ZAGADKI BABCI – praca zbiorowa
– I pamiętaj, że przyjdzie taki moment – chrząknęła – że pomyślisz: „Ona nie wie kim jestem”. Ale to będzie oznaczało, że akurat bawię się z tobą tutaj. – Puściła dłoń i postukała się w głowę. A potem w okolicę serca.
Sylwia Chutnik, Roksana Jędrzejewska-Wróbel, Grzegorz Kasdepke, Romasz Snojlik, Zofia Stanecka, Marcin Szczygielski, Ewa Winnicka ilustracje Oksana Draczkowska.
Zagadki babci to książka ilustrowana przez ukraińską artystkę zawierająca siedem opowiadań dla dzieci.
PREMIERA KSIĄŻKI 09 LISTOPADA 2022
- Czy babcia może być szefową gangu?
- Czy babcia może być wilkołakiem?
- Czy babcie potrafią grać w scrabble?
- Czy babcia ze złamaną nogą dalej będzie fajna?
- Czy babcia może ożenić się i być sternikiem na barce?
- Kto kradnie babci pamięć?
Na te i na wiele innych pytań znajdziecie odpowiedzi w cudownej książce, pięknie wydanej, w której oprócz tekstu znajduje się wiele ślicznych obrazków.
Autorzy tej książki czasami w zabawny, a czasami poważny sposób podeszli do bardzo trudnych tematów, na które rodzice nie zawsze chcą lub potrafią rozmawiać.
Jak na przykład wytłumaczyć kilkuletniemu dziecku, że babcia przypięła się łańcuchami z innymi ludźmi, żeby uratować stare, samotnie stojące drzewo gdzieś na pograniczu pustkowia a osiedla mieszkaniowego. Drzewo, to tylko drzewo, czy aż drzewo? Dla jednych przeszkadzający balast, a dla innych źródło życia i schronienia przed upałem.
(…) Babcia wcale nie wydaje jej się śmieszna, wręcz przeciwnie, wyprostowana, z pewną siebie miną wygląda jak prawdziwa wojowniczka. Eliza jeszcze nigdy, przenigdy nie była taka dumna. Jej babcia! Jej własna babcia broni drzewa! Nie boi się mówić, co myśli, i że ktoś na nią nakrzyczy! (…)
Można opowiadać dziecku bajki, ale jak wytłumaczyć, że ktoś dorosły nie zachowuje się tak jak powinien i wyje w lesie jak wilk, lub zachwyca się śmierdzącymi, świeżymi odchodami jakiegoś zwierzęcia?
(…) Ignacy przełknął z trudem kęs obiadu. Jego babcia rozmawia z wilkami, wyjąc, tropi je w lesie i cieszy się ze nalezienia ich kup, które z resztą z lubością wącha! A teraz jeszcze mówi o jakichś pułapkach. Na dzieci takie jak on? Kogo wilkołaki chwytają w pułapki?
A jeżeli ktoś nie ma ani babci, ani dziadka, czy to jest coś złego? Czy babcią może być tylko mama mamy lub taty? Przecież wymyślenie sobie babci, która w dodatku jest super babcią to nic złego, no chyba, że podciągnie się to pod kategorię „kłamstwo” bo wiadomo, że kłamać nie wolno i kłamstwo jest czymś złym. Ale już traktowanie obcej, samotnej starszej osoby jak prawdziwej babci jest czymś dobrym i szlachetnym, bo daje radość dwóm stronom.
Przyznam szczerze, że urzekły mnie te opowiadania, jeśli chodzi o mnie to nie mam oporów przed rozmowami z moją sześcioletnią wnuczką na żaden temat, nawet odnoszący się do związków jednopłciowych.
W opowiadaniu o babci, która ożeniła się ze swoją długoletnią przyjaciółką pięknie to zostało wytłumaczone i myślę, że dziecko, które przeczyta i zrozumie sens tej historii nie będzie miało oporów przed akceptacją takiego związku, bo będzie to dla niego tak samo normalne jak małżeństwo babci i dziadka.
(…) Babcia tworzyła udany związek od… od kiedy Karo pamiętała. Dziadka znała tylko przez chwilę, a potem pojawiła się Zosia. Żeby odróżnić je od siebie, mówiła o nich babcia i bucia. Nigdy się nie zastanawiała, czy może to być dla kogoś dziwne. To, że w taki sposób żyje jej rodzina. (…)
Cieszę się, że autorzy sięgnęli również po tematy zdrowotne. Kiedy złamałam biodro widziałam jak ważną czuła się moja wnuczka, kiedy prosiłam ją o pomoc. Czasami prosiłam ją o coś, co z łatwością sama bym zrobiła, ale ta powaga na jej twarzy, kiedy czuła się wówczas kimś ważnym dla mnie naprawiała moje małe oszustwo.
