druga wojna światowa
OCALENIE – Agnieszka Lis
(…) W wielkiej machinie wojny pojedynczy człowiek zdaje się nieistotny. Cierpienie dotyczy wszystkich, także tych najbardziej bezbronnych. (…)
Agnieszka Lis to jedna z najpoczytniejszych pisarek literatury obyczajowej. To nie tylko pisarka, ale również pianistka i felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.
Ocalenie to dramat wojenny.
PREMIERA KSIĄŻKI 12 LUTEGO 2025
Ewa jako dwulatka trafia do warszawskiego sierocińca prowadzonego przez Wandę – dyrektorkę otaczającą wszystkie dzieci troskliwą opieką, ale Ewę obdarza szczególną miłością. Wybuch wojny to dla dzieci nie tylko huk spadających bomb, ale również głód i strach. Wanda zaangażowana w konspirację wraz ze swoją „prawą ręką” – Anną – kucharką, robią wszystko, aby dzieci jak najmniej cierpiały. Jednak wszystko się zmienia, kiedy Wanda zostaje aresztowana, a w sierocińcu nastają nowe rządy dyrektora, Polaka uważającego się za Niemca. Ewa nie należy do cichych i grzecznych dziewczynek, pomaga jak potrafi, kradnie na targowisku warzywa, a czasami nawet wartościowsze rzeczy. W życiu Ewy wiele się zmienia, gdy zbytnio zaczyna się nią interesować nowy dyrektor sierocińca i gdy dziewczyna poznaje pewnego chłopca, który staje się jej kimś bardzo bliskim tak jak Wanda działającym w konspiracji. Gdy wybucha powstanie, Ewa już nie mieszka w sierocińcu, walczy jak wiele innych dziewczyn. Czy spotkana w czasie tak okrutnym jak wojna miłość ma szansę na przetrwanie? Jak Anna poradzi sobie z rządami nowego dyrektora? Co stało się z Wandą po aresztowaniu?
Agnieszka Lis to autorka, która nie boi się wyzwań. Pisze książki tak różne gatunkowo, że czasami zastanawiam się nad tym skąd czerpie pomysły na fabuły.
Ta książka jest dramatem wojennym. Poznaliśmy już oblicze wojny z perspektywy obozów koncentracyjnych, deportacji Żydów, powstania warszawskiego czy wywózki w głąb Rosji, w tej powieści poznajemy wojnę z perspektywy normalnego funkcjonowania obywateli oraz dzieci zebranych w warszawskim sierocińcu.
Tylko dzięki zaradności i determinacji dwóch pracownic sierocińca – dyrektorki i kucharki, oraz dzięki znajomości w magistracie, podopieczni tych kobiet do pewnego momentu nie poznali prawdziwego dramatu wojny.
Autorka porusza w swojej powieści temat odnoszący się do małych bohaterów, którzy często narażając życie próbowali w różny sposób pomóc swoim opiekunkom. Ale czy należy potępiać ich za to, że mieli odwagę kraść, aby następnie te fanty wymieniać na jedzenie? I to w takich niebezpiecznych czasach jak wojna?
(…) Z dnia na dzień nastrój się zmieniał. Mieszkańcy domu sierot, choć nieletni, wiele rozumieli. Przerwy w dostawie prądu i wody przestały zaskakiwać. Posiłki stawały się coraz mniej urozmaicone. Mięso zdarzało się incydentalnie. Dominowały ziemniaki lub kasza zaprawiona sosem z puszek i brukiew. Gęsta grochówka stała się rarytasem. (…)
Jedna z głównych bohaterek, kilkuletnia Ewa, udowodniła swoim zachowaniem, że wiek to tylko liczba. Czasami dziesięciolatka jest doroślejsza od dwudziestokilkulatki. Wojna zabrała jej, oraz wielu innym dzieciom prawdziwe dzieciństwo, sprawiła, że zbyt szybko wzięły na swoje barki odpowiedzialność za siebie i innych.
Kolejnym wątkiem poruszonym w tej powieści jest konspiracyjna praca kobiet, które działając w polskim podziemiu, dla dobrze wykonanego zadania upodlały się do granic niedopuszczalnych przez innych. Narażały swoje życie często ponosząc bolesne konsekwencje spotkań z niemieckimi oficerami, którzy byli ich celami. Wanda i Anna były w stanie znieść bardzo dużo, poniżyć się i narazić swoje ciało na ból fizyczny i psychiczny i na upokorzenie, aby pokazać swoje oddanie ojczyźnie lub by ocalić przed agresją szaleńca niewinne dzieci. Czy powinny były wkraczać na niepewny grunt mając pod opieką kilkanaście małych dzieci?
Nie mnie to oceniać, ale nie ukrywam, że trudno mi było zrozumieć Wandę i jej oddanie polskiemu podziemiu, gdzie sama walka o przetrwanie jej podopiecznych była już czymś godnym podziwu i wielkim aktem odwagi.
