dobra powieść
PANNY NA WYDANIU. SAGA WARSZAWSKA. – Katarzyna Maludy
(…) Panny na wydaniu. Już czuło się atmosferę rywalizacji, zawoalowanej wojny podjazdowej, strachu i nadziei, Każda z matek czy opiekunek starała się szacować szansę swoich podopiecznych. Czy będą miały powodzenie, czy spędzą ten bal stojąc smętnie u ich boku? Czy to dziś spotkają tego kogoś, kto niedługo potem zawita w ich domu z prośbą, by mógł tam gościć częściej? (…)
Katarzyna Maludy lubi podróże, ale wędrówki tylko w przestrzeni jej nie wystarczają. Z wykształcenia jest polonistką i historyczką. Do niedawna dobrze się czuła w Warszawie, teraz uczy się kochać Wielkopolskę i Poznań. Prywatnie to mama i babcia. Uważa się za mola książkowego, ale zakochana jest również w fortepianie.
Panny na wydaniu, to pierwsza część Sagi Warszawskiej, połączenie romansu z powieścią obyczajową i dużą dawką historyczną.
Hrabia Hieronim Żarski znakomicie potrafił zarządzać ziemskimi majątkami, które powierzyły mu w opiekę rodziny Walewskich i Łączyńskich. Nie potrafił jednak zupełnie radzić sobie z kobietami, a tu aż dwie zwaliły mu się na głowę i ściągnęły kłopoty: panna Florentyna Glińska jest prekursorką feminizmu, przybyła z Paryża, by zorganizować pogrzeb sławnej Marii Walewskiej. Okazało się też, że rodzona córka hrabiego, Helenka, którą chciał umieścić w klasztorze, by zapewnić jej spokój i godne życie, musi wyjść za mąż, by odziedziczyć majątek. Cały ten chaos to zbyt trudne zadanie, by uczciwy, pracowity i prostoduszny hrabia Hieronim sobie z nim poradził. Na szczęście nie był z tym sam. Czy zarządca ziemski ugnie się przed miłością jaka spotka jego córkę? A może sam wpadnie w jej uniesienie? Czy jakaś kobieta sprawi, że oprócz pracy ważne stanie się dla hrabiego również coś innego, coś bardziej uduchowionego?
PREMIERA KSIĄŻKI 07 MAJA 2024
Po książki z historią w tle sięgam z ogromną przyjemnością, od zawsze ciekawią mnie losy nie tylko Polski. A jeżeli bohaterką jest kobieta radząca sobie w życiu, to tym chętniej w taką fabułę się zagłębiam.
Nie miałam jeszcze okazji przeczytać żadnej książki tej autorki, ale już wiem, że chętnie sięgnę po dalsze części SAGI WARSZAWSKIEJ.
Akcja powieści toczy się w Kiernozi, Walewicach i Warszawie. Autorka bardzo obrazowo pokazuje, jakie zmiany zachodziły w Polsce w pierwszym dwudziestoleciu XIX wieku. Towarzysząc bohaterom czytelnik ma okazję odbyć spacer po Ogrodzie Saskim, który zniszczony podczas insurekcji kościuszkowskiej zmieniał się z francuskiego ogrodu w park w stylu angielskim, a w akcję powieści wplecione są różne wydarzenia historyczne.
Fabuła książki odnosi się do wydarzeń w XIX wieku, kiedy dominacja Napoleona w Europie była dość znaczna, co oczywiście było na rękę Rosji będącej wówczas polskim zaborcą.
W tle wydarzeń dnia codziennego dworu w Kiernozi, autorka przybliża czytelnikom koszmar wojenny, a w szczególności dramatyczną niewolę jednego z bohaterów, który po klęsce pod Berezyną trafił jako jeniec pod rządy okrutnego Rosjanina.
Życie ówcześnie żyjących ludzi, nawet w dobrze sytuowanych dworach nie należało do lekkich i przyjemnych. Zwyczaje ogólnie przyjęte, szczególnie te dotyczące wychowania córek tak aby były dobrą partią dla potencjalnego kandydata na męża nie wszystkim się podobały.
