Recenzje książek

literatura polska

UZNANIE – W&W Gregory

(…) Cisza. Uderzam kilkakrotnie, miarowo kijkiem od szczotki w szybkę. Słyszę szamotaninę, po chwili przekręcenie klucza i w drzwiach pojawia się twoja głowa ze zblazowaną miną. Mój syn. Jedynak. Wyglądasz na posiadacza dowodu osobistego, choć tak naprawdę masz dwa lata mniej. To efekt twojej wagi, o której zawodowo myślę „plus sześćdziesiąt”. (…)

W.&W. Gregory to pseudonim. Człowiek o dwóch obliczach: ścisłym i humanistycznym, absolwent Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Krakowskiej oraz Scenariopisarstwa w AMA Film School w Krakowie. Lubi gotować, smacznie zjeść i poznawać inne kultury. Nie lubi lania wody, hipokryzji i cwaniactwa. Interesuje się człowiekiem i o nim pisze. Jest autorem m.in. dystopijnej serii „Dwuświat” o podzielonym, pozbawionym ideałów świecie.

Uznanie to powieść społeczno-obyczajowa z nutką dramatu.

PREMIERA KSIĄŻKI16 SIERPNIA 2023

Wydawnictwo OPENER
stron 235

Jan Sikora jest wdowcem samotnie wychowującym nastoletniego syna. Jest byłym zawodnikiem, a obecnie trenerem młodzieży w judo. Syn Jana jest inny niż wychowankowie, swoją tuszą bardziej przypomina zawodnika sumo niż judoka, jest daleki od ideału jaki sobie wymarzył ojciec. Jan doskonale sobie radzi w kontaktach ze swoimi wychowankami, ale nie potrafi dogadać się z własnym synem, na płaszczyźnie ojcowskiej ponosi same porażki. Pewnego dnia poznaje wysportowaną kobietę i skrycie ma nadzieje na poważny związek. Ale… czy Karolina, lubiąca dzieci zaakceptuje syna Jana? Czy ojcu uda się wreszcie nawiązać dobry kontakt z Michałem? Co takiego musi się wydarzyć, aby ojciec i syn porozumieli się?

Przyznam szczerze, że biorąc do ręki tę książkę, a znając już trochę „pióro” autora i spoglądając na okładkę, spodziewałam się zupełnie innej fabuły, takiej trochę z gatunku fantasy.

Okazało się jednak, że książka mnie zaskoczyła fabułą społeczno-obyczajową z dużą dawką wątków psychologicznych.

Moim zdaniem jest to lektura obowiązkowa dla rodziców nastolatków, z którymi rodzic ma pewnego rodzaju problemy emocjonalne.

Mogłabym stwierdzić, że jest to lektura dla panów, przesiąknięta drobiazgowo przedstawionym sportem, może nie typowo dla mężczyzn, ale z pewnością większość osób, właśnie judo kojarzy ze sportem męskim.

Z wielu opisów sytuacji, czy przytaczania fachowego nazewnictwa, można domyślać się, że autor miał lub ma bliski kontakt z tym sportem.

Ale chociaż sporo miejsca w książce zajmuje judo, to fabuła nie odnosi się bezpośrednio do tego sportu. Judo jest tutaj bohaterem drugoplanowym, winowajcą, który sprawił, że wiele rzeczy skomplikowało się w życiu bohaterów powieści.

(…) Tymczasem ty wchodzisz do swojego pokoju i zamykasz się na klucz. Pewnie znowu kupiłeś sobie kolę i chipsy. Dlaczego ja się zgodziłem, by cała renta po mamie stała się twoim kieszonkowym? Jak znam życie, jeszcze babcia cię tuczy. (…)

Myślę, że ta książka jest głównie o samotnościach. Jednej – samotności nastolatka, który po śmierci mamy nie potrafi odnaleźć się w życiu swojego ojca, żyje w poczuciu własnej niedoskonałości i inności, z jednej strony pragnąc miłości i aprobaty ojca, a z drugiej strony nienawidząc go za obojętność. Drugiej – samotności mężczyzny nie dojrzałego do roli ojca chociaż świetnie radzącego sobie z młodzieżą. Człowieka żyjącego ambicjami zawodowymi i rozczarowanego postawą, zachowaniem i wyglądem własnego syna.

To trudna pod względem emocjonalnym lektura wywołująca całą gamę odczuć, od litości po niesmak.

Obaj nie potrafią się ze sobą porozumieć tylko dlatego, że nie potrafią lub może nie chcą ze sobą normalnie porozmawiać.

(…) Czy po nim zapłakałem? A kto by płakał po kimś takim? Chyba tylko jego judocy. Ja nie potrafię za nim zatęsknić, mimo że ode mnie odszedł dawno temu, że mnie zostawił wtedy na obozie, jedynym, na który nas zabrał, i zamiast spędzać z nami czas, zajmował się swoimi chłoptasiami. (…)

Ojciec chcąc dać synowi więcej swobody robi z niego kalekę życiowego, nie umie zaakceptować tego, co dzieje się w głowie i życiu syna. Ślepo zaangażowany w pracę i osiągnięcia sportowe swoich podopiecznych nie dostrzega potrzeb własnego syna. A ten z kolei mści się za to, że zamiast kochającego ojca mieszka pod jednym dachem z służbistą i trenerem.