Ale wojna to nie tylko walka i konspiracja, to również emocje pozytywne, rozbudzające w ludziach uczucia i namiętności. Ktoś kiedyś mnie zapytał: jak ludzie mogli myśleć o miłości w czasach tak trudnych? A dlaczego nie? Kiedy się za kimś tęskni, kiedy dotyk czyjejś dłoni sprawia przyjemność, to warto łapać te chwile normalności i poczuć odrobinę szczęścia, szczególnie wtedy, gdy miałoby ono trwać bardzo krótko.
(…) – Będę jak zawsze – powiedziała. Odstawiła filiżankę na stolik, tuż obok tej, którą chwilę wcześniej postawił Władysław. Popatrzyła na nie i ustawiła je bliżej siebie. Wyrównała. Skierowała uszkami w jedną stronę. (…)
Autorka pięknie pokazała w swojej powieści właśnie taką miłość, z jednej strony niewinną, a z drugiej bardzo odpowiedzialną, piękną, ale i momentami bolesną. Miłość wojenną, w której dominował strach o tę drugą osobę, ale też taką, która potrafiła zawalczyć o namiętność.
Ta książka mocno „poszarpała mnie” emocjonalnie i przyznam szczerze, że nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo się wzruszałam podczas czytania, że łzy leciały mi po policzkach.
(…) Anna uzyskała to, na czym jej zależało. Los sierot wprawdzie nie poprawił się znacząco, Eberhardt nie dbał o nie dokładnie tak samo, jak w poprzednich miesiącach, jednak nie znęcał się już nad dziećmi tak bardzo. Nie szykował im musztry w środku nocy, nie kazał szorować schodów nad ranem ani zamiatać tarasu w samych piżamach. (…)
Myślę, że fabuła tej powieści na długo zostanie w mojej głowie, bo to jest właśnie lektura z tych, których się tak łatwo nie zapomina.
Polecam tę książkę całym sercem tym, którzy lubią opowieści z historią wojenną w tle i tym, którzy nie stronią od dramatów. Ale polecam ją również osobom lubiącym romanse. W tej lekturze wszystkiego jest pod dostatkiem.
Osoby wrażliwe i empatyczne proszę o przygotowanie sobie paczki chusteczek, bo obawiam się, że jak ktoś podejdzie do tej fabuły emocjonalnie, to trudno mu/jej będzie zapanować nad łzami.
Rzeczywistość wojenna jest tutaj pokazana tak realistycznie jakby autorka pisała ją inspirując się faktami. A przytoczone na końcu książki przypisy, to prawdziwa skarbnica wiedzy nie tylko odnoszącej się do okupacji Warszawy czy powstania warszawskiego.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej, a Autorce bardzo dziękuję za kolejną cudowną powieść, której fabuła z pewnością zostanie ze mną na długo.
DO KOŃCA MOICH DNI – Anna Rybakiewicz
(…) Byliśmy uwięzieni w niewidzialnym więzieniu. Naszym murem był śnieg, a strażnikiem zwierzyna. Oprócz komendanta było tylko pięciu żołnierzy. Czterech z nich było w takim wieku, że nie nadawali się do walki, a jeden, który nas tu ściągnął, był niewiele starszy ode mnie i lekko kulał na prawą nogę. Tak wyglądali nasi strażnicy. (…)
Anna Rybakiewicz jest autorką kilkunastu bestsellerowych powieści obyczajowych. Jest absolwentką Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku, od 2016 roku wykonuje zawód radcy prawnego. Prywatnie jest szczęśliwą mężatką i mamą dwójki dzieci. Uwielbia słuchać ludzkich historii, intrygują ją losy przodków, do których niejednokrotnie odnosi się w swoich powieściach. W fabułach często inspiruje się prawdziwymi wydarzeniami co sprawia, że jej powieści czyta się z zapartym tchem.
Do końca moich dni to powieść obyczajowa, z dramatem wojennym w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 24 STYCZNIA 2024
Apolonia Dobkowska miała odziedziczyć wielki majątek ziemski, wyjść dobrze za mąż i mieć piękne, szczęśliwe życie. Niestety wybuch wojny zniweczył wszystkie plany Apolonii. Zimą 1940 roku wraz z całą rodziną dziewczyna została wywieziona daleko od domu zamieniając piękne pokoje dworku w Szczepankowie na zmarzniętą ziemię Syberii, podejmując nieludzkim wysiłkiem walkę o przetrwanie całej rodziny, szczególnie małego braciszka. W Polsce został ukochany dziewczyny, który nie daje znaku życia i Apolonia nie wie, czy chłopak wciąż żyje, natomiast zakochuje się w niej Andriej, pracujący w obozie. Czy młody Rosjanin rozpali również serce polskiej dziewczyny? Czy po zakończeniu wojny Apolonia wróci do kraju i będzie wiodła szczęśliwe życie w majątku po rodzicach? Jak potoczą się losy Apolonii i Andrieja po wojnie?
Kolejna książka Anny Rybakiewicz ponownie mnie zachwyciła. Dramatyczna fabuła wzruszyła i zaciekawiła do tego stopnia, że trudno mi było chociaż na chwilę oderwać się od stron książki.
