kryminał
KRÓLOWA ŚNIEGU – Anna Klejzerowicz
(…) Ciepło jest. Królowa podnosi buteleczkę wprost do jego ust, zapach upaja. Czuje ciepło, spokój, bezpieczeństwo. Jak wtedy, dawno temu, kiedy tuliła go matka. Jeśli była trzeźwa. Ona – królowa – nadal się uśmiecha, kiwa głową. On zamyka oczy, jest mu dobrze, bardzo dobrze, błogo. (…)
Anna Klejzerowicz bywa dość częstym gościem w moim świecie książek, ale tym osobom, które trafiły do mnie po raz pierwszy przedstawię tę autorkę, chociaż myślę, że jest ona znana czytelnikom lubiącym dobre kryminały. Jest gdańską pisarką, publicystką, fotografką, autorką książek kryminalnych i nie tylko. Przez wiele lat współpracowała z Teatrem Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie jako fotografka i redaktorka publikacji teatralnych. Z wykształcenia jest mgr resocjalizacji.
Królowa śniegu to powieść kryminalna, której fabuła umiejscowiona została w czasach współczesnych, na terenie jednej z gdańskich gmin. Miejscu fikcyjnym.
PREMIERA KSIĄŻKI (wydanie II) 24 STYCZNIA 2024
Wyjątkowo mroźna i śnieżna zima to dla wielu mieszkańców małych miejscowości koszmar. Nie wszyscy jednak marzną w swoich skromnych domach, są ludzie, którzy dość intensywnie rozgrzewają się alkoholem. W okolicach miejscowości Kryszewo dochodzi do kilku zamarznięć drobnych pijaczków, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pewne ślady odnalezione na miejscu zdarzenia oraz majaki jednego z cudem odratowanych. W okolicznych wsiach ludzie przypuszczają, że to kolejne spełnienie klątwy, ale nikt niczego nie chce powiedzieć. Felicja ściągnięta do Kryszewa przez swoją przyjaciółkę piastującą stanowisko radnej, próbuje na własną rękę rozwikłać zagadkę śmierci zamarzających osób. Czy dziennikarka a zarazem rzecznik prasowy miejscowości, dojdzie do tego, kto i dlaczego zabija ludzi, a może zamarzają oni zamroczeni alkoholem, który odbiera im siły w dojściu do swoich domów? Jaką tajemnicę ukrywają mieszkańcy okolicznych miejscowości, i dlaczego nie chcą o niej mówić? Kim jest Królowa Śniegu, której się wszyscy boją?
Muszę przyznać, że książka od pierwszej strony wciągnęła tak, że już tego wieczoru, kiedy chciałam tylko zapoznać się z fabułą, przetrzymała mnie prawie do świtu. I chociaż był to środek tygodnia zapomniałam, że następnego dnia mam obowiązki.
Po raz kolejny autorka udowodniła, że warto sięgać po jej książki. Mocna, nie tylko pod względem kryminalnym powieść, jest jednocześnie czymś w rodzaju dokumentu publicystycznego. Opisane w niej środowisko ludzi mieszkających w małych miejscowościach, a często wręcz w osadach wiejskich, w których króluje brud, głód, ubóstwo i pijaństwo to wypierane przez nasze społeczeństwo obrazy. Niby wiemy, że gdzieś tacy ludzie istnieją, a jednocześnie nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić, po części dlatego, że ci ludzie nie chcą przyjąć pomocy jednocześnie wegetując na zapomogach.
Ta powieść jest dość mocnym kryminałem społecznym, w którym oczywiście na pierwszym planie jest wątek grozy i sensacyjnej zagadki, ale na drugim planie są wyraźnie ukazane problemy społeczne, które często łączy wspólny byt i solidarność.
(…) Czułam, że intuicja mnie nie zawodzi, jednak nadal byłam w czarnej dupie. Nic, kompletnie, zero powiązań, nawet nie wiedziałam, czy Nowak miał halucynacje, czy może ktoś naprawdę pomaga pijakom zejść z tego świata. Tylko kto? I w jakim celu? Karząca ręka sprawiedliwości? Wcielona w złowieszczą postać z baśni Andersena? (…)
Malowniczo ukazana zima, wiejskie krajobrazy, które zachwycają i jednocześnie wieją grozą, to z pewnością piękny dodatek do tej powieści towarzyszący fabule. Momentami wręcz czułam przenikliwe zimno opisywane przez autorkę, tak realistycznie została przedstawiona zimowa aura.
Ciekawe dialogi i bardzo interesująco przedstawione osobowości bohaterek i bohaterów to kolejne plusy, które mogę dopisać do listy pochwał tej książki, która swoją fabułą i odnośnikiem do jednej z najbardziej znanych baśni Hansa Christiana Andersena potrafi mocno wbić się w świadomość. Jak wiadomo, w każdej niemal baśni walczy dobro ze złem, tak i w tej powieści autorka pięknie tę walkę przedstawiła i muszę przyznać, że chociaż bardzo zaskoczył mnie koniec książki, to nie potępiłam winnego (czy winnych). Czułam nie tyle więź z tymi ludźmi, co dosłownie im współczułam, jednocześnie podziwiając odwagę i determinację. To nie tak, że każdy czyniący zło, jest do szpiku kości złym człowiekiem.