Młoda Helenka Żarska oddana do klasztoru mogła spędzić życie w zamknięciu i pod srogą władzą siostry przełożonej według której nawet niewinny uśmiech był ciężkim grzechem karanym chłostą. Na szczęście ciotka dziewczyny zapisała w spadku majątek zarządzany dotychczas przez ojca Heleny przekazując ścisłe wytyczne co do dziedziczenia.
Ową ciotką była znana w kręgach zarówno bogatych jak i chłopów Maria Walewska, za młodu wydana za mąż za człowieka, którego ani trochę nie darzyła uczuciem, a która później rozkochała w sobie samego Napoleona zostając jego faworytą.
Historia młodziutkiej Heleny pokazuje jak dziewczęta i młode panny uzależnione były od rodziców, a w szczególności od ojców, którzy mieli decydujące zdanie na temat przyszłości córek.
Kobiety pragnące wyzwolenia, zdobywające wykształcenie lub chcące po prostu być samodzielnymi, postrzegane były przez społeczeństwo jako niemoralne, chociaż ich zachowanie z moralnością nie miało nic wspólnego.
(…) Wieczorami, kiedy potwornie zmęczona Florentyna kładła się spać i z tego zmęczenia zasnąć nie mogła, czytywała pamiętnik Marii Walewskiej. Przypominały jej się teraz słowa, którymi Marysia starała się usprawiedliwić swój romans z Napoleonem. Niech się pani nie lęka. Proszę tylko iść za radami gorących stronników ojczyzny. Czemu wątpi pani w dobro, które może pani wyświadczyć. (…)
Młoda dziewczyna zakochana w równym sobie wiekiem młodzieńcu mogła zostać zignorowana jeżeli w grę mogło wchodzić zawarcie związku małżeńskiego z pobudek majątkowych lub politycznych.
Florentyna Glinicka mimo dość młodego wieku, postrzegana była jako stara panna i nikogo nie obchodziło to, że w wielu kwestiach miała więcej racji niż mężczyzna. Ale tak ten świat wówczas funkcjonował.
Ta książka z jednej strony jest powieścią polityczną z mocną historią w tle, a z drugiej pięknym romansem, któremu kibicowałam od samego początku.
Bardzo ciekawa jestem jak potoczyły się dalsze losy Helenki i Florentyny, czy obie kobiety znalazły szczęście takie, na jakie zasłużyły.
Polecam tę książkę zarówno miłośniczkom romansów jak i czytelnikom preferującym powieści historyczne, bo ani jednego ani drugiego tutaj nie brakuje.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość poznania kolejnej polskiej autorki, obok książek której z pewnością nie przejdę obojętnie.
PRZERWA ŚWIATECZNA – Joanna Tekieli
Z cyklu: CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA
(…) W wigilijny poranek padała mżawka i było to zjawisko wyjątkowo niepożądane zarówno dla tych, którzy już tylko dopinali świąteczne przygotowania na ostatni guzik, jak i dla osób, które wszystkie prace i zakupy zostawili właśnie na ten dzień. Wszyscy krzywili się na widok szarego nieba i marudzili, że znów nie będzie białych świąt. (…)
Joanna Tekieli jest z urodzenia i zamiłowania Krakowianką. Ukończyła polonistykę. Uwielbia dobrą kawę, kocha ciszę, czytanie książek i piesze wędrówki po górach i dolinach. Jest autorką powieści z cyklu o pensjonacie „Leśna Ostoja”, „Dębowe uroczysko”, „Szlak Srebrnych Mgieł” i innych.
Przerwa świąteczna to powieść typowo świąteczna.
PREMIERA KSIĄŻKI 23 PAŹDZIERNIKA 2024
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Milena, ambitna bizneswoman, pragnie zapewnić synowi wszystko, czego sama w dzieciństwie nie miała, dlatego planuje wyjazd do luksusowego hotelu w Alpach, aby pobyć razem i dobrze się bawić, ale los ma wobec niej zupełnie inne plany. Z kolei Filip, samotny ojciec, marzy o tym, aby w Boże Narodzenie zaszyć się w domu i spędzić czas na czytaniu, graniu w planszówki, oglądaniu telewizji i jedzeniu pyszności, jednak i jemu los przygotował zupełnie inny scenariusz. Nastoletni Piotrek chce po prostu mieć czas na czytanie książki ulubionego autora, a jego klasowa koleżanka Julka pragnie, by w te święta zdarzyło się coś niezwykłego. Los sprawi, że ich marzenia zostaną wysłuchane, jednak spełnią się w sposób wyjątkowo przewrotny. Czy Milena z synem wyjadą na święta i czy marzenie Filipa o spokojnych świętach w domu się spełnią? Dlaczego Piotrek i Julka uznają, że te święta są najfajniejsze?
