Recenzje książek

powieśc współczesna

OKRUCHY – Magdalena Meldo

Magdalena Meldo to rocznik 1978. Swoją karierę pisarską zaczęła od książki „Okruchy” a ja mam nadzieję, że na tej książce jej wena pisarska nie zatrzyma się. Z pisaniem jej życie wiąże się od zawsze, jest bowiem dziennikarką, redaktorką w branżowych czasopismach i autorką dobrze przyjętych poradników dla branży beauty i FMCG.

Okruchy to współczesna powieść obyczajowa z nutką dramatu, romansu i baśniowej magii.

PREMIERA KSIĄŻKI 23 GRUDNIA 2020

Wydawnictwo AlterNatywne
stron 166

Aga i Kaj to nastolatkowie, licealiści. Są sąsiadami, przyjaciółmi i tak właściwie to znają się od zawsze, jednak z upływem lat tracili ze sobą kontakt. Dziecięca przyjaźń ma szansę odrodzić się na nowo, a nawet stać się czymś więcej, chociaż życie nastolatków nie jest usłane różami. Tajemnice rodzinne kładą piętno na tej znajomości, trudna sytuacja szkolna, zawiść rówieśników, walka o dominację sprawiają, że drogi tych dwojga rozchodzą się coraz bardziej. Czy uda im się odbudować relacje z dzieciństwa? Czy Aga i Kaj mają szansę na coś więcej niż przyjaźń? Jak na ich znajomość wpływają kontakty z rówieśnikami?

Początkowo myślałam, że jest to książka dla młodzieży. Jest to w pewnym sensie racja (w zapowiedziach wydawnictwa pisze, że jest to książka dla czytelników młodych powyżej 13-tego roku życia), ale moim zdaniem jest to powieść również, a może przede wszystkim dla i o dorosłych. Powieść dla i o młodzieży. Ale tak jak wspomniałam wcześniej i o dorosłych, których zachowanie często ma bardzo duży wpływ na to co robią i jak zachowują, a najważniej co odczuwają ich dzieci.

Patrząc na okładkę można pomyśleć, że to baśń lub książka z gatunku fantastyki, ale to jest mylne wyobrażenie, bo fabuła chociaż przeplatana krótkimi wątkami baśniowymi należy do współczesnych.

To świetnie połączenie powieści psychologicznej z romansem, dramatem i powieścią new adult.

I chociaż głównymi bohaterami są licealiści, to moim zdaniem w dużej mierze powieść dotyczy ludzi dorosłych, którzy często nie wiedzą, lub nie chcą wiedzieć tego, co dzieje się wokół ich dziecka.

Do debiutów podchodzę ostrożnie, nie krytykuję autora, kiedy uważam, że jego utwór przypomina bardziej grafomańskie wypociny niż literaturę. Każdy autor kiedyś zaczynał i nie zawsze były to super początki, wielu musiało się sporo nauczyć, aby ich książki stały się godne wyrafinowanego czytelnika.

Ale są debiuty, po przeczytaniu których mam ochotę zawołać: WOW! I myślę, że do nich należy właśnie ta książka.

Świetnie wykreowani bohaterowie, to połowa sukcesu autora. Jeśli chodzi o bohaterów tej książki to skupię się może na dziewczynie, z którą od początku połączyła mnie nić sympatii, chociaż muszę przyznać, że trochę w pewnym momencie się naderwała. A stało się to w momencie, kiedy przeczytałam fragment dotyczący bałaganu w domu. Wiem, że wiele nastolatek nie przykłada wagi do tego czy w domu jest czysto, czy bardziej przypomina on chlew niż normalny dom, ale myślę, że kreując osobowość głównej bohaterki autorka nie do końca była przekonana czy ma ona być całkowicie pozytywną postacią czy negatywną. A ten negatywny wizerunek osobowości dziewczyny nieco zakłócił mi wizję jaką odebrałam wcześniej. I trochę nie mogłam zrozumieć dziewczyny, która w swoim pokoju ma idealny porządek, a nie przeszkadza jej ogólny bałagan w reszcie mieszkania. Zazwyczaj to bywa odwrotnie, że nastolatkę trzeba nakłaniać do posprzątania swojego pokoju. Ale to tylko taka moja mała dygresja.

(…) Wszędzie walały się naczynia. Te niedbale wrzucone do zmywarki wydzielały już odór nie do zniesienia. Reszta, poustawiana na każdym wolnym kawałku blatu przy zlewie, drażniła jej zmysł artystyczny (…)

(…) Wracając zajrzała przez uchylone drzwi do pokoju córki. Pomyślała, że dawno tu nie była. Zobaczyła idealny porządek i pokiwała z zadowoleniem głową. (…)

Zagłębiając się w treść, można wyczuć, że autorka ma doświadczenie pisarskie, bo jej styl jest lekki i przyjemny w czytaniu.

