Recenzje książek

Karol Kłos

LATARNICZKA – Karol Kłos

Karol Kłos 2

Karol Kłos, to nie tylko autor dwóch książek, które udało mi się przeczytać [dzięki uprzejmości samego Autora], ale również latarnik i pasjonat fotografii. Więcej o tym autorze napisałam, kiedy dzieliłam się moimi wrażeniami po przeczytaniu pierwszej jego książki „Latarnik”, dlatego nie będę się powtarzać, ale zachęcam do przeczytania.

Latarniczka

Wydawnictwo Poligraf rok 2011

stron 233

Latarniczka, to druga książka tegoż autora napisana w formie dziennika (zresztą, tak jak poprzednia). Narratorka, a zarazem główna bohaterka tej książki jest zarówno latarniczką jak i dziennikarką społeczną, a także zapalanym fotografem (fotografką – czy jest żeńska odmiana fotografa? Jakoś mi ta fotografka nie pasuje). Swój dziennik pisze przez cały rok zaczynając od świętowania Nowego Roku, na kolejnym Nowym Roku kończąc. Skrupulatnie opisuje wiele dni kolejnych pór roku, notując zarówno wydarzenia smutne jak i radosne, a także dzieląc się swoimi odczuciami i emocjami, które towarzyszą jej codzienności. Znerwicowana, zapracowana i często sfrustrowana życiem kobieta, zapisuje wątki, które mogłyby być codziennością wielu z nas.

Książka jest na tyle ciekawa, że tekst zwykłego dziennika, przeplatany jest opisami  pracy rybaków i rybackich tradycji, jak i wpisami uwzględniającymi wiele wydarzeń historycznych, a Autor za pomocą słów, udostępnia obrazy przepełnione całą gamą kolorów, malowniczo opisując wschody słońca i nadmorski krajobraz.

Styl pisarski Karola Kłosa jest dość specyficzny. Pisze on bardzo humorystycznie, podpierając się czystą ironią, ale potrafi również wzruszyć do łez.

Czytając książkę, na zmianę śmiałam się i wzruszałam. Opisywana rzeczywistość i przytaczane często absurdy naszej biurokratycznej machiny znane są nam z wielu dziedzin, jednakże nie każdy potrafi o tym tak otwarcie pisać. Zauważyłam jednak, że skłonność autora do wykorzystywania nadmiernej ilości synonimów, w tej książce jest trochę ograniczona, ale i tak jest tego sporo, co często wywołuje uśmiech.

Mimo iż nie ma w niej leniwie toczącej się fabuły, nie ma zwrotów akcji i romantycznych wątków, książkę czyta się szybko i z wielkim zainteresowaniem. Lektura napisana jest piękną polszczyzną, przeplataną kaszubską gwarą.

Polecam książkę osobom, które lubią przede wszystkim polską literaturę, a także osobom, które interesuje przeszłość nie tylko z naszego kraju, ale przede wszystkim przeszłość Pomorza, lub chciałyby się dowiedzieć czegoś na temat Półwyspu Helskiego zarówno od strony historycznej jak i obecnej, oraz osobom, które ciekawi praca latarnika.

Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać inne książki tego autora, i liczę na to, że wkrótce ukaże się kolejna książka. Takich autorów mamy niewielu. Nie wszyscy przecież zaczytują się w kryminałach, romansach, czy thrillerach. Myślę, że takie książki jak „Latarnik”, czy „Latarniczka” pełne humoru, i ironicznego podejścia do rzeczywistości powinny być ogólnodostępne.

latarnie

Po przeczytaniu obu książek Karola Kłosa mam wielką ochotę na wyprawę „śladami latarni”

i wszystko wskazuje na to, że tego lata ją zrealizuję, bo wiem już o latarniach dużo,

ale to i tak za mało 🙂

 

LATARNIK – Karol Kłos

 Karol Kłos

Karol Kłos to człowiek, dla którego praca i pasje łączą się. Urodził się w 1961 roku, mieszka i pracuje na Półwyspie Helskim, a konkretnie w samej Jastarni. Zawodowo jest latarnikiem. Pracował jako elektryk, oraz był redaktorem prasy lokalnej jako reporter mediów elektronicznych. Jego hobby to latarnie, jak również literatura i fotografika. Jak sam przyznaje czyta dużo i są to różne gatunki literackie. Jest autorem dwóch książek „Latarnik” i „Latarniczka” oraz kilku opowiadań. W 2006 roku jego opowiadanie „Rok” zajęło 1 miejsce w Ogólnopolskim Konkursie na Opowiadanie o tematyce współczesnej (2004), zorganizowanym przez gdański klub „Winda” i otrzymało nagrodę marszałka województwa pomorskiego.

