Agnieszka Lis
MARCEPANOWA MIŁOŚĆ – Agnieszka Lis
Czarek spoglądał w lusterko rozbawiony. „Kiedy ja tak patrzyłem na dziewczynę” – zastanawiał się i zazdrościł nastolatkom wszystkiego co pierwsze. Uśmiechów, spojrzeń, pocałunków, drżenia rąk, gorączki namiętności. Planów, nadziei, oczekiwań.
Agnieszka Lis to jedna z najpoczytniejszych pisarek literatury obyczajowej. To nie tylko pisarka, ale również pianistka i felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.
Marcepanowa miłość to psychologiczna powieść obyczajowa z nutką świąteczną.
PREMIERA KSIĄŻKI 26 PAŹDZIERNIKA 2022
Norbert jest nastolatkiem, właśnie zaczął uczęszczać do prywatnej szkoły, w której na pierwszy rzut oka spotyka dość kontrowersyjnie zachowującą się dziewczynę. Ponieważ serce nie sługa chłopiec zakochuje się a pierwsza nastoletnia miłość potrafi nieźle namieszać w życiu zarówno zakochanych jak i ich rodziców. Zbliżające się wielkimi krokami święta nie ułatwiają młodym kontaktów, a zamieszanie i zazdrość rówieśników jakie powstaje wokół nich dodatkowo utrudnia relacje. Justyna, mama Norberta mimo niedogodności życia codziennego i choroby młodszego dziecka wspiera syna całym sercem i postanawia zaprosić na wigilie dziewczynę syna wraz z jej rodzicami. Czy miłość młodych to tylko spontaniczne puppy love czy już coś poważniejszego? Jak zachowają się rodzice młodych w tym jednym z najważniejszych świąt? Czy magia świąt zadziała wśród ludzi, którzy różnią się prawie wszystkim?
Kto zagląda na mój blog, ten wie, że są autorki i autorzy, których książki czytam zawsze i wszędzie. Do takich autorek należy również Agnieszka Lis.
Jej kolejna powieść świąteczna wciągnęła mnie od pierwszych stron nie tylko dlatego, że niektórych bohaterów poznałam już we wcześniejszych książkach, ale dlatego, że bardzo zaciekawił mnie wątek młodzieńczej miłości o jakiej czytamy w tej lekturze.
Zapewne wielu z nas albo przeżyło taką pierwszą nastoletnią miłość osobiście, albo uczestniczyło w niej obserwując to pierwsze uczucie u własnego dziecka.
(…) Nie miał ochoty o tym rozmawiać, chwycił więc Zuzę za rękę. Spojrzała na niego zdziwiona, uśmiechając się nieśmiało. Dotknęli się po raz pierwszy i odczuła to jako wszechogarniającą pieszczotę (…)
Autorka w ciekawy sposób pokazała jak silne potrafi być to młodzieńcze uczucie, które mimo negatywnego odbioru przez najbliższych zdołało przetrwać największą emocjonalną nawałnicę.
Czasami nie zdajemy sobie sprawy, ile pozytywnej mocy posiada ktoś, kogo na pierwszy rzut oka odrzucamy z powodu jej/jego dość specyficznego, buntowniczego wyglądu. Tak też ustosunkowała się Justyna – matka nastoletniego Norberta do dziewczyny jego westchnień.
(…) Aż tak ci dokuczyła? – spojrzała miękko na syna i usiadła koło niego przy kuchennym stole. Myślała jednocześnie o tym, jak ciężko jest być młodym, zakochanym chłopakiem. Nie wiedzieć co zrobić z za długimi rękami, wstydzić się pryszczy, piszczeć w najmniej oczekiwanych momentach i jeszcze do tego kochać kogoś jak jeleń zachód słońca na rykowisku. (…)
Ta książka, chociaż z mocnym akcentem świątecznym nie była odebrana przeze mnie jako powieść stricte świąteczna, może dlatego, że największe skupienie wątku świątecznego mamy dopiero pod koniec lektury.
Ale odebrałam ją jako piękną zimową opowieść o miłości i przyjaźni. I chociaż jest to powieść o słodkiej nastoletniej miłości nie jest ona przesłodzona, a wręcz mogę powiedzieć, że autorka bardzo poważnie momentami wręcz dramatycznie podeszła do emocji jakie targały młodymi ludźmi.
