humor
UKOCHANY Z PIEKŁA RODEM – Alek Rogoziński
Aleksander Rogoziński urodził się w 1973 roku. Z wykształcenia jest filologiem, z zawodu dziennikarzem, z pasji kryminalistą, który tworzy kryminały. Przez lata związany z mediami. Karierę zaczynał w połowie lat 90. w kultowej już dzisiaj Rozgłośni Harcerskiej, potem pracował m.in. w Radiu Plus i warszawskim Radiu Kolor. Od 2007 roku jego macierzystą bazą jest magazyn Party. Jako pisarz kryminałów zadebiutował w marcu 2015 roku powieścią kryminalną „Ukochany z piekła rodem”, w szybkim czasie zdobywając I miejsce na liście bestsellerów EMPIK.com. Jego hobby to muzyka i podróże, a marzeniem jest objechać cały świat, a na stare lata zamieszkać na jednej z wysp Morza Śródziemnego i tam do końca życia już tylko pisać.
Wydawnictwo Melanż rok 2015
stron 269
Ukochany z piekła rodem to współczesny kryminał.
Joanna jest kobietą w wieku średnim, która zawodowo zajmuje się pisaniem romansów. Podczas jednego ze swoich wyjazdów wypoczynkowych poznaje dużo młodszego od siebie Konrada, w którym oczywiście zakochuje się. Betty – jej przyjaciółka i zarazem menadżerka stara się z całych sił wybić z głowy ten raczej nierokujący związek, ale do zakochanej kobiety nie dociera nic. Któregoś dnia Joanna wracając do domu zastaje swojego ukochanego w łazience, pozbawionego życia. Ktoś brutalnie go zamordował. Nie wierząc zbytnio w kompetencje policji Joanna wraz z przyjaciółką postanawiają rozwikłać zagadkę śmierci kochanka na własną rękę. Co odkryję podczas tego śledztwa i czego się dowiedzą, i czy znajdą oczywiście mordercę… tego dowie się ten kto zdecyduje się na przeczytanie tej powieści.
Przyznam szczerze, że bardzo mi była potrzebna teraz taka książka jak ta. Ostatnio, nie mogę się zbytnio skupić na lekturach i na moim biurku leży już kilka książek, które przeczytałam w minionym czasie, a do których opisania nie mogę złapać weny. O tej książce jednak chciałabym napisać.
Pomijając drobne niedociągnięcia w korekcie tekstu i kilka literówek, przyznaję z czystym sumieniem, że książka ta pochłonęła mnie i to dosłownie. Bardzo dobrze mi się czytało ją nie tylko dzięki bardzo wyraźniej czcionce, dużej i czytelnej, ale również dzięki sprytnie ulokowanej fabule. Jak na debiut pisarski muszę przyznać, że autor rokuje sporo i mam nadzieję, że poważnie myśli o pisaniu takich kryminałów z nutką humoru, bo tego chyba wielu ludziom brakuje.
Intrygująca fabuła przeplatana zwinnymi akcjami, przedstawiona została czytelnikowi z wyjątkową lekkością, to coś, czego nie potrafi wielu pisarzy kryminałów. Jak do tej pory to chyba tylko Mariola Zaczyńska mi się z takim stylem pisarskim kojarzy.
Ciekawie ukazane postacie których osobowości są różne, i wyjątkowo dobra znajomość psychiki kobiecej, zarówno pod względem dedukcji jak i naiwności, to z pewnością atuty tej powieści.
Przy tej książce nie można się nudzić, strony dosłownie same się przewracają a ciekawość nie pozwala na oderwanie się od nich, fundując czytelnikowi sporą dawkę humoru.
Cieszę się, że kupując tę książkę, kupiłam również jej kontynuację czyli „Morderstwo na Korfu”. Czyli… zadowolona jestem w pełni, ponieważ nie zawiodłam się biorąc pod uwagę fakt, że przy zakupie kierowałam się reklamą jaką autor sam zachęcał.
Miałam okazję poznać autora osobiście i to też chyba skierowało moje kroki do księgarni, aby przekonać się, czy jego książki mają w sobie tyle pozytywnej energii, co on sam. Mają!!!
