NAJPRAWDZIWSZA FIKCJA – Bianka Kunicka – Chudzikowska
Bianka Kubicka – Chudzikowska mieszka we Wrocławiu. Jest plastyczką i kulturoznawcą ze specjalnością historii sztuki. Zawodowo jednak od lat działa w branży prawnej i konsultingowej. Uczęszczała do Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. Stanisława Kopystyńskiego we Wrocławiu. Z zamiłowania jest poetką, swoje wiersze opublikowała w tomikach „Pobrudzone Szminką” i „Poparzone wrzątkiem”, a jako pisarka zadebiutowała książką „Najprawdziwsza Fikcja”.
Najprawdziwsza Fikcja to książka z literatury kobiecej, trochę obyczajowa, trochę psychologiczna, trochę dramatyczna, której fabuła umiejscowiona została współcześnie we Wrocławiu.
stron 338
Zofia ma 40 lat, jest osobą samotną, niezależną finansowo. Jako kobieta cały czas stara się odkrywać siebie na nowo. Pozbawiona wspomnień nie pamięta co i kiedy wydarzyło się w jej życiu. Pewnego dnia dostaje zaproszenie na wernisaż swojej dawnej koleżanki ze studiów. Zaskoczona dowiaduje się, że mężem Elżbiety jest jej były chłopak, wielka młodzieńcza miłość. Jak zapewnia mężczyzna, jego uczucie do Zofii nigdy nie ustało i mimo, że jest on obecnie mężem innej kobiety jego namiętność skierowana jest cały czas w stronę byłej dziewczyny. Czy Zofia i Wiktor wrócą do siebie, czy kobieta skieruje swoje uczucia w stronę innego mężczyzny?
Książka zaczyna się dość tajemniczymi słowami:
(…) Jestem postacią fikcyjną. W pewnym sensie powstałam tu i teraz. Urodziłam się bez bólu, już dorosła, z bagażem doświadczeń moich, choć przeze mnie nieprzeżytych. Istnieję, dysponując wspomnieniami z własnego niebytu. Ból za to pewnie zrodzi się później wraz z kreowaniem przyszłości. Moją osobowość, z góry narzuconą przeszłość i czekającą mnie przyszłość dokładnie poznam wkrótce (…)
Narracja jest dość specyficzna, w pierwszej osobie, ale muszę
przyznać, że nie czułam się w trakcie czytania tak, jakbym słuchała czyichś zwierzeń
czy czytała czyjś pamiętnik, tak jak to często odbieram czytając książki z taką
właśnie narracją. Być może zostało to spowodowane tym, że książka została
napisana dość nietypowo, trochę jakby poetycko, a trochę… no cóż, chyba nie
potrafię znaleźć na to określenie odpowiedniego słowa.
Fabuła podzielona jest na rozdziały, które przeplatają się ze sobą, i są częściowo ukierunkowane na wątki obyczajowe, a częściowo odnoszą się do dyskusji głównej bohaterki ze swoim alter ego. I tu przyznam, że jest do dość ciekawy zabieg literacki.
Trochę dość swoistego humoru nie pozwala na nudę.
Ta książka to ciekawe studium poznawania i odkrywania własnej kobiecości i seksualności, a autorka dość odważne, ale jednocześnie bardzo subtelnie wprowadza czytelnika w sferę erotyki. Pisze o uczuciach, które walczą ze sobą, o pożądaniu fizycznym i tęsknocie za stabilizacją życiową.
W tej powieści poruszonych zostaje wiele trudnych tematów życiowych, często dotyczących wielu ludzi. Zaciekawił mnie wątek dotyczący konfliktu małżeńskiego, opartego na wspólnym mieszkaniu z rodzicami jednej ze stron. Przyznam szczerze, że nigdy sama nie chciałam mieszkać razem z rodzicami chociaż w wielu sprawach byłoby to wygodnym rozwiązaniem zarówno finansowym jak i dotyczącym opieki nad dziećmi. W tej książce autorka bardzo ciekawie pod względem psychologicznym podeszła do tego problemu. Bowiem mieszkanie z rodzicami ma wiele dobrych stron, ale może być również powodem rozpadu więzi młodego małżeństwa, które oprócz pomocy i opieki, potrzebuje przede wszystkim intymności i czasu przeznaczonego tylko dla siebie.