Dzieci nie zawsze i nie o wszystkim pamiętają chociaż powtarza się im to po kilka razy. Myślę, że wytłumaczenie dziecku, dlaczego dorosły człowiek nie pamięta czegoś co robił setki razy nie jest łatwą sprawą. Jestem jednak przekonana, że i ten problem udało się autorom wytłumaczyć.
Przyznam szczerze, że książka dostarczyła mi wielu emocji chociaż już dawno przestałam patrzeć na świat oczami dziecka. Ale w tej książce wszystkie opowiadania są pełne emocji, mądrych sformułowań i dobrych rad.
Moim zdaniem to cudowny zbiór opowiadań nie tylko dla najmłodszych i dobrze gdy te opowiadania dziecko przeczyta razem z osobą dorosłą, aby w razie konieczności otrzymać wytłumaczenie trudnych dla dziecka słów jak na przykład „nonszalancko” czy „szarmancko”.
Ta książka pozwala inaczej spojrzeć na świat, zobaczyć go zarówno oczami dziecka jak i starszej osoby i myślę, że zachwyci zarówno dzieci jak i dorosłych.
Zmienia się obraz stereotypowej babci, którą kiedyś postrzegano w ramach obowiązkowego fartuszka i pieczonych pierniczków, robótek na drutach, i siedzeniu w fotelu. Dzisiejsze babcie są zupełnie inne, odważne zarówno pod względem zachowania jak i ubioru i chociaż mają tyle samo lat co miały nasze babcie kiedyś, to są dużo młodsze (przynajmniej w zachowaniu).
To od nas, dorosłych zależy jaki stosunek do osoby starszej będzie miało nasze czy obce dziecko, bo to my pokazujemy im, że babcia czy dziadek to nie tylko staruszkowie, nad którymi musimy przejąć opiekę, bo są nieporadni życiowo, ale że to wciąż osoby pełne życia.
Polecam tę książkę zarówno dzieciom (od sześciu lat wzwyż), jak i dorosłym. Najlepiej jak przeczytacie tę książkę razem z dzieckiem, gwarantuję wówczas podwójną radość. Mnie się to udało i przeczytałam książkę razem z wnuczką i cieszę się, że po odłożeniu jej ona wciąż miała mnóstwo pytań, na które mogłam jej spokojnie odpowiedzieć.
Dziękuję wydawnictwu FRAJDA za tę książkę, która sprawiła zarówno mnie jak i moim wnuczkom ogromną frajdę.
BOŻONARODZENIOWA KSIĘGA SZCZĘŚCIA – Jolanta Kosowska
…nie można przyjaźnić się z całym światem. Świat nie zasługuje i tego nie docenia. Ludzie często zachowują się gorzej od zwierząt. Atakują, niszczą i wykorzystują słabszych. Nie możesz być słaba.
Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie i prawie całe życie związana była z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych na Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu jest lekarką, specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie, a swój czas dzieli między pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 powieścią „Niepamięć”.
Bożonarodzeniowa księga szczęścia to powieść obyczajowa z nutką świąteczną.
PREMIERA KSIĄŻKI 10 LISTOPADA 2021
Rafał, Tomek, Lena, Joanna i Maria przyjaźnią się od czasów liceum. Mieszkają wprawdzie w różnych częściach świata, ale od lat kultywują tradycję świąteczną przesyłają co siebie listy bożonarodzeniowe, w których opisują co ich w danym roku spotkało. Pewnego roku do żadnego z przyjaciół nie dociera list od Leny. Kiedyś Lena i Rafał byli parą, więc obawa o to, że stało się coś złego najbardziej dotyka właśnie Rafała. Kobieta nie odbiera telefonu a rozmowa z jej córką jest jedną wielką niewiadomą. Mężczyzna postanawia pojechać do Chorwacji, w której obecnie mieszka Lena i przekonać, się, co dzieje się z przyjaciółką. Przed wyjazdem otwiera wszystkie poprzednie listy przysłane przez Lenę, z jednej strony przypominając sobie mile spędzone chwile z nią, a z drugiej walcząc z wyrzutami sumienia, bo to on stał się przyczyną ich rozstania. Czy Lena zapomniała wysłać w tym roku listy do przyjaciół? A może spotkało ją coś złego i nie mogła ich wysłać? Dlaczego nie odbiera telefonów?
