Recenzje książek

komedia

MORDERSTWO NA ŚNIADANIE – Iwona Banach

Iwona Banach urodziła się w 1960 roku w Bolesławcu. Jest nie tylko polską pisarką, autorką kilkunastu powieści, ale również tłumaczką literatury pięknej. Ukończyła romanistykę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim oraz resocjalizację w Wyższej Szkole Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Pracuje jako nauczycielka i tłumaczka języków francuskiego i włoskiego. W 1998 roku otrzymała wyróżnienie w Konkursie Twój Styl – Dzienniki Roku, a w 2013 roku zdobyła pierwszą nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Literackim Wydawnictwa „Nasza Księgarnia”.

Morderstwo na śniadanie to współczesna komedia kryminalna, której fabuła umiejscowiona została w pewnej małej polskiej miejscowości.

PREMIERA KSIĄŻKI 30 CZERWCA 2021

Wydawnictwo DRAGON
stron 351

Policjanci z Głuszyna zostają powiadomieni o znalezionym na polu martwym listonoszu. Wiele wskazuje na to, że pracownik PP został otruty… pączkiem. W dawnym pałacyku powstał Instytut Kosmitologiczny i to właśnie tam prowadzą tropy prowadzonego śledztwa. Aspirant Andrzej Balicki ma pełne ręce roboty, ponieważ być może śmierć listonosza łączy się z potrójnym morderstwem sprzed lat. Ale żeby było mniej dramatycznie a bardzie komicznie, policjanci z Głuszyna zostają oskarżeni o prowadzeniu na posterunku nielegalnej hodowli psów. Niestety pies jest jeden, a właściwie to papuga imieniem Pinda, będąca własnością matki komendanta zamieszkałej nad komisariatem, która kiedyś bardzo przeklinała, a teraz z niewiadomych powodów zaczęła szczekać. Kto doprowadził do śmierci listonosza? Co wspólnego z zieloną mieszkanką wsi ma Instytut badający kosmitów? Czy Pinda wróci do przekleństw, czy już na zawsze będzie szczekać? Co wspólnego z instytutem ma bogaty przedsiębiorca, sprzedający wodę o tajemniczym działaniu? I co wspólnego z morderstwem listonosza mają pączki?

Kiedy zabrałam się za czytanie tej książki wiedziałam (uprzedzona opiniami innych czytelników) że lektura ta zdecydowanie poprawi mi humor. I tak też się stało, bo książka okazała się lekką, łatwą i przyjemną w czytaniu, gwarantującą dobrą zabawę, chociaż autorka porusza w niej również bardzo poważne tematy. W końcu czyjeś morderstwo do wesołych nie należy.

Ale i tak uważam, że humor przewyższa tutaj wątek kryminalny.

Jako miejsce fabuły mamy tutaj małą miejscowość, w której mieszkańcy wierzą we wszystko co może być dla nich zagrożeniem. Każdy o każdym wszystko wie, a i tak nad mieszkańcami krąży jakaś tajemnica.

(…) Stosunki między Pindą a starszą aspirant Czubajko zawsze były skomplikowane i nasycone agresją, także werbalną, ale agresja werbalna nie rani i nie powoduje siniaków, a papuzi dziób – jak najbardziej. (…)

Jedną z głównych bohaterek jest papuga, która z pozoru wydaje się głupim ptaszyskiem, ale faktycznie jest chyba mądrzejsza od niejednego człowieka. Klnie i szczeka i skutecznie potrafi zawalczyć o siebie i swoje własności. Jest niejako przekleństwem mieszkańców i ulubienicą swojej właścicielki.

(…) Balicka wróciła do domu i oniemiała. Drzwi rozwarte na oścież, pełno krwi, wszystko porozwalane. Pinda na drążku zadziwiająco spokojna. Chyba ten spokój zaniepokoił Balicką najbardziej. Chociaż krew też. Obejrzała papugę dokładnie. Ona też była umazana krwią. (…)

Pozornie lekka, łatwa i przyjemna w odbiorze fabuła skrywa jednak poważne dylematy małomiasteczkowych i wiejskich mieszkańców.

Moim zdaniem, świetnie został poruszony w książce temat matek nadopiekuńczych (dodajmy, że matek dzieci, które już dawno są dorosłe), które dla swoich synów gotowe są na poświęcenie siebie, swojego czasu i wszystkiego.