Autorka porusza bardzo poważne tematy dotyczące młodych ludzi. Między innymi licealną „falę” i hejt skierowany na konkretną osobą. Zjawisko bardzo często spotykane w szkołach.

(…) Roześmiały się jak stare wiedźmy. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Wyszarpnęły jej opaskę z włosów, porwały bluzkę, wyzwały i opluły. Walczyła z nimi, bezczynne przyjmowanie ciosów nie leżało w jej naturze (…) ale nie miała żadnych szans – jedna na trzy. (…)

Porusza również temat alkoholu i związanych z nim emocjami, zarówno tych pijących jak i tych, którzy muszą się z mim zmagać jako potencjalni obserwatorzy. I nie mam tu na myśli tylko nadmiernego picia któregoś z rodziców, chociaż ten problem został bardzo dogłębnie przedstawiony, ale myślę, że chociaż to wątek ważny, to na równą uwagę zasługuje również wątek alkoholowy dotyczący młodzieży-licealistów.

(…) Aga wzruszyła ramionami. Matka znowu wczoraj tłukła się w kuchni do późnej nocy, potem kłóciła z ojcem i w końcu zasnęła na kanapie. Rano zaspała i nie zdążyła zatrzeć śladów. Już od jakiegoś czasu ich zacieranie szło jej coraz gorzej. A może to Aga była coraz bardziej spostrzegawcza? (…)

Ciekawym zagadnieniem poruszonym w powieści jest również nastoletnia miłość, rozkręcona na podwalinach przyjaźni.

Myślę, że wielu czytelników zaskoczy to, jak wiele zostało przekazane w tak niewielkiej objętości książki.

To książka przede wszystkim o prostych uczuciach, które bywają bardzo wielowymiarowe. To opowieść o relacjach, w których trudno się odnaleźć. O niby normalnych rodzinach, którym czasami bardzo daleko do normalności, ale i o szkole, i uczniach, którzy muszą uporać się nie tylko z nauką, ale i rówieśnikami nie zawsze przychylnie nastawionymi. Ale głównie to opowieść o przyjaźni, która czasami bywa mocna a czasami byle wiatr może ją rozerwać na strzępy. To również historia pewnej młodzieńczej miłości, która choć jest na wyciągnięcie ręki, wydaje się bardzo daleka.

Jak dla mnie to ta powieść była zdecydowanie za krótka i po przeczytaniu jej czuję pewnego rodzaju niedosyt.

Ale to normalne, kiedy w jednym miejscu znajduje się świetne połączenie fabuły z nietuzinkowo wykreowanymi osobowościami bohaterów (a tu mam na myśli zarówno tych pierwszoplanowych, jak pozostałych) w połączeniu ciekawie skonstruowanych dialogów.

Polecam tę książkę zarówno młodym czytelnikom w wieku od licealnego wzwyż, ale myślę, że przede wszystkim polecam tę lekturę rodzicom młodych ludzi, chociaż myślę, że ktokolwiek nie sięgnie po tę książkę, nie będzie czuł się zawiedziony.

Dziękuję wydawnictwo AlterNatywne za propozycję przeczytania tej lektury i trzymam mocne kciuki, żeby trafiła do jak najszerszego grona czytelników.

UŚMIECH ZIMY – Anna Rybkowska

Anna Rybkowska jest poznanianką, studiowała kulturoznawstwo WNS UAM. Jej pasją jest fotografia, podobno zepsuła już kilka aparatów. Jest zauroczona kulturą żydowską, odwiedza stare cmentarze i dawno zapomniane bożnice. Uwielbia słuchać muzyki i ma ogromny szacunek do muzyków, gdyż nuty od zawsze stanowiły dla niej zbiór równie niedostępnych sensów, co chińskie znaki czy kabała. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2009 powieścią „Nell” wygrywając ogólnopolski konkurs wydawnictwa Red Horse na powieść kobiecą. Jest autorką takich książek jak „Jednym tchem”, „Zwolnij kochanie”, „Odszedł ode mnie” czy „Lawendowy kapelusz”.

Uśmiech zimy to współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w jakimś odludnym zakątku Polski.

