Recenzje książek

czytam dobre książki

CÓRKA KSIĘDZA – Sylwia Kubik

(…) Matylda lekko pobladła. Słowo „córeńko” zabrzmiało wręcz okrutnie. W całym swoim życiu nie pamiętała, żeby ktokolwiek tak się do niej zwrócił. W życiu realnym, bo w marzeniach często to słyszała z ust swojej pięknej matki. (…)

Sylwia Kubik, to poczytna autorka wielu bestselerowych powieści obyczajowych osadzonych na Powiślu i Żuławach. Jako pisarka debiutowała w 2019 roku. Tworzy zarówno powieści współczesne, jak i z tłem historycznym. Jej książki są nie tylko chętnie czytane, ale również nagradzane. „Miłość pod naszym niebem” została uznana za Książkę Roku 2020 w kategorii proza polska. W kategorii Kultura autorka za aktywne promowanie regionów otrzymała tytuł Osobowość Roku 2019 i 2020, a w 2022 tytuł Ambasadorki Kultury Pomorza. Przez koleżanki po piórze określana jako Pani Burza. Jeśli się w coś angażuje, to robi to całym sercem. Tak też jest u niej z pisaniem. Tworzy powieści osadzone w wiejskich klimatach, słowem pokazując otaczającą ją rzeczywistość. Jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego na kierunku filologia polska, ale nieustannie się dokształca w różnych dziedzinach: od KKZ Rol04 po MBA. Różnorodność zainteresowań znajduje odzwierciedlenie w jej twórczości, która trafia zarówno na salony, jak i pod przysłowiowe strzechy, które autorka ceni najbardziej.

Córka księdza to dramat obyczajowy z serii habitowo-sutannowej, opowieść napisana na faktach.

PREMIERA KSIĄŻKI 18 CZERWCA 2025

Wydawnictwo FILIA, stron 318

Ksiądz Krzysztof, młody wikary przyjeżdża na urlop do malowniczej wioski, pragnąc uciec od duchowych wątpliwości. Pewnego dnia w zacisznym miejscu spotyka Zofię – ciekawą życia dziewczynę, mieszkającą razem z matką i siostrą w budynkach PGR. Krzysztof nie zdradza swojej prawdziwej tożsamości, a relacja młodych szybko ze zwykłej przyjaźni przeradza się w coś więcej, aż pewnego gorącego dnia przekraczają granicę, której nie powinni. A szczególnie nie powinien przekraczać jej on. Ten jeden jedyny raz niestety jest brzemienny w skutkach i gdy Zofia oznajmia swojemu kochankowi, że jest w ciąży, wszystkie jego plany, wiara i przekonania zostają wystawione na próbę. Jak postąpi młody ksiądz, czy weźmie odpowiedzialność za to co zrobili? Czy zostawi za sobą dotychczasowe życie i wybierze Zosię oraz ich nienarodzone dziecko? A może odwróci się i pójdzie drogą, którą wybrał przed laty? Zofia, aby uniknąć społecznego linczu wychodzi za mąż za mężczyznę, który od pewnego czasu koło niej się kręci, ale czy to małżeństwo przyniesie jej szczęście? Córka Krzysztofa i Zofii trafia do sierocińca. Dlaczego mała Matylda nie może zostać z matką i jej mężem? Czy jest świadoma tego, że przyszła na świat jako owoc grzechu? Jak potoczy się życie dziewczynki i jej matki?

To druga książka Sylwii Kubik z serii habitowo-sutannowej, po którą sięgnęłam, pierwszą była Zakochana zakonnica, o której pisałam w jednym z wcześniejszych wpisów. Ta pierwsza zaintrygowała mnie nie tyle fabułą, co podejściem autorki do kontrowersyjnego tematu jakim jest życie w zakonie i… w wielu przypadkach poza nim.

Wielu ludzi zapewne zastanawia się nad tym co dzieje się za murami klasztornymi czy seminaryjnymi. Dochodzą do nas różne pogłoski i różne opowieści, ale tak naprawdę mało kto się nad tym zastanawia, ile w tym jest prawdy a ile kłamstwa czy domysłów.

Autorka pisze, że historia opisana w tej książce wydarzyła się, nie neguję tego, ale przyznam szczerze, że zarówno historia matki jak i córki są tak dramatyczne, że trudno w nie uwierzyć.

Ale takich historii mogło wydarzyć się więcej, ile kobiet przemilczało, bo albo obawiało się społecznego linczu, albo nie widziało sensu w żaleniu się na swój los.

Sylwia Kubik bardzo obrazowo, a zarazem bardzo dramatycznie przedstawiła życie dwóch kobiet. Jednej, która jako młoda dziewczyna uległa męskiemu urokowi i przeżyła piękną, chociaż tragiczną w skutkach miłość, uczuciu, które przypięło jej łatkę kobiety uległej. Natomiast druga, która z powodu chwilowego zauroczenia jej matki i nienawiści ojczyma stała się ofiarą, księżowskim bękartem i sierotą, mimo, że oboje jej biologiczni rodzice żyli.