To jest lektura typowa na odstresowanie, ciekawie skonstruowana, gdzie przeplatają się wątki odnoszące się do różnych osób. Przyznam szczerze, że początkowo trochę się gubiłam w postaciach, ale im dalej zagłębiałam się w fabułę, tym bardziej „odnajdowałam” się w osobach.

Naiwność i często głupota ludzka mogą doprowadzić do tego, że życie postrzegane jest jak jedna wielka parodia.

Polecam tę książkę, szczególnie osobom z poczuciem humoru. Jeżeli liczy ktoś na poważny kryminał, to może niech po tę książkę nie sięga.

Przy tej lekturze zdecydowanie nikt się nie będzie nudził. Niesamowite zwroty akcji połączone z bardzo ciekawie wykreowanymi osobowościami bohaterów, oraz zabawne dialogi to połączenie czegoś co jednym słowem można nazwać RELAKS.

Tajemniczy instytut, w którym oficjalnie bada się (właściwie nie wiadomo co) kosmitów, dość zwariowani i ekscentryczni mieszkańcy Głuszyna z szaloną Pindą oczywiście na czele i niespodziewane morderstwo kogoś, kogo znali wszyscy to z całą pewnością przepis na dobrze spędzony czas.

To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, ale po tej książce wiem, że nie ostatnie.

Dziękuję wydawnictwu Dragon za możliwość przeczytania tej książki a Autorce dziękuję za chwile znakomitego relaksu. Polubiłam Pindę i muszę nadrobić przeczytanie pierwszej książki z tą bohaterką.

AWARIA MAŁŻEŃSKA – Magdalena Witkiewicz & Natasza Socha

Magdalena Witkiewicz gości na moim blogu już po raz… ojoj… któryś. Mówią, o niej, że jest „pisarką dla kucharek”, ale która z nas nie jest kucharką? Ostatnio została okrzyknięta „pisarką od szczęśliwych zakończeń”, i chyba jest to prawda. Urodziła się w 1976 roku i mieszka w Gdańsku.  Z wykształcenia jest marketerką. Jest miłośniczką literatury oraz dzieci (w szczególności swoich). Jej pierwsza powieść, Milaczek, poprawiła humor tysiącom czytelników. Nie będę się rozpisywała o tej autorce, ponieważ kto tutaj do mnie zagląda, wie, że chętnie sięgam po jej książki a co za tym idzie, opinie o nich często pojawiają się na moim blogu. Pisze dla dorosłych i dla dzieci, a jej książki są dosłownie rozchwytywane.

Natasza Socha również jest częstym „gościem” mojego małego książkowego świata. Urodziła się w 1973 roku. Jest dziennikarką, felietonistką, pisarką, a także malarką i ilustratorką. Urodziła się w Poznaniu, ale obecnie mieszka pod Akwizgranem w Niemczech. Jest absolwentką dziennikarstwa i nauk politycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Przez wiele lat pracowała jako dziennikarka. Zadebiutowała powieścią „Macocha”, która została bardzo dobrze przyjęta przez czytelników. Do tej pory ma na swoim koncie już kilka powieści obyczajowych, w których w dowcipny sposób pisze o sprawach poważnych, podbijając serca wszystkich, którzy czytają jej twórczość. Jest artystyczną duszą, maluje akwarele, a także tworzy ilustracje do dziecięcych bajek.

 Awaria małżeńska to komedia, której fabuła została stworzona w świecie nam współczesnym. Jest to powieść napisana wspólnie przez dwie pisarki. Myślę, że jest to duet całkiem udany.

PREMIERA KSIĄŻKI (wydanie II) 07 KWIETNIA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 396

Któregoś dnia autobus miejski gwałtownie hamując bardzo uprzykrzył podróż jadącym nim pasażerom. Kilkoro z nich trafiło do szpitala z mniejszymi lub większymi obrażeniami, a wśród tych nieszczęśliwie poszkodowanych znalazły się dwie młode kobiety – Justyna i Ewelina. Ich mężowie Mateusz i Sebastian musieli zatem stanąć twarzą w twarz z obciążeniami rodzicielskimi, a co za tym idzie musieli wziąć na swoje barki utrzymanie domu, zakupy, obowiązki przedszkolno-szkolne, czyli wszystko to, czym do tej pory zajmowały się ich żony.  Kobiety unieruchomione w szpitalu mogły jedynie albo odpoczywać i dochodzić do zdrowia nie przejmując się tym jak radzą sobie mężowie, albo ostro ingerować w to, co dzieje się w domach pod ich nieobecność. Co wybrały? Tego nie zdradzę. Czy panowie poradzili sobie z wyzwaniem jakie zafundował im los? Tego też nie zdradzę, ale… gorąco zachęcam do tego, aby przekonać się o tym osobiście.

