Recenzje książek

kobieta pracująca

PAMIĘTASZ JĄ? – Iwona Polis

Iwona Polis, to kobieta 40+, mama, była  żona, przedsiębiorca i alkoholiczka. Jest autorką bloga „Pamiętasz ją” którego stronę prowadzi również na Facebooku.

Pamiętasz ją to dość specyficzna książka, której narracja jest w pierwszej osobie, narracja pamiętnikowa.

Pamiętasz ją? Tę kobietę którą byłaś, zanim przestałaś w to wierzyć?

To trudna a zarazem bardzo budująca książka. I chociaż nie ma tu nagłych zwrotów akcji, nie ma trzymających w napięciu romansów, to jest napisana z serca, ważna dla autorki i czytającego treść.

Autorka i bohaterka tej lektury to kobieta po przejściach, osoba która musiała dotknąć dna, aby się z niego odbić tak wysoko, żeby dotknąć nieba. Własnego nieba, w którym nie ma już wstydu, bólu i żalu. Nieba, w którym rozpoczęła nowe, odważne życie bez poświęceń się dla innych i bez słuchania „co ludzie powiedzą”.

(…) Źle mówię? To popatrz, trzy lata jestem trzeźwa, trzeźwość jest trudna i wymaga absolutnej uczciwości wobec siebie i odnalezienia swojej własnej życiowej prawdy. Tu się nie da nic oszukać, dlatego choroba alkoholowa jest dziś dla mnie wartością, a nie karą za grzechy. To radar, który pokazuje mi że kierunek w którym idę jest dobry. (…)

Nie wiem, czy napisanie tej książki było łatwym wyzwaniem czy bardzo trudnym, ale odwaga w tym co zrobiła, aby wyrzucić z siebie toksyny wcześniejszego życia i nie podrzucić ich nikomu innemu, to moim zdaniem coś wielkiego, na co nie odważyłoby się wielu.

Każdy nałóg jest groźny dla człowieka, bez względu na to, czy jest to alkoholizm, czy uzależnienie od papierosów, od narkotyków, słodyczy czy chociażby maratonowego oglądania filmów. W każdym nałogu jest chwilowa euforia ucieczki od tego co komplikuje życie, ale potem… często skutki bywają bardzo opłakane.

Jedni potrafią wyznaczyć sobie granice, inni wręcz przeciwnie, zapadają się w nieskończoność swojego żalu. Dla jednych to jest chwilowa ucieczka, a dla innych droga do śmierci. Dobrze, kiedy osoba uzależniona otrząśnie się z tego marazmu, otworzy oczy i zobaczy, że świat to nie tylko ONA/ON i zasłanianie się własnym rozżaleniem, bezradnością i nienawiścią do siebie.

Autorce tej książki udało się pokonać to, co powoli niszczyło ją od środka. Z pewnością była to długa i trudna droga, ale wreszcie doprowadziła do drzwi, za którymi pokazał się inny, może nie łatwiejszy ale po prostu INNY świat.

Czasami frustracje, niepowodzenia życiowe czy brak wiary w siebie, gromadzą się w człowieku od lat. Widząc na ulicy pijaną kobietę, czy pijanego bezdomnego mężczyznę, nie zastanawiamy się nad tym dlaczego pije, odwracamy wzrok i udajemy, że nas to nie obchodzi, bo po co zajmować myśli kimś takim, obok którego nawet z obrzydzeniem nie mamy ochoty przejść. Często ci ludzie nie chcą realnej pomocy, bo nie wierzą w to, że ich życie może się zmienić na lepsze. Ale jak mają uwierzyć, kiedy od dziecka są traktowani źle?

(…) On zaczął się dobierać do nas, a ja czułam, że grunt uchodzi mi spod nóg. Jutro cała klasa będzie wiedziała. Będą się ze mnie śmiać, może wyrzucą mnie ze szkoły… Do głowy, mi wtedy dziesięciolatce, nie przyszło, że to ja jestem ofiarą i mogę się bronić. (…)

Cichy nałóg jest jeszcze gorszy, bo ukrywając się przed światem, zamykamy się w oparach tego nałogu, udając przed innymi, że wszystko jest dobrze. Ale jak długo można udawać, że inni nie widzą zmian? Widzą, tylko mają zbyt mało odwagi aby podejść i podać pomocną dłoń. Często wolą się odwrócić i udawać. I kto tu jest większym tchórzem, ten który zatraca się w nałogu, czy ten który odwraca głowę, bo boi się wyciągnąć rękę z pomocą?

