Recenzje książek

dramat obyczajowy

OWOC GRANATU – Maria Paszyńska

(…) Zamarła, nasłuchując. Nie bała się wilków ani niedźwiedzi. Ojciec nauczył ją, jak postępować z dzikimi zwierzętami. Jej niepokój brał się raczej stąd, że miała niejasne przeczucie, iż gałęzi nie złamało zwierzę. (…)

Maria Paszyńska jest pisarką, felietonistką, varsavianistką, prawniczką i orientalistką. Ukończyła autorską klasę humanistyczną z rozwiniętym programem wychowania estetycznego w VII LO im. Juliusza Słowackiego w Warszawie, a następnie prawo na Uczelni Łazarskiego oraz iranistykę na Wydziale Orientalistycznym Uniwersytetu Warszawskiego. By nauczyć się języka tureckiego, dwa lata studiowała turkologię. Przez kilka lat pracowała jako prawnik oraz przewodnik miejski po Warszawie. Choć urodziła się na Dolnym Śląsku, mówi o sobie, że jest adopcyjnym dzieckiem Warszawy. Zadebiutowała w 2015 roku powieścią Warszawski niebotyk, która znalazła się w finale I. edycji konkursu Promotorzy Debiutów organizowanego przez Instytut Książki i Fundację Tygodnika Powszechnego. Powieść Owoc granatu. Dziewczęta wygnane została nominowana w plebiscycie portalu lubimy czytać do miana Książki Roku 2018 w kategorii Powieść historyczna.
Autorka specjalizuje się w powieści historycznej.

Owoc granatu to tetralogia obyczajowa, którą rozpoczyna dramat wojenny mający duży wpływ na przyszłe życie bohaterek. To oparta na faktach wstrząsająca historia wygnanych kobiet, których tułaczy szlak wiódł z Rzeczypospolitej przez Syberię aż na Bliski Wschód.

Owoc granatu. Dziewczęta wygnane. Tom 1

PREMIERA KSIĄŻKI 01 STYCZNIA 2018

Wydawnictwo KSIĄŻNICA, tom I stron 351

Lato 1939 roku, Kresy. Elżbieta i Stefania, wchodzące w dorosłość bliźniaczki, spędzają beztroskie wakacje w dworku dziadków. Sielankową atmosferę przerywa wybuch wojny, dziewczęta jeszcze nie zdają sobie sprawy kto jest dla ich rodziny największym zagrożeniem, czy Niemcy w szybkim tempie opanowujący Polskę, czy wkraczająca do ich kraju ze wschodu Armia Czerwona. Rozpoczyna się dramatyczna walka o przetrwanie. Dziewczęta nie przypuszczają nawet, co szykuje dla nich los i jaką cenę przyjdzie im zapłacić za każdy dzień życia. Nadchodzi jednak dzień zapowiadający najgorszy w ich życiu koszmar, wywiezienie na Sybir. Czy przetrwają w chłodzie, o głodzie i w bólu? Kto z rodziny wyjdzie z tego koszmaru, a kto pozostanie w dalekiej ziemi?

Tetralogię otrzymałam kiedyś w prezencie, ale długo nie potrafiłam przekonać się do przeczytania. Słyszałam o tych książkach wiele i chyba bałam się emocji jakie wzbudzała fabuła.

Jako autorka książek z historią wojenną w tle doskonale zdaję sobie sprawę z tego jak silnym trzeba być psychicznie, aby napisać powieść opierającą się na dramatycznych faktach.

Wreszcie przemogłam się i sięgnęłam po pierwszy tom tej lektury i muszę przyznać, że zaczynająca się sielankowo opowieść o dwóch siostrach po kilkunastu stronach tak mnie wciągnęła, że odłożyłam na bok wszystko co było do wykonania i zatraciłam się w czytaniu.

Nisko chylę czoło przed autorką, która potrafiła w taki sposób opowiedzieć tę historię, że czytając prawie cały czas czułam przyspieszone bicie serca. Podziwiam dokładność opisów wielu wydarzeń, miejsc i osobowości ludzi, kłaniam się nisko za kwerendę, która z pewnością była przeprowadzona drobiazgowo, bogata w informacje.

Przedstawienie tak zmiennych charakterów sióstr będących bliźniaczkami to z pewnością taki sam wielki plus tej książki jak sama historia, od której trudno się oderwać.

(…) Prawda, którą Stefania odkryła w dniu wypadku, sprawiła, że nagle wszystkie jej myśli poczęły uparcie krążyć wokół Elżbiety. Nie były to bynajmniej myśli przepełnione troską, lecz nasączone jadem nienawiści. Stefania przestała widzieć w Halszce kogoś, z kim dzieliła matczyne łono, siostrę, członka rodzinnej wspólnoty, a dostrzegała jedynie rywalkę. (…)

Tragiczne losy Polaków zesłanych na Syberię to coś równego cierpieniu ludzi będących w obozach koncentracyjnych. To też były obozy pracy, chociaż być może zesłańcy mieli w nich nieco więcej swobody jak w obozach koncentracyjnych, ale równie mocno byli narażeni na głód, niewyobrażalny chłód, choroby, cierpienie i śmierć oraz ciężką pracę jak inni.  Aż trudno sobie wyobrazić co musieli ci ludzie przejść, aby przeżyć. Głód i chłód to tylko nieliczne trudności przetrwania. Upokorzenie, ból spowodowany niewolniczą pracą i brak pomocy. W takich warunkach można zapomnieć o człowieczeństwie a jednak wielu z zesłańców nie zapomniało, czego przykładem jest jedna z sióstr, która poświęcając własne zdrowie, poświęcając własną godność potrafiła najpierw myśleć o siostrze, a dopiero potem o sobie. Koszmarne warunki i upodlenie przez pozbawionych uczuć Sowietów sprawiły, że dziewczyna czuła, jakby wewnątrz umarła, jakby z niej całej pozostało jedynie ciało funkcjonujące jak automat.