Część 1 serii ŚLADY ŻYCIA

PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŹDZIERNIKA 2020

Wydawnictwo REPLIKA
stron 399

Berenika jest kobietą w średnim wieku, rozwódką mieszkającą razem ze swoimi schorowanymi rodzicami, matką dwójki dorosłych dzieci i prawie babcią. Pewnego dnia otrzymuje nieoczekiwany spadek po Maksymilianie, znanym artyście malarzu, a jej byłym kochanku, o którym niestety nie ma miłych wspomnień. Otrzymuje posiadłość w maleńkiej podlaskiej wsi, lecz aby zatrzymać spadek musi zamieszkać tam przez rok. Dostaje również tajemniczego pendrive’a z zapiskami i nagraniami mężczyzny. Berenika zostawia wszystko i przenosi się do „swojego” nowego domu. Miało być sielsko, ale okazuje się, że dom skrywa wiele tajemnic i zaczynają się w nim dziać różne dość zagadkowe rzeczy. Czy kobieta wytrwa rok w domu, który otrzymała, czy zrezygnuje ze spadku? Czy uda jej się zaprzyjaźnić z miejscowymi czy stanie się dla mieszkańców wsi wrogiem? Co takiego stało się w przeszłości Bereniki, że romans z malarzem jest przykrym wspomnieniem?

Przyznam szczerze, że jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, ale jeżeli czas mi na to pozwoli, to chętnie sięgnę po inne jej książki, chociażby po kontynuację tej powieści.

Autorka przewiduje kolejne części, i dobrze, bo jak dla mnie historia głównej bohaterki skończyła się tak, jakby dopiero się zaczynała. Bardzo jestem ciekawa co wydarzy się w tajemniczym domu w kolejnych porach roku, bo przecież główna bohaterka ma zamieszkać w tym domu przez rok, a mamy dopiero zimę.

Książka mnie niesamowicie wciągnęła, chociaż czytając ją zdawałam sobie sprawę z tego, że jest to taka bajka – niebajka dla dorosłych. Ale prawie cały czas intrygowało mnie pytanie: czy spadek po byłym kochanku to podziękowanie za piękne chwile spędzone razem czy zapłata za coś, co kiedyś upokorzyło i skrzywdziło kobietę.

Książka napisana została w bardzo niebezpieczny dla mojego czytania sposób, bo krótkie rozdziały kusiły kontynuacją i jak zwykle było tak: jeszcze jeden rozdział i idę spać, a potem czytałam prawie do świtu, z opłakanym skutkiem następnego dnia.

(…) Czasem patrzymy, nie widząc, mówimy nie słysząc. Wędrujemy, nie wiedząc w jakim celu. I przystajemy, bo coś nas tknęło, ale nie potrafimy tego w żaden sposób określić. Tak było i tym razem. Milczenie było najbezpieczniejsze. (…)

Autorka nie pozwala na nudę, cały czas coś się dzieje i chociaż mają miejsce wydarzenia bardzo wzruszające i bulwersujące nawet, jak na przykład znalezienie w lesie przywiązanego psa, albo podrzucenie okaleczonych maleńkich kotków, to wszystko jest napisane dość lekko. Nie brakuje również sporej dawki humoru.

(…) – Najpierw mnie jakiś chłop w futrzanej czapie, jak pół stodoły, podwiózł do knajpy. Powietrze w niej, jakby same bończysławy wystąpiły do apelu. Kiedy powiedziałem, że szukam przodka, to żal im się zrobiło sieroty i podjęli trop. – Igor podszedł do stołu i wypił z kubka jakieś resztki. – Dżis! Cały dzień marzyłem o zimnej, starej kawie! (…)

Niby dom na pustkowiu, gdzieś pod lasem, gdzieś na końcu wsi, gdzie powinno być szaro, buro i ponuro, ale tak nie jest.

Ciekawi bohaterowie, cudownie wykreowani przez autorkę nie mogą zostać uznanych na nudnych czy bezbarwnych osobowościowo, bo w każdym z nich aż kipi od charakterologicznych indywidualności. I nawet tak zwane „czarne charaktery” wcale nie wydają się takie „czarne”.

I tak jak wspomniałam wcześniej, nie mogłam się oderwać od czytania i chociaż mam ustalone (przez siebie) codzienne godziny, które przeznaczam na czytanie, to przy tej powieści mocno naciągnęłam je czasowo.

(…) Po policzkach płynęły jej łzy. Ocierała dłonią raz za razem, ale nie przestały lecieć, wystarczając za cały komentarz. Wstrząsnęły nią dreszcze. Bruno przytulił ją mocno, czując, że sam zaczyna płakać. Trwali w objęciach i ciszy, aż jej ciało się uspokoiło. (…)

Cieszę się, że coraz więcej na rynku polskim jest książek, w których bohaterkami nie są piękne, młode, niezależne finansowo i mieszkaniowo trzydziestolatki, mniej lub bardziej skrzywdzone w miłości i marzące o macierzyństwie, ale kobiety z krwi i kości, które lata młodości mają już dawno za sobą. Kobiety, które walczą o siebie każdego dnia nie tylko pod względem finansowym, ale również uczuciowym. Mające odwagę zrobić coś infantylnego, za co ktoś mógłby być oburzonym.