Ta książka to cudowny relaks dla kogoś, kto zmęczony pracą chciałby w jakiś sposób odreagować stres dnia codziennego. Nawet pogoda tegorocznej majówki nie zepsuła mi dobrego humoru, kiedy zabrałam się za czytanie tej książki.

Pełna humoru przeplatanego czasami ironią, potrafi doprowadzić do łez… śmiechu. Bardzo dostępnie a zarazem dość dosadnie przedstawione rozumowanie mężczyzn w niektórych sprawach domowych i wychowawczych kojarzy się z ich bezradnością. Czasami zastanawiamy się nad tym jak to jest możliwe, że panowie potrafiący naprawić skomplikowaną usterkę w samochodzie, czy potrafiący wykonać najpiękniejszy mebel lub naprawić sprzęt domowy, w sprawach wyjątkowo przyziemnych i naturalnych potrafią być bezradni jak dzieci.

Ale… tak zwany rzut na głęboką wodę może dokonać cudu i małymi kroczkami, powoli, pokonując wiele niespodziewanych przeszkód wreszcie dokonują niemożliwego, czyli dają sobie radę w sytuacjach, które ich do tej pory przerastały. A my kobiety… chyba powinnyśmy się zastanowić nad czy naprawdę warto brać wszystko na swoje barki.

To opowieść o zmaganiach się z codziennymi obowiązkami, a także o relacjach damsko męskich; ciepła i bardzo optymistyczna historia, chociaż zbudowana na pewnego rodzaju dramacie, bo złamanie jakiejkolwiek kości i pobyt w szpitalu to już nie jest miła sprawa, zwłaszcza dla cierpiącego z bólu.

Początkowo miałam wrażenie, że autorki wymyśliły tę powieść, aby ponaśmiewać się z bezradności niektórych mężczyzn, ale wczytując się w tę historię młodych mężów i tatusiów doszłam do wniosku, że chyba jednak starały się udowodnić, że nie ma rzeczy niemożliwych i jak się chce, to można wiele.

I chociaż fabuła jest pełna cynizmu i drwin to uważam, że jest to powieść, która w lekki i humorystyczny sposób udowadnia nam (kobietom), że nasz tok myślenia jest zupełnie odmienny od toku myślenia mężczyzn. Niby o tym wszyscy wiemy, a jednak, kiedy dotyczy to nas samych zawsze się dziwimy – jak można czegoś nie rozumieć, co jest tak oczywiste?

(…) Powoli zaczynał pojmować, że żona naprawdę miała mnóstwo roboty. Skoro nie tylko spędzała pól dnia w pracy, tak samo jak on, ale też zajmowała się czynnościami, które na pierwszy rzut oka wydawały się zupełnie idiotyczne (na drugi zresztą również)… Ile jeszcze takich rzeczy było? Co jeszcze robiła? Wyglądało na to, że o bardzo wielu jej działaniach kompletnie nie miał pojęcia. (…)

Trochę karykaturalnie początkowo przedstawieni mężczyźni udowadniają, że bycie na pełnych etatach: domowym i zawodowym jest możliwe. Jak często kobiety same doprowadzają do tego, że biorą wszystko na swoje barki „uwalniając” swojego mężczyznę od tych zwykłych, codziennych obowiązków. Uważamy, że same zrobimy to lepiej, a potem narzekamy, że wszystko na naszej głowie.

(…) Tradycją stało się już, że dzieci przypominały sobie o szkolno-przedszkolnych zadaniach pod koniec weekendu, najczęściej w niedzielę późnym wieczorem, a czasami również w poniedziałkowy poranek. (…)

Po zamknięciu ostatniej strony książki zastanawiałam się nad morałem tej powieści. Mój wniosek, tak jak zapewne wielu innych czytelniczek jest taki, że my kobiety próbujemy odgrywać rolę kogoś, kto jest ponad wszystkim, perfekcyjna matka, perfekcyjna żona, która jest tak właściwie kapłanką naszego domowego ogniska… czy warto się tak poświęcać, bezsensownie odsuwając od większości obowiązków zarówno płeć męską jak i nasze dzieci? Może powinniśmy zauważyć, że oni naprawdę potrafią ogarnąć więcej niż nam się wydaje.