Latarnik

Wydawnictwo Poligraf rok 2010

stron 259

Latarnik to książka napisana w formie dziennika. Każdy wpis znajduje się jednak nie pod jakąś konkretną datą, ale pod kolejnym numerem. Jedne wpisy są krótkie, zawierające zaledwie kilka zdań, inne zaś są długie jak opowiadania. Każdy wpis zawiera jakąś myśl, którą w danej chwili piszący latarnik miał do przekazania. Możemy zatem poczytać o roli latarni i pracy zatrudnionych tam ludzi, o współpracy z innymi, o życiu mieszkańców półwyspu w najgorętszych miesiącach wakacyjnych, ale także o snach nawiedzających człowieka. Możemy poczytać o bezrobociu panującym w małej nadmorskiej miejscowości, w której tak naprawdę, najwięcej zatrudnienia można znaleźć w sezonie letnim, ale i o tym, kto najlepiej sobie potrafi z tym bezrobociem poradzić.

Dziennik prowadzony jest z niespotykaną zmysłowością, opisywane w nim wydarzenia, obrazy czy uczucia, przedstawione są tak malowniczo jak do tej pory spotkałam jedynie w twórczości Stefana Chwina.

Wpisy są chwilami humorystyczne, a chwilami tragiczne, jakby jakaś trauma przeszłości nękała ich autora. Opisane są zarówno zwykłe, szare dni, zwykła codzienność jak również sny, będące często snami jak z thrillera, koszmaru, czy nawet horroru.

Początek książki stanowią wpisy bardziej nostalgiczne, ale zagłębiając się dalej, dominuje w nich już sporo satyry, duża dawka humoru i lekkiej ironii do codzienności.

Niektóre wpisy są typowymi zapiskami wziętymi z życia, ale niektóre okraszone są wyjątkową fantazją, bądź wręcz urojeniami chorego człowieka.

Bardzo podobało mi się przedstawienie w książce kobiet, (mam nadzieję, że nikt nie zarzuci mi w tej chwili stronniczości). W nawiązaniu do problemu bezrobocia, to one właśnie częściej radziły sobie z tym. Przedstawione jako silne osobowości, kobiety zatrudniały się jako ciężko pracujące, nie rzadko w zawodach określanych jako typowo męskie, w hydraulice, w budownictwie, jako kierowcy ciężarówek.

W niektórych jednak wpisach autor prowadzonego dziennika, wiadomo, że mężczyzna przedstawiał się w rodzaju żeńskim, tak, jakby miał zaburzenia osobowości (zresztą na samym początku pojawia się wzmianka o jakimś psychiatrze, o jakimś leczeniu). Myślę, że zostanie to jednak wyjaśnione w drugiej książce Karola Kłosa „Latarniczka”.

Cały czas, podczas czytania tej książki zastanawiałam się ile w niej jest prawdy wziętej z życia, a ile fantazji autora.

Przyznam szczerze, że patrząc na okładkę, spodziewałam się za nią czegoś zupełnie innego, jakiejś poważnej powieści o życiu latarnika. Ale przyznam szczerze, że nie żałuję, iż okazało się to jedynie moim czczym wymysłem.

Książkę czyta się szybko i z zainteresowaniem, a skłonność autora to wykorzystywania nadmiernej ilości synonimów, często wywołuje uśmiech. Chciałabym napisać, że jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale nie wiem, czy mogę tak ją określić. Wśród poruszanych wątków jest tyle poważnych spraw, chociaż są one opisane w sposób dość groteskowy, to jednak nie należą do błahych.

Polecam książkę całym sercem, nie tylko jako lekturę na weekend. Można w niej znaleźć zarówno nostalgię, jak i dobry humor, oraz odrobinę sensacji. Jest to książka dla tych, którzy nie klasyfikują swojej pasji czytania tylko do jednego gatunku literackiego, myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie.

Spotkanie autorskie z Magdaleną Witkiewicz (2)

W czwartek 13 lutego byłam na spotkaniu autorskim z Magdą Witkiewicz.

spotkanie z M.Witkiewicz

Moja koleżanka zapytała mnie, dlaczego chodzę na spotkania z autorkami, które już znam i wiem czego na takim spotkaniu oczekiwać. Odpowiedziałam, że „lubię chodzić na spotkania, a jak już kogoś poznałam, to bardziej czuję się jak na spotkaniu koleżeńskim, niż na spotkaniu z Gwiazdą”.

