ŚMIERĆ W BLASKU FLESZY – Alek Rogozinski
Alek Rogoziński to pisarz znany wszystkim czytelnikom komedii kryminalnej. Z zawodu dziennikarz, z pasji autor kryminałów, zamieszkały w Warszawie. Jego debiut kryminalny ukazał się w roku 2015 i od razu podbił serca wielu osób, zdobywając 1-sze miejsce na liście bestsellerów kryminalnych EMPIKu. Jego hobby to muzyka i podróże. Chętnie spotyka się ze swoimi czytelnikami i czytelniczkami dostarczając im podczas spotkań sporej dawki dobrej zabawy.
Śmierć w blasku fleszy to komedia kryminalna.
To miał być pokaz mody na skalę światową. Media, sponsorzy, gwiazdy mody itp. Mariusz i Dominika (czyli Mario i Miśka) prowadzący agencję zajmująca się organizacją takich imprez, już zacierali ręce licząc na wielki sukces. Końcowa scena pokazu miała być bardziej widowiskowa niż reszta, ponieważ miała kończyć się imitacją morderstwa znanej modelki. Niestety imitacja okazała się faktem dokonanym, a wśród podejrzanych osób znaleźli się nie tylko pracownicy agencji, którzy mieli zadbać o ślepe naboje w pistolecie. Jak się okazało wiele osób pretendowało do roli mordercy, ponieważ zabita dziewczyna nie cieszyła się zbytnią sympatią. Mario i Miśka postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i rozpoczynają własne śledztwo, w którym z wielkim entuzjazmem postanawia pomóc im, uwielbiająca zagadki kryminalne mama Dominiki. Czy detektywom amatorom uda się znaleźć prawdziwego mordercę? Kto i dlaczego miał ochotę zabić znaną modelkę?
Biorąc do ręki książkę liczyłam na dobrą zabawę i nie przeliczyłam się, ponieważ autor zadbał o niebagatelną ilość zabawnych dialogów, a także o sporo prześmiewczych, wręcz ironicznych opisów ludzi i ich zachowań.
Autor ma skłonność do pisania bardzo długich zdań, które gdyby zacząć czytać na wdechu, można skończyć na całkowitym bezdechu.
(…) – Młodzi pseudodziennikarze, zatrudnieni przez wydawnictwa tylko dlatego, że można ich zagnać do roboty na półtora etatu przez siedem dni w tygodniu za najniższą pensję krajową i przy okazji wmówić im, że gdy pracuje się w Internecie, to właśnie tyle powinno się zarabiać – powiedziała Marta, pomna swej krótkiej przygody z jednym z portali modowych, którego właścicielka wszelkie prośby o wypłacenie pensji traktowała tak, jakby ktoś zażądał od niej co najmniej biletu na podróż promem kosmicznym na Marsa. (…)
Ufff, ilość wyrazów w tym zdaniu to nie jest rekord pisarski tego autora.
Książki Alka Rogozińskiego z całą pewnością należą do wyciskaczy łez, tyle tylko, że są to łzy śmiechu, a nie wzruszenia.
Pierwsza połowa tej powieści to taka trochę „przepychanka” zabawnych sytuacji dotyczących wszystkich bohaterów. Trochę satyryczna i mocno humorystyczna.
W tej książce przewija się tyle osób, że gdyby autor ich na początku książki nie przedstawił, to czytelnik w pewnym momencie mógłby się pogubić w tym, kto jest kim.
Pisząc o bohaterach , muszę wspomnieć o jednej z kobiet, która wypisz, wymaluj, bardzo przypomina słynną pannę Marple. Ze spotkań autorskich wiem, że Alek Rogoziński uwielbia powieści Agaty Christie, dlatego wcale się nie dziwię, że coś (a raczej kogoś) z jej twórczości stara się w zakamuflowany sposób przemycić do swoich powieści.