(…) Życie to nie wyścig, w którym gonimy idealną wizję samego siebie. To również wpadki, błędy i drobne pomyłki. Warto pamiętać o jednym: nadmiar słodyczy potrafi zemdlić. Nadmiar doskonałości również. (…)

Ciekawie przedstawione osobowości postaci i zabawne dialogi, to tylko część pozytywnych stron tej powieści. I chociaż początkowo myliłam osoby, nie mogąc się przestawić z jednej na drugą, bo obydwa małżeństwa były mniej więcej w tym samym wieku i posiadały mniej więcej w tym samym wieku potomstwo, to w końcu zaczęłam ich odróżniać całkiem dobrze.

W powieści są poruszone wątki zdrowego żywienia, myślę, że były one zbyt dosadne, lekko nawet przesadzone dla zwykłego zjadacza chleba, ale z pewnością są osoby, które nie tkną Nutelli zakupionej w sklepie.

Polecam tę zabawną książkę nie tylko paniom, ale panom również. Myślę, że usatysfakcjonuje ona czytelników w różnym wieku od młodzieży po seniora. To typowa lektura dla pełnego relaksu i chociaż autorki poruszyły w niej poważne tematy, to zrobiły to delikatnie, okraszając cudownym humorem.

Dziękuję Wydawnictwu FILIA za propozycję przeczytania tej powieści i chociaż już kiedyś, kilka lat temu miałam okazję poznać tę lekturę, to z przyjemnością wróciłam do niej i pewnie wrócę jeszcze kiedyś, bo to świetna indywidualna śmiechoterapia i doskonały relaks.

MAMINSYNEK – Natasza Socha

Natasza Socha gościła już na moim blogu, jej poczucie humoru w połączeniu z realizmem życiowym przekonały mnie do sięgnięcia po kolejne jej książki. Urodziła się w Poznaniu w 1973 roku. Jest dziennikarką, felietonistką, pisarką, a także malarką i ilustratorką. Obecnie mieszka pod Akwizgranem w Niemczech. Jest absolwentką dziennikarstwa i nauk politycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Przez wiele lat pracowała jako dziennikarka. Zadebiutowała powieścią „Macocha”, która została bardzo dobrze przyjęta przez czytelników. Do tej pory ma na swoim koncie już kilka powieści obyczajowych, w których w dowcipny sposób pisze o sprawach poważnych, podbijając serca wszystkich, którzy czytają jej twórczość. Jest artystyczną duszą, maluje akwarele, a także tworzy ilustracje do dziecięcych bajek.

Maminsynek to komedia obyczajowa.

PREMIERA KSIĄŻKI (wydanie II) 17 MARCA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 381

Leandro jest samotnym mężczyzną, dobiegającym do 40-tki mieszkającym cały czas z matką. Każda kobieta, z którą zaczyna się spotykać, skutecznie zostaje przez matkę odstawiana „na boczny tor”. Kiedy mężczyzna poznaje Amelię, po raz kolejny wydaje mu się, że jest ona tą jedną jedyną (po mamusi oczywiście). Amelia zakochuje się na zabój, zrobi wszystko, aby jej ukochany mężczyzna nie tylko z nią zamieszkał, ale żeby połączył swoje życie z jej życiem. Jest tylko jeden mały problem, który w jakimś momencie dorasta do wielkości ogromnego problemu – Mamusia. Czy Amelii uda się pokonać zaborczą kobietę, która nie wyobraża sobie życia swojego synka u boku innej? Co musi wydarzyć się w życiu Leandra i Amelii, aby matka wreszcie zrozumiała, że jej syn ma prawo do własnego życia? Czy Matka zaufa kolejnej partnerce syna na tyle, że pozwoli mu odejść?

„Pióro” tej autorki znam doskonale i wiem, że chociaż porusza w swoich książkach często bardzo trudne i poważne tematy to robi to z gracją dobrego humoru.

Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszej narratorem jest mężczyzna Leander (tytułowy Maminsynek), drugiej natomiast kobieta imieniem Amelia.

(…) Zdecydowanie nie lubiłem ubierać się sam. Matka robiła to tak sprawnie i z takim wdziękiem, że nie było sensu próbować samemu walczyć z ciągle plączącymi się nogawkami spodni, nie wspominając o koszulach, w których trafienie guzikiem do dziurki graniczyło z cudem. (…)

Autorka bardzo humorystycznie, aczkolwiek z mocnym akcentem ironicznym przedstawia uzależnienie emocjonalne dorosłego syna (38 lat) od nadopiekuńczej matki, która w każdej kobiecie widzi potencjalne zagrożenie dla tego uzależnienia.

