIĄŻKI 24 LISTOPADA 2020

Wydawnictwo REPLIKA
stron 287

Hanna jest Żydówką, nastolatką, mieszkającą z rodziną w okupowanej przez Sowietów ukraińskiej wsi. Kiedy rozpoczyna się wojna, początkowo nic nie wskazuje na to, że życie jej rodziny znajdzie się w takim niebezpieczeństwie. Kiedy jednak do wsi wkracza Gestapo wielu Żydów zaczyna uciekać przed najeźdźcami, którzy nie mają litości dla ludności tego pochodzenia, ponieważ ich przywódca nakazał oczyścić wszelkie obszary z Żydów. Rodzina Hanny najpierw ucieka do lasu i ukrywa się w leśnych altanach, ale kiedy Niemcy coraz śmielej pozwalają sobie na plądrowanie i „oczyszczanie” leśnych terenów, kilka zaprzyjaźnionych żydowskich rodzin decyduje się na zejście do mrocznych jaskiń. Podczas gdy na górze giną ludzie z rąk Niemców, oni w podziemnym świecie starają się przetrwać. Czy uda się rodzinie Hanny przeżyć z dala od ludzi i świata w podziemiu? Jak uciekinierzy komunikują się z tymi, którzy znajdują się na górze? Ile czasu spędzą w podziemiach i jak poradzą sobie z głodem, zimnem, chorobami?

Ta powieść jest z jednej strony bardzo delikatna, a z drugiej bardzo mocna w swoim przekazie. Moim zdaniem zasługuje na to, aby polecać ją zarówno młodzieży jak i dorosłym czytelnikom. Zresztą uważam, że świetnie nadaje się na lekturę szkolną, bo pokazuje wojnę zarówno pod kątem napaści niemieckiej, ale również sowieckiej.

To książka piękna i okrutna zarazem, pokazująca wojenny świat widziany oczami dziecka. Wojna to nie tylko głód, zimno, brak szkół czy choroby, to przede wszystkim obraz strachu jaki był wszechobecny wszędzie.

Wojna i prześladowania Żydów w jej okresie nigdy nie będą traktowane jak banalne wspomnienie. Nienawiść człowieka do człowieka, tylko za to, że należy do innej społeczności zawsze pozostaną dla mnie bolesną zagadką.

W tej książce poznajemy życie rodziny i kulturę żydowską, zwyczaje, święta, przedmioty kultu i celebrację ważnych dni. Mamy możliwość poznania rodziny silnie związane ze sobą, i ludzi odpowiedzialnych za każdą osobę tak samo. Poznajemy rodzinę, w której wojna przedstawiona jest oczami nastolatki, dziewczynki, która zamiast ukrywać się przed złymi ludźmi, mogłaby w czasach spokojniejszych bawić się, uczyć, cieszyć życiem i poznawać pierwsze oznaki młodzieńczej miłości.

(…) W sobotę, czyli w szabas, który jest specjalnym darem Boga dla naszego narodu i dniem wyciszenia, Tora nakazuje nam odpoczywać. Tego dnia nie możemy używać zapałek ani jakichkolwiek urządzeń, ani przekręcać kluczy w drzwiach, ani gotować, ani pracować, zatem nie-Żydzi muszą nam pomagać i to oni tego dnia zapalają dla nas ogień albo otwierają kluczami zamknięte drzwi. Naszym szabasowym gojem jest najbliższa sąsiadka, pani Petrovich. (…)

Autorka pięknie ukazała przyjaźń, nie tylko ludzi ukrywających się razem w ciemnych, pozbawionych wszelkich dogodności życia jaskiniach, ale również ludzi, którzy nie wahali się pomóc prześladowanym Żydom. To ważne, ponieważ wojna w niejednym człowieku wyzwoliła wiele negatywnych zachowań, często, aby przeżyć samemu, ludzie wydawali w „paszczę lwa” jaką byli Niemcy, swoich najbliższych sąsiadów. Wielu ludzi chcąc zachować siebie i najbliższych nie wahało się przed zdradą i wydaniem innych.