Dwa lata temu miałam okazję przeczytać inną książkę Joanny Tekieli – Zaczarowana zima w Olszowym Jarze, która bardzo mi się spodobała i dlatego gdy w tym roku otrzymałam od Wydawnictwa FILIA kolejną powieść tej autorki to bardzo się ucieszyłam.
Fabuła podzielona jest na dwie części. W jednej bohaterami są Milena i jej syn Leon oraz Filip i jego syn Adrian, którzy niechcący zostają zamknięci w szkole bez zasięgu telefonów, zmuszeni spędzić kilka dni (w tym Wigilię) razem i próbując jakoś przetrwać.
Bardzo podobała mi się ta część, w której autorka pokazała jak ważne są relacje między ludźmi i jak ważny dla dzieci jest czas, który mogą spędzić ze swoimi rodzicami. W obliczu takich niedogodności jaka przydarzyła się Milenie, Filipowi i ich synom, kreatywność w wymyślaniu wspólnych zabaw dla obu chłopców okazała się najlepszym prezentem świątecznym.
Wielu rodziców nie zdaje sobie sprawy z tego czego pragną ich pociechy, jak zły skutek może odnieść w wychowaniu i relacjach rodzic-dziecko nadopiekuńczość rodzicielska lub zbyt wygórowane ambicje będące często pseudo spełnieniem się w roli rodzica i zmęczeniem dziecka.
(…) – Nie ma znaczenia to, gdzie spędzamy święta, ważne jest tylko z kim. Bo to ludzie, na których nam zależy, sprawiają, że Boże Narodzenie jest magiczne. Życzę ci, żeby zawsze były obok ciebie takie osoby. – Uniosła wzrok i popatrzyła na Filipa i Adriana. (…)
Świetnie pokierowana fabuła tego wątku sprawiła, że czytając często się uśmiechałam się.
Jak można sobie poradzić w każdej, nawet tak ekstremalnej sytuacji jak odizolowanie do świata w zamkniętym budynku to mistrzostwo świata w odnajdowaniu pozytywów w chwilach zwątpienia. Kreatywność pomysłów Mileny dosłownie mnie zachwyciła.
Święta bez choinki, tradycyjnych potraw i kolęd (zamiast których można śpiewać pieśni patriotyczne 😉) też mogą być czymś wspaniałym i niezapomnianym.
Druga część odnosi się do Piotra, nastolatka zakochanego w najpiękniejszej dziewczynie z klasy, mieszkającego z rodzicami i młodszą siostrą, który w czasie przerwy świątecznej zamiast cieszyć się wolnym czasem musi przejąć obowiązki kontuzjowanego ojca.
Sprzedaż choinek na targowiskowym placu początkowo wydaje się chłopcu koszmarem, ale w momencie pewnego zdarzenia zmienia się w przyjemność.
(…) „Inni moi kumple pewnie teraz jeszcze wylegują się w łóżkach, a ja muszę się mordować z cholernymi drzewkami” – mruczał w duchu, wyładowując iglaki z samochodu. (…)
W tej części mamy wątek romantyczny, który prawie pretenduje do miana świątecznego cudu, ale o tym przeczytacie, jeżeli zdecydujecie się sięgnąć po tę bardzo świąteczną powieść, w której znajdziecie również wiele innych ciekawych wątków obyczajowych.
Polecam tę pełną niespodzianek powieść świąteczną, myślę, że każdy kto ją przeczyta będzie zadowolony z wyboru lektury.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej powieści w ramach współpracy barterowej, a Autorce dziękuję za mile spędzony czas w towarzystwie bohaterów tej opowieści.