Świat pokazany w książce aż kipi od emocji, od okrucieństwa. Bieda, uzależnienie od drugiego człowieka, brak ciepłych uczuć i ludzka obojętność na los innych to tak właściwie normalność powojennej Polski, w której często prym wiódł alkohol i strach przed tym „co powiedzą inni”.

Życie kobiet mieszkających w małych wsiach nie należało do sielanek, wiele z nich musiało pracować ponad swoje siły, aby jakoś przeżyć. I nie było ważne czy były samotne czy miały mężów, bo w każdym przypadku los mógłby im rzucać pod nogi kłody.

Szokującym dla niejednego czytelnika biorącego do ręki tę lekturę będzie zapewne czytanie o tym, co działo się za murami sierocińca prowadzonego przez siostry zakonne. Obojętność uczuciowa, chęć dominacji i satysfakcja z upokarzania bezbronnych dzieci to tylko ułamki tego czego doświadczały przebywający w tym miejscu wychowankowie sióstr, które postrzegane przez społeczeństwo miały być dobre i miłosierne, niosące pomoc każdemu, kto tej pomocy potrzebuje.

Mocnym akcentem psychologicznym jest pokazana w powieści postać matki, a właściwie to dwóch matek różniących się od siebie zarówno uczuciowością w stosunku do córek jak i miejscem w społeczności.

Matka Zosi, która zbyt wcześnie owdowiała i musiała więcej uwagi poświęcić przetrwaniu swoim i córek nie potrafiła kochać tak jak tego oczekuje każde dziecko. Sytuacje życiowe chyba nie nauczyły jej czułości, a samo życie zrobiło z niej kobietę twardą, ale mało empatyczną. Ważniejsze dla niej było to, żeby ludzie nie gadali o jej rodzinie źle niż to co przeżywa i co czuje jej córka, cierpiąca w dramatycznym milczeniu.

Matka Matyldy, teoretycznie była bardziej uczuciowa, potrafiła okazać córce miłość, kiedy jeszcze miała ją przy sobie, ale strach o życie dziecka i nieudolność życiowa zmusiły ją do oddania swojej pierworodnej do sierocińca, nieświadomie fundując jej piekło gorsze od tego, jakie mała doświadczała w rodzinnym domu.

(…) – Dlaczego ją tak traktujesz? – odważyła się Zosia zapytać, licząc, że po oględzinach syna i zaakceptowaniu go łatwiej będzie coś ugrać dla córki. – Przecież ona nie wie, że nie jesteś jej ojcem. Garnie się do ciebie. (…)

A ksiądz? Ksiądz będący epizodyczną postacią tej fabuły, będący jednocześnie osobą odpowiedzialną za dramatyzm życia dwóch kobiet to ktoś, kto jest egoistycznym, narcystycznym i trudnym do polubienia człowiekiem, który teoretycznie służąc Bogu nie stosuje się do boskich zaleceń.

Nie chcę nikogo oceniać, ale myślę, że mówienie głośno o tym jakimi ludźmi czasami są osoby duchowne, postrzegane przez wielu za „chodzące dobro” jest ważne, aby otworzyć ludziom oczy.

Nie jest ważne czy ktoś uważa się za wielkiego katolika, chodzi do kościoła, klepie modlitwy kilka razy dziennie, bo można być agnostykiem i ateistą, a żyć zgodnie z dekalogiem (często nie będąc świadomym, że żyje się według tak zwanych przykazań boskich, czyli najzwyczajniej w świecie żyć w zgodzie z sobą i innymi).

(…) I nie tylko ona. Zakonnice wyznawały zasadę, że nie można rozpieszczać sierot. W żaden sposób. Ani ubraniem, ani jedzeniem, ani dobrym słowem. Należało je trzymać ostro w ryzach, żeby nie miały zbędnych roszczeń i oczekiwań. (…)

Czy można wybaczyć komuś świadomie wyrządzoną krzywdę? Zosia będąca na łożu śmierci postanawia prosić córkę o wybaczenie, córkę, którą jak twierdzi cały czas kocha, chociaż od wielu lat nie miała z nią kontaktu teoretycznie wierząc, że Matyldzie jest w domu prowadzonym przez siostry i opłacanym hojnie przez ojca-księdza dobrze. Ale żadne z rodziców nigdy tego nie sprawdziło, żadne z rodziców nie dążyło do spotkania z dzieckiem. Nie chcę oceniać Zosi, bo nie wiem jak bym się zachowała mając męża tyrana, który groziłby, że zabije moje dziecko. Ale on wreszcie zmarł, więc Zosia była wolna od tyranii męża, dlaczego nie dążyła do spotkania z córką, skoro ją tak kochała?

(…) Matylda szukała w sobie współczucia. Nie potrafiła go odnaleźć. Wciąż czuła zbyt silną złość, żeby ulitować się nad losem kobiety, która ją urodziła. Historią obcej na pewno bardziej by się przejęła niż Zosi. Nie mogła przezwyciężyć tej niechęci i znieczulicy odczuwanej w stosunku do niej. (…)

Polecam tę lekturę ku refleksji zarówno osobom wierzącym jak i tym, którym daleko do kościoła.