Bardzo wyraźnie autor przedstawił walkę między ojcem a synem, która w pewnym momencie mogłaby doprowadzić do tragedii.

To jest opowieść o trudnej relacji syna i ojca w relacji której ciężko pogodzić ze sobą nagromadzone latami emocje. Złe emocje. Takie, które dzielą zamiast łączyć.

To nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna, ośmielę się powiedzieć, że jest to wręcz lektura trudna, ale zdecydowanie warta przeczytania, bo jest lekcją dla tych, którzy nie potrafią znaleźć porozumienia z bliską sobie osobą obwiniając ją za wszystkie swoje porażki życiowe.

To lektura o wychowaniu i wybaczaniu, o samotności, która jak najgorsza toksyna wdziera się w serce i umysł.

(…) A może ojciec też był tylko moim ideologicznym rywalem? Może go kochałem, bo nie da się nie kochać rodzica, kochałem bezwarunkowo, i ty także kochasz mnie z tego samego powodu? Pamiętam, że mimo tego, co mi robił, zależało mi na nim, na jego uznaniu. (…)

Ciekawa narracja będąca czymś w rodzaju zwierzeń, sprawia, że książkę czyta się jednym tchem. Narracyjnie mamy tutaj myśli zarówno ojca jak i syna. Każdy z nich rozmawia z drugą stroną ale tylko w swojej głowie, żaden z nich nie potrafi porozmawiać w normalny, ludzki sposób.

Polecam tę książkę szczególnie rodzicom, którzy nie do końca radzą sobie w komunikacji ze swoimi pociechami. Może zamiast winić za wszystko krnąbrne dziecko, spróbujmy poszukać winy wychowawczej w tym co robimy sami.

„Zimny chów” nie jest dobry, ale czy dobrym wychowaniem jest ustępowanie dziecku na każdym kroku i tolerowanie jego zachowania będącego często swoistym buntem wobec rodzica?

Ale polecam tę książkę również młodemu czytelnikowi, szczególnie takiemu w wieku 16-17 lat, czyli w wieku jednego z bohaterów. Może czasami warto wyjść naprzeciw rodzicowi zamiast obwiniać go za wszystko co złe. Czujesz się niewidoczny? To pokaż się, a nie ukrywaj za zasłoną swoich żalów.

Dziękuję Autorowi i Wydawnictwu OPENER za możliwość przeczytania tej książki. I chociaż przyznam szczerze, że metaforyczna okładka nie przyciągnęłaby mojego oka jako czytelniczki, to po raz kolejny przekonałam się o tym, że nie jest ważna okładka, ważna jest fabuła, która się za tą okładką znajduje na kartach książki.

LISTY PISANE SZEPTEM – Magdalena Witkiewicz

Wspomnienia mają to do siebie, że po latach stają się jak fotografie w rodzinnym albumie. Odrzucamy brzydkie, nie do końca udane i rozmazane wskutek drgnięcia ręki kadry, a zachowujemy zwykle te, które przedstawiają jakąś piękną historię (…)

Restauracja Perła Bałtyku, Gdańsk Nowy Port, premiera książki „Listy pisane szeptem”

Magdalena Witkiewicz gości na moim blogu już po raz… ojoj… któryś. Dla przypomnienia   napiszę tylko, że urodziła się w 1976 roku i mieszka w Gdańsku.  Z wykształcenia jest marketerką. Jest miłośniczką literatury oraz dzieci (w szczególności swoich). Jej pierwsza powieść, Milaczek, poprawiła humor tysiącom czytelników. Nie będę się rozpisywała o tej autorce, ponieważ kto tutaj do mnie zagląda, wie, że chętnie sięgam po jej książki a co za tym idzie, opinie o nich często pojawiają się na moim blogu. Pisze dla dorosłych i dla dzieci, a jej książki są dosłownie rozchwytywane.

Listy pisane szeptem to współczesna powieść obyczajowo-psychologiczna z nutką romansu.

PREMIERA KSIĄŻKI 13 LIPCA 2022

Wydawnictwo FLOW
stron 356

Karolina i Sławek są małżeństwem od dawna, ich związek z romantycznego romansu zamienił się w rutynę dnia codziennego, nie pamiętają już nawet uczucia, które kiedyś ich łączyło. Ich codziennością jest milczenie, które często powoduje tęsknotę za tym co było kiedyś. Nie spędzają już wieczorów razem, każde z nich „ucieka” do „swoich spraw” większość chwil spędzając przed komputerem. Pewnego dnia Karolina nawiązuje kontakt przez internet z pewnym mężczyzną, występując oczywiście incognito i nie zdradzając swoich personaliów. Rozmowy często odbywają się nocą i stają się bardzo szczere, bezpośrednie i można nawet powiedzieć, że lekko intymne. Kobieta traktuje swojego rozmówcę jak najlepszego przyjaciela, zwierza mu się z myśli, które plączą się w jej głowie opowiadając o wszystkim co ją boli w małżeństwie, trochę zazdroszcząc kobiecie będącej żoną jej rozmówcy, którą ten nieustannie wychwala. Czy zawarta w internecie znajomość przyniesie Karolinie spełnienie marzeń, czy okaże się straconym czasem? Kim jest mężczyzna do którego pisze listy w sekrecie przed mężem, listy pisane szeptem? Czy Karolina i Sławek dojdą znów do porozumienia i rozpalą ognisko miłości, które z każdym kolejnym rokiem przygasa coraz bardziej?