Wracając jednak do fabuły tej książki, muszę przyznać, że miło zaskoczyła mnie druga połowa tej lektury. Po symfonii śmiechu i ironii dotyczącej bohaterów, przenosimy się do kryminału prawie na poważnie. I tu chyba powinnam skłonić głowę w kierunku autora, bo druga połowa książki, oczywiście również okraszona humorem, przyciągnęła mnie całkiem poważnie. A zakończenie… przyznam… szczerze mnie zaskoczyło.
I tak jak po przeczytaniu każdej powieści tego autora, pozwolę sobie na stwierdzenie, że tego typu książki są nie tylko kopalnią humoru, ale również porządnym antydepresantem, który za niewielkie pieniądze potrafi zastąpić drogą wizytę u psychoterapeuty.
W tej tak pełnej prześmiewczości i humoru fabule znajdujemy jednak wątki bardzo poważne, takie przy których w innym gatunku literackim z pewnością uronilibyśmy łezkę wzruszenia. I chyba dlatego właśnie chętnie sięgam po książki tego autora.
Polecam tę lekturę zarówno tym, którzy potrzebują książki lekkiej, łatwej i przyjemnej, jak i tym, którzy czytują wyłącznie kryminały. Jeżeli ktoś potrzebuje porządnego relaksu połączonego z dobrą zabawą, to ta książka jest właśnie dla niego.
Bardzo dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki za możliwość przeczytania tej powieści.
PAMIĘTAJ O ŚMIERCI – Anna Klejzerowicz
Anna Klejzerowicz to gdańska pisarka, która często gości w skromnych progach mojego bloga. Jest nie tylko autorką książek, ale również publicystką, fotografem, redaktorką. Na swoim koncie pisarskim ma nie tylko kryminały, ale również literaturę obyczajową oraz powieści grozy. Przez wiele lat współpracowała z teatrem Atelier w Sopocie jako fotograf i redaktor publikacji teatralnych. Z wykształcenia jest mgr resocjalizacji. Prywatnie to miłośniczka gór, kotów i książek.
Pamiętaj o śmierci to kryminał, którego fabuła umiejscowiona została współcześnie w Gdańsku. Jest to kolejna część z serii o dziennikarzu Emilu Żądło.
W gdańskim klubie „Schron” znajdującym się w dawnym poniemieckim bunkrze, znalezione zostają zwłoki dwóch mężczyzn. Wszystko wskazuje na egzekucję, ponieważ denaci mają przypięte do ciał kartki z napisem Memento. Śledczy odkrywają również ślady osób próbujących dostać się do niższych kondygnacji bunkra, które w czasie wojny zostały zasypane przez Niemców, a do tej pory nikt do nich nie zaglądał ze względów bezpieczeństwa. Oczywiście Emil Żądło poinformowany przez swojego policyjnego przyjaciela o odkryciu w klubie, zaczyna współpracę i na własną rękę próbuje dowiedzieć się kto winien jest tej makabrycznej zbrodni. Po niedługim czasie w fontannie Neptuna zostają odnalezione kolejne zwłoki, czy obie zbrodnie mają ze sobą powiązanie? Co odkryje Marta, partnerka Emila i pracownica gdańskiego muzeum? Jaki udział w śledztwie będzie miał syn znanego dziennikarza, który przyjeżdża do ojca na wakacje z dalekiej Szwecji?
Na kolejną część z Emilem Żądło zawsze czekam z niecierpliwością i mam nadzieję, że autorka nigdy nie zaprzestanie wymyślania kolejnych kryminalnych zagadek z tym dziennikarzem.
Emil już tak bardzo „zakorzenił” się w mojej głowie, że często spacerując po Gdańsku, lub siedząc w jakiejś knajpce, gdzieś w centrum Gdańska i obserwując mijających mnie ludzi, próbuję dostrzec Martę lub Żądło.
