Recenzje książek

miłość Paryż

MAZURSKIE LATO – antologia

Karolina Wilczyńska, Agnieszka Lingas – Łoniewska, Tomasz Kieres, Krystyna Mirek, Katarzyna Misiołek, Anna H. Nieczynow, Agnieszka Olejnik, Magdalena Witkiewicz to tylko kilka pisarek i pisarz, od lat wiodących prym w literaturze polskiej. I chociaż nie wszystkich tych autorek książki już poznałam, to teraz miałam okazję przynajmniej szczątkowo przekonać się jak piszą te, których jeszcze nie poznałam jako czytelniczka i… jestem pod wrażeniem.

Jak urlop i LATO to PLAŻA i JEZIORA (no mogą być jeszcze góry i morze, ale dla większości ludzi lato kojarzy się właśnie z wodą).

Jak plaża i jeziora to SŁOŃCE, a jak dodać te wszystkie słowa to… no cóż, mnie pierwsze co przychodzi na myśl, to MIŁOŚĆ i ROMANS.

Mazurskie Lato to antologia opowieści wakacyjnych, z dużą dawką romansu. To również nazwa tawerny w Mikołajkach, z którą związanych jest te kilka opowiadań.

PREMIERA KSIĄŻKI 01 LIPCA 2020

(…) Ta tawerna jest tutaj niemal kultowym miejscem, zwłaszcza wśród zakochanych. Mówi się, że ludzie zaskakująco często się w niej poznają i przypadają sobie do gustu… Na dowód tego możesz zobaczyć zdjęcia, całe ściany są wyklejone fotkami szczęśliwych par. (…) Katarzyna Misiołek „Czekaj na mnie w Mikołajkach”

Kompas bosmana Macieja – Karolina Wilczyńska rozpoczyna antologię o tawernie Mazurskie Lato. Jagoda, po okresie burzliwego i toksycznego związku z bogatym i przystojnym mężczyzną trafia do mazurskiej tawerny jako kelnerka. Jednak dość odważne i poniżające ją zachowanie szefa powoduje, że dziewczyna z dnia na dzień rzuca pracę i prowizoryczny kąt do spania i odchodzi z chłopakiem, którego poznała w dość niefortunnej sytuacji. Chłopak jest właścicielem upadającej tawerny, ale w zamian za pomoc w rozkręceniu jej, proponuje dziewczynie pracę z noclegiem. Czy tych dwoje połączy uczucie ważniejsze od przyjaźni? Czy Jagodzie uda się przywrócić świetność jaką tawerna Mazurskie Lato miała za czasów poprzedniego właściciela jakim był bosman Maciej?

Wydawnictwo FILIA
stron 431

Letni uśmiech losu – Agnieszka Lingas – Łoniewska wplątuje czytelników w dość ciekawy romans. Krzysztof jest motocyklistą, Natalia nauczycielką matematyki. Oboje spotykają się przypadkowo w pensjonacie Mazurskie Lato. Dwoje ludzi szukających swojego miejsca w życiu. Ona nie może się „pozbierać” po tragedii, która miała miejsce kilka lat wcześniej, w czasie której zginęła bliska jej osoba, a on wciąż przeżywa śmierć ojca i niezbyt dobry kontakt z matką. Czy Natalia przekona się do motocyklisty i jego pojazdu i odważy się pojechać z nim, czy uzna ich znajomość jedynie jako wakacyjny flirt?

Pierwszy krok – Tomasz Kieres To moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale po tym opowiadaniu wiem, że nie ostatnie. Bohaterowie jego opowiadania poznali się w dość nietypowy sposób. Dwoje z pozoru samotnych ludzi, którzy uznali, ż mogą wyrzucić z siebie dręczące myśli nie ponosząc konsekwencji swoich „spowiedzi”. Czy niezobowiązująca rozmowa pomoże pokonać im wewnętrzne rozterki i pozwoli na podjęcie ważnych dla siebie decyzji życiowych?