OTWÓRZ SIĘ NA CUDA – Nika Kardasz
Z cyklu: CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA
(…) Wszechogarniająca radość i zabijający smutek. Ulga i głaz nie do uniesienia. Szczęście i rozpacz. Światło i cień. Nie można w jednym momencie odczuwać tak skrajnych emocji. Ale kiedy żyje się w dwóch równoległych światach i jest dwoma osobami naraz, to zupełnie normalne. (…)
Nika Kardasz jest młodą polską pisarką mieszkającą w Islandii. Mówi o sobie, że pisanie i zumba są odpowiedzią na wołanie jej kreatywnej duszy. Każdą sobotę spędza z dziećmi ucząc je języka polskiego. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 książką „Oddychaj”. I właściwie to wszystko co udało mi się znaleźć na temat tej autorki.
Otwórz się na cuda to piękny zimowo-świąteczny romans z wątkiem dramatu.
PREMIERA KSIĄŻKI 31 PAŹDZIERNIKA 2023
Rozalia dzieli swój czas pomiędzy rodzinną firmą, której nie znosi, a kliniką, gdzie jej mąż od trzech lat leży w śpiączce. Tuż przed świętami współpracownik i przyjaciel ofiarowuje jej prezent i wysyła ją na daleką, śnieżną Islandię, żeby odpoczęła i zregenerowała siły. Rozalia trafia do domu Unnur, starszej Islandki, z którą się zaprzyjaźnia. Poznaje tam nie tylko Bjarmiego, jej syna, oraz młodą Polkę mieszkającą w Islandii, ale przede wszystkim odnajduje samą siebie. Za namową nowych przyjaciół spędza z nimi rodzinne Boże Narodzenie, chyba pierwsze takie w jej życiu. Między nią a Bjarmim rodzi się uczucie. Rozalia staje przed wyborem, czy wrócić do męża, który być może nigdy się nie obudzi, ale który od zawsze był jej przyjacielem, czy dać szansę nowej miłości. I właśnie wtedy dostaje z Polski wiadomość, na którą czekała kilka lat… Co wydarzyło się w Islandii, że Rozalii trudno będzie opuścić tą islandzką miejscowość? Czy warto uwierzyć w siebie i w cuda, które mogą się wydarzyć?
Niech przyszłość nie zabiera ci teraźniejszości. Bo możesz przeoczyć coś ważnego.
Kolejna polska pisarka, którą poznałam dzięki tej powieści jest z tych, które bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły i chętnie sięgnę po pozostałe książki jej autorstwa.
Byliście kiedyś w Islandii? (a może powinno się mówić – w Islandii tylko na…?) Jeśli chodzi o mnie to nigdy tam nie byłam, ale znam osoby, które wprost zakochały się w tym kraju.
Dzięki Nice Kardasz udałam się tam i to zimą, to nic, że tylko w wyobraźni, ale zachwyciłam się tak jak bym była osobiście.
Autorka ciekawie „pokazała” Islandię i to zarówno tę piękną i malowniczą jak i tę groźną i niebezpieczną. Przy odrobinie fantazji można to wszystko oczami wyobraźni „zobaczyć”.
To nie jest typowa powieść świąteczna chociaż akcja została umieszczona w grudniu, a nawet w czasie świąt, które główna bohaterka miała okazję spędzić razem z pewną islandzką rodziną. To opowieść o zagubionej emocjonalnie kobiecie, trudnych relacjach rodzinnych, miłości, przyjaźni i tęsknocie.
(…) Pomaga mi założyć fartuszek w mikołaje i wręcza wałek do ciasta. Atmosfera jest iście świąteczna. Słychać ją w radiu, widać za oknem i czuć w tej małej kuchni. Kobiety się śmieją, rozmawiają, a ja wałkuję ciasto i zastanawiam się, jak to możliwe, że w obcym domu czuję się lepiej niż u siebie w Polsce. (…)
Z całą pewnością jest to powieść bardzo zimowa, a jej bezosobowymi głównymi bohaterami są dramat i romans.
