ZJAZD ABSOLWENTÓW – Guillaume Musso
Guillaume Musso, to jeden z moich ulubionych zagranicznych pisarzy. Jego książki biorę do czytania bez rekomendacji innych, bo wiem, że nigdy nie pożałuję. To francuski powieściopisarz, który urodził się w 1974 roku w Antibes. Z wykształcenia jest ekonomistą, tytuł licencjata otrzymał na uniwersytecie w Nicei, studia kontynuował w Montpellier. Z zawodu jest nauczycielem, który przez kilka lat nauczał w liceum w Lotaryngii, a także na uniwersytecie w Nancy. Swoją pierwszą powieść wydał w 2001 roku, a jego druga powieść wydana w roku 2004 sprzedała się we Francji w ponad 2 000 000 egzemplarzy i została przetłumaczona na 24 języki. Prawa do jej ekranizacji wykupiła wytwórnia Fidelite Productions. Łączny nakład jego powieści, przełożonych na 42 języki przekroczył 35 milionów egzemplarzy.
Zjazd absolwentów to kryminał psychologiczny, którego fabuła umiejscowiona została w większości na Lazurowym Wybrzeżu, we francuskiej miejscowości Sophia Antipolis.
PREMIERA KSIĄŻKI 31 LIPCA 2019
stron 313
Po pięćdziesięciu latach w liceum założonym przez Laicką Misję Francuską dla dzieci pracowników zagranicznych, organizowany jest zjazd absolwentów. Thomas, Maxime i Vinca byli jej absolwentami w roku 1992. Od tego czasu nie kontaktowali się ze sobą, każdy z mężczyzn poszedł w innym kierunku, a dziewczyna… zniknęła bez śladu. Kiedy do Thomasa i Maxima docierają wieści, że szkoła ma zostać rozebrana, a ktoś brutalnie ich zastrasza podsyłając anonimy z groźbami, mężczyźni czują się coraz mniej bezpieczni. Łączy ich pewien sekret sprzed lat, o którym trudno jest im zapomnieć. Co wydarzyło się w 1992 roku? Co stało się z Vinki, dziewczyną, w której kochał się Thomas? Czyje zwłoki mogą być zamurowane w ścianach szkoły i czy Thomas i Maxime mają z tym coś wspólnego?
Nie ukrywam, że na kolejną powieść tego autora czekałam z niecierpliwością i na szczęście nie zawiodłam się jej fabułą.
Musso świetnie potrafi połączyć intrygę kryminalną z nutką romansu i przepleść to wątkami sensacyjnymi i psychologicznymi. W tej powieści mamy tego wszystkiego sporo.
Narracja prowadzona jest dwutorowo, w dwóch ramach czasowych, przenosząc czytelnika ze współczesności roku 2017 do przeszłości roku 1992. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, co wpływa na dość specyficzny odbiór powieści, bowiem czytając miałam wrażenie, że słucham zwierzeń autora. Było to na tyle realistyczne, ze główny bohater jest pisarzem i bardzo wiele łączy go z autorem.
Książka od początku przykuwa uwagę, przyciąga swoją fabułą na tyle, że trudno jest się oderwać od jej stron. Być może kilku czytelników będzie rozczarowanych, dodatkowymi wątkami wplecionymi w wątek główny, a dotyczącymi innych, drugo- i trzecioplanowych bohaterów, ale tak właśnie pisze Musso. A jego specyficzny styl pisania pokochało wielu. Aby dać odpocząć czytelnikowi, przenosi na chwilę w zupełnie inne miejsca i do innych ludzi, innych zdarzeń, które jednak świetnie łączą się w całość tworząc idealną sieć różnych powiązań.
Dobra fabuła nie byłaby tak wciągająca, gdyby nie dobrze wykreowane postacie, których osobowości są tak różne, a zarazem tak wyraziste, że można wręcz zagłębić się w ich wizerunkach psychologicznych.