Biorąc do ręki tę lekturę, tak naprawdę nie wiedziałam czego się po niej spodziewać.

Poznałam już „pióro” autorki w wersji komediowej, poznałam w wersji dramatycznej, a nawet kryminalnej i horrorze, czy mogła mnie jeszcze czymś zaskoczyć?

Mogła. I zaskoczyła wersją głęboko psychologiczną.

Ta książka jest inna nie z powodu narracji czy poruszonego w niej tematu małżeństwa z długim stażem. Ona jest inna, bo czytając ją miałam wrażenie, że siedzę na kozetce w gabinecie psychoterapeuty i słucham zwierzeń, raz kobiety, a raz mężczyzny. Taka jest narracja książki w pierwszej osobie czasu przeszłego, gdzie narratorem jest raz ona, a raz on, małżonkowie z ponad dwudziestoletnim stażem, rodzice dwójki dorosłych już dzieci, spełniający się zawodowo prowadząc własne firmy.

Myślę, że wiele czytelniczek i czytelników odnajdzie w tej małżeńskiej historii cząstkę siebie, ja odnalazłam do tego stopnia, że w pewnym momencie pomyślałam: Kurczę, czy ona pisze o mnie? O moim związku?

Często z pozoru wydające się błahe sprawy dla jednej osoby mogą być szczytem problemów innej. Każdy z nas ma odrębne spojrzenie na różne przejawy życia, ale gdy jest się w związku, to powinno się o tym rozmawiać. Chociaż z doświadczenia wiem, że często rozmowa wygląda monologicznie, jedna osoba mówi, a druga tylko czeka na koniec tego monologu.

Dla mężczyzny coś może być albo białe, albo czarne, kiedy kobieta zauważy jeszcze wiele odcieni pomiędzy. Wiem, to jest podobno normalne, ale znam mężczyzn, którzy potrafią się dostosować do swoich partnerek, potrafią być romantyczni i uczynni, bez ciągłych próśb o pomoc, czy sugerowaniu: „mógłbyś, na przykład…”.

Nie wiem od czego to zależy, od psychicznego lenistwa czy lekceważenia drugiej osoby. Myślę, że do każdego związku prędzej czy później wkrada się rutyna, miłość i namiętność zastępowana jest potrzebą ciała i przyzwyczajeniem do tej drugiej osoby. Ktoś ma w związku obowiązki takie, a ktoś inne, a czy nie byłoby łatwiej i lepiej, gdyby były one uzupełnieniem się, zamiast patrzeniem tylko w jedną stronę.

(…) Bo jeżeli przyjaźń to możliwość rozmowy na każdy temat, to w moim małżeństwie tak nie było. Ale jeżeli przyjaźnią nazywamy świadomość, że na drugiego człowieka można liczyć w każdej sytuacji, to mój mąż zdecydowanie był moim najlepszym przyjacielem. (…)

Autorka w dość ciekawy sposób pokazała tradycyjny model rodziny, w wielu domach funkcjonujący cały czas, gdzie on pracuje i zarabia, a ona bez względu na to, czy również spełnia się zawodowo, prowadzi dom i zajmuje się dziećmi. A potem padają pytania: jak ty ją/jego wychowałaś? A może zamiast bezpodstawnych pretensji, małżeńsko-rodzicielska współpraca?

Przyznam szczerze, że ta książka dała mi do myślenia. Wiem, że niczego już w moim małżeństwie nie zmienię, zbyt wiele lat pozwalałam na coś, czego zbieram teraz plony, ale mam nadzieję, że kiedy przeczytają ją młode kobiety, z krótkim stażem małżeńskim, to będą wiedziały, kiedy zacząć rozmowę uświadamiającą, że w związek wkradło się coś, co może ten związek zniszczyć.

(…) Przekonałam się, że czasem milion słów nie znaczy kompletnie nic, a cisza może być niezwykle wymowna. Ale zdarzają się sytuacje, gdy w jednym słowie zaklęte jest wszystko, co jest nam w danej chwili potrzebne. (…)

Bohaterowie tej książki nie są ani wyidealizowani, ani krytykowani przez autorkę, są pokazani tak realnie, że z całą pewnością wielu odnajdzie w nich coś z siebie.

A przedstawione małżeństwo nie jest ani dobre, ani złe, bo w wielu związkach jest tak jak tutaj. Może zamiast iść do psychoterapeuty, kiedy dzieje się coś co może prowadzić do ruiny, zacząć pisać do siebie listy? Albo pisać je do kogoś wymyślonego i zostawiać w takich miejscach, żeby ten partner/partnerka je przeczytali?

Czasami przed kimś obcym czy anonimowym jesteśmy w stanie wyrzucić z siebie więcej niż przed najbliższą osobą.

Autorka poruszyła w książce bardzo ważny wątek, odnoszący się do tego jak dzieci odbierają każdą kłótnię, czy każdy konflikt rodziców, nawet ten, który kończy się „cichymi dniami”.