(…) – Czyli nic nowego. – Radna westchnęła. – No widzisz, my się z tym borykamy od lat. To jest naprawdę problem społeczny! Beznadziejny, powiem ci. No bo co z tymi ludźmi zrobić? Nie nawykli do troszczenia się o własne życie. Za to są roszczeniowi. Niewykształceni, niechętni do roboty, z pokolenia na pokolenie dziedziczą patologię. (…)
Myślę, że autorka podjęła bardzo trudny temat opisując to środowisko, ale poradziła sobie z tym niewiarygodnie. Książka zmusza do refleksji i chyba nie szybko uda mi się zapomnieć fabułę tej powieści. Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale z pewnością należy do tych, przez które zasypiasz do pracy, bo nie możesz oderwać się od czytania, przejeżdżasz swój przystanek (jeżeli czytasz w pojazdach komunikacji miejskiej) i nie widzisz po powrocie do domu niczego co powinnaś zrobić, bo twój wzrok pada tylko na czekającą książkę, która samą okładką ściąga twój wzrok.
No właśnie, jeśli chodzi o okładkę, to jestem pewna, że przyciągnie ona niejednego czytelnika, tajemnicza, groźna i jednocześnie fascynująca. Za nią można spodziewać się tylko mocnych wrażeń.
Polecam tę lekturę szczególnie miłośnikom dobrego kryminału, ale również osobom preferującym książki publicystyczne czy psychologiczne. Miłośnicy powieści obyczajowej też znajdą w niej coś dla siebie. Jest nawet wątek miłosny. Ciekawi ludzie, zwłaszcza główna bohaterka Felicja, aż proszą się o kontynuację i cieszę się, że autorka pisząc tę powieść miała to na uwadze, bowiem Felicję Stefańską możemy spotkać jeszcze w kilku powieściach.
Czy piękna kobieta, którą spotykają w lesie – tytułowa Królowa Śniegu jest żywym człowiekiem, czy tylko wytworem pijackich wyobraźni?
Dziękuję wydawnictwu PURPLE BOOK za możliwość przeczytania tej książki. Wiedziałam, że na twórczości Anny Klejzerowicz się nie zawiodę, ale przyznam szczerze, że ta książka zrobiła na mnie niesamowite wrażenie i zmusiła do wielu przemyśleń. Teraz pozostaje mi tylko czekać z niecierpliwością na kolejne książki.
BRACTWO JURAJSKIE – Łukasz Sikora
(…) Marta sięgnęła po telefon i otworzyła galerię zdjęć. Palcem przesuwała kolejne fotki, na których widać było ciało człowieka leżące w wysokiej trawie w nienaturalnej pozycji. Na niektórych zdjęciach ciało przykryte było drzwiami. Agaton zwrócił jednak uwagę na coś innego. Nieboszczyk miał na sobie czarną koszulkę, na której znajdowało się dziwne logo: złoty miecz na czerwonym tle, a po jego bokach dwie litery B i J. (…)
Łukasz Sikora z wykształcenia jest nauczycielem języka polskiego. Na co dzień pracuje, jako przewodnik w Kleks. Magia Kina, wystawie poświęconej Akademii Pana Kleksa. Zajmuje się także prowadzeniem zajęć edukacyjnych dla dzieci i młodzieży. W ramach hobby zdarza mu się pisać artykuły do portali internetowych. Pochodzi z okolic Zawiercia, dlatego bliskie są mu okolice Jury Krakowsko – Częstochowskiej, czemu dał wyraz w swojej książce.
Bractwo Jurajskie to kryminał, którego fabuła umiejscowiona została w okolicach Zawiercia i Jury Krakowsko Częstochowskiej.
Agaton jest nauczycielem, który lubi prowadzić ze swoimi uczniami lekcje w dość niekonwencjonalny sposób. Często zabiera młodzież w plener. Po jednej z takich lekcji w miejscu, w którym uczniowie odgrywali inscenizację inspirowaną legendą zostają znalezione zwłoki młodego mężczyzny. Agaton staje się jednym z podejrzanych. Na komisariacie spotyka Martę – swoją dawną znajomą, która została policjantką. Wspólnie z kobietą postanawia rozwiązać zagadkę tajemniczych zwłok. Aby obronić swoje dobre imię nauczyciel próbuje dostać się w kręgi tajemniczego bractwa, którego zamknięta grupa znajduje się na Facebooku. Czym zasłużył sobie na śmierć znaleziony martwy mężczyzna? Czy uda się Agatonowi wstąpić w szeregi Bractwa Jurajskiego? Czym tak właściwie zajmują się członkowie bractwa?
Kiedy sięgnęłam po tę książkę byłam przekonana, że jest to lektura historyczna, tak bowiem skojarzyło mi się po tytule. Ale zostałam mile zaskoczona, ponieważ książka okazała się całkiem przyjemnym w czytaniu i odbiorze fabuły, kryminałem.
