literatura polska
GRZECHOTKA – Joanna Jodełka
Joanna Jodełka urodziła się w 1973 roku. Mieszka w Poznaniu, gdzie ukończyła historię sztuki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. W życiu próbowała różnych rzeczy aby odnaleźć to, co chce robić naprawdę. Prowadziła restaurację, sklep z miłosnymi kosmetykami, była również twarzą kampanii reklamowej jednego z poznańskich domów towarowych. Jest stypendystką Instytutu Sztuki Filmowej i pisze scenariusz filmu o Józefie Piłsudskim. Jest również autorką piosenek, których teksty udostępnia na swoim blogu. W roku 2009 zadebiutowała jako pisarka i to chyba jest jej droga życiowa. Jej debiut – kryminał „Polichromia*Zbrodnia o wielu barwach” został zauważony nie tylko przez czytelniczki i czytelników i zdobył Nagrodę Wielkiego Kalibru.
Wydawnictwo WAB rok 2011
stron 301
Grzechotka to kryminał psychologiczny, którego fabuła umiejscowiona została w Poznaniu.
W jednym z mieszkań policja odnajduje młodą kobietę w szoku poporodowym. Kobieta twierdzi, że nie pamięta momentu porodu i jest przekonana, że ktoś ukradł jej dziecko. Zarówno policjant jak i pani psycholog poproszona o wystawienie orzeczenia o niepoczytalności młodej matki są przekonani, że dziewczyna sama „coś” z tym swoim dzieckiem zrobiła. Może zabiła, może porzuciła… Psycholog Weronika Król początkowo przekonana o winie dziewczyny z czasem zaczyna wątpić i postanawia pomóc zrozpaczonej matce. Na własną rękę śledztwo próbuje prowadzić również pewna młoda dziennikarka wietrząca w temacie dzieciobójczyni drogę do sławy. Czy Edyta jest dzieciobójczynią? Co takiego się wydarzyło zanim znaleziono krzyczącą w bólu dziewczynę. Kim jest ojciec dziecka Edyty? Na te i wiele innych pytań znajdzie odpowiedź ten, kto zdecyduje się sięgnąć po tę książkę.
Jest to z pewnością kryminał dość nietypowy, więcej jest w nich wątków psychologicznych niż stricte kryminalnych, ale po przeczytaniu wcześniej innej książki autorki, domyślałam się, czego mogę się spodziewać. Autorka wyjątkowo artystycznie operuje fabułą kryminału. Między śmiertelne niebezpieczeństwa i okrutną przemoc balansującą na granicy strachu i bólu, wkradają się niesamowite zbiegi okoliczności a nawet odrobina erotyki. Jest to powieść o stosunkach między ludźmi, o których nie zawsze chcemy rozmawiać.
W bardzo tajemniczy, może trochę szokujący sposób przechodzi czytelnik do kolejnego wątku fabuły, skonstruowanej tak, że czytając ma wrażenia ciągłości niewiadomej, ukrytej w jakimś kokonie tajemnic.
Powieść zaskakuje i wzrusza. Czasami bulwersuje, ale jedno jest pewne, nie pozwala oderwać się od stron.
Autorka pisze w dość charakterystyczny sposób. Są zdania tak długie, że czasami brakuje oddechu czytając je, i są zdania jednowyrazowe, zaskakująco przetrzymujące nostalgie czy grozę chwili. W tej pełnej zaskakujących zwrotów akcji powieści człowiek czasami ma takie właśnie chwile zastanowienia, które być może pozwalają mu na wysnucie własnych przypuszczeń, co do zakończenia. W powieści są fragmenty nie pozwalające na płynne przechodzenie do kolejnego etapu głównego wątku fabuły, zaskakująco zatrzymują ją w takim nieokreślonym miejscu, które z pewnością ma związek z wątkiem głównym, ale jednocześnie wkładają w tę fabułę jedną wielką niewiadomą.
Treść jest pełna ironii, która być może jest nie na miejscu biorąc pod uwagę powagę sprawy opisanej w lekturze, ale dodaje jej pewnego „smaczku”. Trzeba przyznać, że autorka świetnie potrafi używać czegoś, co kojarzy mi się z pewnego rodzaju grami językowymi. Nie tyle szokują one, co momentami powodują pewien dyskomfort myślenia, niepokoją.