(…) Byłam przerażona. Nie zdarzyło mu się to pierwszy raz w ostatnim czasie. Miałam z nim iść do lekarza, by zbadać nerki, ale zauważyłam, że moczył się zawsze, gdy szczególnie głośno się kłóciliśmy ze Sławkiem albo gdy ja byłam bardzo nerwowa. (…)

Polecam tę książkę nie tylko paniom, a może powinnam napisać, że polecam ją zwłaszcza panom. Myślę, że jest to nie tyle nostalgiczna opowieść o miłości, przyjaźni zaufaniu czy jego braku, ale to z pewnością książka miłości nieco zapomnianej, takiej którą przykrył kurz niedopowiedzeń, smutku i milczenia.

Dziękuję Autorce za te chwile, które mogłam spędzić z tą książką, a wydawnictwu FLOW dziękuję za to, że mogłam ją przeczytać w ramach współpracy recenzenckiej.

WAKACJE GWIAZD W PRL – Krystyna Gucewicz

Krystyna Gucewicz to kobieta wszechstronnie uzdolniona. Urodziła się w 1947 roku. Jest pisarką, dziennikarką, krytyczką sztuki, satyryczką, recenzentką teatralną, reżyserką i poetką. Jest również autorką scenariuszy widowisk teatralnych, programów telewizyjnych i filmów. Od 20 lat przygotowuje i prowadzi Ostry Dyżur Poetycki w Teatrze Narodowym w Warszawie. Napisała ponad 20 książek, w tym najnowszy tom poezji „Aria motyla”. Była szefem działu kulturalnego „Expresu Wieczornego”, współpracowała również z tygodnikiem „Kulisy”, a także była zastępcą redaktora naczelnego „Forum Rozrywki”. Pisała felietony w „Szpilkach.

Wakacje gwiazd w PRL to książka reportażowa, w której autorka przybliża czytelnikom nie tylko postacie polskiej estrady, kultury i sztuki, ale również ciekawe miejsca do których wielu z nich wyjeżdżało od okresu powojennego do lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych.

PREMIERA KSIĄŻKI 16 CZERWCA 2021 ROKU

Lata 60., 70., 80. to dla niektórych osób prawie prehistoria (ha ha ha), ale ja urodzona w latach 60 wiele jeszcze pamiętam z tamtego okresu. I muszę przyznać, że chociaż moja rodzina nie była z tych znanych, to wakacje w PRL wspominam bardzo ciepło i z sentymentem.

(…) Ta książka to kuferek przygód, wspomnień własnych i podarowanych przez wybitnych artystów – przyjaciół domu, znajomych, idoli. Patchwork, magiczna układanka, trochę jak w kalejdoskopie z różnokolorowych szkiełek. Był taki świat. A wszystko zdarzyło się naprawdę. (…)

Wydawnictwo MUZA.SA
stron 445

Kiedy zobaczyłam zapowiedź tej książki, od razu wiedziałam, że MUSZĘ ją przeczytać, chociażby dlatego, aby zobaczyć jak bardzo moje wakacje różniły się od wakacji moich idoli, a jeżeli nie idoli to ludzi „wielkiego świata estradowego”.  I wiecie co, niewiele się różniły, poza tym, że kiedy ja miałam 10, 15 lat to oni byli już w wieku 30, 40.

Oczywiście moich rodziców nie było stać na drogie, znane pensjonaty czy hotele, raczej spędzało się urlop na wczasach zakładowych FWP (Fundusz Wczasów Pracowniczych) ale i tak miło było mi wrócić do tego okresu.

Jeśli chodzi o śmietankę estradowo-literacką i jak góry to oczywiście Zakopane ze znanymi pensjonatami, w których czas spędzała często śmietanka kulturalna Polski.

Ciechocinek to miejsce słynne nie tylko z walorów uzdrowiskowych, ale z potańcówek i dancingów. Tak jak Zakopane czy Sopot nie były dla każdego, tak Ciechocinek wydawał się luksusem dla każdego, czyli dla mas, ludu pracującego miast i wsi. Trochę to brzmi propagandowo, ale tak było. Można tam było również spotkać wielu artystów, zatańczyć do śpiewanych oczywiście na żywo piosenek Jerzego Połomskiego („Cała sala śpiewa z nami”) czy Danuty Rinn i Bogdana Czyżewskiego („Na deptaku w Ciechocinku…”). Spotkać Hankę Bielicką czy Stanisława Mikulskiego. Ciechocinek znany był również z europejskiego Festiwalu Piosenki i Kultury Romów. Czyli jadąc do Ciechocinka miało się zagwarantowany muzyczno-taneczny pobyt.

(…) Śpiewała z nimi cała Polska. Ludzie nucili wielkie szlagiery, balowali na dancingach, urządzali balangi. Skropieni wodą kolońską Przemysławka lub Poznanianka rozsiewali woń socjalistycznej elegancji. Rzadziej trafiali się burżuje z zapachem Old Spice, no ale to tylko za dolary, z Peweksu. Lata 70. – radość i prosperita. (…)

Karpacz to może nie miejsce tak oblegane jak Zakopane, ale chętnie odwiedzane przez wielu znanych i lubianych. Tam lubiła spędzać wakacje Agnieszka Osiecka czy reżyser Jerzy Gruza lub artysta Henryk Tomaszewski.