Autorka pisze dość specyficznie, jej intryga kryminalna zawsze ma jakieś powiązanie z historią, co powoduje, że często napięcie podczas czytania wzrasta podwójnie. Często fabuła lawiruje między teraźniejszością a przeszłością, przenosząc czytelnika z tu i teraz do historii miejsca, czasu przeszłego lub sztuki.
Posługuje się dość specyficznym obrazem prowadzenia śledztwa naprowadzając czytelnika małymi krokami dedukcji do rozwiązania danej zagadki.
Oprócz tego ma również niesamowitą umiejętność tworzenia postaci, które często są bardzo wyraziste i tworzą pewnego rodzaju indywidualności. Kto czytał wcześniejsze części z Emilem Żądło i Martą Zabłocką, ten z pewnością wie, że mimo wielu wad nie można tego bohatera nie polubić, a chociaż jego partnerka jest osobą również dość specyficzną, to świetnie oboje się uzupełniają.
Myślę, że podczas czytania tej powieści nikt się nie będzie nudził, bowiem przyciąga nie tyle sama zagadka kryminalna, która w tej powieści jest może odrobinę wstrząsająca zarówno pod względem współczesnym jak i historycznym, to można się całkiem mocno wkręcić w ciekawie prowadzone rozmowy bohaterów, dialogi wciągają niemal tak jak sama fabuła.
Ciekawym manewrem jest również to, że akcja dziennikarskiego śledztwa przeplatana jest różnymi wątkami historycznym czy legendami. Moim zdaniem jest to atutem tej powieści i pewnego rodzaju urozmaiceniem.
(…) – To zależy od tego, w jakich okolicznościach zmarł Henning von Wartrnberg. Wszystko jest możliwe. Część swoich dóbr nawet na pewno zostawił joannitom. Jednak w tamtych czasach bogaci ludzie często chronili swój majątek materialny, zakopując go w ziemi, w sekretnych miejscach, gdzie były przechowywane jak w banku. W takiej sytuacji niektóre rzeczone skarby mogły spokojnie przetrwać nienaruszone aż do dziś… (…)
Emil Żądło nie jest ideałem, ma wiele wad, ale ma również wiele zalet i za to chyba uwielbiają go czytelnicy. Za tę normalność i jednocześnie specyfikę zachowania.
Ta książka kończy się dość nietypowo. Autorka pozwoliła sobie na rzucenie wyzwania czytelnikom i zmuszenia ich do rozwiązania zagadki samemu. Czy to jest dobre zakończenie? O tym już musi zadecydować ten, kto sięgnie po tę książkę i doczyta do końca.
Polecam tę lekturę nie tylko miłośnikom dobrych kryminałów czy pasjonatom wątków historycznych. Zapraszam na spacer po Gdańsku, w którym przy dobrej obserwacji znaleźć można wiele miejsc opisanych w książce nie pomijając znanych gdańskich klubów i restauracji, których lokalizacje znajdują się właśnie w piwnicach gdańskich kamieniczek. Dla miłośniczek romansów również znajdzie się coś ciekawego. Czy muszę dodawać coś więcej? Intryga kryminalna, w połączeniu z historią, doprawiona lekkim wątkiem miłosnym… a wszystko to w otoczeniu pięknego starego miasta, jakim jest Gdańsk.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej książki i proszę Autorkę, o kolejne powieści z Emilem Żądło, wszak do emerytury mu jeszcze daleko.
CHATA NAD JEZIOREM – Roma J. Fiszer
Roma J. Fiszer to kolejna polska pisarka, która podbiła moje czytelnicze serce. I chociaż chciałam się o tej autorce dowiedzieć czegoś prywatnego, to niestety wujek Google skrzętnie tę osobę ukrywa. Dowiedziałam się jedynie, że pochodzi z Poznania a obecnie mieszka w Gdyni. I tyle.
Chata nad jeziorem to współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w dużym fragmencie na Kaszubach.