Trudno jest być matką nastolatka borykającego się ze szkolnym hejtem, wewnętrznym buntem i wielką miłością w sercu. Trudno jest nią być, zwłaszcza gdy życie rzuca pod nogi dodatkowe kłody w postaci chorego drugiego dziecka i bezradności jaka czasami taką matkę dopada. Trudno jest się rozdwoić i być idealną dla dwójki różnych wiekowo i temperamentnie dzieci, które kocha się tą samą matczyną miłością.
Autorka w dość istotny sposób przedstawia prawdziwe problemy rodzinne i szkolne, gdzie młodzież spotyka się z negatywnym odbiorem własnej niedoskonałości widzianej oczami innych nastolatków i negatywnym odbiorem nieodpowiedniego względem innych ubioru. Jak ważny jest ubiór dziecka w elitarnej szkole wiedzą tylko ci, którzy do takiej szkoły chodzili. Niestety pieniądze często są zgubą dla rozumu.
Czekałam na tę książkę z nadzieją, że pochłoną mnie zapachy świąt, pierników, kawy, marcepanu, bo z tej strony – takiej bardzo apetycznej poznałam już książki Agnieszki Lis. Ale mimo całego mojego zachwytu nad fabułą trochę rozczarowałam się tonąc w zapachu… dziecięcych kupek 😉
Wiem, że wątek walki z chorobą dziecka i często bezsilności matki w tym jest bardzo ważny, ale ciągłe bulgotanie w małym brzuszku z wyraźnym przekazem zapachu chyba przerosło zdolności wyobraźni moich kubków węchowych.
Ale mimo tych kupek jestem książką i fabułą zachwycona, bo mało kto potrafi tak dosadnie pokazać trudne tematy z takim sercem.
Polecam tę książkę jak i inne powieści Agnieszki Lis. Jej książki nie należą do lekkich, łatwych i przyjemnych, ale niosą w sobie ogromny ładunek emocji.
(…) W ciepłym świetle lampek magia świąt spłynęła na wszytskich zebranych. Kto mógł, przytulał się do siebie, ktoś inny – tylko patrzył. (…)
Dziękuję Autorce za te emocje a Wydawnictwu Skarpa Warszawska dziękuję za możliwość przeczytania tej pięknej powieści.
CÓRKA RABINA – Agnieszka Lis
Miał wielką chęć z kimś o tym porozmawiać. Przychodziła mu do głowy tylko jedna osoba, czy to jednak wypada? I jak tam dotrzeć. Przecież już próbował.
Agnieszka Lis to jedna z najpoczytniejszych pisarek literatury obyczajowej. To nie tylko pisarka, ale również pianistka i felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.
Córka rabina to dramat psychologiczny z historią wojenną w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 10 SIERPNIA 2022
Kazimierz jest katolickim księdzem, osobą bardzo szanowaną wśród radomskiej społeczności. To do niego przychodzą parafianie, kiedy mają jakiś problem, a on próbuje go rozwikłać. Ale będąc dla wszystkich powiernikiem i kimś rozstrzygającym wszelkie konflikty sam czuje się bardzo osamotniony. Pewnego razu postanawia odwiedzić rabina, czując, że z tym właśnie człowiekiem może porozmawiać jak z nikim innym. Mężczyźni w dość szczególny sposób zaprzyjaźniają się, a wybuch wojny jeszcze bardziej zacieśnia tę specyficzną przyjaźń. Kiedy któregoś dnia Kazimierz widzi idącą pod rękę z niemieckim oficerem Rachelę, córkę rabina, tak naprawdę nie wie, ile za tym niepozornym na pierwszy rzut oka spacerem kryje się ważnych spraw. Co łączyło córkę rabina z niemieckim oficerem? Jak potoczą się wojenne losy księdza Kazimierza i rabina Chilla Kostenberga?
Mam za sobą już całkiem sporą ilość książek tej autorki i poznałam ją z różnej literackiej strony, ale ta książka to moje pierwsze spotkanie z Agnieszką Lis w wersji historyczno-wojennej.