(…) – Nie liczy się to, co możesz, lecz to co musisz. A musisz żyć. Nie dla siebie i broń Boże nie dla mnie, lecz dla ojca. Dałam mu słowo, że zaopiekuję się rodziną. Muszę go dotrzymać. Nie pozwolę, żeby stracił wszystkich.! (…)

Autorka w bardzo dosadny sposób opisała smutne skutki alkoholizmu, do którego doprowadziły strach i poczucie bezwartościowości. I chociaż jestem wrogiem alkoholu doskonale rozumiałam Elżbietę i to, że w jedyny sobie dostępny sposób próbowała zagłuszyć strach, ból i sumienie.

Ta książka to dokument opisujący tragizm pewnego etapu historii. Ale to również smutna opowieść o relacjach międzyludzkich i to relacjach osób, które powinny być mocno ze sobą związane, silne, zbudowane na odpowiedzialności za drugą osobę.

Zarówno Stefania jak i Elżbieta połączone więzami krwi, wychowane w tym samym duchu kultury, przez tych samych rodziców różniły się jak ogień i woda. Jedna z nich była uczynna, pracowita, uczciwa i empatyczna, a druga krnąbrna i roszczeniowa. Co sprawiło, że te dziewczyny były tak różne?

Na podstawie losów sióstr Łukowskich poznajemy losy wielu Polek zesłanych na Sybir, gdzie głód i mróz były często jednymi z łagodniejszych problemów, z którymi trzeba było funkcjonować na co dzień.

Nie ukrywam, że książka poszarpała mnie emocjonalnie, w wielu momentach nie potrafiłam zapanować nad łzami i chociaż były chwile, że chciałam lekturę odłożyć, aby zaczerpnąć powietrza i uspokoić emocje, to nie potrafiłam tego zrobić, bo książka działała na mnie jak magnes.

Z całą pewnością muszę przyznać, że nie jest to lektura łatwa i nie polecam jej osobom bardzo wrażliwym, ani takim, które, które preferują książki łatwe, lekkie i przyjemne. Myślę jednak, że dla czytelników lubiących powieści z tłem wojennym czy historycznym, to jest coś, co warto przeczytać.

Przede mną kolejne trzy tomy tej tetralogii, trochę się boję sięgnąć po następne części, ale ciekawość jak potoczyły się dalsze losy panien Łukowskich jest silniejsza. Szczególnie po zagadkowym i dramatycznym zakończeniu pierwszego tomu.

Owoc granatu. Kraina snów. Tom 2

PREMIERA KSIĄŻKI 03 PAŹDZIERNIKA 2018

Stron 319

Bliźniaczki Elżbieta i Stefania wraz z tysiącami Polek cudem uszły z syberyjskiego piekła i podążając za Armią Andersa, dotarły do Iranu. Egzotyczny kraj okazuje się rajem na ziemi, jednak traumatyczne doświadczenia nie pozwalają o sobie zapomnieć.
Czy w promieniach słońca i cieple perskiej gościnności kobiety zdołają odzyskać spokój?

Drugi tom to oczywiście kontynuacja losów sióstr Łukowskich, których drogi w pewnym momencie się rozdzielają. Zarówno Stefania jak i Elżbieta spotykają przystojnych i bogatych miłych mężczyzn i mogłyby wieść życie jak w bajce. Jednak los ma wobec nich inne plany.

Jedna z nich nie potrafi otworzyć się na miłość, a druga swoim egoizmem zabija to piękne uczucie.

(…) Elżbieta była pewna, że od jego namiętnych spojrzeń i żarliwych szeptów serce każdej kobiety stopiłoby się niczym wosk, lecz ona nie czuła niczego poza wdzięcznością i oddaniem. Choć pragnęła tego ze wszytskich sił, nie potrafiła pokochać młodego Irańczyka tak, jak niegdyś kochała Jędrzeja. (…)

Elżbieta wciąż nie może sobie poradzić z bolesnymi wspomnieniami i uważa, że to co zrobiła złego na Syberii kładzie się cieniem na jej życiu. Czuje się nikim aż do momentu, w którym spotyka kogoś ze swojej polskiej przeszłości.

Trudno jest jej pogodzić się z tym co przygotował dla niej los, dopiero rozmowa z pewną Iranką pozwala jej na to, aby wybrać właściwą kartę. Czy mężczyzna, którego spotkała i w sobie rozkochała jest tym, który powinien być dla niej tym najważniejszym? Czy ktoś pozna wreszcie ukrywany głęboko w sercu sekret Halszki (Elżbiety)?

Stefania natomiast mimo utraty swojej wielkiej miłości, a zarazem boleśnie upokorzona nadal walczy o swoje. Jej nienawiść do siostry z każdym dniem jest głębsza i dziewczyna nie cofnie się przed niczym, aby dopiąć swego. Jest gotowa również uznać siostrę za zmarłą, byleby tylko Elżbieta więcej nie stanęła na jej drodze.

Owoc granatu. Świat w płomieniach. Tom 3

PREMIERA KSIĄŻKI 24 KWIETNIA 2019

stron 320

Jest rok 1963. Czterdziestoletnie Stefania i Elżbieta wiodą w Iranie pozornie szczęśliwe życia u boku mężów. Podjęły decyzje, które miały wreszcie zapewnić im spokój, ale te nadzieje okazały się płonne. Niezagojone rany, niewybaczone winy, niewyleczone traumy coraz silniej zatruwają codzienność kobiet. Halszka, która jest znaną farmaceutką i cenionym naukowcem, nie może zapomnieć o przeszłości, a Stefania, mimo iż osiągnęła swój cel wychodząc za mąż za mężczyznę, w którym podkochiwała się w młodości nie potrafi odnaleźć się w wymarzonej rzeczywistości. Tymczasem Iran cieszy się z wolności. Pod rządami premiera Mosaddegha kraj rozkwita i dąży do niezależności od zachodnich imperiów, co z czasem okazuje się tylko złudzeniem. W państwie narasta kryzys. Wkrótce dochodzi do przesilenia, które zburzy chwiejną równowagę osiągniętą przez bliźniaczki.