Vanessa po zerwaniu zaręczyn tuż przed ślubem, pokłócona z rodzicami przeprowadza się do własnego mieszkanka w Gdyni. Młoda kobieta jest malarką, jednak nie zaistniała jeszcze w świecie sztuki na tyle, aby z tego wyżyć, a oszczędności w szybkim tempie się zaczynają kurczyć. Któregoś razu na czacie poznaje dwoje ludzi, dziewczynę – Emilię z Krakowa i pewnego młodego mężczyznę o nicku Samotny Gbur, rzeźbiarza z Kaszub. Między nimi szybko nawiązuje się szczera przyjaźń i mężczyzna pomaga swojej koleżance stanąć na „finansowe nogi”, informując gdzie i kiedy może sprzedać swoje obrazy. Awaria samochodu Vanessy jest pretekstem aby pojechać do nowo poznanego mężczyzny i przeczekać okres naprawy. Między młodymi ludźmi zaczyna się rozwijać piękna przyjaźń. A może coś więcej? Niestety w pewnym momencie następuje ciąg nieszczęśliwych zdarzeń i… Czy Vanessa i Paweł (Samotny Gbur) pozostaną przyjaciółmi? Co się wydarzyło, że młoda kobieta i młody mężczyzna wylądowali w jednym z gdyńskich szpitali? Jak ułożą się relacje rodzinne między młodymi artystami a skłóconymi z nimi rodzicami?
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, ale już wiem, że nie ostatnie. I chociaż przyznam szczerze, że spodziewałam się typowego romansu, jakimi zasypany jest polski rynek powieściowy, to fabuła mile mnie zaskoczyła.
Książka jest ciekawym, dość specyficznym przewodnikiem nie tylko po Gdyni, ale przede wszystkim po malowniczych Kaszubach. Kto nie miał jeszcze możliwości odwiedzić tych rejonów Polski, po przeczytaniu tej powieści zapewne nabierze ochoty choć przez chwilę pobyć w tych przepięknych okolicach.
Autorka nie szczędzi czytelnikom opisów przyrody i miejsc, które działają na zmysł wyobraźni jak najpiękniejsza melodia.
(…) Wybrała wodę. Idąc w kierunku przystani, dopiero teraz zauważyła, że prostopadle do budynku mieszkalnego ciągną się z obu jego stron w kierunku brzegu jeziora dwie identyczne szopy. Razem z chatą tworzyły zgrabne, sporej wielkości podwórze, z wiekowym klonem pośrodku. (…)
Fabuła książki nie jest sztampowa, chociaż jest w niej romans i ktoś kto nastawi się na tego typu wątek, będzie pewnie usatysfakcjonowany. Przyznam szczerze, że kibicowałam bohaterom, chociaż Paweł, główny bohater, właściciel chaty nad jeziorem został przedstawiony może zbyt wyidealizowanie. Wierzę jednak, że są tacy mężczyźni; przystojni, operatywni, zdolni, czuli i chętni do niesienia pomocy każdemu.
Początek książki to spokojna choć niepozbawiona sporej dawki humoru sielankowa historia młodych ludzi, którzy odnaleźli się gdzieś na zakrętach życia. Pięknie zademonstrowana przyjaźń, która nawiązała się w czeluściach internetowych czatów, a rozwinęła w realu, to z całą pewnością jeden z plusów tej powieści. I chociaż początkowa fabuła toczy się bez większych zwrotów akcji, to w pewnym momencie historia nagle przybiera dramatyczności i ta spokojna fabuła lekkiej powieści obyczajowej z delikatnym wątkiem romansowym zmienia się w pełen dramatu scenariusz, w którym strach zaczyna walkę z rozsądkiem. Nie da się ukryć, że w pewnym momencie następuje ciąg nieszczęśliwych zdarzeń, które…
No nie, nie będę spoilerować.
Ta książka to opowieść nie tylko o pięknej przyjaźni, o uczuciach rodzących się powoli. Jest to opowieść o odwadze życiowej i dążeniu do spełniania własnych marzeń.