Fabuła powieści to przedstawienie mrocznych stron życia ludzi z półświatka, w których oczywiście dominuje strach i pieniądz, ale czy w życiu pozostałych ludzi nie jest tak samo?
Myślę, że z czystym sumieniem mogę polecić tę lekturę osobom nie tylko preferującym kryminały czy powieści psychologiczne. Ta sensacyjna intryga przedstawiona w powieści jest czymś zgoła innym od tradycyjnych wątków kryminalnych, chociaż ma wiele z nimi wspólnego. Po przeczytaniu tej książki długo nie mogłam zabrać się za napisanie o niej własnej opinii, chyba trochę wstrząsnęła mną ta książka. Z pewnością muszę przyznać, że jest to jedna z tych powieści, których treść pozostaje w czytelniku na długo. Wiem, że patrząc na tę książkę spokojnie stojącą sobie na półce, w każdej chwili będę potrafiła powiedzieć o czym jest. Niestety nie wszystkie książki mają ten przywilej.
I mimo tego, że okładka nie przyciąga wzroku, chociaż moim zdaniem jest piękna w swej tajemniczej prostocie, to z pewnością ktoś, kto zdecyduje się sięgnąć po tę książkę, nie pożałuje swej decyzji.
Polecam również inną książkę tej autorki, równie wstrząsającą i zaskakującą, której treść cały czas „siedzi” mi gdzieś głęboko w głowie, chociaż przeczytałam ją trzy lata temu.
DZIEWCZYNA Z AJUTTHAI – Agnieszka Walczak-Chojecka
O Agnieszce Walczak-Chojeckiej pisałam już na swoim blogu kilkakrotnie, zarówno opisując spotkania autorskie z nią jak i opisując dwie z jej książek – Gdy zakwitną poziomki i Nie czas na miłość. Tym osobom, które nie czytały moich wcześniejszych wpisów przypomnę, że autorka urodziła się w 1968 roku. Od najmłodszych lat „bawiła się” literaturą i będąc w wieku pięciu lat ułożyła swój pierwszy wiersz. Swoje teksty publikowała między innymi w „Poezji” i „Nowym wyrazie”. Pisała również słowa piosenek, współpracując m.in. z Piotrem Rubikiem w początkach jego kompozytorskiej kariery. W czasie studiów na Filologii Słowiańskiej UW zajmowała się tłumaczeniami literatury z języka serbskiego, którego nauczyła się mieszkając ponad cztery lata w Belgradzie. Współpracowała również z III programem Polskiego Radia oraz pisała do „Magazynu Muzycznego” i „Brawo Best”. Jako pisarka zadebiutowała powieścią „Dziewczyna z Ajutthaji”. Niezbyt grzeczna historia”. Pisanie książek tak ją wciągnęło, że kolejne jej książki ukazują się jak przysłowiowe grzyby po deszczu.
Wydawnictwo FILIA rok 2015
stron 323
Dziewczyna z Ajutthai to współczesna powieść obyczajowa
Joanna ma 34 lata, jest młodą, samotną kobietą, dobrze sytuowaną, mieszkającą w pięknym apartamencie. Jednak nie wszyscy są zadowoleni z jej sukcesu i w pewnym momencie dziewczyna otrzymuje szokującą informację, że… musi opuścić firmę. Początkowo nie potrafi sobie poradzić z nadmiarem wolnego czasu a dobija ją myśl, że mimo tego, iż pracowała ponad normy została potraktowana jak śmieć. Któregoś dnia spotyka dawnego kolegę ze szkoły, który proponuje jej niejako służbowy wyjazd do Tajlandii, o której Joanna ma napisać artykuł dla poczytnej gazety. Kolega zabiera ze sobą „kolegę” a Joanna namawia na wyjazd swoją przyjaciółkę. Co wydarzyło się w tym pięknym zakątku świata i czy Joanna znalazła wreszcie pracę – nie zdradzę. Ale mogę wspomnieć, że życie młodej singielki wywróciło się do góry nogami nie tylko z powodu wyjazdu.