(…) Byłem dopiero ośmiolatkiem, ale już zrozumiałem, że jest najwspanialszą kobietą na świecie. (…)

Ślepo zakochany mężczyzna nie zauważa krat złotej klatki, za którymi został zamknięty, bo przecież mamusia to dla niego „ósmy cud świata”. To jedyna kobieta, która go naprawdę rozumie, która pragnie tylko jego szczęścia i która dogadza ma nie tylko kulinarnie wmawiając, że gotowanie dla niego to szczyt jej marzeń. Matka, kiedy chce jest silna i opanowana, ale kiedy okoliczności nie są po jej myśli rozczula go swoją bezradnością.

Niestety, ale wciąż tacy mężczyźni istnieją. Duzi chłopcy, którzy boją się samodzielności i odpowiedzialności, ale nie zdają sobie sprawy z tego, że jak kobieta czegoś (lub kogoś) zapragnie, to zburzy każdy mur stojący na jej drodze do szczęścia. Mur mamusinego uzależnienia również.

Czy taka właśnie jest Amelia? Kobieta, która bez względu na wszystko zakochała się w przystojnym maminsynku?

Autorka pokazuje, że sposobem można zdobyć nawet to, co jest nie do zdobycia. W bardzo dosadny, ale również groteskowy sposób przedstawia „walkę” kobiet o ukochanego mężczyznę.

Czytając tę książkę, zastanawiałam się co kieruje takimi matkami? Miłość czy egoizm?

Polecam tę lekturę dla czystego relaksu, dla rozluźnienia myśli i poprawienia sobie humoru.

(…) Swoją drogą to ciekawe. Początkowo chrapanie kojarzy nam się z dźwiękami słodkiego misiaczka, który nażarł się miodu. Z czasem miś coraz bardziej linieje i w końcu przepoczwarza się w knura profanującego pościel w sowy. Dodatkowo z kącików ust kapie mu ślina i to właśnie ona stanowi kropkę nad i. (…)

Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki i cieszę się, że kolejna powieść Nataszy Sochy trafiła do mojej biblioteczki.

WIGILIJNE OPOWIEŚCI – antologia

Alek Rogoziński, Jacek Galiński, Małgorzata Oliwia Sobczak, Katarzyna Berenika Miszczuk, Magdalena Majcher, Agnieszka Litorowicz-Siegert, Tomasz Betcher , Agnieszka Lis, Martyna Raduchowska, Karolina Głogowska, Milena WójtowiczJagna Kaczanowska to dwanaście polskich gwiazd pisarstwa, które postanowiły przygotować czytelników na święta w bardzo apetyczny sposób.

Wigilijne opowieści to dwanaście opowiadań, których fabuły odnoszą się do świąt Bożego Narodzenia, a zarazem to dwanaście różnych historii.

Autorzy tych opowiadań to osoby których książki należą do odmiennych gatunków, i tak też jest w tej książce, każde opowiadanie to inny gatunek literacki.

Nie przepadam za opowiadaniami, chociaż sama zauważyłam, że ostatnio często po nie sięgam. Tę książkę dostałam w prezencie od Dzieciątka, które na Śląsku właśnie przynosi upominki pod choinkę.

Wiele z pisarek, które zaprezentowały się w tej antologii do tej pory było mi nieznanych, ale dzięki tym krótkim historyjkom miałam okazję poznać ich „pióra”.

Wydawnictwo wab
Grupa wydawnicza FOKSAL rok 2020
stron 429

Każde opowiadanie zakończone jest kulinarnie, przepisem na danie (lub napój) stricte świąteczny i muszę przyznać, że niektórych przysmaków nie miałam okazji do tej pory poznać.

Zarówno same opowiadania jak i przepisy do nich dołączone są różne, jedne mnie zachwyciły, inne mniej, ale taki już „urok” opowiadań. Ale ilu czytelników tyle gustów czytelniczych, więc nie będę się rozwodziła nad tym, które opowiadanie mi się podobało, a które nie, ale przedstawię je w takim odczuciu trochę skrótowym.

Tomasz Betcher, którego książki uwielbiam pozwolił nam w swoim opowiadaniu Ostatnia Gwiazdka na zakosztowanie odrobiny dramatyzmu, zabierając czytelników w dobrze mi znane miejsca Gdańska.