Jednym z wątków są relacje rodzinne między rodzicami i dziećmi. Piszę „jednym z wątków” chociaż tak właściwie to dotyczą one kilku osób. Jak bardzo rodzice potrafią (może trochę nieświadomie, a może celowo) skrzywdzić swoje dzieci, pozbawiając ich poczucia zaufania. Bywa, że młody człowiek popełnia błędy, podejmując takie lub inne decyzje, ale wielu rodziców nie potrafi się z tym pogodzić. Jak wielu rodziców chce ze swojego dziecka zrobić marionetkę, która będzie tańczyła tak jak oni chcą.
A przecież każdy ma prawo do własnego szczęścia, do własnych wyborów, nawet jak te wybory okażą się nietrafione.
Autorka zauroczyła mnie nie tylko piękną historią opowiedzianą dosłownie z malowniczym podtekstem, ale również przewodnikowymi wręcz opisami zarówno pięknych Kaszub, jak i Gdyni czy Krakowa. W wielu miejscach byłam, dlatego bez problemu wyobraziłam sobie to co zostało opisane, a ponieważ zarówno Gdynia jak i Kraków są mi bliskie, to chętnie przeniosłam się do tych miast, chociażby tylko za pomocą książki.
Ciekawi osobowościowo bohaterowie, (chociaż i tak uważam, że Paweł został trochę wyidealizowany) powodują, że lektura jest ciekawa i wciągająca, a konstrukcja dialogów powoduje, że czasami człowiek ma ochotę wtrącić się i powiedzieć coś od siebie.
Polecam tę lekturę całym sercem, myślę, że wiele czytelniczek i wielu czytelników znajdzie w niej coś dla siebie, ponieważ wiedza jaką podzieliła się z nami autorka nie dotyczy tylko relacji damsko męskich, ale również typowo męskich dotyczących chociażby budowy czy łowienia (i wędzenia) ryb. Na samo wspomnienie tych wędzonych ryb czuję ślinotok.
To książka o relacjach międzyludzkich, o przyjaźni i miłości, a także o spontanicznych i altruistycznych zachowaniach wobec innych. Myślę, że ktoś, kto zdecyduje się sięgnąć po tę lekturę, nie będzie czuł się zawiedziony.
Dziękuję wydawnictwu EDIPRESSE KSIĄŻKI za możliwość przeczytania tej powieści, która zainteresowała mnie na tyle, że już sięgnęłam po inne książki tej autorki.
WAKACJE Z TRUPAMI – Agnieszka Pruska
Agnieszka Pruska, to autorka, którą polubiłam nie tylko z powodu jej osobowości, ale głównie dzięki bohaterom jej książek. Wprawdzie za Alicją i Julią nie przepadam tak jak za Barnabą Uszkierem, ale towarzystwo tych dwóch nauczycielek również jest mi miłe. Autorka ta jest nie tylko pisarką, ale również animatorką kultury. To jedna z naszych polskich kryminalistek, po której książki sięgam bardzo chętnie. Pochodzi z Wrocławia, jednak od ponad 20 lat mieszka w Gdańsku. Z wykształcenia jest nauczycielem wychowania fizycznego, ale pracuje w firmie informatycznej. Pisze i czyta oraz uprawia sport trenując aikido.
Wakacje z trupami to druga książka tej autorki z gatunku komedii kryminalnej, której fabuła umiejscowiona została współcześnie na terenach Polski.
