powieść psychologiczna
PROTEST – Magdalena Zimniak
Magdalena Zimniak z wykształcenia jest anglistką. Pisuje książki oraz opowiadania, które ukazywały się w Akancie i Magazynie Fantastycznym. Jest laureatką konkursu na opowiadanie kryminalne ogłoszonego przez agencję literacką Pal Twins i Związek Literatów Polskich (opowiadanie „Zapach róż”) oraz laureatką konkursu wydawnictwa Replika na opowiadanie erotyczne (opowiadanie „Wstydliwy Sekret”). W swoim dorobku pisarskim ma między innymi takie książki jak: „Jezioro cierni”, „Pokój Marty”, „Willa”, „Szlak”. Wspomniałam o tej pisarce w jednym z moich wcześniejszych wpisów Panel Literacki Dyskusyjnego Klubu Książki Kobiet Pióra i Pazura
Protest to kryminał z mocną dawką powieści psychologicznej.
PREMIERA KSIĄŻKI 23 LUTEGO 2022
stron 431
W 1979 roku młodziutka Krysia za namową rodziców poddaje się aborcji, dziewczyna nie chce zdradzić kto był ojcem jej nienarodzonego dziecka. W niedługim czasie matka dziewczyny popełnia samobójstwo, a wiele lat później dorosła już Krystyna również idzie w ślady matki. Są jednak osoby, które nie wierzą w to, aby obie kobiety targnęły się na swoje życie. W roku 2020 Trybunał Konstytucyjny orzeka, że aborcja ze względu na ciężkie i nieodwracalne zmiany płodu jest niezgodna z Konstytucją. Do Anity, siostry Krystyny od lat balansującej na granicy szaleństwa wracają wspomnienia sprzed lat. Sytuację zaognia Julia, córka Anity, młoda kobieta buntująca się orzeczeniem Trybunału, chętnie biorąca udział w protestach na ulicach miasta. W głowie Anity zaczyna pojawiać się coraz więcej pytań, zaczynają powracać wspomnienia dawno wyparte z świadomości i siostra Krystyny próbuje na własną rękę odszukać prawdę o śmierci dwóch ukochanych kobiet. Tymczasem nieoczekiwanie umiera kolejna bliska osoba z kręgu Anity i w tym przypadku to już z całą pewnością nie jest samobójstwo. Ktoś zamordował przyjaciółkę Anity. Kto i dlaczego to zrobił? Czy ta sama osoba maczała palce w śmierci matki i siostry Anity? Dlaczego Anita nigdy nie potrafiła pokochać macochy, kobiety, z którą związał się jej ojciec po śmierci pierwszej żony?
Biorąc do ręki kolejną książkę tej autorki byłam pewna, nie będzie łatwo. Znając „pióro” Magdaleny Zimniak, wiedziałam, że książka nie będzie z tych lekka, miła i przyjemna. Ale ponieważ uwielbiam książki tej pisarki, nie mogłam sobie odmówić sięgnięcia po jej kolejną powieść.
Są książki po których przeczytaniu długo nie potrafię fabuły pozbyć się z głowy. I do takich książek właśnie mogę zaliczyć wszystkie napisane przez tę właśnie autorkę.
Spoglądając na okładkę tej książki, pierwsze co pomyślałam, to że jest to kolejna feministyczna pozycja wyrażająca otwarcie bunt przeciwko temu, co dzieje się w naszym kraju i co próbują zrobić z kobietami obecni politycy.
W pewnym sensie moje myśli poszły w tym kierunku, ale sedno fabuły to nie tyle kobiecość w sensie fizycznym co psychicznym, a właściwie emocjonalnym.
W powieści poznajemy trzy kobiety – Anitę (matkę), Julię (córkę) i Sylwię (macochę, czyli tę, która zajęła miejsce matki Anity). Wszystkie trzy kobiety łączą ze sobą dawne tajemnice, przez wiele lat nieodkryte.
Anita, od dziecka miała problemy z opanowywaniem emocji, chowała się do szafy próbując w ten sposób ukryć się przed problemami. Po zagadkowej śmierci swojej mamy, uznanej za samobójstwo, dziewczynka jeszcze bardziej zamknęła się w sobie i… w swojej szafie. Miejsce matki dość szybko zajęła jej przyjaciółka, lecz mimo tego, że ze wszystkich sił starała się zdobyć serca córek swojego partnera, a następnie męża w Anicie była jakaś blokada. Kobieta nie potrafiła nie tyle pokochać macochy, co podświadomie winiła ją za śmierć matki. Czy jej intuicja się myliła?