Książka jest debiutem autora, który moim zdaniem zapowiada pojawienie się na rynku książkowym kolejnego autora kryminałów. Trzymam mocne kciuki, ponieważ myślę, że ta niepozorna wielkościowo książka to całkiem dobry start i bardzo żałuję, że będąca wytworem wyobraźni autora fabuła, ma tylko 176 stron. Czuję po przeczytaniu tej lektury pewnego rodzaju niedosyt.
Krótkie rozdziały sprawiły, że przy moim myśleniu: „jeszcze jeden rozdział i na dzisiaj kończę” brnęłam w ciąg dalszy bez opamiętania.
To dość nietypowy kryminał, w fabułę którego autor wplótł sporo legend jurajskich, jednocześnie zabierając czytelnika w wiele ciekawych miejsc Jury Krakowsko – Częstochowskiej.
Głównymi bohaterami są Agaton – nauczyciel języka polskiego i Marta – policjantka, oboje próbujący na własną rękę rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci pewnego młodego mężczyzny będącego prawdopodobnie członkiem Bractwa Jurajskiego.
Moim zdaniem ciekawie wykreowane osobowościowo postacie to jeden z plusów tej powieści, a w połączeniu z intrygującą fabułą z pewnością dla wielu czytelników okaże się lekturą wartą przeczytania.
Fabuła książki od pierwszej strony „trzyma” czytelnika w napięciu i muszę przyznać, że trudno jest się od niej oderwać. Jeśli chodzi o mnie, to czytałam książkę w pliku pdf w telefonie, co ze względu na mój wiek i wzrok nie zdarza się zbyt często, a jednak tak bardzo wciągnęła mnie ta historia, że nie przeniosłam się z czytaniem do laptopa (może to kwestia lenistwa 😉) tylko pochłonięta lekturą cały czas czytałam w telefonie.
(…) – Przeszukałem różne strony, przyglądając się różnym wariantom zmieniającego się przez wieki herbu Ostoja i gdzieś w odmętach Internetu udało mi się odnaleźć logo, które miał zmarły na koszulce. Dzięki temu poznałem znaczenie liter okalających herb. Litery w herbie, który zmarły nosił na koszulce, oznaczają Bractwo Jurajskie i są znakiem rozpoznawczym czegoś na kształt stowarzyszenia, które ma swoją zamkniętą grupę na Facebooku. (…)
Ciekawy i dość nietypowy wątek kryminalny przedstawia zbieg wydarzeń, w których uczestniczy spokojny, zafascynowany legendami młody nauczyciel, aby zbliżyć się do pewnej organizacji, trochę przypadkowo, a trochę z premedytacją wstępuje do tajemniczego bractwa, które okazuje się być czymś zupełnie innym niż przypuszczenia nauczyciela.
Dla „złapania oddechu” podczas czytania, autor wplata w fabułę romans, który jest taką odskocznią od mroku kryminału, ale odgrywa dość istotną rolę w życiu i Agatona i Marty.
Momentami jest mrocznie, ale te wątki dają lekturze swoistego smaczku i nie pozwalają na nudę.
Ciekawy styl jakim pisze Łukasz Sikora sprawia, że książkę czyta się z przyjemnością. I chociaż jest to kryminał, w którym jak wiadomo muszą występować zarówno policjanci jak i bandyci zdolni do wszystkiego, nie ma tutaj wulgaryzmów, które często spotyka się w tego typu powieściach. Dla mnie to był kolejny plus czytania.
(…) Celem niezwykłej lekcji było przybliżenie losów słynnego w całej Jurze Krakowsko-Częstochowskiej rozbójnika Malarskiego, zwanego jurajskim Janosikiem. Agaton niestrudzenie, niemal do białego rana, snuł opowieść o tym, jak zwykły urzędnik pocztowy stał się zbójem. (…)
Mimo niewielkiej objętości, autor zawarł w fabule kilka bardzo ciekawych wątków. Jednym z nich jest bardzo nietypowe podejście nauczyciela do przekazywania wiedzy uczniom. Niekonwencjonalne metody nauki być może u niektórych osób mogą wzbudzić niechęć, ale z pewnością dla wielu uczniów były ciekawsze od słuchania monologu nauczyciela posługującego się wykutymi na pamięć regułkami.
Przedstawiona dość nietypowa działalność bractwa, będącego nie tyle zrzeszeniem osób o wspólnych zainteresowaniach, co organizacją przestępczą to moim zdaniem bardzo ciekawy wątek, który z pewnością podniesie ciśnienie niejednemu czytelnikowi.
(…) Potem wydarzenia potoczyły się bardzo szybko, niemal tak szybko i niespodziewanie jak w serialu kryminalnym, który skromny nauczyciel zwykł oglądać w czwartkowe wieczory. Przy chodniku, tuż obok szamoczących się mężczyzn, zatrzymał się czarny Volkswagen Transporter. Drzwi busa rozsunęły się z trzaskiem i zanim Agaton zdołał się zorientować w sytuacji, wylądował na podłodze samochodu z głową przyciśniętą do ziemi. (…)
Mam nadzieję, że kolejna książka Łukasza Sikory będzie posiadała więcej stron, bo szkoda by było, aby talent autora został niezauważony i chociaż przed panem Łukaszem jeszcze długa droga pisarska, to ja trzymam za nią mocne kciuki.
