powieść obyczajowa
MIŁOŚĆ NA GIGANCIE – Anita Scharmach
Anita Scharmach to gdyńska pisarka, autorka powieści obyczajowych, którą gościłam już na swoim blogu. I chociaż miałam okazję poznać autorkę osobiście to niewiele wiem o jej życiu osobistym i zawodowym. Wiem jednak jedno, że jest niesamowicie pozytywną osobą. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2016 powieścią „Mogę wszystko”, która została ciepło przyjęta przez czytelników. Jej kolejna książka, powieść „Zaraz wracam” została wybrana przez Internautów Książką Roku 2017 w plebiscycie serwisu granice.pl. Historia ta wzbudziła takie emocje, że na prośbę czytelników powstała jej kontynuacja pt.”Smaki życia”. Powieść „Sukces rysowany szminką” – w tym samym serwisie, otrzymał tytuł Najlepszej Książki lata 2018 roku. Autorka małymi krokami spełnia swoje marzenia, zapełniając półki księgarń swoimi książkami. Na co dzień mama trójki dzieci, żona i właścicielka dwóch uroczych kotów.
Miłość na gigancie to współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w Gdyni.
Magda to trzydziestoletnia, wykształcona osoba, singielka pracująca jako księgowa. Jest kobietą piękną, zadbaną i nieco zabawną. Jej przyjacielem i zarazem współlokatorem jest kot Manfred, który niestety lubi od czasu do czasu opuścić wygodną kawalerkę swojej pani i ruszyć na podbój świata. W trakcie jednych z poszukiwań niesfornego wędrownika Magda poznaje przystojnego młodego mężczyznę. Czy jednak jest to ten jeden, jedyny wymarzony? Czy Jakub zagości w sercu Magdy na chwilę, czy na dłużej? I co tak właściwie jest w życiu ważne, poszukiwanie szczęścia, czy dzielenie się nim z innymi?
Biorąc do ręki książkę spodziewałam się zabawnej powieści typu komedia romantyczna, czy otrzymałam to, czego oczekiwałam po zabawnej okładce i nieco zabawnym tytule? Okładka książki wyraźnie sugeruje, że jest to lektura humorystyczna, ale autorka bardzo sprytnie trochę manipuluje czytelnikiem.
Potrafi bowiem w humorystyczną, lekką fabułę przemycić ciężki dramat. Tutaj również postanowiła zafundować czytelnikowi coś, co poruszy niejedno wrażliwe serce. Wprowadziła bowiem w swoją fabułę maleńki przerywnik dotyczący dramatu matki opiekującej się dorosłym, niepełnosprawnym synem. Ponieważ często takie właśnie wątki bardzo mnie poruszają, nie mogłam zostać obojętna i na ten.
(…) Widzisz, Wojtuś często upada przy myciu. Wiadomo dorosły mężczyzna, sprawny umysłowo. Kiedy myje go w miejscach intymnych, bardzo się denerwuje i wierzga jak małe dziecko. Wtedy, albo miska z wodą zalewa dywan, albo on spada z tapczanu. (…)
Zabawne dialogi są tutaj tylko przykrywką poważnych wątków.
W tej książce mamy romans, ale nie taki podany na tacy, sztampowy i jak z telenoweli brazylijskiej, ale poważny, okraszony odrobiną marzenia. Miłość czasami zostaje podana w pięknym opakowaniu, ale czasami to piękne opakowanie jest tylko przykrywką czegoś, co po odpakowaniu okazuje się czymś lub kimś nic niewartym. Niestety bohaterka tej książki przekonała się o tym dość dobitnie.
Poważne problemy, nie zawsze poważnej młodej kobiety, dla jednych mogą być koszmarem, a dla innych zabawnymi incydentami. To jak ktoś na nie spojrzy to już oczywiście sprawa indywidualna.
Ponieważ jestem wielbicielką czworonogów, poruszył mnie wątek przyjaźni z kotem, który może być dla miłośników tych zwierząt magnesem do przeczytania tej lektury, bo jak się nie ma nikogo do kochania, to kocha się kota. Zresztą, dla ludzi o wrażliwych sercach posiadanie ukochanego zwierzaka jest czasami ważniejsze od mieszkania z człowiekiem.
