powieść obyczajowa
ESTHER – Stefan Chwin
Stefana Chwina przedstawiłam już, w jednym z wcześniejszych wpisów, kiedy opisywałam moje wrażenia po przeczytaniu książki Hanemann. Zapraszam do zerknięcia. Esther jest drugą książką tego autora i już mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że uwielbiam książki Chwina. Jest to literatura dość osobliwa i z pewnością niejedna osoba, może się zagubić podczas czytania, ale książki tego pisarza, przynajmniej dla mnie, stanowią cudowną moc wyciszenia się.
Wydawnictwo TYTUŁ rok 1999
stron 347
Tytułowa Esther, to tak właściwie postać drugoplanowa, aczkolwiek prawie cała treść książki skupiona jest na tej kobiecie. Młoda guwernantka w domu swoich pracodawców jest traktowa, jak ktoś wyjątkowo bliski, jak rodzina. Długa i ciężka choroba nie pozwala jej na pracę i tak właściwie wszyscy są przekonani, że życie pięknej Esther wkrótce dobiegnie końca. Rodzina jednak nie poddaje się i szuka dla niej pomocy wszędzie i za każą cenę. Oczywiście zaistniałą sytuacją najbardziej zrozpaczony jest podopieczny młodej kobiety, dla którego jest ona nie tylko nauczycielką, ale przyjaciółką. Losy rodziny opisane w pierwszej części książki w formie pamiętnika pisanego przez Aleksandra (starszego syna) przeplatane są różnymi sytuacjami i zdarzeniami, jakie miały miejsce w przeciągu wielu lat zarówno na terenie Warszawy jak i Gdańska. Gdzieś w zakamarkach wspomnień, Aleksander nawiązuje do obecności w ich domu guwernantki Esther, nie pozwalając, aby umknęły uwadze czytelnika często bardzo tragiczne w skutkach sytuacje dotyczące zarówno miejsc jak i zachowania określonych ludzi.
Kiedy przeczytałam, że ta książka otrzymała Nagrodę Fundacji Kultury, to nie byłam tym faktem zaskoczona, ponieważ na tych 347 stronach autor zamieścił tyle ważnych i ciekawych wątków, że od stron książki trudno mi się było oderwać.
Styl pisarski tego autora jest dość specyficzny. Chwin nie tyle pisze, co maluje słowami i czytając jego książki, człowiek z wyobraźnią i odrobiną zmysłu artystycznego potrafi treść zamienić w piękne obrazy. Chociaż czasami chaotycznie wyrwane myśli, przez jakiś czas zmuszają do głębszego zastanowienia się na kontynuowaną treścią, to czytanie można porównać do łódki spokojnie płynącej po jeziorze, gdzie od czasu do czasu wiatr przechyla ją raz w jedną, raz w drugą stronę.
„Esther”, to powieść obyczajowa w której zawarte są wszystkie ludzkie uczucia, poczynając od miłości, przyjaźni, odpowiedzialności za drugiego człowieka, na nienawiści, strachu i rozpaczy kończąc.
Zanim sięgnęłam w głąb tej książki zwróciłam uwagę najpierw na jej okładkę. Nie należę do osób, które wybierają książki do czytania sugerując się wyglądem zewnętrznym, bo często za piękną okładką jest tak pusta fabuła, że szok… ale bywa też i odwrotnie. Tym razem jednak, okładka mnie przyciągnęła i domyślając się zmysłowości jaką znajdę w środku, nie pomyliłam się. Ta, trochę baśniowa postać kobiety towarzyszyła mi przez cały czas czytania.
Nie jest to literatura lekka, łatwa i przyjemna, jest to literatura bardzo ambitna, ponieważ wymaga wysiłku umysłowego, która zostawia trwały ślad w głowie, a nie zostaje zapomniana równie szybko jak została pochłonięta. Podejrzewam, że znalazłyby się osoby, które niewiele zrozumiałyby z treści, ale kiedy tak głębiej się zastanawiam nad tego typu literaturą to wiem, że warto czytać takie właśnie książki, bo oprócz oderwania się od rzeczywistości i przeznaczenia swojego wolnego czasu na odpoczynek, czytelnik wynosi jeszcze w bardzo ciekawy sposób przekazaną wiedzę dotyczącą zarówno historii jak i obyczajów ludzi żyjących kiedyś dawno temu.