Kiedy zaczęłam czytać książkę, byłam pewna, że jest to kolejna powieść o pięknej dobrze ustawionej finansowo młodej kobiecie, która przeżywa w swoim poukładanym, eleganckim świecie „tragedie” typu odrzucona miłość, czy problem z zajściem w ciążę. Oczywiście ma bujne rude włosy (a jakże!). Niestety ostatnio trochę się takich powieści ukazało na naszym rynku książkowym a ja wcale nie uważam, że takie jest zapotrzebowanie czytelniczek. Podeszłam do tej powieści dość spokojnie, aczkolwiek bez większego entuzjazmu.
Jakież było moje zaskoczenie, kiedy w pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że nie mogę się od niej oderwać i czytam wszędzie, gdzie tylko mam możliwość. Za tą niby szablonową historią o młodej kobiecie kryje się jednak wiele ciekawych wątków. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego rozwinięcia powieści, chociaż… powinnam być na to przygotowana, ponieważ na jednym ze spotkań w Gdańsku, autorka czytała fragmenty książki i opowiadała o niej bardzo emocjonująco. I chociaż główna bohaterka nie bardzo przypadła mi do gustu, to jednak jej historia wciągnęła mnie bardzo.
Myślę, że ta książka jest sporym wyzwaniem. Pięknie przedstawione w niej różne oblicza miłości, od tej zwyczajnej bazującej głównie na seksie, po miłość platoniczną, a także miłość toksyczną i tę, o której się nie zawsze mówi się głośno, czyli miłość homoseksualną, to duże plusy tej powieści. Równie ciekawie przedstawiona jest przyjaźń zarówno między kobietami jak i osobami przeciwnych płci. Uczucia tak ważne dla każdego człowieka.
Muszę przyznać, że malowniczo opisane miejsca Tajlandii a zwłaszcza Bangkoku – egzotycznego „Miasta Aniołów”, w którym dominuje masa kontrastów, wspaniałe jedzenie i ciekawe zabytki, oraz Ajutthai – baśniowego miasta, które kiedyś było stolicą królestwa, a obecnie jest narodowym skarbem Tajlandii wpisanym na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO potrafiły mnie (w wyobraźni) przenieść do tych pięknych miejsc.
Przygody, jakie przeżyli bohaterowie książki, momentami rozśmieszały a chwilami budziły strach, ale to świadczy jedynie o tym, że wplecione w fabułę, dodawały jej tylko specyficznego „smaczku”.
Kolejnym plusem tej powieści są ciekawie przedstawione osobowości występujących w niej osób, chociaż… u głównej bohaterki cały czas coś mi zgrzytało. To chyba taka książkowa antypatia w stosunku do bohatera. Ale bardzo podobały mi się postacie Izy i Roberta, dwójki przyjaciół Joanny.
Miłym zaskoczeniem jest również tajemniczy wątek tajlandzkiego drzewa, wśród konarów którego ukryta jest „dziewczyna z Ajutthai”. Kim jest ta postać i czy to możliwe, aby miała magiczną moc, działającą na śmiertelników?
Tak jak wspomniałam na początku wpisu, że chociaż pierwsze strony książki nie podziałały na mnie jak magnes, to jednak książka jest niesamowita i wciąga, a fabuła intrygująca a zarazem zaskakująca.
Ale…, żeby nie była tylko tak słodko i cukierkowo, czułam w pewnych momentach dyskomfort w czytaniu. Jestem bardzo wrażliwa na wulgaryzmy, a szczególnie kiedy odnoszą się one do kobiet. I tu nie mogłam się pogodzić ze słownictwem jakie autorka wciskała w usta młodych, wykształconych mężczyzn, których oczami wyobraźni widziałam jako przystojnych, ubranych w dobrze skrojone garnitury. Jakoś nie pasowały mi te słowa do ich sylwetek. O ile przyjemniej brzmiałoby słowa wypowiedziane miłym dla ucha językiem, zamiast „cycków” i „cipek”. No cóż, nie przepadam za takim słownictwem. Czuję, że ubliża mi ono jako kobiecie.