Autorka zaprosiła nas do świata młodości, bo główna bohaterka jest osobą bardzo młodą. I widzimy ten świat zarówno od strony spontanicznej radości, jak i od strony trudności życiowych, jakimi na przykład jest nieplanowana ciąża, która dla jednych może być tragedią, a dla innych nieopisanych szczęściem. To samo dotyczy braku własnego mieszkania, który może być koszmarem (zwłaszcza finansowym) jak i ciekawym doświadczeniem życiowym polegającym na nauce negocjacji ceny, czy wyboru miejsca.
Przy tej książce nie można się nudzić, bo czytając ją, albo śmiejesz się w głos, albo ocierasz oczy ze wzruszenia.
Moim zdaniem to piękna umiejętność, móc przekazywać czytelnikowi fikcję literacką tak, żeby czytelnik odebrał ją jak coś realnego, coś co miało szansę wydarzyć się w rzeczywistości.
Ta książka to lektura na jeden dłuższy wieczór, a że teraz wieczory są długie, to jest ona w sam raz na ten listopadowy, szary czas. Ale polecam ją na każdą porę roku.
Myślę, że książka umili czas niejednej osobie, bowiem czyta się ją szybko chociażby dlatego, że narracja w osobie pierwszej czasu przeszłego jest jak słuchanie czyichś wspomnień.
Ostrzegam jednak, żeby przed sięgnięciem po tę lekturę zarezerwować sobie więcej czasu, bo fabuła wciąga jak wir wodny, jak zaczniesz czytać, to nie będziesz w stanie się od niej oderwać.
Ciekawi bohaterowie, zabawne dialogi i wciągająca fabuła… czy można chcieć więcej?
(…) – Myślmy pozytywnie! Pamiętaj, tylko tęcza nad głową i w głowie stanowi moc. Burza myśli psuje wszystko, zabija kolory. Ale po każdej durzy wychodzi słońce. A ono też daje moc, bo… – Co ty pieprzysz? – przerwała mi siostra. – Nasza ciotka, gdy była małą dziewczynką, marzyła o emeryturze. Ona też miała złudzenia. Wizję wolności! A kiedy emerytury dożyła, marzyła tylko o tym, żeby cofnąć czas. (…)
Czy jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, czy lekka, łatwa ale z trudną tematyką, to już pozostawiam do oceny tym, którzy zdecydują się na przeczytanie jej.
NAJPRAWDZIWSZA FIKCJA – Bianka Kunicka – Chudzikowska
Bianka Kubicka – Chudzikowska mieszka we Wrocławiu. Jest plastyczką i kulturoznawcą ze specjalnością historii sztuki. Zawodowo jednak od lat działa w branży prawnej i konsultingowej. Uczęszczała do Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. Stanisława Kopystyńskiego we Wrocławiu. Z zamiłowania jest poetką, swoje wiersze opublikowała w tomikach „Pobrudzone Szminką” i „Poparzone wrzątkiem”, a jako pisarka zadebiutowała książką „Najprawdziwsza Fikcja”.
Najprawdziwsza Fikcja to książka z literatury kobiecej, trochę obyczajowa, trochę psychologiczna, trochę dramatyczna, której fabuła umiejscowiona została współcześnie we Wrocławiu.
Zofia ma 40 lat, jest osobą samotną, niezależną finansowo. Jako kobieta cały czas stara się odkrywać siebie na nowo. Pozbawiona wspomnień nie pamięta co i kiedy wydarzyło się w jej życiu. Pewnego dnia dostaje zaproszenie na wernisaż swojej dawnej koleżanki ze studiów. Zaskoczona dowiaduje się, że mężem Elżbiety jest jej były chłopak, wielka młodzieńcza miłość. Jak zapewnia mężczyzna, jego uczucie do Zofii nigdy nie ustało i mimo, że jest on obecnie mężem innej kobiety jego namiętność skierowana jest cały czas w stronę byłej dziewczyny. Czy Zofia i Wiktor wrócą do siebie, czy kobieta skieruje swoje uczucia w stronę innego mężczyzny?