Dawno, dawno temu, oglądałam w telewizji serial „Miasteczko Twin Peaks”, tam również w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła młoda dziewczyna, jeżeli ktoś oglądał ten serial to może sobie go przypomni czytając najnowszą książkę Musso. Skrzętnie skrywana tajemnica, która łączy kilkoro ludzi nie tylko wzmaga ciekawość , ale powoduje wręcz cały czas obecne napięcie.
Sensacja goni sensację, zaskakujące zwroty akcji powodują czasami lekki mętlik w głowie, ale wszystko to sprawia, że książkę czyta się jednym tchem.
Główny bohater walczy z wyrzutami sumienia i z lękiem, który prześladuje go, odkąd ktoś wyraźnie go zastrasza, ktoś kto wie co wydarzyło się 25 lat wcześniej.
(…) Może tak musiało być, może to miało się skończyć śmiercią i strachem. Ja też muszę z tym skończyć. Skończyć na zawsze z cierpieniem, które mnie męczy od lat. Otwieram okno. W twarz uderza mnie lodowate zimno, Wdrapuję się na parapet, ale nie mogę skoczyć. Noc dotyka mnie – i odpycha. Śmierć ze mnie rezygnuje. (…)
Wczytując się w fabułę czytelnik ma okazję zagłębić się w psychiki różnych osób, które świadomie lub nie, interpretują różne sytuacje, różne wydarzenia. I nie strach przed wydaniem się mrocznej tajemnicy sprzed lat nimi kieruje, ale odpowiedzialność i troska za drugiego człowieka.
Muszę przyznać, że zakończenie książki zaskoczyło mnie bardzo. Autor po raz kolejny udowodnił, że wszystko może okazać się zupełnie, niż sobie to poukładaliśmy. Prawda może okazać się kłamstwem, a kłamstwo prawdą.
(…) Cóż, uczucia i natura ludzi są bardzo skomplikowane. Życie nie idzie prostą drogą, często wchodzi na kręte ścieżki, gdzie podskórnymi wodami płyną pragnienia, których spełnienia wykluczają się wzajemnie. Życie jest kruche, raz cenne, raz nic niewarte, raz zanurzone w lodowych wodach osamotnienia, a raz w gorącym źródle miłości. Przede wszystkim zaś nie mamy nad nim kontroli. Byle drobiazg może spowodować katastrofę. Wyszeptane słowo, błyszczące spojrzenie, zapraszający uśmiech – wszystko to może wznieść nas na szczyty albo strącić w przepaść. (…)
Przez cały czas czytelnik musi się domyślać tego co się stało, powoduje to, że momentami napięcie rośnie, aby wreszcie dotrzeć do maksimum.
Autor nie szczędzi również piękna, wprowadzając czytelnika w klimat Lazurowego Wybrzeża i oprowadzając po pięknych dzielnicach miasta.
No cóż, myślę, że ten, kto sięgnie po najnowszą powieść tego autora, nie będzie rozczarowany. Każdy znajdzie w niej bowiem coś dla siebie.
Dziękuję Wydawnictwu ALBATROS za kolejną powieść tego autora, którego chyba wszystkie książki są na listach bestsellerów, dziękuję za propozycję przeczytania tej powieści, która sprawiła, że po raz kolejny „zarwałam” kilka nocy.
JAK PRZECHYTRZYĆ NIEBOSZCZYKA – Agnieszka Jeż & Paulina Płatkowska
Agnieszka Jeż, to genetycznie krakowianka i góralka, urodzona i wykształcona w Warszawie. Mieszka w Sulejówku. Jest pisarką, filolożką polską i lituanistką. Przez wiele lat zawodowo zajmowała się książkami na stanowisku redaktorki i wydawczyni. Jako autorka zadebiutowała w roku 2016 esejem o międzywojniu „Kuchnia dwudziestolecia. Co i jak jadano”, a jej pisarski debiut to powieść „Nie oddam szczęścia walkowerem”.