Muszę przyznać, że zauroczyła mnie ta książka, a w szczególności ciekawa, nietuzinkowa fabuła, która do ostatniej strony nie pozwala czytelnikowi domyślić się zakończenia. A zakończenie jest… no cóż, tego nie zdradzę, bo chciałabym zachęcić do sięgnięcia po tę książkę.
Rozalia jest kobietą, której życie nie było usłane różami. Tak zwany „zimny chów” pozbawił dziewczynę tego, czego nie powinno zabraknąć dziecku, czyli zwykłego matczynego uczucia. Nikt nie nauczył jej miłości, a przecież każdy na nią zasługuje.
Piękna, bogata i bardzo samotna w wielkim mieście, na szczęście dla Rose, poznała smak prawdziwej przyjaźni. Bardzo mi się podobało przedstawienie tej przyjaźni i jeżeli ktoś mi powie, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje, to odsyłam go to tej powieści.
Autorka w bardzo ciekawy sposób ukazuje społeczność małej islandzkiej miejscowości. Przyjęcie młodej polskiej turystki, obcej osoby, w domu starszej pani mieszkającej samotnie było tak ciepłe, jakby Rozalia była najbliższą rodziną.
To również opowieść o pięknym, pełnym namiętności uczuciu, które połączyło dwoje zranionych ludzi. ON, walczący z tęsknotą za ukochaną kobietą, która kiedyś skradła jego serce zostawiając w nim wielką, bolesną ranę i ONA walcząca z samą sobą, swoimi pragnieniami i słabościami, które pozostawiła w Polsce w wielkim zawieszeniu. Czy można zatracić się w miłości zdając sobie sprawę z tego, że nie ma dla niej przyszłości?
(…) Nagle przypominam sobie, że nadal jestem w ramionach tego mężczyzny. I wcale nie mam ochoty powiedzieć mu, żeby mnie puścił. „Czy nie czułaś się bezpiecznie w jego ramionach?” – jak echo słyszę w swojej głowie słowa Petera.
To pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam, ale już wiem, że z przyjemnością sięgnę po inne jej powieści.
Islandia i Islandczycy ukazani w tej lekturze wprost zachęcają do odwiedzenia tego kraju. A malownicze opisy miejsc potrafią pobudzić wyobraźnię.
Piękny styl jakim napisana jest ta książka wprost nie pozwala na oderwanie się od stron powieści, a w połączeniu z ciekawą fabułą i świetnie wykreowanymi osobowościami bohaterów sprawiają, że książkę czyta się z prawdziwą przyjemnością.
Rozdziały są przemienne, a narracja w pierwszej osobie. Raz narratorką jest Rozalia a raz Bjarmi.
POLECAM tę lekturę zarówno miłośnikom powieści przygodowych i podróżniczych (Islandia jest tutaj pokazana wprost cudownie) jak i czytelniczkom/czytelnikom preferującym romanse (można tu znaleźć również szczyptę erotyzmu). To powieść obyczajowa z wątkami psychologicznymi i dramatycznymi. Ale to przede wszystkim opowieść o walce z samym sobą i z własnymi emocjami.
Dziękuję wydawnictwu REPLIKA za możliwość poznania kolejnej świetnie zapowiadającej się autorki i dziękuję za to, że mogłam przeczytać tę książkę w ramach współpracy barterowej.
MIŁOŚĆ POD CHOINKĄ – Paulina Kozłowska
Z cyklu: CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA
(…) W mojej głowie niczym syreny alarmowe rozbrzmiewają słowa Anity: „Zobaczysz, kiedyś poznasz takiego faceta, że na sam widok tobą trzepnie”. Wysoki brunet o hipnotyzujących oczach? Jest! Barwa głosu wywołująca dreszcze? Jest! O Boże! (…)
Paulina Kozłowska to urodzona w 1988 roku mieszkanka urokliwej Kobylnicy, na Pomorzu. Zawodowo zajmuje się kadrami. Prywatnie jest miłośniczką książek obyczajowych i kryminałów. Jej wielką miłością są również filmy kostiumowe, dla których „zarwała” już niejedną noc. Jest autorką kilku książek w tym: „Zakątek nadziei”, „Świąteczna narzeczona” czy cykl książek „Pensjonat na Kaczym Wzgórzu”.
Miłość pod choinką to powieść świąteczna.