(…) Świadomość, że wyjście na powierzchnię ziemi jest odcięte i że dociera do nas znacznie mniej powietrza niż wcześniej, nagle wzmaga w nas strach i przypomina, gdzie naprawdę jesteśmy – w podziemnej jaskini, mając nad głowami tony piachu, padliny i skał, które mogą w każdej chwili nas zmiażdżyć. (…)

Autorka pokazała, ile potrafią zdziałać przyjaźń, odwaga i nadzieja. Jak silnymi nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie musieli być ludzie, zaczynając od najbardziej odpowiedzialnego za innych w rodzinie, po najmłodszego, który jeszcze nie rozumiał dokładnie tego, co się wokół dzieje. 

(…) – Wiem, Stephan, wiem, że nie możesz już nam pomagać. Ale moja rodzina i ja bardzo doceniamy to wszystko, co dla nas zrobiłeś. Bóg cię zapamięta. (…)

Jak wiele strachu, upokorzenia i bólu musieli przejść ludzie ukrywający się przed wrogiem? Często nieświadomi do końca tego, co może ich spotkać za najmniejszy błąd jaki nieświadomie popełnią.

(…) Tato puka w naszą ścianę dwa dni później i mówi, że teren jest czysty. Wypełzamy z ukrycia, sztywne i z zapuchniętymi oczami. Nasze ubrania są mokre i brudne, jesteśmy straszliwie spragnione. (…)

To książka, obok której nie powinno się przejść obojętnie, bo przecież ludzkie losy nie powinny nam być obojętne. To, co mówiono nam o wojnie to tylko ułamek tego, co działo się naprawdę, nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach. Pamiętajmy o tym, nie traktujmy tej wiedzy bez emocji.

Polecam tę książkę zarówno młodym czytelnikom w wieku od dwunastu lat, jak i tym dorosłym. Myślę, że fabuła nie zawiedzie nikogo. Przy okazji polecam również wcześniejsze książki z tej serii Chłopiec w pasiastej piżamieChłopiec na szczycie Góry. Przede mną jeszcze jedna książka z tej serii, i chociaż jej nie czytałam to słyszałam wiele pochlebnych słów na jej temat.

Myślę, że właśnie TAKIE książki powinny znaleźć się na liście lektur szkolnych, z całą pewnością czytane byłyby przez młodzież z przyjemnością a nie z konieczności .

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość poznania tej historii, której z pewnością długo nie zapomnę.

O JEDEN KROK ZA DALEKO – Agata Suchocka

Agata Suchocka jest nie tylko polską pisarką, ale również tłumaczką, wokalistką, multiinstrumentalistą, pedagogiem i animatorem kultury. Inicjatorką Nieformalnego Opolskiego Klubu Literackiego zrzeszającego twórców lokalnych. Zawodowo związana jest z Filharmonią Opolską i szkołą muzyczną „Preludium” To również pasjonatka malarstwa, rysunku i bluesa, udzielająca się wokalnie w Formacji Bluesowej Gorszy Sort. Od 2017 roku w tłumaczeniu autorskim ukazuje się nakładem wydawnictwa Cheeky Kea Printworks cykl powieściowy „I Give You Eternity” w wersji anglojęzycznej.

O jeden krok za daleko to współczesna powieść obyczajowa, z dużą dawką dramatu, szczyptą psychologii i odrobiną romansu.