Książka zaczyna się dość tajemniczymi słowami:
(…) Jestem postacią fikcyjną. W pewnym sensie powstałam tu i teraz. Urodziłam się bez bólu, już dorosła, z bagażem doświadczeń moich, choć przeze mnie nieprzeżytych. Istnieję, dysponując wspomnieniami z własnego niebytu. Ból za to pewnie zrodzi się później wraz z kreowaniem przyszłości. Moją osobowość, z góry narzuconą przeszłość i czekającą mnie przyszłość dokładnie poznam wkrótce (…)
Narracja jest dość specyficzna, w pierwszej osobie, ale muszę
przyznać, że nie czułam się w trakcie czytania tak, jakbym słuchała czyichś zwierzeń
czy czytała czyjś pamiętnik, tak jak to często odbieram czytając książki z taką
właśnie narracją. Być może zostało to spowodowane tym, że książka została
napisana dość nietypowo, trochę jakby poetycko, a trochę… no cóż, chyba nie
potrafię znaleźć na to określenie odpowiedniego słowa.
Fabuła podzielona jest na rozdziały, które przeplatają się ze sobą, i są częściowo ukierunkowane na wątki obyczajowe, a częściowo odnoszą się do dyskusji głównej bohaterki ze swoim alter ego. I tu przyznam, że jest do dość ciekawy zabieg literacki.
Trochę dość swoistego humoru nie pozwala na nudę.
Ta książka to ciekawe studium poznawania i odkrywania własnej kobiecości i seksualności, a autorka dość odważne, ale jednocześnie bardzo subtelnie wprowadza czytelnika w sferę erotyki. Pisze o uczuciach, które walczą ze sobą, o pożądaniu fizycznym i tęsknocie za stabilizacją życiową.
W tej powieści poruszonych zostaje wiele trudnych tematów życiowych, często dotyczących wielu ludzi. Zaciekawił mnie wątek dotyczący konfliktu małżeńskiego, opartego na wspólnym mieszkaniu z rodzicami jednej ze stron. Przyznam szczerze, że nigdy sama nie chciałam mieszkać razem z rodzicami chociaż w wielu sprawach byłoby to wygodnym rozwiązaniem zarówno finansowym jak i dotyczącym opieki nad dziećmi. W tej książce autorka bardzo ciekawie pod względem psychologicznym podeszła do tego problemu. Bowiem mieszkanie z rodzicami ma wiele dobrych stron, ale może być również powodem rozpadu więzi młodego małżeństwa, które oprócz pomocy i opieki, potrzebuje przede wszystkim intymności i czasu przeznaczonego tylko dla siebie.
Podobały mi się przedstawione relacje między siostrami, dzięki dialogom i świetnie wykreowanym osobowościowo bohaterkom, odebrałam je bardzo realistycznie i myślę, że wiele sióstr odnajdzie w tych kobietach cząstki siebie.
Niestety trochę raziły mnie wulgaryzmy, które autorka wkładała w usta swojej głównej bohaterki, kobiety dojrzałej, wykształconej i inteligentnej.
Ta książka to nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna, chociaż fabuła wątków obyczajowych została odebrana przeze mnie w sposób bardzo pozytywny. Nie mogę jednak powiedzieć, że polubiłam główną bohaterkę, a przypominanie czytelnikom prawie przez cały czas, że jest istotą nierealną, nie tylko fikcyjną ale właśnie stworzoną w ten dziwny sposób, bez przeszłości, bez wspomnień, świadomą swojego niebytu, a jednak posiadającą pakiet emocji jak każda kobieta nie zadziała pozytywnie na emocje, które powinnam skupić na postaci główniej bohaterki.
(…) Czułam, jak moje piersi unoszą się miarowo. Ludzki umysł ma niezwykłą siłę autosugestii. Jak bardzo nie umiemy wykorzystać potencjału, jaki w nas drzemie! Szukamy wokół przeróżnych bodźców, życioumilaczy, a zapominamy o sobie, gdy tak naprawdę właśnie na nas samych powinniśmy się skupić. (…)
Przyznam szczerze, że dość ekscentrycznie odebrałam tę książkę, ale po ukończeniu jej zauważyłam, że dopadł mnie refleksyjny nastrój, bo wiele ciekawych i życiowych przekazów nie zawsze dociera do naszej podświadomości.
Jest to książka w jakiś sposób ważna pod względem psychologicznym. Uświadamiająca o tym, że często pozwalamy sobie na to, aby ktoś kierował naszym życiem. Często niepotrzebnie pozwalamy sobą manipulować, a przecież dla naszego własnego komfortu psychicznego i dla naszego życia powinniśmy nauczyć się decydowania o sobie. Czy to jest tak ważne, co powiedzą o nas inni? Czy zawsze musimy zastanawiać się nad tym co wypada a co nie?