Zresztą wystarczy popatrzeć na nieszablonową okładkę, a usta same się uśmiechają w nadziei, że za nią znajduje się tekst, który nie zanudzi. Chociaż czasami pozory mylą, to w tym przypadku możecie być pewni, że okładka i treść współgrają idealnie.
Jeżeli ktoś zdecyduje się na sięgnięcie po tę lekturę, to niech od razu zarezerwuje sobie na nią ze dwa dni wolnego, bo naprawdę trudno się od niej oderwać. Jest to lektura z tych, które „szufladkuję” w jednej z moich najważniejszych „szufladek czytelniczych” czyli : lekka, łatwa i przyjemna.
Zatem… chyba nie muszę specjalnie już jej polecać. Nie pożałuje ten, kto zechce przeczytać tę książkę. Dobra zabawa przeplatana intrygującą fabułą i ciekawymi dialogami zapewnią miłe chwile.
SZEPTY DZIECIŃSTWA – Anna Sakowicz
Anna Sakowicz urodziła się w 1972 roku. Jest absolwentką filologii polskiej, filozofii i edukacji filozoficznej na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Uwielbia wędrówki po meandrach literatury, czarny humor oraz zabawę konwencją literacką. Mieszka w Starogardzie Gdańskim. Publikowała artykuły w prasie pedagogicznej. Prowadzi dwa blogi: Kura pazurem i Anna Sakowicz. Jeden z jej postów został nagrodzony w konkursie przez Onet.pl i Ambasadę Szwajcarii.
Wydawnictwo Szara Godzina rok 2015
stron 302
Szepty dzieciństwa to współczesna powieść obyczajowa.
Basia jest zwykłą trzydziestokilkuletnią kobietą. Mieszka z mężem, dwójką dzieci i ojcem. Po śmierci matki, która robiła wszystko aby na każdym kroku upokarzać swoje dzieci Barbara wcale nie czuje żalu z powodu tego, że tej kobiety już nie ma. Ojciec natomiast, zakochany w żonie od zawsze, nie może pogodzić się z jej śmiercią, co powoduje, że wpada w sidła alkoholu. Basia jest kobietą taką jak wiele; pragnie żyć jak inni, mieć pieniądze na nowe ubrania i kosmetyki, chodzić do kawiarni. Pracuje w sklepie jako kasjerka, ale ciągłe przestoje w pracy jej męża nie pozwalają im na życie takie, o jakim marzy przeciętny człowiek. Pewnego dnia na drodze Barbary pojawia się dawna koleżanka ze szkolnej ławki – Ula. Te z pozoru zwykłe koleżeńskie kontakty wywracają życie Basi do góry nogami. Jak poradzi sobie ona z nowymi wyzwaniami i nowymi sytuacjami? Czy uda się uratować ojca przed alkoholizmem? Czy odnowiona przyjaźń z Ulą przyniesie więcej korzyści czy strat? Tego wszystkiego dowie się ta osoba, która zdecyduje się na przeczytanie tej książki.
Powieść ta początkowo wydała mi się pełną optymizmu i humoru opowiastką z życia zwykłej rodziny, lecz kiedy zaczęłam bardziej wgłębiać się w fabułę, doszłam do wniosku, że jest to tylko sprytny kamuflaż. Za tymi pełnymi humoru tekstami, ukryte zostały wątki poruszające problemy wielu rodzin. Brak pracy, czy praca za minimalną stawkę, problem z alkoholem czy chociażby normalne funkcjonowanie dzieci w swoim środowisku, gdzie inni „mają” a one nie.
Powieść napisana jest w pierwszej osobie, „lekkie pióro” autorki powoduje, że czyta się ją szybko i z zainteresowaniem. Niby zwyczajne problemy, zwyczajnych ludzi a potrafią przyciągnąć jak magnes. Dialogi są skonstruowane ciekawie, a osobowości bohaterów zarówno tych pierwszoplanowych jak i tych drugoplanowych tak przedstawione, że chwilami miałam wrażenie, że dobrze znam tych ludzi, że autorka pisze o kimś z mojego otoczenia.
Ta książka, niby spokojna powieść o zwykłej kobiecie niesie ze sobą szereg emocji zarówno pozytywnych jak i negatywnych i jeżeli ktoś mi powie, że ta lektura jest przepełniona humorem to z pewnością się z nim nie zgodzę. Owszem, tego humoru jest w niej sporo, zarówno w powiedzonkach, dialogach czy opisach ale dla mnie to przede wszystkim książka o problemach, o których niewielu potrafi rozmawiać wprost.