Powieść napisana jest w dwóch przedziałach czasowych – okres wojenny i powojenny oraz czas współczesny. Lubię tak napisane książki, ponieważ sama tak piszę. Ta lektura jest taka, jak moje powieści ze szkatułki wspomnień.
Starsza pani, która wyjątkowo dramatycznie przeżyła młodość w piekle wojny, opowiada swoje losy młodej sąsiadce, która dokładnie je spisuje.
Autorka przedstawia wojnę z punktu widzenia młodej dziewczyny pochodzącej z bogatego domu, zesłanej wraz z rodziną na Syberię.
Koszmar jakim była zarówno kilkutygodniowa podróż w nieludzkich warunkach, jak i później życie w kraju zupełnie innym niż Polska, w którym ekstremalne temperatury, mrozy, głód, choroby i ciężka praca ponad siły często pozbawiały ludzi człowieczeństwa.
Ale mimo tak wielu upokarzających i negatywnych czynników ludzie potrafili żyć w solidarności, pomagali sobie wzajemnie i razem walczyli o przetrwanie.
To bardzo bolesna opowieść o strachu i upokarzaniu ludzi. Ale to również opowieść o przyjaźni i miłości, która nie miała prawa się przytrafić ludziom, teoretycznie będącym wrogami.
Ci, którzy przeżyli lata spędzone na Syberii powrócili do kraju okaleczeni na ciele i psychice, a gdy się okazało, że po powrocie nie mają do czego wracać, że zmienił się ich stan majątkowy sprzed wojny i stali się biedakami, to upokorzenie sięgnęło dna.
(…) Tego dnia zrozumiałam, że widziałam już w swoim życiu wszystko. Polska, do której tak bardzo pragnęłam wrócić, zawiodła mnie. Poświęciłam dla niej wiele, a otrzymałam tak mało. Nic złego w życiu nie zrobiłam, a okradziono mnie ze wszystkiego. Chciałam być wśród swoich, ale nawet tu nie znalazłam swojego miejsca. (…)
Autorka ciekawie przedstawia powojenne społeczeństwo polskie, w którym przedwojenny biedak, parobek czy zwykły chłop, po wojnie często stawali się panami, z pogardą zwracającymi się do tych, którym kiedyś zawdzięczali pracę. Smutne to, ale jakże prawdziwe.
To również opowieść o miłości, a tak właściwie o miłościach. Jednej zrodzonej w sercu młodziutkiej dziewczyny z bogatego domu do zwykłego parobka, ogrodnika, a drugiej zrodzonej w piekle syberyjskiej ziemi, miłości młodego rosyjskiego żołnierza do więzionej w obozie Polki. Czy któraś z tych miłości przetrwała, tego nie napiszę, ale jeżeli ktoś jest ciekawy to zachęcam do sięgnięcia po książkę.
(…) Wtulała się w jego ciało, szukając w jego ramionach ratunku. Mogłabym przysiąc, że nagle usłyszałam dobrze znaną melodię i słowa piosenki: można zamknąć serce przed miłością i uczynić najsilniejszą z twierdz, w taką noc ktoś jakby więzy rozciął, miłość sama wkrada się do serc. Kiedyś tańczyłam do niej z Jerzym, teraz wtulałam się w Andrieja. (…)
To nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna i z pewnością wiele osób tak jak ja uroni przy niej niejedną łzę. Ale jest to opowieść o walce o przetrwanie, o sile młodej kobiety, która w pewnym momencie swojego życia musiała stać się głową rodziny i walczyć nie tylko o siebie, ale i o najbliższych.
Trudno mi jest sobie wyobrazić co musiała przeżyć Apolonia Dobkowska, dziewczyna, której nie nauczono życia takiego na jakie została skazana w czasie wojny przez los.
Autorka opisując losy rodziny Dobkowskich porusza wiele poważnych tematów, od trudów życia na Syberii, po depresję i nienawiść nawet w stosunku do najbliższej osoby.
Temat repatriacji Polaków na Syberię stał się ostatnio dość modnym, o czym przekonuję się sięgając po kolejne książki. Po serii książek odnoszących się do Auschwitz, może ten temat przybliży wielu osobom wojnę z innej perspektywy.
Polecam te książkę zwłaszcza osobom zaczytującym się w historiach z drugą wojną światową w tle. Ale myślę, że każdy znajdzie w tej historii coś dla siebie.
To powieść dramatyczna zarówno pod względem historycznym jak i psychologicznym, której głównymi bohaterami są emocje.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej i cieszę się, że odkryłam kolejną świetną polską pisarkę.