(…) Wiesz, wydaje mi się, że każdy sam powinien przejść swoje życie, wybrukować je swoim decyzjami, dobrymi, złymi, ale swoimi. I nawet jeśli często nie wiemy, co zrobić, to takie decyzje należą do nas. W każdym razie powinny. (…)

Nieoczekiwana miłość – Krystyna Mirek częściowo i przenosi czytelników do umysłu matki, która wyjeżdżając na wakacje ze swoim sześcioletnim synem boryka się z samotnym rodzicielstwem, czyli urlopem nie do końca skupionym na wypoczynku. Jej mama marzy o pięknym ślubie córki i wielkim weselu itp., ale Majce mężczyźni nie są w głowie. Zawiódł ją jeden, to zawiodą inni. Kiedy otrzymuje od matki prezent w postaci zarezerwowanego i opłaconego pobytu na Mazurach, początkowo nie jest do tego wyjazdu przekonana. Jednak pobyt z synkiem w malowniczej mazurskiej miejscowości okazuje się czasem mile spędzonym, może przyczyniły się do tego poznane tam osoby?

(…) Jestem jednak szczęśliwa, bardzo wypoczęłam na tych wakacjach i powiem wam, uśmiecham się na myśl o tym co opowiem mojej matce po powrocie. Duży Mati mieszka sto kilometrów od nas. Mówi, że taka odległość to pestka. (…)

Czekaj na mnie w Mikołajkach – Katarzyna Misiołek W opowiadaniu tej autorki poznajemy Weronikę i Jakuba. Ona, kobieta poważna, pani prokurator, on młody (dużo młodszy od niej) architekt i muzyk. Weekend w SPA w Mikołajkach i spontaniczna znajomość dwojga przypadkowo spotkanych na parkingu osób może okazać się poważna w skutkach. Miłość od pierwszego wejrzenia? W miłości nie liczy się wiek ani status społeczny tylko to, czy dwoje ludzi rozumie się bez słów. Czy Weronika i Kuba będą mieli tylko spontaniczny wakacyjny romans, czy z tej znajomości zrodzi się większe i poważniejsze uczucie?

O szczęście niepojęte – Anna H. Niemczynow zaprasza czytelników do pewnej młodej rodziny, niby pięknej i szczęśliwej ale… On jest zapracowanym lekarzem, ona zmęczona, niewyspana mama z sześciomiesięcznym synkiem. Pewnego dnia coś w niej pęka i kobieta nie zważając na konsekwencje, na jeden dzień ucieka sama na Mazury. Ten jeden szalony dzień zmieni w życiu młodego małżeństwa wszystko, ale nie tylko dzięki tej ucieczce i ale również dzięki… teściowej. Dlaczego Natalia się zbuntowała? Co kierowało młodą matką, aby zostawić swojego synka (i pęczniejące od mleka piersi) na jeden długi dzień pod opieką męża?

(…) Gdyby wczoraj o tej porze ktoś powiedział jej, że dziś będzie patrzeć na to wszystko, postukałaby się z niedowierzaniem w głowę. Wnętrze tawerny było piękniejsze, niż zdołała to sobie wyobrazić. Dlaczego przyjechała tu dopiero teraz? Dlaczego wciąż odkładała przyjazd tu na tajemnicze i nikomu nieznane „kiedyś”? (…)

Tego kwiatu jest pół światu – Agnieszka Olejnik Czy można wyleczyć kogoś z nieszczęśliwej miłości zabierając go na Mazury, gdzie zamiast słońca, plaży i swobodnie pływających jachtów, przez kilka dni leje deszcz? Trzy przyjaciółki postanawiają spędzić kilka dni pod namiotem. Jedna z nich nie może sobie poradzić z rozpaczą po odejściu narzeczonego, ale dwie pozostałe zgodnie podejmują wyzwanie „wyleczenia” przyjaciółki z tej miłości. Niestety deszczowa pogoda nie sprzyja relaksowi, a przeciekający namiot dodaje rozczarowań. Z pomocą przychodzi znajomy brata nieszczęśliwie zakochanej dziewczyny, użyczając młodym turystkom własnego namiotu. Czy pobyt nad jeziorem, z dala od domu i toksycznych myśli uleczy nieszczęśliwie zakochaną dziewczynę czy pogłębi jej rozpacz po utracie ukochanego?

Biała Dama – Magdalena Witkiewicz Autorka zabiera czytelników na jacht, na którym w okolicach Mikołajek wakacje spędza czwórka przyjaciół. Robert, jeden z chłopców zauważa któregoś dnia na sąsiadującym z ich jachtem pomoście kobietę, która bez skrępowania opala się i kąpie w jeziorze, nago. Fascynacja ciałem i odwagą kobiety doprowadza go do szaleństwa i może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kobieta jest w takim wieku, że mogłaby być jego matką. Któregoś dnia po sprzeczce z dziewczyną, Robert postanawia upić się w tawernie, ale niespodziewanie spotyka kobietę z pomostu. Długa i szczera rozmowa z nią, uświadamia mu coś, czego do tej pory się bał, od czego starał się uciec. Czy związek z dziewczyną, z którą są razem od kilku lat wzmocni się, czy skończy definitywnie po spotkaniu tajemniczej kobiety z pomostu?