Cieszę się, że zdecydowałam się na zakup tej książki. Pewnie gdyby nie nasze coroczne spotkania w Sopocie i nie przypadkowe spotkanie z autorką, przypuszczam, że tej powieści nie miałabym w swoich zbiorach.
Niestety chociaż książka bardzo mi się podobała i dosłownie „połknęłam” ją w kilka dni, to gdybym zobaczyła ją na półce księgarskiej ot tak, chyba bym jej nie kupiła. Jak dla mnie okładka owszem, jest odzwierciedleniem tych problemów, jakie przedstawiła autorka, ale na pierwszy widok byłabym pewna, że to książka z gatunku horror, thriller lub coś równie mrocznego. Spoglądając na tę okładkę nawet nie domyśliłabym się, że za nią kryje się tak wciągająca, pełna humoru i emocji historia pewnej przeciętnej rodziny.
Wiem, że moje zdanie na temat okładki jest sprzeczne z wieloma opiniami innych czytelników, ale wiadomo, każdy z nas odbiera książkę inaczej, i tu mam na myśli zarówno pierwsze wrażenie wizualne jak i odbiór treści.
Ta powieść z pewnością skłania do refleksji, i muszę przyznać, że kilka dni trwało zanim „dojrzałam” do tego aby napisać o niej te kilka słów. I chociaż jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna to głęboko zapadła w świadomość takiej czytelniczki jak ja.
Polecam tę książkę z czystym sumieniem każdemu, bez względu na wiek i płeć. Myślę, że mimo moim zdaniem niezbyt ciekawej okładki, obok tej książki nie można przejść obojętnie. Humor przeplata się z dramatem, a tego nie każdy pisarz potrafi dokonać. Chylę czoło przed autorką, że potrafiła te liczne bardzo dramatyczne wątki przedstawić z tak optymistyczny zakończeniem. Mam nadzieję, że nie jest to pierwsza i ostatnia powieść tej autorki, po przeczytaniu tej, wiem, że sięgnę po kolejne.
SCENARIUSZ Z ŻYCIA – Anna M. Brengos
Anna M. Brengos jest w wieku 50+. Mieszka i pracuje w Warszawie. Po trzydziestu dwóch latach pracy w oświacie postanowiła zmienić coś w swoim życiu i zająć się tym, co przyniesie jej więcej satysfakcji. Założyła z przyjaciółmi fundację Ocean Marzeń, pracuje w Obywatelskiej Fundacji Pomocy Dzieciom, organizuje akcje społeczne, festiwale i zbiórki na rzecz potrzebujących. Chociaż jej twórczość temu przeczy, podkreśla, że nie jest feministką.
Wydawnictwo Nasza Księgarnia rok 2014
Seria Babie Lato
stron 277
Scenariusz z życia to pełna humoru i życiowej satyry współczesna powieść obyczajowa.
Marta jest w wieku 50+, ma w miarę ułożone życie u boku męża – wynalazcy. Jest matką dorosłej córki i babcią pewnego przedszkolaka. Pracuje jako pedagog szkolny i tak właściwie chyba nie ma na co narzekać, oprócz tego że prawie wszystko jest na jej głowie. Pewnego dnia zupełnie nieoczekiwanie widzi swojego męża w objęciach dużo młodszej od niego kobiety (prawie równolatki ich córki) i z pewnością nie są oni jedynie zwykłymi znajomymi. Boguś, czyli mąż Marty ani nie czuje się winny ani też nie ma zamiaru wyprowadzić się z ciepłego gniazdka małżeńskiego, ale jego żona postanawia mu w tym pomóc i pakując rzeczy dosłownie wyrzuca go za drzwi. Po odejściu męża życie kobiety zmienia się diametralnie. Zainspirowana ostatnią w domu rozmową z (prawie byłym) mężem Marta pisze scenariusz, który…
No cóż, nie zdradzę, co się wydarzy, ani tego czy główna bohaterka poradzi sobie ze zmianą swojego życia. Warto przekonać się o tym samemu, co jest jednoznaczne z tym, że trzeba książkę przeczytać.