Po książki tej autorki sięgam zawsze i z przyjemnością, bo wiem, że przy jej lekturze spędzę czas spokojnie i nostalgicznie, a czasami bardzo potrzebuję i spokoju i nostalgii.
Z tą książką było tak samo. Nie jest to typowa powieść świąteczna, pachnąca wanilią i piernikami, ale mamy w niej namiastkę świąt chociażby dzięki wysyłanym każdego roku przed świętami listów przez grupę przyjaciół.
Więcej tutaj jest lata niż zimy, ale za to jakiego lata. Myślę, że o takich wakacjach marzy wielu.
Autorka nie pisze, autorka maluje słowami, a robi to tak, że oczami wyobraźni możemy przenieść się do malowniczych okolic Chorwacji i zobaczyć coś czego nie zobaczylibyśmy nawet będąc w tych miejscach osobiście.
(…) To właśnie z Zadaru wypływają wszystkie wycieczkowe statki zabierające turystów na rejsy po Kornatii. To tutaj w porcie cumują żaglówki przed wyruszeniem na wody archipelagu. Ponad sto wysepek, pionowe klify, szalone barwy i delfiny… Wysepki wydają się śnieżnobiałe na tle wód Adriatyku. Adriatyk to czarodziej. Mami i przyciąga kolorami. (…)
W tej książce przenosimy się do pięknej i barwnej Chorwacji, która turystycznie zaczyna wypierać już egzotyczne miejsca z dalekich krajów.
Po każdej książce Jolanty Kosowskiej mam ochotę zostawić wszystko, wsiąść do pociągu, w samolot, samochód czy inny środek lokomocji i wyruszyć w podróż śladami bohaterów książki. Może kiedyś to mi się uda?
Wspominałam wcześniej, że nie jest to książka typowo świąteczna i jeżeli ktoś tak się do niej nastawi, to może się lekko rozczarować. Z pewnością jednak fabuła sama w sobie go nie rozczaruje.
To książka o pięknej przyjaźni trwającej lata mimo ogromnych odległości oddzielających bohaterów od siebie.
Ale to również książka o pięknych miłościach, i tych dających radość i spełnienie i tych, które nie zawsze bywają docenione i postawione w mniej ważnych szczeblach życia a zamiast szczęścia dają zupełnie coś odwrotnego.
Głównym bohaterem tej opowieści jest Rafał, który stracił wiele z powodu niedocenienia prawdziwego uczucia bo kiedyś postawił na karierę i pieniądze, czy uda mu się odzyskać chociaż część z tego co kiedyś zlekceważył?
Czasami od życia chcemy zbyt wiele, stawiamy karierę nad uczucia, bo wydaje nam się, że jeszcze zdążymy z tą miłością, Ale nie zawsze tak jest. Pieniądze, pozycja, kariera są w życiu ważne, ale dążenie do perfekcji, dążenie do „więcej” często może zniszczyć coś co jest w życiu równie ważne, a może i najważniejsze.
Rozważania Rafała nad tym jak koncertowo zniszczył miłość i czytanie corocznie wysyłanych przez Lenę listów, w których opisywała swoje nowe szczęście z pewnością było dla tego mężczyzny bolesne, ale czy nie zasłużył sobie na ten ból?
Powiedzenie mówi, że „stara miłość nie rdzewieje” i to jest prawdą. Jeżeli ktoś pokochał kogoś miłością szczerą, to nigdy tego uczucia nie wyprze ze swojej świadomości i pamięci.
Autorka na przykładzie grupy przyjaciół pokazuje jak ważna jest przyjaźń w życiu każdego człowieka. Jak ważne jest wsparcie w trudnych chwilach nawet wówczas, gdy oddzielają tysiące kilometrów. Siłą przyjaźni i miłości można pokonać wszelkie zło i wszelkie pełne dramatyzmu emocje.
(…) Nie da się mieć wszystkiego, dlatego każdy z was musi sobie uzmysłowić, co dla niego jest najważniejsze, i później się tego trzymać. W ten sposób unikniecie frustracji, rozczarowań, goryczy, a może i tragedii. (…)
Myślę, że ta książka wielu wzruszy, ja nie pamiętam już, kiedy ostatnio tyle podczas czytania książki płakałam. Może to wina mojego obecnego nastroju, a może to wina nastroju książki, w którą wciągnęła mnie autorka. Tak, to smutna książka, chociaż Jolanta Kosowska zawarła w niej tyle ciepła, że nie można o niej powiedzieć „dramat”.