Nie jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, a dwie opowiedziane w niej historie kobiet, których zawiodło życie, z pewnością wstrząsną niejednym czytelnikiem/czytelniczką.

To książka, od której czytania trudno jest się oderwać, ja pochłonęłam (dosłownie) ją w dwa dni i cały czas nie potrafię się po niej otrząsnąć.

Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej powieści w ramach współpracy barterowej.

BYŁY SOBIE ŚWINKI TRZY – Daria Orlicz

(…) Kto zdoła powstrzymać mordercę, zanim umrze kolejna kobieta? (…)

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga.

Daria Orlicz to pseudonim literacki Katarzyny Misiołek, autorki powieści społeczno-obyczajowych i kryminałów z cechami thrillera psychologicznego. Pisze również pod pseudonimami: Sonia Rosa. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Była tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo, biografie i mroczne thrillery. Kocha fotografować, podróżować i… kupować buty.  Pochodzi z Krakowa, ale od kilku lat mieszka w Trójmieście.

Były sobie świnki trzy to thriller psychologiczno-kryminalny.

PREMIERA KSIĄŻKI 09 KWIETNIA 2025

Wydawnictwo Harper Collins, stron 281

W okolicach Płocka, pod bramą nieczynnej od lat rzeźni zostały znalezione trzy martwe, otyłe kobiety ze świńskimi maskami na twarzach. Za wycieraczką jednego z radiowozów morderca pozostawił zdjęcie ofiar zrobione polaroidem i list. Ofiary nazywa w nim „świnkami”. Nie kończy jednak tym jednym morderstwem i wkrótce dochodzi do jeszcze jednej brutalnej zbrodni – obok przydrożnej kapliczki ten sam sprawca podrzuca następne ciało. Wśród mieszkańców okolic wybucha panika. Policja robi wszystko, żeby znaleźć zwyrodnialca, który z każdym dniem czuje się coraz pewniej. Pojawiają się zgłoszenia zaginięć kolejnych kobiet. Co kieruje tym szaleńcem, czy zabójca odbiera im życie z powodu ich otyłości? Znana youtuberka Lena „Osa” Osowska, kobieta również z widoczną nadwagą, widzi narastającą w mieście psychozę. Wszystko wskazuje na to, że zabójca nie zamierza przestać. Czy jest zbyt sprytny, żeby dać się złapać, czy może zacznie popełniać błędy i wpadnie w ręce policji?

Poznałam już „pióro” Katarzyny Misiołek, poznałam „pióro” Soni Rosy i wreszcie przyszedł czas, aby poznać również Darii Orlicz. I uczciwie przyznam, że ta ostatnia bardzo mnie zaskoczyła. Autorka kiedyś mnie uprzedzała, że Daria Orlicz pisze krwawe kryminały, czyli książki do których nie lgnę jak pszczoła do miodu, ale wiadomo, że ciekawość ludzka nie ma granic, więc…

Fabuła tej książki jest nie tyle drastyczna co bardzo dramatyczna, a tym dramatem jest głównie postrzegana przez społeczność otyłość.

Tragiczna w skutkach i chora nienawiść do osób będących innymi, w tym przypadku osób z dużą nadwagą sprawiła, że komuś zachciało się walczyć z tą przypadłością. Nienawiść zrodziła agresję do tego stopnia, że zabicie i wizualne upokorzenie ofiary dało prawie orgazm zadowolenia, a niechęć do osób otyłych zaszczepiona w dzieciństwie zamieniła się w obsesję.

To smutne jak ludzie potrafią stygmatyzować innych, jak potrafią być okrutnie złośliwi wobec tych, którzy nie są idealni. Nie jest ważne to, że dana osoba jest bardzo dobrze wykształcona, zna kilka języków, świetnie radzi sobie w pracy i w życiu, jest dobra, empatyczna i życzliwa, ważne jest tylko to, że jest gruba i wyglądem odbiega od przeciętnego człowieka, a bardziej przypomina świnkę czy hipopotama. ☹

Niektórzy ludzie są przekonani, że stygmatyzacja osób z otyłością powinna być tak samo traktowana surowo jak rasizm czy antysemityzm. Dlaczego więc tak mało ludzi walczy z tego typu mową nienawiści?

Fabuła tej książki z pewnością na długo pozostanie w pamięci wielu czytelniczek i czytelników, ponieważ jest bardzo mocna w odbiorze dzięki świetnie poprowadzonemu wątkowi psychologicznemu.

Głównym bohaterem jest psychopata, człowiek chory, karmiący swoją nienawiść do osób otyłych satysfakcją zadawania cierpienia i napawania się ich upokorzeniem.

W tej książce skrajne emocje walczą z chęcią ukarania tego oprawcy.  Ale jak często wpływ na dorosłe życie człowieka ma jego dzieciństwo, jego wychowanie w duchu nienawiści. Czy w pełni można zatem winić tego człowieka, że stał się tym kim się stał, skoro od najmłodszych lat karmiony był nienawiścią?