Autorka porusza tematykę przemijania, jednocześnie uświadamiając nas jak wielu rzeczy nie potrafimy docenić, albo może nie nauczyliśmy się doceniać, bo zawsze patrzymy z perspektywy kogoś, nie siebie. A to przecież my i tylko my powinniśmy decydować o tym co jest dla nas dobre a co złe, bo tylko nasze własne decyzje i doświadczenia kształtują nasze życie.
Polecam tę lekturę właśnie ku refleksji. Poezja życia pokazana w dość brutalny dla umysłu sposób, bywa czasami ważną wskazówką.
Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za tę lekturę, którą przygarnęłam w ramach wymiany książkowej na jednym z naszych spotkań „A może nad morze? Z książką”, a którego wydawnictwo Oficynka było jednocześnie uczestnikiem i sponsorem.
P.S. KOCHAM CIĘ NA ZAWSZE – Cecelia Ahern
Cecylia Ahern urodziła się w 1981 roku w Dublinie. Jest irlandzką pisarką oraz producentką serialu telewizyjnego. Jako autorka książek debiutowała w roku 2004, a jej pierwsza książka (napisana w roku 2002) pod tytułem „PS. Kocham cię” bardzo szybko stała się bestsellerem nie tylko w Irlandii, a pięć lat później została sfilmowana w gwiazdorskiej obsadzie. W Polsce wydano (chyba) 8 powieści tej autorki i mam nadzieję, że wkrótce będzie ich więcej.
P.S. Kocham Cię na zawsze to współczesna powieść obyczajowa z dużą dawką dramatu i odrobiną romansu, która jest kontynuacja losów głównej bohaterki z książki P.S. Kocham Cię.
PREMIERA KSIĄŻKI 16 PAŹDZIERNIKA 2019
Siedem lat po śmierci męża Holly układa sobie życie na nowo u boku Gabriela. Pracuje w sklepie razem ze swoją siostrą Ciarą, która dla przyciągnięcia nowych klientów nagrywa podcasty na różne tematy. Ciara, namawia Holly, aby w jednym z podcastów opowiedziała o swoich doświadczeniach po śmierci męża, który chcąc pomóc swojej młodej żonie w żałobie, przed śmiercią przygotowuje dla niej dziesięć listów. Jedną ze słuchaczek podcastu jest Angela, kobieta zainspirowana historią listów, postanawia założyć Klub „P.S. Kocham Cię”, którego członkami są ludzie terminalnie chorzy. Celem klubu ma być pozostawienie swoim bliskim wiadomości w taki sposób, aby dotarły one do nich po śmierci. Holly zostaje zaproszona do tego klubu, a jej zadaniem jest pomoc w zorganizowaniu pozostawiania wiadomości. Czy po traumatycznych przejściach młoda kobieta jest gotowa na takie wyzwanie? Czy chęć niesienia pomocy osobom, którzy w każdej chwili mogą pożegnać się z życiem nie zakłóci Holly ułożonego właśnie życia u boku nowego partnera?
Przyznam szczerze, że podchodziłam do tej książki dość ostrożnie. Pamiętam bowiem ile emocji „kosztowała” mnie pierwsza część. Jednak po kilku przeczytanych książkach tej autorki wiedziałam, że jej kolejna lektura nie będzie dla mnie stratą czasu.
Temat śmierci nie jest łatwym tematem, ale nie można obok niego przechodzić obojętnie. Nie ukrywam, że narracja w osobie pierwszej czasu teraźniejszego nie należy do moich ulubionych, mam bowiem wrażenie jakbym czytała jakieś sprawozdanie, ale za to krótkie rozdziały są zdecydowanie zwodnicze, bo jak to u mnie bywa „jeszcze jeden rozdział i… „ często kończyło się o bardzo późnych porach.
W tej powieści oprócz głównej bohaterki Holly Kennedy, (którą kto czytał pierwszą część zna doskonale), poznajemy również cztery inne, ważne dla fabuły osoby. Są to członkowie klubu „P.S. Kocham Cię”, czyli ludzie zmagający się z nieuleczalną chorobą w różnym stadium. Każda z tych osób ma inny pomysł, na pozostawienie swoim najbliższym wiadomości po swojej śmierci. I tak, Paul postanawia nagrać krótkie filmiki dla swoich dzieci, których odtwarzanie będzie miało miejsca w czasie ważnych dla nich chwil – urodziny, święta, zakończenie szkoły itp. Joy – typowa pani domu i doskonała gospodyni postanawia zostawić swojemu mężowi sekretny dziennik, w którym dokładnie napisze co gdzie się znajduje w ich wspólnym domu, oraz co jak może sobie sam przygotować. Bert postanawia przygotować dla swojej żony listy w formie limeryków, a Ginika, młoda matka, której nie udało się skończyć szkoły postanawia nauczyć się pisać i czytać i pozostawić swojej maleńkiej córeczce list pożegnalny, oczywiście własnoręcznie napisany.