Paulina Płatkowska mieszka w Warszawie i jest absolwentką łódzkiego kulturoznawstwa i współautorką powieści „Nie oddam szczęścia walkowerem”. Swoją drogę zawodową zaczęła na czwartym roku studiów, i prowadzi ją cały czas w pobliżu książek. Zanim została pisarką, była korektorką, redaktorką, tłumaczką, recenzentką a nawet ghostwriterką.
PREMIERA KSIĄŻKI 03.07.2019
stron 296
Jak przechytrzyć nieboszczyka to komedia kryminalna, której fabuła umiejscowiona została współcześnie w nadmorskich miejscowościach Półwyspu Helskiego.
Lucyna i Elwira po porażkach wakacyjnych, które spędziły w zagranicznych kurortach, postanowiły w tym roku spróbować wypoczynku na rodzimym gruncie. Z dużym wyprzedzeniem czasowym, wynajęły domek letniskowy nad polskim morzem i jadąc z nadzieją dobrego wypoczynku, pewnego lata, znalazły się na Półwyspie Helskim. Niestety zastanawiająca pomyłka w lokalizacji domku, przynosi dziewczynom niezwykłą niespodziankę, bowiem w szopie za domem znajdują… nieboszczyka. Jakież jest ich zdziwienie, graniczące z szokiem, kiedy zaczynają widywać owego „nieboszczyka” żywego i kiedy odkrywają, że dom, w którym się rozgościły, to nie opłacona przez nie kwatera. Kim jest żywy „nieboszczyk” i dlaczego je prześladuje? Czy wakacje mogą wpłynąć na zmiany w decyzjach życiowych? Jak zakończy się dla dwóch urlopowiczek „spotkanie” z nieboszczykiem?
Ta książka to typowa lektura wakacyjna, która odpręży, rozbawi i nie pozwoli na nudę.
Przyznam szczerze, że ta lektura jest moją pierwszą powieścią tych autorek. Ale jeżeli pierwsza książka potrafi tak oczarowywać, to wiadomo, że następne z przyjemnością wylądują na mojej półce z książkami.
Spora dawka humoru połączona z dreszczykiem kryminalnych emocji, to coś co zadowoli niejednego czytelnika.
Dwie trzydziestokilkuletnie bohaterki nie są sfrustrowanymi singielkami, marzącymi jedynie o facecie, macierzyństwie i wielkiej miłości aż po grób, chociaż z pewnością obie mają takie scenariusze w swoich planach życiowych. Jednak autorki tak przedstawiły osobowości głównych bohaterek, że zamiast sfrustrowania jest (może nieco naiwne) szaleństwo, zamiast mrzonek odwaga życiowa, której plany nie kolidują z teraźniejszością. Muszę przyznać, że polubiłam te dwie dość ekscentryczne urlopowiczki, a przebywanie w ich towarzystwie czasami powodowało u mnie salwy śmiechu.
(…) No proszę! Zawsze warto podejmować walkę. Prasa zadrżała, zatrzymała napór – a nawet jakby leciutko odpuściła. Elwira otworzyła jedno oko, by skontrolować miejsce najbardziej dotkliwe – i ujrzała… zad Luśki przyodziany w miętową flanelę w serduszka. (…)
Ciekawe i zabawne dialogi z całą pewnością są dopełnieniem fabuły, która… prawie cały czas trzyma czytelnika w napięciu. Nie twierdzę, że nie miałam czasami ochoty potrząsnąć tymi młodymi kobietami i powiedzieć im co myślę o ich zachowaniu, czy o podejmowanych przez nie decyzjach, ale kibicowałam im, chociaż wiedziałam, że jest to fikcja literacka daleka od realizmu życia.
Zagłębiając się w tę lekturę, czytelnik na zmianę uśmiecha się i poważnieje, ponieważ niektóre sytuacje bywają bardzo zaskakujące.
