powieść obyczajowa
WIZYTA – Stanisława Fleszarowa-Muskat
O Stanisławie Fleszarowej-Muskat, naszej polskiej pisarce, która zdobyła sławę nie tylko na Wybrzeżu, pisałam już w jednym z moich wcześniejszych wpisów, dzieląc się spostrzeżeniami po przeczytanej książce Pod jednym dachem, pod jednym niebem
Nie będę więc powtarzała się, a kto ma ochotę przeczytać odrobinę z biografii tej pisarki niech zajrzy do wpisu wcześniejszego.
Wydawnictwo Morskie rok 1991
stron 280
Wizyta jest kontynuacją trylogii o losach Magdaleny, którą poznałam w drugiej części pt. Przerwa na życie. Niestety nie udało mi się zdobyć pierwszej części „Pozwólcie nam krzyczeć”, więc jeżeli ktoś z moich czytelników ma ją w swoim posiadaniu, a zechciałby mi wypożyczyć to byłabym wdzięczna.
Tym razem, Polka wraz ze swoim drugim mężem, francuskim dyplomatą Gastonem, którego poznała będąc w czasie II wojny na robotach w Niemczech postanawia w drodze do kurortu w Karlowych Warach odwiedzić niemieckie miasteczko Edelheim, aby zamknąć tym jakiś rozdział swojego życia. Podczas odwiedzin u przyjaciółki, której wiele zawdzięczali w czasie wojennego koszmaru, zarówno ona jak i jej poprzedni mąż Piotr, oraz obecny mąż Gaston, Magdalena spotyka człowieka, który przywołuje w jej myślach bolesne wspomnienia. Młody mężczyzna dodatkowo wplątany jest w walkę jaką rozpoczął Adolf Hitler ponad dwadzieścia lat wstecz. Magdalena chcąc ratować młodego człowieka przed popełnieniem kolejnych nieprzemyślanych kroków, posuwa się do czegoś, co nie tyle wstrząśnie całym miasteczkiem, ale zawiśnie również nad przyjaźnią z jego matką a nią.
Równolegle do tego, co robią Magdalena i Gaston, w miasteczku dochodzi do faszystowskich wręcz napadów na grupę Włochów pracujących w miejscowym browarze, którego właścicielką jest piękna, młoda dziedziczka.
Książka, jak wszystkie dzieła tej autorki z pozoru leniwie rozpoczynającą się fabułą zaczyna wciągać czytelnika kolejnymi wątkami i sytuacjami, jakie następują po sobie.
Mimo tego, że ani w pierwszej części tej trylogii ani w tej nie obdarzyłam głównej bohaterkę sympatią, jej losy i jej zachowania bardzo mnie zaintrygowały.
Czytałam tę lekturę z dumą, a jednocześnie z ciekawością. Tak realistycznie opisane sytuacje nie często można znaleźć. Prosty, a zarazem przemyślany język jakim pisze autorka sam w sobie często skłaniał mnie do intonacji w myślach słów wypowiadanych przez bohaterów.
Zdaję sobie sprawę z tego, że takich książek czyta się obecnie niewiele, przy tej ogromnej ilości wyboru, rzadko sięga się do literatury obyczajowej, jaką pisała Stanisława Fleszarowa, ale myślę, że każdy powinien chociaż raz w życiu zagłębić się w jej książkach.
Książka daje do myślenia, pozwala przeanalizować myśli, które mimo współczesności, mimo teraźniejszości, mimo powrotu do normalności często zalegają ciężkimi wspomnieniami spraw, które nie zostały do końca załatwione, a które powinno się dokończyć, bez względu na konsekwencje.
POD JEDNYM DACHEM, POD JEDNYM NIEBEM – St. Fleszarowa-Muskat
Polska powieściopisarka, Stanisława Fleszarowa-Muskat, żyjąca w latach 1919-1989 chyba została trochę zapomniana. Pisać zaczęła bardzo wcześnie i już, jako kilkunastoletnia dziewczyna publikowała swoje wiersze na łamach lokalnej Gazety Kolskiej. Rozpoczęte w 1936 roku studia na Wydziale Prawno-Ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego, względu na wybuch II wojny światowej przerwała, a w czasie wojny została wywieziona na roboty do Niemiec. Od połowy roku 1945 zamieszkała na Wybrzeżu, początkowo w Gdyni, a następnie w Sopocie. Pracowała między innymi, jako dziennikarka Dziennika Bałtyckiego, inspektor kulturalno-oświatowy Czytelnika, kierownik literacki Teatru Wybrzeże.
Jako pisarka zadebiutowała wydanym w 1948 roku poematem historycznym Sen o morskiej potędze. Jej dorobek twórczy jest bardzo bogaty i różnorodny, była autorką ponad 700 różnych utworów.
Wydawnictwo Glob, 1991 rok
ISBN 83-7007-337-9
Stron 275
Pod jednym dachem, pod jednym niebem, to powieść napisana w większości w formie dialogu. Jest to lektura dla tych, którzy lubią czytać książki obyczajowe. Książka bez konkretnej akcji, bez zapierających dech w piersi intryg, ot zwykłe rozmowy, zwykłych ludzi.
Na uroczystości rodzinnej spotykają się cztery pokolenia polskiej rodziny Wysoczarskich. Rozmowy między członkami rodziny w większości przyjmujące ton sprzeczek i wzajemnych oskarżeń, przeplatane są pięknymi i wzruszającymi, aczkolwiek często bardzo bolesnymi wspomnieniami poszczególnych osób, głównie dotyczącymi okresu II wojny światowej, które na chwilę przenoszą czytelnika w ten trudny dla wszystkich Polaków czas.
Początkowo, ilość występujących w dialogach osób jest trudna do sklasyfikowania, ale wczytując się w treść powieści, coraz dokładniej rozróżnia się poszczególnych bohaterów.
Książka napisana jest bardzo przystępnym i pięknym językiem, co powoduje, że czyta się ją łatwo i przyjemnie. Zwłaszcza te jej fragmenty, które dotyczą wspomnień, potrafią w niektórych momentach wycisnąć z oczu łezki wzruszenia.
Nie jest to książka z tych, które czyta się jednym tchem, ale poruszone w niej wątki (miłosny, wojenny, rodzinny) są bardzo bliskie niejednemu czytelnikowi.
Jest to powieść, którą z przyjemnością przeczyta zarówno kobieta jak i mężczyzna, ale przeznaczona jest chyba bardziej dla pokolenia w średnim wieku, co nie wyklucza zapoznania się z tą lekturą i młodszego pokolenia.
Mnie trochę irytowała ciągłość treści, ponieważ książka napisana została beż żadnych podziałów na rozdziały, lub chociażby oddzielenia jednego wątku od drugiego.
Po przeczytaniu jednak stwierdziłam, że sama treść i poruszane w książce problemy pozostawiły po sobie lekką zadumę.