Jak wiadomo kwalifikuję książki do różnych kategorii i muszę z czystym sumieniem przyznać, że tę książkę „układam” na półce „książka od której nie można się oderwać”. Tak właściwie to powinnam być zła na autorkę, bo z powodu jej książki dwa razy przejechałam swój przystanek w drodze do pracy (czytając oczywiście w autobusie), raz prawie rozgotowałam zrazy, i dwa razy zaspałam do pracy. O czym to świadczy? Chyba nie muszę dodawać.
Jest to lektura tak pełna humoru i ironii dotyczącej życia, że trudno się nie uśmiechnąć prawie na każdej stronie. Zabawne dialogi pełne wyjątkowego sarkazmu (ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, jeżeli sarkazm można rozumieć pozytywnie), czyta się nie tyle z nutą rozbawienia, co z całą symfonią śmiechu.
Trudny i poważny temat, który inna osoba „ubrałaby” w dramat, autorka przedstawiła w świetle carpe diem. Fabuła wciąga od pierwszej strony i nie pozwala na oderwanie się od treści. Książkę czyta się tak szybko, że ani się obejrzysz a jesteś już po połowie, a na końcu pytasz: „co już koniec?” i masz ochotę zawołać: „chcę jeszcze!!!!”.
To moje pierwsze spotkanie z powieścią autorki, jest to debiut pisarki, a skoro to debiut, to ja poproszę o więcej. Ta lektura to terapia śmiechem, to tak optymistyczne spojrzenie na świat i życie, które nie zawsze jest lekkie, łatwe i przyjemne, że po przeczytaniu tej książki każdy problem wydaje się wyjątkowo błahy. Długie, jesienno-zimowe wieczory, pozbawione słońca a doprawione szarością i deszczem, koniecznie trzeba rozświetlić sobie dobrą lekturą i tę książkę mogę polecić, jako to jesienne słońce.
Książka napisana jest w pierwszej osobie, narratorem jest główna bohaterka przedstawia fakty tak, jakby kobieta siedziała z czytelniczką przy dobrej butelce wina i opowiada o tym, co ją spotkało. Opowiada z takim entuzjazmem i humorem, że czyta się dosłownie jednym tchem.
Polecam tę lekturę nie tylko paniom, może powinni ją również przeczytać panowie, warto przekonać się, że my kobiety wcale nie jesteśmy taka słaba płeć, a często jesteśmy silniejsze od nich.
Polecam też rozpocząć czytanie tej powieści w pierwszy dzień weekendu, żeby można ją było szybko skończyć, bo od niej naprawdę trudno jest się oderwać.
„Scenariusz z życia” zaczynał życie jako… scenariusz i może doczeka się ekranizacji.
BŁĘKITNE DZIEWCZYNY – Ewa Podsiadły-Natorska
Ewa Podsiadły-Natorska urodziła się w roku 1986 w Radomiu. Jest absolwentką filologii polskiej a zawodowo – dziennikarką współpracującą z lokalnymi mediami i ogólnopolskimi portalami internetowymi. Prowadzi własną agencję medialną oraz portal dla kobiet eRadomianki.pl
Wydawnictwo AKURAT
PREMIERA 14 października 2015 roku
stron 527
Błękitne dziewczyny to współczesna powieść obyczajowa z dużą dawką humoru.
Kaja Redo to dwudziestodziewięcioletnia radomska fotoreporterka, która po nagłym zerwaniu zaręczyn jest trochę zagubiona. Chociaż ma pracę w jednej z lokalnych gazet, cudownych rodziców i dwie super przyjaciółki, tak właściwie nie potrafi zapomnieć o swoim eks narzeczonym. W pracy coraz bardziej irytuje ją szefowa, a prywatnie nie potrafi zaangażować się w żaden związek damsko-męski. Pewnego dnia, po zawarciu znajomości z pewną bardzo przebojową młodą kobietą, wpada na pomysł założenia na Facebooku strony SZCZĘŚLIWE POLKI. Umieszcza tam zdjęcia kobiet, które na kartce formatu A4 wpisują swoje największe osiągnięcia życiowe, te, które sprawiły, że ONE są szczęśliwe. Kaja nie może wyjść z podziwu, jak ilość fanek (i fanów) jej profilu rośnie w błyskawicznym tempie. Jest z siebie dumna, ale… gdyby kazano jej pozować do takiego zdjęcia, nie wie, co napisałaby na swojej kartce. Jak zakończy się dla niej przygoda z facebookową stroną? Czy znajdzie wreszcie tego jednego/jedynego? Jak rozwinie się jej kariera zawodowa? Musicie się dowiedzieć sami. Nie zdradzę, ponieważ TĘ KSIĄŻKĘ powinna przeczytać każda kobieta bez względu na wiek.