Polecam tę książkę wszystkim, bez względu na wiek i płeć, to lektura dająca wiele do myślenia.
Dziękuję Autorce za tę piękną książkę i za emocje jakich podczas czytania jej doświadczyłam.
PIWNICA – Magdalena Zimniak
W tej piwnicy coś było. Nie słyszał głosów, niewytłumaczalnych trzasków czy krzyków. Wyczuwał jednak inną (co za durne słowo!) obecność, coś kogoś, kto do niego mówił, czegoś chciał. Zdał sobie sprawę, że wcześniej też tak było, ale to zagłuszał czy też po prostu nie potrafił nazwać.
Magdalena Zimniak z wykształcenia jest anglistką. Pisuje książki oraz opowiadania, które ukazywały się w Akancie i Magazynie Fantastycznym. Jest laureatką konkursu na opowiadanie kryminalne ogłoszonego przez agencję literacką Pal Twins i Związek Literatów Polskich (opowiadanie „Zapach róż”) oraz laureatką konkursu wydawnictwa Replika na opowiadanie erotyczne (opowiadanie „Wstydliwy Sekret”). W swoim dorobku pisarskim ma między innymi takie książki jak: „Jezioro cierni”, „Pokój Marty”, „Willa”, „Szlak”. Wspomniałam o tej pisarce w jednym z moich wcześniejszych wpisów między innymi w Panel Literacki Dyskusyjnego Klubu Książki Kobiet Pióra i Pazura.
Piwnica to thriller kryminalny z dużą dawką dramatu i historią wojenną i powojenną w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 09 LISTOPADA 2022
Dwoje młodych ochraniarzy podczas dyżuru w budynku spółdzielni mieszkaniowej słyszy i widzi niepokojące zjawiska. W piwnicy ktoś krzyczy, winda sama jeździ nawet tam, gdzie nie ma szybu, słychać czyjeś westchnienia i uderzenia w ścianę. W budynku ewidentnie straszy, tylko kto i czego chce od młodych ludzi pracujących na nocnym dyżurze? Chcąc dowiedzieć się tego Rafał i Aneta zaczynają własne prywatne śledztwo, które prowadzi ich do lat czterdziestych ubiegłego wieku do czasów, kiedy zaginęła młoda kobieta. W czasach powojennych w piwnicy miały zajście zdarzenia, w które powiązani są członkowie rodzin zarówno chłopaka jak i dziewczyny. Zagadka z przeszłości przeplata się z problemami współczesnych bohaterów, gdzie mieszają się rodzinne tajemnice z wielką historią. Czy uda się Rafałowi i Anecie rozwiązać zagadkę z przeszłości? Kim była młoda kobieta, która zaginęła przed laty i czy pradziadek Anety miał ze zniknięciem kobiety coś wspólnego?
Nie ukrywam, że każda książka tej autorki jest dla mnie emocjonalnym wyzwaniem i tak było również z tą powieścią. Magdalena Zimniak pisze tak, że fabuły jej książek na długo pozostają w pamięci czytelnika i nawet po latach jak przypomnisz sobie tytuł, to wiesz o czym była powieść.
Konstrukcja fabuły tej książki jest dość oryginalna, ponieważ na pierwszy rzut oka wysuwa się retrospekcja (którą uwielbiam w książkach) część narracji jest w trzeciej osobie a część w pierwszej. I tak, rozdziały odnoszące się do fabuły wojennej i powojennej w latach 1944-1946 przeplatane są fabułą osadzoną w czasach współczesnych. Specyfika tej książki polega właśnie na tym, że mamy dwie fabuły, które szkatułkowo tworzą całość.
(…) Antek potrząsnął nią delikatnie. Mąż wyciągnął rękę, jakby zamierzał ostatkiem sił oddzielić ją od kochanka. Chciała chwycić dłoń Władka, przyciągnąć go do siebie, ale nie było go. Rozwiał się w powietrzu lub zapadł pod ziemię. Irena zaczęła się trząść. (…)
Książka została napisana tak, że trudno jest się oderwać od czytania. Mnie „na szczęście” dopadła lekka niedyspozycja zdrowotna i mogłam w pełni oddać się lekturze bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia, że są ważniejsze sprawy, które powinny być potraktowane priorytetowo.
Ta lektura „przeczołgała” mnie emocjonalnie do tego stopnia, że chwilami miałam bardzo mokre oczy, a chwilami serce biło mi jak przysłowiowy kowalski młot.