W kolejnej części opisanych losów sióstr Łukowskich autorka wplotła sporo polityki odnoszącej się do tego, co działo się w latach 60.-tych ubiegłego wieku w Iranie i chociaż z pewnością wielu ten temat interesuje, ja przyznam szczerze trochę się tymi fragmentami nudziłam.

Wojna w Polsce dawno się skończyła, ale na ziemi, na której zamieszkały Stefania i Elżbieta, na której założyły rodziny dramat państwowy dopiero się zacznie.

Los cały czas rzuca kobietom kłody pod nogi. Bawi się nimi, raz pozwalając na chwile ekscytacji i szczęścia by za kolejną chwilę zrzucić je w otchłań bólu i dramatu.

Ani jedno, ani drugie małżeństwo nie należy do szczęśliwych, jedna z sióstr zmuszona jest żyć u boku mężczyzny, który jej nie kocha, a czasami wręcz nią gardzi, a druga nie potrafi szczerze pokochać tego, który oddałby za nią życie.

I nagle w wieku już mocno zaawansowanym, bo zbliżającym się do 50.-tki jedna z sióstr zachodzi w ciążę co wywraca do góry nogami życie nie tylko jej.

W kraju zaczyna być coraz niebezpieczniej dla obcokrajowców i chociaż żadna z sióstr nie myślała do tej pory o opuszczeniu Iranu na stałe, okoliczności je do tego zmuszają.

W tej części jest również sporo dramatycznych zwrotów akcji, przeszłość wciąż kładzie się cieniem na teraźniejszości, a los sióstr jest nieprzewidywalny.

Mimo wielu własnych sekretów, Elżbieta jest wyjątkowo lojalną wobec swojej teściowej i chociaż wie, jak dramatyczne jest życie tej kobiety, na jej prośbę nie zdradza tego ani swojemu mężowi, ani nawet szwagierce będącej jej najbliższą przyjaciółką. Czy postępuje zgodnie ze swoim sumieniem, czy też uważa, że każdy ma prawo do własnych tajemnic, nawet jeżeli są one tragiczne w skutkach?

(…) Lekarz, który przybył późnym rankiem, by stwierdzić zgon Bathar, najpierw musiał zająć się leżącą na podłodze synową zmarłej. Nie znalazłszy żadnych urazów głowy ani ciała, nakazał przenieść Halszkę do łóżka. Zbadał ją, zmierzył puls i temperaturę, a wreszcie doradził, by jej nie budzić. (…)

Owoc granatu. Powroty. Tom 4

PREMIERA KSIĄŻKI 03 LIPCA 2019

Stron 304

Halszka z córką w pośpiechu opuszczają Iran, który w 1979 zmienia się w państwo wyznaniowe rządzone przez Chomeiniego. Przylatują do Paryża i zatrzymują się w skromnym mieszkaniu Stefanii i Jędrzeja Walickich. Elżbieta źle się czuje w towarzystwie siostry i szwagra. Człowiek, którego kiedyś kochała, dzisiaj ją przeraża… Pocieszenia jak zawsze szuka w pracy naukowej i wciąż wierzy, że niebawem dołączy do nich Mehrdad. Natomiast Stefania oddaje się opiece nad siostrzenicą. Między nią a małą Anią rodzi się wyjątkowa więź. Żadna z sióstr nie czuje się w Paryżu jak w domu, coraz częściej mówią o powrocie do Polski. Trwają przygotowania do kolejnej ważnej podróży w ich życiu. Czy w peerelowskiej Warszawie kobiety odnajdą wreszcie spokój i szczęście?

Po mocno politycznej fabule tomu 3 straciłam zapał czytania, kolejne losy sióstr być może nadal wydały się ciekawe, ale czegoś mi z tej historii zabrakła. Może emocji?

W ostatnim tomie los rzuca kobiety do Paryża, uciekają przed niebezpieczeństwem, które może ich spotkać w kraju, który kiedyś je uratował. Zmuszone do zamieszkania razem siostry stają do konfrontacji między sobą i chociaż nadal nie potrafią się w pełni dogadać, to wychodzą na światło dzienne pozytywne cechy krnąbrnej, zapatrzonej kiedyś w siebie Stefanii. Myślę, że w tej części bardzo przyciągnęło mnie to jak autorka umiejętnie pokazała psychologiczne portrety każdej z kobiet.

(…) Zazdrość w jednej chwili przemieniła się w żal. Jej życie rodzinne mogło być tak dobre. Mogła mieć głowę pełną wspomnień zamiast habilitacji i dziesiątków opublikowanych na całym świecie artykułów. Teraz, gdy zostały same, gdy nie miała wyboru i musiała odrobić swoją życiową lekcję macierzyństwa, stopnie naukowe okazały się bezużyteczne. (…)

Przeniesienie bohaterek do Paryża sprawia, że fabuła nabiera innego klimatu, pozwala spojrzeć na bohaterki z innej perspektywy. A powrót do Polski jest jakby takim punktem kulminacyjnym tej powieści, chociaż samo zakończenie jest nieco zaskakujące.

Muszę jednak przyznać, że cała powieść chociaż z momentami mocno dramatycznymi jest lekturą pełną ciepła, może nostalgii i skłania do refleksji nad tym co tak naprawdę jest w życiu ważne.

Z pewnością przeniesienie czytelników w atmosferę lat 80.- tych ubiegłego wieku przywoła u niejednej osoby wspomnienia.