Gdyby główny bohater w dzieciństwie otrzymał więcej miłości, a nie od małego uczony był nienawiści, z pewnością byłby innym – normalnym – człowiekiem.

To jest książka dla osób o mocnych nerwach, ponieważ autorka nie szczędzi tutaj drastycznych opisów, a przecież wystarczy odrobina wyobraźni, aby te obrazy odtworzyć.

Ale to również świetny obraz psychologiczny zarówno człowieka obsesyjnie ogarniętego nienawiścią do osób otyłych, jak również obraz ludzi zmagających się z otyłością.

Pomijając zagrożenia zdrowotne osób z nadwagą, to należy podziwiać takie osoby, które nie tylko dobrze się czują w tym swoim większym ciele, co jeszcze potrafią pokazać, że i duże może być piękne.

Mnie ta książka na kilka dni odrzuciła od słodyczy, nie dlatego, że zmagam się z otyłością, bo myślę, że jeszcze daleko mi do tego, ale sama myśl, że ktoś miałby mnie nienawidzić tylko dlatego, że mam kilka kilogramów więcej – odstraszała.

Polecam tę lekturę miłośnikom dobrych kryminałów i thrillerów, nie nadaje się ona do czytania przez miłośniczki ckliwych romansów, ale myślę, że i tak warto ją przeczytać, chociażby dla świetnie poprowadzonej linii psychologicznej.

WIATR OD MORZA. SZTORM. – Magdalena Witkiewicz

(…) No, ale życie składa się z pierdół. Z miliona pierdół, pozornie nic nie znaczących, a jednak, gdy się wszystkie znajdą w jednym worku, mogą człowieka nieźle przytłoczyć. Jak ziarenka piasku. Wydaje się, że jedno ziarenko nie może zmienić świata, ale gdy wpadnie ci w oko, z pewnością doprowadzi cię do łez. (…)

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga.

Magdalena Witkiewicz gości na moim blogu już po raz… ojoj… któryś. Dla przypomnienia   napiszę tylko, że urodziła się w 1976 roku i mieszka w Gdańsku.  Z wykształcenia jest marketerką. Jest miłośniczką literatury oraz dzieci (w szczególności swoich). Jej pierwsza powieść, Milaczek, poprawiła humor tysiącom czytelników, a zwłaszcza czytelniczek. Nie będę się rozpisywała o tej autorce, ponieważ kto tutaj do mnie zagląda, wie, że chętnie sięgam po jej książki a co za tym idzie, opinie o nich często pojawiają się na moim blogu. Pisze dla dorosłych i dla dzieci, a jej książki są dosłownie rozchwytywane.

PREMIERA KSIĄŻKI 21 MAJA 2025

Pracownia Dobrych Myśli, stron 397

Wiele lat po maturze Anna otrzymuje zaproszenie na spotkanie absolwentów liceum. To budzi w niej lawinę wspomnień – zarówno tych pięknych, jak i bolesnych.
Z jednej strony chciałaby raz na zawsze zamknąć drzwi do przeszłości, by dawne sekrety nie ujrzały światła dziennego. Z drugiej tęskni za młodzieńczymi latami, gdy świat – mimo szarości PRL-u – wydawał się piękny.
Gdańsk, lata 80. – miasto pełne kontrastów, w którym polityczne napięcia mieszają się z codziennymi radościami młodych ludzi. W tym świecie grupa licealistów walczy o swoje marzenia i miejsce w rzeczywistości pełnej lęków, nadziei i tajemnic. Miłość, zdrada, przyjaźń i dramatyczne wybory splatają ich losy, zmuszając ich do podejmowania decyzji, które będą skutkowały przez całe życie.
Śmierć jednego z przyjaciół staje się punktem, który naznaczy ich wszystkich. Sekrety i niewyjaśnione sprawy kładą się cieniem na ich dorosłym życiu, przypominając, że czasem nie da się uciec od tego, co już minęło.

Bardzo nostalgiczna jest ta książka, szczególnie dla kogoś kto w latach osiemdziesiątych był w wieku jej bohaterów. Ja byłam. Czytałam tę powieść z obrazami tamtego Gdańska w pamięci, Gdańska zupełnie innego niż jest teraz, szarego i niebezpiecznego, a jednocześnie cudownego. Bo mimo wszystko, mimo nostalgii, kto z nas nie wspomina swojej młodości z sentymentem.

Historia grupy przyjaciół z liceum jest niesamowita a jednocześnie taka… prawdziwa. Czy dzisiaj dzieci, młodzież potrafią się tak przyjaźnić? Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, jak mówili Trzej Muszkieterowie. Nie był ważny status materialny rodziców, ani ich wykształcenie, czy to gdzie pracowali i jakie było ich nastawienie polityczne, prawdziwi przyjaciele nie zauważają takich różnic.

 Pierwsze nastoletnie miłości, to też pewnie coś co każdy z nas pamięta mimo upływu lat. Autorka pięknie je w tej książce pokazała. Nie zawsze przecież dopada nagle kogoś strzała Amora, czasami miłość rodzi się powoli, wykluwa z kokonu przyjaźni.