To nie jest książka o wojnie, ani dokument historyczny odnoszący się do Radomia, ale tak jak w posłowiu pisze sama autorka to powieść z historią wojenną w tle.
Moim zdaniem, to przede wszystkim opowieść o niezwykłej przyjaźni, o odwadze, lojalności i tolerancji. Myślę, że niejednego czytelnika wzruszy bardzo głęboko, ale wielu z pewnością zmusi do refleksji.
Bardzo dużo w fabule jest odnoszenia do judaizmu, dzięki czemu poznajemy wiele zwyczajów praktykujących przez Żydów, i to nie tylko zwyczajów odnoszących się do religii, ale również do ich życia codziennego. Mało kto wie, dlaczego na przykład mężczyzna nie może przechodzić między dwoma kobietami lub między dwoma psami i takie właśnie ciekawostki, dla nas osób nie znających specyfiki życia żydowskiego są tutaj dopełnieniem fabuły. Co wolno robić w określonym czasie, a co jest wręcz zabronione i dlaczego Żydzi często mają dwie kuchnie.
(…) – Nasze ortodoksyjne podejście do wiary wymaga, byśmy od zachodu słońca w piątek do zachodu słońca w sobotę nie wykonywali żadnej pracy. To nasze najważniejsze święto. Upamiętnia dzień odpoczynku Boga po zakończonym dziele stworzenia. (…) Zakazanych jest trzydzieści dziewięć różnych czynności.
Przyznam się szczerze, że ta książka bardzo podziałała na mnie refleksyjnie. Przedstawiona w niej przyjaźń między katolickim księdzem a żydowskim rabinem, została pokazana bardzo pięknie i niezwykle. Czasami wystarczy milcząca obecność drugiej osoby aby człowiek poczuł ulgę w rozgorączkowanych myślach czy wsparcie w podjęciu jakiejś decyzji. Słowa bywają zbędne, ale jeżeli obok jest człowiek, który rozumie cię bez tych słów, to już można poczuć się lżej emocjonalnie. Szczególnie jeżeli robi się coś wbrew własnemu sumieniu, ale w dobrej wierze w stosunku do innych.
(…) W ostatnich dniach wciąż był zajęty. I zmęczony. Odprawiał msze, przyjmował wiernych, chodził po mieście, odwiedzał rabina i wciąż czuł na sobie karzący wzrok Najwyższego. Żył w kłamstwie. Nawet jeśli polegało wyłącznie na kolportowaniu podziemnej gazetki, nawet jeśli jej „nielegalność” była dla niego nieoczywista. (…)
Pokazanie zmieniającego się życia w czasie drugiej wojny, kiedy mieszkania Polaków zajmowały rodziny niemieckie, a rdzenni mieszkańcy musieli uciekać z miasta i ukrywać się, czy działalność konspiracyjna, teoretycznie są nam znane z wielu książek czy filmów. Ale za każdym razem opisane inaczej, przez inną osobę wciąż wzrusza i wzbudza żal.
Autorka pokazała jak wielką odwagę mieli w sobie ludzie, nie tylko Polacy, ale i Żydzi, którzy w obliczu zniewolenia przez nazizm musieli często działać ryzykując własne życie i życie najbliższych. Jedną z takich osób jest na przykład Rachela, tytułowa córka rabina.
(…) Podszedł do okna, ukrywając ziewanie. Zastanowił go widok niemieckiego oficera, z którym pod rękę szła młoda kobieta. Śliczna. W kapelusiku z woalką i dopasowanym w talii płaszczu. Odwrócił wzrok, coś mu jednak kazało skierować go ponownie w tę stronę. Gdzieś już kiedyś widział tę dziewczynę. (…)
Ta książka nie jest lekturą lekką, łatwą i przyjemną. Z pewnością jednak poruszy wiele serc, bo historia w niej napisana jest po prostu piękną opowieścią o przyjaźni, odwadze i… codziennym życiu w czasie wojny. Napisana pięknym językiem, więc czyta się ją płynnie, chociaż nieraz w oku zakręci się łza.
Świetnie wykreowane pod względem osobowościowym postacie, wzmianki odnoszące się do życia codziennego Żydów czy życia w konspiracji, to łączące w całość detale, a każdy wart szczególnej uwagi.