Czwarta część tetralogii to z całą pewnością doskonałe zakończenie historii o bohaterkach, które przeszły przez piekło Syberii, zmiany polityczne Iranu i zawirowania w swoich życiach. I chociaż przyznam uczciwie, że dwie ostatnie części czytałam z mniejszym zaangażowaniem emocjonalnym jak dwie pierwsze, to dalsze losy Elżbiety i Stefanii odebrałam jako najbardziej dojrzałą część z całej historii. Poznałam bliżej siostry jako dojrzałe kobiety i chyba takie je najbardziej polubiłam.

Wspomnę jeszcze słowa, które napisałam na samym początku: Jako autorka książek z historią wojenną w tle doskonale zdaję sobie sprawę z tego jak silnym trzeba być psychicznie, aby napisać powieść opierającą się na dramatycznych faktach.

Polecam tę serię nie tylko paniom, chociaż głównymi bohaterkami są kobiety, ale świetnie wykreowane osobowości panów również mogą przyciągnąć do tej lektury panów.

Może kiedyś jeszcze wrócę do tej historii.

OSTATNIA WIADOMOŚĆ – Magdalena Krauze

(…) Sama dobrze wiesz, że życie bywa nieprzewidywalne i czasem jest tak, że kiedy powinniśmy być silni, dość długo jesteśmy słabi. Na wszystko potrzebny jest czas. Musisz być cierpliwa i przede wszystkim musisz przestać się zadręczać. (…)

Magdalena Krauze mieszka na Opolszczyźnie i jest autorką powieści obyczajowych. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła jeszcze w szkole podstawowej. Zadebiutowała w roku 2019 i w pełni uwierzyła wówczas w motto, że „marzenia się spełnia”. Pisze głównie dla kobiet, co nie oznacza, że jej książek nie mogą czytać również i mężczyźni. Jest nadopiekuńczą domatorką, niepoprawną romantyczką i w dużej mierze optymistką. Kocha ludzi i jest zwolenniczką wybaczania i dawania drugiej szansy. Jest autorką bardzo poczytnych powieści, które wysoko są oceniane przez czytelniczki.

Ostatnia wiadomość to powieść obyczajowa.

PREMIERA KSIĄŻKI 15 LISTOPADA 2023

Wydawnictwo Mięta, stron 351

Jagoda i Przemek są małżeństwem z długim stażem, przez lata tworzyli idealną parę, jednak, gdy dzieci opuściły rodzinny dom w ich małżeństwie coś zaczęło się dziać, co spowodowało, że młodzieńcza miłość straciła swój blask. Jagoda poczuła się odtrącona przez męża, a Przemek coraz więcej czasu zaczął poświęcać na swoje pasje. I chociaż ona próbuje przywrócić iskrę w związku to niewiele te jej zabiegi dają pozytywnych efektów. Chcąc zmienić coś w swoim monotonnym życiu, razem z przyjaciółką zapisuje się na kurs krav magi, którego trenerem jest dawny znajomy jej przyjaciółki. Pewnego wieczoru, przypadkowo podsłuchuje rozmowę Przemka z tajemniczym mężczyzną i ta rozmowa wywraca życie Jagody do góry nogami. Kobieta staje przed dylematem: czy walczyć o gasnące uczucie, czy zacząć myśleć tylko o sobie i ułożyć sobie życie u boku innego mężczyzny? Co takiego usłyszała Jagoda zza zamkniętych drzwi jej mieszkania? Kim dla kobiety stanie się Jacek, czy będzie tylko trenerem krav magi czy może kimś bliskim? Czy Jagodzie uda się uratować małżeństwo? Jak daleko może się posunąć odtrącona przez męża kobieta?

To moja pierwsza powieść Magdaleny Krauze, która sprawiła, że nabrałam ochoty na więcej. Biorąc do ręki tę książkę, a nie znając jeszcze „pióra” autorki spodziewałam się lekkiej, łatwej i przyjemnej historii miłosnej (chyba zasugerowałam się śliczną okładką, która w pierwszej kolejności przyciągnęła moje oko) i przyznam szczerze, że momentami jest lekko i przyjemnie, a nawet nieco zabawnie, ale momentami emocje tak biorą górę, że trudno mówić o lekkości przekazu treści.

Historia przedstawiona w tej książce mogłaby się wydarzyć niejednej kobiecie i myślę, że wiele czytelniczek odnajdzie w niej cząstkę siebie.

To zgrabne połączenie powieści psychologicznej, romansu i dramatu i myślę, że takie właśnie połączenie jest magnesem przyciągającym do takich lektur.

Autorka w ciekawy, chociaż muszę przyznać, że w nietuzinkowy sposób przedstawiła rutynę małżeńską, która w pierwszym momencie doprowadziła do czegoś co zrujnowało kilkanaście szczęśliwych wspólnie spędzonych lat.

Główna bohaterka jest kobietą, która nie chce poddać się obojętności pojawiającej się w związku, początkowo próbuje wszystkiego, aby odbudować coś, co powoli przestaje istnieć. Nie rozumie zachowania męża, z którym już nawet nie potrafi rozmawiać.

(…) Przemek naprawdę przestał być tlenem, którym wcześniej oddychałam, Jeszcze niedawno biegłam do domu z ogromną przyjemnością, żeby tylko jak najwięcej czasu spędzić z moim mężczyzną, z moim przyjacielem i partnerem. Teraz… teraz odwlekałam te powroty. (…)

A on? Pogubił się w życiu, chciał zaimponować wszystkim oprócz żony, zatrzymać młodość i witalność, czy postawił na bezmyślność?

Czasami człowiek uciekając przed przemijającym czasem stara się coś sobie udowodnić. A gdy pojawia się w jego otoczeniu ktoś, kto pięknie potrafi karmić pochlebstwami, przestaje zauważać to, co w jego życiu jest naprawdę ważne.

Małżeństwo Jagody i Przemka przechodzi wewnętrzny kryzys, ale aby go pokonać oboje powinni to zauważyć. Niestety często jedna strona widzi i chce zmiany, a druga egoistycznie dba tylko o własne dobro.