STRACONE POKOLENIE. MATKI RZESZY – Sabina Waszut
(…) Ruth zaczęła płakać, dopiero gdy wyszła na rynek i pchając przed sobą wózek z Viktorią, skierowała się w stronę dworca. Właściwie nie wiedziała, dlaczego łzy ciekną jej po policzkach. Ocierała je nieco zawstydzona, choć nikt nie zwracał uwagi na łkającą kobietę. Ludzie przywykli do nieszczęść. (…)
Sabina Waszut urodziła się w 1979 roku na Górnym Śląsku, w Chorzowie. Jest związana z Grupą Literyczną „Na Krechę”. Publikowała między innymi w Magazynie Materiałów Literackich „Cegła” oraz w „Śląskiej Strefie Gender”. Jest nie tylko pisarką, ale również recenzentką, organizatorką spotkań literackich oraz propagatorką śląskiej kultury. W styczniu 2013 nakładem wydawnictwa Anagram weszła na rynek książka „Isabelle”, której jest współautorką. W październiku 2014 ukazała się powieść „Rozdroża”, która zdobyła Główną Nagrodę w kategorii Pióro na Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach, oraz została nominowana do Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus.
Stracone pokolenie to trzecia część serii „Matki Rzeszy”, powieść obyczajowa z historią wojenną w tle. Finałowy tom o kobietach i dzieciach, które stały się narzędziem w rękach nazistów.
PREMIERA KSIĄŻKI 25 WRZEŚNIA 2024
Wojna dobiegła końca, wielka przegrana Niemiec stała się koszmarem nie tylko obywateli tego państwa, a słowo „pokój” było wciąż tylko pusto brzmiącym słowem. Bezpiecznie nie czuli się ani przebywający w polskim mieście Świebodzice, ani w niemieckim uzdrowisku Bad Saarow. Ruth, razem z maleńką córeczką postanawia jednak wyruszyć w drogę wierząc, że powrót do rodzinnego domu pomoże jej pogodzić się ze stratą ukochanego Tobiasa. W strachu ale z nadzieją w sercu ukrywa w swojej walizce teczki z dokumentami dzieci porwany przez Lebensborn, jeszcze nie wie co z nimi zrobi, ale najważniejsze, że w sercu tli się jakaś nadzieja. Powojenna rzeczywistość nie jest ani piękna, ani bezpieczna i zaskakuję ją na każdym kroku. Czy uda jej się odnaleźć spokój w domu teściów? Czy zawarte w Lebensborn małżeństwo z Markusem sprawi, że wrócą uczucia, które młoda kobieta już dawno pogrzebała?
Jeżeli jeszcze nie sięgnęliście po trylogię „Matki Rzeszy” to proponuję zrobić to jak najszybciej. To obraz drugiej wojny światowej wciąż jeszcze mało znany, a dodatkowo ukazany z punktu widzenia niemieckiej kobiety. Druga wojna światowa to nie tylko obozy koncentracyjne, Pawiak, Powstanie Warszawskie i cierpiący z głodu, chłodu i bólu Polacy, Żydzi i obywatele innych niż Niemcy narodowości, to również mało znany dotąd temat organizacji Lebensborn i życie Niemców niesympatyzującym z ideologią nazistowską.
Sabina Waszut pokazuje wojnę i czas powojenny skupiając się na życiu obywateli niemieckich, a właściwie to głównie niemieckich kobiet, które często równie boleśnie odbierały rzeczywistość tego trudnego dla wielu czasu.
Dramat dzieci różnych narodowości (ponieważ wśród nich były nie tylko dzieci polskie) to temat, który zgłębiłam bardzo dokładnie pisząc powieść „Pamięć dla Heleny”, ale ja pokazałam organizację Lebensborn z punktu widzenia młodej Polki, a autorka trylogii „Matki Rzeszy” zrobiła to z punktu widzenia młodej Niemki. To bardzo ważny temat odnoszący się do drugiej wojny, bo o Domach Matek, czy potocznie nazywanych „stajniach rozpłodowych kobiet” czy o przechowalniach dzieci germanizowanych i oddawanych do adopcji niemieckim rodzinom, wciąż wielu nie wie nic.
Autorka przedstawia również dramatyczne losy wielu niemieckich kobiet, które próbując odnaleźć się w upokarzającym, pełnym brutalności świecie żyją w ciągłym poczuciu winy. Ale czy to właśnie one, zwykłe kobiety winne były tego co wymyślił Hitler i wierni jego ideologii naziści?
(…) Poglądy matki już wcześniej nie były dla niej tajemnicą. Obie nie popierały Hitlera, marzyły o życiu w świecie bez nazizmu, o społeczeństwie, które może decydować o swoich poglądach i postawach. Ale marzenia, nawet te zakazane, były czymś zupełnie odmiennym od czynnego udziału w konspiracji. (…)
Główna bohaterka zanim spokojnie wróciła do rodzinnego domu przeszła nie tylko piekło do jakiego zabrali ją rosyjscy żołnierze, ale również piekło powojennej podróży, która była dla niej o tyle trudna, że musiała ją przebyć z maleńką córeczką.
My, żyjący teraz w innym świecie, nawet nie potrafimy sobie wyobrazić tego, co musieli przeżywać wracający do domów ludzie, nie wszystkim udało się bezpiecznie wrócić, bo po drodze na przeszkodzie stawały zarówno warunki pogodowe, jak i głód i ogromne osłabienie.