Ta książka to połączenie kryminału z nutą thrillera, odrobiną romansu i szczyptą historii zamkniętej w ciekawie opisanych legendach.
To lektura na jeden, dwa wieczory, ale myślę, że nikt nie będzie się przy niej nudził, bo fabuła od pierwszej do ostatniej strony trzyma w napięciu.
Polecam nie tylko miłośnikom kryminałów i dziękuję Autorowi za możliwość poznania jego „pióra” i tego (moim zdaniem) dobrze zapowiadającego się debiutu.
Książka została wydana nakładem własnym autora jako self publishing.
KUŹNIA PRZEKLĘTYCH – Anna Klejzerowicz
(…) Czekając na telefon od Grety, niespokojnie krążyła dookoła samochodu. Nadal nie wiedziała, czego się obawia, ale wciąż czuła nieokreślony lęk. (…)
Anna Klejzerowicz jest gdańszczanką, chociaż obecnie mieszka w okolicach Gdańska. Jest kobietą wszechstronnie zaangażowaną, nie tylko pisarką i publicystką, ale również redaktorką, zajmującą się także fotografią. Autorka zbiorów opowiadań grozy z cyklu: “Złodziej dusz. Opowieści niesamowite”, powieści kryminalnych: „Sąd Ostateczny”, „Ostatnią kartą jest Śmierć”, „Cień gejszy” (książka – laureatka plebiscytu „Przy kominku” w 2011 r), opowiadań w licznych antologiach, a także tekstów prasowych – beletrystycznych i publicystycznych. Przez wiele lat współpracowała z teatrem Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie jako fotograf i redaktor publikacji teatralnych. Z wykształcenia jest mgr resocjalizacji, prywatnie „kocia mama”, miłośniczka gór, książek i sztuki.
Kuźnia przeklętych to kryminał z serii z dziennikarką Felicją Stefańską.
PREMIERA KSIĄŻKI 24 STYCZNIA 2024
Lasy w okolicach Kryszewa są nie tylko piękne, ale kryją w sobie wiele tajemnic. W jednym z lasów znajdują się zrujnowane przez czas i ludzi pomieszczenia starej kuźni. Pewnego dnia dochodzi tam do morderstwa jednego z miejscowych polityków. Wkrótce policja znajduje kolejną ofiarę morderstwa w tym samym miejscu. Nikt nie wie, czy ludzie ci mieli ze sobą coś wspólnego. Miejscowi twierdzą, że kuźni pilnuje diabeł, który pozbywa się wszystkich intruzów. W śledztwo angażuje się nie tylko policja, ale również prasa. Dziennikarka Felicja Stefańska będąca rzeczniczką prasową gminy stara się na równi z organami ścigania rozwiązać zagadkę tajemniczych morderstw. Czy były to potyczki polityczne czy ekonomiczne? Komu zależy na tym, aby starą kuźnią nie interesowały się ani władze, ani ludzie postronni? Co stało się z byłymi właścicielami kuźni?
Seria z Felicją Stefańską jest drugą z kolei po tej z Emilem Żądło do której lubię wracać. I chociaż żal mi, że Emil nas (czytelników) już opuścił, to cieszę się, że pojawiła się Felicja. Chociaż podobno i ona postanowiła nas opuścić.
Fabuła książki dzieje się w niewielkiej miejscowości niedaleko Gdańska. W pięknych leśnych okolicach znajdują się pozostałości starej kuźni, która od wielu lat dla jednych jest ruderą, a dla innych sensacyjnym obiektem, w którym mieszka… diabeł i być może ukryty jest również skarb byłych właścicieli.
Główna bohaterka tej powieści, młoda kobieta jest lokalną dziennikarką, rzeczniczką gminy i… samozwańczą panią detektyw dla której nie ma spraw których nie da się nie rozwiązać. Ciekawska, odważna i bardzo spostrzegawcza potrafi rozmawiać z ludźmi, którzy stronią od rozmów z policją, dzięki temu często jest bardzo pomocną dla organów ścigania.
Autorka stworzyła kobietę, która nie jest ideałem, pali jak smok, wypija hektolitry kawy, ale jako dziennikarka jest dociekliwa i skuteczna w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych.
Kto czytał wcześniejsze książki z Felicją Stefańską ten zdążył ją dobrze poznać, a kto jeszcze nie miał okazji to może zacząć nawet od tej książki, ponieważ każda z powieści jest oddzielną historią.
Kryminał jaki stworzyła Anna Klejzerowicz jest dość spokojnie toczącym się śledztwem dziennikarskim. Spokojnie, ale nie mozolnie, bowiem każdego dnia dziennikarka i jej asystentka odkrywają coś, co może mieć związek z prowadzonym przez policję dochodzeniem.