Muszę przyznać, że ta książka mnie wzruszyła, zbulwersowała i zachwyciła. Jej autorka jest dla mnie prawdziwą bohaterką przez „B”. To, że w którymś momencie swojego życia pogubiła się, to jedno, ale to, że potrafiła się z tego otrząsnąć, to drugie. Zrobiła to dla miłości zarówno do siebie jak i miłości do dzieci, które być może nie wiedziały jak wcześniej jej pomóc.

(…) I jeszcze – jak mówię że jestem alkoholiczką to nie znaczy że leżę w rowie, zaniedbuję dzieci i włóczę się nie wiadomo gdzie. To nie znaczy że piję to oznacza że picie mi szkodzi.

Zaimponowała mi ta osoba, swoim podejściem do życia, odwagą bycia i miłością odpowiedzialną za siebie i za swoje prawie dorosłe dzieci. Sama w dzieciństwie tej miłości nie doświadczyła zbyt wiele, więc nawet jej nie miał kto tego nauczyć, a jednak nauczyła się SAMA, metodą prób i błędów, ale nauczyła się.

Ta książka to nie tylko filozofia trzeźwienia, to doskonały coaching życia w którym bohaterka jest i trenerką i uczestniczką w jednym. To obraz wewnętrznej siły, która drzemie w nas wszystkich. To kompendium odwagi o której często zapominamy, bo strach zasłania nam myślenie. To pomocna dłoń wyciągnięta w stronę tych, którzy jej potrzebują.

Autorka nie pisze, że po przestaniu picia życie nagle stało się lekkie jak piórko. Wręcz przeciwnie, na nowo musiała nauczyć się chodzić po świecie absurdów, niechęci, upokorzeń, żalów, i toksycznych ludzi, ale powoli, małymi kroczkami nauczyła się tego.

Pokochała siebie, a to już pierwszy krok do życiowego sukcesu. Bo kiedy patrzysz na siebie tylko z perspektywy osoby przegranej, użalasz się nad każdym nawet najmniejszym niepowodzeniem, to trudno prognozować ci życiowy sukces.

Popełniamy w życiu wiele błędów, czasami je ukrywamy, czasami się ich wstydzimy, czasami je pokazujemy żeby przestrzec przed popełnieniem ich innych, ale najważniejsze jest to, aby uwierzyć w siebie. Wiem, to trudne, ale nie NIEWYKONALNE.

(…) Szczęścia trzeba się nauczyć, a nie wywalczyć je sobie ani na nie zasłużyć. (…)

Iwonie Polis się udało i chylę czoło przed takimi osobami jak ona, bo we mnie wciąż jest jeszcze zbyt mało tej wewnętrznej odwagi. Jeszcze zbyt często poddaję się depresjom, chandrom i użalaniu się nad sobą, ale myślę, że ta książka pozwoli mi wreszcie zobaczyć SIEBIE taką jaką jestem, a nie taką jaką chcieliby mnie widzieć inni.

Jeżeli borykasz się z jakimikolwiek trudnościami życiowymi – PRZECZYTAJ TĘ KSIĄŻKĘ!

Jeżeli ukrywasz jakieś nałogi, których nie możesz lub których nie chcesz się pozbyć, a wiesz, że one nie są dla ciebie dobrym rozwiązaniem na… wszystko – PRZECZYTAJ TĘ KSIĄŻKĘ!

Jeżeli żyjesz w otoczeniu ludzi, przy których nie czujesz szczęścia, spokoju, radości, ludzi toksycznych, którzy przytłaczają cię swoją osobą – PRZECZYTAJ TĘ KSIAŻKĘ!

Jeżeli uważasz, że pamiętasz osobę sprzed lat a trudno ci ją teraz odnaleźć w sobie to, koniecznie – PRZECZYTAJ TĘ KSIĄŻKĘ!

ANIOŁ ŻYCIA AUSCHWITZ – Nina Majewska-Brown

Nina Majewska-Brown jest mieszkanką Poznania, absolwentką UAM w Poznaniu. Przez dwa lata związana była z reklamą i PR, pracując w agencjach reklamowych oraz wydawnictwach, realizując swoje pasje i promując największe pióra literatury polskiej. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2015 książką „Wakacje”. Znana jest również czytelnikom jak autorka kryminału „Grzech”. Pasjonuje się historią, i dzięki tej pasji powstają książki o obozie koncentracyjnym Auschwitz.

Anioł życia Auschwitz to reportażowo-obyczajowy dramat wojenny o polskiej położnej Stanisławie Leszczyńskiej, dzięki której uratowanych zostało wiele dzieci urodzonych w obozie.