Gdyby ktoś mnie zapytał wprost, o czym tak właściwie jest ta książka, to nie wiem, czy potrafiłabym powiedzieć jednym zdaniem. Autorka w tej powieści porusza tak wiele wątków, że trudno jednoznacznie określić, czy to opowieść tylko o młodej kobiecie i rywalizacji w wielkiej korporacji. Emocje towarzyszące pośrednim wątkom dotyczą zarówno uczuć jak i marzeń, sięgają głęboko w podświadomość i każą nam się zastanowić, co tak naprawdę w życiu jest ważne. Czy jest to miłość, czy rodzina, czy jest dobrze płatna praca w miejscu jak złota klatka, czy praca dająca więcej swobody i radości niż pieniędzy. Co jest ważniejsze – spełnianie marzeń czy życie w luksusie ograniczające swobodę myśli.
I chociaż książka napisana jest dość prostym językiem, nie jest zbyt łatwą lekturą dla kogoś kto czytając identyfikuje się z bohaterami.
Piękna kolorowa okładka moim zdaniem przyciąga oko, chociaż ja chętniej widziałabym na niej „postać z Ajutthai”.
Polecam tę powieść czytelniczkom (i czytelnikom), którzy czytują romanse, bo miłości w tej książce nie brakuje. Polecam ją osobom lubiącym książki przygodowe, bo mogą na chwilę przenieść się do pięknych miejsc Tajlandii. Nawet miłośnicy sensacji znajdą w niej coś dla siebie, taki mały dreszczyk emocji.
Jeżeli ktoś ma ochotę na krótką podróż w te cudowne miejsca, to koniecznie musi przeczytać tę powieść.
Kim tak właściwie jest postać ukryta między konarami drzewa…?
Dziękuję autorce za możliwość przeczytania tej książki, a zainteresowanych odsyłam do jej strony internetowej.
Polecam również inne książki tej autorki, które miałam możliwość przeczytać i mam nadzieję, że na mojej półce z książkami wkrótce znajdą się pozostałe jej powieści.
UWAGA! Afera kryminalna w Trójmieście!!!
Nie wiem na ile spotkań Afery kryminalnej uda mi się pójść, ale każdego roku staram się być chociaż na kilku. Pomijając fakt, że mam wówczas okazję poznać autorów, których książki często czytam z zapartym tchem, to jest to wspaniała rozrywka na długie, szare jesienne wieczory. Mam nadzieję, że uda mi się namówić do tej „afery” czytelników, nie koniecznie czytujących tylko kryminały, ponieważ zarówno dorośli jak i dzieci i młodzież znajdą coś dla siebie.
Dlatego Drogi Czytelniku jeżeli mieszkasz w Trójmieście, lub możesz do niego przyjechać w tych dniach to super, z pewnością nie pożałujesz.
Afera Kryminalna to festiwal kryminału, który powstał w 2011 roku z inicjatywy Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku oraz gdańskiego wydawnictwa Oficynka. Od 2016 roku Aferę współtworzy Miejska Biblioteka Publiczna w Gdyni oraz tacy partnerzy, jak Miejska Biblioteka Publiczna w Rumi oraz Powiatowa Biblioteka Publiczna w Wejherowie. Od początku swojego istnienia festiwal gościł najznamienitszych twórców kryminału, thrillera i sensacji. Wśród nich są i mistrzowie, i uczniowie, autorzy z wieloletnim dobytkiem literackim i debiutanci, profesjonaliści przekazujący wiedzę wartą wykorzystania w tym gatunku i pasjonaci intelektualnej gry. Bo kryminał to przede wszystkim dobra zabawa, mistrzostwo warsztatu i wiedza.
W tym roku organizatorzy zapraszają na szereg spotkań z takimi osobistościami świata kryminału jak: Anna Klejzerowicz, Agnieszka Pruska, Joanna Jodełka, Marek Krajewski, Mariusz Czubaj, Marcin Wroński, Katarzyna Pużyńska, Janusz Majewski, Bronisław Cieślak… i wielu innych.
Ponadto w planach: kryminalne gry miejskie, gdyński escape room, warsztaty pisarskie, spacery tropem bohaterów kryminalnych, pokazy broni palnej i… napad na bank!