(…) Zostawiasz po sobie ślad. Jakiś znak, że tu byłeś. Może pantofelek. Może kasetę. Coś, czego nikt na początku nie zauważa, ale co po latach ktoś znajdzie, podniesie, przyjrzy się i zastanowi. Przez chwilę. A potem stwierdzi, że to i tak już nie pasuje do realiów. (…)

Magdalena Witkiewicz w bolesny, bardzo dramatyczny sposób pokazała również walkę polityczną ówczesnych lat, kiedy nieformalnie rządzili ZOMO, bezwzględni i bezkarni.

Często tragedie młodych ludzi nie były tylko konsekwencjami ich zapaleńczych porywów politycznych, były także odzwierciedleniem pewnego rodzaju znieczulicy dorosłych, którzy często nie widzieli tego co dzieje się z ich dzieckiem, co ono przeżywa i jak odbiera rzeczywistość.

Wzruszyła mnie postawa rodziców Ani, głównej bohaterki. Myślę, że każdy z nas chciałby mieć takich rodziców, którzy obdarowują dziecko bezwzględnym zaufaniem, nie strofują na każdym kroku, nie wyszydzają, nie potępiają, ale uczą rozważnego życia dając jako przykład siebie.

To nie była dla mnie książka z tych: lekka, łatwa i przyjemna chociaż uwielbiam „pióro” Magdaleny. Fabuła wzbudziła we mnie ogrom emocji i nie wstydzę się przyznać do tego, że kilka razy podczas czytania mocno się popłakałam.

Myślę, że ta książka na długo zostanie w mojej pamięci. Narracja w pierwszej osobie często działa na mnie tak, że wyobrażam sobie, że dana osoba siedzi na przeciwko mnie i opowiada mi o swoim życiu, tak też czułam czytając rozdziały pisane przez Anię i tak też czułam czytając rozdziały pisane przez Władka, bo w tej książce właśnie narratorami są te dwie osoby, które połączyło piękne, gorące uczucie, a rozdzieliła tragedia.

Często nie zdajemy sobie sprawy z tego jak ważna w wychowanie dzieci, młodzieży jest rola nauczyciela, ale takiego który nie tylko wykonuje swoją pracę, ale angażuje się w nią całym sercem. Potrafi nie tylko nauczać, ale również dostrzegać swoich uczniów jako ludzi, dostrzegać bagaż emocjonalny jaki często ci młodzi ludzie niosą na swoich barkach nie żaląc się nikomu. Czasami taki nauczyciel pełni ważniejszą rolę od rodzica, który nie angażuje się w swoją rolę tak jak powinien. Smutne to, ale jakże prawdziwe.

A jak ważni są w życiu każdego młodego człowieka prawdziwi przyjaciele, to wie tylko ten, kto takiej przyjaźni doświadczył. Ta książka to właśnie opowieść o miłości, przyjaźni, lojalności, odpowiedzialności i młodości w czasach przemian politycznych. Czasach, które wydawały się takie szczęśliwe, chociaż były wyjątkowo trudne.

(…) Nie umiałam uratować Władka. To były czasy, gdy wiele osób nie znało słowa „depresja”, a lekarz psychiatra kojarzył się wyłącznie z kaftanem bezpieczeństwa. Nikt nie chodził na terapię. Nawet nie wiem, czy można było iść do psychologa. (…)

Dzisiejsza młodzież z pewnością nawet sobie nie wyobraża jak wówczas się żyło. A wielu z nas – dorosłych – wspomina ten okres swojego życia z nutką nostalgii, kiedy zamiast spotkań „na Facebooku” spotykało się na ławce w parku, na trzepaku pod blokiem, czy na boisku.

To piękna książka i cieszę się, że autorka zapowiedziała kolejną część bo bardzo polubiłam bohaterkę i z przyjemnością poznam jej dalsze losy. Jeżeli chcecie się dowiedzieć jaką rolę odegrała w książce kaseta magnetofonowa podpisana THE BEST OF 80’s albo 99 kolorowych baloników to koniecznie sięgnijcie po tę książkę, bo to bardzo ważne detale dla fabuły tej powieści.

POLECAM tę piękną, pełną nostalgii powieść zarówno osobom urodzonym w latach 60-tych, 70-tych, ale polecam ją również młodym czytelniczkom i czytelnikom. Ta lektura jest nie tylko dobrze napisaną książką, ale jest również kawałkiem historii.

Dziękuję Autorce oraz Pracowni Dobrych Myśli za możliwość przeczytania tej ksiązki w ramach współpracy barterowej, chociaż wiem, że gdyby nie trafiła ona do mnie w tej formie, to i tak bym ją przeczytała.