Sudety, Góry Stołowe i Bystrzyckie to głownie Polanica Zdrój kojarzona wielu z Mieczysławą Ćwiklińską i Ireną Santor.

Natomiast Krynica Zdrój to nie tylko uzdrowisko, ale oczywiście Nikifor, kiedyś niedoceniany, ale na szczęście dla wielu odkryty, którego muzeum jest w samym centrum kurortu. Ale również słynna od lat Góra Parkowa i miejsce obowiązkowe podczas pobytu kojarzące się z Janem Kiepurą, który do dziś może poszczycić się miejscem honorowym jakim jest muszla koncertowa i festiwale jego imienia, dzięki którym do dziś w połowie sierpnia Krynica jest najbardziej rozśpiewanym miastem.

Do znanych miejscowości przyciągały festiwale od muzyki rozrywkowej po piosenkę żołnierską czy rosyjską. Kołobrzeg, Sopot, Zielona Góra, na kilka dni stawały się oazą muzyczno-słonecznego szczęścia, gdzie na ulicach można było spotkać oczywiście Gwiazdy estrady.

A jak polskie morze, to niewątpliwie Ustka, Świnoujście, Rowy i oczywiście Sopot. Pamiętam jak w latach siedemdziesiątych będąc na koloniach w Świnoujściu zobaczyłam na deptaku jakąś znaną wówczas piosenkarkę. Dziś już nie pamiętam kto to był, czy Rodowicz, czy Sipińska, ale pamiętam, że miała piękną długą bananówę, która zauroczyła mnie na równi z jej właścicielką.

(…) W Sopocie nigdy nie jest nudno. Ale to oczywiste, że fajerwerk szczęścia eksploduje latem. Dystyngowani panowie w tamtych czasach noszą białe, grubo tkane, płócienne garnitury i zabawne „pirożki” na głowach, panie wyciągają z walizek świeżo uszyte kreacje według zaleceń z żurnala „Świat Mody”. Każdy musi się obowiązkowo pokazać na Monciaku. (…)

No cóż, podsumowując, nawet wśród gwiazd estradowo literackiej śmietanki PRL byli tacy, którzy woleli spędzać urlop w zacisznym pensjonacie lub u znajomych gdzieś w górach, na wsi czy nad jeziorem, z ogniskiem, gitarą, i polską wódką, której wówczas nie żałowano sobie ani w rodzinach zwykłych robotników, ani w gronie znanych osób. Ale byli też tacy, którzy musieli brylować na deptakach „modnych” miejscowości i błyszczeć wśród zwykły, szarych ludzi, bo liczył się szpan a nie prawdziwy wypoczynek.

Polecam tę książkę młodym czytelnikom, żeby poczytali o tym jak wyglądała podróż pociągiem, czy autostopem, bez telefonów komórkowych, bez miliona zdjęć, których nikt nigdy nie wywołuje a jedynie trzyma na kartach pamięci. Kiedy nie było jedzenia cateringowego, a na miejsce w restauracji czasami trzeba było czekać dość długo. Zresztą, kto wówczas myślał o stołowaniu się w restauracji, chyba tylko właśnie Gwiazdy.

Polecam tę książkę czytelnikom w wielu zbliżonym do mnie (50+) bo to cudowna sentymentalna podróż do naszej młodości. I chociaż wielu z nas nie zaliczało się do Gwiazd, to spędzało wakacje całkiem podobnie. Może tylko z mniejszym wsparciem finansowym.

Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za propozycję przeczytania tej książki, dzięki której wróciły wspomnienia. To piękne, że coś co teraz wydaje się wielu młodym ludziom nie do ogarnięcia dla wielu kiedyś było przede wszystkim wielką przygodą i radością w jednym.

WIZJER – Magdalena Witkiewicz

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

Magdalena Witkiewicz gości na moim blogu już po raz… ojoj… któryś. Ktoś, kiedyś powiedział o niej, że jest „pisarką dla kucharek”, ale która z nas nie jest kucharką? Ostatnio została okrzyknięta „pisarką od szczęśliwych zakończeń”, i chyba jest to prawda. Urodziła się w 1976 roku i mieszka w Gdańsku.  Z wykształcenia jest marketerką. Jest miłośniczką literatury oraz dzieci (w szczególności swoich). Jej pierwsza powieść, Milaczek, poprawiła humor tysiącom czytelników. Nie będę się rozpisywała o tej autorce, ponieważ kto tutaj do mnie zagląda, wie, że chętnie sięgam po jej książki a co za tym idzie, opinie o nich często pojawiają się na moim blogu. Pisze dla dorosłych i dla dzieci, a jej książki są dosłownie rozchwytywane.

Wizjer to thriller psychologiczny, z mocnym akcentem programowo-informatycznym, delikatnym romansem i nutką kryminału.