(…) Paweł westchnął ciężko. Cały jego plan spalił na panewce. Na dobrą sprawę nawet nie wiedział, co się wydarzyło. Jak nazwać to, czego doświadczył w parku? Nawiedzeniem, pijackim omamem, snem? Będzie musiał wszystko jeszcze raz przeanalizować, gdy tylko wytrzeźwieje. W dodatku całkiem stracił ochotę na śmierć. (…)

PRZEPIS na Przyprawę korzenną (do grzańca i piernika) babci Anieli.

Milena Wójtowicz w opowiadaniu Śledzie ze słoika wprowadza w nastrój nostalgiczno-zabawny. Pokazuje też, że często robimy w życiu rzeczy, których tak naprawdę nie mamy ochoty robić, czy tak trudno jest powiedzieć „nie” kiedy nie ma się ochoty na czyjeś towarzystwo?

(…) Zanim dotarła do centrum i stanęła w kolejce do kasy na dworcu, doszła do wniosku, że doskonale wie, czego NIE CHCE. Skręciła na świąteczny jarmark i za pieniądze na bilet kupiła sobie idiotyczne puchate bambosze w kształcie owieczek. I była z tego powodu przeszczęśliwa. (…)

PRZEPIS na Śledzie z pieczarkami w sosie pomidorowym.

Alek Rogoziński i jego Sekretny składnik to czysto kryminalna opowieść w której trochę zabrakło mi tego specyficznego humoru autora.

PRZEPIS na Barszcz wigilijny na zakwasie.

Jacek Galiński w opowiadaniu Karp się pani ożywił, pozwolił swoim czytelnikom na specyficzne i bardzo zabawne spotkanie pani Zofii Wilkońskiej (to czytał ten wie).

(…) Rozwarł drzwi na oścież i ukłonił się nisko. Ze środka dotarły kuchenne zapachy. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, żeby sobie nie myślał, że tak łatwo dałam się skusić, ale część mózgu odpowiedzialna za przetrwanie dokonała zamachu stanu i przejęła władzę nad resztą. (…)

PRZEPIS na Karpia a la Zofia Wilkońska

Agnieszka Lis jak zwykle romantyczna i nieco nostalgiczna w opowiadaniu Tajemnica na słodko.

PRZEPIS na Karpia po żydowsku – przepis oryginalny

Karolina Głogowska i opowiadanie Wśród nocnej ciszy to smutna życiowa historia.

PRZEPIS na Susz wigilijny z prądem

Martyna Raduchowska w ezoteryczny sposób zabiera czytelników do pewnego domu, w którym przebywa Wszelki duch, przy okazji poznając nas z pogańskimi i nie tylko zwyczajami świątecznymi.

(…) – Ale przecież… – Pani Julita nie mogła oderwać wzroku od wystającego spod plandeki kufra z ozdobnymi okuciami i wielką mosiężną kłódką w kształcie nietoperza. – Przecież sami mówiliście, że – rozejrzała się szybko na boki, jak gdyby w obawie, że ktoś mógłby ich podsłuchać – że nasz duch jest nieszkodliwy! – dokończyła głośnym szeptem. (…)

PRZEPIS na Ciasteczka orzechowe na pokrzepienie ducha oraz dusz przodków przebłaganie.

Jagna Kaczanowska trochę nostalgicznie opowiada o pomyłkach jakie miały miejsce w pewnym Paczkomacie, który w wigilię postanowił zrobić ludziom małego psikusa. Jak często ludzie mylą się w życiu, kiedy to co robią jest zupełnie czymś innym, co powinno być.

(…) I wtedy Adam uświadomił sobie, że to nieprawda. Nie poświęcał Julce czasu. Wydanie tysiąca złotych na prezent nie było dla niego żadnym wyrzeczeniem. Kupował w ten sposób wcale nie szczęście córki ani nie radość, tylko jej chwilową ekscytację. I zagłuszał wyrzuty sumienia. (…)

PRZEPIS na Orzechowiec Basi.

Agnieszka Litorowicz-Siegiert skłania się do opowieści o wątku romantycznym chociaż Kłamstwo Emilii, wcale takie romantyczne nie jest.

PRZEPIS na Poularde demi-deul czy na kurę na poły w żałobie.

Magdalena Majcher dramatycznie przedstawia pewien Rachunek sumienia.

(…) Ryszard skinął głową i bez słowa wyminął Janin. Skąd w niej tyle wiary w jego dobroć? Sam uważał się za beznadziejnego człowieka. Zepsutego do szpiku kości. Co takiego dostrzegła w nim ta stara wariatka? (…)

PRZEPIS na Sernik Budyniowy.