Czytając tę książkę z jednej strony współczułam głównej bohaterce, a z drugiej kibicowałam jej w dążeniu do szczęścia. Ale czym tak właściwie było dla niej to szczęście?

Magdalena Krauze świetnie wykreowała osobowości głównych bohaterów, może trochę wyidealizowała jednego z nich, ale myślę, że zrobiła to dla lepszego odbioru fabuły jako całości.

(…) Po tym jak wróciliśmy ze spaceru, Jacek wszedł do mojego pokoju. Nie poruszaliśmy już trudnych życiowych tematów, po prostu mnie przytulił i trzymał w silnych ramionach przez dłuższą chwilę. Zanim wyszedł pocałował mnie delikatnie i czule. (…)

Mamy w tej powieści smutnie ukazany kryzys wieloletniego związku małżeńskiego, mamy piękny, zmysłowy romans z nutką erotyki i mamy bolesny dramat. To wszystko sprawiło, że czytałam tę powieść z wielkim zaangażowaniem w losy bohaterów.

Moją uwagę przyciągnął również wątek prawdziwej, szczerej przyjaźni. Myślę, że każda kobieta powinna mieć obok siebie kogoś, na kogo może liczyć w każdej sytuacji i komu może ze wszystkiego się zwierzyć.

Lekki styl jakim pisze Magdalena Krauze to plus tej powieści, a w połączeniu z często zabawnymi dialogami i ciekawą fabułą stanowi lekturę, którą czyta się z przyjemnością, mimo trudnych tematów w niej poruszanych.

POLECAM, szczególnie paniom, a mojej PRZYJACIÓŁCE dziękuję za cudowny prezent urodzinowy jakim mnie obdarowała z piękną dedykacją Autorki. Dzięki niemu (mam na myśli ów prezent) poznałam kolejną polską pisarkę, po której książki z pewnością sięgnę jeszcze nie jeden raz.

LEŚNE CUDA – Sylwia Kubik

(…) Zwierzę stało tuż przy drodze, kuląc głowę, jakby chciało się ochronić przed atakującymi go śnieżynkami. Trudno było w nim rozpoznać dumną, silną i majestatyczną istotę. To, co mieli przed oczami, było bowiem karykaturą konia. (…)

Sylwia Kubik, to poczytna autorka wielu bestselerowych powieści obyczajowych osadzonych na Powiślu i Żuławach. Debiutowała 2 sierpnia 2019 roku. Tworzy zarówno powieści współczesne, jak i z tłem historycznym. Jej książki są nie tylko chętnie czytane, ale również nagradzane. „Miłość pod naszym niebem” została uznana za Książkę Roku 2020 w kategorii proza polska. W kategorii Kultura autorka za aktywne promowanie regionów otrzymała tytuł Osobowość Roku 2019 i 2020, a w 2022 tytuł Ambasadorki Kultury Pomorza. Przez koleżanki po piórze określana jako Pani Burza. Jeśli się w coś angażuje, to robi to całym sercem. Tak też jest u niej z pisaniem. Tworzy powieści osadzone w wiejskich klimatach, słowem pokazując otaczającą ją rzeczywistość. Jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego na kierunku filologia polska, ale nieustannie się dokształca w różnych dziedzinach: od KKZ Rol04 po MBA. Różnorodność zainteresowań znajduje odzwierciedlenie w jej twórczości, która trafia zarówno na salony, jak i pod przysłowiowe strzechy, które autorka ceni najbardziej.

PREMIERA 25 PAŹDZIERNIKA 2023

Leśne cuda to dramat obyczajowy z nutą romansu i świąt.

Wydawnictwo
Skarpa Warszawska
stron 335

Michalina jest młodą kobietą, która bardzo udziela się w mediach społecznościowych, nawet nieźle w nich zarabiając. Dziewczyna mieszka z dziadkiem w pewnej sielskiej kurpiowskiej wsi, los tak zadecydował za nią. Pewnego dnia Michalina wraz ze swoim znajomym Dominikiem odnajdują w lesie zmarzniętego, rannego i zagłodzonego konia. Nie mogą pozostawić zwierzęcia na pastwę losu, zimna i samotności i postanawiają mu pomóc. Początkowo zabierają go do gospodarstwa dziadka Michaliny z nadzieją, że odnajdzie się właściciel zwierzęcia i że sprawiedliwości stanie się zadość. Niestety policja a nawet prokuratura są bezradne, ponieważ w dokumentacji widnieje, że… koń jest od jakiegoś czasu martwy. Czy uda się dziewczynie i jej nowemu przyjacielowi uratować konia przed śmiercią? Jak potoczą się losy zwierzęcia, które trafiło do gospodarstwa dziadka Michaliny? Jak potoczą się losy dziewczyny i niechętnie do niej nastawionego młodego mężczyzny, który miał pojawić się w jej życiu tylko na chwilę? Co przed światem ukrywa dziadek Michaliny?

Będąc w nastroju zimowo-świątecznym postanowiłam sięgnąć po książkę, która po przeczytaniu opisu fabuły bardzo mnie zaciekawiła. Zdążyłam już nieco poznać „pióro” autorki i po przeczytaniu jednej z jej książek nabrałam ochotę na więcej.

To nie jest książka stricte świąteczna, chociaż patrząc na piękną okładkę można tak o niej pomyśleć. Jest dużo śniegu otulającego piękną okolicę, jest zima (wiadomo) i jest wigilia, czyli można powiedzieć, że mamy powieść typowo świąteczną, jednak wątkiem głównym fabuły jest dramat pewnego konia, który katowany przez swojego właściciela uciekł (tak się domyślam) z miejsca swojego tragicznego życia.