Czy to dobre pomysły? Myślę, że tak. Po śmierci bliskiej osoby często ludzie zatracają się w bólu i żałobie, z trudem przypominając sobie wspólne chwile tętniące radością i szczęściem. A osobom umierającym z całą pewnością chociaż na chwilę pozwoli oderwać się od negatywnych myśli.
(…) W jakiś dziwny cudowny sposób, to czego unikaliśmy i co nas przerażało, stoi tuż przed nami i jest skąpane w świetle. Śmierć staje się naszym wybawieniem. (…)
Sam Klub okazał się pewnego rodzaju terapią, co innego jest mówić o swojej chorobie, a co innego zająć myśli tym co nastąpi po śmierci.
Niestety główna bohaterka tak bardzo zaangażowała się w pomoc tym ludziom, że w pewnym momencie przestała zważać na własne życie. Na życie, które z takim trudem zaczęła składać na nowo po śmierci męża.
(…) Ten klub coś z tobą zrobił, bez względu na to, czy chcesz się do tego przyznać, czy nie. Sprawił, Ze Gerry do ciebie wrócił, i to powinno być miłe, ale nie jestem do końca pewna czy tak jest. Gerry odszedł, a Gabriel jest tutaj, jest prawdziwy. Proszę, nie pozwól, żeby duch Gerry’ego odepchnął Gabriela. (…)
Ta powieść jest niesamowita, bardzo ciepła ale jednocześnie bardzo wzruszająca. I chociaż jednym z jej głównych tematów jest umieranie, to nie jest to typowa lektura o śmierci. Jest to książka przede wszystkim o pomaganiu osobom terminalnie chorym, ale również o pomaganiu sobie.
Główna bohaterka początkowo bardzo mnie irytowała, ale z każdym kolejnym rozdziałem czułam do niej większy szacunek.
Autorka cudownie przedstawiła, mimo całego dramatyzmu choroby, optymizm jaki towarzyszy tym umierającym osobom i chęć pozostawienia po sobie czegoś, co sprawi, że najbliżsi nie będą pamiętać tylko ostatnich chwil bólu i cierpienia, ale będą pamiętać chwile radości jakich doświadczyli razem z ukochaną osobą.
Polecam tę książkę do refleksji. Ciekawa fabuła, która mimo fikcji literackiej jest tak realistyczna, że nie można przejść obok niej obojętnie. Jeżeli ktoś nie czytał pierwszej części, którą również polecam, to nic nie szkodzi, bowiem w tej jest sporo odniesień do wcześniejszej.
Dziękuję Wydawnictwu AKURAT, że zdecydowało się wypuścić na rynek tę kontynuację, i zachęciło mnie do sięgnięcie po tę lekturę. Proponuję przygotować sobie dużą paczkę chusteczek i… poszukać książki w najbliższym sklepie czy bibliotece.
ŚWIATŁO GWIAZD – Krystyna Mirek
Krystyna Mirek jest autorką powieści obyczajowych, które czytelniczki kochają od pierwszej jej książki. Jest absolwentką polonistyki UJ w Krakowie. Przez wiele lat pracowała w szkole. Obecnie, pisarstwo stało się dominującym zajęciem w jej życiu zawodowym. Pisze książki obyczajowe mocno osadzone w realiach życia. Prywatnie, mama czwórki dzieci i bardzo sympatyczna osoba, o czym miałam okazję się przekonać osobiście. No… i to by było tyle, ile wiem o tej pisarce.
PREMIERA KSIĄŻKI 18 WRZEŚNIA 2019
Światło gwiazd to czwarta część cyklu „Willa pod kasztanem”, powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została współcześnie, w okolicach Krakowa.