Przedstawione w powieści kobiety musiały być silne zarówno fizycznie jak i psychicznie, bo żadna z nich nie wiedziała jak będzie wyglądała ta powojenna normalność, czy zwróci im radość życia, czy ją odbierze całkowicie.
O traumie i stresie pourazowym wracających z wojny żołnierzy też niechętnie się mówi, a przecież tak wielu mężczyzn, przed wojną pogodnych, radosnych i pełnych życia wróciło do domu całkowicie odmienionych, stanowiących ludzkie wraki.
(…) Michael i Rozalia przyglądali się temu ze smutkiem, a nawet z trwogą, nie rozumiejąc zmian, jakie zaszły w ich synu. Wystarczyło kilka tygodni, aby zdali sobie sprawę, że ani Ruth, ani Viktoria nie uzdrowią Markusa. (…)
Autorka dosadnie i bardzo dramatycznie opisała to, jak ta okrutna wojna zniszczyła młodego mężczyznę, kiedyś przyjaciela, ukochanego syna, a teraz potwora topiącego swoje traumy i wspomnienia wojenne w alkoholu i reagującego nie tylko na obcych, ale i na najbliższych brutalną agresją. Ilu takich mężczyzn jak Markus nie potrafiło się odnaleźć w powojennej rzeczywistości?
O tym, do czego byli zdolni Rosjanie wiemy z wielu opowiadań ludzi, którzy przeżyli wyzwolenie, niewiele trzeba, aby wyobrazić sobie jak ci zwycięzcy zachowywali się na zagarniętych przez siebie ziemiach, zamieszkałych przez znienawidzoną ludność niemiecką.
Może po przeczytaniu tej książki, a właściwie to całej trylogii ktoś pomyśli o tym, jakimi ofiarami wojny byli zwykli Niemcy, którzy często nie sympatyzowali z polityką nazistów, lub ci, którzy często próbowali tylko przeżyć. Jak wielu z nich działało w ruchu oporu nie zgadzając się z polityką Hitlera. Ale dla armii wyzwoleńczej byli tak samo winni jak wysoko postawieni stronnicy wodza.
Wiem, że kiedyś jeszcze wrócę do tej historii i wówczas przeczytam ją ponownie od początku do końca bez kilkumiesięcznych przerw między tomami, ponieważ Sabina Waszut porusza ważne tematy i bardzo ciekawie o nich pisze.
I chociaż Ruth była Niemką, początkowo zaślepioną ideologią Führera, to bardzo jej kibicowałam, bo była również zwykłą młodą kobietą, dobrą matką i kimś, kto potrafił kochać całym sercem.
Świetnie wykreowane osobowości bohaterów to moim zdaniem jeden z wielu pozytywnych akcentów tej ponurej historii. A ciekawie poprowadzona fabuła nie pozwala na uczucie znużenia podczas czytania co niestety zdarzało mi się przy wielu książkach, nawet tych odnoszących się do tematyki wojennej.
Czy historia Ruth skończyła się dobrze czy źle musicie doczytać sami, ja ze swojej strony gorąco polecam nie tylko tę książkę, ale całą trylogię. Myślę, że fabuła zaskoczy nie tylko miłośników książek o tematyce wojennej, a zgłębienie wiedzy o Lebensborn czy niemieckim ruchu oporu z pewnością pozwoli odkryć coś, czego do tej pory nie wiedzieliście o drugiej wojnie.
POLECAM wszystkie trzy tomy MATEK RZESZY i bardzo dziękuję Autorce za ciekawie spędzony czas, a Wydawnictwu Książnica za możliwość przeczytania tego ostatniego tomu w ramach współpracy barterowej.
CÓRKI CZARNEGO MUNDURU – Sylwia Trojanowska
(…) Poród na dobre zmienił Wilhelma. O ile Ingrid do czasu rozwiązania miała nadzieję, że po przyjściu na świat jego upragnionego dziedzica ich relacje staną się takie jak te z początków znajomości, o tyle straciła ją już w szpitalu. Nie urodziła mu wymarzonego syna, a dziewczynki były dla niego synonimem klęski. (…)
Sylwia Trojanowska urodziła się w 1974 roku. Razem z mężem i synem mieszka w Szczecinie. Jest niepoprawną optymistką, pasjonatką pozytywnego myślenia i cieszenia się każdą chwilą. Wielbicielka podróży dalekich i tych całkiem bliskich. Uwielbia góry, obcowanie z przyrodą, muzykę filmową i dobrą herbatę (w dużych ilościach!). Kiedy nie pisze, spełnia się jako trener biznesu i coach. W swoim dorobku pisarskim ma takie książki jak „Wigilijna przystań”, „A gdyby tak…”, trylogię, w skład której wchodzą „Sekrety i kłamstwa”, „Prawdy i tajemnice”, oraz „Powroty i wspomnienia”.
Córki czarnego munduru to dramat obyczajowy z historią wojenną w tle.