Katarzyna Berenika Miszczuk natomiast całkiem fajnie rozbawia opowiadaniem Gdzie Mikołaj nie może, tam diabła pośle. Jest trochę bajkowo, ale z całą pewnością nie brakuje dobrego humoru, chociaż czarnego.

PRZEPIS na Ajerkoniak diabła Azazela.

Małgorzata Oliwia Sobczak w opowiadaniu Cytrusy i migdały stara się aby było mocno kryminalnie ale i romantycznie.

PRZEPIS na. Babkę migdałową z białą czekoladą i cytrynowym lukrem.

No cóż, opowiadania ciekawe, chociaż w tych wątkach świątecznych trochę jak dla mnie za mało świąt. Może zbyt duża ilość przeczytanych w tym okresie powieści świątecznych sprawiła, że nie czułam podczas czytania tych opowiadań tej prawdziwej magii, jaka powinna być w tego typu lekturach. Ale jak już wspomniałam, ilu czytelników tyle gustów.

Z całą pewnością okładka przyciąga oko, ale opowiadania te śmiało można czytać w innym czasie niż ten okołoświąteczny.

ZEMSTA ZE SKUTKIEM ŚMIERTELNYM – Katarzyna Gacek

Katarzyna Gacek mieszka pod Warszawą. Z wykształcenia jest psychologiem. Ta polska pisarka i autorka scenariuszy wydała kilka powieści kryminalnych napisanych wspólnie z Agnieszką Szczepańską. Jest autorką scenariuszy między innymi do seriali „Anna Maria Wesołowska” (TVN), „Przeznaczenie” (TV Polsat) czy „Unia serca” (TVP 3 Info). Razem z Markiem Kamińskim napisała przygodową książkę dla dzieci „Marek i czaszka jaguara”. Jest również autorką bardzo poczytnej serii książek dla młodszego czytelnika w wieku 8-12 lat „Supercepcja”.

Zemsta ze skutkiem śmiertelnym to współczesny kryminał z nutką humoru.

PREMIERA KSIĄŻKI 22 LIPCA 2020

Wydawnictwo OFICYNKA
stron 273

Magda jest lekarzem weterynarii, właśnie rozstała się z mężem i próbuje odnaleźć się w nowej życiowej roli. Pewnego dnia na jej oczach pędzący samochód potrąca pracownicę szkoły. Tego samego dnia w miasteczku zostaje porwane dziecko, kolega jej syna. Magda po konsultacji z przyjacielem – policjantem, rozpoczyna własne śledztwo. Czy potrącenie kobiety i porwanie dziecka łączą się ze sobą? Czy Magda poradzi sobie z bezwzględnymi porywaczami? I jaką rolę w tym wszystkim będzie miał pies znajomych?

Ta książką to duga część kryminalnych przygód Magdy, którą czytelnicy poznali w powieści „W” jak morderstwo. Ale jeżeli ktoś nie czytał tej pierwszej części (na co bardzo gorąco namawiam, bo warto) ten bardzo łatwo odnajdzie się w fabule tej drugiej, ponieważ obie mają wprawdzie pewne powiązanie, ale każda z tych powieści to inna historia kryminalna.

Przypuszczam, że autorka jest wielką miłośniczką psów, bo te zwierzęta pojawiają się dość często jako bohaterowie dalszoplanowi. Zresztą sam fakt, że bohaterka pracuje w gabinecie weterynaryjnym też może o tym świadczyć.

(…) Spojrzała na pręgę na grzbiecie zwierzęcia. We wzorcu rasy jej długość jest ściśle określona, a każde ustępstwo uznawane za wadę. Pies z nieprawidłową pręgą nie może być osobnikiem hodowlanym, słyszałam nawet o wypadkach, że takie szczeniaki były usypiane. (…)

W tej powieści zwróciłam szczególną uwagę, poza wątkiem kryminalnym oczywiście, na wątek dotyczący przyjaźni. Czasami samotność i szczerość bolą, ale kiedy ma się przy sobie prawdziwą przyjaciółkę, (a nawet dwie, lub więcej) to ten ból staje się mniej dokuczliwy. Bohaterka tej powieści w tej kwestii jest prawdziwą szczęściarą, bo nie każdy ma kogoś takiego, do kogo może zadzwonić o każdej porze dnia czy nocy, aby wyrzucić z siebie toksyczne żale. I nawet ostra reprymenda nie jest w stanie zniszczyć tej przyjaźni, bo przyjaciółce wolno powiedzieć wszystko.