PREMIERA KSIĄŻKI 16 CZERWCA 2021

Wydawnictwo WAB
stron 382

Laura jest młodą samotną matką pracującą w banku. Kiedy w jej życiu zaczynają się dziać niewytłumaczalne logicznie rzeczy i kiedy jedni znajomi znikają, inni ulegają dziwnym wypadkom bądź popełniają samobójstwo, kobieta zaczyna zastanawiać się czy seria wydarzeń może mieć związek z jej nową pracą. Laura zajmuje się projektowaniem i prognozowaniem zachowań oraz potrzeb konsumentów. Czy istnieje ktoś, kto steruje nie tylko pracownikami, ale potencjalnymi klientami? Czym dokładnie zajmuje się firma, w której kobieta znalazła pracę tego samego dnia, kiedy odeszła z poprzedniej? Kim jest szefowa firmy i dlaczego nikt z pracowników nie miał okazji spotkać się z nią osobiście? Dlaczego wszyscy się jej boją? Co wspólnego z fundacją zajmującą się przeszczepami organów ma portal randkowy MoreThanHeart? Kto zdecyduje się na sięgnięcie po tę powieść, otrzyma odpowiedzi na te wszystkie pytania. A ja powiem tylko, że…

 WARTO PRZECZYTAĆ!

Sięgając po tę książkę nie zdawałam sobie sprawy z tego jaki mętlik wywoła ona w mojej głowie. Niby byłam przygotowana na to, że nie będę mogła się od niej oderwać, bo znam już „pióro” pisarki na tyle, że po jej książki chwytam, kiedy tylko nadarza się okazja, ale to co zrobiła ze mną ta powieść, chyba trochę przerosło mnie samą.

Jako mama informatyka, moim zdaniem mam dość dobrą wiedzę na temat programowania i ogólnie „funkcjonowania w sieci”. Nieraz przekonałam się o tym jak oddziałuje na mnie to co znajduję w internecie, i chociaż cały czas nie mogę tego zrozumieć, to wiem, że nikt w tym zawiłym świecie programów, aplikacji, mediów społecznościowych nie jest anonimowy.  

Myślę, że wielu po przeczytaniu tej książki dwa razy zastanowi się nad tym co i gdzie wstawia, co udostępnia, żeby potem nie mieć pretensji do siebie za udostępnianie czegoś przez innych. Jeśli chodzi o mnie to wciąż nie potrafię się przekonać do płatności kartą, ale to już tak na marginesie.

W tej książce znajdziecie autorkę w zupełnie innej odsłonie, chociaż miała ona już do czynienia z thrillerem, pisząc w duecie ze Stefanem Dardą Cymonowski Młyn, ale myślę, że tak jak po mistrzowsku wręcz zabrała się za fabułę tej powieści, to mało kto się spodziewa.

Jeśli chodzi o mnie to fakt, że czytałam wczoraj (a właściwie dzisiaj) do prawie czwartej nad ranem i nie mogłam się oderwać od czytania mówi sam za siebie.

Autorka świetnie manipuluje emocjami powodując, że fabuła staje się magnesem tak silnie przyciągającym, że trudno się od książki oderwać. Jest odrobina humoru, ale i nie brakuje wzruszeń, jest jednak pewnego rodzaju siła przyciągania.

(…) Laura mogła mu w tym pomóc. Po krótkiej rozmowie dowiedział się, że ma pracować przy projekcie MoreThanHeart, a na podstawie swoich obserwacji Norbert uważał, że to klucz do rozwikłania zagadki. Zagadki, przez której próbę rozwiązania wyleciał z pracy. (…)

Świetnie wykreowani osobowościowo bohaterowie to dodatkowy atut i wielki plus dla powieści, i nie mam tutaj na myśli tylko głównych bohaterów Laury i Norberta, ale również pozostałe osoby.

W treść książki zostały wplecione krótkie przerywniki rozmów i komunikacji na pewnym portalu randkowym co moim zdaniem jeszcze podkreśliło tajemniczość fabuły, bo przecież bez powodu autorka by tego nie wstawiała. Ale kto doczyta do końca ten przekona się, że były ważną częścią powieści.

(…) Zauważył, że dane pobierane od użytkowników aplikacji randkowej są wykorzystywane do zupełnie innych celów. Są łączone z bazami, które nawet przed nimi były zaszyfrowane. (…)

O tym jak groźna dla szarego człowieka może okazać się technologia i rzeczy niezrozumiałe z laickiego punktu widzenia, niestety można się przekonać bardzo szybko. Czy wiemy co tak naprawdę kryje się za stronami internetowymi portali randkowych, fundacji czy mediów społecznościowych? W sieci można ukryć wszystko tak jak można znaleźć wszystko.

(…) Kobieta urodzona była w październiku, a mężczyzna w styczniu. Dokładnie w tych samych dniach co jej rodzice. Serce Laury zaczęło bić w zawrotnym rytmie. Zerwała się na równie nogi. Nie mogła swobodnie oddychać, coś dusiło ją w mostku. Musiała wiedzieć! (…)

Być może początkowo ktoś uzna, że jest to jedna z wielu książek obyczajowych, w której bohaterką jest samotna matka, zraniona uczuciowo, tęskniąca za miłością, która ma jednak wielkie ambicje zawodowe i zna się doskonale na tym co robi. Jednak zagłębiając się w fabułę, nie jesteśmy w stanie pozbyć się czegoś w rodzaju lęku, niepokoju, tajemnicy. I tu trzeba przyznać, że autorka powoli budując napięcie powoduje, że te schody emocjonalne zaczynają robić się coraz bardziej strome i niebezpieczne.