Głęboki ukłon składam w stronę Autorki za research, jaki zrobiła, aby napisać tę książkę, w której fikcja przeplata się z wydarzeniami jakie miały miejsce w Radomiu. Ta historia mogła wydarzyć się tak jak została przedstawiona przez autorkę, czy się wydarzyła, czy nie, to już nie jest ważne. Ważne, że poruszy serca czytelników.
Polecam tę książkę szczególnie miłośnikom powieści z historią wojenną w tle, ale również miłośnikom powieści z psychologicznym podłożem obyczajowym. Myślę, że nikt przy tej powieści nie będzie się nudził, a wielu z pewnością wciągnie tak jak mnie wciągnęła.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Skarpa Warszawska za możliwość przeczytania tej książki, i jeszcze raz gorąco ją polecam.
SZCZĘŚCIARZE – Agnieszka Lis
GDY NIE WIESZ, GDZIE SZUKAĆ POMOCY. Gdy wydaje ci się, że na świecie nie ma już światła, gdy nikt nie potrafi wskazać rozwiązania… okazuje się, że jest w tobie siła, która umożliwia pozornie niemożliwe.
Agnieszka Lis to jedna z najpoczytniejszych pisarek literatury obyczajowej. To nie tylko pisarka, ale również pianistka i felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.
SZCZEŚCIARZE to powieść obyczajowo-psychologiczna z dużą dawką dramatu.
PREMIERA KSIĄŻKI 12 STYCZNIA 2022 ROKU
Nastoletnia Edyta ma wrażenie, że nie jest tym kim jest. Z pozoru normalna nastolatka, jednak w środku ukrywa się w niej ktoś, kogo tak właściwie nikt nie zna. Gdy zwykła rowerowa przejażdżka z przyjaciółmi kończy się dla dziewczyny tragicznie, w jej głowie coraz częściej zaczynają pojawiać się mroczne myśli. Walczy o swoją sprawność fizyczną, ale czy jest w stanie wygrać również w psychiką? Otoczona miłością, a może nawet nadopiekuńczością próbuje odnaleźć szczęście, czy może kiedyś powiedzieć o sobie „jestem szczęściarą”? Konsekwentnie dąży do celu, chociaż po drodze musi pokonać wiele życiowych kłód, ale czy w końcu uda jej się osiągnąć ten cel?
Ta książka to lektura pełna emocjonalnych zwrotów, nie jest ani lekka, ani łatwa, ale z pewnością ważna. Obok takich historii i takich książek nie powinniśmy przechodzić obojętnie.
Fabuła poprowadzona została dwutorowo, początkowo odbieramy ją tak, jakby dotyczyła dwóch różnych osób. Być może ona dotyczy dwóch osób, ale z pewnością łączy je jedno ciało. Fabuła odnosząca się do młodej dziewczyny, doświadczonej przez życie ciężkim urazem kręgosłupa przeplata się z fabułą odnoszącą się do młodego mężczyzny zmagającego się z problemami natury psychiczno-osobowościowej.
Narracja powieści również jest zmienna, raz w osobie trzeciej, a raz w formie wywiadu, czy może raczej zwierzeń.
Autorka wyjątkowo drobiazgowo przedstawia zarówno walkę wewnętrzną młodej osoby, która źle czuje się we własnym ciele, a później walczy z sobą, aby po wypadku zacząć w miarę normalnie funkcjonować ruchowo, ale pokazuje również jak silna i bezcenna potrafi być miłość rodzicielska.
Poświęcenie czasu dla własnego dziecka jest niczym w porównaniu z poświęceniem siebie, własnych pragnień, wewnętrznej siły i miłości będącej swoistym motorem w walce z czasem i emocjami drugiej osoby.
Dwa bardzo trudne tematy poruszone w tej powieści są być może dalekie w odebraniu istoty ich dramatyzmu dla wielu osób, ale czy możemy być pewni, że kiedyś nie będą dotyczyły nas, czy osób nam bliskich?