Podobały mi się przedstawione relacje między siostrami, dzięki dialogom i świetnie wykreowanym osobowościowo bohaterkom, odebrałam je bardzo realistycznie i myślę, że wiele sióstr odnajdzie w tych kobietach cząstki siebie.
Niestety trochę raziły mnie wulgaryzmy, które autorka wkładała w usta swojej głównej bohaterki, kobiety dojrzałej, wykształconej i inteligentnej.
Ta książka to nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna, chociaż fabuła wątków obyczajowych została odebrana przeze mnie w sposób bardzo pozytywny. Nie mogę jednak powiedzieć, że polubiłam główną bohaterkę, a przypominanie czytelnikom prawie przez cały czas, że jest istotą nierealną, nie tylko fikcyjną ale właśnie stworzoną w ten dziwny sposób, bez przeszłości, bez wspomnień, świadomą swojego niebytu, a jednak posiadającą pakiet emocji jak każda kobieta nie zadziała pozytywnie na emocje, które powinnam skupić na postaci główniej bohaterki.
(…) Czułam, jak moje piersi unoszą się miarowo. Ludzki umysł ma niezwykłą siłę autosugestii. Jak bardzo nie umiemy wykorzystać potencjału, jaki w nas drzemie! Szukamy wokół przeróżnych bodźców, życioumilaczy, a zapominamy o sobie, gdy tak naprawdę właśnie na nas samych powinniśmy się skupić. (…)
Przyznam szczerze, że dość ekscentrycznie odebrałam tę książkę, ale po ukończeniu jej zauważyłam, że dopadł mnie refleksyjny nastrój, bo wiele ciekawych i życiowych przekazów nie zawsze dociera do naszej podświadomości.
Jest to książka w jakiś sposób ważna pod względem psychologicznym. Uświadamiająca o tym, że często pozwalamy sobie na to, aby ktoś kierował naszym życiem. Często niepotrzebnie pozwalamy sobą manipulować, a przecież dla naszego własnego komfortu psychicznego i dla naszego życia powinniśmy nauczyć się decydowania o sobie. Czy to jest tak ważne, co powiedzą o nas inni? Czy zawsze musimy zastanawiać się nad tym co wypada a co nie?
Autorka porusza tematykę przemijania, jednocześnie uświadamiając nas jak wielu rzeczy nie potrafimy docenić, albo może nie nauczyliśmy się doceniać, bo zawsze patrzymy z perspektywy kogoś, nie siebie. A to przecież my i tylko my powinniśmy decydować o tym co jest dla nas dobre a co złe, bo tylko nasze własne decyzje i doświadczenia kształtują nasze życie.
Polecam tę lekturę właśnie ku refleksji. Poezja życia pokazana w dość brutalny dla umysłu sposób, bywa czasami ważną wskazówką.
Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za tę lekturę, którą przygarnęłam w ramach wymiany książkowej na jednym z naszych spotkań „A może nad morze? Z książką”, a którego wydawnictwo Oficynka było jednocześnie uczestnikiem i sponsorem.
NIEWINNOŚĆ LUKRECJI – Eliza Korpalska
Eliza Korpalska to miłośniczka literatury. Uwielbia gotować, kocha koty i hoduje róże. Szczerze pisząc trochę tego mało, mam na myśli informacje o autorce, ale ponieważ to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, głównie dlatego, że jest ona debiutująca, to mam nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy o tej pisarce będziemy wiedzieć więcej.
Niewinność Lukrecji to kryminał, a właściwie to powieść szpiegowska, której fabuła umiejscowiona została współcześnie w… (?).
stron 225
Szef Specjalnej Agencji Wywiadowczej zleca młodemu i ambitnemu agentowi misję, polegająca na tym, aby nakłonić byłą agentkę wywiadowczą do rozkochania w sobie skorumpowanego senatora i dotarcia do ważnych informacji dotyczących działalności bossa lokalnej mafii. Niestety Lukrecja początkowo nie jest zainteresowana współpracą z SAW, kiedy jednak się decyduje, stawia pewien warunek. Generał Twigg nie ma wyboru, jeżeli chce mieć dowody na gangsterską działalność szefa mafii, musi przystać na to, co w zamian chce otrzymać jedna z jego najlepszych kiedyś agentek, obecnie jednak kobieta odsunięta od życia towarzyskiego i od służby. Czy dojdzie do ślubu Lukrecji i senatora? Jak potoczy się znajomość kobiety z młodym agentem SAW?