Wydawnictwo BELLONA rok 2020
stron 363

To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki, chociaż na półce mam jej książkę, ale inną gatunkowo. Miałam okazję spotkać się i porozmawiać osobiście z panią Niną podczas Targów Książki w Poznaniu, i już w trakcie tego spotkania przekonałam się jak wielką i ważną jest dla niej historia Auschwitz.

Dzięki wnikliwości autorki mamy możliwość zapoznania się z niezwykłą kobietą, a fabuła książki uzupełniona jest licznymi przypisami dokumentalnymi.

Poznajemy w książce Stanisławę Leszczyńską, i jej córkę, oraz Magdę.

Fabuła podzielona jest na rozdziały, w których raz narracja jest w pierwszej osobie czasu przeszłego i stanowi coś w rodzaju pamiętnika pisanego przez młodą kobietę, która trafiła do obozu z łapanki w Łodzi w roku 1944. Innym razem narracja jest w trzeciej osobie czasu przeszłego i jest czymś w rodzaju reportażu, ale ujętego w formę obyczaju i dotyczy pobytu w obozie od roku 1943, polskiej położnej Stanisławy Leszczyńskiej.

Część książki stanowią relacje byłych więźniarek obozu, wstrząsające wspomnienia spisane po wyzwoleniu obozu, będące jednocześnie udokumentowaniami terroru niemieckiego trwającego czasami kilka miesięcy, a czasami kilka lat.

Ciekawym wątkiem dotyczącym tego jak odbierano obozową rzeczywistość, pełną bólu, strachu, upokorzeń, jest stosunek do wiary i do Boga. Jedni całkowicie przestawali wierzyć, uznając istnienie Boga za absurd, (bo gdyby istniał, nie pozwoliłby na to) a inni uważali, że pozwalając na tak tragiczne doświadczenia, Bóg wystawia swoich wiernych na próbę, lub ma w tym wręcz swój konkretny cel.

(…) Rozmawialiśmy jeszcze przez dobrą chwilę. Mimo wysiłków Stanisławy nie dałam się przekonać, że Bogu można zaufać, i zaparłam się, że więcej nie zmówię ani jednej zdrowaśki. Czułam się zdradzona i opuszczona przez Tego, któremu kiedyś tak ufałam, któremu ufać uczono mnie od najmłodszych lat. (…)

Obozowa rzeczywistość nie należała do sielanki, o tym wszyscy wiemy, ale jednak w tym piekle, ludzie potrafili znaleźć okruchy przyjemności czy radości. Dodatkowy kawałek chleba, czy kawałek szmatki zamiast ubranka dla niemowlaka, niby nic, a jednak coś pozytywnego.

Obóz był miejscem, w którym nie liczył się ani status społeczny, ani zbytnio nie liczyła się uroda, tam wszyscy byli równi, chociaż wielu starało się ratować swoją niezależność i władzę nad innymi. Były na przykład Żydówki, które aby uchronić się przed drogą do komór zrobiłyby wszystko, nie patrząc na to, że swoim zachowaniem i poddaństwem wobec Niemców, upokarzają i zadają bólu, jakiego nie zadałyby w innych okolicznościach.

Kobiety były odarte nie tylko ze swojej kobiecości, ale również intymności.

(…) Czuły się upokorzone jak nigdy w życiu. Może na tym polegał w jakimś stopniu ten mechanizm? Upodleni ludzie tracili nie tylko nadzieję, ale też godność, poczucie własnej wartości, wpadali w mroczną otchłań. (…)

To nie jest lekka i łatwa w czytaniu książka, ponieważ rządzą tutaj emocje. Przyznam się szczerze, że niejedna łza wypłynęła z moich oczu podczas czytania. Niby już o tym wszystkim wiem, niby już o tym wszystkim gdzieś czytałam, gdzieś to widziałam, a jednak za każdym razem emocję górowały nade mną. I przyznam szczerze, że trudno nad nimi zapanować.

Ale takie książki są potrzebne, abyśmy nie zapomnieli, abyśmy mieli świadomość tego, jaki los zgotowali sobie ludzie nawzajem. Wielu może się to wydać niemożliwym, a jednak, ta agresja, ta bezduszność, ta obojętność, ta wyższość i to okrucieństwo nadal są wśród nas, LUDZI, chociaż może teraz w mniejszej skali jak w obozach, ale ilu ludzi, ile kobiet, ile dzieci nadal jest traktowanych przez drugiego człowieka poniżej tej ludzkiej godności.

I chociaż jest to książka bolesna w swoim przekazie, to autorka tchnęła w nią odrobinę nadziei, bo przecież Auschwitz ma różne oblicza. Dzięki tej lekturze widzimy to oblicze, z jednej strony najokrutniejsze (mordowanie noworodków), a z drugiej strony pełne anielskich wręcz humanitaryzmów, które nie pozwalały na odrzucenie i cierpienie w samotności, pozwalały na ocalenie chwil nadziei.