Czytając tę powieść zastanawiałam się do czego zdolny jest człowiek, aby stać się kimś w rodzaju nadczłowieka? Niestety pomysłowość, pazerność, znieczulica i zakłamanie nie mają granic dla niektórych ludzi.

Zakończenie książki jest takie, że chciałoby się krzyknąć: kiedy dalszy ciąg! Mam nadzieję, że i autorka i wydawcy zdecydują się na kontynuację, bo nie wolno zostawić czytelnika z takimi niedomówieniami 😉

Jeżeli nie zachęciłam do przeczytania tej lektury to trudno, ale moim zdaniem zarówno miłośnicy dobrych kryminałów, jak i uwielbiający dobre thrillery, ale również osoby preferujące romans czy powieść psychologiczną będą usatysfakcjonowani.

Jest powiedzenie, że są książki, które się czyta, są książki, które się pochłania i są książki, które pochłaniają czytelnika. Ta zdecydowanie należy do tych ostatnich.

Bez względu na to, czy lubisz „pióro” tej autorki czy nie, zapewniam, że TA książka cię nie zawiedzie. Autorka dosłownie mistrzowsko zwodzi czytelnika, do ostatniej strony nie pozwalając mu przewidzieć zakończenia, chociaż wiele można się domyślać, to…

Dziękuję Autorce za ogrom emocji a wydawnictwu WAB dziękuję za propozycję przeczytania tej powieści jeszcze przed premierą. Myślę, że fabuła tej książki na długo zostanie nie tylko w mojej głowie powodując swoisty chaos myśli.

GRZECZNA DZIEWCZYNKA – Anna Sakowicz

Anna Sakowicz, to mieszkanka Starogardu Gdańskiego pochodząca ze Stargardu Szczecińskiego. To absolwentka filologii polskiej, edukacji filozoficznej i filozofii na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. Stefana Wyszyńskiego. Pracowała jako nauczycielka języka polskiego i etyki, była doradcą metodycznym oraz redaktorem naczelnego regionalnego pisma pedagogicznego. Jako autorka zadebiutowała pisząc do szczecińskiego „Punktu Widzenia”. Od roku 2013 prowadzi blog annasakowicz.pl. Swoją pierwszą książkę wydała w roku 2014 i od tej pory prawie każdego roku zadowala swoje czytelniczki kolejną książką. Pisze dla dorosłych, ale i też dla dzieci, a jej książki pokochały tysiące czytelniczek, wśród których jestem również ja, co potwierdzam w kilku wpisach w tym blogu.

Grzeczna dziewczynka to powieść obyczajowa z nutką humoru, romansu i dramatu.

PREMIERA KSIĄŻKI 05 MAJA 2021

Wydawnictwo EDIPRESSE KSIĄŻKI
stron 343

Miranda jest pisarką. Mieszka sama w małym domu, ale często pomaga swojemu tacie w opiece nad mamą chorą na Alzheimera. Kiedy babcia Mirandy postanawia tymczasowo zamieszkać z wnuczką, życie kobiety nieco się komplikuje. „Hun” jak nazywa babcię pisarka, wtrąca się do wszystkiego, usilnie stara się zeswatać wnuczkę, będącą w stanie wolnym i mocno komplikuje życie. Gdyby tego wszystkiego było mało, stan zdrowia mamy z dnia na dzień się pogarsza, a do tego na horyzoncie uczuć pojawia się kolega-pisarz, który stara się zdobyć względy koleżanki. Czy Miranda, a właściwie Mirka zakocha się i pozwoli sobie na uczucie inne niż przyjaźń? Czy intencje Lucjana są czyste, czy jest to marketing mający zwiększyć sprzedaż jego książek? Jak bardzo choroba mamy wpłynie na Mirandę i jej babcię?

Patrząc na okładkę odnosi się wrażenie, że jest to ciepła, lekka, łatwa i przyjemna lektura, która pozwoli w pełni nam się zrelaksować. Czy ta książka taka właśnie jest?

Nic w życiu nie jest takie jakie to widzimy.

(…) Wiedziała, że kobiety pokochają ją za tę scenę. Przez lata nauczyła się manipulować uczuciami czytelniczek. Umiała przewidzieć, kiedy będą się śmiać, a kiedy płakać. (…)

To cytat z książki, ale kto przeczytał chociaż jedną z powieści autorki wie, że tak właśnie ona pisze. Nie chcę używać słowa „manipuluje” bo ono jakoś źle mi się kojarzy, ale z całą pewnością Autorka świetnie potrafi „grać” na emocjach czytelników.

Zaczynasz czytać jej książkę i jesteś pewna, że będzie to lektura lekka łatwa i przyjemna i nagle dostajesz jak obuchem, bo fabuła wcale taka nie jest i nawet nie wiesz kiedy łzy zaczęły kapać na kartki książki.

Cóż, jeżeli ktoś będzie tak jak ja spodziewał się właśnie lekkiej historii, to może być trochę zaskoczony.