Dorota jest wdową, matką dorosłych dzieci i bardzo samotną osobą. Pewnego dnia w pociągu w drodze do Warszawy, gdzie jedzie odebrać nagrodę przyznaną jej mężowi jako biznesmenowi roku, poznaje pewnego mężczyznę, który z zawodu jest astrofizykiem. Niewinna znajomość wywraca życie kobiety do góry nogami. Doprowadza nawet do tego, że Dorota wchodzi na wojenną ścieżkę ze swoimi dziećmi, które nie chcą widzieć w niej zwyczajnej kobiety, tylko matkę i pogrążoną w żałobie wdowę. Bartek, jeden z trojga rodzeństwa mieszkającego po sąsiedzku babci Kaliny i Willi pod kasztanem robi wszystko aby oświadczyć się Ani. Kalina, osoba dobroduszna, którą każdy traktuje jak swoisty opatrunek na bolesne rany coraz mniej ma cierpliwości do innych, chciałaby ułożyć sobie życie z pewnym starszym panem, ale czy dopnie swego? Każdy ma jakieś problemy, każdy dąży do szczęścia, ale komu się to tak naprawdę uda?
DROGA DO SZCZĘŚCIA CZASEM BYWA KRUCHA, ALE ZAWSZE WARTO JEJ SZUKAĆ.
Bohaterów tej powieści poznałam całkiem niedawno czytając trzecią część „Willi pod kasztanem”. Nie ukrywam, że polubiłam mieszkańców zarówno domu babci Kaliny, jak i innych, chociaż niektórzy nieco mnie irytowali.
Autorka bardzo realnie przenosi swoje czytelniczki do świata swoich bohaterów, wzrusza i czasami rozbawia, ale robi to z taką naturalnością, że człowiek ma wrażenie, iż zna te wszystkie osoby od dawna.
W tej powieści poznajemy ludzi w różnym wieku, i takich dla których rozpoczęła się już tak zwana jesień życia, jak babcia Kalina, czy jej przyjaciółka Dorota, jak również ludzi bardzo młodych, cały czas szukających swojego docelowego miejsca w życiu.
Bardzo poruszyła mnie historia Doroty, kobiety, która nagle owdowiała. Matka dorosłych dzieci i babcia która była zawsze na każde skinienie. Nikt z jej trójki dzieci nie wyobrażał sobie, że niedziela mogłaby być bez pysznego obiadu u niej, co właściwie stało się tradycją, nikt nie wyobrażał sobie, ze matka mogłaby funkcjonować poza swoim królestwem jakim był ich dom rodzinny. Nikt nigdy nie zastanawiał się nad tym, czy ta matka jest osobą szczęśliwą, aż do chwili kiedy…
Nagle budzi się w niej uśpione, a może zamrożone uczucie, które w dojrzałej kobiecie, matce dorosłych już dzieci obudził zwykły ludzki gest uprzejmości. Lata spędzone w pustym, beznamiętnym związku nagle okazały się czymś w rodzaju skradzionych tęsknot i marzeń. A przecież człowiek w każdym wieku zasługuje na odrobinę czułości, na zwykły gest, dzięki któremu poczuje się choć na chwilę kimś wyjątkowym.
(…) Mężczyzna najpierw się uśmiechnął, potem spojrzał na nią uważnie, jakby chciał sprawdzić, czy nie żartuje. A potem po prostu ją przytulił. Była w takim szoku, że zastygła jakby ją nagle zmroził arktyczny lód. Już dawno nikt jej w ten sposób nie obejmował. Mąż bardzo oszczędnie dawkował jej czułości, choć przecież nie miał żadnych limitów, których wyczerpania mógłby się obawiać. (…)
Niby zwyczajne historie z życia zwyczajnych ludzi, a czytając je można się zbyt często wzruszyć.
Autorka zabierając czytelników do „Willi pod kasztanem” i jej okolic, pozwala wejść w świat postaci taki jak wielu z nas, a jednak wydaje nam się, że to nikogo z nas nie dotyczy. Jak wiele jest takich rodzin, jak rodzina Doroty, gdzie niedzielny obiadek u mamy jest normą, jak wielu ludzi nawet nie zastanawia się nad tym, ile ta niepracująca zawodowo matka musi poświęcić czasu i energii aby „ugościć” własne dzieci w ich własnym domu?
A miłość, czy ona powinna przydarzać się tylko młodym? Czy osobom w dojrzałym wieku nie ma prawa się objawić?