(…) Szafa stała się moim światem, azylem bezpieczeństwa. Wcześniej czy później ktoś ją otwierał albo wychodziłam sama, wiedziałam, że tak trzeba. Czasem jednak, nawet rozmawiając z Wojtkiem, czułam tęsknotę za duchotą mojej skrytki. (…)
Sylwia po śmierci przyjaciółki, nie potrzebowała dużo czasu, aby stać się pełnoprawną członkinią rodziny. Szybko zdobyła serce wdowca i jednej z jego córek, a w późniejszym czasie została idealną, ukochaną babcią, do której lgnęły dzieci Anity. Idealna żona, idealna macocha, idealna babcia, czy można być aż tak idealnym człowiekiem i nie mieć niczego złego na sumieniu? A może to tylko idealny kamuflaż?
(…) Oprócz odrobiny miłości nie oczekiwała niczego w zamian. I Paweł ją kochał. Jego starsza córka też. Natomiast między Anitą a macochą zawsze stał mur. To nie Sylwia go postawiła, wręcz przeciwnie. Jeśli Anita osiągnęła w dzieciństwie względną równowagę, zawdzięczała to żonie ojca. Młodsza córka Pawła od początku miała problemy psychiczne. (…)
Julia jest córką Anity, młodą kobietą, która stara się walczyć o swoje prawa, nie chce być zdegradowana do roli żony i matki, nie chce by ktoś decydował za nią i instrumentalnie traktował jej ciało. Stara się być bardzo opiekuńcza wobec matki, która nie potrafi sobie radzić ze sobą, zwłaszcza po tragicznych śmierciach jakie miały miejsce w jej życiu. Najpierw samobójstwo matki, potem samobójstwo siostry, a następnie tragiczna śmierć męża, której Anita chyba nie przyjęła do wiadomości, bo cały czas z nim rozmawia. Czy Julia uwierzyła w śmierć Krystyny, swojej ulubionej ciotki?
Jeżeli ktoś myśli, że jest to zwykła powieść obyczajowa o kobietach i dla kobiet, to muszę szybko to sprostować.
To powieść pełna tajemnic ciągnących się latami, w której aż roi się od niejasności i domniemań. Jej bohaterki i bohaterowie (bo mamy tu również postacie męskie) są bardzo indywidualni osobowościowo, ich życie jest bardziej skomplikowane niż można przypuszczać.
To połączenie thrillera i kryminału w mocnej odsłonie powieści psychologicznej, którym przez całą fabułę towarzyszy dość mroczny klimat skrzętnie skrywanych tajemnic sprzed lat, nieodstępujące nawet na chwilę napięcie i mocne wątki psychologiczne.
(…) Ktoś mnie śledził. Ktoś mnie gonił od domu Magdy. To paranoja, Nie jestem normalna. Słyszę głosy. Widzę umarłych. Kroki też mogłam słyszeć tylko ja. One mogły być w mojej głowie. (…)
I tak jak wspomniałam wcześniej, nie powiem, że jest to lekka, łatwa i przyjemna lektura na weekend, bo chociaż czyta się ją szybko, pod warunkiem oczywiście zaangażowania w historię całym sercem, to jestem pewna, że jak ktoś już sięgnie po tę książkę, to nie będzie potrafił jej odłożyć.
Mogłabym jeszcze dużo napisać o tej książce, ale myślę, że i tak najważniejsze w odbiorze jakiejś lektury jest indywidualne odbieranie jej przez czytelnika.
Mogę jedynie zapewnić, że nikogo ta książka nie znudzi, zresztą czytelników, którzy znają twórczość tej autorki przekonywać nie muszę do sięgnięcia po tę powieść.
To jest książka o kobietach, o ich lękach, sile dążenia do celu, słabościach i odwadze. To historia kobiet, które stanęły na drodze do szczęścia czy kariery takim, którzy nie cofnęli się przed niczym, aby osiągnąć swoje cele. To historia ludzi, co do których nigdy nie można być pewnym czy jest przyjacielem czy wrogiem.
To lektura, która przyciągnie fabułą i długo nie pozwoli o sobie zapomnieć. A ciekawa narracja zarówno poprowadzona z punktu widzenia kilku osób jak i czasów (raz jest w osobie pierwszej czasu teraźniejszego, a raz w osobie trzeciej czasu przeszłego) jest urozmaiceniem, które działa jak dodatkowy punkt zaczepny w trakcie czytania pozwalając odnieść się do fabuły z różnych punktów widzenia.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Skarpa Warszawska za te emocje, bo dla mnie Magdalena Zimniak jest prawdziwą mistrzynią emocji.