Szczegóły w planie oraz na stronie internetowej: http://www.wbpg.org.pl/aktualnosc/afera-kryminalna-2016 oraz: https://www.facebook.com/AferaKryminalna/
Jeśli chodzi o mnie to już zapisałam sobie kilka spotkań w kalendarzu, mnie najbliżej na spotkania w Gdańsku, ale gdybym mogła się rozdwoić…
AWARIA MAŁŻEŃSKA – Natasza Socha/Magdalena Witkiewicz
Magdaleny Witkiewicz nie muszę przedstawiać czytelnikom mojego bloga, ponieważ gościła ona już tutaj wiele razy.
Natasza Socha jest pierwszy raz „gościem” mojego małego książkowego świata, ale myślę, że nie ostatni. Urodziła się w 1973 roku. Jest dziennikarką, felietonistką, pisarką, a także malarką i ilustratorką. Urodziła się w Poznaniu ale obecnie mieszka pod Akwizgranem w Niemczech. Jest absolwentką dziennikarstwa i nauk politycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Przez wiele lat pracowała jako dziennikarka. Zadebiutowała powieścią „Macocha”, która została bardzo dobrze przyjęta przez czytelników. Do tej pory ma na swoim koncie już kilka powieści obyczajowych, w których w dowcipny sposób pisze o sprawach poważnych, podbijając serca wszystkich, którzy czytają jej twórczość. Jest artystyczną duszą, maluje akwarele, a także tworzy ilustracje do dziecięcych bajek.
Wydawnictwo FILIA rok 2015
stron 371
Awaria małżeńska to komedia, której fabuła została stworzona w świecie nam współczesnym. Jest to powieść napisana wspólnie przez dwie pisarki. Myślę, że jest to duet całkiem udany.
Któregoś dnia autobus miejski gwałtownie hamując bardzo uprzykrzył podróż jadącym nim pasażerom. Kilkoro z nich trafiło do szpitala z mniejszymi lub większymi obrażeniami, a wśród tych nieszczęśliwie poszkodowanych znalazły się dwie młode kobiety – Justyna i Ewelina. Ich mężowie Mateusz i Sebastian musieli zatem stanąć twarzą w twarz z obciążeniami rodzicielskimi, a co za tym idzie musieli wziąć na swoje barki utrzymanie domu, zakupy, obowiązki przedszkolno-szkolne, czyli wszystko to, czym do tej pory zajmowały się ich żony. Kobiety unieruchomione w szpitalu mogły jedynie albo odpoczywać i dochodzić do zdrowia nie przejmując się tym jak radzą sobie mężowie, albo ostro ingerować w to, co dzieje się w domach pod ich nieobecność. Co wybrały? Tego nie zdradzę. Czy panowie poradzili sobie z wyzwaniem jakie zafundował im los? Tego też nie zdradzę, ale… gorąco zachęcam do tego aby przekonać się o tym osobiście.
Ta książka to cudowny relaks dla kogoś, kto zmęczony pracą chciałby w jakiś sposób odreagować stres dnia codziennego. Pełna humoru przeplatanego czasami ironią, potrafi doprowadzić do łez… śmiechu. Bardzo dostępnie a zarazem dość dosadnie przedstawione rozumowanie mężczyzn w niektórych sprawach domowych i wychowawczych kojarzy się z ich bezradnością. Czasami zastanawiamy się nad tym jak to jest możliwe, że panowie potrafiący naprawić skomplikowaną usterkę w samochodzie, czy potrafiący wykonać najpiękniejszy mebel lub naprawić sprzęt domowy, w sprawach wyjątkowo przyziemnych i naturalnych potrafią być bezradni jak dzieci. Ale… tak zwany rzut na głęboką wodę może dokonać cudu i małymi kroczkami, powoli, pokonując wiele niespodziewanych przeszkód wreszcie dokonują niemożliwego, czyli dają sobie radę w sytuacjach, które ich do tej pory przerastały.
To opowieść o zmaganiach się z codziennymi obowiązkami a także o relacjach damsko męskich; ciepła i bardzo optymistyczna historia, chociaż zbudowana na pewnego rodzaju dramacie.
Początkowo miałam wrażenie, że autorki wymyśliły tę powieść, aby ponaśmiewać się z bezradności niektórych mężczyzn, ale wczytując się w tę historię młodych mężów i tatusiów doszłam do wniosku, że chyba jednak starały się udowodnić, że nie ma rzeczy niemożliwych i jak się chce, to można wiele.