(…) Zdarzają się czasem złe sny, w których coś przeraża nas do niemożliwości – i tak bardzo chciałoby się wtedy coś zrobić – uciec pędem, wrzeszczeć z całych sił – ale lęk sprawia, że z gardła wydobywa się tylko nieporadny gulgot, a nogi wrastają w ziemię ja pnie drzew. (…)
Poruszyła mnie w tej książce przedstawiona przez autorki przyjaźń dwóch młodych kobiet, które nie rywalizują a wspierają się w każdej dziedzinie, i chociaż są bardzo odmienne osobowościowo, to świetnie się dogadują i odnajdują nawet w ekstremalnych sytuacjach. Taka przyjaźń, to coś pięknego. I chociaż momentami naiwność i infantylność tych kobiet aż kłuła w oczy to nie można było ich nie polubić.
Ciekawym jest również przedstawiony w powieści wątek rodzinny dwóch braci, którzy mimo łączących ich cech genetycznych, są tak różni osobowościowo jak ogień i woda.
Jeżeli ktoś zastanawia się nad książką na lato, która go odpręży i pozwoli na krótki czas zapomnieć o szarej codzienności życia, i szuka książki lekkiej, łatwej i przyjemnej, to ta lektura jest właśnie dla niego.
Myślę, że fabuła usatysfakcjonuje zarówno miłośników kryminału, jak i tych, którzy uwielbiają przygody. Jest także romans, może ukazany nieco naiwnie, ale jest piękna, szczera przyjaźń. Ale przede wszystkim jest tutaj ogromna dawka humoru, którą chyba nie pogardzi nikt. I to nie jest książka tylko dla pań, myślę, że wielu panów również odbierze tę powieść bardzo pozytywnie.
Dziękuję Wydawnictwu Edipresse Książki za propozycję przeczytania tej zabawnej powieści i muszę przyznać, że od czasu do czasu każdy z nas potrzebuje takiej dawki pozytywnych emocji, aby pobudzić w sobie endorfiny.
POCZTÓWKI – Agnieszka Lis
Agnieszka Lis jest częstym gościem w moich skromnych, książkowych progach i nie tylko dlatego, że jest przemiłą, szczerą i bezpośrednią osobą, ale dlatego, że pisze dość specyficznie, nostalgicznie, a ja jej książki po prostu uwielbiam. Jest pisarką i felietonistką, a z wykształcenia pianistką i dziennikarką. Mieszka pod Warszawą. Pisałam o tej pisarce już wiele razy i jeżeli ktoś chciałby się dowiedzieć czegoś więcej o niej, to zapraszam do moich wcześniejszych wpisów: Huśtawka, Latawce, Karuzela, Pozytywka, czy Samotność we dwoje.
PREMIERA KSIĄŻKI 05.06.2019
stron 318
Pocztówki to współczesna powieść obyczajowo-psychologiczna, której fabuła w większości umiejscowiona jest na Wyspach Kanaryjskich.
Zima nie wszystkim kojarzy się z urlopem w ciepłych krajach, jednak wielu Polaków właśnie zimą postanawia spędzić urlop gdzieś, gdzie nie jest szaro, buro i ponuro. Agata, Darek i ich syn Kacper, Luiza z córką Sandrą i wnuczką Patrycją, oraz małżeństwo Julita i Zbyszek, również postanawiają kilka dni spędzić w ciepłym klimacie i chociaż na chwilę oderwać się od minusowych temperatur w Polsce. Urlop powinien być wypoczynkiem zarówno dla ciała jak i dla psychiki, nie zawsze jednak się to udaje. Ta grupa Polaków, zapewne nie spodziewała się atrakcji jakie zafundował im lokalny kierowca-przewodnik. A złośliwa natura nie pozwoliła na powstrzymywanie się od szyderczych uwag na temat innych urlopowiczów. W pewnym momencie budzą się demony życia, ukrywane przed światem, które skutecznie utrudniają byt. Czy grupa polskich turystów wróci z tego urlopu w zgodzie, zadowolona z tych kilku dni luzu? Jak silne emocje drzemią w każdym człowieku i uaktywniają się dopiero w dość ekstremalnych warunkach?