POLECAM tę powieść zarówno kobietom (w każdym wieku) jak i mężczyznom, jestem pewna, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
ŚNIEG OTULIŁ CIĘ BIELĄ – Katarzyna Misiołek
Katarzyna Misiołek, to autorka powieści społeczno-obyczajowych i kryminałów z cechami thrillera psychologicznego. Pisze również pod pseudonimem Daria Orlicz. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Była tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo, biografie i mroczne thrillery. Kocha fotografować, podróżować i… kupować buty.
Śnieg otulił cię bielą, to dramat obyczajowy z nutką romansu, kryminału i thrillera psychologicznego.
PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŹDZIERNIKA 2021
stron 375
Kiedy Martyna była małą dziewczynką, zmarła jej starsza siostra. Rodzice ukryli jednak przed córką prawdziwy powód śmierci. Zaraz po pogrzebie wyprowadzili się do innego miasta. Kiedy po latach dziewczyna dowiaduje się, że jej siostra została brutalnie zamordowana, próbuje powrócić do miejscowości swojego dzieciństwa i odkryć prawdę. Martyna nie wie, komu może zaufać i czy morderca jej siostry nadal mieszka w Bieszczadach. Będąc na miejscu spotyka dawnego znajomego, brata przyjaciółki, będącego obecnie pracownikiem Straży Granicznej, ale chociaż serce zaczyna bić do przystojnego mężczyzny to gdzieś w środku czai się niepewność. Początkowo Martyna wynajmuje pokój w pensjonacie, ale warunki jakie w nim zastaje szybko ją z tego miejsca wyprowadzają. Z przyjacielską pomocą przychodzi kobieta, którą siostra Martyny kiedyś bardzo ceniła i podziwiała. Czy Martynie uda się zaprzyjaźnić z kobietą, w domu której jej siostra spędzała większość swojego wolnego czasu? Kto i dlaczego zamordował nastolatkę? Czy zrobił to zazdrosny chłopak, czy ktoś komu bezgranicznie ufała? Czy Ewelina była taką osobą, jaką całe swoje życie wyobrażała sobie Martyna?
Biorąc do ręki tę książkę, nie spodziewałam się ani powieści świątecznej, ani słodkiego romansu, ale nie spodziewałam się również takich emocji. Początek książki mocno trzepnął mnie emocjonalnie. Dramatyzm fabuły dosłownie wciskał się we wszystkie zakamarki umysłu. Od początku wiedziałam, że nie będzie to lektura z tych – lekka, łatwa i przyjemna, znając „pióro” autorki nie spodziewałam się infantylnej historii.
Książka napisana została dość specyficznie, dwutorowo, rozdziały odnoszące się do roku 2004 i życia nastoletniej Eweliny przeplatają się z rozdziałami z roku 2019 dotyczącymi jej siostry Martyny. Narracja również jest raz w pierwszej osobie, a raz w trzeciej.
Autorka porusza w powieści poważne tematy, między innymi trudne relacje między nastolatką a rodzicami, kiedy bunt i chęć bycia kochaną staje się narzędziem w walce emocjonalnej jaka toczy się w umyśle młodej dziewczyny.
Zapracowani rodzice chociaż wiele robią dla dobra dziecka nie zdają sobie sprawy z tego, że to „dobre” to często chwile rozmowy i zainteresowanie tym co robi ich dziecko, lub kogo spotyka.
To powieść o strachu i nadziejach, wierze w drugiego człowieka i upokorzeniach. To książka o buncie i miłości, która nie zawsze jest taka o jakiej marzy młoda dziewczyna, czy nawet dorosła kobieta. Ale to również opowieść o odwadze.
(…) Nie odpowiedziała. Bliska płaczu pomyślała, że oto właśnie na jej oczach kończyła się piękna bajka, która miała trwać do końca świata i jeden dzień dłużej. Nie mogła się przecież dłużej oszukiwać, on jej nie kochał. Traktował jak ostatnią naiwną, wręcz upokarzał… (…)
W powieści mamy dwie główne bohaterki. Jedną jest zbuntowana nastolatka, która jak każda dziewczyna marzy o luksusach, sławie i wielkiej miłości, a której życie kończy się zbyt szybko. Druga jest dorosłą kobietą pragnącą wyjaśnić okoliczności niespodziewanej śmierci siostry, która zanim zginęła była dla małej wówczas siostrzyczki idolką.