PREMIERA 14 SIERPNIA 2024
Młodziutka Ingrid po śmierci babci, jest pod opieką wujostwa. W obliczu polityki jaka szerzy się w Trzeciej Rzeszy zostaje wysłana na obóz dla dziewcząt BDM na którym wydarza się coś co niszczy spokojną wychowaną z dala od nazistowskiej doktryny, z poszanowaniem dla drugiego człowieka i otwartej na inne kultury dziewczyny. W życiu dziewczyny pojawia się jednak mężczyzna, wprawdzie dużo starszy, ale który ratuje ją przed jeszcze większym złem. Bardzo szybko Ingrid staje się panią na włościach wychodząc za mąż za swojego wybawiciela i rodząc dwie córeczki. Wyglądające z zewnątrz na sielankowe życie młodej dziewczyny, za zamkniętymi drzwiami pięknego domu jest całkowitym przeciwieństwem sielanki. Wychodząc za mąż za człowieka całkowicie oddanego ideologii nazistowskiej Ingrid nie wie z czym będzie musiała się zmierzyć i co (lub kto) będzie dla niej najcenniejsze. Jak poradzi sobie skromna młoda kobieta, matka i żona nazisty z panującymi w domu i na świecie wojnami? Dlaczego Wilhelm nie potrafił pokochać córek, które przyszły na świat w jego domu? Kim dla młodziutkiej Ingrid była przyjaźń z pewnym doktorem, który w przeszłości uratował jej życie.
Książki, których fabuły umieszczone są w czasach międzywojennych lub w czasie drugiej wojny światowej zawsze wzbudzają we mnie sporo emocji. I nie jest ważne, czy jest to książka reportażowa, czy jej fabuła została skonstruowana na faktach, czy jest to fikcja literacka powstała w głowie autorki czy autora, zawsze związane są z tym emocje.
Staram się wyglądać na osobę silną, ale muszę przyznać, że często w czasie czytania tak bardzo przeżywam fabułę, że wzruszenie bierze górę nad wszystkim innym.
Ta książka okazała się dla mnie wulkanem emocji, które z pewnością silnie odczuje również wielu innych czytelników. I nie chodzi tutaj o to, że historia dzieje się tuż przed wybuchem wojny i w jej trakcie, pisząc o emocjach mam na myśli psychologiczne podejście do bohaterów i dramatów jakie towarzyszyły życiu głównej bohaterki.
Niewiele jest autorek czy autorów, którzy tak potrafią opisać, czy przedstawić swoich bohaterów, że albo się ich bardzo lubi, albo nienawidzi do granic możliwości. Sylwia Trojanowska zrobiła to perfekcyjnie. Świetnie, moim zdaniem, wykreowane postacie są jakby pierwszoplanowym wątkiem tej historii, ubarwiają ją zarówno ciepłem usposobień jak i zimnem dramatu.
Zaczynając czytać tę książkę pomyślałam sobie, że będzie to piękna opowieść o miłości, która potrafi pokonać największe zło. Coś w stylu „Pięknej i bestii”, niewiele się pomyliłam, bo mamy tutaj i „piękną” – zarówno biorąc pod uwagę urodę i serce oraz podejście do życia, jak i „bestię”, człowieka okaleczonego fizycznie i psychicznie, z pewnością nie bestię baśniową, ale taką w pełnym tego słowa znaczeniu.
(…) Chciała tak przez chwilę poleżeć i pobyć sam na sam ze swoim smutkiem, bólem i łzami, które stróżkami wędrowały po policzkach i spływały na podłogę. Nagle poczuła jak coś miękkiego i ciepłego otula jej plecy. Odwróciła się i zobaczyła ciekawskie oczy Sofii. Dziewczynka próbowała okryć mamę swoim kocykiem w kwiaty. (…)
Autorka w ciekawy sposób ukazała społeczność niemiecką podzieloną na tych, dla których liczyło się przede wszystkim człowieczeństwo i na tych, którzy zaślepieni ideologią hitlerowską nie posiadali tego człowieczeństwa nawet w sobie.
To nie jest lekka w odbiorze lektura, bo z pewnością wiele osób odbierze ją tak jak ja, czyli bardzo emocjonalnie i myślę, że niejeden raz uroni łzę. Ale z pewnością styl jakim pisze Sylwia Trojanowska jest tak lekki, że czyta się tę książkę wyjątkowo płynnie i trudno ją odłożyć nawet na chwilę cały czas mając w głowie to o czym przeczytało się na poprzednich stronach. Dlatego osoby, które jeszcze nie miały okazji jej przeczytać, lepiej niech przygotują sobie zapas chusteczek i zapas czasu.
To opowieść o młodej kobiecie, kruchej jak najlepsza porcelana, a jednocześnie twardej jak stal. O kobiecie, której ktoś uratował życie po to, aby dzień po dniu, miesiąc po miesiącu jej je zabierać i niszczyć. To również historia skrzętnie skrywanej tajemnicy, mrocznych myśli dominujących umysły pewnych ludzi, odrażających czynów, ale i odruchów wielkiego dobra.