PREMIERA książki 23 CZERWCA 2020

Wydawnictwo REPLIKA
stron 288

Ada jest matką nastoletniej córki i byłą amazonką, kiedyś jej całym światem były konie i jazda konna, jednak po niefortunnym zdarzeniu, które spowodowało u kobiety trwałe kalectwo, nie potrafi sobie poradzić z życiem. Coraz częściej zapija swoje smutki alkoholem, nie interesuje się rodziną tylko użala nad sobą i swoim smutkiem. Kiedy podczas jednego ze spacerów po okolicy spotyka mężczyznę, który kupił od schorowanego właściciela upadającą posiadłość z kilkoma zwierzętami w gratisie, coś w życiu Ady zaczyna się zmieniać. Robert jest osobą skrytą, mało towarzyską, ale osoba tego tajemniczego mężczyzny przyciąga ją jak magnes. Mężczyzna próbuje ułożyć sobie życie po tragedii, jaka spotkała go kilka lat wcześniej. Czy tym dwojgu uda się dojść do porozumienia? Czy postrzegana w środowisku małego miasteczka samotna, zaniedbana kobieta znajdzie wreszcie impuls, aby rozpocząć życie od nowa? Dlaczego oboje, i Ada i Robert nie pałają do koni miłością, chociaż kiedyś je bardzo kochali?

To moje drugie spotkanie z twórczością tej pisarki, pierwsze było podczas czytania antologii Gorące lato.

Autorka, nie stroni od tematów tabu, przedstawia swoje historie wyjątkowo wiarygodnie i bardzo jasnym językiem, co z pewnością jest jednym z plusów, ponieważ książkę czyta się płynnie i z dużym zainteresowaniem.

Przyznam szczerze, że główna bohaterka na początku nie zbudziła we mnie zbytniej sympatii, chociaż bardzo jej współczułam i, można powiedzieć solidaryzowałam się z nią w jej bólu, bo sama tego doznaję na co dzień od pewnego czasu. Wiem też jak bardzo potrafi być on uciążliwy zarówno dla ciała jak i dla myśli.

Nie wiem czy to zaokienna aura zbliżającej się powoli jesieni, ale odebrałam książkę bardzo nostalgicznie i nie ukrywam, że kilka razy podczas czytania mocno się wzruszyłam.

Bohaterów tej powieści połączyły dramatyczne sploty ich życia, chociaż każde z nich na swój sposób starało się odreagować, zapomnieć, zwalczyć traumę przeszłości. Dwoje ludzi kiedyś kochających konie, z różnych przyczyn zaczęło winić te zwierzęta za tragizm, jaki przez nie zawładnął życiem ludzi.

Biorąc tę książkę do ręki, spodziewałam się chyba zupełnie innej opowieści. Z całą pewnością nie spodziewałam się tego, że podczas czytania wyleję tyle łez. Chociaż dobrze wiem, że życie nigdy nie jest usłane różami, a jeżeli już jest, to przecież każda róża ma kolce.

Autorka porusza trudne tematy, alkoholizm, brak akceptacji, jaką pragnie czuć każde dziecko, walkę z żałobą po utraconych ukochanych osobach, walkę z żalem po utraconych marzeniach i brak akceptacji siebie.

(…) Ada nie wytrzymała, poczuła jak łzy napływają do oczu, a gorycz wypełnia jej lodowate serce. Dlaczego to zawsze wyglądało tak samo? Dlaczego matka jej nie doceniała? Dlaczego rodzice nigdy nie powiedzieli jej, że byli z niej dumni, nawt wówczas, gdy tak dobrze rokowała, gdy zdobywała tytuły, medale, udzielała się społecznie? Dlaczego nigdy nie była dość dobra? (…)

Na końcu książki autorka pisze, że to bajka. Nie wiem czy łatwo się z tym stwierdzeniem zgodzę. Może to i bajka, ale dla mnie to piękna opowieść o życiu, które nie zawsze jest sielanką, ale to, jakim jest, w dużej mierze zależy tylko od nas. Bo kiedy upadniemy, to albo będziemy próbowali sami się podnieść, albo będziemy siedzieć, użalając się na cały świat i obwiniając o swój upadek wszystko i wszystkich dookoła, albo wyciągniemy dłoń i chwycimy nią mocno drugą, tę wyciągniętą w naszą stronę i wstaniemy z podniesioną głową.