Stosunki panujące w rodzinie, zapracowana matka, wieczne kłótnie rodziców i brak zainteresowania z ich strony miały dość negatywny wpływ na dziewczynki, szczególnie na starszą.
Książka, którą w pierwszej chwili skojarzyłam ze spokojną zimową opowieścią obyczajową, okazała się bardzo emocjonalnie działającym na mnie thrillerem. Wciągnęła mnie w otchłań fabuły jak najsilniejszy magnes.
(…) Tam zaczęła płakać i nie potrafiła się uspokoić. „Tak, taka właśnie jestem… piękna wydmuszka z pustką w oczach. Dziewczyna, która nie wie, co zrobić ze swoim życiem i panicznie boi się przyszłości. (…)
Balansując między przeszłością a teraźniejszością autorka pozwoliła nam na poznanie dwóch różnych osobowościowo dziewczyn, które były ze sobą blisko związane.
Świetny styl jakim pisze Katarzyna Misiołek i interesujące, bardzo realistycznie poprowadzone dialogi, nietuzinkowa fabuła i ciekawe osobowości bohaterów sprawiły, że nie mogłam się od lektury oderwać.
Polecam tę książkę miłośnikom kryminałów, thrillerów i powieści obyczajowych, ale myślę, że miłośnicy romansów również nie będą zawiedzeni.
Dziękuję wydawnictwu FILIA za kolejną tak pełną emocji książkę, która dosłownie zniewoliła mnie na dwa wieczory.
DOTYK – Ilona Gołębiewska
Ilona Gołębiewska jest jedną z tych polskich pisarek, których nie muszę przedstawiać na swoim blogu, bowiem gościła już na nim wiele razy. Ale dla tych, którzy dopiero teraz odwiedzili to moje małe królestwo książek napiszę tylko, że mieszka w Warszawie, ale gdy tylko może ucieka na mazowiecką wieś. Urodziła się w 1987 roku. Na co dzień pracuje ze studentami, prowadzi zajęcia terapeutyczne dla dzieci i młodzieży, a także szkoli dorosłych i seniorów. Jest nie tylko pisarką, ale i poetką, która debiutowała w 2012 roku tomem „Traktat życia”. Przez czytelników okrzyknięta została „prawdziwą mistrzynią emocji”.
Dotyk to powieść obyczajowa z nutką romansu, odrobina dramatu i szczyptą kryminału.
PREMIERA KSIĄŻKI 28 LIPCA 2021
stron 413
Majka i jej dwoje przyjaciół pracują wspólnie w firmie, którą sami założyli. PodSZEWKA i jej produkty należą do bardzo wyczekiwanych przez klientki. Przeszłość trójki przyjaciół nie należy do różowych, ponieważ w pewnym momencie życia coś mocno zakłóciło ich spontaniczną młodość. Ale tak już w życiu bywa, że raz jest się na wozie, raz pod wozem. Majka jest dość kontrowersyjną osobą, uwielbia brawurę i prowadzi dość szalone życie. Kiedy po rozstaniu z długoletnim partnerem znów coś zaczyna się w jej życiu rozpadać, dziewczyna trafia na Michała, mężczyznę będącego całkowitym przeciwieństwem szalonej i często bezmyślnie zachowującej się dziewczyny. Oboje są poranieni, zagubieni z bagażem problemów. Czy znajdą wspólny język? Czy ich odmienne charaktery przyciągną ich do siebie czy odsuną od siebie? Jak wybrnie dziewczyna z kolejnych kłopotów, które najwidoczniej ją kochają? Czy przeszłość Majki będzie dla Michała przeszkodą w związku?
Lubię książki Ilony Gołębiewskiej i po każdą kolejną sięgam z przyjemnością, ale ta zdecydowanie nie była dla mnie. Być może zbyt wiele książek o podobnej tematyce ostatnio przeczytałam i trochę się nimi przesyciłam. Nie twierdzę jednak, że książka mnie nudziła, momentami nawet bardzo ciekawiła, chociaż wiele wątków było jak dla mnie przewidywalnych w swoich zakończeniach.
I chociaż przeczytałam książkę w bardzo krótkim czasie i nie mogę powiedzieć o niej, że była zła, to czegoś mi w niej zabrakło. Tak jakby była dla mnie mało emocjonalna.
Spodobał mi się jednak pomysł na fabułę. Autorka ukazuje trójkę młodych ludzi, którzy w młodzieńczej nieodpowiedzialności i naiwności popełnili w swoim młodym życiu wiele złych rzeczy, ale kara jaką ponieśli pomogła im stanąć na nogach jako ludzie sukcesu. Ciężką pracą, kreatywnością i głowami pełnymi pomysłów stworzyli miejsce pracy dla siebie i udowodnili, że są czegoś warci.