Autorka podeszła do tematu fabuły bardzo psychologicznie, nakreślając obraz polskiego społeczeństwa nieco ironicznie, żeby nie powiedzieć prześmiewczo. Na przykładzie trzech rodzin, które różni nie tylko status materialny, ale i wykształcenie i temperamenty widzimy jak bardzo ludzie potrafią maskować się w otoczeniu życia. Jak często ukrywają przed najbliższymi coś, co mogłoby urazić lub skrzywdzić drugą osobę, jednocześnie blokując się na wyznanie prawdy, która może postawić człowieka na straconej, lub mocno zaniżonej pozycji w hierarchii związku czy rodziny. Obserwując media społecznościowe, często widzimy ludzi, którzy chwalą się swoimi sukcesami zawodowymi, swoimi rodzinami, sobą, ale nie wiemy ile w tym jest lansu a ile rzeczywistości. Dlaczego wielu ludzi ma problemy z pokazaniem siebie realnie, dlaczego za wszelką cenę chce, aby inni widzieli tylko jego blaski.
(…) W sumie racja – pomyślał Darek. Z tyłu liceum, z przodu wprawdzie muzeum. Fasada nieodnowiona, ale zgrabna to ona jest. Ciekawe, czy bym pogardził? – Popatrzył na żonę. Agata była zgrabna, ładna, zadbana i jeszcze w porównaniu do Luizy, młoda. Ale wiecznie skrzywiona. Nie pamiętał już, kiedy jego żona była pogodną, uśmiechniętą czarnulą, z tym błyskiem w oku, który go tak urzekł (…)
Muszę przyznać, że obraz tego polskiego społeczeństwa jest tak wyrazisty, że trudno pogodzić się z tym, że fabuła i postacie występujące w tej powieści są fikcją literacką. Z pewnością emocje wywołane błędnym odebraniem wymarzonego wypoczynku, zrodzić się mogą w niejednym człowieku. Ale czy spoglądając na te emocje z boku, nie powinien się człowiek zastanowić nad swoim życiem i nad tym, co tak właściwie jest w tym życiu dla niego ważnym?
(…) – Jestem głodna swobody. Chcę wreszcie robić coś fajnego w życiu. Mam dość siedzenia na dupie w średnio luksusowym domu i udawania, że pasuje mi pilnowanie sprzątaczki! (…)
W skrajnych warunkach rodzą się często wzajemne pretensje i wyrzuty sumienia, a to co kilka dni wcześniej uznawane było za luksus sumienia, teraz wydaję się udręką.
Odchodząc jednak od tych wyraziście nakreślonych portretów psychologicznych chciałabym podkreślić inny walor tej powieści, dotyczący miejsca, w którym znaleźli się bohaterowie. Autorka zabiera swoich czytelników na Wyspy Kanaryjskie, w piękne miejsca wyspy Lanzarote, czy do malowniczego, jedynego w swoim rodzaju parku Timanfaya. Oprowadza czytelników po tych miejscach, z przewodnikową wręcz dokładnością, malowniczo opisując każde miejsce. Myślę, że po przeczytaniu tej powieści, wielu zapragnie zobaczyć to na własne oczy.
Ciekawym przerywnikiem w tej książce, są cytowane w pewnych okolicznościach fragmenty powieści Mistrz i Małgorzata – Michaiła Bułhakowa.
Czy muszę pisać coś więcej? Dla mnie połączenie ciekawej fabuły, z wyraziście nakreślonymi osobowościami bohaterów, i ciekawymi, czasami zabawnymi a czasami nostalgicznymi dialogami, to obraz książki, po którą warto sięgnąć. I niech nikogo nie zmyli, piękna, wakacyjna okładka, za którą można się spodziewać ciekawego romansu, lub lekkiej przygody wakacyjnej. Ta książka, mimo tego że czyta się ją lekko i przyjemnie, do całkiem lekkich nie należy. Chociaż humoru w niej nie brakuje. Dramatyzmu również.