Łatwo jest poddać się i zrzucić winę na świat, na ludzi, na życie, które jest niesprawiedliwe. Trudniej podnieść się z upadku nie widząc nad sobą tej wyciągniętej pomocnej dłoni. Czy bohaterce tej książki się udało? Przekona się ten, kto sięgnie po powieść i przeczyta ją.

Niech nikogo nie zmyli, ładna, spokojna okładka sugerująca ciepłą historię powieści obyczajowej, a może nawet przynosząca na myśl coś w rodzaju pięknego romansu z pasją jazdy konnej w tle. Za tą okładką kryje się fabuła pełna niedopowiedzeń, żalów, ludzkich dramatów i niespełnionych marzeń. Może… z odrobiną nadziei.

(…) Przez moment trwał bez ruchu, po czym i on ją objął, jakoś tak nieśmiało. I zapłakał. Zaciskała zęby, żeby nie szlochać, ale nie miała siły z tym walczyć. (…) I tak siedzieli, przytuleni, płacząc każde nad swoją tragedią. Płacząc nad sobą nawzajem. (…)

To nie jest książka lekka, łatwa i przyjemna, chociaż czyta się ją szybko. Z całą pewnością wielu skłoni do refleksji i pozwoli spojrzeć na wiele spraw innym okiem.

To opowieść o kobiecie, która nie może sobie poradzić z utraconymi marzeniami, a ból fizyczny i rozpacz zasłaniają jej wszystko wokół. To opowieść o kobiecie, dla której kariera była ważniejsza od rodziny, i której ta kariera zamieniła się pewnego dnia w obojętność do całego świata.

(…) Ile razy odepchnęła Natalkę, gdy ta łapała ją w drzwiach przed wyjściem na trening: malutka, zaspana, w zjeżdżających spodniach od piżamki? Ile razy syknęła na matkę, aby zajęła się małą, bo ona musi przecież lecieć na meeting? Ile razy powtórzyła, że nie ma czasu na głupoty: na oglądanie dziecięcych rysunków, akademię z okazji Dnia Matki w przedszkolu, podczas której sepleniące dzieci dukały jakieś durne rymowanki… (…)

To opowieść o dziecięcej tęsknocie za miłością, akceptacją i dumą rodzicielską. To przede wszystkim opowieść o samotności na własne życzenie.

Polecam tę lekturę zarówno paniom jak i panom, ale w szczególności polecam ją czytelnikom, którzy lubią powieści psychologiczne. Mamy tutaj wątki dramatyczne i romantyczne. Mamy dosadnie przedstawioną społeczność małej miejscowości i walkę z nałogiem, którego pionkiem jest nie tylko osoba uzależniona, próbująca „utopić” swoje żale w trunkach. Mamy pięknie pokazaną walkę o miłość w rodzinie i walkę o siebie.

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej powieści, myślę, że ta kolejna polska pisarka zagości już na stałe na półkach z moimi książkami.

PROSTO W SERCE – Jolanta Kosowska

Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie i prawie całe życie związana była z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych na Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu jest lekarką, specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie, a swój czas dzieli między pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 powieścią ”Niepamięć”.

Prosto w serce to powieść obyczajowa z nutką dramatu i romansu, której fabuła umiejscowiona została w większości w pewnym francuskim miasteczku.