I chociaż fabuła jest pełna cynizmu i drwin to uważam, że jest to powieść, która w lekki i humorystyczny sposób udowadnia nam (kobietom), że nasz tok myślenia jest zupełnie odmienny od toku myślenia mężczyzn. Niby o tym wszyscy wiemy, a jednak kiedy dotyczy to nas samych zawsze się dziwimy – jak można czegoś nie rozumieć, co jest tak oczywiste?
Trochę karykaturalnie początkowo przedstawieni mężczyźni udowadniają, że bycie na pełnych etatach: domowym i zawodowym jest możliwe. Jak często kobiety same doprowadzają do tego, że biorą wszystko na swoje barki „uwalniając” swojego mężczyznę od tych zwykłych, codziennych obowiązków. Uważamy, że same zrobimy to lepiej, a potem narzekamy, że wszystko na naszej głowie.
Po zamknięciu ostatniej strony książki zastanawiałam się nad morałem tej powieści. Mój wniosek, tak jak zapewne wielu innych czytelniczek jest taki, że my kobiety próbujemy odgrywać rolę kogoś, kto jest ponad wszystkim, perfekcyjna matka, perfekcyjna żona, która jest tak właściwie kapłanką naszego domowego ogniska… czy warto się tak poświęcać, bezsensownie odsuwając od większości obowiązków płeć męską? Może powinniśmy zauważyć, że oni naprawdę potrafią ogarnąć więcej niż nam się wydaje.
Ciekawie przedstawione osobowości postaci i zabawne dialogi, to tylko część pozytywnych stron tej powieści. I chociaż początkowo myliłam osoby, nie mogąc się przestawić z jednej na drugą, bo obydwa małżeństwa były mniej więcej w tym samym wieku i posiadały mniej więcej w tym samym wieku potomstwo, to w końcu zaczęłam ich odróżniać całkiem dobrze.
W powieści są poruszone wątki zdrowego żywienia, myślę, że były one zbyt dosadne, lekko nawet przesadzone dla zwykłego zjadacza chleba, ale z pewnością są osoby, które nie tkną Nutelli zakupionej w sklepie.
Polecam tę zabawną książkę nie tylko paniom, ale panom również. Myślę, że usatysfakcjonuje ona czytelników w różnym wieku od młodzieży po seniora. To typowa lektura dla pełnego relaksu i chociaż autorki poruszyły w niej poważne tematy, to zrobiły to delikatnie, okraszając cudownym humorem.
Polecam również inne książki Magdaleny Witkiewicz, ale mam nadzieję, że moja domowa biblioteczka wkrótce powiększy się o dorobek pisarski Nataszy Sochy.
V Festiwal Literatury Kobiet
Tydzień temu byłam kolejny raz w Siedlcach na V Festiwalu Literatury Kobiet. Jest to impreza, której nie chciałabym ominąć i czekam na nią cały rok tak jak na nasze coroczne spotkania w Sopocie „A może nad morze z książką”. Dla wielu z nas, uczestniczek tego literackiego święta, festiwal rozpoczął się już w piątek po południu.
Spotkaliśmy się o godz. 18 w Saloniku Literackim siedleckiej Miejskiej Biblioteki Publicznej. Było to bardzo ciekawe spotkanie z jurorkami FLK, pisarkami oraz czytelnikami i czytelniczkami. Tak, tak… panowie też byli. Rozmawialiśmy na bardzo ciekawe tematy dotyczące między innymi tego, jak FLK wpłynął na literaturę kobiet oraz czy w konkursie mogą brać udział panowie piszący literaturę dla kobiet. Dyskusja być może nie była ostra, ale w wielu kwestiach byliśmy bardzo zgodni. Tu mam na myśli oczywiście jurorki, pisarki i czytelników.
Jurorki FLK
W sobotę wszystko zaczęło się o godz. 11:00. Ponownie widzieliśmy się w Saloniku Literackim siedleckiej Miejskiej Biblioteki Publicznej, gdzie pierwsze spotkanie na temat „Komu chce się rozmawiać o literaturze” poprowadziła pani Joanna Chapska, koordynatorka DKK w woj. lubelskim przedstawiając prezentacją multimedialną.