Fabuła książki to połączenie kryminału, obyczaju i odrobiny romansu. Wszyscy bohaterowie są wyraziści i sprawiają, że czytelnik nie ma powodu, aby podczas czytania się nudzić.
Odkrywając kolejne części kryminalnej zagadki odnoszącej się do morderstw dokonanych w starej kuźni przy okazji odkrywamy sporo ciekawostek dotyczących mieszkańców Kryszewa.
Czytając tę powieść cały czas zastanawiałam się nie nad tym kto zamordował, ale nad tym jaki miał motyw. Oczywiście na końcu wszystko jest wyjaśnione, ale mimo szczerych chęci, sama do tego nie doszłam.
(…) – Absolutnie nie. Byłem pewien tylko jednego, że to w miarę młody mężczyzna. Niczego więcej nie zarejestrowałem, byłem w szoku. Poza tym warunki nie należały do sprzyjających: ciemno, deszcze, strach, kiedy usłyszałem gdzieś niedaleko kroki. Tak, przyznaję, bałem się, że morderca wciąż tam jest. (…)
Śledztwo toczy się niespiesznie, ale chociaż powoli posuwa się do przodu, często czymś zaskakując nie tylko odkrytymi faktami historycznymi, ale również różnym powiązaniu mieszkańców miejscowości z byłymi właścicielami kuźni.
Myślę, że wielu czytelników lubi takie powiązania jakie zastosowała w swojej powieści Anna Klejzerowicz. Niby kryminał a można w nim znaleźć sporo wątków obyczajowych, ale również ciekawą dawkę historii.
Jeżeli macie ochotę na dobry kryminał, taki bez nadmiernej przemocy i wulgaryzmów to jest to idealna lektura. POLECAM.
Dziękuję Wydawnictwu Purple Book za możliwość przeczytania tej książki i po raz kolejny wejście w świat Felicji Stefańskiej.
Jeżeli nie znacie jeszcze „pióra” autorki, to polecam zarówno książki z Felicją Stefańską jak i te z Emilem Żądło.
CZARCIE LUSTRO – Magdalena Zimniak
(…) Lubiłam światło. Lubię. Nadal przecież żyję. Może nawet bardziej, chociaż w tej chwili trudno mi w to uwierzyć. Nie wiem kim jestem. Nikt tego nie wie. Przyjdzie policja. Ustalą, jak się nazywam. Może. Może zobaczę mamę. Siostrę. Tatę. Czy ich poznam? Czy oni poznają mnie? (…)
MAGDALENA ZIMNIAK z wykształcenia jest anglistką. Pisuje książki oraz opowiadania, które ukazywały się w Akancie i Magazynie Fantastycznym. Jest laureatką konkursu na opowiadanie kryminalne ogłoszonego przez agencję literacką Pal Twins i Związek Literatów Polskich (opowiadanie „Zapach róż”) oraz laureatką konkursu wydawnictwa Replika na opowiadanie erotyczne (opowiadanie „Wstydliwy Sekret”). W swoim dorobku pisarskim ma między innymi takie książki jak: „Jezioro cierni”, „Pokój Marty”, „Willa”, „Szlak”. Wspomniałam o tej pisarce w jednym z moich wcześniejszych wpisów między innymi w Panel Literacki Dyskusyjnego Klubu Książki Kobiet Pióra i Pazura.
CZARCIE LUSTRO to thriller kryminalno-psychologiczny.
PREMIERA 10 STYCZNIA 2024
Marta jest czternastolatką, kiedy po wielu latach poszukiwań odnajduje się na jednej z krajowych dróg. Mimo swojego wieku cały czas czuje się małą dziewczynką, jest przerażona i zagubiona. Prawie nie pamięta swojej rodziny i nie pamięta też siebie z wcześniejszych lat. Uprowadzona przed laty przez pedofila, który więził ją gdzieś w górskim domu ponownie uczy się funkcjonować w społeczeństwie. Mimo dramatu jaki przeżyła nie może zapomnieć swojego Mistrza, jedynej osoby, którą widywała przez ostatnie sześć lat. Kilkaset kilometrów od domu Marty znika bez śladu dyrektor prestiżowego liceum, a główną podejrzaną jest młoda nauczycielka ucząca w tej szkole języka angielskiego. Czy te dwa odmienne wydarzenia może coś łączyć? Ile tajemnic kryje się w domach tak zwanych „normalnych” rodzin? Kim są Marta i Elwira, czy coś je ze sobą łączy?
Są autorki i autorzy, na których książki czekam z bijącym sercem i do nich między innymi zaliczam Magdalenę Zimniak.
Kiedy tylko w zapowiedziach zobaczyłam, że ukaże się kolejna powieść, wiedziałam, że czeka mnie prawdziwy bardzo emocjonalny czas czytelniczy. I nie zawiodłam się.
Książka jest kolejnym przykładem na to jak dobrych mamy rodzimych pisarzy, no w tym przypadku pisarkę.