No cóż na wstępie muszę napisać, że chociaż ostrożnie podchodzę do debiutów, to uważam, że każdy ma prawo zaistnieć na rynku księgarskim i zawsze trzymam za debiutantów/debiutantki mocne kciuki, sama bowiem kiedyś byłam na ich miejscu i wiem jak odbierałam pierwsze recenzje mojej pierwszej książki.
Autorka z całą pewnością ma duży potencjał dotyczący wymyślania fabuły, pomysł na książkę bardzo mi się podoba, głównie dlatego, że jeśli chodzi o kryminał, czy powieść szpiegowską, nie mamy tutaj twardziela, który pije, pali i leje kogo popadnie, a… kobietę, która początkowo została przedstawiona jako zdegenerowana, zapijaczona i niespełniona w życiu osoba. Ale czy taka właśnie jest, czy to tylko kamuflaż? A może za tą brudną i śmierdzącą pijaczką kryje się prawdziwa mistrzyni wywiadu?
Muszę przyznać, że postać głównej bohaterki i jej metamorfoza zarówno dotycząca jej zachowania jak i wyglądu zewnętrznego pozytywnie mnie zaskoczyła i tu muszę przyznać, że skonstruowanie osobowości tej kobiety to wielki plus dla powieści.
Ale…
No właśnie teraz będzie coś, za co mnie wielu autorów nie lubi jako recenzentki.
Trochę irytuje mnie zawsze, kiedy wciągając się w fabułę, nie wiem gdzie ona została umiejscowiona (może to przeoczyłam, nie skupiając się odpowiednio na treści?). Nie przepadam również za amerykanizacją jaką wprowadzają autorzy polskich książek, nierzadko kalecząc nasz język powiedzonkami typu „Tak jest sir”.
Czy nadawanie bohaterom obcych nazwisk zamiast polskich ma wpłynąć na lepszą jakość fabuły? McKenzie, Paul Horn czy Twigg sprawią, że fabuła bardziej przyciągnie czytelnika? No cóż, ja zdecydowanie w książkach polskich autorów wolę polskich bohaterów z wyjątkiem oczywiście tego, kiedy pojawia się na obcokrajowiec, jako postać drugoplanowa. Ale to jest moje zdanie, więc niech się nikt tym nie sugeruje, sięgając po tę lekturę.
Nie mogę powiedzieć, że książka ta mnie zawiodła, bo tak się nie stało i nawet dość szybko ją przeczytałam, bo były momenty, od których nie mogłam się oderwać, muszę jednak przyznać, że książka ta nie rozbudziła we mnie żadnych głębszych emocji. Może powodem tego była fabuła, bo nie ukrywam, że nie przepadam za powieściami szpiegowskimi. Chociaż misternie utkany romans mógłby poruszyć we mnie coś więcej niż ciekawość.
Nie twierdzę również, że książka jest zła, bo skoro doczytałam do końca, a nie zostawiłam w połowie, to chyba świadczy o tym, że jednak coś mnie do tej lektury ciągnęło.
Intryga szpiegowska wymyślona jest dość ciekawie, chociaż moim zdaniem autorka wprowadziła zbyt wiele wątków nie mających żadnego wpływu na wątek główny. Może będzie to trochę nad wyraz stwierdzenie, ale jak dla mnie, układ treści w połączeniu z fabułą przypomina mi odrobinę książki Katarzyny Bondy (szczególnie jej pierwsze powieści) w których więcej jest wątków obyczajowych niż kryminalnych.
Autorka postarała się, aby czytelnik w miarę szczegółowo poznał bohaterów drugoplanowych, ich przeszłości mające w pewnym sensie wpływ na teraźniejszość, ale jak dla mnie osobowości tych postaci są… trochę zbyt nijakie, mało wyraziste. Z całą pewnością szkice bohaterów są ważne dla fabuły i w jakiś sposób wiążą się z nią.
Wprowadza czytelnika w swoją intrygę szpiegowską dość specyficznie, powoli, nie robi wielkiego „bum”, przynajmniej na początku.
A tytułowa Lukrecja? Lukrecja to kobieta – zagadka. Pozornie patologiczna osoba, która w odpowiednim momencie potrafi myśleć i działać nad wyraz logicznie. Czuła kochanka, spragniona miłości, która w jednej chwili potrafi być bezwzględną zabójczynią swojego kochanka. Tajemnicza i inteligentna jednocześnie, ale czy realna?