(…) Oszukiwanie przyjaciół było dla niej czymś strasznym. Miała wyrzuty sumienia, ale i przeświadczenie, że to na razie jedyne wyjście. (…)
Autorka poruszyła również w swojej powieści wątek samotności na emigracji zawodowej. Jak wielu ludzi wyjeżdżając do pracy za granicę nie zdaje sobie sprawy z tego, ile złego może wyrządzić rozłąka. Często zarabiając duże pieniądze, które powinny zapewnić szczęście, ludzie tracą to co cenniejsze w życiu, czyli miłość i zaufanie do drugiego człowieka.
Bardzo efektownie przedstawiony został w powieści wątek miłości, który pokazał, że prawdziwe uczucie budowane jest nie dla czegoś, ale pomimo. Człowiek, który kocha jest w stanie wybaczyć wiele, zapomnieć o czymś co kiedyś było złego w życiu partnerki/partnera, bo przecież każdy ma prawo popełniać błędy. Dobrze, kiedy zrozumie, że zrobił źle i zawalczy, aby zła przeszłość nie miała szansy wrócić. Czy głównej bohaterce to się udało?
Ciekawie wykreowane osobowości postaci to zawsze plus dla fabuły. I tu muszę przyznać, że zarówno postać dziewczyny – głównej bohaterki jak i pozostałe osoby zostały pokazane bardzo wyraziście. Myślę, że sam fakt, że nie polubiłam Majki i do samego końca nie poczułam do niej sympatii, chociaż autorka próbowała „wybielić” jej dość skomplikowany charakter, świadczy o tym, że postać ta została wykreowana w bardzo przemyślany sposób.
(…) – No widzisz, jednak mówiłam prawdę. Nie ma już dawnej Majki. Ma teraz inne, lepsze życie, fajną pracę, przyjaciół i święty spokój. Nawet ty tego nie zepsujesz. (…)
Główna bohaterka mnie irytowała i momentami miałam ochotę mocno nią potrząsnąć. Ale za to pozostali bohaterowie, przyjaciele Majki i młody budowlaniec wzbudzili we mnie bardzo pozytywne uczucia.
Polecam tę książkę szczególnie młodym czytelnikom, bo to jest lektura o młodych ludziach.
Znajdziemy w niej interesujący, dość osobliwy romans, ale także ciekawy wątek kryminalny. Myślę, że jest to również nietuzinkowa powieść psychologiczna ukazująca problemy młodych ludzi, którzy czasami przez dobór nieodpowiedniego towarzystwa mogą bardzo zniszczyć swoje życie. Na uwagę z punktu widzenia psychologicznego zasługuje szczególnie postać głównej bohaterki.
Dziękuję wydawnictwu MUZA. SA za propozycję przeczytania tej lektury i wiem, że chociaż ja uznałam, że książka mnie nie wpędziła w euforię czytelniczą, to znajdzie ona wiele czytelniczek, które się jej fabułą zachwycą.
TYLE SIĘ DZIEJE – Anna Markiewicz
Anna Markiewicz to podobno niepoprawna optymistka patrząca na świat przez różowe okulary, a jej pisanie jest tego wiernym odbiciem. Wierzy, że w każdym człowieku kryje się iskra dobra, i chociaż wykreowani przez nią bohaterowie mają swoje przywary i często obierają błędną drogę, ostatecznie wygrywa w nich ta lepsza część. Jej niespożyta energia sprawia, że wszędzie zawsze jej pełno. Kocha sport – rower, narty, ferraty, pływanie, dużo podróżuje. Uwielbia też karmić swoją duszę, dlatego jest częstym gościem na koncertach i spektaklach teatralnych. Jednak jej największą miłością zawsze było, są i będą zwierzęta, szczególnie psy, co ciepło i zabawnie opisała w książce „Psie figle”.
Tyle się dzieje, to szkatułkowa lektura obyczajowa, w której bohaterami są różni ludzie.