Alicja i Julia to dwie przyjaciółki, pracujące na stanowiskach nauczycielek w jednym z gdańskich gimnazjum. Prawie każdego roku część wakacji postanawiają spędzać wspólnie. Tym razem wyjeżdżają w okolice Fromborka zaintrygowane opowieściami o pojawiającym się tam duchu, oraz dziwnych kradzieżach. Podczas jednego ze spacerów po lesie znajdują zwłoki mężczyzny. Ich ciekawość zostaje pobudzona do tego stopnia, że same próbują rozwiązać zagadkę nie tylko znalezionego trupa, ale również tajemniczej postaci widywanej przez mieszkańców oraz dziwnego złodzieja, który okrada miejscowe gospodarstwa z mało wartościowych przedmiotów. Czy uda się kobietom rozwiązać śledztwo samemu i co o ich kryminalnych podchodach sądzi miejscowa policja? Kto wciela się w ducha, a kto jest złodziejem, czy to jedna i ta sama osoba?
Muszę przyznać, że tak jak wspomniałam wcześniej, po książki tej autorki sięgam chętnie, i chociaż chyba bardziej wolę te z gdańskim policjantem – Barnabą Uszkierem, to dwie młode nauczycielki również bywają bardzo zajmujące.
(…) Większość ludzi nie ma tego typu przygód przez całe życie. A my tak. I to bez specjalnych starań, proszę bardzo, wyjazd do obserwatorium,krótki spacer po lesie i wlazłysmy w trupa. Nie szukałysmy fo, nie planowałyśmy spaceru w tym mijscu i nie wiedzziałysmy, że jest tam ścieżka, na ktorej końcu będą zwłoki. (…)
Autorka świetnie przenosi poważny kryminał na płaszczyznę lekką, jaką jest komedia. Dzięki bohaterkom, które są nieco szalone, ale bardzo sympatyczne, a do tego dość wścibskie i można określić nawet , że nieco infantylne (ale z całą pewnością nie nudne) mamy kilka/kilkanaście godzin dobrej zabawy. Te dwie młode kobiety potrafią przyciągnąć uwagę czytelnika, chociaż ich tok myślenia balansuje i bywa czasami bardzo dziecinny by za chwilę przeobrazić się w tok myślenia prawdziwego policjanta zajmującego się poważnymi przestępstwami.
Książka momentami przypomina mi lektury Joanny Chmielewskiej, w których nad poważnym zagadnieniem kryminalnym pracowały zupełnie postronne osoby.
Wielkim plusem tej powieści jest nie tylko ciekawa fabuła kryminalna, ale duża dawka humoru wpleciona głównie w pełne swoistego humoru dialogi.
Nie ma tutaj niesamowitych zwrotów akcji, ale i tak nie można oderwać się od fabuły, która intryguje, zaskakuje i momentami trzyma w napięcie i która po prostu bawi. Poważne dylematy śledztwa poznajemy od strony amatorek działań detektywistycznych, które mimo swojego dość infantylnego (czasami) zachowania posiadają oryginalną dedukcję śledczą.
(…) Poza tym dla nas przygodą było ŁAPANIE mordercy albo złodzieja, a nie samo ZŁAPANIE go. Te wszystkie rozważania,kombinowanie, rozmowy z ludźmi i nawet nanoszenie na mapę kropekw mijscach, gdzie się pojawiali włamywacz izjawa, budziły nasz szczery zachwyt i niosły za sobą dreszcz emocji. (…)
Muszę jednak przyznać, że chociaż bardzo dobrze się przy tej lekturze bawiłam, to trochę za dużo było dla mnie takich sytuacji dość naiwnych, chociaż swoista odwaga tych dwóch szalonych kobiet mi imponowała. Myślę, że aby poczuć prawdziwą moc kryminału, przydałaby się tym bohaterkom większa dawka powagi. Oczywiście to jest tylko moje zdanie, ponieważ jestem osobą już dość wiekową (czytaj poważną) i czasami z trudem przychodzi mi akceptowanie spontaniczności młodych ludzi.
Trochę mnie również drażnił skład tekstu. Bardzo nie lubię, kiedy książki są napisane w jednej ciągłości. Nie mogę sobie wówczas pozwolić na tłumaczenie „jeszcze jeden rozdział i idę spać”. No cóż nie przepadam za tego typu składem treści. Innym może taki układ tekstu nie przeszkadza, mnie osobiście sprawiał mały dyskomfort w czytaniu.