Myślę, że każdy czytelnik/czytelniczka odpowie sobie na to pytanie indywidualnie.
Dodam jeszcze, że zaskoczyło mnie trochę zakończenie, które autorka pozostawiła jakby otwartym na domysły. I chociaż czytając tę powieść miałam sporo „ale”, to usłyszawszy w jednym z wywiadów jaki znalazłam w Internecie (no cóż, szukając informacji o autorach lubię poszperać trochę w sieci), że autorka pisze kontynuację tej powieści, ucieszyłam się.
Osoby, które czytają mojego bloga wiedzą, że mam specyficzne podejście do pisania swoich opinii, mam zatem nadzieję, że nie zniechęciłam nikogo do sięgnięcia po tę książkę. I podkreślę jeszcze raz, mimo wielu „ale” uważam, że jest do dość udany debiut i polecam do przeczytania chociażby dlatego, aby porównać swoje odczucia z moimi.
W tej książce mamy wątki nie tylko kryminalny i szpiegowski, ale również odrobinę romansu i dużą dawkę obyczajową, czyli… dla każdego coś.
Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za tę lekturę, którą przygarnęłam w ramach wymiany książkowej na jednym z naszych spotkań „A może nad morze? Z książką”, a którego wydawnictwo Oficynka było jednocześnie uczestnikiem i sponsorem.
LISTY DO A. MIESZKA Z NAMI ALZHEIMER- Anna Sakowicz
Anna Sakowicz urodziła się w 1972 roku. Jest absolwentką filologii polskiej, filozofii i edukacji filozoficznej na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Uwielbia wędrówki po meandrach literatury, czarny humor oraz zabawę konwencją literacką. Mieszka w Starogardzie Gdańskim. Publikowała artykuły w prasie pedagogicznej. Prowadzi dwa blogi: Kura pazurem i Anna Sakowicz. Jeden z jej postów został nagrodzony w konkursie przez Onet.pl i Ambasadę Szwajcarii.
Listy do A to książeczka przeznaczona dla dzieci, ale czy tylko…?
stron 140
Do domu małej Anielki wprowadza się babcia, która do tej pory mieszkała z dziadkiem na wsi. Babcia zachorowała i potrzebuje troskliwej opieki, której niestety dziadek nie jest w stanie jej zapewnić. Z babcią dzieje się coś złego, ale nikt nie jest w stanie wytłumaczyć małej Anielce, na czym tak właściwie polega choroba babci. Kiedy starsza pani robi coś, czego nigdy wcześniej nie robiła, albo coś czego nie powinna robić, dorośli mówią, że to pan Alzheimer, nie babcia. Kim jest ten tajemniczy pan i dlaczego Anielka tyle o nim słyszy, ale go nigdy nie widzi. Czy ten pan A. jest niewidzialny? I dlaczego jest tak złośliwy, że nawet mama, przez niego płacze? Anielka postanawia porozmawiać z tym panem, ale ponieważ nie może go nigdzie spotkać, postanawia pisać do niego listy.
Ta książeczka jest przeznaczona dla dzieci, ale moi zdaniem nie tylko one powinny zostać jej odbiorcami.
(…) Nie lubię gdy mama płacze. Wiadomo wtedy, że będą kłopoty. A to wszystko przez Pana. Wyprowadził Pan babcię z domu i specjalnie porzucił w takim miejscu, by nie umiała trafić z powrotem. Jest Pan okropnie złośliwy. (…)
Ponieważ w swojej pracy miałam już kontakt z osobami chorymi na Alzheimera, nie powinno mnie już nic zdziwić. A jednak ta choroba jest tak zaskakująca, że nawet mnie, dorosłej osobie trudno jest tak do końca zrozumieć, jakie zmiany w mózgu potrafi zrobić.
Kim jest Anielka? Anielka to mała dziewczynka, która nie rozumie jeszcze świata dorosłych, a szczególnie nie może pojąć tego, że są choroby, których nie można wyleczyć. No cóż, i nam dorosłym zrozumienie tego często przychodzi z trudem, bo choroby jaka dotknęła babcię zrozumieć nie potrafi niejeden dorosły, pewnie dlatego, że to choroba o której wciąż zbyt mało się mówi. Uważa się, że to choroba wstydliwa, chociaż bolesna, szczególnie jednak dla najbliższych, bo sam chory zaczyna żyć w pewnym momencie własnym życiem, które… jest jego zamkniętym światem.