W części odnoszącej się do przeszłości wojennej i krótko powojennej poznajemy dwie siostry, które najpierw uciekają z Warszawy w czasie powstania, a później do niej wracają i próbują sobie w niej ułożyć jako w miarę normalne życie. Ich ucieczka ze stolicy nie jest jednak kierowana tchórzostwem i gdyby mogły, to nie opuściłyby ani miasta ani swoich ukochanych (jedna męża, druga narzeczonego) ale stanem błogosławionym, w którym była jedna z sióstr. I to właśnie troska o nienarodzone dziecko zmobilizowała je do przeczekania okresu wojny i powstania na wsi.
Niestety pewien dramatyczny incydent sprawia, że muszą podjąć decyzję o kolejnej ucieczce, tym razem z wiejskiego domu, w którym w miarę spokojnie wychowywały dwie córeczki.
(…) Nikogo nie zdradziła. To Władek zdradził. Został i dał się zabić. A obiecywał, że przeżyje. To jego wina. Wszystko. I co z tego? Tak bardzo tęskniła. Nigdy nie przestanie. (…)
W części współczesnej towarzyszymy dwójce młodych ludzi pracujących w ochronie, którzy w pewnym budynku odbywają nocne dyżury doświadczając tajemniczych, paranormalnych zjawisk, które zmuszają ich do podjęcia kroków mających na celu rozwiązanie jakiejś zagadki sprzed lat.
Wierzycie w duchy i zjawiska paranormalne? Jeśli chodzi o mnie to mam mieszane uczucia, i tak do końca nie wiem czy wierzę czy nie, ale z pewnością wierzę w istnienie jakiejś energii, która czasami powoduje u mnie szybsze bicie serca. Czy to duchy, czy tylko moja wybujała wyobraźnia, to już całkiem inna sprawa.
(…) W napięciu czekał, na odpowiedź czy inny znak. Cisza. Przyłożył ucho do ściany, zza której poprzednim razem słychać było krzyki. Nic. Może to wszystko było jednym wielkim kłamstwem. Tylko kto kłamał? Zmysły? I dlaczego właśnie jego rodzina padła ofiarą oszustwa? Może ten duch drwił sobie z nich. Może za coś się mścił. (…)
Muszę przyznać, że w trakcie czytania odrobinę w pewnym momencie pogubiłam się trochę w koligacjach rodzinnych głównych bohaterów: babcie, prababcie, dziadkowie, ciotki itd., ale przyczyną tego mojego zagubienia było chyba zbyt szybkie czytanie tej powieści, więc nie uznaję tego za minus tej lektury.
Natomiast zdecydowanie do plusów mogę zaliczyć świetne wykreowanie bohaterów i wszystkich postaci pojawiających się w tej powieści nawet na chwilę. Żadna z tych osób nie jest ani nudna, ani osobowościowo mdła.
Ciekawa konstrukcja dialogów z pewnością również ma wpływ na odbiór fabuły, co uważam za kolejnym plusem tej powieści.
Co do tytułowej piwnicy, to myślę, że jest ona jednym z bohaterów powieści, ponieważ cała historia, a właściwie obie przedstawione w tej książce historie zaczynają się i kończą w piwnicy.
Polecam tę powieść nie tylko miłośnikom dobrych thrillerów, kryminałów i powieści z historią wojenną w tle. W tej książce każdy odnajdzie coś dla siebie, a fabuła wciąga niesamowicie, więc nudzić się nie będzie sposobności. Mamy tu ciekawą intrygę kryminalną, nieco zjawisk paranormalnych, odrobinę romansu i sporą dawkę historii wojennej i powojennej.
Dziękuję Autorce za kolejną powieść, która z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci, a wydawnictwu Skarpa Warszawska bardzo dziękuję za książkę do recenzji.
PODMIEJSKI NA KONIEC ŚWIATA – Katarzyna Kowalewska
Bo a nóż przydarzy się coś dobrego. I jeszcze tego nie udźwignie. Szczęście czeka za rogiem. I poszuka sobie innego chętnego, jeśli nie wyciągniesz po nie ręki.