RECENZJA P R Z E D P R E M I E R O W A

PREMIERA KSIĄŻKI 16 WRZEŚNIA 2020

Wydawnictwo NOVAE RES
stron 374

Hania jest młodą, zakochaną i szczęśliwą kobietą, a do tego bardzo dobrze zapowiadającą się projektantką wnętrz. Przygotowuje się do ślubu z chłopakiem, któremu ufa bezgranicznie. Kiedy kilka dni przed ślubem Hania traci przytomność i trafia do szpitala, nikt nie spodziewa się, że życie dziewczyny ulegnie tak wielkiej zmianie. Bartek, narzeczony Hani, słysząc diagnozę, jaką stawiają dziewczynie lekarze, załamuje się. Nie czuje się gotowy na to, aby być pielęgniarzem chorej kobiety, w wyniku tchórzostwa zrywa z nią zaręczyny. Załamana kobieta nie potrafi sobie poradzić w obliczu tego, co wydarzyło się w ciągu kilku dni, ale ma wokół siebie przyjaciół, którzy nie pozwolą jej zatracić się w marazmie bólu i rozpaczy. Jeden z przyjaciół angażuje spotkanie ze swoim przyjacielem z Francji i podstępem „załatwia” Hani wyjazd do pięknej Prowansji. W dalekiej Francji kobieta ma częsty kontakt z synem jej pracodawcy, ale ostrożność w stosunku do mężczyzn nie pozwala jej na bliższe relacje. Sprawy przybierają inny obrót, kiedy w Prowansji zjawia się były narzeczony Hani. Czy kobieta otworzy się na nowy związek, czy pozwoli sobie na zapomnienie łez i wróci do Bartka? Jak potoczą się sprawy zdrowotne, czy choroba Hani rozwinie się, czy diagnoza była tylko błędnym rozpoznaniem przez lekarzy? Czy Hania wróci do Polski, czy postanowi jednak rozpocząć nowe życie w dalekiej Francji?

Po książki tej autorki sięgam chętnie, bowiem uwielbiam, mimo poruszanych w nich trudnych, często bolesnych tematów to, że autorka „funduje” swoim czytelnikom cudowne podróże w różne ciekawe zakątki świata. Tym razem zabiera czytelnika do malowniczej Prowansji.

Historia głównej bohaterki to poruszająca opowieść o przyjaźni, zaufaniu i miłości w obliczu nieprzewidywalnych uczuć, trudnych życiowych wyborów i ich konsekwencji.

Rozdziały napisane są przemiennie, raz jesteśmy w centrum myśli i wspomnień Hanki, potem Bartka, Andre i Pierra. Narracja jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, a to wiadomo jak odbierane jest przez czytelnika (przynajmniej ja zawsze to tak odbieram). Czyta się tak, jakby słuchało się zwierzeń danej osoby siedząc naprzeciwko niej.

Autorka pięknie pokazuje przyjaźń i to nie tylko ludzi w równym sobie wieku. Pokazuje przyjaźń łączącą ludzi, których dzielą całe pokolenia. Takiej przyjaźni doświadczyć może tylko ktoś, kto sam potrafi się dzielić empatią i bezgranicznym oddaniem dla drugiej osoby.

(…) Są sprawy, na które nie może zabraknąć czasu. Należy do nich przyjaźń. Pielęgnowana rośnie jak twoje róże w moim ogrodzie, zaniedbana zamienia się w płożący się po ziemi chwast. (…)

Dla niektórych ludzi to jest bardzo trudne, kiedy doświadcza się walki dwóch wielkich przeciwników: Miłości i Strachu. Czasami w obliczu niewiadomej, człowiek szybko przechodzi na stronę strachu, a ten bezlitośnie niszczy nawet najgłębsze uczucie. Jesteśmy słabi, wielu ludzi nie potrafi sobie poradzić z tą słabością i dlatego wielu przegrywa nawet z samym sobą, mocno raniąc przy okazji bliską osobę.

(…) Czym jest miłość naprzeciw dziesiątków wyrzeczeń? Burza emocji wygaśnie, hormony przestaną buzować, a zostanie tylko szara codzienność. Myślę, że twój kumpel nie chce być pielęgniarzem przez całe życie w wymiarze dwudziestu czterech godzin na dobę. Jeżeli tylko może, niech się z tego wycofa. (…)

Uwielbiam „podróże z tą autorką”, która malowniczo potrafi opisać nawet mało atrakcyjne miejsca i zabrać w ciekawe zakątki świata. Tym razem zabiera ona czytelników do Prowansji, którą „zwiedza się” razem z bohaterami książki, odkrywając nie tylko cudowne miejsca, ale również dzieła Vincenta van Gogha, a także niezwykłe barwy, smaki i dźwięki Prowansji. Dzięki niej możemy „wpaść” do klubu nocnego, popatrzeć i poczuć tańce, których tancerze kipią spontanicznością i namiętnością jednocześnie.