To nie jest książka tylko o chorobie, ale również o emocjach i więzach rodzinnych. Więzach między rodzeństwem. Bardzo realnie ukazane stosunki między siostrami, które nie tylko sobie wzajemnie dokuczają, ale w chwilach ważnych i poważnych potrafią być dla siebie prawdziwym wsparciem.
Nie jest łatwo wytłumaczyć osobie dorosłej na czym tak właściwie polega choroba Alzheimera, a co dopiero dziecku, ale niestety jest to choroba, która coraz częściej dotyka ludzi. Tym bardziej, że jest to zaburzenie, które wpływa na życie nie tylko osoby chorej ale w dużej mierze również na wszystkich mających kontakt z cierpiącym.
Moim zdaniem autorka bardzo dobrze przedstawiła problem radzenia sobie w obszarze choroby, od zawsze przecież wiadomo, że pisanie listów czy pamiętnika jest cudowną terapią, w której można otworzyć się na własne myśli. Dobrze jest kiedy wśród najbliższych jest ktoś kto porozmawia i czasami nawet przytuli, bo kiedy ma się pod opieką osobę chorą, to bezradność wobec tej choroby i zmęczenie nie tylko fizyczne potrafi doprowadzić do dramatów nie tylko bezpośrednio dotykających tej chorej osoby.
Autorka w bardzo przystępny, a zarazem piękny sposób pokazała jak ważna jest rodzina, i wzajemna pomoc. Jak nawet małe dziecko może być ważną istotą mającą wpływ na samopoczucie chorego.
Wiele osób uważa, że dzieci powinno się trzymać jak najdalej od tematu śmierci czy postępującej i niewyleczalnej choroby, a mnie się wydaje, że to błąd, bo dzieci powinny wiedzieć, że życie nie polega tylko na zabawie i przyjemnościach.
(…) – Nikt nie wymyślił jeszcze lekarstwa. Są takie choroby, że człowiek jest bezsilny – (…) – To taka choroba zapominania. Zapadają na nią starsi ludzie (…) Babcia nie pamięta, co się przed chwilą wydarzyło. (…) Na pewno czuje się przez to bardzo zagubiona, dlatego czasami się złości, nie pamięta naszych imion. (…)
Dzięki wczesnemu uświadamianiu dziecku, że istnieje coś na co nie mamy wpływu, coś co dzieje się bez naszego pozwolenia, uczymy te dzieci nie tylko empatii, ale również tolerancji wobec inności.
Nie bójmy się rozmawiać z dziećmi na trudne tematy, bo takie rozmowy często pomagają nawet nam, dorosłym.
Polecam tę cudowną książeczkę szczególnie rodzicom, którzy mogą podrzucić ją do czytania każdemu dziecku od przedszkolaka do licealisty. Polecam tę książkę nauczycielom, aby rozmawiali ze swoimi uczniami na tak ważne tematy, bowiem problemy zdrowotne osoby starszej, u której może wystąpić demencja czy nawet choroba Alzheimera nie może być tematem tabu. Przygotujmy młode pokolenie do tego, jak radzić sobie z chorymi, bo kiedyś może to zaowocować ich wartością, i siłą psychiczną, której wielu będzie potrzebowało.
Nikt z nas nie wie, czy pan A. nie wprowadzi się kiedyś do naszego domu.
Dziękuję Autorce za tę mądrą i pouczająca książeczkę. Dziękuję za wprowadzenie w nieznany świat, o którym niewielu chce rozmawiać. Mam nadzieję, że ta pięknie wydana książeczka, w której znajdziemy oprócz cudownej treści, ilustracje Ewy Beniek – Haremskiej pozwalające na głębsze dotarcie do wyobraźni trafi do wielu domów wcześniej zanim zamieszka w nich Pan A.
Gdybym miała wpływ na dobór lektur szkolnych, to z całą pewnością takie właśnie książki polecałabym do przeczytania, książki które uczą życia.
P.S. KOCHAM CIĘ NA ZAWSZE – Cecelia Ahern
Cecylia Ahern urodziła się w 1981 roku w Dublinie. Jest irlandzką pisarką oraz producentką serialu telewizyjnego. Jako autorka książek debiutowała w roku 2004, a jej pierwsza książka (napisana w roku 2002) pod tytułem „PS. Kocham cię” bardzo szybko stała się bestsellerem nie tylko w Irlandii, a pięć lat później została sfilmowana w gwiazdorskiej obsadzie. W Polsce wydano (chyba) 8 powieści tej autorki i mam nadzieję, że wkrótce będzie ich więcej.