Polecam tę książkę zarówno paniom jak panom, jest świetnym relaksem, zwłaszcza w tej obecnej, trudnej dla wielu rzeczywistości. I chociaż napisałam, że jest to taka trochę bajka – niebajka dla dorosłych, to z pewnością czeka w niej na czytelników wiele poważnych tematów. Jest namiastka thrillera, jest dramat, jest romans, jest humor i sporo emocji, czyli dla każdego coś.

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za propozycję przeczytania tej książki, myślę, że gdyby mi tej lektury nie polecono nazwisko autorki nadal byłoby dla mnie nieznane. Ale teraz mogę się przyznać, że kolejne polskie nazwisko trafiło na moją listę dobrych polskich autorów.  

SZLAM – Andrzej Mathiasz

Andrzej Mathiasz urodził się w 1959 roku. Z wykształcenia jest prawnikiem. W swoim życiu robił wiele, był aktorem i reżyserem teatralnym oraz scenarzystą i reżyserem filmowym, a także autorem i producentem telewizyjnym filmów dokumentalnych i reportaży. Od kilku lat pisze powieści, a swoją twórczość publikuje między innymi na stronie www.mathiasz.pl.  Jego debiutancka powieść, thriller sensacyjny z elementami sf „Druga Rzeczywistość” ukazała się drukiem w roku 2017.

Szlam to współczesny kryminał policyjny z dużą dawką thrillera, którego fabuła umiejscowiona została w Lublinie.

PREMIERA KSIĄŻKI 26 MAJA 2020

RAZ…DWA…TRZY… BABA JAGA PATRZY

Wydawnictwo REPLIKA
stron 415

Na lubelskiej starówce dwie licealistki natrafiają na fragment męskiego ciała. Tej samej nocy na pobliskim podwórku zostają znalezione zwłoki mężczyzny, który wykrwawił się z powodu… odciętej części. Dochodzenie przypada w udziale ambitnej policjantce, komisarz Anecie Brudce oraz prokuratorowi Adamowi Szmytowi. W pewnym momencie śledztwa dołącza do nich również psycholożka. Morderca nie próżnuje, prawie każdej kolejnej nocy, w jakimś zaułku lubelskiej starówki zostają znalezione kolejne zwłoki z odciętą częścią ciała. Nieboszczyk zanim umrze słyszy dziecięcą wyliczankę, po niej następuje uderzenie w głowę i utrata przytomności, po której następuje kolejny etap.  Kto dokonuje tych makabrycznych zbrodni? Czy są to jakiegoś rodzaju mordy rytualne czy zemsta? Dlaczego giną tylko mężczyźni?

Na wstępie chciałabym napisać, że to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale jak mi czas pozwoli to z całą pewnością nie ostatnie.

Autor zabiera czytelników do Lublina, ale nie tego pięknego, turystycznego, tylko w jego mroczne zakamarki, w których niezbyt lubiany w branży prokurator i młoda pani komisarz muszą stanąć w obliczu makabrycznych zbrodni psychopatycznego mordercy, który po każdym swoim dziele zostawia ślad w nietypowych dla zbrodni miejscach.

Muszę przyznać, że fabuła prowadzona jest dość oryginalnie, jest chyba nawet lekkim zaskoczeniem dla miłośników kryminałów czy thrillerów. Rozdziały z wątkiem prowadzonego śledztwa przeplatają się z rozdziałami z wątkami mordercy, w których ze szczegółami wręcz, opisywane są dokonywane zbrodnie. Prawie od początku możemy przypuszczać, że mordercą jest kobieta, ale czy na pewno?

(…) Machnęła ręką. Obuch młotka trafił w skroń. Rozległ się głuchy stuk i nieprzyjemny chrupot, jakby nadepnęła na ślimaka. Przystojniak wybałuszył oczy, kwiknął cicho i zwalił się ciężko na ziemię. (…)

Autor niesamowicie manipuluje czytelnikiem, i swoimi bohaterami również. Policja i prokurator są jak w błędnym kole, kiedy wydaje się im, że są już na finiszu, że mają swojego winnego (winną), następuje kolejne morderstwo.

Ciekawym i nie obojętnym dla fabuły jest to, że poruszone zostały w tej powieści trudne tematy społeczne. Na przykład przemoc domowa, często ukrywana za zamkniętymi drzwiami, dotycząca nie tylko dorosłych, tu mam na myśli małżonków czy rodziców i ich dzieci, ale dotycząca molestowania i zmuszania małoletnich do czynności seksualnych.