Wraz z książką otrzymałam list od Autorki, w którym prosi ona o przysłowiowy grosz dla Fundacji Pomorskie Hospicjum dla Dzieci w Gdańsku. Jeżeli sięgniesz po tę książkę, a ona Ci się spodoba, to i ja proszę wpłać chociaż 5 złotych na konto hospicjum,

61 1050 1764 1000 0090 6025 9513

W kopercie był również balonik, który jest pewnego rodzaju symbolem, a o którym Magdalena Witkiewicz pisze w swojej książce, w rozdziale 99 BALONÓW…

Wiecie co łączy kasetę magnetofonową z piosenkami lat 80-tych i balonik? Koniecznie sięgnijcie po tę książkę, a Wasza ciekawość zostanie w pełni zaspokojona.

KOLABORANTKA – Barbara Wysoczańska

(…) Ludziom ciągle się wydaje, że świat jest czarno-biały. Że coś jest albo dobre, albo złe i nie ma nic pośrodku. A ten środek istnieje i stanowi esencję wszystkiego. To nie dobro ani zło determinują nasze działania, ale wychowanie, przyuczenie, rozkaz, strach i wola przetrwania. (…)

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga.

Barbara Wysoczańska urodziła się w 1980 roku w Nowej Soli, ale obecnie mieszka w Zielonej Górze. Jest absolwentką historii na Uniwersytecie Zielonogórskim. Jest historykiem nie tylko z wykształcenia, ale i z pasji. Prywatnie jest mamą dwóch córek. Pracuje w branży jubilerskiej. Jest miłośniczką dobrej literatury, muzyki i kina.

Kolaborantka to powieść obyczajowa z nutką romansu i historią wojenną w tle.

PREMIERA KSIĄŻKI 21 MAJA 2025

Wydawnictwo FILIA, stron 604

Stefania i Adam poznają się w Krakowie w dość niecodziennych okolicznościach. Ona – zagubiona panna z dobrego domu, on – ambitny inteligent. Choć Adam ratuje dziewczynę z opresji wyłącznie z poczucia przyzwoitości, ich przypadkowe spotkanie pozostawia w obojgu głęboki emocjonalny ślad. Po latach spotykają się ponownie. Stefania jest już Stellą von Ulfeldt – żoną austriackiego arystokraty i nazisty, a Adam – cenionym w całej Europie etnologiem. Tym razem spotkanie tych dwojga przeradza się w gorący romans, lecz los ponownie ich rozdziela. Po śmierci męża, krótko przed wybuchem wojny Stella wraca do Krakowa. Podczas okupacji przejmuje kawiarnię należącą wcześniej do żydowskiej rodziny, z którą młoda wdowa się zaprzyjaźniła. Prowadzenie kawiarni umożliwia jej nawiązanie bliskich relacji z Niemcami, oczywiście po podpisaniu przez kobietę volkslisty. Nie wszystkim się to podoba i pewnego dnia w polskim podziemiu zostaje na Stellę wydany wyrok jako na kolaborantkę. Gdy do Krakowa przybywa również Adam od dawna działający w konspiracji, oboje stają przed trudnym wyborem. Czy uczucie z przeszłości może przetrwać w świecie, gdzie każdy krok grozi śmiercią lub zdradą? Jakie zadanie ma do wykonania Adam? Czy Stella kolaborowała z nazistami, czy wykorzystywała ich do innych celów? Co stało się z przyjaciółmi kobiety, młodą Żydówką i jej ojcem, których kawiarnię przejęła Stella?

Barbara Wysoczańska jest jedną z tych pisarek, których książki biorę „w ciemno”. Przeczytałam ich już kilka i każda z nich wywołała we mnie ogrom emocji. Ta powieść jest kolejną, przez którą „zarwałam” kilka nocy. To kolejna powieść pełna emocji, od której czytania trudno jest się oderwać.

Fabuła zaczyna się w przededniu wybuchu drugiej wojny światowej i trwa przez kilka wojennych lat.

Autorka przedstawia smutną wojenną rzeczywistość, konspirację z tej dobrej i złej strony, w której ludzie bez poparcia faktów potrafili kogoś ocenić negatywnie, oczernić i skazać na śmierć.

Dwoje głównych bohaterów działa w polskiej konspiracji na różne sposoby. Jedno z nich wykonuje kary śmierci, a drugie próbuje innych od śmierci uchronić.

Życie Stefanii/Stelli nie było usłane różami, jako nieślubne dziecko swojego ojca i w dodatku córka Żydówki od najmłodszych lat czuła na sobie macki nienawiści. Aby wyrwać się z rodzinnego piekła „ucieka” w małżeństwo z dużo starszym od siebie mężczyzną, który daje jej wszystko – pozycję, tytuł, bogactwo i miłość, podszytą niestety egoizmem.

Z jednego piekła Stella trafia do drugiego, chociaż nikomu się nie żali, posłuszna wpływowemu mężowi robi wszystko co ten jej każe, jednocześnie tęskniąc za zwykłą szczerą czułością.

(…) Ich ślub, skromny jak na ówczesne warunki i możliwości hrabiego, odbył się w Wiedniu, w oparach wielkiego skandalu towarzyskiego. Po austriackiej i polskiej stronie huczało od plotek o bezmyślnie zakochanym głupcu u progu starości, który ożenił się z młódką. (…)

Adam, pnąc się po szczeblach kariery naukowej musi wybierać między szczęśliwym życiem osobistym, a piedestałem, na który wciągają go obowiązki zarówno naukowe jak i konspiracyjne. Co wybierze?