Historia tego konia wydarzyła się naprawdę, koń nawet ma swoją stronę na Facebooku, myślę, że opowiedziana w formie powieści z pewnością zszokowała i przeraziła niejednego czytelnika.

Autorka przedstawiła w dość dramatyczny sposób walkę o zwierzę, które w mniemaniu jednej pani weterynarz powinno zostać uśpione. Na szczęście znaleźli się ludzie, którzy do tego nie dopuścili i na szczęście znalazł się weterynarz, który mimo złych rokowań, spróbował konia postawić na nogi.

Bucefał jest głównym bohaterem tej opowieści, ale to ludzie, którzy się nim zajęli odgrywają ważne role.

Autorka porusza w swojej powieści kilka bardzo ważnych wątków, jednym z nich jest znęcanie się nad zwierzętami. Ale przytacza również przykłady uchybień prawnych, nieudolnej pracy policji, dla której ważniejsze są przepisy niż dobro ofiary, w tym przypadku zagłodzonego i zmaltretowanego konia. Jak często niestety przepisy prawa robią więcej szkody niż pożytku?

Kolejnym bulwersującym wątkiem jest życie mediów społecznościowych i funkcjonujących w nim blogerów i influencerów. O tym jak okrutne to potrafi być dla wielu, z pewnością przekonali się ci, którzy doświadczyli na sobie hejtu. I tu znów nie istnieje żadne prawo, które powinno chronić, policja, prokuratura zdają się być obojętne na wyrządzaną komuś krzywdę, bo… przepisy swoje, a życie swoje, więc zło w każdej postaci zwycięża.

(…) Nie zamierzała tego tolerować. Pozgłaszała fejkowe konta, a następnie usunęła komentarze i zablokowała je, choć wiedziała, że powstaną kolejne. Była to walka z wiatrakami. Zgłaszanie, blokowanie to rozwiązania tymczasowe, nie miała jednak pomysłu, jak z tym walczyć, gdyż polskie prawo mocno kulało w tej kwestii i takie osoby tak naprawdę były bezkarne. (…)

Świetnie wykreowani osobowościowo bohaterowie tej lektury dodają fabule swoistego blasku. Przyznam szczerze, że większość z nich polubiłam.

Dramat znalezionego w lesie półżywego konia to oczywiście wątek główny powieści, ale oprócz niego mamy tutaj również wspomniany wcześniej świat mediów społecznościowych, ale mamy również romans, a właściwie to nawet dwa, no i mamy też święta 😉

(…) – Lubię, to za mało powiedziane. – Roześmiała się. – Kocham ten czas. Strojenie domu, szykowanie dekoracji na dworze, gotowanie. Świąteczna krzątanina wypełniona aromatycznymi zapachami, to coś, co zawsze sprawiało mi przyjemność. I nawet bałagan mi w tym czasie nie przeszkadzał. (…)

Piękny styl jakim pisze Sylwia Kubik sprawia, że mimo ogromnych emocji jakie targały mną podczas lektury tej książki, czytało mi się płynnie i lekko.

I chociaż uroniłam niejedną łezkę, to przyznam, że ta powieść mnie zauroczyła.

POLECAM ją nie tylko na długi zimowy wieczór, myślę, że tę książkę można czytać o każdej porze roku, bo na dobre powieści zawsze jest dobry czas.

MAGICZNY CZAS – Agnieszka Lis

(…) Prezenty zawinięte w kolorową krepinę, ozdobione ręcznie przygotowanymi przez Danusię wizerunkami choinek, bombek i trochę niezdarnych mikołajów, a potem zawinięte w kwiaciarniany celofan prezentowały się bajkowo. (…)

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga

Agnieszka Lis to jedna z najpoczytniejszych pisarek literatury obyczajowej. To nie tylko pisarka, ale również pianistka i felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.

Magiczny czas to powieść świąteczna z mocnym akcentem dramatu, ale i również z nadzieją, która przeważnie w święta pojawia się w sercach wielu ludzi.

PREMIERA KSIĄŻKI 25 PAŹDZIERNIKA 2023

Wydawnictwo Skarpa Warszawska
stron 316

Danuta od lat związana jest z rodziną Barbary i Arkadiusza, jest dla nich kimś więcej niż gospodynią, chociaż u nich pracuje, gotuje, sprząta, opiekuje się dziećmi. Bywa, że jest również kimś w rodzaju przyjaciółki i powiernicy. Kobieta kiedyś miała marzenia, jak każda młoda dziewczyna, pragnęła miłości i tego kogoś kto byłby przy niej na dobre i na złe. Niestety życie przygotowało dla niej inny scenariusz, zamiast miłości i czułości otrzymała od ukochanego jedynie ból, strach i upokorzenia. Danuta nigdy nikomu się nie żaliła, z pokorą i skromnością przyjmowała na siebie kolejne trudy jakie zafundowało jej życie, i zawsze wierzyła w magię Bożego Narodzenia. Któregoś dnia jednak, dzięki swojej pracodawczyni wyrwała się z toksycznego związku i zaczęła życie od nowa. Nie poddała się, pokonała strach i znów zaczęła żyć normalnym życiem. Czy można zapomnieć o przeszłości? Czy święta spędzone w samotności są lepsze od tych spędzonych w dużym gronie rodziny i przyjaciół?

Czas książek świątecznych to dla mnie czas, na który czekam 11 miesięcy w roku. Są książki, które przeczytam i za tydzień już niezbyt pamiętam ich fabułę, ale są również takie, które budzą we mnie ogrom emocji i nie jestem w stanie przestać o nich myśleć. I do takich książek śmiało mogę zaliczyć tę i wiem, że osoba Danusi zostanie ze mną na długo.

Poznałam już niektórych bohaterów we wcześniejszych pozycjach świątecznych autorki, spędziłam z nimi niejedne święta i zawsze postać Danusi – gospodyni Barbary i Arkadiusza gdzieś przewijała się między innymi osobami.