W tej powieści poruszonych zostało kilka bardzo ważnych tematów, głównym jest choroba Alzheimera, choroba tak trudna do zrozumienia i tak niszcząca ludzi, że kto nie miał z nią nigdy do czynienia z trudem ją zrozumie.

Autorka w ciekawy sposób ukazuje również stronę emocjonalną człowieka, zwłaszcza tę w której dominować powinna cierpliwość. Mieszkanie pod jednym dachem z mocno „upierdliwą” staruszką, może mocno nadwyrężyć cierpliwość każdego. Niestety nie wszystkie starsze panie, to sympatyczne i miłe staruszki, potrafią też być takie, które swoim zachowaniem są w stanie doprowadzić kogoś do szaleństwa. Wiadomo przecież, że każda cierpliwość ma pewne granice.

(…) Wtem rozległ się dźwięk wideodomofonu. Kobieta ruszyła do przedpokoju, ale tam była już babka. Jak ona tak szybko znalazła się przy drzwiach. Miranda nie miała pojęcia. Przez myśl tylko przeszło jej, by przed wejściem umieścić zdjęcie z napisem „dobiegam do furtki w trzy sekundy”. Może to odstraszało nieproszonych gości.

Mamy tutaj bardzo wyraźnie pokazany strach przed przyszłością, która może okazać się uciążliwa dla innych, piszę tu oczywiście o strachu przed chorobą, która niestety jest uwarunkowaniem genetycznym i może dopaść w każdej chwili.

Ale możemy również obserwować coś co nazwałabym fazą pogodzenia się z losem i nauczeniem życia innego niż planowane, które kierowane jest bezgraniczną miłością w ekstremalnych warunkach choroby. To, jak opisuje autorka życie ojca z chorą matką, kiedy choroba zaczyna panować nie tylko nad umysłem, fizjologią i ciałem, to nie tylko poświęcenie dla drugiego człowieka, to właśnie wielka miłość, która mimo zmęczenia, załamania, strachu, pozwala na traktowanie chorej osoby jak tej ukochanej z którą planowało się żyć długo i szczęśliwie. Osoby opiekujące się chorymi na Alzheimera często same potrzebują pomocy, depresje dopadają ich szybciej niż innych, bo w pewnym momencie życia wkracza bezsilność, z którą trudno walczyć.

(…) Kiedyś Gosia była niezwykle elegancką i zadbaną kobietą. Chodziła w szpilkach, miała nienaganny makijaż. Miranda, wtedy jeszcze jako Mireczka, podziwiała mamę za to, że zawsze była tak ładnie umalowana, nawet jak nie szła do pracy. A teraz nie potrafiła się umyć, wyjmowała sztuczną szczękę, puszczała bąki w miejscach publicznych i klęła jak szewc. (…)

Poruszył mnie również wątek przyjaźni dwóch kobiet, takiej przyjaźni przez duże P, która jest silna i bardzo potrzebna, bo kiedy ktoś potrzebuje pomocy, zwłaszcza takiej emocjonalnej, to nawet w nocy o północy, w środku tygodnia, prawdziwa przyjaciółka stawi się na spotkanie, odbierze telefon, pogada. Mieć taką przyjaciółkę to prawdziwy skarb.  

Mamy tutaj również miłość, która może dopaść każdego, chociaż w pewnym wieku jest nieuniknione, że serce z rozumem będą toczyć spory i mimo uczucia ciągle zapalać się będzie ostrzegawcza lampka, że to może jednak nie TO. Czy namiętność i seks mogą być odskocznią od problemów życia?

(…) – Słuchaj, zapomnij nagle o tym, co jest wokół – powiedział czułym głosem, – Daj się ponieść emocjom. Zawsze nas do siebie ciągnęło. To dobry czas, byśmy sprawdzili, czy to przyciąganie coś znaczy. Oboje jesteśmy wolni i nie wiadomo, czy taka okazja znów się powtórzy – dodał, a ona przez moment zastanawiała się, kogo miał na myśli, siebie czy ją. (…)

Fabuła książki jest jak kalejdoskop, raz lekka i zabawna, by po chwili przeistoczyć się w poważną, psychologiczną z nutkami dramatu. Bo choroba Alzheimera to dramat, zwłaszcza dla opiekunów i najbliższych osób takiej chorej. Sama osoba dotknięta tą chorobą z czasem przestaje postrzegać tego w odcieniach dramatu. Żyje we własnym świecie zamkniętego umysłu, który powoli przestaje normalnie funkcjonować.

Polecam tę lekturę całym sercem, bo książka nie tylko jest warta przeczytania, ale jej fabuła z pewnością na długo pozostanie w pamięci każdego czytelnika.

Nietuzinkowa historia, trochę zabawna, trochę wzruszająca, w której bohaterowie są tak świetnie wykreowani, że czytając można pomyśleć o tym, że znasz kogoś takiego jak… on, czy ona. Ciekawe dialogi i coś co powoduje, że nie możesz się od lektury oderwać.

Dziękuję Autorce za tę historię i dziękuję Wydawnictwu EDIPRESSE za możliwość przeczytania tej lektury. Przyznam się szczerze, że chociaż skończyłam książkę czytać kilka dni temu, to emocje trzymają mnie do teraz.

Napisz do mnie
wrzesień 2023
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/