Katarzyna Kowalewska to wielbicielka książek, która potrafi czytać, idąc chodnikiem i się przy tym przewrócić. Mieszka w Grodzisku Mazowieckim, kocha morze, swój pisarski pokój, punk rocka oraz grę w badmintona. Zaczynała jako felietonistka dla portalu sportowego. Jej debiutancka powieść „Pijany skryba” ukazała się w roku 2014. Jest również autorką opowiadań, które ukazały się w antologiach „Autostop(y)” „Dziesięć opowiadań o wolności”, „Obiecaj” i innych. W 2020 roku rozpoczęła przygodę z literaturą obyczajową książką „Pudełko z pamiątkami”.
Podmiejski na koniec świata to współczesna lekka powieść obyczajowa podczas czytania której towarzyszy i błysk humoru i łezka wzruszenia.
PREMIERA KSIĄŻKI 16 MARCA 2021
Alicja uważa się za mistrzynię rozwiązywania cudzych problemów, ale swoich nie zawsze. Inni widzą ją jako pogodną, sympatyczną, chociaż nieco zakompleksioną osobę, która w pracy wykonuje zadania za innych nie sprzeciwiając się. Pewnego dnia szef składa jej propozycję, aby podjęła się ratowania małej podupadającej firmy, znajdującej się według kobiety na końcu świata. Gdyby nie fakt, że na imprezie firmowej swojego chłopaka zastaje ukochanego w dość dziwnej sytuacji z koleżanką propozycja szefa byłaby daleko posuniętą decyzją. Jednak upokorzenie jakie poczuła Alicja szybko zmienia jej podejście do propozycji szefa. Czy Alicja odnajdzie się w nowym miejscu pracy i jak przyjmą ją inni pracownicy? Czy upokorzenie jakie doznała ze strony ukochanego pozwoli jej na budowanie związku z kimś innym? Czy Grodzisk Mazowiecki, do którego trafia Alicja naprawdę jest takim końcem świata?
Książkę otrzymałam na naszym jubileuszowym, 10 spotkaniu A MOŻE NAD MORZE? Z KSIĄŻKĄ jak prezent od sponsora, w tym przypadku sponsorem była sama Autorka za co jej z całego serca dziękuję.
Przyznam szczerze, że to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, ale jak czas pozwoli to z pewnością sięgnę po inne jej książki.
Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, pomyślałam sobie: ot, kolejna powieść obyczajowa, która pozwoli mi spędzić ze sobą kilka wieczorów. Ale książka tak mnie wciągnęła, że przeczytałam ją w tempie błyskawicznym.
Nie jest to porywająca powieść z nagłymi zwrotami akcji, nie jest to powieść przy której kilka godzin nie jesteś w stanie opanować łez wzruszenia, nie jest to powieść przy której śmiejesz się do rozpuku, ale jest w niej coś, co magnetyzuje od pierwszej strony.
Przyznam szczerze, że chociaż główna bohaterka mocno mnie irytowała, (tu plus dla autorki, bo nie jest łatwo stworzyć postać, która wywołuje w człowieku tego typu emocje) to życzyłam jej jak najlepiej, chyba dlatego, że czułam z nią specyficzna więź. Charakterologicznie jesteśmy chyba do siebie podobne, (może dlatego mnie irytowała 😉) ja tak samo jak ona, jeżeli chodzi o pomoc innym wykrzesałabym z siebie ostatnią iskrę i zrobiła to z odwagą i zapałem, ale jeżeli chodzi o podejmowanie decyzji dotyczących mnie samej, to często zachowuję się jak ostatnia ofiara losu. To się chyba nazywa brak samoakceptacji.
(…) Niestety, podstawowa wada Alicji jej na to nie pozwalała. W sprawach, które bezpośrednio jej nie dotyczyły, była prymuską. Jeśli jednak miała zawalczyć o siebie, czy jak w przypadku BudWearu o dyscyplinę i autorytet, wewnętrzne dziecko Alicji truchlało i zapominało języka w gębie. Mała Ala pragnęła uciec na koniec świata, prędzej się poddać, niż głośno i stanowczo wyrazić własne zdanie. (…)
Autorka porusza w swojej książce kilka ważnych tematów, zarówno zawodowych jak i życiowych. Jednym z nich jest na przykład praca w korporacji, w której nie wiesz kto jest twoim przyjacielem a kto wrogiem, czy wchodzenie „po trupach” na szczyt drabiny kariery udając przy tym milusińskiego i przyjaznego.
(…) Pomieszczenie, w którym miała pracować, przytłaczało ją. Było klaustrofobiczne i Alicja czuła , jakby przeniosła się od lat siedemdziesiątych. I to wcale nie różowych. Oprócz paprotki, szklanek w koszyczkach i cukiernicy z nakręcanym dziubkiem na stoliku na cienkich nóżkach stał samowar, a nad nim wisiała martwa natura.