CZAROWNICA – Anna Klejzerowicz
Anna Klejzerowicz jest gdańszczanką, kobietą wszechstronnie zaangażowaną. Jest nie tylko pisarką i publicystką, ale również redaktorką, zajmującą się także fotografią. Autorka dwóch zbiorów opowiadań grozy z cyklu: „Złodziej dusz. Opowieści niesamowite”, powieści kryminalnych: „Sąd Ostateczny”, „Ostatnią kartą jest Śmierć”, „Cień gejszy” (książka – laureatka plebiscytu „Przy kominku” w 2011 r.), opowiadań w licznych antologiach, a także tekstów prasowych – beletrystycznych i publicystycznych. Przez wiele lat współpracowała z teatrem Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie, jako fotograf i redaktor publikacji teatralnych.
Prószyński i S-ka rok 2012
stron 263
Czarownica, to powieść obyczajowa zbliżona do prawdziwej historii, takiej jaka mogłaby mieć miejsce i z pewnością miała w niejednej wsi. Gdy ktoś sugerując się tytułem będzie doszukiwał się w niej magii, czarów, zaklęć i tym podobnych, może się poczuć rozczarowany, bo niczego takie nie znajdzie. Chociaż… jakaś magia w tej książce jest, ale inna.
Przyglądając się okładce i wpatrując w oczy tej małej dziewczynki, która ma być namiastką jednej z głównych bohaterek, można odczuć coś w rodzaju tajemniczej magii.
Michał, dobiegający czterdziestki mężczyzna „po przejściach” postanawia kupić za miastem kawałek ziemi, na której zamierza wybudować sobie mały letniskowy domek. Przyjeżdżając do wsi, w której wystawiona na sprzedaż jest działka, zauważa starą, walącą się chatę, a przy niej tajemniczą rudowłosą kobietę. Zasięgając informacji u znajomych dowiaduje się, że kobieta jest typowym odludkiem, samotną, nie utrzymującą z nikim kontaktów mieszkanką o której tak właściwie nikt nic nie wie, oprócz tego, że unika towarzystwa. Coś go do tej kobiety przyciąga i w niedługim czasie, zawarta zupełnie przypadkowo znajomość kończy się czymś więcej niż tylko sąsiedztwem. Na drugim krańcu wsi mieszka również młoda kobieta z córką. Kobieta jest wrakiem człowieka, wegetującym w patologicznej, przesiąkniętej alkoholem rzeczywistości. Jej córka, sześcioletnia, autystyczna dziewczynka, tak właściwie wychowuje się sama, czasami wspierana przez mieszkających w sąsiedztwie ludzi. Zachowuje się jak mała dzikuska, która prawie cały czas spędza w lesie i komunikuje się jedynie z wiejskimi zwierzętami. Kiedy matka dziewczynki popełnia samobójstwo, Michał tak bardzo angażuje się w życie dziewczynki, że nad jego dotąd spokojnym bytem zaczynają zbierać się ciemne chmury… Walcząc o jedno może stracić drugie…
Książka jest czymś w rodzaju przewodnika po ludzkich uczuciach, które często działają na siebie antagonistycznie i w pewnym momencie zatrzymując się na skraju, wywracają życie człowieka do góry nogami.
Autorka chyba starała się w swojej publikacji zmusić czytelnika go głębszej refleksji, do zastanowienia się nad tym co tak właściwie jest w życiu ważne.
Lektura jest bardzo ciepła, spokojna, chociaż momentami podczas czytania poziom adrenaliny wzrasta. Napisana prostym językiem w formie pamiętnika – wspomnień mężczyzny, przeplatanego monologiem. Trochę częste, zbyt krótkie zdania odrobinę mnie irytowały, bo odbierałam je jak jakieś urywane myśli. Gdyby ktoś zapytał mnie, czy jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, to odpowiedziałabym, że – chyba nie do końca, bo przedstawione w niej problemy nie należą do łatwych w rozwiązywaniu.
Historia opisana w książce jest na tyle prawdziwa, że znając realia małej miejscowości, mogła się wydarzyć i może dlatego czytałam ją z zapartym tchem, bo bardzo byłam ciekawa jak potoczą się losy małej, osieroconej Małgorzaty a także losy Michała i jego rudowłosej małżonki, której obecność tej małej dziewczynki obudziła koszmarne wspomnienia z przeszłości.