Myślę, że każdy kto przeczyta tę antologię, poczuje tę magię malowniczych jezior, lasów i słońca.

Z całą pewnością mogę powiedzieć, że to lato, miłość, nadzieja, spontaniczność i urok Mazur sprawiły, że zatęskniłam za mazurskimi widokami, kołyszących się na wodzie łódek czy jachtów, za widokiem słońca zanurzającego się wieczorem w jeziorze, za gwarem mazurskich tawern i za pięknymi szantami.

(…) Byliśmy przed sobą nadzy fizycznie i emocjonalnie. Jak kiedyś. Bez pozy. Przyjaźń nigdy nie umiera. Miłość może tak. Ale czymże jest miłość? Przyjaźnią połączoną z fascynacją seksualną. A często wy mężczyźni, porzucacie prawdziwą miłość na rzecz tej fascynacji. (…)

Polecam tę lekką, łatwą i bardzo przyjemną lekturę nie tylko na urlop, ale z pewnością polecam ją dla dobrego relaksu.

Muszę przyznać, że jest to chyba jedna z najlepszych antologii jakie przeczytałam tego lata. Opowiadania są różnorodne, chociaż łączy je jedno, letnie spotkania. Raz jest humorystycznie, raz nostalgicznie, raz filozoficznie, a raz wzruszająco. To piękne fabuły, piękne historie ludzi, dla których wspólnym miejscem jest mazurska tawerna łącząca osoby w różnym wieku, o różnych osobowościach i pozycjach społecznych czy w różnych związkach.

Pamiątka z Paryża – fragment 2

Po śniadaniu Michèl przyniósł mi papier listowy i kopertę. Powiedział, żebym napisała do rodziców stwierdzając, że na pewno bardzo się o mnie zamartwiają. Usiadłam na ławce i zaczęłam pisać:

 Kochani, Mamo i Tato.

Jestem w Paryżu. Ciocia Aniela nie wyjechała po mnie na dworzec, ale nie martwcie się, jestem bezpieczna. Mieszkam u starszej pani imieniem Antoinette, która zaopiekowała się mną, gdy się okazało, że zostałam okradziona. Niestety w portfelu miałam adres cioci, dlatego nie mogłam do niej pojechać. Nie podaję Wam adresu zwrotnego, bo nie wiem jak długo zostanę tutaj. Kiedy uda mi się załatwić jakiś pokój to znowu napiszę i wtedy podam adres. Nie martwcie się o mnie, jestem bezpieczna i w bardzo dobrym towarzystwie.

Kocham Was. Przesyłam gorące buziaki. Pa, pa.

Katarzyna

 Włożyłam list do koperty i zakleiłam ją. Z jednej strony napisałam adres rodziców, a z drugiej tylko „ Kasia z Paryża”.

Michèl popatrzył na list, który okazał się krótką kartką informacyjną i uśmiechnął się. Odebrał go ode mnie. Powiedział, że wyślemy go idąc do miejsca, w które planuje mnie zabrać.

Towarzystwo z każdą chwilą zmniejszało się, a ludzie gdzieś odchodzili.

Michèl wyjaśnił mi, że wszyscy gdzieś pracują. Jedni całkowicie legalnie, a drudzy na czarno. W „domu” zostawała tylko Antoinette, jej przyjaciel Andre, oraz ich córka, aby pilnować tego, co inni zostawiają. Kloszardzi boją się Antoinette, dlatego żaden z nich nie odważy się podejść zbyt blisko obozowiska. Nie jeden z nich miał bardzo nieprzyjemne spotkanie
z dużą i silną Murzynką.

Czasami Andre i jego córka siadali niedaleko na brzegu Sekwany. Ona śpiewała, a on rzeźbił w drewnie malutkie figurki paryskich budowli. Trzeba było przyznać, że ręce miał bardzo zręczne. Jeden z bukinistów przychodził do niego dwa razy w tygodniu i kupował te małe cudeńka, sprzedając potem turystom za pięciokrotną cenę.