Fabuła książki jest smutna, momentami bardzo dramatyczna, chociaż autorka wplata w nią iskierki radości, nadziei i czystej młodzieńczej miłości.

Autorka po raz kolejny przedstawia swoim czytelnikom kobietę piękną i silną, która ze swoimi słabościami i smutkami walczy sama, zamknięta w czterech ścianach mieszkania. Kobietę wykorzystywaną z czysto egoistycznych pobudek przez mężczyzn, ale również taką, która zdając sobie sprawę ze swojej urody i tego jak na tych mężczyzn działa, sama potrafi ich wykorzystać. Nie dla swojego dobra, ale dla dobra innych.

(…) „Zrobię to”, pomyślała Stella, przełykając łzy. „Zrobię to w ważnym i słusznym celu. Nie dla Alfreda ani jego chorych ambicji, bo jego już nie ma i on nie może mnie skrzywdzić. Zrobię to dla ludzi, którzy tam, za murem, walczą o życie”.

To książka o walce o siebie i walce o innych, a także walce przeciwko innym. To opowieść o empatii, przyjaźni i miłości. Miłości trudnej, nie pozbawionej namiętności, ale i żalu.

Jak wielu było takich ludzi jak Adam i Stella? Jak wielu ludzi popełniało mezalians próbując nie myśleć o tym kim jest osoba, z którą pragną się związać? A jak wielu z premedytacją wykorzystywało innych dla własnych korzyści?

Mamy tutaj zakochanego niemieckiego oficera w pięknej Polce pochodzenia żydowskiego, czy to była prawdziwa miłość, czy chwila rozrywki, na którą go było stać? Do czego zdolny jest zakochany mężczyzna? Czy nawet do zdrady własnego państwa?

Historia kobiety uznanej za kolaborantkę została opowiedziana przez starszego człowieka, który mimo upływu lat cały czas utrzymywał w pamięci obraz kobiety, którą pokochał w dość niecodziennych okolicznościach. Kobiety pięknej, skrzywdzonej przez ludzi i przez los i pochopnie oskarżonej o zdradę państwa.

Myślę, że takich kobiet jak Stella było wiele, bo urok osobisty i kobiece piękno działa nawet na wroga.

POLECAM tę książkę zarówno miłośnikom historii wojennych, jak i tym, którzy lubią czytać powieści obyczajowe i romanse. Myślę, że nikogo nie znudzi fabuła, która jest nietuzinkowa i wyjątkowo ciekawa.

Dziękuję Wydawnictwu FILIA, za możliwość przeczytania tej cudownej powieści w ramach współpracy barterowej.

KOBIETA O BIAŁYCH OCZACH – Sylwia Trojanowska

(…) – To ja, Gaja. Na rękach ty u mnie. Nie boić się, nie boić. Sofijka – powiedziała łagodnie staruszka z czułością tak wielką, że dziewczynka, słysząc nagle własne imię, odważyła się na nią zerknąć. A kiedy to zrobiła, tamta uśmiechnęła się serdecznie, ukazując siateczkę zmarszczek przy oczach i równiusieńkie zęby (…)

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga.

Sylwia Trojanowska urodziła się w 1974 roku. Razem z mężem i synem mieszka w Szczecinie. Jest niepoprawną optymistką, pasjonatką pozytywnego myślenia i cieszenia się każdą chwilą. Wielbicielka podróży dalekich i tych całkiem bliskich. Uwielbia góry, obcowanie z przyrodą, muzykę filmową i dobrą herbatę (w dużych ilościach!). Kiedy nie pisze, spełnia się jako trener biznesu i coach. W swoim dorobku pisarskim ma takie książki jak „Wigilijna przystań”, „A gdyby tak…”, trylogię, w skład której wchodzą „Sekrety i kłamstwa”, „Prawdy i tajemnice”, oraz „Powroty i wspomnienia”.

Kobieta o białych oczach to dramat obyczajowy z historią w tle. To kontynuacja Córek czarnego munduru, która domyka wątki.

PREMIERA KSIĄŻKI 07 MAJA 2025

Wydawnictwo MARGINESY, stron 301

Trwa druga wojna światowa. W głębokim lesie Gaja – kobieta o białych oczach, pewnego dnia znajduje kilkuletnią dziewczynkę i zabiera ją do swojej chaty. Nie wie co wydarzyło się w życiu dziecka i dlaczego mała zagubiła się w lesie bo dziewczynka nie mówi. Gaja otacza ją opieką, ukrywając przed całym światem. Bo ktoś tak chciał. Tajemniczy On kazał jej też uciekać przed czerwonym piekłem pełznącym ze wschodu. Wojna jednak kieruje się swoimi zasadami i lubi krzyżować ludziom plany, a dla Gai kończy się wyjątkowo dramatycznie. Kiedy wojna się kończy, Hanna i Roman – będący dotąd robotnikami przymusowymi nie potrafią się cieszyć, i chociaż teraz wreszcie mogą żyć jak wolni ludzie, to ich serca rozdziera ból, bo stracili ukochaną córeczkę. Pewnego dnia na ich drodze staje biała wilczyca, która prowadzi ich do domu, w którym przebywa sama mała, chora i wystraszona dziewczynka. Czy zastąpi im ona utraconą córeczkę? Kim jest dziecko nie potrafiące mówić po polsku? Jak potoczą się losy Hanny i Romana, czy po wojennej zawierusze znajdą swoje miejsce w okaleczonym kraju?