Lektura jest debiutancką powieścią autorki i uważam, że jak na debiut… trafioną na sto procent. To książka, od której trudno się oderwać. Perypetie i zachowania głównej bohaterki, przypominające trochę dość osobliwą w zachowaniu Bridget Jones nie pozwalają na spokojne odłożenie powieści „na później”. Pełna humoru, ale i też poważnych wątków wciąga czytelnika od pierwszej strony. Starannie wprowadzone w fabułę przeróżne typy osobowości jej bohaterów, powodują, że powieść ani przez chwilę nie nudzi. Oczywiście jej główna bohaterka jest tak specyficzną osobą, że sympatia do niej budzi dość ekscentryczne „kibicowanie” jej poczynaniom.
Jak już wspomniałam, autorka jest po filologii polskiej. Każde przeczytanie zdanie wyraźnie o tym przypomina, ponieważ powieść napisana jest dość prostym a jednocześnie pięknym stylem. Zabawne przerywniki w postaci umieszczonych w nawiasach myśli głównej bohaterki dodają do fabuły osobliwego humoru.
Każdy problem w powieści jest przedstawiony z perspektywy „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Autorka udowadnia, że wszystko można zmienić siłą własnej woli i chęci oraz pozytywnego nastawienia do życia.
Najbardziej zapamiętałam z całej powieści słowa , które są moim skromnym zdaniem bardzo ważne. Rzadko wstawiam cytaty, ale teraz nie mogłam się temu oprzeć:
(…) Zrozumiałam, że w życiu w zasadzie nie chodzi o nic więcej niż o to, by cieszyć się drobiazgami, każdą chwilą, dostrzegać szczęście ukryte w prostym geście, szczerym uśmiechu, ciepłym słowie, ludzkiej życzliwości. (…)
To zasada, którą sama w życiu stosuję.
To zasada, która pomaga wielu ludziom być szczęśliwym.
To zasada tak łatwa a zarazem tak trudna przez niektóre osoby do przyjęcia.
Ta książka aż kipi optymizmem i nadzieją. Efekt domina, jaki zapoczątkowała główna bohaterka jest jak zakaźna choroba z bardzo pozytywnymi następstwami ubocznymi. To dowód na to, że bez względu na stan cywilny, wiek, predyspozycje zawodowe czy inne czynniki, można być szczęśliwym. Kaja Redo to udowodniła.
Najgorsze miasto w Polsce, jakim został w powieści określony Radom (chociaż ja się z tym osobiście nie zgadzam, bo mnie Radom się podobał) może stać się perełką polskich miast, dzięki takim osobom jak bohaterka książki.
Książka pięknie wydana, bieluteńki papier stron i wesoła, wręcz pogodna okładka, z której uśmiechają się do czytelnika trzy młode kobiety to już argument, aby sięgnąć po powieść. Mnie przynajmniej to przyciągnęło.
Myślę, że każdy, kto zdecyduje się przeczytać tę niesamowitą powieść, dostanie zastrzyk pozytywnej energii. To lektura lekka, łatwa i przyjemna. Taka jak powinna być książka, z którą czytelnik ma ochotę się zrelaksować po ciężkim dniu.
Jeśli chodzi o mnie, to już wiem, że przeczytam każdą następną książkę tej autorki, dlatego, że potrzebuję takiego pozytywnego doładowania.
Myślę, że nie muszę specjalnie zachęcać do tej lektury, bo moja opinia chyba mówi sama za siebie. Cieszę się, że zetknęłam się z tą książką i życzę każdej kobiecie, bez względu na wiek aby ta książka i do niej dotarła. Ja, która nie przepadam za opasłymi tomami przeczytałam książkę „lotem błyskawicy”, a to już chyba o czymś świadczy.