Polecam ją zwłaszcza czytelnikom, lubiącym dobre powieści psychologiczne, z oryginalną i fabułą, która wciąga niemal od pierwszej strony.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Czwarta Strona za propozycję przeczytania tej powieści i szczerze zachęcam do sięgnięcia po nią.
MATRIOSZKI -Adam Karczewski
Adam Karczewski jest gdańskim pisarzem. Jest żołnierzem zawodowym, który w wolnych chwilach zaczytuje się w powieściach akcji. Autor książki „Okręt” – pierwszej części serii o kapitanie Tomaszu Tomasiku, byłym żołnierzu SKW.
Matrioszki to kryminał polityczno-szpiegowski, którego fabuła umiejscowiona została współcześnie, na terenie Trójmiasta.
stron 522
Kapitan Tomasz Tomasik jest byłym wojskowym, który po odejściu z kontrwywiadu został nauczycielem historii w jednym z gdańskich liceów. Pewnego dnia dowiaduje się, że dwaj jego uczniowie popełnili samobójstwo, a dwie kolejne uczennice zaginęły. W byłym wojskowym zaczynają rodzić się podejrzenia i podejmuje on własne śledztwo nie zdając sobie sprawy z tego, że tym samym zostaje uwikłany w międzynarodowy spisek sięgający najwyższych szczebli władzy. Czy Tomasikowi uda się rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci dwóch uczniów? Komu tak właściwie można wierzyć, a kto jest wrogiem? Dlaczego ktoś próbuje usunąć byłego wojskowego i komu stoi on na drodze?
Myślę, że książka ta bardziej usatysfakcjonuje panów niż panie, bo ja przyznam szczerze, że długo nie mogłam się odnaleźć w fabule. Wartka akcja, chociaż bardzo oderwana od realizmu życia, momentami przypominała mi filmy z Jamesem Bondem, czy film „Desperado”. Główny bohater, niby niepozorny nauczyciel, trochę nieudacznik życiowy okazuje się jednak kimś w rodzaju Jack’a Reachera.
Niesamowite zwroty akcji trzymają wprawdzie w napięciu, ale jak pomyślę sobie, że mogłabym być świadkiem jakiejś opisanej w powieści akcji, idąc spokojnie ulicą, to aż mnie przechodzą dreszcze.
Autor ośmielił się nadać pewnym osobom występującym w książce, bardzo znane cechy ludzi ze świata polityki, w przybliżony sposób nawet nadając im imiona i nazwiska. Przykładem może być były premier Damian Turski, który ewidentnie odzwierciedla znaną postać polityczną reprezentującą nasz kraj w Brukseli.
Być może, gdzieś poza moimi granicami świadomości dzieją się takie rzeczy jakie opisał autor, ale ja w swojej naiwności wolę w takie nie wierzyć. Przyjmuję za to, że przedstawiona czytelnikom fikcja literacka nie ma nic wspólnego z realizmem życiowym.
Przyznam jednak, że przy tej książce nie można się nudzić. Trup ścieli się gęsto, krew leje się na każdym kroku, i nie da się ukryć, że jest to książka z mocną akcją w tle.
Polityka i władza to takie dziedziny, w których człowiek nigdy nie jest pewny w stu procentach komu może zaufać, a komu nie. Niestety w tej materii rządzi pieniądz i niewielu jest się w stanie mu oprzeć. A kiedy dochodzą do tego brudne gry prywatne, zboczenia, kolaboracje, czy przekupstwa to człowiek czasami może wdepnąć w takie bagno, że potem do końca życia nie jest w stanie się z niego wydostać.
W świecie współczesnej technologii, można wiele osiągnąć, a dobry kontrwywiad potrafi wyciągnąć na światło dzienne najbardziej kompromitujące sytuacje, które w następstwie mogą stać się kartą przetargową w dojściu do celu.