(…) Ingrid z żalem spojrzała na postrzępione kartki, uklękła i nie bez trudu zaczęła zbierać je z podłogi. Układała równo, po kolei, gładząc każdą, jakby tym swoim dotykiem przepraszała je za czyn męża. Nagle zamarła. To niemożliwe. Spojrzała jeszcze raz i westchnęła, bo oto odkryła tajemnicę sprzed lat, tajemnicę babci. (…)
Młoda dziewczyna okrutnie skrzywdzona przez los i ludzi wreszcie trafia na kogoś, kto ratuje ją obiecując życie w luksusie i dobroci serca, ale pieniądze szczęścia nie dają, a obiecana dobroć pryska jak bańka mydlana w obliczu teoretycznej życiowej porażki.
Mąż Ingrid marzył o synu, nie dla siebie, nie dla żony, ale dla Führera. Syna, którym mógłby się szczycić, dzięki któremu byłby ważny, a tymczasem żona, która ledwo uszła z życiem obdarowała go córkami i to od razu dwoma. A wiadomo jak postrzegano w Rzeszy kobiety.
Ta opowieść to obraz fałszywego piękna pokazywanego wszystkim, kochającego się małżeństwa żyjącego w bogactwie, a tak naprawdę będącego piekłem tonącym w alkoholu, agresji i przemocy, bólu fizycznym i psychicznym.
POLECAM tę książkę nie tylko miłośnikom historii wojennych, to opowieść, która z pewnością na długo zostanie w pamięci każdego czytelnika. Autorka bowiem porusza w niej wiele ważnych tematów, począwszy od zniewolenia psychicznego i fizycznego w małżeństwie, ślepej miłości do Hitlera i wiary w jego słowa, pracy robotników przymusowych będących niemal niewolnikami Niemców, po piękną przyjaźń i wiarę w drugiego człowieka.
(…) Bo to życie bywa różne, czasami piekielnie bolesne i nieprzyjemne, czasami samotne i bezduszne, ale u podstaw zawsze jest dobre i każde ma cel. I moje, i twoje. I Josefa, Każde. (…)
Dziękuję Autorce i wydawnictwu MARGINESY za możliwość przeczytania tej pięknej książki w ramach współpracy barterowej. I chociaż mam trochę żalu do Autorki za zakończenie, które mną wstrząsnęło i którego chyba nikt się nie spodziewa i zostawienie czytelników z niewiadomą oczekiwania na kolejny tom, to cieszę się, że mogłam poznać historię młodej Ingrid.
DZIECI SYBIRU. TRAGICZNE LOSY POLSKICH DZIECI NA WSCHODZIE – Agnieszka Lewandowska-Kąkol
(…) W czasie tej wizyty więźniarka nie wiedziała jeszcze jaki los ją czeka, błagała więc wychowawczynię, by zabrała dziecko do Polski. Wkrótce po spotkaniu wywieziono ją do znajdującego się w tajdze obozu Rzeszoty. (…)
Agnieszka Lewandowska-Kąkol – przez piętnaście lat pracowała w Redakcji Muzycznej Polskiego Radia. Potem wybrała drogę „wolnego strzelca” i pisała teksty do wielu pism zajmujących się kulturą. Dzięki zbiegowi okoliczności zaczęła tworzyć książki i napisała ich już kilkanaście. Od drugiej podejmuje rozmaite wątki dotyczące XX-wiecznej historii Polski. Część z nich traktuje dokumentalnie, jednak inne ujmuje w lżejszą, fabularną formę. Czas wolny od pisania najchętniej spędza w otoczeniu przyrody z rodziną, przyjaciółmi i psami, które zajmują ważne miejsce w jej życiu.
PREMIERA KSIĄŻKI 16 STYCZNIA 2024
Wywiezione na „nieludzką ziemię”, rzucone w surowe, barbarzyńskie warunki, z dala od ojczyzny, rodziny, bliskich. Zmuszone do walki o przetrwanie i zbyt wczesnej dorosłości, do życia z piętnem przeszłości. Zbiór jedenastu opowieści o polskich dzieciach, które, wywiezione na Wschód, osierocone, musiały same poukładać sobie życie. Choć z ich historii wyłania się pewien schemat, kiedy spojrzeć w głąb: na wiek, okoliczności, miejsce zesłania czy napotykanych ludzi, potrafią się one szalenie różnić od siebie. Punktem wyjścia są zawsze sowieckie deportacje, głównie z 1940 roku. Rodziny lub ich części trafiają albo na daleką Północ, albo do Kazachstanu, gdzie, żyjąc w skrajnych warunkach, skazane są na wegetację bądź śmierć. Dzieciom udaje się niekiedy przetrwać właśnie dlatego, że są dziećmi. Czasem starsze, innym razem zupełnie maleńkie, zachowały w pamięci obrazy wyrywkowe.
Jak już wiadomo z opisu, jest to książka reportażowa będąca zbiorem jedenastu opowiadań, których bohaterami są polskie rodziny, a w szczególności dzieci.