(…) Edyta krzycząca? To zachowanie właściwe dla patologii, a może to szpital wyzwalał takie emocje? Może Edyta dotarła do jakiejś granicy, za którą jest już tylko wściekłość i żal? Ale dlaczego? Przecież ma wszystko, co tutaj mogłaby otrzymać. Więcej niż inne dzieci. Bezgraniczną miłość, troskę, oddanie, serdeczność… (…)
Zagłębiając się w problemy zarówno głównej bohaterki jak i postaci z nią związanymi, widzimy jak trudne czasami bywa funkcjonowanie w świecie pełnym sprzeczności. Jak różne może być zaangażowanie pracowników medycznych czy rehabilitantów w to, aby człowiek po wypadku uwierzył w siebie i walczył o siebie cały czas, tak aby dramatyzm jego życia nie stał się normą, a zmienił się w normalność (oczywiście w miarę tego, co człowiek sam sobie wypracuje).
Bardzo trudny temat odnoszący się do postrzegania siebie (lub kogoś) w innej niż obecnie osobowości, czy w innym ciele, to wciąż w naszym kraju temat tabu, a przecież tacy ludzie są i funkcjonują i… męczą się sami ze sobą.
Ile trzeba odwagi i determinacji, aby przyznać się do tego, że psychicznie czuje się kimś innym? Ile siły wewnętrznej i uczucia trzeba, aby móc zrozumieć taką osobę i zacząć ją wspierać zamiast krytykować? Dla jednych to bzdura, wymysł, fanaberia, a dla innych wewnętrzny dramat i marzenie do spełnienia.
Są sytuacje w życiu, w których największą siłą jest miłość i wzajemne wsparcie, bo tylko dzięki temu można przetrwać emocjonalną nawałnicę, która szalejąc może zniszczyć wszystko co napotka po drodze, ale gdy obok jest ktoś, kto ochroni przed tą burzą, kto otoczy uczuciowym parasolem, nie pozwoli porwać, to wkrótce zaświeci słońce.
(…) Ważne dla niego było, że trwali razem, tak jak sobie przyrzekali – w zdrowiu i chorobie. Trwali, podtrzymywali się w trudnych chwilach, których nie szczędziło im życie, i wzajemnie chronili się, na ile było to możliwe. Rodzina to fundament… (…)
Polecam tę lekturę całym sercem zwłaszcza wyrafinowanym czytelnikom, którzy potrafią czytać „między wierszami”. Autorka bowiem nie tylko przedstawia nam kolejną historię, kolejnego człowieka, ale wręcz zagląda do ludzkiej duszy, która często kryje w sobie wiele niewiadomych.
Dziękuję za następną pełną emocji lekturę zarówno AUTORCE jak i wydawnictwu SKARPA WARSZAWSKA i jestem pewna, że ten kto sięgnie po tę lekturę, nie pożałuje wyboru, ale i obudzi w sobie sporo refleksji.
KAWIARNIA PEŁNA MARZEŃ – Agnieszka Lis
CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA, CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA…
Agnieszka Lis to jedna z najpoczytniejszych pisarek literatury obyczajowej. To nie tylko pisarka, ale również pianistka i felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.
Kawiarnia pełna marzeń, to powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym. Jest to kontynuacja losów dwóch przyjaciół i ich rodzin.
PREMIERA KSIĄŻKI 27 PAŹDZIERNIKA 2021
W gronie wieloletnich przyjaciół wiele się dzieje. Rodziny Arkadiusza i Klemensa od zawsze spędzają razem Wigilię, ale nie zawsze wszystko wychodzi tak jak trzeba. Kiedy Dagmara traci pracę wreszcie przychodzi czas na zrealizowanie swojego marzenia o własnej kawiarni. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że od marzenia do realizacji nie zawsze prowadzi prosta droga. Na szczęście jej teściowa jest doświadczoną restauratorką, tylko czy uwagi i propozycje będą dobrze przez Dagmarę przyjęte, czy potraktuje je jak „wtrącanie się”. Justyna zmuszona zostaje do przeprowadzki na jakiś czas do teściów, z powodu trwającego dość długo remontu domu, który jest efektem ubocznym włamania. Na szczęście jest dość ekscentryczny sąsiad, który prawdopodobnie miał coś wspólnego z włamaniem, ale… w ramach rekompensaty zorganizował „remontowe zamieszanie”. Gdzie w tym roku spędzą Wigilię przyjaciele? Czy znajdzie się przy ich stole miejsce do kogoś jeszcze? Czy wszyscy jak co roku spotkają się przy wigilijnym stole?