Książki Sylwii Trojanowskiej czytam jednym tchem, to lektury z tych nieodkładanych i niezapominanych. Po przeczytaniu „Córek czarnego munduru”, książki, której zakończenie bardzo mnie zszokowało nie mogłam się już doczekać kontynuacji.

Ta książka to opowieść pełna bólu i ciepła jednocześnie. To historia tak niesamowita, że trudno sobie wyobrazić, aby mogła zakończyć się inaczej. Ale i tu – myślę – zakończenie zaskoczy wielu.

W swojej powieści autorka przedstawia nam zarówno świat brutalny, pełen nienawiści, śmierci i strachu jak i świat pełen ciepła, wiary w drugiego człowieka, świat nadziei, pełen empatii i miłości.

Ale mamy tutaj również namiastkę wiary w istoty nadprzyrodzone, takim przykładem jest biała wilczyca, która pojawia się na drodze ludzi. Ten wątek wprowadza w fabułę odrobinę tajemniczości i przyznam szczerze, że bardzo mnie on zaintrygował.

(…) I wówczas ją dostrzegła. Wilczycę. Który to raz widziała ją podczas samotnej drogi? Czy była to ta sama wadera? Czy…? Sofia stanęła jak wryta, a potem ruszyła do furtki i krzyknęła: Gaja? Czy to ty? Gaja? (…)

Polubiłam Gaję, samotną starszą kobietę o białych oczach i polubiłam Sofię/Zosię, a białą wilczycę wprost pokochałam. Zjawia się ona w fabule zaledwie kilka razy, ale pojawienie się jej niesie ze sobą spokój i nadzieję.

Autorka pokazuje życie w powojennej Polsce, w której po latach niemieckiego terroru ludzie muszą na nowo uczyć się żyć. Uczyć się zaufania do drugiego człowieka i zapominania o nienawiści.

Ale pokazuje również życie, którego zmorą są teoretyczni „wyzwoliciele”, a może raczej nazwijmy ich zdobywcami, którym wydaje się, że wolno im wszystko, którym prostactwo i alkohol przesłaniają obraz człowieczeństwa stwarzając z nich potworów.

Z pewnością życie w takiej Polsce nie było łatwe ani dla przesiedleńców, ani dla imigrantów, ani tym bardziej dla pozostałych w Polsce ludzi pochodzenia niemieckiego czy zbrukanych przez „wyzwolicieli” kobiet, które nowe życie często musiały rozpoczynać z traumą przeżytych upokorzeń.

(…) Chciałby mieć w sobie tyle siły i odwagi, by podejść do niego i przerwać to okrucieństwo. Ale nie miał. Nie mógłby się zdobyć na taki heroizm, bo nie był sam, miał rodzinę, której życie stanowiło dla niego największą wartość, i wiedział też, co mogłoby się stać, gdyby okazał sprzeciw wobec Rosjan, wyzwolicieli narodu polskiego. (…)

Często wojna zabierała ludziom wszystko, zarówno to co materialne jak i to co nosili w sercu i musieli zacząć swój nowy świat budować od nowa.

Los małej niemieckiej dziewczynki nie potraktował ulgowo, trauma pewnego wydarzenia sprzed lat, które częściowo wyparła z pamięci mocno naruszyła jej psychikę i kto wie co by się z nią stało, gdyby nie przypadek, który sprawił, że na jej drodze stanęli dobrzy ludzie, najpierw kobieta o białych oczach i tajemniczy mężczyzna, a później polskie małżeństwo, które nie zobaczyło w niej wroga, a jedynie zagubione w brutalnym świecie dorosłych dziecko.

To piękna książka o przyjaźni, nadziei i empatii, w której nie brakuje jednak scen mrożących krew w żyłach.

To historia, która mogła się wydarzyć i kto wie, czy kiedyś… gdzieś… się nie wydarzyła.

A zakończenie? Zakończenie jest tak zaskakujące, że mam ochotę zawołać: Autorko! I co dalej?!

Polecam tę książkę całym sercem, bo wiem, że jej fabuła zostanie ze mną na długi czas.

Bardzo dziękuję Autorce, oraz Wydawnictwu MARGINESY za możliwość poznania Gai i Sofi i za to, że mogłam przeczytać książkę w ramach współpracy barterowej.  Sięgnijcie po te książki koniecznie. Córki czarnego munduruKobieta o białych oczach nie pozwolą Wam na nudę sprawiając, że nie będziecie się mogli od książek oderwać.

Napisz do mnie
czerwiec 2025
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/