Skonstruowanie fabuły tak, aby od pierwszej strony trzymała w napięciu to nie lada wyzwanie a Magdalenie Zimniak po raz kolejny to się udało.
Dwa dni zajęło mi przeczytanie 398 stron, ktoś może powiedzieć, że to nic takiego, ale ja myślę, że to jednak o czymś świadczy. Bo gdyby nie obowiązki zawodowo-domowe nie odłożyłabym tej książki nawet na minutę.
Od pierwszej strony autorka buduje niesamowite napięcie, wprowadza czytelnika w dramat historii, a właściwie to w dwa różne dramaty, bo jeden odnosi się do porwania i więzienia kilkuletniej dziewczynki, a drugi do zaginięcia dyrektora szkoły.
Fabuła jest tak poprowadzona, że do samego końca nie wiadomo czy oba te zdarzenia mają jakiś wspólny mianownik. W trakcie czytania poznajemy kilka osób, które odgrywają dość istotne role, ale nijak nie jesteśmy w stanie ich ze sobą powiązać.
Główny wątek powieści opiera się na dramacie pedofilii. Sprawca jest osobą złą, ale w oczach skrzywdzonej boleśnie dziewczynki, czasami przedstawiony jest jako osoba czuła, dobra i opiekuńcza. Typowy syndrom sztokholmski.
(…) Jaka ona jest ta rzeczywistość? Nazywam się Marta Jędrasik i jestem w domu. Mama czekała na mnie sześć lat. Mam młodszą siostrę, która prawie mnie kocha. Mam też ciocię i kuzynów. Mój tata nie żyje. (…) Jest też druga strona rzeczywistości, Sześć lat spędziłam z nim. Jaki był pierwszy dzień? Lata się mieszają, wspomnienia nakładają na siebie. Obiecywałam sobie pamiętać, ale wielu rzeczy nie jestem pewna. (…)
Autorka w mocny emocjonalnie sposób ukazuje zarówno kilkuletnie życie w niewoli jednej z ofiar, jak i działania sporadyczne, molestowanie dziecka od czasu do czasu w jego domu, czyli miejscu, które powinno być oazą bezpieczeństwa. Jak trudno o tym mówić nawet po latach i jak ogromny jest strach takiego dziecka może wiedzieć tylko ono samo.
Myślę, że w wielu społecznościach ten problem wciąż jest traktowany bez należytej powagi sytuacji. Dzisiaj być może wielu patrzy na to jak powinno się patrzeć, czyli przede wszystkim obserwować dziecko, które z radosnego kilkulatka nagle zmienia się w apatycznego i smutnego. Czy takie sygnały są widoczne dla rodziców?
Mocnym akcentem w tej powieści jest również wątek sprzedaży własnego dziecka. Jakim trzeba być potworem, żeby własną córkę oddać pedofilowi w zamian za podratowanie sytuacji finansowej.
Lubię czytać tego typu książki, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę z tego jak szarpią mnie emocjonalnie.
Magdalena Zimniak stworzyła kilka postaci, bardzo różnych osobowościowo. Dzięki tym postaciom fabuła książki staje się barwniejsza. Wiem, że słowo „barwniejsza” niezbyt pasuje do mrocznej historii, ale nie potrafię znaleźć innego określenia. Może żywsza, bardziej realistyczna byłoby lepszym.
Czytając tę książkę jednocześnie jesteśmy jakby w dwóch różnych historiach, każda z nich jest jednakowo wciągająca i zarówno jedna jak i druga wywołuje w myślach czytelników dziesiątki pytań.
(…) Po nieprzespanej nocy drzemałam i jeśli nawet się budziłam, momentalnie na powrót zamykałam oczy. Oprzytomniałam dopiero przed ogrodzeniem. Ten gruby wysoki mur wpasowałby się w horrory i mógł budować napięcie. Z pewnością chronił przed wścibskimi spojrzeniami… (…)
Treść jest dość nietypowa pod względem narracyjnym, ponieważ są rozdziały napisane w pierwszej osobie czasu teraźniejszego i są napisane w osobie trzeciej. Ale myślę, że nie ma to większego wpływu na odbiór fabuły, która jest tak wciągająca, że konkretna narracja, chociaż podkreśla w danym momencie dramatyzm powieści dla mnie była sprawą drugorzędną.
Ta powieść to połączenie thrillera, kryminału i powieści psychologicznej. Ciekawie poprowadzone wątki, z nutą sensacji i tajemniczości to z pewnością plusy, które dopełniają całość.
Jest dość mrocznie, ale to jest atut dobrego thrillera kryminalnego. Myślę, że fabuła nikogo nie zawiedzie, chyba, że te osoby, które preferują lekkie romantyczne powieści.
Zakończenie jest tak nieprzewidywalne, że zaskoczy zapewne wielu czytelników, bo autorka do samego końca trzyma czytelnika w napięciu.
Chciałabym każdego, kto sięgnie po tę lekturę uprzedzić, aby przed rozpoczęciem czytania zorganizował sobie sporo wolnego czasu, bo jak już wciągnie się w fabułę, to będzie miał problem z odłożeniem książki. Przynajmniej ja tak miałam.