(…) Tylko ten zapach. Tylko to się zmieniło. Dagmara znów przymknęła oczy i wdychała go, przez chwilę o niczym nie myśląc. A potem przemknęło jej przez głowę, że tak pachną marzenia. I uśmiechnęła się na myśl, że właśnie ten zapach ma być spełnieniem jej marzeń. (…)
Kiedy dwa lata temu poznałam bohaterów powieści Zapach goździków, to byłam przekonana, że nie pozwolę sobie na to, aby o nich zapomnieć, bardzo byłam ciekawa dalszych losów bohaterów książki, ale nie wiem, dlaczego, (może to nadmiar książek świątecznych) w zeszłym roku umknęła mi druga część Blask choinki ☹ Ale myślę, że to nadrobię, jak nie w tym sezonie świątecznym to w kolejnym.
Przyznam szczerze, że trochę gubiłam się w postaciach do tego stopnia, że musiałam sobie wypisać osoby i powiązania rodzinne. Pewnie gdybym rok temu „spotkała się z nimi, byłoby mi nieco lżej.
Znając jednak „pióro” autorki, wiedziałam, że jej kolejna książka mnie nie zawiedzie.
Okładka sugeruje ciepłą, pachnącą świętami powieść, dla której teraz w grudniu jest jak najbardziej czas na czytanie.
Mamy okazję poczuć nie tyle magię świąt, ale mocne pełne ciepła, tolerancji i empatii więzy zarówno rodzinne jak i przyjacielskie. To jest piękne zważywszy na to, jak wielu ludziom tego teraz brakuje.
Bohaterami tej powieści są osoby związane z przyjaciółmi Klemensem i Arkadiuszem, którzy od lat żyją jak jedna wielka rodzina.
Gdyby ktoś nie czytał wcześniejszych części, to autorka na końcu książki bardzo dokładnie przedstawia swoich bohaterów. Przyznam szczerze, że można się trochę pogubić w tych postaciach (i żałuję, że nie zaczęłam czytać książki „od końca”) ale jak człowiek się skupi na czytaniu, to szybko „powiąże” wszystkich.
Fabuła książki to ciepła opowieść, w której nie brakuje wątków pełnych miłości, przyjaźni, odpowiedzialności za drugiego człowieka. Ale nie brakuje w niej również dramatyzmu życia, który dotyka nie tyle głównych bohaterów, co ludzi z ich otoczenia.
Autorka porusza na przykład dramat alkoholizmu, bolesny problem, który zawsze odbija się na życiu niewinnych ludzi. Takich, którzy albo trwają w toksycznych związkach z niemocy, albo strachu. Chociaż chyba jedno z drugim się wiąże.
Ale mamy tutaj bardzo optymistycznie ukazane dążenie do spełnienia marzeń. Tytułowa kawiarenka jest tego pięknym przykładem, chociaż nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, ile trudu może nas kosztować realizacja marzenia.
(…) Obrzuciła jeszcze wzrokiem wnętrze kawiarni – wszystko lśniło. Dominował zapach kawy, w mdłym świetle ulicznych latarni dochodzącym zza wielkich szyb kolory wnętrza otulały. „Choć jestem zmęczona jak wielbłąd po wyścigu na pustyni, dobrze się czuję” – pomyślała. (…)
Chciałabym powiedzieć, że jest to lekka, łatwa i przyjemna lektura z wątkiem świątecznym, ale nie wiem czy mogę tak ją określić.
Chociaż pokazane w niej życie głównych bohaterów jest piękne, opiewające w luksus i elegancję to wątki te drugoplanowe są trudne i z pewnością nie należą ani do lekkich, ani do przyjemnych.
Ale takie jest życie, które jednym udaje się ułożyć w miarę luksusowo, a inni muszą przeżywać je nieco inaczej.
Piękne w tej powieści jest jednak to, że prawie w każdym człowieku można odnaleźć dobro. Ale jednocześnie bardzo smutne jest to, że często człowiek będąc w otoczeniu innych, bywa bardzo, bardzo samotny.