Tak właśnie traktuję te spotkania. Przyznam szczerze, że nie przeczytałam ostatnich książek tej autorki, i nie mam zamiaru się z tego powodu nikomu tłumaczyć. Mam do przeczytania tyle książek, że [tak ja twierdzi bookfa] i tak nie zdążę przeczytać wszystkiego co bym chciała zanim umrę….

Spotkania z Magdą Witkiewicz lubię, bo mnie odprężają. Autorka traktuje swoje czytelniczki/fanki, jak koleżanki i dlatego na jej spotkaniach nie czuje się oficjalnej sztywności, jaka bywa u innych (nie wymienię z nazwiska, bo nie chcę sobie robić wrogów).  

Magdalena Witkiewicz, to kopalnia pozytywnych emocji i dobrego humoru. Ta kobieta potrafi nie tylko w swoich książkach przyciągnąć uwagę czytelniczek, a do tego swoje czytelniczki traktuje tak, jakby znała je od lat. Jak sama powiedziała, szybko nawiązuje znajomości, a myślę, że dla każdej czytelniczki jest to dość osobliwe wyznanie, bo zostać czytelniczką-koleżanką Magdy Witkiewicz jest zarówno fajnie jak i ciekawie.

Myślę, że bardzo ważne jest na takich spotkaniach, że Autor „nie jest sam” – ma kogoś, kto dobrze prowadzi spotkanie. Osoba prowadząca spotkania z Magdą Witkiewicz jest zawsze bardzo profesjonalnie przygotowana (nawet ma ściągi spisane w kajeciku), zadaje pytania tak skonstruowane, że kiedy przychodzi moment, gdy do głosu dopuszcza się czytelniczki, kiedy Autorka oczekuje pytań od czytelniczek, wszystko już jest wyjaśnione.

spotkanie z M.Witkiewicz

U Magdy Witkiewicz jest humorystycznie, pogodnie, wesoło i… po ostatnim spotkaniu, kiedy wracałam do domu pomyślałam sobie, że chyba powinnam szczęki umieścić w imadle, bo od śmiechu bolą mnie szczęki. Anegdoty, ciekawostki, zarówno te wpływające na treść, jak te związane z samym faktem pisania i wyjątkowe poczucie humoru Autorki, wprowadzają czytelniczki i czytelników w nastrój bliższy spotkaniu przyjaciół, niż oficjalnemu spotkaniu autorskiemu.

W ten czwartek, była dodatkowa atrakcja. Ponieważ spotkanie odbyło się w przeddzień Walentynek, fanki/czytelniczki Autorki przygotowały plakat, który rozbawił nie tylko samą Magdę Witkiewicz, ale również nas, czyli gości.

spotkanie z M.Witkiewicz

Wśród fanów/fanek czy czytelniczek/czytelników,  bywają również inni autorzy książek, jest to miłe, bo świadczy o solidarności w społeczności pisarskiej. Tym razem w gdańskim Matrasie spotkałam pisarza/latarnika – Karola Kłosa, autora książek „Latarnik” i „Latarniczka” (wkrótce podzielę się opiniami o tych książkach, bo dzięki uprzejmości autora zdobyłam te książki).

Karol Kłos oczywiście dokumentował spotkanie swoim aparatem, ale ja również przyszłam zaopatrzona w ten sprzęt i… (podpatrzyłam i pod pstrykałam go).

spotkanie z M.Witkiewicz

Przed spotkaniem… miłe przyjacielskie pogawędki 🙂

spotkanie z M.Witkiewicz

spotkanie z M.Witkiewicz

  spotkanie z M.Witkiewicz

Wracając do Magdy Witkiewicz, to spotkanie było promocją jej nowej książki „Pensjonat marzeń”, czyli drugiej części „Szkoły żon”. Przyznam szczerze, że jeszcze nie przeczytałam tych książek, na razie jestem na etapie „Milaczka” i „Zamku z piasku”, który zakupiłam dla mojej siostry, jako prezent pod choinkę. Ale… dzięki Autorce zdobyłam drugą część „Milaczka”, czyli „Panny roztropne”. Szukałam tej książki wszędzie, nawet na Allegro (bo zakochałam się w „Milaczku” i chciałam, „go” więcej) i napisałam o tym na FB.

spotkanie z M.Witkiewicz

 Cieszę się, że miałam okazję spędzić miły wieczór w miłym towarzystwie. Oby takich spotkań było więcej.spotkanie z M.Witkiewicz

Pamiątkowe zdjęcie zrobione przez Karola Kłosa, Autorka wpisuje autograf do książki.

Książki Magdaleny Witkiewicz

Milaczek  Panny roztropne  Ballada o ciotce Matyldzie

Zamek z piasku  Szkoła żon  Pensjonat marzeń

Napisz do mnie
lipiec 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/