(…) Dobra intuicja! Jest śmierć i jest kosa. Prokurator wsłuchiwał się w jej zeznania z rosnąca gulą w gardle. Nawet nie dlatego, żeby przerażał go obraz tego, co działo się w jej domu. Nie takie rzeczy rozgrywały się w czterech ścianach mieszkań, za zasłoną wartości rodzinnych i coniedzielnych wizyt w kościele. (…)

W fabułę kryminalną autor wplótł wiele wątków psychologicznych, między innymi wątek dotyczący problemu alkoholowego, pedofilii czy rozdwojenia jaźni. Wszystko to zebrane do jednego „worka powieściowego” stanowi taką mieszankę wybuchową, że człowiek dosłownie odczuwa ją jakby sam uczestniczył w tym śledztwie. Jakby podświadomie mógł być kolejną ofiarą albo uczestnikiem zbrodni.

Autor powoli buduje napięcie, a gdy sięga ono zenitu następuje gwałtowny zwrot akcji. Momentami czytelnik jest prawie pewien jak zakończy się kolejna scena, a tu… nagle okazuje się, że wszystko nie jest tak. Jedna zagadka wyprzedza drugą zagadkę, a śledztwo nie posuwa się ani kroku ku zakończeniu. Dzięki tym manewrom jednak, fabuła cały czas trzyma w napięciu, bo tak właściwie nie wiesz co stanie się na następnej stronie.

Tej książki nie można czytać spokojnie, i jeżeli ktoś biorąc ją do ręki będzie liczył na lekki i przyjemny relaks to chyba się nieco zawiedzie. To nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale myślę, że wielu czytelnikom na długo postanie w pamięci. Połączenie mocnej, wciągającej fabuły z nietuzinkowymi osobowościami głównych bohaterów i ciekawie skonstruowanymi dialogami, to jest coś, co przyciąga w dobrej książce i pozwala na maksimum satysfakcji z tego, że nie zmarnowało się czasu na czytanie.

Polecam tę książkę szczególnie miłośnikom dobrych kryminałów, thrillerów i powieści psychologicznych. Poruszone w tej lekturze tematy nie należą do łatwych wręcz przeciwnie, uświadomią ile zła czai się w ludziach, jak trudno czasem nad tym złem zapanować i jak wiele można zrobić dla drugiego człowieka, aby pomóc mu odzyskać spokój ducha.

(…) Jak pokręcona może być ludzka psychika. Patrzysz ma twarz, przyglądasz się mimice, zaglądasz w oczy, rozmawiasz z kimś i myślisz, że w ten sposób tego kogoś poznajesz. A to przecież tylko kolorowe opakowanie w 3D. wewnątrz, jak w jajku niespodziance, czai się zupełnie inny stwór. Potwor! (…)

Dziękuję wydawnictwu REPLIKA za propozycję przeczytania książki jeszcze przed jej premierą i wierzę w to, że znajdzie ona wielu czytelników. A ja już teraz mogę stwierdzić, że nazwisko autora nie pozostanie mi obojętne i chętnie sięgnę po każdą kolejną jego powieść.

TRYLOGIA ISKRY – Grażyna Kamyszek

Grażyna Kamyszek urodziła się w 1950 roku w Sztumie. Jest kolejnym przykładem na to, że spełniać swoje marzenia można (i powinno się) w każdym wieku. Ukończyła filologię polską na UG i studia podyplomowe z bibliotekoznawstwa. Pracowała jako nauczycielka języka polskiego w Postolinie i w Ustce. Jest autorką scenariuszy i realizatorką wieczorów poetyckich przybliżających twórczość H. Poświatowskiej, E. Stachury i K. K. Baczyńskiego – wystawianych na scenie Domu Kultury w Ustce. Jest również współredaktorką wydania tomu poezji „Młode głosy”(1997), promującego twórczość młodzieży. Aktualnie na emeryturze. Mieszka w Ustce, a latem w Barcicach.

Zatrzymać iskryW cieniu iskier to współczesne powieści obyczajowe, które są kontynuacją napisanej w 2014 roku, debiutanckiej pierwszej części Zobaczyć iskry, o której pisałam wcześniej na swoim blogu (wystarczy kliknąć w tytuł, aby przenieść się do mojego wcześniejszego wpisu).

Postanowiłam napisać teraz wspólnie dla dwóch części z tej trylogii ponieważ uważam, że jeżeli kogoś zainteresuje ta historia, to najlepiej zabrać się za wszystkie trzy po kolei.