Przyznam szczerze, że sugerując się tytułem i okładką przedstawiającą tajemniczą dziewczynkę, spodziewałam się zupełnie innej treści, ale jestem mile zaskoczona tym, co znalazłam na stronach tej książki.
Polecam książkę, zwłaszcza młodym czytelniczkom (ale nie tylko), aby poznały, czym tak właściwie jest wartość człowieka.
KRUCHOŚĆ JUTRA – Ewa Bauer / Wyzwanie JUTRO (9)
O autorce Ewie Bauer pisałam w jednym z moich wcześniejszych wpisów Spotkanie autorskie z Ewą Bauer, (zapraszam do przeczytania), dlatego nie będę pisała ponownie. Kto ma ochotę to zerknie. Napiszę tylko krótko, że jest to młoda dorobkiem pisarskim polska autorka, z zawodu prawniczka, ale pasjonująca się psychologią.
Wydawnictwo Szara Godzina s.c. rok 2013
stron 188
Kruchość jutra to jej kolejna książka, która jest jakby kontynuacją W nadziei na lepsze jutro. Jednak nie koniecznie musi być czytana, jako ciąg dalszy, bo autorka tak ciekawie wplotła w treść to co „działo” się w poprzedzającej książce, że równie dobrze może być przeczytana jako osobna pozycja.
„Kruchość jutra” to powieść obyczajowa, a właściwie dramat, ponieważ sytuacja, w jakiej znalazła się główna bohaterka – Anna, nie jest do pozazdroszczenia.
Ania odkrywając w komputerze męża maila od byłej dziewczyny jest tak sfrustrowana, że nie czyta go w całości, lecz tylko jego tytuł. To jednak powoduje, że postanawia odejść od niego, winiąc go za wszystkie niepowodzenia w ich małżeństwie. Odnajdując schronienie i pozorne szczęście u boku młodego artysty malarza, nawet nie zdaje sobie sprawy, że tak właściwie to „wpadła z deszczu po rynnę”. Wynajęta do sprawy rozwodowej pani adwokat, przez przypadek odkrywa, że przyjaciel Anny wcale nie jest tym, za kogo się podaje. Zakochany w Annie do szaleństwa Michał okazuje się… no, tego niestety nie zdradzę.
Fabuła jest dla mnie tragiczna, chociaż samej bohaterki nie potrafiłam polubić. Było w niej coś, co mnie strasznie drażniło. Momentami wydawało mi się, że ta kobieta, tak właściwie sama nie wie, czego chce, a za swoje niepowodzenia życiowe obciąża każdego, tylko nie siebie.
Książka napisana jest bardzo prostym językiem, i może właśnie dlatego czyta się ją szybko. Niby nie ma w niej wartkiej akcji, ale ciekawość „co będzie dalej” prowokuje, do czytania.
Kiedy zobaczyłam książkę po raz pierwszy, to znaczy gdy popatrzyłam na okładkę, tak właściwie wiedziałam co znajdę w środku, bo okładka „mówi” sama za siebie.
Takie książki nazywają „literaturą dla kucharek”, ale kilka opinii umieszczonych na tylnej okładce, opinii polskich pisarek (Magdaleny Witkiewicz, Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, Jolanty Kwiatkowskiej), które przeczytały tę lekturę skutecznie zachęcają do przeczytania.
Mogę z czystym sumieniem polecić tę książkę osobom, które lubią literaturę kobiecą, zahaczającą o literaturę faktu, ponieważ myślę, że wiele kobiet potrafiłoby się utożsamić z główną bohaterką tej lektury.
(…) Podejmujący Wyzwanie powinien napisać odpowiedź na pytanie, dlaczego autor przeczytanej przez niego książki dał taki właśnie tytuł (…)
W przypadku tej książki uważam, że jest to niewiadoma, która mimo pozoru piękna, satysfakcji i szczęścia może okazać się czymś tak kruchym, że może rozpaść się nie wiadomo kiedy na milion małych kawałeczków, tak jak rozpadły się nadzieje Anny – głównej bohaterki książek „W nadziei na lepsze jutro” i „Kruchość jutra” i tak jak z pewnością kruche okazały się nadzieje i marzenia niejednej kobiety.