PREMIERA KSIĄŻKI 29 MARCA 2021
stron 435
Kto z nas nie marzy o stabilizacji, a nawet rutynie, które dają poczucie bezpieczeństwa w niepewnym świecie? Ale los pisze własne scenariusze i wcale nie uzgadnia ich z nami. Taka też jest codzienność bohaterów powieści Anny Markiewicz. Kadry z ich życia przepełnione są uczuciami i emocjami, które wszyscy doskonale znamy: lękiem, radością, rozczarowaniem, nadzieją, żalem, miłością… To rozsypane puzzle, które czekają na ułożenie. Nikt nie dołączył do nich instrukcji ani końcowego wzoru. Bohaterowie, jak i my w naszym życiu, kierują się sercem i rozumem, często zdając się na los. Każdy z nich, zapytany o to, co słychać, może szczerze odpowiedzieć: „Tyle się dzieje…” (opis wydawnictwa)
Pierwsze, co mnie mile zaskoczyło to zaraz na początku wymienienie osób występujących w książce. Nie ukrywam, że często, kiedy występuje w powieści więcej postaci, muszę sobie na karteczce zaznaczyć „kto z kim”, żeby nie pogubić się w tych bohaterach.
Książka jest napisana dość specyficznie, szkatułkowo, narracja jest w czasie teraźniejszym bez ciągu fabuły. Nie przepadam za taką narracją, ale przecież najważniejsza jest treść.
Przyznam szczerze, że od początku czułam pewnego rodzaju dyskomfort w trakcie czytania i nie mogłam się należycie skupić, ale z czasem płynnie zaczęłam przechodzić od wątków dotyczących jednych bohaterów, do drugich.
Każdy z bohaterów to osobna historia, ale gdzieś tam te wszystkie postacie łączą się ze sobą.
Lektura niby lekka, ale autorka porusza wiele poważnych, życiowych tematów, od pracoholizmu, alkoholizmu, rasizmu po samotność w pozoru szczęśliwych związkach.
(…) – Moje zachowanie? – Adam miał w oczach wielki znak zapytania. – A cóż ja takiego złego robię tej rodzinie? Haruję, żebyś ty miała nowe kiecki. Mariusz ma same markowe ciuchy i jeszcze masz pretensje, że czasem z kolegami chcę się odstresować. (…)
Tytuł książki jest adekwatny do treści, bo faktycznie dzieję się wiele. Spora ilość postaci, sporo problemów i zdarzeń i chociaż fabuła nie jest ciągłością, bo autorka „skacze” od jednych bohaterów do drugich, to w pewnym momencie człowiek przyzwyczaja się do tego, że nie skupia się na jednym wątku.
(…) Przerabiała to już nie raz, ale jeszcze się nie przyzwyczaiła do tego, że najczęściej sama musi znosić ciężar trosk, i kłopotów. We dwoje łatwiej przebrnąć przez nieszczęścia, a ona musi być zawsze dzielna i gotowa do działania. I nawet nie ma się komu wypłakać. (…)
To jest książka dla czystego relaksu i chociaż mamy w niej historie mniej lub bardziej przykuwające uwagę, to myślę, że jest to lektura, która na długo swoją fabułą nie zostanie w głowie czytelnika, może dlatego, że zbyt rozproszone zostały w niej wątki i emocje.
Jest to jednak lektura pod pewnym względem ciekawa, bo tak jak wspomniałam wcześniej, autorka porusza w niej wiele ważnych tematów.
Jest miłość, ukazana z różnych perspektyw, bo mamy tutaj i tę młodzieńczą budowaną na typowym dla młodych ludzi zauroczeniu. Mamy również miłość dojrzałą, przemyślaną i nie euforyczną, ale spokojną, taką opiekuńczą. Jest miłość trudna, taka która jest nie dla kogoś/czegoś, ale pomimo czegoś.
Coś, co mnie zauroczyło w tej książce, to pięknie pokazana z różnych stron przyjaźń. Kiedy ma się wokół siebie przyjaciół, to w najgorszych momentach życia czuje się wsparcie, a ono nie tylko daje siłę, ale i nadzieję.
(…) – Szefowa sobie popłacze, a my ogarniemy ten bałagan. – Bogusia pomyślała, że przyjaciele to najlepsza instytucja, jaką Panu Bogu udało się stworzyć. (…)
Rozbawiły mnie do łez dialogi prowadzonych przez dwoje dzieci konwersacji zarówno między sobą, jak i między dziećmi a dorosłymi. I muszę przyznać, z całkowitą szczerością, że w tych momentach uśmiałam się czasami zdrowo.
(…) Marcin miał co do tego wątpliwości, ale nic nie mówił, tylko się uśmiechnął, nie myśląc na razie, że cały wieczór będzie musiał sprzątać kuchnię. Patrząc na dzieciaki, był pełen podziwu dla sąsiadki. Jak ona to wszystko ogarnia? – zastanawiał się. – To rzeczywiście jest walka z żywiołem. (…)
Niestety, jak dla mnie minusem była forma przekazu treści. I tu muszę powiedzieć, że początkowo bardzo się gubiłam. Nie przepadam za taką konstrukcją, wolę, kiedy fabuła ma swoją ciągłość i zupełnie nie rozumiem zamiaru i punktu widzenia autorki, że tak właśnie postanowiła rozszczepić fabuły dotyczące poszczególnych postaci. No, ale pewnie zrobiła to w jakimś celu.