Wiem, że są osoby, które nie lubią czytać takich książek, ale myślę, że jest to podyktowane jedynie strachem. Cieszę się, że mimo upływu tylu lat „mówi się” o tym głośno. Bo trzeba o tym mówić!

Stanisława Leszczyńska – Zdjęcie znalezione w Internecie

Takich kobiet jak Stanisława Leszczyńska było z pewnością wiele, jedne zniknęły anonimowo, inne zostały ogłoszone bohaterkami. Dla mnie, wszystkie te kobiety zasługują na miano bohaterek i wszyscy inni, którzy nie zatracili w obliczu obozowego koszmaru swojego człowieczeństwa.  

Bardzo dziękuję Wydawnictwu BELLONA, które było jednym ze sponsorów naszego tegorocznego spotkania A może nad morze? Z książką. Dziękuję Autorce za to, że tak wnikliwie zajęła się tematem i dziękuję naszym organizatorkom spotkania, że do mojej paczki włożyły tę lekturę.

IDEALNA RODZINA – Ilona Łepkowska

Ilona Łepkowska to pisarka, scenarzystka filmowa i serialowa, urodziła się w 1954 roku w Warszawie. W 1977 została absolwentką Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, a roku 1982 ukończyła Zaoczne Studium Scenariuszowe przy PWSFTViT w Łodzi. Przez dwa lata  na przełomie roku 2008 i 2010 występowała w niektórych sobotnich wydaniach magazynu satyryczno-publicystycznego TVN 24 – Szkło kontaktowe.

Idealna rodzina to współczesna powieść psychologiczno-obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w Warszawie.

PREMIERA KSIĄŻKI 26 LUTEGO 2020

Wydawnictwo MUZA.SA
srton 382

Anna Sobańska jest scenarzystką i producentką ulubionego przez widzów serialu „Idealna rodzina”. Niestety Anna jest pracoholiczką, dla której nie liczy się nic i nikt, nawet najbliższa rodzina. Nie interesuje ją z kim spotykają się jej dzieci i jakie mają upodobania czy marzenia, bo dla niej liczy się tylko praca. Pewnego dnia w jej domu zjawiają się fikcyjne postacie, które ona sama wymyśliła, a które są dwójką głównych bohaterów w ulubionym serialu. Są tak realni, że Anna zaczyna z nimi prowadzić dziwne konwersacje, co doprowadza ją niemal do obłędu. Nikt oprócz Sobańskiej nie widzi ani nie słyszy dwójki starszych ludzi, a ona ma wrażenie, że pojawili się tylko po to aby ją dręczyć. Wytwór jej wyobraźni doprowadza ją wreszcie do szpitala psychiatrycznego, a media społecznościowe jeszcze nigdy tak prześmiewczo nie przedstawiały zachowania celebrytki. Czy Annie uda się wrócić do normalności? Czy serial „Idealna rodzina” będzie musiał zniknąć z anteny aby jego producentka wreszcie pozbyła się ze swojego życia niechcianego towarzystwa?

 Przyznam szczerze, że biorąc do ręki tę książkę, spodziewałam się komedii w której dominować będzie otwarty humor. Nie przeczę, żeby tego humoru nie było, ale książka okazała się bardziej powieścią psychologiczną niż komediową.

Wiele poruszonych wątków, zwłaszcza dotyczących osobowości nie szanującej ludzi, aroganckiej i po prostu wrednej pani producent jest jakby przestrogą dla ludzi o takim pokroju jak Anna Sobańska. Zimna, wyrachowana, bezczelna… i wyjątkowo oddana pracy. Czy taki jest wzór na pracoholika? Czy kobieta nie znająca słowa „miłość”, „przyjaźń”, „szczęście rodzinne” jest w stanie stworzyć ciepłą, rodzinną opowieść o ludziach dla których słowo „rodzina” jest priorytetem?