P.S. Kocham Cię na zawsze to współczesna powieść obyczajowa z dużą dawką dramatu i odrobiną romansu, która jest kontynuacja losów głównej bohaterki z książki P.S. Kocham Cię.
PREMIERA KSIĄŻKI 16 PAŹDZIERNIKA 2019
stron 446
Siedem lat po śmierci męża Holly układa sobie życie na nowo u boku Gabriela. Pracuje w sklepie razem ze swoją siostrą Ciarą, która dla przyciągnięcia nowych klientów nagrywa podcasty na różne tematy. Ciara, namawia Holly, aby w jednym z podcastów opowiedziała o swoich doświadczeniach po śmierci męża, który chcąc pomóc swojej młodej żonie w żałobie, przed śmiercią przygotowuje dla niej dziesięć listów. Jedną ze słuchaczek podcastu jest Angela, kobieta zainspirowana historią listów, postanawia założyć Klub „P.S. Kocham Cię”, którego członkami są ludzie terminalnie chorzy. Celem klubu ma być pozostawienie swoim bliskim wiadomości w taki sposób, aby dotarły one do nich po śmierci. Holly zostaje zaproszona do tego klubu, a jej zadaniem jest pomoc w zorganizowaniu pozostawiania wiadomości. Czy po traumatycznych przejściach młoda kobieta jest gotowa na takie wyzwanie? Czy chęć niesienia pomocy osobom, którzy w każdej chwili mogą pożegnać się z życiem nie zakłóci Holly ułożonego właśnie życia u boku nowego partnera?
Przyznam szczerze, że podchodziłam do tej książki dość ostrożnie. Pamiętam bowiem ile emocji „kosztowała” mnie pierwsza część. Jednak po kilku przeczytanych książkach tej autorki wiedziałam, że jej kolejna lektura nie będzie dla mnie stratą czasu.
Temat śmierci nie jest łatwym tematem, ale nie można obok niego przechodzić obojętnie. Nie ukrywam, że narracja w osobie pierwszej czasu teraźniejszego nie należy do moich ulubionych, mam bowiem wrażenie jakbym czytała jakieś sprawozdanie, ale za to krótkie rozdziały są zdecydowanie zwodnicze, bo jak to u mnie bywa „jeszcze jeden rozdział i… „ często kończyło się o bardzo późnych porach.
W tej powieści oprócz głównej bohaterki Holly Kennedy, (którą kto czytał pierwszą część zna doskonale), poznajemy również cztery inne, ważne dla fabuły osoby. Są to członkowie klubu „P.S. Kocham Cię”, czyli ludzie zmagający się z nieuleczalną chorobą w różnym stadium. Każda z tych osób ma inny pomysł, na pozostawienie swoim najbliższym wiadomości po swojej śmierci. I tak, Paul postanawia nagrać krótkie filmiki dla swoich dzieci, których odtwarzanie będzie miało miejsca w czasie ważnych dla nich chwil – urodziny, święta, zakończenie szkoły itp. Joy – typowa pani domu i doskonała gospodyni postanawia zostawić swojemu mężowi sekretny dziennik, w którym dokładnie napisze co gdzie się znajduje w ich wspólnym domu, oraz co jak może sobie sam przygotować. Bert postanawia przygotować dla swojej żony listy w formie limeryków, a Ginika, młoda matka, której nie udało się skończyć szkoły postanawia nauczyć się pisać i czytać i pozostawić swojej maleńkiej córeczce list pożegnalny, oczywiście własnoręcznie napisany.
Czy to dobre pomysły? Myślę, że tak. Po śmierci bliskiej osoby często ludzie zatracają się w bólu i żałobie, z trudem przypominając sobie wspólne chwile tętniące radością i szczęściem. A osobom umierającym z całą pewnością chociaż na chwilę pozwoli oderwać się od negatywnych myśli.
(…) W jakiś dziwny cudowny sposób, to czego unikaliśmy i co nas przerażało, stoi tuż przed nami i jest skąpane w świetle. Śmierć staje się naszym wybawieniem. (…)
Sam Klub okazał się pewnego rodzaju terapią, co innego jest mówić o swojej chorobie, a co innego zająć myśli tym co nastąpi po śmierci.