Bardzo podobał mi się przedstawiony w książce wątek przyjaźni dwóch kobiet, które spotykając się w dość przypadkowo i w dość mało komfortowej sytuacji odkryły w sobie pokłady szczerej przyjaźni. Bo prawdziwy przyjaciel nie tylko będzie cię głaskał, gdy trapi cię jakiś problem, ale również porządnie potrząśnie w momencie, gdy zauważy, że rezygnujesz z siebie i poddajesz się w najbłahszym momencie.
Uwielbiam, gdy bohaterami, nawet takimi dość odległymi są zwierzęta, a w tej powieści trzema bohaterami (może nie pierwszoplanowymi) są trzy psy, dwa dość szalone i zabawne i jeden stateczny senior. Myślę, że między innymi właśnie dzięki nim tak dobrze odbierałam całą fabułę.
Czasami zwykły przypadek, czasami zły los, który rzuci nam kłody pod nogi, sprawią, że życie zmieni się o 180 stopni i tak też się stało w życiu głównej bohaterki.
Koleje losu z jakimi musiała sobie poradzić, czasami nawet powalczyć, sprawiły, że z nieśmiałej, zahukanej i zapłakanej kobiety pozwalającej się prowadzić przez ukochanego jak rasowy piesek na smyczy, zrobiła się piękna, energiczna i odważna kobieta, która potrafiła zawalczyć o swoje racje, przyjąć ofiarowane jej uczucie kogoś, dla kogo nie była tylko ozdobnym dodatkiem, ale kobietą z krwi i kości.
Polecam tę książkę szczególnie paniom i to w rożnym wieku. Tak, to zdecydowanie jest powieść dla kobiet. Myślę, że każda z Was spędzi z tą lekturą bardzo miły czas.
Zapraszam do spędzenia czasu w pięknym Grodzisku Mazowieckim, który jest jednym z drugoplanowych bohaterów tej powieści, pokazany tak, że aż chciałabym tam pojechać i zobaczyć to miasto.
Dziękuję Autorce za podarowanie swoich powieści uczestnikom DZIESIĄTEGO SPOTKANIA A MOŻE NAD MORZE? Z KSIĄŻKĄ. A organizatorkom naszego spotkania dziękuję za to, że ta książka trafiła do mojego pakietu prezentowego.
KOBIETA W WALIZCE – Katarzyna Bonda
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Życia nie podmieniają żadne wielkie decyzje, ani zbiegi okoliczności. Na życie składają się wszystkie małe wojny, nieistotne posunięcia, pozornie nic nie znaczące detale.
Katarzyna Bonda to jedna z najpopularniejszych pisarek powieści kryminalnych w Polsce. Jest autorką serii kryminalnej z Hubertem Meyerem, tetralogii z profilerką Saszą Załuską a także powieści kryminalnych inspirowanych prawdziwymi zdarzeniami „Miłość leczy rany” i „Miłość czyni dobrym”. Pisarka ma w dorobku również dokumenty kryminalne: „Polskie morderczynie” oraz „Zbrodnia niedoskonała” i „Motyw ukryty” napisane wspólnie z Bogdanem Lachem. Jej książki są wydawane w 16 krajach. Prawa do edycji zagranicznych zakupiły największe wydawnictwa na świecie, m.in. Hodder & Stoughton i Random House. W kwietniu 2021 roku stacja TVN wyemitowała serial „Żywioły Saszy” na podstawie „Lampionów”. Prawa do adaptacji książki dokumentalnej Polskie morderczynie zakupiła Nordic Entertainment Group – serial fabularny będzie emitowany w Viaplay.
Kobieta w walizce to kolejny kryminał z Hubertem Meyerem, w którym poznajemy nowego profilera Grzegorza Kaczmarka.
PREMIERA KSIĄŻKI 09 LISTOPADA 2022
Na drodze publicznej odnaleziono elegancką walizkę z dość nietypową zawartością. Były w niej poćwiartowane zwłoki kobiety bez głowy, ale w środku był również łańcuszek z listkiem. W pomoc rozwikłaniu tej zbrodni ełecka policja prosi o wsparcie. Młody profiler będący uczniem Huberta Meyera próbuje rozwikłać zagadkę brutalnej zbrodni, ale zarówno wśród współpracowników jak i mieszkańców natrafia na coś w rodzaju zmowy milczenia. Kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach ginie młoda policjantka towarzysząca Kaczmarkowi w prowadzeniu śledztwa, a jak się później okazuje partner kobiety mógł mieć coś wspólnego z ciałem w walizce, sprawa zaczyna się jeszcze bardziej komplikować. Czy będzie potrzebne wsparcie Huberta Meyera? Jak poradzi sobie młody profiler w obliczu zmowy milczenia rodziny zaginionej jakiś czas wcześniej młodej kobiety? I kto stoi za zaginięciami tej i innych kobiet?