W NADZIEI NA LEPSZE JUTRO – Ewa Bauer / Wyzwanie JUTRO (4)
O autorce Ewie Bauer pisałam w jednym z moich wcześniejszych wpisów Spotkanie autorskie z Ewą Bauer, (zapraszam do przeczytania), dlatego nie będę pisała ponownie. Kto ma ochotę to zerknie. Napiszę tylko krótko, że jest to młoda dorobkiem pisarskim polska autorka, z zawodu prawniczka ale pasjonująca się psychologią.
Wydawnictwo RW2010 2012
stron 173
ebook mobi, pdf
W nadziei na lepsze jutro to książka obyczajowa, można powiedzieć, że typowo babska, ale myślę, że niejeden mężczyzna po przeczytaniu jej miałby wiele do przemyślenia.
Głównymi bohaterami są Anna i Robert, ale w ich małżeństwo wplotły się jeszcze tak właściwe trzy osoby – dwie kobiety i jeden mężczyzna.
Jedną z kobiet jest Sabina, była sympatia Roberta, drugą Helena jej przyrodnia siostra, a mężczyzna to zupełnie przypadkowo poznany młody artysta, brat jednej ze znajomych Anny i Roberta.
Niby zupełnie zwyczajni ludzie, z problemami, jakich ma wiele, a jednak…
Książka zaczyna się opisem pobytu Anny na stażu w Hiszpanii. Pobytem kobiety zagubionej, ale i tęskniącej za czymś co było, a co zostało zniszczone nieodpowiedzialnością męża. Kobieta walczy z bolesnymi wspomnieniami i ze samą sobą, jednocześnie tęskniąc do tego co kiedyś było piękne.
Następnie poznajemy mieszkającą w Niemczech Sabinę i jej życie w związku z mężczyzną, z którym związała się „z rozsądku”. Sabina również cały czas wspomina i także tęskni do tego co było kiedyś.
Okoliczności sprawiają, że Sabina wraz ze swoją przyrodnią siostrą na miesiąc czasu wprowadzają się do domu Anny i Roberta, korzystając z ich gościny. Helena jest modelką i ma sesję zdjęciową w Krakowie, czyli w mieście w którym mieszkają Anna z Robert.
Początkowo niczego nie zapowiadające zachowanie obu kobiet traktowane jest zarówno przez Annę, jak i jej męża bardzo przyjaźnie. Spędzają ze sobą czas jak czwórka dobrych znajomych. Niestety stosunki między Robertem i trzema kobietami zaczynają się gmatwać, kiedy trafia się pierwsza okazja połączenia zwykłego męskiego podniecenia z wypitym alkoholem, poprzedzająca niefortunny wypadek mamy Anny, zmuszający ją do przeniesienia się na jakiś czas do mieszkania mamy.
Zaczyna się gra pozorów. Niewinny dotyk zamienia się w tragiczne w skutkach postępowanie, a bezwzględność uczuć burzy świat małżeństwa Anny i Roberta. Następuje walka sumienia z miłością, rozgoryczenia z przebaczeniem, zaufania z miłością i żalem.
Wygrywa dobro, ale czy na pewno?
Nie można powiedzieć kto jest w tej książce postacią pozytywną, a kto negatywną i chociaż więcej sympatii w moich oczach zdobyła Anna, to nie potrafiłam Roberta całkowicie skreślić, do czasu…
Książka jest rodzajem refleksji nad tym, co było, co jest i co może się zdarzyć. Napisana prostym, /chwilami trochę aż zanadto/ językiem, trącającym gwarą. Czytałam ją myśląc jednocześnie o tym, jak wielu kobiet dotyczy to, co przytrafiło się Annie i Robertowi. Ile jest takich kobiet jak Anna, Sabina czy Helena.
Nie wiem, czy autorka ma coś wspólnego z medycyną, ale wszystkie przypadki medyczne, jakie zostały opisane w książce, są rozdrobnione na czynniki pierwsze. Przedstawione bardzo fachowo i precyzyjnie co powoduje, że fabuła jest pozytywnie urozmaicona.
„W nadziei na lepsze jutro” to ciepła, nostalgiczna opowieść o losach ludzi, którzy często nie potrafią odnaleźć tego, co stanowi priorytet szczęścia. Robiąc coś spontanicznie nie zastanawiają się nad skutkami.