Jak często jesteśmy do czegoś przyzwyczajeni i nawet nie zastanawiamy się nad tym, że możemy coś sami zaproponować, coś zmienić. Odwiedzając rodziców czy dziadków, wydaje się nam, że robimy im przyjemność, bo przychodzimy i pozwalamy na chwilę wyrwać ich z kokonu samotności, ale czy nie kieruje nami egoizm?
Każdy dąży do własnego szczęścia i nie zwraca uwagi na to, że ktoś inny też tego szczęścia potrzebuje.
Myślę, że osoby, które zaczęły czytać powieść od pierwszego tomu, miały okazję lepiej poznać bohaterów, których autorka bardzo ciekawie przedstawiła, bowiem każda z tych osób jest indywidualnością. Każda z kobiet jest inna, tak jak każdy z młodych mężczyzn jest inny. A babcia Kalina, czyli właścicielka Willi pod kasztanem, to osoba bardzo rodzinna, mądra i spokojna jak… prawdziwa babcia.
Myślę że nie ma lepszej lektury na jesienne popołudnia, zwłaszcza na te chłodne i deszczowe, jak ciepła, pełna mądrości życiowych powieść. Przy tej książce nie można się nudzić, bo z pewnością niejeden czytelnik/czytelniczka utożsami się z bohaterami. Jestem pewna, że wielu skłoni ta książka do refleksji, bo przecież nie zawsze wiemy jak postąpić, aby znaleźć prawdziwe szczęście. Zwłaszcza czytelniczki w dojrzałym wieku mogą się wiele nauczyć z obserwacji zachowań bohaterów, nauczyć się przede wszystkim tego, że warto dążyć do szczęścia bez względu na to ile się ma lat.
(…) Życie nie wiedzieć kiedy przepłynęło im obojgu przez palce. Wiele przyniosło, nie mieli prawa narzekać, ale nie dało tej jednej wyjątkowej rzeczy. Prawdziwej miłości. Byli już oboje na tyle dojrzali, by wiedzieć, że nie wystarczy czekać, aż wyśniony książę zaparkuje konia przed domem, trzeba samemu coś zrobić. (…)
Wiem, że to ostatnia z czterech części Willi pod kasztanem, chociaż przyznam szczerze, że chętnie poznałabym dalsze losy bohaterów tej powieści. Ale… od czego jest wyobraźnia?
Dziękuję Wydawnictwu EDIPRESSE KSIĄŻKI za propozycję przeczytania tej książki i poznania jej bohaterów. Polecam tę ciepłą, cudowną powieść nie tylko paniom, myślę, że niejeden mężczyzna (zarówno młody, jak i ten w sile wieku) mógłby ją również przeczytać.
SZCZĘŚCIE DLA ZUCHWAŁYCH – Petra Hülsmann
Petra Hülsmann jest jedną z najbardziej popularnych i poczytnych autorek prozy kobiecej na rynku niemieckim. Pisarka ma na koncie kilkanaście powieści, a każda z nich sprzedaje się w nakładzie minimum 160 tys. egzemplarzy. Petra Hülsmann jest uwielbiana przez kobiety za swoje ogromne poczucie humoru przebijające ze stron każdej jej książki, za barwnych, nietuzinkowych bohaterów oraz chwytające za serce historie, które na długo zapadają w pamięć czytelnika.
Szczęście dla zuchwałych to współczesna powieść obyczajowa z nutką romansu i dramatycznym tłem, której fabuła umiejscowiona została w Hamburgu.
PREMIERA KSIĄŻKI 18 WRZEŚNIA 2019
Maria jest młodą kobietą, dla której liczy się głównie tu i teraz. Lubi imprezy, spotkania z przyjaciółmi i nie zwraca szczególnej uwagi na finanse. Jej życie toczy się między pracą, pubami i morzem alkoholu, a rodzina jest jakby z boku niej. Kiedy starsza siostra Marii staje w obliczu choroby nowotworowej i prosi dziewczynę o pomoc, świat Marii zostaje wywrócony do góry nogami. Nie dość, że troska o zdrowie siostry zwala ją z nóg, to jeszcze zaczynają przytłaczać ją zwykłe czynności domowe, takie jak opieka nad dwójką siostrzeńców. Ale żeby tego nie było za mało, to młoda kobieta musi zmierzyć się z pracą zawodową, o której kiedyś marzyła, a która teraz stała się dla niej koszmarem. Musi bowiem objąć w zastępstwie siostry bardzo odpowiedzialne stanowisko w rodzinnej stoczni jachtowej. Czy uda się Marii stanąć na wysokości zadania? Kto pomoże jej przełamać dawne lęki i zapomnieć o przeszłości? Czy siostra Marii wyzdrowieje?