Szliśmy uliczkami Paryża trzymając się za ręce. Michèl twierdził, że musimy tak iść, abym się nie zgubiła. Ciekawa wszystkiego, co mijaliśmy po drodze, często zatrzymywałam się. On pociągał mnie wtedy jak psiaka na smyczy, żebym zbyt długo nie stała w jednym miejscu. Co jakiś czas jednak sam przystawał i z kimś rozmawiał, ale nigdy nikomu mnie nie przedstawił. Doszliśmy wreszcie do placu, na którym stała lunaparkowa karuzela, a za nią znajdowało się kilka wejść po schodach do pięknego, białego kościoła.

– To Sacré-Cœur, najpiękniejsza bazylika w Paryżu.

– Bazylika Najświętszego Serca, kościół na szczycie wzgórza Montmartre – powiedziałam oczarowana. – Nazywana również Białą bazyliką.

– Znasz jej historię? – Michèl ciągnąc mnie w stronę schodów z dumą spoglądał w górę.

– Chyba nie, a ty?

– Kiedy wybuchła wojna francusko-pruska, dwóch francuskich przemysłowców przysięgło sobie, że jeżeli po wojnie zobaczą Paryż takim samym jak przed wojną, to wybudują bazylikę ku czci Serca Jezusowego. – Michèl zatrzymał się na chwilę, aby złapać oddech, ale szybko doszedł do wniosku, że możemy wspinać się dalej. – Rok później po zakończeniu działań zbrojnych okazało się, że Paryż został nienaruszony i panowie postanowili wypełnić swoją obietnicę. Na elewacjach zastosowano biały granit, stąd potoczna nazwa Biała bazylika.

Stanęliśmy na szczycie wzgórza i wtedy mój przewodnik nakazał mi zamknąć oczy. Odwrócił mnie tyłem do kościoła i szepnął:

– Teraz możesz już popatrzeć.

Spojrzałam przed siebie i otworzyłam oczy i usta z zachwytu. Widok, jaki się przed nami rozciągał był tak oszałamiający, że po prostu mnie zatkało.

– Pięknie tutaj, prawda? – Powiedział zadowolony, obejmując mnie swoimi ramionami. – To moje ulubione miejsce. Kiedyś przychodziłem tutaj prawie codziennie z… – przerwał i usłyszałam, jak jego głos zadrżał.

– Z kim przychodziłeś? – Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy.

– Z matką Michèl-Ariel’a – wyszeptał tak cicho, że ledwie go usłyszałam.

– Kochałeś ją?

Kiwnął głową i odwrócił się do mnie plecami. Zauważyłam, że ukradkiem wytarł z policzka łzę. Pomyślałam, że ta dziewczyna, czy ta kobieta musiała być dla niego kimś bardzo ważnym. Nie miałam odwagi zapytać gdzie teraz jest i dlaczego nie są razem. Milczałam, chociaż bardzo mnie to ciekawiło. Postanowiłam powstrzymać się od pytań, aby nie robić mu przykrości. On jednak uznał, że chce podzielić się ze mną swoimi myślami
i swoim smutkiem.

– Arielle zawsze mówiła, że chciałaby wziąć ślub w Sacré-Cœur. – Odwrócił się do mnie, a na jego ustach zauważyłam znikomy uśmiech. – Spotkaliśmy się tutaj, kiedy była z wycieczką szkolną i zwiedzała Paryż. Siedziałem na schodach bazyliki, grałem na gitarze i śpiewałem. Ona i jej koleżanka usiadły obok mnie i zaczęły śpiewać razem ze mną. Miała piękny głos – zamyślił się na chwilę.

Nie dopominałam się o dalszy ciąg, tylko czekałam cierpliwie, aż będzie gotowy mówić dalej.