Fabuła odnosi się do roku 1940, ale zahacza również o lata 1949-1950.
Autorka na podstawie wywiadów dostępnych w Archiwum Muzeum II wojny światowej oraz licznych książek opisujących wspomnienia z okresu wojny, stworzyła niezwykle ważny dokument.
W dramatycznych dla wielu rodzin zsyłkach do Kazachstanu, na Syberię, do Republiki Komi czy okręgu irkuckiego, bardzo mocno cierpiały dzieci.
(…) Głodzona, trzymana po pas w fekaliach, podpisała wszystkie podsuwane jej dokumenty, w których przyznała się do różnych niepopełnionych czynów, skutkiem czego sądzono ją jako więźnia politycznego i skazano na dziesięć lat katorgi, którą odbywała w zamkniętym obozie karnym dla wyjątkowo groźnych przestępców. (…)
Agnieszka Lewandowska-Kąkol w trudny do zaakceptowania, ale ciekawie reporterski sposób przedstawiła nam przeżycia dzieci będących wówczas w różnym wieku. Przeżycia te dotyczyły zarówno podróży w często ekstremalnych warunkach, jak i życia w miejscach, w których nie można było normalnie funkcjonować z powodu głodu, ciężkich warunków bytowych, ciężkich warunków pracy i zabójczej dla tych małych organizmów pogody, która była tak samo groźna jak ludzie, którzy byli wykonawcami deportacji.
To trudna w odbiorze, ale bardzo ważna książka, to historia, o której nie uczą nas w szkołach, historia dotycząca dzieci, szczególnie z Kresów wschodnich, które w roku 1940 w brutalny sposób zostały wyrwane ze swoich domów doświadczając wszystkiego co najgorsze może być dla dziecka.
(…) Na granicy dzieci polskie witane były przez mieszkające w pobliżu kobiety. Wówczas Taddea pierwszy raz w życiu jadła jabłko i cukierek. Miała dziesięć lat, a wyglądała na pięć. Była przeraźliwie chuda i mała, tak mała, iż lekarze myśleli, że jest karlicą. (…)
Głód, strach, niewyobrażalne zimno i często praca ponad dziecięce siły były ich codziennością przez wiele miesięcy czy lat.
Opowieści umieszczone na kartach tej książki przepełnione są bólem, dziecięcym strachem i upokorzeniem jakiego dopuścili się wobec tych małych obywateli ich oprawcy. Życia tych dzieci często nie można było nazwać życiem, bardziej pasowałoby do tego określenie „wegetacja” lub „walka o przetrwanie”.
To przejmująca historia rusyfikacji dzieci, często oderwanych od ich rodzin.
Wydawnictwo i Autorka zadbali o to, aby jako dodatek do tekstu wstawić zdjęcia, które z pewnością jeszcze bardziej podkreślają dramatyzm tamtych wydarzeń.
Moim zdaniem jest to książka, obok której nie powinno się przejść obojętnie. Osoby, które zdecydowały się opowiedzieć swoje historie, z pewnością nigdy nie wyprą z pamięci tego przez co musiały przejść będąc w wieku, w którym powinny się uczyć, bawić i cieszyć życiem. I mimo późniejszego spokoju, normalności i życia bez panicznego strachu, do końca swoich dni żyli, czy żyją z piętnem przeszłości bolesnych wspomnień.
(…) Pracownikami kołchozu byli przedstawiciele piętnastu narodowości, Polacy stanowili zdecydowaną mniejszość. Mama za dwunastogodzinny dzień roboczy dostawała kilogram pszenicy, a Witek, jako małoletni, pół kilograma tego zboża, i musiało to wystarczyć na cztery osoby. By dodać coś do tej postnej diety, chłopiec polował w stepie na susły, czego nauczyli go starsi koledzy. (…0
Trudno jest zrozumieć, że ktoś potrafił zmusić małe dzieci do życia w warunkach iście barbarzyńskich.
Często całym złem drugiej wojny światowej obarczamy Hitlera i Niemców, a gdzie inni, będący równie bezwzględnymi oprawcami, kolaborantami i zdrajcami, którzy w imię własnego dobrobytu potrafili „sprzedać” najbliższych?
Myślę, że jest to książka, która wielu skłoni do refleksji i tak jak książki o obozach koncentracyjnych i warunkach w jakich tam żyli ludzie, tak i książki opisujące koszmar wywozu, deportacji w głąb Rosji są poruszające do głębi.
To II wojna światowa pokazana z innej perspektywy, ale bardzo ważnej do zapamiętania.
Polecam tę książkę osobom interesującym się właśnie wydarzeniami odnoszącymi się do okresu wojny, ale uważam, że jest to również lektura, która pokazuje nam historię tego okresu z innej perspektywy, historię, obok której nie powinniśmy przechodzić obojętnie. Bo tak jak żołnierze walczyli po obu stronach o wolność swoich narodów, tak ci ludzie, walczyli o życie, i tu nie oszczędzano nikogo, nawet dzieci.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej i polecam inne książki tej autorki, o których również wspominałam na swoim blogu.