„Magiczny czas” to książka w 99 procentach poświęcona właśnie tej cichej, skromnej i niezwykle pracowitej kobiecie.

Jeśli jednak ktoś myśli, że za słodką, świąteczną okładką znajdzie ciepłą świąteczną opowieść, to muszę uprzedzić, że tak nie będzie, i może się lekko rozczarować.

(…) Najpierw trzeba dojść do dna, musi wydarzyć się coś, co w trudnej sytuacji pozwoli się od niego odbić, co będzie radykalnym zwrotem. I to właśnie było to. (…)

Świąt tutaj jest sporo, wątki świąteczne zaczynają się od roku 1980, kiedy to główna bohaterka jest młodą, pełną nadziei i marzeń dziewczyną, kochającą i kochaną i bardzo szczęśliwą. Ale…

No właśnie później zaczyna się życie po „ale” kiedy marzenia zostają zdominowane przez szarą, brutalną rzeczywistość, miłość zostaje stłamszona strachem i bólem, a życie bardziej przypomina koszmar niż to o czym jako dziewczyna marzyła.

Muszę przyznać, że życie tej kobiety opisane w książce bardzo mną wstrząsnęło i czytając uroniłam niejedną łzę. Był jeszcze inny powód tak emocjonalnego podejścia do tej powieści, ale wolałabym o tym nie pisać.

Ciepła, miła, empatyczna, zwykła kobieta przeżyła w swoim życiu więcej zła niż można to sobie wyobrazić. Toksyczne małżeństwo, które miało być idyllą na miarę ówczesnych czasów (tu mam na myśli lata 80, 90 ubiegłego wieku) okazało się koszmarem dla wielu trudnym do zrozumienia.

Danusia mimo wszystko bardzo kochała swojego męża, wszelakie razy jakie od niego dostawała tłumaczyła, że przecież to normalne, chłop musi się od czasu do czasu napić, a że w złości podniesie rękę na żonę, to… to też normalne.

(…) Wracała myślami do dawnego życia. Tęskniła za mężem. Pamiętała oczywiście o tym, jaki był naprawdę, ale to było wspomniane rozumem. Serce wołało za tamtym mężczyzną, który oświadczył się tombakowym pierścionkiem, mając za świadka kamiennego króla sielaw i tłumek zgromadzony na mikołajskim rynku. (…)

Ile kobiet tak żyje, w strachu o jutro, żyje ze wspomnieniami tych pięknych chwil i czułych dotyków, żyje nadzieją, że ten ukochany kiedyś chłopak wróci.

Święta to magiczny czas, zawsze przynosi ze sobą nadzieję, bez względu na to czy ktoś spędza go w gronie bliskich mu osób, czy w samotności.

Główna bohaterka nigdy się na nic nie żaliła, z podniesioną głową stawała nawet wtedy, gdy brakowało jej sił fizycznych i psychicznych.

Autorka w wyjątkowy sposób przedstawia toksyczny związek, w którym dominuje przemoc i upokorzenie. To nie jest powszechnie znana patologia, ponieważ Danusia robiła wszystko, aby jej dom wyglądał schludnie, a syn nie musiał się wstydzić biedy. Takich kobiet jak Danusia być może jest wiele, ale najważniejsze w ich życiu jest to, że w trudnych chwilach mają przy sobie ludzi o ogromnej empatii i determinacji.

Danusię z toksycznego związku wyciągnęła Barbara, pracodawczyni kobiety, która nie tylko podała jej pomocną dłoń w chwili „upadku”, ale pokierowała również dalszym życiem swojej gospodyni i jej syna.

Życie Barbary chociaż opływało w dostatek, o jakim wiele kobiet może tylko marzyć, też nie należało do idealnych. Ona również miała swoje marzenia i chciała je realizować wspólnie z ukochanym mężem, ale…

I tu znów pojawia się to nieznośne „ale”. Arkadiusz chociaż był wymarzonym partnerem miał swój mały hermetycznie zamknięty świat i chociaż kochał swoją żonę nad życie, nie chciał uczestniczyć w spełnianiu jej marzeń. Czy to małżeństwo można było określić szczęśliwym? Myślę, że nie do końca, bo przecież szczęścia nie można zbudować tylko dostatkiem i pieniędzmi, do tego potrzeba jeszcze odrobiny dobrej woli, czasami ustępstwa i zrozumienia potrzeb tej drugiej osoby.

Ta książka aż kipi od emocji i zapewne wiele czytelniczek czy czytelników wpadnie w pewnego rodzaju refleksje po zagłębieniu się w tę fabułę.

Dużo mogłabym jeszcze pisać o tej książce, tak mocno ona utkwiła w mojej głowie. Autorka porusza w niej wiele trudnych i smutnych wątków, które niestety są codziennością wielu kobiet.

Poruszył mnie również stosunek syna Danusi do matki, zwłaszcza wątki odnoszące się do świąt. Nie wyobrażam sobie, aby któreś z moich dzieci pozwoliło na to, abym w święta siedziała sama w domu, bez względu na to, czy ich partnerzy byliby ustosunkowani do mnie pozytywnie czy negatywnie. A syn Danusi na to pozwolił.

(…) Cmoknął matkę w czoło i po chwili już go nie było. Danka została sama z myślą, że życie bywa równie piękne, jak okrutne. Daje i odbiera wedle tylko sobie znanych zasad. Albo i bez żadnych reguł. A jednak warto żyć. Cieszyć się każdym dniem, czekać na promień słońca, a nawet na kroplę deszczu. (…)

Myślę, że ta powieść wielu osobom na długo zapadnie w pamięć, dlatego POLECAM ją całym sercem, nie musicie jej czytać w okresie okołoświątecznym, bo na dobrą książkę każdy czas jest dobry.

Dziękuję Autorce za kolejną bardzo emocjonalną historię, a wydawnictwu Skarpa Warszawska bardzo dziękuję za egzemplarz.