Myślę, że zachęciłam do sięgnięcia po tę książkę, jeżeli lubicie spędzać czas czytając dobre książki, to ta jest właśnie taką lekturą. POLECAM!!!
Dziękuję Autorce za ten ogrom emocji jaki mi zafundowała swoją najnowszą powieścią, a Wydawnictwu SKARPA WARSZAWSKA dziękuję za egzemplarz.
ORIENT – Maciej Siembieda
(…) Tylko wtajemniczeni wiedzieli, jak wysłać wiadomość w sposób niezauważalny dla innych. Samo trzymanie papierosa albo pozornie naturalne splecenie palców przekazywało informacje. To jak „Jimmi” ułożył pałeczki, znaczyło: „Nie podchodź. Mam ogon. Dwóch ludzi. Spróbuj za pół godziny. (…)
Maciej Siembieda urodził się w 1961 roku w Starachowicach. Jest absolwentem polonistyki Uniwersytetu Opolskiego, a otrzymał doktorat z komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Od prawie trzydziestu lat jest dziennikarzem, reportażystą, trzykrotnym laureatem tzw. polskiego Pulitzera, czyli nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich przyznanej mu w kategorii reportażu. Laureat ponad dwudziestu nagród w konkursach na reportaż. Prowadzi dziennikarskie śledztwa historyczne. Jako pisarz zadebiutował w roku 2017 powieścią 444 i od razu stał się autorem bestsellera. Jego kolejne powieści między innymi Miejsce i imię to kolejna lektura bijąca rekordy czytelności.
Orient to kryminał, którego głównym bohaterem jest Jakub Kania.
PREMIERA KSIĄŻKI 08 LISTOPADA 2023
stron 359
W Terespolu przed kolekturą lotto słabnie mężczyzna a z jego rąk wypada kupon z sześcioma zwycięskimi cyframi. W tym samym czasie kilka tysięcy kilometrów dalej inny mężczyzna opracowuje plan, który ma przynieść miliardowe zyski i zmienić układ sił w jednym z najważniejszych państw Europy. Jakub Kania były prokurator IPN-u po zmianie pracy otrzymuje ciekawą misję, która zaprowadzi go do Szanghaju i wplącze w śmiertelnie niebezpieczną intrygę, w której istotną rolę odegrają zarówno chińskie triady, polskie służby specjalne i… zbieracze złomu spod Terespola. Gdzieś między Polską a Chinami zaginął najsłynniejszy pociąg na świecie – Orient Ekspres. Czy uda się Jakubie Kani odnaleźć zagubione wagony pociągu? Co wspólnego z prowadzonym przez Kanię śledztwem będzie miał pan Henryk „Pająk” znany w okolicy złomiarz?
Miłośników dobrych książek nie muszę zachęcać do sięgnięcia po twórczość Macieja Siembiedy. Sięgając po jego książki mamy gwarancję dobrze spożytkowanego czasu i solidnego relaksu z dobrą lekturą.
Tym razem autor zabiera czytelników do różnych miejsc, między innymi do Chin i muszę przyznać, że jest to podróż bardzo emocjonalna i ciekawa. Ile w niej jest fikcji a ile opisanych faktów wie z pewnością jedynie sam autor. Czytając bowiem jego książkę przeciętny czytelnik nie do końca potrafi to wyszczególnić.
Jednym z głównych bohaterów jest znany z wcześniejszych powieści Jakub Kania, który występuje w zupełnie innej roli, nie jest już prokuratorem IPN-u, ale agentem ubezpieczeniowym.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to lekki paradoks, i wykonywana przez Jakuba Kanię obecna praca nie ma nic wspólnego z tym co robił do tej pory, ale działania Kani, jego przemyślenia, domniemania i dedukcja niezbyt się zmieniają. Jest on po prostu dobry w tym co robi i za to też jest w wielu kręgach ceniony.
Nowe, oczywiście zdumiewające śledztwo prowadzi Kanię do Chin, gdzie styka się on nie tylko z wielkimi pieniędzmi, zagadkowymi wydarzeniami, ale również z chińską mafią a co za tym idzie z niebezpiecznymi intrygami.
(…) „Laufer” połknął tabletkę amfetaminy i zabrał się do pracy. O trzeciej nad ranem wiedział już, ile będzie potrzebował największych kontenerów o długości czterdziestu stóp, a ile mniejszych – dwudziestek i dziesiątek. Ile wagonów czteroosiowych, a ile dwuosiowych. (…)
Po książki Macieja Siembiedy sięgam w ciemno, bo wiem, że mnie nie zawiodą, przynajmniej do tej pory żadna mnie nie zawiodła, a kilka już przeczytałam. Połączenie historii, fikcji z nutą sensacji to jest to co lubię.
Autor powoli budował mocną, intrygującą fabułę, która w kolejnych rozdziałach przenosi czytelnika do różnych krajów, gdzie w tym samym czasie mają miejsca różne wydarzenia. Muszę przyznać, że trudno mi się było chociaż na chwilę oderwać od tej fabuły, a to chyba można zapisać na duży plus tej powieści.