(…) Anna była zła, bo po pierwsze – Janek wtrącił się do jej rozmowy z kelnerem, a po drugie – chronicznie nie znosiła, gdy ktoś od razu nie przyznawał jej racji. (…)

Postać głównej bohaterki ukazana jako kobiety sukcesu zbudowanego na ignorancji, bezczelności i bezduszności, jest z całą pewnością postacią negatywną i z pewnością wiele osób będzie czuło do niej antypatię, bo jak można polubić kogoś tak cynicznego i aroganckiego. Ale każda negatywna postać ma w sobie coś pozytywnego, bo przecież nie ma ludzi dogłębnie złych, są tylko zagubieni w świecie wyścigu szczurów, własnych satysfakcji i chęci bycia kimś więcej niż zwykłym człowiekiem. Wielu ludzi nie potrafi nauczyć się normalności, i płaci za to często bardzo wysoka cenę. Ale wystarczy, że znajdzie się ktoś, kto uwierzy w tego człowieka, kto pozwoli mu poczuć coś więcej niż tylko władzę i świat może nagle wydać się zupełnie inny. Anna miała taką osobę, chociaż dzieci przestały ją traktować jak matkę, bo nie potrafiła im okazać tej macierzyńskiej miłości, to pozostał przy niej mąż, który znał ją sprzed czasów, kiedy zmieniła się w zimną, cyniczną kobietę.

(…) Zapomniałyście już jak ciężko pracowała Ania? Tyrała jak galernik. Dla swojej rodziny, dla  firmy, dla widzów, dla was także! Zawsze była na posterunku, nie bała się podejmować najtrudniejszych decyzji, najśmielszych wyzwań! Kim bylibyśmy wszyscy, gdyby nie ona? (…)

Czytając tę książkę zastanawiałam się, czy człowiek, który doświadczy w swoim dzieciństwie, w swojej młodości, w swoim wcześniejszym życiu miłości i dobra może stać się tak dogłębnie złym i zimnym? Czy to, że bohaterka powieści tak właśnie zaczęła twardo odbierać życie nie było pewnego rodzaju obroną przed tym co otrzymała od życia i od najbliższych wtedy, gdy budowała się jej osobowość. Może ona po prostu nie potrafiła kochać bo nikt jej tego nie nauczył? Może dlatego, że od najwcześniejszych lat musiała walczyć o okruchy miłości i dlatego później postanowiła być twardą, aby już nie płaszczyć się przed ludźmi na których jej zależało? A może po prostu w genach odziedziczyła to, że nie ma czegoś takiego jak prawdziwe, szczere szczęście?

(…) Ale też – choć sama nie zdawała sobie z tego sprawy – przesiąkła chłodem domu rodzinnego zbyt mocno, by lód w jej sercu rozpuścił się całkowicie pod wpływem Janka i jego serdecznej rodziny. Janek widział jak często Anna bywała podobna w reakcjach do swojego ojca. (…)

Patrząc na okładkę, można spodziewać się lekkiej, łatwej i przyjemnej powieści, ale czy taka jest ta książka?

Autorka nie szczędzi lekkości i humoru, jest bardzo krytyczna i autoironicznie przedstawia wiele sytuacji. Czytając zastanawiałam się czy to jest w stu procentach fikcja literacka. I chociaż momentami było bardzo zabawnie i śmiałam się w głos, to jednak gdzieś tam w podświadomości czułam jakiś dziwny niepokój i nie chodziło mi o to, że jest to zmyślona historia, że to tylko wytwór czyjejś fantazji, ale o to, że takich osób i takich rodzin jak ta, jest wiele. Znamy te osoby, znamy te idealne rodziny, które tylko z pozoru są takie idealne, a za zamkniętymi drzwiami ich domów niejednokrotnie odgrywa się dramat.

Muszę przyznać, że kolorytu fabule dodają ciekawe i bardzo barwne osobowościowo postacie, bez których ta powieść byłaby zupełnie inna. Mam nadzieję, że autorka nie ma zbyt wielu cech swojej bohaterki.

Ciekawe dialogi mogłyby jednak zawierać mniej wulgaryzmów, wiem, że niektóre wyrazy w naszym słownictwie znalazły już stałe miejsca i bez względu na to czy ktoś jest osobą spokojną czy nerwową, wykształconą czy nie, używane są często nagminnie, ale… No cóż, nie potrafię zrozumieć czasami słownictwa jakim posługuje się inteligentna z pozoru część społeczeństwa.

Polecam tę książkę szczególnie czytelnikom preferującym powieści obyczajowe. Myślę, że jest to nie lada gratka dla miłośników serialu „M jak miłość” bo bohaterowie bardzo przypominają rodzinę Mostowiaków. Mnie przeczytanie tej powieści zajęło dwa wieczory, więc to chyba o czymś świadczy. Trudno jest się oderwać od książki, i chociaż fabuła jest dość przewidywalna, to czyta się szybko, lekko i z dużą dawką przyjemności.

Dziękuję wydawnictwu MUZA.SA za propozycję przeczytania tej książki, która skłoniła mnie do wielu refleksji.

Czy istnieją idealne rodziny?

Napisz do mnie
lipiec 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/