Ale wracając do fabuły i do bohaterek, pomysł na intrygę kryminalną jak dla mnie świetny. Poważne śledztwo prowadzone przez trochę mniej poważne amatorki działań śledczych, to z całą pewnością lektura lekka, łatwa i przyjemna i mam nadzieję, że trafi do wielu czytelników. Tym osobom, które zdecydują się sięgnąć po tę humorystyczną powieść kryminalną, gwarantuję dobrą zabawę. Może wśród czytających bardziej polecam tę lekturę paniom, bo panowie preferują chyba jednak nieco ostrzejszą grę, ale myślę, że i panowie będą się przy niej dobrze bawić (szczególnie mając wzgląd na prostoduszność niektórych kobiet). Alicji i Juli nie da się nie polubić, więc polecam ich towarzystwo szczególnie na czas urlopu.
A las, który jest jak gdyby drugoplanowym bohaterem tej powieści, jest tak opisany, że jak się przymknie oczy, to mocą wyobraźni można przenieść się w okolice pachnących igliwiem terenów i nawet poczuć zapach grzybni. (Czy grzybnia pachnie? Chyba tak, chociaż przyznam szczerze, nie znam się ani na grzybach ani na ich zbieraniu, wolę zwykłe spacery po lesie). Uwielbiam zapach lasu, a autorka sprawiła, że momentami wręcz czułam go podczas czytania tej powieści.
Polecam tę książkę nie tylko osobom preferującym kryminały. Uważny czytelnik znajdzie w niej również odrobinę historii, ciekawą przygodę ale przede wszystkim dobrą zabawę.
Dziękuję wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej książki i przyznam szczerze, że już nie mogę się doczekać kolejnych wakacji tych dwóch młodych nauczycielek.
KRÓLEWSKI SKARB – Jacek Dubois
Jacek Dubois urodził się w 1962 roku. Z zawodu jest adwokatem zajmującym się sprawami karnymi. Literatura to jego hobby. Swoje doświadczenie zawodowe, wzbogacone wytworami własnej wyobraźni, opisuje w książkach zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Jako pisarz zadebiutował w roku 2005 powieścią „A wszystko przez faraona”, która została nominowana do nagrody IBBY. Jest również autorem słuchowisk radiowych i felietonów, których publikacje znajdują się w czasopismach: „On”, „Zwierciadło”, „Home & Market”, „Gentleman”, „Les Echos de Pologne”, „Gazeta Finansowa”, „Edukacja Prawnicza”.
Królewski skarb to współczesna komedia kryminalna, której odbiorcami mogą (ale nie muszą) być młodzi czytelnicy w wieku 11-15 lat.
Z pewnej warszawskiej ekspozycji giną klejnoty koronacyjne królowej brytyjskiej. W trakcie ucieczki jeden ze złodziei postanawia zachować skarb dla siebie i ucieka z łupem do jednego z biurowców, w którym przypadkowo mieści się biuro mecenasa, który wcześniej bronił go w jakiejś sprawie. Policja zaczyna podejrzewać, że ów adwokat jest wspólnikiem złodzieja, ale dzieci adwokata nie wyobrażają sobie, że ich ojciec mógłby być wmieszany w przestępstwo. Zaczynają więc własne śledztwo, a kiedy królowa brytyjska wyznacza nagrodę dla znalazcy jej klejnotów, nic już nie jest w stanie zatrzymać małej Helenki, jej dwóch braci i przyjaciela, przed zamiarem złapania bandytów i odnalezieniem królewskiego skarbu. Czy dzieciom uda się udowodnić niewinność ojca-adwokata? Kto pomoże im w rozwiązaniu zagadki kryminalnej? I czy tajemniczy duch z lustra to tylko wymysł ich wyobraźni czy wspólnik dziecięcych detektywów?