– Dała mi swój adres i poprosiła abym do niej napisał. Prawie po pół roku od naszego spotkania skreśliłem do niej kilka słów. Zaczęliśmy regularnie ze sobą korespondować, a w następne wakacje przyjechała do Paryża sama. Do mnie. Przerwała studia, aby być ze mną. Zamieszkaliśmy razem
i wszyscy ją od razu pokochali. Byliśmy wolni, młodzi i szczęśliwi. Często przychodziliśmy tutaj na wzgórze i robiliśmy plany na przyszłość. Arielle, chciała wrócić na studia i namawiała mnie, żebym też kontynuował naukę. Wtedy pieniądze same do mnie lgnęły. Miałem dobrą passe i uważałem, że nie należy jej przerywać. Ona jednak uparła się i zapisała na uczelnię. Nigdy jednak nie rozpoczęła nauki, ponieważ okazało się, że jest w ciąży. Bez stałego miejsca zamieszkania, bez stałych dochodów i z małym dzieckiem, nie miałaby większych szans na wytrwanie do końca. Ciąża była trudna i często Arielle musiała zostawać pod opieką Antoinette. Kiedy nadszedł czas porodu, nie było mnie przy niej. Załatwiałem dla nas mieszkanie w małej miejscowości pod Paryżem. Coś było nie tak. Antoinette odebrała poród, ale coś złego działo się z Arielle. Znajomy, właściciel małej knajpki zawiózł ją do szpitala, ale było już za późno – Michèl mówił prawie szeptem, zapatrzony w rozciągającą się przed nami panoramę Paryża. Po jego policzkach jedna po drugiej spływały łzy, których już się nie wstydził. – Kiedy wróciłem, Antoinette podała mi zawiniątko i powiedziała, że Arielle chciała, aby nasz syn otrzymał imiona po rodzicach. Popatrzyłem na to maleństwo, przytuliłem do policzka jego ciepłą maleńką główkę i oddałem go w ręce Antoinette. Wybiegłem zrozpaczony. Dwa tygodnie wałęsałem się po uliczkach miasta i płakałem. Z rozpaczy chciałem nawet skoczyć
z Wieży Eiffla, aby dołączyć do Arielle. Na szczęście, w którymś momencie opanowałem się i wróciłem. Wróciłem do mojej rodziny i mojego syna.

Michèl popatrzył na mnie i odgarnął z mojego czoła kosmyk włosów. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i podał mi, abym wytarła swoje policzki, po których również spłynęło kilka łez.

– Przepraszam mała – powiedział i przytulił mnie do siebie.

– Za co mnie przepraszasz?

– Za to, że się tak głupio zachowuję i…, że się tak przed tobą rozkleiłem.

– Michèl, to miło z twojej strony, że chciałeś mi o niej opowiedzieć – spojrzałam na niego jak młodsza siostra. – Doceniam twoją szczerość i chcę żebyś wiedział, że jestem twoim przyjacielem. Nie musisz się przede mną krępować.

Uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu jak starego kumpla.

– Proszę cię tylko o jedno mój mały przyjacielu…

– Mój duży przyjacielu, o co tylko zechcesz proś – figlarnie popatrzyłam na niego, aby trochę rozładować nasze smutne nastroje.

– Nie mów nikomu, że to opowiedziałem, i że się rozkleiłem przy tobie.

– Masz to jak w banku – nachyliłam się do jego ucha i konspiracyjnym tonem wyszeptałam gwarancję utrzymania tajemnicy.

Cmoknął mnie w policzek i już wyraźnie zmieniony złapał za rękę i pociągnął w stronę wąskiej uliczki, w dzielnicy Montmartre.

– A tak dla ścisłości, to w banku wolałbym mieć pieniądze.

Oboje roześmialiśmy się i ruszyliśmy biegiem schodami w dół. Mimo tego, że starałam się zachowywać normalnie w głowie cały czas słyszałam jego ciche słowa. Mówił o niej z taką miłością i uczuciem, a zarazem z taką rozpaczą, że nie mogłam oczyścić myśli od tej historii. Czułam się przy nim jak przy moich braciach, chociaż chwilami miałam wrażenie, że zaczynam do niego odczuwać coś, co nie jest tylko przyjacielskim uczuciem. Dotyk jego dłoni sprawiał, że miałam dreszcze na ciele, a kiedy patrzyłam w jego duże, ciemne oczy to…

Zatrzymaliśmy się przed kamienicą na ulicy Rue Berthe. Michèl odwrócił się i mocno złapał mnie za ramiona.

– Zapamiętaj to miejsce i ten budynek. Gdyby kiedyś coś mi się stało, albo gdybyś potrzebowała pomocy to zawsze możesz tu przyjść.

– Dobrze – kiwnęłam głową.

Poczułam dziwny lęk. – Co mogłoby mu się stać? – Pomyślałam ze strachem. – O czym do cholery on mówi?

– Wpadniemy na chwilę do moich przyjaciół. Poznasz kogoś bardzo ważnego i zadzwonisz do rodziców. Możesz też podać rodzicom ten adres, aby mogli wysyłać do ciebie korespondencję. Chodź!

Pociągnął mnie za rękę i stanęliśmy przed drzwiami wejściowymi. Michèl wyciągnął z kieszeni klucz i otworzył je. Wąskimi schodkami weszliśmy na drugie piętro, gdzie kolejnym kluczem otworzył następne drzwi. W przedpokoju przywitała nas niska, szczupła kobieta w wieku około siedemdziesięciu lat.