MADEIRA – Jolanta Kosowska

(…) Czasami tak wszystko się zapętli, że nie widzi się światła w tunelu. Człowiek czuje się przyparty do muru. Nie widzi nadziei. Nie szuka pomocy. Sam nie ma siły już walczyć… Przyjdź do mnie, jeżeli będziesz chciała porozmawiać. Czasami człowiekowi potrzebne są nocne rozmowy. Bywa, że z obcymi rozmawia się łatwiej – dodała. (…)

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga

Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie i prawie całe życie związana była z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych na Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu jest lekarką, specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie, a swój czas dzieli między pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 powieścią „Niepamięć”.

Madeira to powieść obyczajowa, z nutką romansu i dużą dawką dramatu.

PREMIERA KSIĄŻKI 08 CZERWCA 2023

Wydawnictwo Zaczytani
stron 285

Julia i Filip spędzili najpiękniejsze dni i najgorętsze noce na wyspie wiecznej wiosny, na Maderze. Tutaj również się zaręczyli planując długie i szczęśliwe życie. Niestety Los przygotował im niespodziankę, która nie należała do tych pięknych. Po nietypowym, spędzonym na górskich szlakach wieczorze kawalerskim Filip wysłał do narzeczonej wiadomość i… zniknął bez śladu. Policja uznała go za zaginionego, ale Julia jest przekonana, że Filip żyje. Zrozpaczona, postanawia wrócić do Portugalii, by po raz ostatni odwiedzić najważniejsze dla niej miejsca, a potem… potem postanawia popełnić samobójstwo. Po raz kolejny Los ma wobec niej inne plany, spotkany przypadkowo mężczyzna i trop dramatycznej rodzinnej historii mogą okazać się kluczem do odnalezienia narzeczonego. Czy uda się Julii odnaleźć Filipa, całego i zdrowego? Co wspólnego z narzeczonym Julii ma spotkany przypadkowo mężczyzna? Co wydarzyło się kiedyś na wyspie?

Po książki Jolanty Kosowskiej sięgam z czystą przyjemnością, gdy mam ochotę na jakąś podróż. A trzeba przyznać, że mało kto tak potrafi malować słowami jak ta autorka.

Tym razem pozwoliłam sobie na podróż na Maderę, przyznam szczerze, że nigdy tam nie byłam, ale po tej powieści odnoszę wrażenie, jakbym przebywała w tym pięknym zakątku świata razem z bohaterami tej książki.

Śmiało mogę nazwać Jolantę Kosowską malarką słowa i powiem szczerze, że uwielbiam, jak opowiada o miejscach, które umieściła w swoich książkach, a które często są takimi drugoplanowymi bohaterami jej powieści. Można się w wielu z nich dosłownie zakochać.

Fabuła to opowieść o miłości, która może mieć wiele „twarzy”. Bo przecież można zakochać się w miejscach takich jak Madera, która tutaj jest właśnie jedną z bohaterek powieści, można zakochać się w potrawach, które potrafią niesamowicie działać na kubki smakowe, ale można też zakochać się w kimś, pokochać człowieka bez względu na jego wady czy dzięki jego zaletom.

Ana i Breno to dwoje ludzi stworzonych dla siebie. Autorka pokazała miłość tak głęboką i piękną, o jakiej zapewne marzy wielu.

Zauroczyła mnie w tej powieści jeszcze jedna miłość, łącząca pokolenia, będąca niesamowitą więzią między dziadkiem a wnuczkiem.

Ale ta książka to taka trzypokoleniowa opowieść nie tylko o miłości, ale o trudnościach wynikających z braku porozumienia, pewnego rodzaju niedomówień, które mogą ranić i pozostawiają blizny na długo.

(…) Nie miejsca są najważniejsze, a ludzie i towarzyszące im emocje. Życie to nie następujące po sobie obrazy, a ciąg emocji. (…)

Historia Julii i Filipa to dramatyczna walka o nadzieje, pełna tajemnic, wzruszeń i wiary.

Ciekawa fabuła skłoniła mnie do refleksji. Życie często pisze zaskakujące scenariusze, a autorka pięknie potrafi je wpleść w historie swoich bohaterów.

W tej powieści mamy zakochaną a zarazem zrozpaczoną dziewczynę, która decyduje się na desperacki krok. Na szczęście ktoś jej to uniemożliwia, chociaż nie wiadomo czy dziewczyna pogrążona w rozpaczy nie spróbuje ponownie.

Autorka w bardzo przemyślany sposób skonfrontowała czytelników z tematem śmierci. Pokazała, jak trudno jest, gdy na naszych oczach odchodzi ktoś bardzo bliski. Zafundowała nam cały wachlarz emocji i wzruszeń i muszę przyznać, że bez chusteczek moje czytanie się nie obeszło.

Biorąc do ręki tę lekturę przygotujcie się na taką słodko-gorzką opowieść o trzech pokoleniach, przedstawioną w specyficzny, szkatułkowy sposób, który łączy wszystkie nitki w jedną spójną całość.

Przeplatane są tutaj wątki miłosne z emocjami bohaterów oraz tajemnicami z przeszłości, nie omijając traum rodzinnych, które są drzazgą, często mocno raniąc.

(…) Nie docenia się tego, co się ma. Dopiero brak czegoś powoduje, że za tym tęsknimy. To strata potęguje tęsknotę. Ja nagle zatęskniłem za rozmową z ojcem. (…)

Lekkie pióro jakim pisze Jolanta Kosowska sprawia, że książkę czyta się jednym tchem.

Zapraszam na piękną Maderę, która bywa świadkiem i pięknych chwil, otulonych miłością i tych, które nie powinny się nigdy wydarzyć.

Polecam tę książkę i dla relaksu i ku refleksji. Myślę, że wrócę do tej pięknej historii jeszcze niejeden raz.

Napisz do mnie
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/