Następnie o godz.11:30 odbył się panel literacki z udziałem dr hab. Bernadetty Darskiej – literaturoznawczyni i krytyczki literackiej oraz Roberta Ziębińskiego – dziennikarza, pisarza, założyciela portalu popkulturalnego Dzika Banda. Tematem przewodnim tego panelu było „Po co komu literatura popularna?”
Tematem kolejnego panelu było „Czy w literaturze są mody?”. O nurtach i tendencjach w literaturze rozmawiały pisarki różnych książek: Grażyna Jeromin-Gałuszko (polski realizm magiczny), Małgorzata Kalicińska (literatura obyczajowa), Marta Guzowska (kryminał) Anny Fryczkowska (domestic noir), oraz Mariola Zaczyńska (komedia). Panel ten prowadziła Anna Luboń, jedna z jurorek festiwalu.
od lewej: Mariola Zaczyńska, Anna Fryczkowska, Grażyna Jeromin-Gałuszka,
Marta Guzowska i Małgorzata Kalicińska
O godz 16:00 odbyło się spotkanie bardzo oficjalne ponieważ z udziałem władz miasta, którego gościem specjalnym była amerykańska autorka bestsellerów New York Timesa – Joshilyn Jakson. Z pisarką rozmawiała Katarzyna Hordyniec – blogerka polonijna i pisarka, która była jednocześnie tłumaczką.
Po tym zamkniętym spotkaniu, na placu przy fontannie odbył się happening Elitarnego Klubu Ludzi Czytających który urozmaiciły występy tanecznych grup dziecięcych i młodzieżowych, parada ulubionych bohaterów literackich i kiermasz książek. Prawie wszyscy zebrani w tym miejscu przez jakiś czas czytaliśmy razem (każdy swoją książkę) aby pokazać jak wielu ludzi jednak kocha książki. Podczas tego wspólnego czytania zostało zrobione zdjęcie panoramiczne ludzi czytających. Nie wiem gdzie je można znaleźć ale jak się dowiem, to tu dorzucę.
czytają Lucyna Olejniczak i Hanna Cygler
Oczywiście po czytaniu była literacka ścianka, czyli podpisywanie pamiątkowego plakatu przez wszystkie obecne na happeningu pisarki, a następnie kto miał ochot mógł sobie zrobić wspólne zdjęcia z ulubionymi pisarkami.
O godz. 17:50 odbył się ulicami Siedlec przemarsz do Centrum Kultury i Sztuki, gdzie ponownie (o godz. 18:00), ale teraz już z wszystkimi zainteresowanymi polskimi czytelnikami spotkała się Joshilyn Jackson. Spotkanie poprowadziła Anna Luboń, w towarzystwie tłumaczki Katarzyny Hordyniec.
Kulminacyjnym punktem programu była Gala wręczenia nagród FLK, w tym roku Nagrodę Główną Pióra otrzymała Małgorzata Warda za swoją książkę „Najpiękniejsza na niebie”, a Nagrodzę Czytelniczek otrzymała Katarzyna Bonda za książkę „Okularnik”. Niestety w tym roku nie przyznano Nagrody Głównej Pazura, z powodu zbyt małej liczby książek przysłanych do tej kategorii.
Małgorzata Warda
Katarzyna Bonda
Pogoda dopisała, frekwencja czytelniczek i czytelników również. Wróciłam zadowolona i pełna wrażeń z tęsknotę myśląc już o kolejnym festiwalu.
Taki piękny, pyszny tort upiekły panie z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Siedlcach
Stefan Żeromski w otoczeniu polskich pisarek (Anny Brengos, Katarzyny Hordyniec, Marioli Zaczyńskiej, Grażyny Jeromin-Gałuszko, Sabiny Waszut i mnie) oraz innych uczestniczek Festiwalu
WIELKIE PODZIĘKOWANIE należy się sprawczyni tego pięknego przedsięwzięcia, która wraz z grupą koleżanek wpadła na pomysł zorganizowania Festiwalu Literatury Kobiet, gdyby nie ONA – MARIOLA ZACZYŃSKA – pisarka fantastycznych komedii, nie byłoby nas w Siedlcach.