(…) – Kochanie… – Elka odsunęła mi z twarzy mokre pasma włosów. – Wiem, że jest ci trudno. Zaczęłaś chodzić do pracy, masz dużo mniej czasu i wszystko jest na twojej głowie, ale to nie powód, żebyś nagle przestała dbać o dom i dzieci. Przez trzynaście lat robiłaś wszystko dla Tomka. Po to, żeby cię pochwalił, zauważył, docenił. A on najpierw miał to gdzieś, kompletnie cię nie szanował, a potem zniknął i zabrał tożsamość. Nagle nie wiesz, gdzie jesteś, kim jesteś i co masz robić. A najważniejsze, że nie wiesz, dla kogo masz to robić. (…)

Moim zdaniem Magda była w pewnym sensie profesjonalistką, chociaż czasami zachowywała się dość infantylnie i nieodpowiedzialnie, a nawet można powiedzieć, że ryzykownie. Ale kobieca intuicja i wyjątkowo dedukcyjny tok myślenia były idealnym podejściem do sprawy jaką zajmowała się detektyw-amator. Czasami zanim policjant pomyślał, ona wypowiadała już swoje domysły na głos. Smykałka detektywistyczna aż biła momentami po oczach, może powinno być w policji więcej kobiet?

Kryminał z nutką humoru to jest coś co uwielbiam, bo fabuła często trzyma mocno w ciekawości, a humor odrobinę ją rozładowuje. Tutaj nie brakuje ani jednego, ani drugiego, a czyta się dosłownie jednym tchem. Przynajmniej ja nie mogłam oderwać się od stron powieści i muszę przyznać, że bardzo dobrze zrobiło to na moją psychikę, która w obliczu zimowej, szaroburej pogody działała na mnie trochę nie tak jak powinna.

Autorka bardzo efektownie podeszła do wykreowania osobowości swoich bohaterów, które są nietuzinkowe a zarazem bardzo wyraziste i wyjątkowo realistyczne, chociaż niektóre postacie pozwoliła sobie przedstawić aż nadto realistycznie, mam na myśli szczególnie rodziców głównej bohaterki, (matka, która jest całkowitym przeciwieństwem córki, a ojciec widzi w niej wciąż małą dziewczynkę) i przyjaciela – policjanta, którego nie można nie polubić.

Po skończeniu tej lektury zastanawiałam się, czy mogę się do czegoś „przyczepić”, przecież nie może być tak, że fabuła ma same plusy, w każdej książce można znaleźć chociaż malutki minusik. Niestety, fabuła chyba wciągnęła mnie na tyle mocno, że tych minusików nie zdążyłam zauważyć.

Polecam tę książkę nie tylko miłośnikom kryminałów. Myślę, że kiedy czytanie jest przyjemnością i jednocześnie świetną zabawą przy ciekawej i wciągającej fabule, w towarzystwie wyjątkowo sympatycznych bohaterów, to warto po taką książkę sięgnąć. Zwłaszcza teraz, kiedy na dworze szaro, buro i ponuro. Nazwisko autorki już na stałe zagościło na mojej półce z książkami i myślę, że kiedy nadarzy się okazja, sięgnę po kolejną książkę tej pisarki.

Jest kryminalnie i bardzo zabawnie, a ja kocham takie połączenia.

(…) – Jeszcze nikt nigdy tak mnie nie witał – stwierdził z uznaniem młody człowiek. – Bierzemy sztangi, moje panie, raz, raz!  – Nie ma sensu opisywać tego, co działo się potem. O rozmiarze mojej klęski niech świadczy fakt, że wszystkie dziewczyny ćwiczyły z dziesięciokilogramowym obciążeniem, ja – z gołym drążkiem, a i tak w połowie każdego ćwiczenia padałam bez tchu na matę. Moja twarz, która niestety wyraźnie odbijała się w lustrze, osiągnęła kolor intensywnej purpury, zupełnie jakbym posmarowała policzki świeżo obranym burakiem. (…)

Dla czytelników, którzy nie znają jeszcze książek tej pisarki, przygotowałam niespodziankę. W następnym poście będziecie mogli przeczytać rozmowę jaką przeprowadziłam z panią Katarzyną. Zrobiłam to trochę z własnej ciekawości, żeby poznać bliżej tę autorkę.

Dziękuję Wydawnictwu OFICYNKA za możliwość poznania twórczości tej autorki i z niecierpliwością czekam na dalsze jej książki.

Napisz do mnie
wrzesień 2023
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/