(…) Terlecki znowu odblokował telefon i jeszcze raz spojrzał na wyświetlający się napis: „matrioszka”. Potem przez długą chwilę siedział, patrząc tępo w ścianę i nawet nie próbując analizować, jak i dlaczego mogło do tego dojść, aż nagle cisnął z całej siły aparatem o szafę. Telefon rozprysnął się na kilkanaście kawałków. (…)
Autor na przykładzie rosyjskiego kontrwywiadu pokazuje jak daleko mogą sięgać macki zła i jak bardzo mogą one zniszczyć komuś życie. Szczególnie, kiedy taki osobnik jest wysoko postawioną politycznie figurą.
(…) – Nie – odpowiedział, mrużąc znacząco oczy. – Ale proszę pamiętać: pieniądze i żądza władzy nie znają pojęcia narodowości. (…)
Muszę zwrócić uwagę na świetnie wykreowane osobowości bohaterów, zarówno tego głównego, jak i pozostałych. Chociaż przyznam szczerze, że bardzo długo czułam się zagubiona w obliczu wprowadzania do fabuły kolejnych osób i z trudnością dochodziłam do tego kto jest kim.
Lektura ta jest świetnym przewodnikiem po Trójmieście. Ktoś mieszkający w Gdańsku, Gdyni czy Sopocie z łatwością przeniesie się w miejsca, które autor opisał przy okazji wprowadzania w fabułę. Jestem przekonana, że czytelnik, który zachwyci się tą książką, będzie chciał odnaleźć te wszytskie miejsca, a może nawet pójść tropem karkołomniej przygody głównego bohaterta.
Jestem przekonana, że książka ta jednak usatysfakcjonuje męską grupę czytelników. Do mnie niestety realizm polityczno-szpiegowsko-wojskowy nie przemawia, i chociaż pochłonęłam tę książkę w wyjątkowo szybkim czasie, to długo nie mogłam zrozumieć istoty fabuły.
Polecam jednak tę lekturę czytelnikom, którzy lubią książki ostrej akcji, powieści szpiegowskie, czy po prostu drastyczne w swym przekazie kryminały.
Dziękuję Wydawnictwo OFICYNKA za propozycję przeczytania tej książki.
NA STRUNACH ŚWIATŁA – Krystyna Mirek
Krystyna Mirek jest autorką powieści obyczajowych, które czytelniczki kochają od pierwszej jej książki. Jest absolwentką polonistyki UJ w Krakowie. Przez wiele lat pracowała w szkole. Obecnie, pisarstwo stało się dominującym zajęciem w jej życiu zawodowym. Pisze książki obyczajowe mocno osadzone w realiach życia. Prywatnie, mama czwórki dzieci i bardzo sympatyczna osoba, o czym miałam okazję się przekonać osobiście. No… i to by było tyle ile wiem o tej pisarce.
PREMIERA KSIĄŻKI 5 CZERWCA 2019
Na strunach światła to trzecia część z cyklu „Willa pod kasztanem”, współczesnej powieści obyczajowej.
stron 303
W dwóch sąsiadujących ze sobą domach mieszka grupa młodych ludzi, nad którymi pieczę ma bardzo sympatyczna starsza pani – babcia Kalina. Mądra i szczera osoba zawsze ma dla każdego dobre słowo i dobrą radę. Kiedy wśród młodych ludzi budzą się emocje i zaczynają rządzić uczucia, do kogo jak nie do babci Kaliny można pójść. Ale sympatyczna starsza pani, też ma swoje emocje, martwi się o każdego z osobna i o wszystkich razem, i chociaż jest jej czasami ciężko, to pod swój dach przyjmie każdego, kto potrzebuje pomocy. A sama… chętnie wyrwałaby się na kilka dni i jeszcze raz przeżyła coś pięknego. Czy babcia Kalina może się jeszcze zakochać? Kto na jakiś czas zakłóci spokojne życie w Willi pod Kasztanem? Czy dwie wrogo do siebie ustosunkowane kobiety, poróżnione z powodu jednego mężczyzny, znajdą wreszcie wspólny język?