Renata z zawodu nauczycielka języka niemieckiego, po utracie pracy nie może znaleźć miejsca dla siebie. Jej chłopak, w którym jest szaleńczo zakochana, nagle z nią zrywa i wyjeżdża do Anglii co powoduje dodatkowy dramat. Pewnego dnia Renata postanawia wyjechać do pracy do Niemiec jako… opiekunka osób starszych. Mimo tego, że praca ta nie jest szczytem jej marzeń, stara się wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej, chociaż jej krnąbrna z natury osobowość trochę jej w tym przeszkadza. Renata trafia na dość despotycznego starszego pana, z którym o dziwo świetnie zaczyna się dogadywać. Po jakimś czasie pan jednak umiera i ku zaskoczeniu wszystkich zostawia swojej opiekunce dość pokaźny spadek. Gdyby nie fakt, że dziewczyna poznaje przystojnego, brązowookiego młodego Niemca i zakochuje się w nim ze wzajemnością, to nie wiadomo, czy po śmierci Martina nie wróciłaby do kraju. Zostaje jednak w Niemczech, wychodzi za mąż i zostaje mamą dwóch ślicznych bliźniaków. Jednak tęsknota za rodzicami, za przyjacielem z Polski i za krajem, jest bardzo mocna. Czy uda się Renacie pozostać w obcym kraju i zasymilować się tak, aby jej tęsknota była mniejsza? Czy praca jaką rozpoczęła przyjeżdżając z jedną małą walizką da jej satysfakcję? A może będąc bogatą osobą całkowicie zmieni się zarówno w stosunku do znajomych jak i do siebie?

Nie chcę zdradzać całej fabuły, chociaż mam na to wielką ochotę, ale mam nadzieję, że zachęcę do sięgnięcia po tę trylogię.

 Pierwszą część przeczytałam dość dawno i muszę przyznać szczerze, że chociaż pamiętam, że książka wówczas mnie bardzo zachwyciła nie pamiętałam już wielu szczegółów fabuły. Ale bardzo się cieszę, że autorka postanowiła kontynuować swoją opowieść.

Fabuła książki jest jak piękny patchwork, bowiem w wątek główny wplecionych zostało wiele niesamowitych opowieści dotyczących różnych ludzi.

Jednym z wątków tej książki jest rodzina. Autorka na przykładzie kilku rodzin pokazuje jak bardzo mogą się one różnić. Każdy wie, że są rodziny pełne ciepła, miłości i szczerości, ale są też rodziny w których priorytety są zupełnie inne, a ludzie nie potrafią szczerze dzielić się miłością. Żyją pod jednym dachem i tylko to ich łączy.

(…) Rodzina to nie tylko miłość, szacunek, zapach domowego obiadku czy ciasta, ale także mieszanina różnych charakterów, fobii i pretensji. Każda familia ma swoje słabe strony, twoja, moja… Nie ma ideałów. (…)

W rodzinie głównej bohaterki jest jak w niebie, małżonkowie dbają o uczucia wobec siebie i chociaż więcej ich dzieli niż łączy (religia, wychowanie, osobowość) to są jak dwie połówki jabłka. Ale czy to wystarczy do pełni szczęścia?

W tych książkach jest momentami bardzo zabawnie, ale jest i równie bardzo wzruszająco. Nie jeden raz musiałam sięgnąć po chusteczki, a po chwili śmiałam się w głos.

(…) Od rana czekała go przecież ciężka praca, ale i tak zrywał się, gdy słyszał głośny płacz któregoś malucha. Jeśli solówka trwała zbyt długo, przechodziła w duet, no bo trzeba było wspomóc samotny, sieroco brzmiący głos brata lub siostry (…)

Zauroczyła mnie w tej powieści postać pewnej starszej pani, babci głównej bohaterki, którą autorka opisała z niesamowitym autentyzmem. Owa staruszka, pomijając przywileje wieku, dotyczące czasami nadmiernej zgryźliwości, to w towarzystwie innych pań w podobnym wieku, potrafiła cieszyć się życiem jak nastolatka. Ale tak właśnie jest ze starszymi ludźmi, wiem coś o tym z racji wykonywanej przeze mnie pracy. Czytając o dokonaniach babci śmiałam się w głos, a hymn „Moherowych panieneczek” śpiewany przez staruszki na melodię „Sokołów” wracał do mnie jak bumerang i nieświadoma tego, często podśpiewywałam go sobie.

(…) Hej, hej staruszeczki! Moherowe panieneczki! Żyjmy sobie ponad stan, bo nasz czas to żaden pan… (…)

Autorka przybliża swoim czytelnikom machinę pracy zatrudniania Polek jako opiekunki osób starszych w Niemczech. Wielu ludzi widzi tylko zarobione prze te panie pieniądze i prezenty jakie otrzymują te osoby, ale nikt się nie zastanawia nad tym ile pracy i uczuć dają z siebie.