(…) A przede wszystkim oznaczały, że wokół byli ludzie. Michał dopiero niedawno uświadomił sobie, w jakiej ciszy egzystował. Mieszkał z rodziną w wielkim domu, w którym zwykle nie było słychać nic, nawet odgłosów z oddalonej ulicy. Każdy z domowników zamykał się w swoim pokoju, a gospodyni wychodziła zanim Michał wrócił z pracy. Cisza… (…)
Różnorodnie wykreowane osobowości bohaterów sprawiają, że książka nie jest monotonna i nudna, a kiedy ktoś wszystkimi zmysłami odbiera fabułę, to jest w stanie poczuć aromatyczny zapach kawy, nieziemski smak Bûche de Noël, czy usłyszeć muzykę, której autorka w swojej opowieści nie poskąpiła.
(…) Ostatecznie wybrał 20 kolęd Witolda Lutosławskiego. Dawno tego nie słuchał, zresztą kiedy słuchać kolęd? Tylko w okresie Bożego Narodzenia. Rozważał też którąś z kantat Bacha albo koncertów Corellego. Jednak Lutosławski wydał mu się czymś wybitnie eleganckim, wartym jego żony. (…)
Polecam tę książkę właśnie teraz, w okresie zbliżającym nas do świąt. Mam nadzieję, że chociaż trochę każdy poczuje tę magię świąteczną, w której dominuje dobroć, przyjaźń, miłość.
Dziękuję Autorce za to, że pozwoliła mi na chwilę oderwać się od myśli nie koniecznie związanych ze świętami, dziękuję za obecny mi podczas czytania aromat kawy (która musiała mi towarzyszyć przy czytaniu). Dziękuję Wydawnictwu Skarpa Warszawska za możliwość przeczytania tej książki, która dzięki Wam nie umknęła mi znów w wysypie książek świątecznych.
Chociaż staram się w święta przygotowywać tradycyjne potrawy, takie jakie dominowały w rodzinnym domu, to po raz kolejny nabrałam ochoty na przygotowanie Bûche de Noël.
(…) Dominowało tradycyjne prowansalskie Bûche de Noël, biszkoptowa rolada w kształcie polana drewna, spożywana zwyczajowo we Francji po pasterce. Ciasto nawiązywało do starej tradycji – w okresie Bożego Narodzenia przynoszono do domu duże polano, które miało palić się w kominku przez wiele godzin, ogrzewając rodzinę w świąteczny wieczór. (…)
GUZIKI – Agnieszka Lis
Agnieszka Lis to jedna z najpoczytniejszych pisarek literatury obyczajowej. To nie tylko pisarka, ale również pianistka i felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.
Guziki to powieść szkatułkowa składająca się z dwunastu opowiadań, a właściwie z dwunastu opowieści o ludzkich dramatach i miłościach.
PREMIERA KSIĄŻKI 28 LIPCA 2021
Jaromira jest mieszkającą w stuletnim domu żoną rybaka. Jej dom znajduje się nad samym morzem, w Łazach. Po śmierci, a właściwie po zaginięciu męża na morzu postanawia przekształcić swoje domostwo w mały pensjonat. Co pięć lat przyjeżdża do niej ktoś wyjątkowy, kogo nie jest łatwo kobiecie zapomnieć. Każdy z tych wyjątkowych gości znajduje na plaży lub w okolicach guzik, to on właśnie jest tym znakiem rozpoznawczym, który kobieta traktuje jak coś w rodzaju talizmanu. Każda z tych osób przywozi ze sobą historię nieszczęśliwej miłości, czasami trudnej, czasami bolesnej, czasami wstydliwej. Czy ci ludzie znajdą nad morzem spokój i rozwiązanie dla swoich problemów? Jaromira uważa morze za partnera do rozmowy, kiedy tęskni za swoim mężem lub dręczy ją jakiś problem idzie na plażę i rozmawia. Do tego samego namawia swoich gości, którzy odwiedzają jej pensjonat nie tylko latem. Jakie znaczenie odnajdą przyjezdni dzięki żonie rybaka w odnalezionych przypadkowo guzikach?