Przyznam szczerze, że kiedy zaproponowano mi tę książkę, to obawiałam się, że nie odnajdę się w fabule, ponieważ bohaterowie tej powieści, spotkali się w dwóch wcześniejszych częściach. Bardzo się wówczas myliłam, bowiem autorka tak pokierowała fabułą, że czytelnik szybko załapał wątki, a co ciekawsze, chyba dzięki temu, chętnie pozna wcześniejsze losy młodych ludzi i głównej bohaterki, czyli babci Kaliny.
Lekki styl jakim pisze autorka powoduje, że książkę czyta się płynnie i jest tak samo wciągający jak sama fabuła, a towarzyszące bohaterom emocje, intrygi i pewnego rodzaju przygody, zachęcają do wgłębiania się w losy wszystkich osób.
Towarzyszące fabule niewyjaśnione tajemnice sprzed lat dodatkowo dają do myślenia i zachęcają do czytania.
Myślę, że ciekawie przedstawione osobowości bohaterów mogą wpływać na to, że cześć czytelniczek, czy czytelników utożsami się z osobami występującymi w powieści.
Do tego ciekawie skonstruowane dialogi, które wręcz działają tak, że człowiek ma ochotę wtrącić się do rozmowy.
Autorka porusza w swojej powieści wiele ważnych wątków, od zakazanej, platonicznej miłości, po naiwność ludzką i złośliwie ukartowane poczucia zemsty. Mamy również wątek pięknej przyjaźni i… jak dla mnie ten najpiękniejszy, dotyczący miłości w wieku senioralnym.
(…) Kalina ze zdumieniem odkryła, że być może właśnie spotkała tak zwaną bratnią duszę, kogoś niezwykle cennego. Kto nie czerpie energii z niej, lecz ją także daje. (…)
Muszę przyznać, że wzruszyłam się historią dwojga ludzi, którzy mają za sobą długie życie, pełne nadziei, lęków, strat, życie pełne poświęceń i angażowania dla dobra innych, w zapomnieniu o tym własnym szczęściu. Pięknie pokazana miłość ludzi starszych, których tęsknoty są przecież tak samo ważne, jak tęsknoty młodych ludzi. Przecież każdy zasługuje na odrobinę ciepła, takiego intymnego, które może mu dać tylko drugi człowiek nie żądający nic w zamian. Nieważne ile masz lat, nieważne kim jesteś, masz prawo do własnego szczęścia.
(…) A niech się dzieje, co ma się dziać – pomyślała. – Właściwie to nie mam już nic do stracenia. Człowiek w pewnym momencie swojego życia dochodzi właśnie do takiego wniosku. Że nie ma się co bać. Trzeba próbować nowego. Zwykle rzadko żałuje się tego, co się zrobiło, częściej czego się właśnie nie zrobiło, bo się człowiek bał. (…)
Polecam tę lekturę nie tylko na piękny, letni czas urlopu. Polecam ją szczególnie paniom, dla prawdziwego relaksu. Lekki styl autorki w połączeniu z bardzo realistycznymi bohaterami i sytuacjami, które mogą dotyczyć każdego, to z całą pewnością dobra lektura. Lekka, łatwa i przyjemna.
Ta książka jest również piękną lekcją dla naiwnych i skoncentrowanych na sobie ludzi, lekcją, która uczy, że dążenie do osiągnięcia egoistycznych celów, krzywdzących innych, może być zgubnym dla samego siebie.
Dziękuje Wydawnictwu Edipresse Książki za propozycję przeczytania tej powieści i chętnie nadrobię zaległości w przeczytaniu dwóch wcześniejszych pozycji, bo bardzo polubiłam bohaterów nie tylko Willi pod Kasztanem.