Jak Katarzyna Bonda i Hubert Meyer to ja już wiem, że chcę tę książkę przeczytać. Tym razem autorka zabiera czytelników w okolice pięknych jezior, chociaż funduje nam niezbyt piękne emocje.
Nie będę pisała, że po raz kolejny zaskoczyła mnie świetnie uknuta intryga kryminalna włącznie z bardzo ciekawą fabułą drugoplanową, bo to otrzymuję prawie przy każdej książce autorki.
W przypadku tej powieści, to w pewnym momencie wydaje nam się, że znamy rozwiązanie zagadki, po czym odkrywany kolejne puzzle historii, które pasują, więc jesteśmy zmuszeni szukać rozwiązania dalej.
Autorka w dość dramatyczny, wręcz tragiczny sposób wciąga nas w historię kryminalną, która wcale nie jest tak prosta do rozwikłania. Na szczęście w odpowiednim momencie pojawia się Hubert Meyer i wówczas drogą jego dedukcji i intuicji, a także wiedzy psychologicznej i niekonwencjonalnych metod prowadzenia śledztwa, wszystkie rozsypane wątki splatają się w całość.
Mamy tutaj nowego profilera, który uczony pod okiem Meyera odbiera śledztwo całkiem świeżym okiem, ale widać tu „szkołę mistrza”. Meyer w pierwszej części książki jest nieobecny, ponieważ „utknął” w areszcie, ale jego uczeń przysłany do pomocy lokalnej policji przez Komendę Główną naprawdę godnie go zastępuje.
Jest kilka niezidentyfikowanych kobiecych ciał, a właściwie to szczątki tych ciał, a w tle i polityka, brudna, trzymająca wszytskich w ryzach i rodzinne tajemnice „pachnące” dramatyzmem i strachem. Rodzinny klan stojący za sobą murem i chroniący osoby, które nie powinny przebywać na wolności by cieszyć się życiem.
(…) Wszystko w tym układzie rodzinnym wydawało mu się podejrzane: siostra zabawiająca się pod nieobecność zaginionej z jej mężem; werbalnie agresywny ojciec i niema, bierna jak kukiełka matka, w której oczach Grzegorz widział czyste przerażenie. (…)
Odrobinę zaskoczyły mnie maleńkie elementy mistycyzmu jakie autorka wplotła w fabułę, odnoszące się do cierpienia Meyera po śmierci ukochanej Wery, które dodają fabule pewnego rodzaju tajemniczości. A może tylko ja to tak odebrałam?
(…) Jakby po marazmie, w jaki wpadł po śmierci Wery, nieoczekiwanie odzyskał moce. Gniew, najlepsze paliwo, by odbić się od dna. Niestrudzenie powtarzał ten frazes poszkodowanym. Teraz sam chciał weń uwierzyć. (…)
Zapewniam, że jest to lektura, przy której nie ma czasu na nudę, ze względu na to, że to świetnie napisany kryminał posiadający wszelkie cechy dobrej powieści sensacyjnej, czyli z mnóstwem zagadek, zwrotów akcji i ciekawych osobowościowo bohaterów. I chociaż jak to u Katarzyny Bondy, wątków i wydarzeń jest sporo, to moim zdaniem są tak skonstruowane i połączone, że nikt nie powinien się w nich pogubić.
(…) Meyer wymienił spojrzenia z Kaczmarkiem, a potem z Olton. Dane były zbyt wstrząsające, a sytuacja niesprzyjająca. Byli tu nielegalnie. Dziewczyna zeznawała za pieniądze. W razie procesu jej rewelacje będą miały zerową wartość dowodową. (…)
POLECAM tę książkę nie tylko miłośnikom dobrych kryminałów, myślę, że jej fabuła nikogo nie zawiedzie, bo tu się naprawdę wiele dzieje, a podczas czytania najważniejsze jest, aby się przy lekturze nie nudzić.
Dziękuję Autorce za kolejne spotkanie z Meyerem, a Wydawnictwu MUZA.SA dziękuję za możliwość przeczytania książki przed jej premierą.