Muszę przyznać, że dawno się tak nie bawiłam czytając książkę dla dzieci i młodzieży. Autor zadbał jednak o to, aby książka zainteresowała nie tylko młodych czytelników, ale również ich rodziców (a nawet babcie).
Młodzi bohaterowie zostali przedstawieni bardzo ciekawie zarówno wizualnie jak i pod względem osobowościowym.
Narratorką powieści jest Helenka (zwana Bezimienną), mała dziewczynka, córka pewnego adwokata, która ma głowę pełną pomysłów i należy do wyjątkowo wścibskich i odważnych dzieci. Jej kompanami są trzej chłopcy; dwaj to starsi bracia dziewczynki a jeden to przyjaciel z klasy.
Zupełnie niewinnie zaczynająca się historia kryminalna dzięki niesamowitym zwrotom akcji przemienia się w poważne śledztwo. Jednak dla młodych detektywów, którzy nie dopuszczają do siebie myśli, że ich ojciec może być wplątany w jakieś przestępstwo nie ma rzeczy nie-do-za-ła-twie-nia.
Żeby było ciekawiej, autor postanowił wpleść w fabułę trochę zjawisk paranormalnych, i tak dzieci zaprzyjaźniają się z duchem mieszkającym w lustrze windy znajdującej się w biurowcu, w którym pracuje pan adwokat.
Momentami jest bardzo zabawnie, ale jak na porządny kryminał przystało, czytelnik musi poczuć odrobinę dreszczyku strachu, zatem jest również trochę grozy:
(…) W miejscu, w którym byliśmy, było tak samo strasznie ciemno i wkoło pusto. Nie będę bujać. Miałam ochotę zrobić to samo co on, czyli uciekać stąd jak najszybciej do domu. Czułam jak po plecach zaczynają przebiegać mi zimne dreszcze. Spojrzałam na braci. Oni też mieli nietęgie miny, choć bardzo starali się to ukryć. (…)
Czytając ten kryminał, prawie cały czas się uśmiechałam. Muszę jednak przyznać, że autor w wyjątkowo dostępny i ciekawy sposób zaznajamia młodego czytelnika z światem prawno-policyjnym, w bardzo dostępny sposób tłumacząc na czym polegają wszelkie procedury takie na przykład jak: zatrzymanie, przesłuchanie, czy obrona prawnicza.
Kolejnym nieco humorystycznym akcentem tej powieści są nazwiska, lub przezwiska osób zaplątanych w intrygę kryminalną. Mamy na przykład Mieczysława Chciwego, Radzia Szprychę, czy Mieczysława Lepka Rączka. No i oczywiście ducha lustra, który sprawnie przeskakuje sobie z dużego ściennego zwierciadła do małego lusterka w puderniczce, pomagając młodym detektywom w prowadzeniu śledztwa.
Fabuła, fabułą ale wizualizacja historii również jest ważna. Aby nie było nudno (chociaż o nudzie przy tej książce nie można nawet myśleć) na wielu stronach umieszczone zostały humorystycznie narysowane scenki obrazkowe, których aurotem jest Hubert Grajczak.
Polecam tę książkę nie tylko młodym czytelnikom w wieku 11-15 lat, myślę, że niejeden dorosły, poważny czytelnik, będzie się świetnie bawił przy tej lekturze. Moim zdaniem nie ma nic lepszego od połączenia humoru z pełną zwrotów akcji historią kryminalną, a jak do tego dołożymy ciekawych pod względem charakteru bohaterów i wciągające dialogi, to… czego chcieć więcej?
Dziękuję wydawnictwo Edipresse Książki za możliwość przeczytania tej powieści i chociaż wstępnie chciałam ją oddać synowi mojej znajomej, to w końcu postanowiłam mu tę książkę jedynie wypożyczyć, bo kto wie… może za jakiś czas do niej wrócę?