Polecam książkę tym osobom, które mają ochotę na czysty relaks, bo czyta się tę lekturę dość szybko i niekoniecznie trzeba się maksymalnie skupiać na ciągu fabuły.
Jest nieco humorystycznie, nieco dramatycznie, nieco psychologicznie, nieco romantycznie, czyli dla każdego coś.
Dziękuję Wydawnictwu STAPIS za propozycję przeczytania tej książki i poznania twórczości kolejnej polskiej autorki.
BARWY MAZUR – Małgorzata Manelska
Małgorzata Manelska urodziła się na Mazurach, w Szczytnie, gdzie cały czas mieszka. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Oligofrenopedagog, bibliotekarka, nauczycielka. Od kilkunastu lat pracuje z dziećmi i młodzieżą niepełnosprawną intelektualnie. Pasjonuje ją czytanie. Lubi literaturę o tematyce około wojennej, kryminały, thrillery. W wolnych chwilach zajmuje się decoupage, techniką handmade, polegającą na ozdabianiu różnych powierzchni za pomocą serwetki lub papieru ryżowego. Kocha podróżować, poznawać nowe miejsca i ludzi. Jest autorką książek obyczajowych z historią w tle. Pisze o Mazurach, o ludzkich problemach, fascynacjach, dążeniach i samotności.
Barwy Mazur to powieść obyczajowa z nutką romansu, sporym ładunkiem historii wojennej Mazur i okolic, a także dramatu i psychologii. To drugi tom mazurskiej sagi.
PREMIERA KSIĄŻKI (wznowienie) 19 MARCA 2021
stron 360
Julia po rozwodzie i niespodziewanym poznaniu Trudzi – babci byłego męża, postanawia zamieszkać na Mazurach. Tam poznaje wnuka przyjaciółki Trudy i między młodymi szybko zaczyna kiełkować uczucie. Kiedy Krzysztof przeprowadza się do Julii i młodzi zawierają związek małżeński w życiu kobiety pojawia się inny mężczyzna. Kim jest dla Julii i czy spotkanie z nim jest czymś miłym, czy raczej odwrotnie. W tej części poznajemy również dalsze wojenne losy Trudy, jej siostry Anny oraz przyjaciółki Elzy (babci Krzysztofa), losy pełne wyrzeczeń, strachu i wojennej rzeczywistości dotykającej obywateli niemieckich na odzyskanych polskich ziemiach. Kogo jeszcze pozna Julia w mazurskiej okolicy? Czy syn i były mąż będą utrzymywali z nią kontakt? Kim jest tajemniczy mężczyzna kontaktujący się z Julią? Czy uda się doprowadzić do pojednania Trudy z rodziną jej tragicznie zmarłego męża? I jaki wpływ na życie Anny pozostawiło po sobie wspomnienie tajemniczych korytarzy które zobaczyła będąc młodą dziewczyną?
(…) Powoli podniosła się z kanapy. Oderwała telefon od ucha i spojrzała na wyświetlacz. Numer był długi. Na początku widniała cyfra jeden, Stany Zjednoczone. (…) Lulką nazywała ją kiedyś tylko jedna osoba. Poczuła zimny pot na całym ciele. (…)
Myślę, że kto sięgnie po pierwszą części mazurskiej sagi, ten z niecierpliwością będzie wyczekiwał kolejnej. Mnie ta książka szczególnie urzekła, ponieważ stylem i fabułą bardzo przypomina moje powieści ze Szkatułki Wspomnień.
Fabuła powieści umiejscowiona została w dwóch przestrzeniach czasowych, w teraźniejszości i w czasie drugiej wojny światowej. Dla miłośników takich właśnie książek to prawdziwa gratka.
Autorka pokazuje, że starość wcale nie musi być zbyt bolesna i zniedołężniała. Osoby w wieku między 90-100 lat potrafią być samodzielni.