PREMIERA KSIĄŻKI 05 LISTOPADA 2024
Agata jest sławną aktorką serialową, po pewnym incydencie mającym miejsce na planie postanawia uciec z Warszawy od zgiełku wielkiego miasta i jego awantur. Pragnie w okresie świątecznym odpocząć w rodzinnych stronach od czujnych oczu fanów i fleszy aparatów paparazzi. Niestety, po drodze rozbija samochód, a drogi zasypuje śnieg. Na całe szczęście na jej drodze pojawia się Igor przystojny wdowiec prowadzący rodzinną plantację świerków. Zarówno mama Igora jak i siostra bardzo ciepło przyjmują niezapowiedzianego gościa, a aktorka z radością przyjmuje pomoc mężczyzny i jego rodziny w obliczu pogodowej katastrofy. Natomiast zrządzenie losu sprawia, że po krótkim czasie kobieta zaprzyjaźnia się z nastoletnią córką Igora, która dopuszcza się małej intrygi. Czy Agata dojedzie do rodzinnego domu na święta? Kiedy pogoda postanowi odpuścić i drogi ponownie staną się przejezdne? Czy Agata i Igor znajdą wspólny język?
Muszę przyznać, że to kolejna książka wydana wprost cudownie. Barwione brzegi i piękna okładka aż zachęcają do sięgnięcia po tę lekturę, której fabuła również jest bardzo ciekawa.
Często zastanawiam się nad tym, co kieruje autorami, którzy pisząc powieść świąteczną, która przecież powinna ociekać lukrem, ciepłem i magią, poruszają w niej trudne, czasami bardzo bolesne tematy.
W tej powieści nie brakuje ciepła, empatii i tej magii świąt, ale nie brakuje również smutku.
Główna bohaterka będąca kobietą piękną, bogatą i sławną powinna dosłownie świecić szczęściem, a jednak nie potrafi tego robić.
Autorka opisując relacje Agaty z mamą i siostrą podkreśla jak wiele w nich hipokryzji. Najbliższe kobiecie osoby zamiast być dumne z tego, że ktoś im bliski jest sławny i ceniony w branży filmowej nie dość, że nie okazują tej dumy, to jeszcze traktują Agatę jak worek pieniędzy, do którego wystarczy tylko sięgnąć i już można się poczuć lepiej. Smutne to kiedy człowiek nie może się dzielić radością z najbliższymi, którzy traktują go/ją jedynie jako finansowy dodatek do rodziny.
A przecież praca aktorki do lekkich i łatwych nie należy, a że ktoś dostaje za to wynagrodzenie większe niż przeciętny człowiek, to tylko powinno cieszyć tych, z którymi łączą tego człowieka bliskie relacje.
(…) Wodzę wzrokiem po uśmiechniętych na zdjęciu twarzach i czuję nieopisaną zazdrość, że czują się w swoim towarzystwie tak cudownie. Ja od bardzo dawna nie robiłam sobie zdjęć z rodzicami. Wydaje mi się, że gdybym na to pozwoliła, moja chytra siostra natychmiast spieniężyłaby je w jakiejś gazecie. (…)
Zupełnie inne relacje są w domu Igora, do którego Agata trafia z powodu wypadku i śnieżycy. I chociaż w tym domu kilka lat wcześniej wydarzyła się tragedia, która wszystkim zraniła serca, zwłaszcza małej wówczas córce Igora, to czuć w tej rodzinie ciepło, wszystkich łączą szczere, gorące uczucia i wyraźnie widać tę silną więź łączącą trzy pokolenia.
Jak można się o tym przekonać, czasami obcy ludzie potrafią stać się bliżsi niż osoby, z którymi łączą kogoś więzy krwi. O tym właśnie przekonała się główna bohaterka spędzając kilka przymusowych dni w domu pewnego właściciela plantacji choinek.
Samotność potrafi być trudna i podstępna, nie każdy potrafi sobie z nią poradzić. Czasami jest to samotność emocjonalna, kiedy bardzo się tęskni za kimś, kto odszedł na zawsze, czasami jest to samotność w tłumie, bo czy blask sławy potrafi zastąpić kogoś, kogo można szczerze pokochać?