Tę książkę naprawdę warto przeczytać. POLECAM CAŁYM SERCEM.
Dziękuję Wydawnictwu AKURAT, że przekazało książkę do recenzji i dziękuję Autorce, że ją napisała.
TEŚCIOWĄ ODDAM OD ZARAZ – Małgorzata J. Kursa
Małgorzata Kursa urodziła się w 1959 roku, pochodzi z Rzeszowszczyzny i od dzieciństwa mieszka w Kraśniku. Kocha to miasteczko, bo zna tu każdy kąt i czuje się u siebie. Ludzka głupota wywołuje u niej stany agresji, co przejawia się pisywaniem artykułów do osiedlowej gazetki, bądź warkotliwym mamrotaniem pod nosem. Uwielbia gotować i chyba pisać również, ponieważ na swoim koncie ma już kilka książek.
Wydawnictwo Prozami Sp z o.o. rok 2011
stron 210
Teściową oddam od zaraz to komedia kryminalna, której fabuła dzieje się w małym miasteczku.
Anna Maria jest z zawodu dermatologiem, przyjaźni się z Izabelą, która jest dla niej kimś na dobre i złe. Mąż Izy jest stolarzem-konserwatorem starych mebli, i kiedy któregoś dnia odkupuje od pewnej starszej pani zabytkowy stolik nie zdaje sobie sprawy z tego ile ten stolik, z ukrytą w nim zawartością jest tak naprawdę wart. Wkrótce Ama (zdrobniale nazywana przez wszystkich) prosi przyjaciółkę, aby pojechała z nią do starej ciotki. Kiedy kobiety przybywają na miejsce okazuje się, że starsza pani nie żyje a z jej mieszkania coś zniknęło, czego w pierwszej chwili kobieta nie potrafi sprecyzować. Dochodzenie w sprawie śmierci staruszki prowadzi razem z policją przystojny pan prokurator, który okazuje się przyjacielem Pawła – stolarza-konserwatora i dobrym znajomym rodziców Amy, również związanych zawodowo z branżą wymiaru sprawiedliwości.
To by było na tyle jeśli chodzi o samą fabułę, nie zdradzę więcej, bo uważam, że tę książkę trzeba koniecznie przeczytać, a dzieje się w tej powieści tyle, że gdybym się rozpisała to…
Wartka akcja prowadzonego śledztwa i następujące po sobie wydarzenia związane z życiem prywatnym zarówno Amy jak i Izabeli to magnes przyciągający czytelnika do siebie tak mocno, że od kartek książki nie można się oderwać. Ta niewielka książeczka naładowała mnie tak pozytywną energią, jak mało która. Po przeczytaniu ostatniej strony byłam zawiedziona, że już się skończyła ta opowieść. Na szczęście mam koleżankę, która posiada jeszcze kilka książek tej autorki i obawiam się, że w najbliższym czasie będę ją częściej niż zwykle odwiedzała.
Barwnie przedstawione postaci, nawet te negatywne, to wielki atut tej powieści. Zabawne zwroty i powiedzonka wypowiadane przez bohaterów, prawie cały czas wywołują na twarzy uśmiech. Przy tej książce nie można się nudzić, a czytanie jej jest taką przyjemnością, że kiedy w progach mojego domu stanęli goście, to miałam ochotę im powiedzieć, żeby sobie poszli, bo ja MUSZĘ dokończyć książkę.
Myślę, że po tym co napisałam, nie jest koniecznością tej lektury nikomu polecać, bo wystarczy spojrzeć na okładkę książki a wiadomo już, że za nią nie czeka na czytelnika żadna mroczna opowieść tylko pełna humoru treść.
Jest to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam, ale już wiem, że wszystkie inne będę musiała również przeczytać, a autorkę już mogę z czystym sumieniem zakwalifikować do moich ulubionych pisarek.
Dziękuję wydawnictwu PROZAMI za możliwość przeczytania tej książki, którą otrzymałam w pakiecie książek dzięki hojności sponsorów na spotkaniu w Sopocie „A może nad morze z książką 3”
UWAGA! TO NIE JEST KSIĄŻKA DLA WIECZNIE NIEZADOWOLONYCH PONURAKÓW