Niestety główna bohaterka tak bardzo zaangażowała się w pomoc tym ludziom, że w pewnym momencie przestała zważać na własne życie. Na życie, które z takim trudem zaczęła składać na nowo po śmierci męża.
(…) Ten klub coś z tobą zrobił, bez względu na to, czy chcesz się do tego przyznać, czy nie. Sprawił, Ze Gerry do ciebie wrócił, i to powinno być miłe, ale nie jestem do końca pewna czy tak jest. Gerry odszedł, a Gabriel jest tutaj, jest prawdziwy. Proszę, nie pozwól, żeby duch Gerry’ego odepchnął Gabriela. (…)
Ta powieść jest niesamowita, bardzo ciepła ale jednocześnie bardzo wzruszająca. I chociaż jednym z jej głównych tematów jest umieranie, to nie jest to typowa lektura o śmierci. Jest to książka przede wszystkim o pomaganiu osobom terminalnie chorym, ale również o pomaganiu sobie.
Główna bohaterka początkowo bardzo mnie irytowała, ale z każdym kolejnym rozdziałem czułam do niej większy szacunek.
Autorka cudownie przedstawiła, mimo całego dramatyzmu choroby, optymizm jaki towarzyszy tym umierającym osobom i chęć pozostawienia po sobie czegoś, co sprawi, że najbliżsi nie będą pamiętać tylko ostatnich chwil bólu i cierpienia, ale będą pamiętać chwile radości jakich doświadczyli razem z ukochaną osobą.
Polecam tę książkę do refleksji. Ciekawa fabuła, która mimo fikcji literackiej jest tak realistyczna, że nie można przejść obok niej obojętnie. Jeżeli ktoś nie czytał pierwszej części, którą również polecam, to nic nie szkodzi, bowiem w tej jest sporo odniesień do wcześniejszej.
Dziękuję Wydawnictwu AKURAT, że zdecydowało się wypuścić na rynek tę kontynuację, i zachęciło mnie do sięgnięcie po tę lekturę. Proponuję przygotować sobie dużą paczkę chusteczek i… poszukać książki w najbliższym sklepie czy bibliotece.
P.S. Miłą wiadomością dla mnie jest to, że powstanie sequel kultowego filmu „PS Kocham Cię”. W roli głównej ponownie zobaczymy Hilary Swank. Film zostanie nakręcony na podstawie wydanej właśnie także w Polsce powieści „PS Kocham Cię na zawsze”.
SZEPTACZ – Alex North
Alex North… urodził się w Leeds w Anglii, gdzie obecnie mieszka ze swoją żoną i synem. Jest brytyjskim pisarzem kryminalnym, który wcześniej publikował pod innym nazwiskiem. I tyle. Lubię wiedzieć nieco więcej o autorze książki, którą aktualnie czytam, ale niestety nawet wydawnictwo, które zdecydowało się wydać książkę tego autora nie ma zbyt wielu informacji na jego temat. A szkoda.
Szeptacz to thriller kryminalny, którego fabuła umiejscowiona została współcześnie w pewnym angielskim miasteczku.
PREMIERA KSIĄŻKI 16 PAŹDZIERNIKA 2019 ROKU
stron 475
Pisarz Tom Kennedy nie może pogodzić się z nagłą śmiercią swojej żony. Nie potrafi poradzić sobie również z samotnym wychowywaniem kilkuletniego syna. Czuje, że musi zmienić coś w swoim życiu, aby lepiej uporać się z żałobą i przeprowadza się do niewielkiego miasteczka Featherbank, gdzie kupuje dom. Niestety Tom nie wie, że z domem wiążą się pewne tajemnice z przeszłości, i że miasteczko do którego właśnie się przeprowadził kryje również coś mrocznego. Pewnego dnia w starej szopie Tom odkrywa coś makabrycznego, a za kilka dni nagle znika jego syn. Co takiego wydarzyło się w sennym, niepozornym miasteczku? I kim jest Szeptacz? Czy Tom uwierzy w dziwną przyjaźń jego syna z wyimaginowaną przez chłopca dziewczynką?