– Witaj mój chłopcze. Dawno cię u nas nie było – podeszła do nas i mocno uściskała mojego przyjaciela. – A to le solei to, kto? – Zmierzyła mnie wzrokiem.

– To Catherine – Michèl uśmiechnął się do mnie. – Zagubiona turystka, którą na chwilę przygarnąłem pod swój dach.

– Witaj pod moim dachem, piękna dziewczyno. Wszyscy nazywają mnie Mamon, więc ty też tak możesz do mnie mówić. – Kobieta uściskała mnie szczerze i spontanicznie, tak jak powitała przed chwilą Michèl’a. – Nie trzymaj się zbyt długo tego nicponia, bo wywiezie cię na manowce – konspiracyjnym tonem szepnęła mi do ucha.

Popatrzyłam na nią i już wiedziałam, że jest to osoba, której nie można nie polubić. Filigranowa figura i wesołe ogniki w oczach, odejmowały jej kilka lat. Poruszała się zwinnie jak nastolatka, chociaż po wykrzywionych przypuszczalnie przez artretyzm dłoniach i po plamach brązowych na całym ciele, można było zauważyć pozostałości przeżytych lat. Mieszkanie,
w którym się znajdowaliśmy przypominało muzeum. Stare meble pochodziły chyba jeszcze z poprzedniego stulecia, ale wszędzie panował wręcz sterylny porządek. W pokoju, do którego nas wprowadziła Mamon stał około trzymetrowy regał z ośmioma półkami, zapełnionymi książkami o różnej tematyce. Poczułam się jak w jakiejś starej bibliotece. Zza zamkniętych drzwi sąsiedniego pokoju dochodziły głosy i co chwilę słychać było salwy śmiechu. Michèl posadził mnie na starej sofie z rzeźbionymi bokami, obitej pięknym niebieskim materiałem przypominającym atłas.

– Zaczekaj tu na mnie, muszę załatwić pewną sprawę. Niestety nie mogę cię zabrać ze sobą – pogłaskał mnie po policzku i odwrócił się do Mamon.

– Chciałbym, żeby Catherine zadzwoniła do domu, do rodziców – złapał dłonie kobiety i przyłożył do ust składając na nich delikatny pocałunek. – Przypilnuj proszę, aby to zrobiła.

Mamon przytuliła go do siebie i matczynym gestem pogłaskała po ciemnej czuprynie.

– Leć! Tylko nie zabaw za długo. Mam kilka spraw do załatwienia i nie będę siedziała cały dzień w domu. A z Leonem i jego kompanią nie chciałabym jej zostawić samej.

– Wrócę za godzinkę, może półtorej. – Michèl pocałował Mamon w policzek, a do mnie puścił perskie oko i już go nie było.

Kobieta usiadła naprzeciwko i wpatrując się we mnie trwała tak około dziesięciu minut. Siedziałyśmy w milczeniu wsłuchując się w szum ulicy i głosy dochodzące z drugiego pokoju.

– Ile masz lat? – Mamon, pierwsza przerwała milczenie.

– Osiemnaście.

– To ty jesteś tą małą, którą okradli na dworcu?

– Tak – kiwnęłam głową i opuściłam wzrok wpatrując się w kwiaty na dywanie. – Widzę, że nawet w tak dużym mieście, wiadomości rozchodzą się lotem błyskawicy – szepnęłam zawstydzona.

– To ty jesteś tą zmysłową tancerką?

Popatrzyłam na nią zdziwiona, skąd wie o tym, że tańczyłam na brzegu Sekwany skoro jestem w Paryżu dopiero drugi dzień.

– Żeby poczta tak działała jak szybkość przekazywania informacji tutaj, to ludzie mogliby się częściej komunikować ze sobą – powiedziałam z nutą oburzenia.

– Nie irytuj się. Wiem to od Leona, grał wczoraj razem z Michèl’em – popatrzyła na mnie uspokajająco. – Lubię, kiedy Leon chodzi razem z nim, bo przynajmniej regularnie płaci mi wtedy tygodniówkę za pokój, który wynajmują razem ze swoją siostrą. Dobry z niego chłopiec, ale ma tylu znajomych… – spojrzała w stronę drzwi do drugiego pokoju i wzruszyła ramionami. – Sama słyszysz.

Wstała z fotela i podeszła do mnie.

– Chodź, pójdziemy do mojej sypialni. Zadzwonisz do rodziców.