Bardzo potrzebowałam teraz takiej lektury. Jestem od kilku tygodni przykuta do łóżka z powodu złamanych kości udowej i biodrowej i szczerze przyznam, mój optymizm, który zawsze był moim wiernym druhem, nagle… gdzieś się ulotnił. Ta książka pozwoliła mi na wiarę w siebie i w przyszłość.
Jest to zabawna i wzruszająca jednocześnie opowieść o kobiecie, która zdecydowała się zawalczyć o własne szczęście, kobiecie która zrozumiała, że są na świecie rzeczy o które warto walczyć, że życie nie polega tylko na egoistycznym podejściu, nie polega na imprezach, wolności i beztrosce.
Dramat rodzinny przestawia życie głównej bohaterki, można nawet powiedzieć, że wywraca je do góry nogami. Dziewczyna musi nauczyć się dyscypliny, odwagi, asertywności i… miłości. Musi uwierzyć nie tylko w siebie ale i w innych. Musi spojrzeć na życie zupełnie innymi oczami.
(…) Jak słońce mogło świecić, niebo być tak błękitne? Dla ludzi tam, w dole, życie toczyło się dalej, jakby nic się nie stało. Ale moje życie stanęło na głowie w ciągu niecałych dwudziestu czterech godzin. Nie mówiąc o życiu Christine. (…)
Ta książka jest dość specyficzna, autorka porusza w niej wiele ważnych tematów życiowych.
To lektura o braku zaufania i trudnych wyborach po młodzieńczej traumie.
Pokazuje nam bezgraniczną rolę przyjaźni, która potrafi podnieść człowieka nawet po najgorszym życiowym upadku. O przyjaźni, która jeżeli jest prawdziwa, to pokona wszelkie trudności znajdujące się na jej drodze. Nie pozwoli na upadek, a jeżeli już upadnie, to potrafi podnieść się i trwać dalej, jakby nigdy nic.
(…) – Nie mam na myśli was, oczywiście. W tej chwili jesteście dla mnie jedynym światełkiem w tunelu i jestem przeszczęśliwa, że was odzyskałam. (…)
Ale to także historia o strachu przed uczuciem, które może głęboko zranić i o chorobie oraz nienawiści do tych, których ta choroba nie dotknęła.
(…) Patrzyłam w niebo i rozmyślałam. W ostatnim czasie ciągle budziły się we mnie wspomnienia i dawno zapomniane uczucia, które – w połączeniu z chorobą Christine i nieustannym podskórnym lękiem o nią – powoli zaczynały kruszyć moją powłokę. (…)
Narracja książki jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, co oddziałuje na czytelnika tak, jakby czytał czyjś pamiętnik, albo słuchał czyichś zwierzeń. Mnie taki sposób przekazywania treści bardzo zbliża do bohatera powieści.
(…) – Takie już jest życie. Toczy się tam, gdzie chce. Staje na głowie, robi fikołki i wywraca wszystko na opak. Nic na to nie poradzisz. (…)
Świetnie wykreowani bohaterowie, których osobowości są tak różne i zarazem tak realne, że trudno uwierzyć w to, że to postacie fikcyjne. Ciekawe, często zabawne dialogi w połączeniu z fabułą, która dosłownie chwyta za serce, to chyba wystarczające powody aby sięgnąć po tę lekturę. To książka z tych, o których się długo nie zapomina.
Polecam tę książkę całym sercem szczególnie osobom, którym zanika wiara w siebie. Ta lektura to cudowny przewodnik po tym, jak łatwo można osiągnąć zamierzone cele, gdy tylko się tego bardzo chce. Nie mogę określić wyznacznika wieku czy płci, komu chciałabym tę książkę zarekomendować. Jest ona przeznaczona zarówno dla osób młodych jak i dla tych całkiem dojrzałych. I chociaż sporo w niej dramatu, bo przecież choroba nowotworowa nie należy do rzeczy urokliwych, to jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, z dużą dawką lekkiego humoru, ale takiego w granicach rozsądku.
Cieszę się, że wydawnictwo INITIUM zdecydowało się na wydanie takiej lektury. Dziękuję, zarówno za to, że miałam okazję przeczytać tę książkę, ale również za to, że dzięki niej wróciła moja wiara w siebie.