Dla kogoś, kto nie ma kontaktu ze sprawnymi fizycznie i umysłowo seniorami, może się to wydać zbyt wyidealizowane i może odrobinkę autorka „podkolorowała” tę sprawność, ale ja, osoba pracująca z takimi ludźmi zdaję sobie sprawę, że często starość to nie tylko choroby, bóle i zaniki pamięci, ale stan umysłu. Niestety samotność również ma ogromny wpływ na postępowanie tak zwanych oznak starości. W mojej pracy spotykałam 95 latków wychodzących codziennie na spacery, samodzielnie sprzątających swoje mieszkania, śpiewających i takich, którzy tylko siedzieli w domu użalając się nad tym, że czegoś już nie są w stanie zrobić sami.
Ale wracając do książki, muszę przyznać, że dużym plusem powieści a zarazem takim dodatkowym smaczkiem fabuły jest wpleciona w dialogi i bardzo dokładnie przetłumaczona w przypisach gwara mazurska. Przyznam szczerze, że nie wiedziałam, że jest tak samo specyficzna jak gwara śląska czy kaszubska, bo te do tej pory miałam okazję słyszeć.
Na uwagę zasługuje również motyw miłości wpleciony w fabułę, ponieważ autorka w piękny, wielopokoleniowy sposób pokazała, że od zawsze i to bez względu na miejsce i czas, miłość była uczuciem, które często dodawało odwagi i nadziei, ale również prowadziło do określonych zachowań, często bardzo ryzykownych, a czasami nawet trochę nieprzemyślanych.
(…) Wciąż stali na wprost siebie, ciężko dysząc. Franek niechętnie zabrał ręce od Trudy. Mierzyli się wzrokiem, jakby widzieli się po raz pierwszy, zatapiając w ocenach własnych spojrzeń. Obojgu wirował cały świat. Pragnęli zatrzymać tę chwilę, aby trwała dla nich wiecznie. (…)
Autorka pięknie ukazała tę miłość i to zarówno tę współczesną powstałą w normalnych warunkach teraźniejszości, jak i tę zrodzoną w czasach trudnych, bolesnych, jakim był okres wojenny i powojenny. Myślę, że ten kto weźmie do ręki tę lekturę i zatopi się w niej czytelniczo, ten tak jak ja pokocha Trudę, Annę i Elzę. Kobiety, które odnalazły szczęście na gruzach wojennego strachu, biedy, bólu i upokorzeń.
Takie książki jak ta potrafią całkowicie odciągnąć mnie od obowiązków domowych.
Kończąc czytać ten tom, czułam niedosyt i gdybym miała na półce trzecią część tej mazurskiej sagi, to nic nie powstrzymałoby mnie przed kontynuacją czytania. Trzymam kciuki, aby „Dotyk Mazur” jak najszybciej znalazł się w sprzedaży, bo już nie mogę doczekać się kontynuacji.
Autorka pisze, że fabuła jest fikcją, ale ja będąc często powierniczką wojennych wspomnień, kobiet, które najpiękniejsze lata swojej młodości spędziły w najgorszym dla nich okresie, zdaję sobie sprawę z tego, że historie te mogły się przydarzyć. Takich historii było więcej, tylko nikt o nich nie chciał mówić, bo były zbyt bolesnymi wspomnieniami.
(…) To wojna zabrała mi marzenia. Kiedyś uwielbiałam leżeć w wysokiej trawie, patrzeć na płynące po niebie chmury i snuć fantazje. (…) Kiedy nadeszła wojna, skończyły się moje fantazje. Wtedy najważniejszym było bezpieczeństwo i pełny żołądek. (…)
Polecam tę książkę nie tylko czytelnikom preferującym powieści historyczne, szczególne te dotyczące okresu drugiej wojny światowej. Myślę, że ta książka usatysfakcjonuje wielu, bowiem autorka zwinnie przechodzi z przeszłości do teraźniejszości i odwrotnie, wciągając czytelnika w intrygi miłosne, w rzeczywistość życia małomiasteczkowych miejscowości i w życie ludzi, którym czasami trudno pogodzić się z przeszłością.
To książka o niesieniu bezinteresownej pomocy, o przyjaźni trwającej często aż do końca dni życia, o miłości która potrafi być wielkim szczęściem, ale i rozterką, o dumie starych ludzi i odwadze życiowej, o ludziach zwykłych i niezwykłych zarazem.
Dziękuję Autorce za tę piękną historię, szkoda, że takich książek wciąż mamy tak mało, zastępując piękne historie wyuzdanymi opowieściami o niczym. Ale dzięki takim książką jak ta, zapewne niejednej osobie wróci wiara w człowieczeństwo, które coraz częściej zostaje zastąpione beznamiętną pogonią za luksusem i egoizmem.
Zanim jednak sięgniecie po tę część przeczytajcie Zapach Mazur.