(…) Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę, szeptać zacznie ktoś wieczorem. Jeśli na dwór wyjdziesz sam, złego pana spotkasz tam. Jeśli okno uchylisz choć trochę, pukanie w szybę usłyszysz przed zmrokiem. Jeśli jesteś sam i miewasz się źle, pan Szeptacz na pewno odwiedzi cię. (…)
Książka została napisana dość specyficznie, bowiem narracja raz jest w osobie pierwszej, a raz w osobie trzeciej. Akcja książki toczy się dwutorowo, z jednej strony mamy prowadzone w sprawie zaginionego chłopca policyjne śledztwo, a z drugiej jakby opowiadane przez pisarza koleje życia jego i jego syna, z uwzględnieniem przeżyć po śmierci żony i przeprowadzce do starego domu w pewnej małej miejscowości.
Krótkie rozdziały jak dla mnie były dość zwodnicze, ponieważ w przypadku takiego układu treści często mówiłam sobie „jeszcze jeden rozdział i…” a potem czytałam aż do bólu oczu, który i tak był niczym w porównaniu z chęcią doczytania do końca.
zypadku takiego układu treści często mówiłam sobie „jeszcze jeden rozdział i…” a potem czytałam aż do bólu oczu, który i tak był niczym w porównaniu z chęcią doczytania do końca.
Z całą pewnością, jednym z czynników przykuwających uwagę, są zjawiska paranormalne, których autor (szczególnie na początku książki) nie szczędzi czytelnikom. Pojawia się tajemnicza dziewczynka, która rozmawia z małym chłopcem, ale nikt oprócz niego jej oczywiście nie widzi i nie słyszy, pojawia się zagadkowy chłopiec „mieszkający pod podłogą”, który może okazać się duchem zamordowanego dawno temu chłopca, ezoteryczne, kolorowe motyle mieszkające w ciemnościach starego garażu i tajemnicze szepty, które słyszą tylko dzieci.
(…) Zerknąłem na obrazek. Jake narysował motyle. Kreska była dziecięca i bardzo nieprecyzyjna, ale od razu rozpoznałem owady, które widziałem rano w garażu. Jak to możliwe? Przecież Jake nigdy tam nie był. (…)
Czy Szeptacz jest również istotą nie z tego świata, czy jest człowiekiem z krwi i kości?
Książka jest thrillerem z mocnym akcentem kryminalnym, ale jest również świetną powieścią psychologiczną.
Autor w bardzo ciekawy sposób przedstawia zachowania i uczucia walczące ze sobą po śmierci kogoś bliskiego, radzenie (lub nieradzenie) sobie z żałobą, tęsknotą za tą osoba, która odeszła. Bez względu na to, czy jest to człowiek dorosły czy dziecko, każdy przeżywa żałobę na swój sposób.
Na podstawie kilku przypadków dorosłych mężczyzn, autor przedstawia również sposób z radzeniem sobie po traumatycznych przeżyciach dzieciństwa. Pokazuje jak różnie wpływają na dorosłe życie wspomnienia dramatycznych wspomnień. Czy dramaty dzieciństwa zawsze mają wpływ na ukształtowanie osobowości i ile można odziedziczyć po rodzicach. Czy geny naprawdę mają wpływ na zachowania człowieka?
Z całą pewnością jest to książka, której fabuła na długo pozostanie w pamięci. Nie ukrywam, że kiedy przypomnę sobie niektóre sceny, to nadal czuję na plecach zimny dreszcz.
Moim zdaniem sprytnie uknuta intryga w połączeniu ze zjawiskami paranormalnymi i sytuacjami które prawie od samego początku trzymają czytelnika w napięciu, to coś co przykuwa uwagę. Myślę, że jeżeli dołożymy do tego całkiem realnie skonstruowane osobowości bohaterów, to wychodzi nam lektura, obok której nie można przejść obojętnie.
Nie ukrywam, że bałam się tej lektury, ale teraz nie żałuję, że po nią sięgnęłam.
Polecam ją szczególnie osobom preferującym dobry kryminał, mam nadzieję, że czytelnicy skupiający się na zjawiskach paranormalnych również będą usatysfakcjonowani. Proponuję zacząć czytanie tej książki w czasie, kiedy można zapewnić sobie w miarę ciągłość czytania, bo z całą pewnością trudno jest się od tej powieści oderwać. Ona jest jak narkotyk, jak zaczniesz, to brniesz dalej nie bacząc na konsekwencje (tu mam na myśli na przykład zarwanie nocy i pójście do pracy półprzytomnym).
Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za to, że zdecydowało się wydać tę książkę, mam nadzieję, że wkrótce uda mi się przeczytać inne, tak samo wciągające książki tego nieznanego mi dotąd autora.