Miłość również nie zawsze jest łatwa, bywa, że człowiek zamyka się na nowe uczucia, cały czas tęskniąc za tymi starymi, ale czy warto całe życie pielęgnować w sobie tęsknotę, czy może lepiej warto otworzyć się na inne – nowe uczucie?
Narracja tej powieści jest w osobie pierwszej, a rozdziały są napisane tak, że raz narratorką jest Agata, raz Igor, a innym razem… duch zmarłej żony Igora.
(…) Układając na chlebie plaster żółtego sera, spoglądam w stronę okna. Rzeczywiście w oddali ciągnie się szpaler zaśnieżonych drzew, ale nigdy w życiu nie pomyślałabym, że to prywatna plantacja. Wyglądało to raczej na gęsty las, ale cóż ja mogłam wiedzieć o hodowli świerków. (…)
Książka bardzo mi się podobała i POLECAM ją zwłaszcza miłośniczkom romansów, bo jak sam tytuł sugeruje, można w tej powieści odnaleźć miłość. I chociaż czasami droga do prawdziwego uczucia bywa wyboista to warto pokonać przeszkody i pozwolić sercu na ingerencję w życie.
Jest bardzo zimowo, trochę świątecznie, trochę dramatycznie i bardzo rodzinnie.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA, że mogłam przeczytać tę lekturę w ramach współpracy barterowej. To kolejna książka Pauliny Kozłowskiej, którą przeczytałam i z przyjemnością sięgnę po inne powieści tej autorki.
SALON SPEŁNIONYCH MARZEŃ – Agnieszka Lis
Z cyklu: CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA
(…) W małej społeczności wszyscy się znają. To dobrodziejstwo i przekleństwo jednocześnie. Gdy w systemie naczyń połączonych jedno zostaje odcięte od pozostałych – umiera. (…)
Agnieszka Lis to jedna z najpoczytniejszych pisarek literatury obyczajowej. To nie tylko pisarka, ale również pianistka i felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.
Salon spełnionych marzeń to powieść świąteczna z mocnym akcentem dramatu, ale i również z nadzieją, która przeważnie w święta pojawia się w sercach wielu ludzi.
PREMIERA KSIĄŻKI 23 PAŹDZIERNIKA 2024
Jest Wigilia, w salonie kosmetycznym w centrum handlowym spotykają się ostatnie klientki, aby w ten szczególny czas wyglądać olśniewająco. Tego dnia salon otwarty jest dłużej ze względu na zatrzęsienie klientów. Każda kobieta chce dopieścić fryzurę i paznokcie. W pewnym momencie przy wejściu zakładu opada ciężka krata, a wszyscy będący w środku zostają uwięzieni. Telefony nie działają, centrum handlowe jest zamknięte, a ochrona najwyraźniej już zaczęła świętować, bo nikt nie odpowiada na wołania o pomoc. Strach i nerwy zgęstniają atmosferę, która z każdą kolejną godziną staje się trudna do zniesienia, zwłaszcza po tym, gdy wychodzi na jaw, że jedna z osób zna pozostałe i każdej z nich ma coś do zarzucenia. Czyżby Melania zaplanowała zamknięcie się w tym dość nietypowym miejscu razem z innymi osobami z premedytacją?
Czy magia świąt Bożego Narodzenia tym razem również zadziała? Czy na zamkniętych w salonie ludzi ktoś w domach czeka i zacznie ich szukać? Czy ktoś pomoże im się wydostać zanim święta dobiegną końca?
W tym roku wcześniej niż zwykle zabrałam się za czytanie powieści świątecznych. Każdego roku robiłam to od pierwszego grudnia, ale skoro w sklepach już są ozdoby świąteczne i reklamy, to uważam, że czas na to moje świąteczne czytanie też jest odpowiedni 😉
Nie przeczytałam wszystkich książek Agnieszki Lis, ale te 23, które dumnie stoją na jednej z moich półek bibliotecznych świadczą chyba tylko o tym, że jest ona jedną z moich ulubionych polskich pisarek.
Jeżeli ktoś sięgający po te lekturę będzie oczekiwał cukierkowo-słodkiej opowieści świątecznej, takiej… lekkiej, łatwej i przyjemnej, to może się trochę rozczarować.