Polecam tę książkę zwłaszcza młodym kobietom, chociaż i te w starszym wieku nie pożałują, że sięgnęły po nią i przeczytały. Każda z nich może znaleźć w bohaterkach tej lektury cząstkę siebie. Jeżeli nie fizyczną, to tą ukrytą głęboko w środku, w sercu, w myślach.
(…) Podejmujący Wyzwanie powinien napisać odpowiedź na pytanie, dlaczego autor przeczytanej przez niego książki dał taki właśnie tytuł (…)
„Nadzieję na lepsze jutro” mają zarówno Anna, Robert, jak i Sabina. Ich bolączki, połączone z tym, co mogłaby im przynieść przyszłość, jeżeli tylko się o to bardzo postarają i jeżeli podejdą do niej z dystansem tego, co mogliby stracić. Nadzieja na powrót tego, co było, bez konsekwencji ponoszenia odpowiedzialności.
WIZYTA – Stanisława Fleszarowa-Muskat
O Stanisławie Fleszarowej-Muskat, naszej polskiej pisarce, która zdobyła sławę nie tylko na Wybrzeżu, pisałam już w jednym z moich wcześniejszych wpisów, dzieląc się spostrzeżeniami po przeczytanej książce Pod jednym dachem, pod jednym niebem
Nie będę więc powtarzała się, a kto ma ochotę przeczytać odrobinę z biografii tej pisarki niech zajrzy do wpisu wcześniejszego.
Wydawnictwo Morskie rok 1991
stron 280
Wizyta jest kontynuacją trylogii o losach Magdaleny, którą poznałam w drugiej części pt. Przerwa na życie. Niestety nie udało mi się zdobyć pierwszej części „Pozwólcie nam krzyczeć”, więc jeżeli ktoś z moich czytelników ma ją w swoim posiadaniu, a zechciałby mi wypożyczyć to byłabym wdzięczna.
Tym razem, Polka wraz ze swoim drugim mężem, francuskim dyplomatą Gastonem, którego poznała będąc w czasie II wojny na robotach w Niemczech postanawia w drodze do kurortu w Karlowych Warach odwiedzić niemieckie miasteczko Edelheim, aby zamknąć tym jakiś rozdział swojego życia. Podczas odwiedzin u przyjaciółki, której wiele zawdzięczali w czasie wojennego koszmaru, zarówno ona jak i jej poprzedni mąż Piotr, oraz obecny mąż Gaston, Magdalena spotyka człowieka, który przywołuje w jej myślach bolesne wspomnienia. Młody mężczyzna dodatkowo wplątany jest w walkę jaką rozpoczął Adolf Hitler ponad dwadzieścia lat wstecz. Magdalena chcąc ratować młodego człowieka przed popełnieniem kolejnych nieprzemyślanych kroków, posuwa się do czegoś, co nie tyle wstrząśnie całym miasteczkiem, ale zawiśnie również nad przyjaźnią z jego matką a nią.
Równolegle do tego, co robią Magdalena i Gaston, w miasteczku dochodzi do faszystowskich wręcz napadów na grupę Włochów pracujących w miejscowym browarze, którego właścicielką jest piękna, młoda dziedziczka.
Książka, jak wszystkie dzieła tej autorki z pozoru leniwie rozpoczynającą się fabułą zaczyna wciągać czytelnika kolejnymi wątkami i sytuacjami, jakie następują po sobie.
Mimo tego, że ani w pierwszej części tej trylogii ani w tej nie obdarzyłam głównej bohaterkę sympatią, jej losy i jej zachowania bardzo mnie zaintrygowały.
Czytałam tę lekturę z dumą, a jednocześnie z ciekawością. Tak realistycznie opisane sytuacje nie często można znaleźć. Prosty, a zarazem przemyślany język jakim pisze autorka sam w sobie często skłaniał mnie do intonacji w myślach słów wypowiadanych przez bohaterów.
Zdaję sobie sprawę z tego, że takich książek czyta się obecnie niewiele, przy tej ogromnej ilości wyboru, rzadko sięga się do literatury obyczajowej, jaką pisała Stanisława Fleszarowa, ale myślę, że każdy powinien chociaż raz w życiu zagłębić się w jej książkach.
Książka daje do myślenia, pozwala przeanalizować myśli, które mimo współczesności, mimo teraźniejszości, mimo powrotu do normalności często zalegają ciężkimi wspomnieniami spraw, które nie zostały do końca załatwione, a które powinno się dokończyć, bez względu na konsekwencje.