Mamy w tej książce również smutny wątek dotyczący śmierci bliskiej osoby i walkę z tęsknotą za tą osobą połączoną z żalem o to, że odeszła, że „oszukała”, że nie podzieliła się nadchodzącym końcem z kimś, kto ją bardzo kochał.

Książki są napisane pięknym językiem co sprawia, że czytanie jest wielką przyjemnością. Narracja jest w pierwszej osobie, co czasami daje wrażenie jakby czytało się czyjś pamiętnik, lub że słucha się czyichś wspomnień. Przynajmniej ja tak się czułam, jak ktoś kto siedzi w wygodnym fotelu, vis-à-vis drugiej osoby i słucha… Słucha wspomnień głównej bohaterki.

Jeżeli zachęciłam kogoś do sięgnięcia po te lektury, to proponuję jednak zacząć od pierwszej części, bo inaczej sporo będzie musiał sobie dopowiedzieć, w domysłach odnaleźć przeszłość głównej bohaterki. Chociaż  autorka bardzo często nawiązuje do tego co było wcześniej.

To piękna historia, z życia wzięta. To książka o miłości, która jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności. To opowieść o niesamowitej przyjaźni, trwającej lata mimo odległości jaka dzieliła przyjaciół. To wzruszające wspomnienia wojenne. Ale to także sporo humoru zamkniętego w zwykłych losach, zwyczajnej polskiej dziewczyny, która wyjechała za przysłowiowym chlebem do Niemiec i tam odnalazła zupełnie inną siebie.

Czy Renata zatrzymała iskry?

ZAPACH GOŹDZIKÓW – Agnieszka Lis

Agnieszka Lis to pisarka, felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.

Zapach goździków to współczesna powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym, którego fabuła umiejscowiona została w Warszawie.

Wydawnictwo Czwrata Strona rok 2019
stron 333

Arkadiusz i Klemens znają się i przyjaźnią od lat. Co roku spotykają się całymi rodzinami nie tylko w święta. Kiedy pewnego dnia do Arkadiusza dzwoni dawny znajomy, z którym nie widzieli się ponad czterdzieści lat, obaj przyjaciele nie kryją zdziwienia. Spotykają się w restauracji prowadzonej przez żonę Klemensa, a głównym tematem jest odziedziczona przez Klemensa kilkanaście lat wcześniej winnica w Alzacji. Tymczasem trwają przygotowania do Wigilii, którą wszyscy, włącznie z byłą żoną i jej obecnym mężem, jak zwykle mają spędzić w domu Arkadiusza. Wokół rozmów krąży jednak cały czas winnica i teoretyczne problemy związane z winnicą, jakie dotknęły rodzinę Klemensa. Kiedy w pierwszy dzień świąt syn Klemensa znika na cały dzień, nikt nie spodziewa się jakie przyniesie to konsekwencje. Czy nic nie zakłóci świątecznej atmosfery obu rodzin? Dlaczego Arkadiusz co roku zgadza się aby święta i Sylwester odbywały się w jego domu? I co tak właściwie chciał dawny kolega, który niespodziewanie odwiedził Arkadiusza?

Moje przygotowania do świąt, to właśnie czytanie świątecznych opowieści od pierwszego dnia grudnia. W tym roku zaczęłam od tej książki, ponieważ zaintrygowała mnie zarówno okładka jak i opis. Nie ukrywam też, że na każdą książkę tej właśnie autorki czekam zawsze z niecierpliwością, a kto zagląda tutaj, do mojego kącika książek ten wie, że przeczytałam chyba wszystkie książki Agnieszki Lis.

Zanim poznamy fabułę, poznajemy bohaterów książki, których autorka przedstawia na wstępnie nie tylko w powiązaniu z głównymi bohaterami, ale również wizualnie. ,

Fabuła tej lektury od samego początku przyjemnie otula czytelnika muzyką, co w książkach tej autorki nie jest czymś niespotykanym. Dzięki tej muzyce można się pięknie wyciszyć podczas czytania.

(…) Nie był wtedy w filharmonii, posłuchał płyt. Po nich uznał, że warto przyjrzeć się młodzieńcowi, bo przecież nie samym Chopinem pianista żyje. Dopiero po wysłuchaniu jego płyty z Schumannem, Lisztem, Debussym i Szymanowskim pierwszy raz, w myślach przyznał mu tytuł Artysty, właśnie tak, z dużej litery. (…)

Autorka zaskakuje drobiazgowością i nie ma tu znaczenia czy pisze o winach czy o winnicach, czy też opisuje jakieś wnętrze (sklepu, restauracji), czy też czyjeś odzienie. Dzięki temu nie trzeba zbytnio nadwyrężać wyobraźni, bo wszystko dostajemy „jak na tacy” a obrazy są dopełnieniem treści.