Chociaż fabuła do lekkich nie należy, bo autorka wplotła w nią sporo dramatu, cynizmu i ironii, to muszę przyznać, że czyta się książkę łatwo i przyjemnie, a to dzięki stylowi jakim pisze Agnieszka Lis.
Ktoś, kto czytał wcześniejsze powieści świąteczne tej autorki to w tej spotka poznanych już w nich bohaterów, ale nie znaczy to, że pogubi się w fabule, ponieważ książka ta stanowi odrębną część, ale ze wzmiankami do poprzednich.
Jedną z głównych bohaterek jest Melania, kobieta nie pierwszej już młodości, elegancka, dystyngowana, inteligentna, bogata i wymagająca zarówno od innych jak i od siebie odpowiedniego obycia i zachowania.
Jej życie od początku miało być idealne. Prowadzona wzorowo i z przepychem restauracja, dobrze wychowane dzieci, oczywiście bez żadnych wad i skaz, oraz równie idealny mąż.
Ale jak się można domyślać, były to tylko pozory. Czy Melania potrafiła być osobą szczęśliwą, czy tylko próbowała wszystkim udowodnić, że taką właśnie jest?
Los (a może ktoś?) sprawia, że w Wigilię, Melania chcąc dopieścić swój już i tak idealny wygląd przed świętami, które postanawia spędzić samotnie z dala od dzieci i przyjaciół zostaje zamknięta wraz z innymi osobami w salonie kosmetycznym dużego domu handlowego. Przypadek czy premedytacja?
Jak się okazuje, każda z tych osób w przeszłości miała styczność albo z Malwiną, albo z kimś z jej rodziny.
W czasie długich godzin spędzonych w niezbyt komfortowych warunkach, bez prądu, bez zasięgu telefonicznego, bez świątecznych potraw, ale za to z zapasem alkoholu, dochodzi do wielu, często niezbyt przyjemnych rozmów i zwierzeń.
(…) Franciszka chyba chciała zemdleć, ale z wrażenia o tym zapomniała. Melania zastygła, Irek przestał oddychać. Patrycja wypiła do dna zawartość kubka, a Eleonora się przeżegnała. Magda za to spojrzała na swój kubek i, z wyjątkową starannością artykułując głoski, powiedziała: – O do licha. Jednak chyba za dużo tego wina. (…)
Melania ma do każdej osoby o coś pretensje, każdego o coś oskarża jednocześnie siebie cały czas uważając za kogoś lepszego, wręcz nieskazitelnego.
Jednocześnie uczestnicy tej nietypowej wigilii zaczynają się otwierać przed sobą i jak się okazuje, każdy z nich dźwiga na swych emocjonalnych barkach spory ciężar.
Muszę przyznać, że ta książka mnie bardzo zaskoczyła i chociaż podczas czytania wzruszałam się, wkurzałam i uśmiechałam na zmianę, to cały czas czułam również pozytywne zaskoczenie.
Po przeczytaniu ostatniej strony nie potrafiłam powiedzieć niczego. Chyba dlatego, że najbardziej zaskoczyło mnie samo zakończenie, które sprawiło, że dodatkowo poczułam, iż muszę tę powieść porządnie „przetrawić”.
Z całą pewnością jednak stwierdzam, że „pióro” Agnieszki Lis jest inne (dokładnie nie potrafię wyjaśnić jakie), a ta powieść tak nietuzinkowa, że nie dość, że od tekstu nie można się oderwać, to jeszcze zmusza czytelniczki/czytelników do głębokiej refleksji.
Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób stara się pokazać w bardzo wyidealizowany sposób, ale czy to sprawia, że czują się dzięki temu szczęśliwsi?
(…) Lubię to robić. Może to nawet jeden z niewielu uśmiechów, jakie w sobie noszę. Radość z czegoś pięknego co uda mi się stworzyć. Bo reszta…szarzyzna życia. Nie ma o czym mówić. (…)
Bardzo dziękuję wydawnictwu HARDE za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej, a AUTORCE serdecznie gratuluję kolejnej świetnej powieści.