Gdy nie potrafisz znaleźć ważnych odpowiedzi, gdy życie oszałamiająco pędzi, gdy kłopoty cię przerastają – zatrzymaj się nad morzem. Może wsłuchasz się w jego mistyczny szum? Być może jego pierwotna siła rozsupła twoje kłopoty…
Z książkami tej autorki jest tak, że gdyby mój stos wstydu (dla niewtajemniczonych, stos książek zakupionych z zamiarem przeczytania, który rośnie po każdej kolejno zakupionej książce) sięgał sufitu, a pojawiłaby się książka Agnieszki Lis, to siła przyciągania do niej względem spoglądania w stronę stosu wstydu byłaby bardzo nierówna.
Tym razem przyciągnęło mnie morze.
Jest to powieść nostalgiczna a zarazem ciepła i pełna optymizmu, chociaż autorka przedstawiła w niej wiele ludzkich dramatów. Jednak główna bohaterka – Jaromira, potrafiła „znaleźć” lekarstwo na każdą życiową bolączkę.
(…) – Nic nie mów, a już w ogóle się nie tłumacz. Nie tutaj. Tu rządzi morze. Skoro ono każe spać, tak trzeba robić. Jeśli każe jeść – tak trzeba robić. (…)
Przez fabułę przewija się wile postaci, mamy tutaj zlepek różnych osobowości, poznajemy ludzi z różnych środowisk, jednak łączy ich jedno – emocje i magiczna moc morza i morskich fal, które potrafią wysłuchać każdego.
Ludzie mają w życiu różne priorytety. Jeden chciałby dużo zarabiać, inny mieć dom i rodzinę, jeszcze inny pragnie tylko zdrowia. Poruszyły mnie historie niektórych osób, myślę, że wielu jest takich, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, że szczęście to nie zawsze jest „być” i „mieć”. Często nie dostrzegamy tego co jest nam bliskie zadowalając się tym co jest tylko oprawą naszego życia, ale z prawdziwym życiem nie ma nic wspólnego.
(…) – Zawsze dbałam o formy, żeby nie wyjść na wariatkę, żeby to, żeby tamto. Żeby mnie lubili. Żeby wykonać plan. Żeby nie zawieść firmy. Przecież przyjaciele mogą poczekać, znamy się tak długo, spotkamy się dziś czy jutro. Co za różnica. Z dziś i jutro zrobił się następny rok, a potem kilka lat. Co zostało z przyjaźni? (…)
Mieszkam nad morzem i chociaż do plaż mam spory kawałek, to kiedy męczy mnie jakiś problem, lub kiedy nie jestem w stanie pogodzić się sama ze sobą, wsiadam w autobus, tramwaj i jadę nad morze, żeby poukładać myśli. I wierzcie mi lub nie, ale to zawsze pomaga.
To samo robili bohaterowie tej książki za namową kobiety,
która chociaż powinna mieć ogromny żal do morza o to, że zabrało jej ukochaną
osobę, to każdego namawiała do tego, aby „porozmawiał”
z morzem.
Myślę, że ta książka wielu skłoni do refleksji i pozwoli na pewne sprawy popatrzeć zupełnie innym okiem. Bo każdy z nas powinien umieć znaleźć takie miejsce, w którym będzie potrafił rozmawiać z własnymi myślami. Tutaj mamy plażę, morze, ale równie dobrze może to być las, mogą to być góry, łąka czy chociażby park.
(…) Bo czasami słowa nie są potrzebne. Wystarczy drugi człowiek i świadomość, że miłość jest w życiu najważniejsza. Może to być także miłość do siebie. (…)
Czytałam tę książkę chwilami ze łzami w oczach, czasami z wielką nostalgią. Gdzieś tam, między tymi postaciami widziałam cząstkę siebie i myślę, że wielu z nas znajdzie tam ten kawałek własnego JA.
Polecam tę książkę nie tylko fanom Autorki, bo im raczej jej polecać nie muszę, ale polecam ją wszystkim, szczególnie jednak tym którzy czasami mają problem z samym sobą, bo tutaj pięknie pokazane zostało to, jak wiele możemy w swoim życiu zmienić, tak naprawdę robiąc niewiele. Czasami wystarczy wsłuchać się w siebie i/lub w szum fal.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Skarpa Warszawska za tę powieść, myślę, że wrócę do niej nie jeden raz. Z całą pewnością jest to jedna z tych książek, których fabuła na długo zostaje w pamięci.