Momentami jest nostalgicznie, ale fabuła trzyma czytelnika w swoich ryzach, chociaż zaczyna się kilka dni przed świętami, w czasie raczej pełnym pośpiechu.

Autorka między wątkami zabiera czytelnika na piękne spacery po Warszawie. Przyznam szczerze, że nie znam Warszawy, bo rzadko bywam w tym mieście, ale chętnie zobaczyła bym te wszystkie miejsca, którymi spacerowali bohaterowie powieści.

Ta powieść, to moim skromnym zdaniem pewnego rodzaju hołd dla przyjaźni i rodziny. I chociaż wielu być może chciałoby odstąpić od tradycji spędzania świąt z dokładnie ustalonym przez lata harmonogramem, to jednak coś im na to nie pozwala. Z drugiej strony ile jest takich rodzin, które nie mogą spędzać ze sobą tego czasu, bo… odległość, bo… choroba, bo… niesnaski rodzinne.

Nie chciałabym urazić autorki, ponieważ przeczytałam chyba jej wszystkie wydane dotąd książki wśród których były i takie, które mnie wzruszyły i nie mogłam się po nich długo „pozbierać” emocjonalnie, i takie, które potraktowałam jak typowy weekendowy relaks, ale… No właśnie „ale”, moim zdaniem jest to chyba najlepsza jej książka.

Dlaczego tak uważam?

Może dlatego, że fabuła jest nietuzinkowa. Może dlatego, że głównymi bohaterami nie są młode, zakochane, zranione czy mniej lub bardziej zawiedzione czymś kobiety, które w większości literatury kobiecej zdominowały rynek książkowy. Tu głównymi bohaterami są mężczyźni, którzy lata swojej młodości, lata świetności męskiej mają już dawno za sobą, ale potrafią przyciągnąć czytelnika swoimi niebanalnymi osobowościami.

Zresztą jeśli chodzi o większość postaci występujących w tej powieści, to składam głęboki ukłon w stronę autorki za wykreowanie osobowości wszystkich, począwszy od kilkuletniego dziecka, po osoby w dość dojrzałym wieku.

Mamy również wątek miłosny, ale nie taki typowy, przepełniony romantyzmem czy erotyką, ale dotykający uczuć i emocji tych byłych, wątek miłości przepełnionej tęsknotą. Bo przecież „stara miłość nie rdzewieje”.

(…) Niemożliwe – uśmiechnął się. – Bez niej byłby koniec świata. Właściwie już jest bez niej, dla mnie bez niej, ale jednak nie. Żona nie żona, może być byłą, ale przecież się nie odcięliśmy. Za dużo nas łączy. Dzieci. Wnuki. A poza nimi? (…)

(…) Choć warunki były nieszczególne, ogródek niewielki, przez większość dnia ocieniony zarówno przez mur, jak i brzozy, lecz Renacie udawało się utrzymywać tu kwitnące rabaty. Barbara nie próbowała. Ale przecież nie dlatego tęsknił za Renatą… (…)

Muszę jeszcze dodać coś o zakończeniu, które autorka zostawia w domysłach czytelnika, a które może nie tyle szokuje, co trochę zaskakuje.

Bardzo jestem ciekawa dalszych losów rodzin Arkadiusza i Klemensa, może w przyszłym roku…?

Ta książka jest z tych, które najlepiej zacząć czytać, kiedy dysponuje się dłuższym czasem wolnym, bo trudno się od niej oderwać.

Niby nie ma tutaj nagłych zwrotów akcji, ale jest pewnego rodzaju trzymające napięcie. Niby nie ma gorących romansów, ale jest coś mocno romantycznego. Niby nie ma większych sensacji jak w kryminałach, ale prawie cały czas krąży jakiś „duch tajemniczości”.

Nie wiem komu ta lektura przyniesie więcej zadowolenia, paniom czy panom? Z całą pewnością jednak jest ona bardzo ciekawym kąskiem dla melomanów oraz koneserów win. A na samą nazwę Bûche de Noël, ciasta będącego tradycyjną potrawą świąteczną Francji, pewnie niejednemu czytelnikowi poleci ślinka.

Polecam tę powieść nie tylko w czasie przedświątecznym, chociaż w tym czasie z pewnością każdy odbierze ją już… bardzo świątecznie.

Dziękuję AutorceWydawnictwu Czwarta Strona za tę piękną książkę, która pozwoliła mi zacząć myśleć nie tylko o świętach, ale również o kontaktach w mojej rodzinie i o znajomych, z którymi mam dość ograniczony kontakt. Może czas to zmienić.

Napisz do mnie
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/