Podała mi rękę i poprowadziła wąskim korytarzykiem do kolejnego pomieszczenia. Sypialnia Mamon, tak jak pokój gościnny wyglądała jak sala w muzeum. Drewniane łóżko zasłane było narzutą wyszydełkowaną z białej bawełny. Obok niego stała toaletka, na której pięknie eksponował się stary zegar. W chwili, kiedy otworzyłyśmy drzwi do pokoju, zegar jakby obudził się i zaczął wybijać godzinę. Naprzeciwko łoża stała ogromna szafa wyglądająca jakby przyniesiono ją z Wersalu. Obok na ścianie wisiał imponujących rozmiarów obraz.

– Ciekawy, prawda? – Mamon zauważyła jak przyglądam się dziełu. – Uwielbiam Moneta – westchnęła i delikatnie dotknęła drewnianej ramy obrazu. – Czy wiesz, że najbardziej charakterystyczną cechą malarstwa
i rzeźby impresjonistycznej, było dążenie do oddania zmysłowych i ulotnych momentów? Takie dążenie do „złapania uciekających chwil” – odwróciła się w stronę obrazu. – Nazwa kierunku została ironicznie nadana przez krytyka sztuki a zarazem dziennikarza o nazwisku Leroy i pochodzi od tytułu właśnie tego obrazu „Impresja wschód słońca” Claude’a Moneta.

– Jeden z moich braci studiuje w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych – odpowiedziałam, żeby jej zaimponować. – Ja jednak wolę taniec od tego rodzaju sztuki.

– Każdy ma swoje upodobania.

Podprowadziła mnie do małego stoliczka, na którym na białej koronkowej serwetce stał czerwony telefon-retro. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam coś tak pięknego i użytecznego zarazem.

– Zostawię cię teraz samą, abyś mogła swobodnie porozmawiać. Pójdę do kuchni i przygotuję dla nas coś do picia. Jak skończysz, to przyjdź do mnie, tylko nie pomyl pokoi, bo Leon i jego zwariowana czereda zjedzą cię żywcem – uśmiechnęła się do mnie i wyszła z pokoju, dokładnie zamykając za sobą drzwi.

Usiadłam na krześle obok stoliczka i dłuższą chwilę wpatrywałam się
w aparat telefoniczny. Co ja im powiem? – Pomyślałam, zanim wykręciłam numer rodziców.

– Halo, tu dom rodziny Krzyżańskich – usłyszałam głos brata.

– Andrzej?

– Kasiulek!? Jezu dziecino, od zmysłów odchodzimy. Co z tobą? – Zawołał tak głośno, że musiałam słuchawkę telefonu odsunąć od ucha.

– Spokojnie. Jesteś sam?

– Taak… to znaczy niezupełnie. Tata siedzi na kanapie i już usłyszał jak zawołałem twoje imię – powiedział zmieniając ton głosu. – Uwaga! Podchodzi – szepnął do słuchawki.

– Zatrzymaj go na chwilę. Chcę pogadać z tobą.

– O.K. Tato daj mi chwilkę na osobności z moją małą siostrzyczką – usłyszałam jak błagalnym tonem Andrzej zwraca się do ojca. – Zaraz ci ją dam do telefonu, tylko pogadam z nią minutkę.

Oczami wyobraźni widziałam śmieszną minę, jaką zapewne zrobił rozmawiając z naszym tatą, aby uzyskać efekt swojego gadania.

– No, mamy minutę. Nawijaj mała.

– Posłuchaj, jestem w Paryżu. Zatrzymałam się u moich znajomych…

– Bardzo ciekawe, od kiedy ty masz znajomych w Paryżu? – Przerwał mi w pół zdania.

– Od wczoraj. Nie gadaj tylko słuchaj!

– O.K.

– Zrób wszystko, żeby rodzice nie kazali mi wracać. Nie wiem, co się stało, że ciocia po mnie nie wyjechała. Domyślam się, że wy już o tym wiecie.

– Wiemy, bo ciocia…

– Nie przerywaj mi! Chcę spędzić tutaj kilka dni, bez ochronki. Sama! Poznałam fantastycznych ludzi i zatrzymałam się u nich. Dbają o mnie. Troszczą się, abym się nie zgubiła w tym wielkim mieście. Czuje się tutaj szczęśliwa i potrzebuję kilku dni dla siebie. Musisz mi pomóc pozostać tutaj jak najdłużej, zrozumiałeś?