Wyraziście wykreowani osobowościowo bohaterowie, począwszy od znanego już wielu czytelnikom Jakuba Kani, wielkie nazwiska wielkiego świata, aż po zwykłych ludzi, zbierających złom to z pewnością kolejny plus tej lektury.
Czy prawdą jest, że zaginione wagony najsłynniejszego pociągu świata, a tu oczywiście mam na myśli Orient Ekspres odnaleziono w Polsce? Czy autor zainspirował się twórczością znanej wszystkim Agatą Christie, czy po prostu poniosła go wyobraźnia, to musi każdy czytelnik ocenić sam.
Autor porusza w swojej książce kilka bardzo zaskakujących wątków, wprowadza ciekawych a zarazem intrygujących bohaterów. Mnie nieco poruszył wątek odnoszący się do Henia „Pająka” – złomiarza, który był o krok od wielkich pieniędzy, a przy okazji nieźle namieszał w planach wielkich korporacji. Dlaczego zwróciłam uwagę na ten właśnie wątek, myślę, że zrozumie ktoś, kto sięgnie po tę książkę.
Kolejnym, moim zdaniem zasługującym na uwagę wątkiem w tej książce jest depresja, o której niewielu ma jeszcze odwagę mówić i pisać, ale bardzo mnie to cieszy, że ktoś w ogóle ten temat porusza w swoich książkach, bo to ważny temat.
(…) – Daleki jestem od tego, żeby pana niepokoić, panie Jakubie, ale z depresją nie ma żartów. Proszę pozwolić, że zadzwonię do doktora Markowskiego, to znakomity psychiatra i autor rewelacyjnych rozwiązań terapeutycznych, które przyniosły mu międzynarodową sławę. (…)
Powieść jest jakby podróżą do innego świata, nieco egzotyczną, nieco intrygującą. Można znaleźć w niej wzmianki o chińskich potrawach czy zwyczajach, oszustwach ludzi wielkiego świata czy tajemnicach chińskiej triady i jej powiązaniach ze światem polityki.
Gdyby autor w posłowiu nie napisał co było elementami jego wyobraźni, a co fikcją inspirowaną faktami lub/i faktami, to z pewnością wielu czytelników miałoby problem z rozróżnieniem fikcji od prawdy.
Mamy tutaj śledztwo, które toczy się wokół zaginionego Orient Ekspresu. Akcja rozgrywa się zarówno na terenie Szwajcarii jak i Polski, oraz wspomnianych wcześniej Chinach, czyli podróż czytelnicza w pełnej krasie.
Maciej Siembieda zgrabnie miesza w powieściowym tyglu zarówno wielkie fortuny, rabunki II wojny światowej, mafijne interesy chińskiej triady i machlojki zwykłych ludzi, w tym przypadku zbieraczy złomu. Muszę przyznać, że społeczność i solidarność tych ostatnich trochę mnie zaskoczyła.
No i oczywiście, w tym całym „bigosie” mafijno-polityczno-kryminalnym musi odnaleźć się Jakub Kania, którego zadaniem jest rozwikłanie zagadki zaginięcia wagonów Orient Ekspresu.
Biorąc do ręki tę książkę, musicie być pewni, że tu nie ma czasu na nudę, cały czas bowiem w głowie pojawiają się kolejne pytania: co dalej? Kiedy i jak autor połączy kolejne wątki tak, aby powstała zgrabna całość? Fabuła składa się z kilku wątków, które kiedyś wreszcie trzeba będzie ze sobą połączyć, tylko kiedy to nastąpi?
(…) Major przydzielił obserwację, która miała jechać za autem Kuby od samej Warszawy i nie spuszczać go z oczu, ale spuściła. Przed Siedlcami. Więc albo miał jakieś zdarzenie drogowe, albo zauważył ogon i go zgubił, albo rzeczywiście wplątał się we współpracę z chińskim wywiadem, dostał cynk i właśnie wsiada na Okęciu do pierwszego samolotu lecącego na Wschód. (…)
Moim zdaniem akcja toczy się niespiesznie, ale ani na chwilę nie zwalnia, fabuła wciąga od pierwszej strony i trzyma do ostatniej, ale o to chyba chodzi w dobrych książkach.
Jeżeli ktoś myśli, że praca w korporacji ubezpieczeniowej jest mniej ryzykowna i mniej intrygująca niż praca prokuratora IPN, to zapraszam do lektury.
Piękny styl jakim pisze Maciej Siembieda to kolejny plus dla jego powieści. Polecam nie tylko miłośnikom kryminałów, moim zdaniem książki tego autora to lektury, które warto mieć w swojej biblioteczce.
Dziękuję Autorowi za książkę i emocje jakie mi w niej zafundował. Myślę, że kto sięgnie po jedną powieść tego autora, ten przepadnie tak jak wielu czytelników, i będzie z niecierpliwością wypatrywał kolejnej intrygującej historii, która wyjdzie spod „pióra” Macieja Siembiedy.