(…) Zaczęliśmy zwiedzać Prowansję, początkowo podążając śladami van Gogha, potem jeżdżąc po miejscach, które ja kocham. (…) Nagle i ja zacząłem inaczej patrzeć na ten region. Awinion i turkusowa sukienka Hani roztańczona wiatrem na moście. Opactwo Senanque i fragment Pisma Świętego o przeznaczeniu i sile miłości. (…) Fontaine-de-Vaucluse i filiżanka kawy w małej kawiarence tuż nad szmaragdową wodą. (…) Park Ornitologiczny i ona czająca się z aparatem na flamingi, kościół Saintes-Maries-de-la-Mer i zdziwienie, że madonna na ciemną skórę. (…)

Ta książka, to przede wszystkim opowieść o uczuciach i towarzyszących im emocjach, tych łapanych w przelocie, tych mocnych i tych zaniedbanych. Trudno jest zaufać komuś, kiedy doświadczyło się bolesnej zdrady uczuciowej, bo czymże innym jest ucieczka przed potencjalnymi problemami jak nie zdradą. Autorka pisząc o miłości, o uczuciach, rozkłada je na czynniki pierwsze, w których nie ma tylko namiętności, często mylonej z miłością. W tej prawdziwej miłości dominuje odwaga, odpowiedzialność i wzajemne zaufanie bez względu na to, co dzieje się wokół.

(…) Prawdziwa miłość karmi się ognikami szczęścia w oczach bliskiej osoby. Prawdziwie kocha ten, kto daje, a nie bierze, kto jest w stanie poświęcić siebie dla drugiego człowieka.(…)

Muszę przyznać, że poruszył mnie wątek mylnie postawionej diagnozy lekarskiej. Niestety, ale w swoim życiu nie mogę pochwalić się dobrym kontaktem z pracownikami służy zdrowia i również teraz cierpię z powodu zaniechania, zaniedbania, czy mylnych diagnoz. Jak bardzo błędnie zdiagnozowana choroba może wpłynąć na życie wielu osób i zniszczyć czyjeś życie, niewielu może się przekonać, ja niestety do tej garstki należę, dlatego dość emocjonalnie przebrnęłam przez fabułę tej powieści.

Tej książki nie można czytać „na raty”, bo moim zdaniem, jak już się zacznie, to jest jak magnes, który przyciąga i nie pozwala na odłożenie jej chociażby na moment. Jeśli chodzi o mnie, to historia Hani tak bardzo mnie wchłonęła, że przez dwa dni, nic poza książką dla mnie nie istniało. Dobrze, że był weekend, bo nie wiem jak bym funkcjonowała w pracy po nieprzespanej nocy.

Ciekawie skonstruowana fabuła, bohaterowie o niebanalnych osobowościach, intrygujące zdarzenia i wciągające dialogi… no cóż, czy trzeba czegoś więcej, aby uznać lekturę za dobrą?

Polecam tę książkę całym sercem, chociaż uprzedzam, aby zaopatrzyć się w chusteczki, bo wzruszeń w niej nie brakuje i to nie tylko takich negatywnych, ale i pozytywnych. Ja już „wróciłam” z pięknej Prowansji, kto jeszcze nie wyruszył, niech się szybciutko „pakuje się”, bo warto spędzić trochę czasu z bohaterami książki w pięknych miejscach, romantycznej, pachnącej lawendą Francji.

Dziękuję Wydawnictwu NOVAE RES za propozycję przeczytania tej książki jeszcze przed premierą i zastrzegam, że fabuły nie zapomni się długo. Myślę, że kto zdecyduje się na sięgnięcie po tę książkę nie będzie czuł się zawiedziony.

Napisz do mnie
maj 2025
P W Ś C P S N
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/