– Dobra. Dobra. A możesz mi podać adres tych ludzi, u których się zatrzymałaś? Mam kumpla w Paryżu, skontaktuję się z nim, żeby do ciebie zajrzał.

– Nie mogę ci podać adresu. Bo mieszkam…- nie byłam pewna czy mogę swobodnie przekazać mu, gdzie nocuję.

Obawiałam się, że wpadnie w panikę. Zaryzykowałam jednak.

– Mieszkam nad brzegiem Sekwany. Pod mostem.

– Żartujesz, prawda? – Po chwili milczenia, ponownie usłyszałam głos brata.

– Nie. Nie żartuję.

– Kurde, ale fajnie! Jesteś kloszardem?

– Nie! Nie jestem! Ludzie, z którymi przebywam to też nie są kloszardzi.

– Jest tam jakiś chłopak? – To było bardziej stwierdzenie niż pytanie.

– I nie tylko, ale… zatrzymaj to dla siebie i zrób to, o co cię proszę. Daj teraz słuchawkę tacie. Nie mogę za długo wisieć na tym telefonie, ponieważ dzwonię z mieszkania starszej pani.

– Dobra. Pogadamy innym razem. Trzymaj się dziecino. Oddaję słuchawkę naszemu staruszkowi.

– Witaj córeczko, tak się o ciebie martwimy. Gdzie ty jesteś? Jesteś bezpieczna? – Głos taty brzmiał tak, jakbym została uprowadzona przez sycylijską mafię.

– Tatusiu spokojnie. Jestem bezpieczna. Powiedz mi tylko, dlaczego ciocia Aniela nie przyjechała po mnie na dworzec?

– Och kochanie… Aniela znalazła się w szpitalu, w nocy przed twoim przyjazdem i dopiero dzisiaj rano zadzwoniła do nas z tą informacją. Uspokoiłem ją i powiedziałem, że miałaś przy sobie dość pieniędzy żeby wynająć sobie jakiś pokój w hotelu i że na pewno skontaktujesz się z nią. Podała mi adres szpitala, żebyś mogła przyjechać do niej i zabrać klucze do mieszkania. Ona ci dokładnie wytłumaczy jak masz dojechać do…

– Tatusiu, posłuchaj – przerwałam monolog ojca, żeby powiedzieć mu, że nie chcę jechać do cioci Anieli. – Zadzwoń do niej i powiedz, że niech nie zawraca sobie głowy moją osobą. Mieszkam u moich przyjaciół i jestem bezpieczna. Pojadę do cioci jak wyjdzie ze szpitala. A teraz niech spokojnie dochodzi do zdrowia.

– Kasieńko, dziecko? Gdzie ty mieszkasz? U jakich przyjaciół? Podaj mi adres…

– Tatusiu, nie znam dokładnego adresu. Jak zadzwonię następnym razem, to wszystko ci dokładnie podam. Nie martw się o mnie. Dam sobie radę. 

Czułam, że mój głos zaczyna drżeć. Nie chciałam się rozpłakać, ale wszystko wskazywało na to, że nie zdołam się opanować. Łzy zaczęły dławić mnie w gardle, a mój głos zmieniał się z każdym słowem.

– Ucałuj ode mnie mamę, Bronka i Andrzeja. Kocham cię. Pa.

Odłożyłam słuchawkę, zakryłam twarz rękami i rozpłakałam się. Nie wiem ile czasu siedziałam w sypialni Mamon i płakałam. W pewnej chwili poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń, która delikatnie głaskała mnie po włosach. Wytarłam oczy i popatrzyłam w górę. Obok mnie stał Michèl
i uśmiechał się tym swoim pięknym, tajemniczym uśmiechem. Wstałam
z krzesła i przytuliłam się do niego, tak jakby był którymś z moich kochanych braci. Głaskał mnie po policzkach, po ramionach, po plecach. W końcu wtulił głowę we włosy i delikatnie pocałował moje mokre od łez oczy.

– Chodź mała, Mamon się niecierpliwi. Słyszała jak płakałaś, ale nie chciała tu wejść.

Wyszliśmy z sypialni Mamon i udaliśmy się do jej salonu. Kobieta siedziała w fotelu czytając książkę, ale na nasz widok szybko zamknęła ją 
i odłożyła na ławę.

– Wszystko w porządku? – Zapytała z wyraźną troską w głosie.

– Tak… przepraszam.

– Napij się zimnej cytrynówki. Sama przyrządziłam – patrzyła na mnie z zaciekawieniem i smutkiem jednocześnie.

 



Napisz do mnie
lipiec 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/