Mowa kwiatów – krótka forma literacka
Tomasz, zawsze nieśmiały, przyszedł na spotkanie z kolorowym bukietem kwiatów. Były w nim aksamitki, fiołki, frezje i gardenie. Zastanawiałam się, czy wie, że to moje ulubione kwiaty. Bukiecik tak mnie zaskoczył, że nie wiedziałam, co powiedzieć.
– To dla mnie? – zapytałam udając zaskoczenie.
– Tak dla Ciebie – odpowiedział lekko rumieniąc się. – Nie potrafię ładnie mówić, dlatego postanowiłem, że kwiaty powiedzą za mnie.
Spojrzałam na bukiet i poczułam jak moje serce bije coraz mocniej. Aksamitki, to przecież nadzieja, fiołki – są symbolem skromności a zarazem cichej miłości i wierności, frezje – to uznanie i radość. Czyżby za ich pośrednictwem prosił abym obdarzyła go miłością? I jeszcze ta gardenia – którą nieśmiało chce chyba skryć tą swoją miłość do mnie.
– Dlaczego nie przyniosłeś mi dzikiej róży, albo goździka, albo nawet hortensji? Uwielbiam te kwiaty – powiedziałam z przekąsem.
– Bo… nie są dla ciebie – odpowiedział cichym, nieśmiałym głosem. – Wprawdzie dzika róża mówiłaby o twoim wdzięku, a goździk o twojej odwadze, ale hortensja mimo całego swojego uroku oznaczałaby obojętność, a ja nie chcę być wobec ciebie obojętny, a już na pewno nie zniosę tej obojętności z twojej strony. – Spojrzał odważnie w moje oczy i uśmiechnął się. -Najchętniej przyniósłby ci bukiet bzu, ale nigdzie nie mogłem go dostać.
– Bez to wiara, pierwsza miłość. Wierzysz w uczucie pierwszej miłości?
– Wierzę – powiedział odważnie.- Jeżeli nie odrzucisz moich kwiatów, to znaczy, że nie odrzucisz i mnie.
Roześmiałam się jak mała dziewczynka i przyłożyłam bukiecik do twarzy, aby poczuć zapach kwiatów. Złapałam Tomka za rękę i pociągnęłam w głąb ogrodu.
– Nie dam ci kwiatów, ale chciałabym abyś się poczęstował świeżym groszkiem.
– Rozumiem – Tomasz, przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. Odkrył, że groszek to pocałunek. – Wiesz, marzę o małym domku, wokół którego rosłyby piwonie i krzaki głogu. Zrywałbym kwiaty i zasypywał nimi wszystko wokół ciebie. – powiedział spoglądając głęboko w moje oczy.
– A ja dla ciebie robiłabym z owoców głogu najsłodsze herbatki – przytuliłam się do niego i pomyślałam, że taki mężczyzna jak on, musi znać mowę kwiatów, i musi mnie bardzo kochać. Piwonie to przecież dobrobyt, a głóg oznacza wesele. – Wiesz, wystarczyłby mi bukiet białych róż – szepnęłam.
– Wiesz, że o nich pomyślałem? – zawołał już bez nieśmiałości. – Nie wiedziałem tylko, czy zrozumiesz, że jestem ciebie wart.
KONKURS – Miasto moich marzeń – ZAKOŃCZONY.
Konkurs zakończony i JURY wybrało zwyciężczynie.
Nie chciałabym jednak tak bez słowa przekazać moich książek tym osobom, które tu zajrzały i wzięły udział w mojej zabawie. Mam nadzieję, że kolejne moje konkursy spotkają się również z Waszym zainteresowaniem. Obiecałam 5 książek i JURY jednogłośnie postanowiło, że dostają je:
1. *Kristofka* – Jak widzę zwiedziłaś kawał świata, którego nie da się opisać krótko i zwięźle, ale zachęciłaś (przynajmniej mnie), szczególnie do zobaczenia Rzymu, Sydney, Sevilli, Santa Fe i San Remo. Przykro mi jednak, ale… dostaniesz tylko jedną książkę ode mnie, chociaż zasłużyłaś na więcej.
2. *Janinka* – W Szczecinie byłam tylko przejazdem, więc nie mogę zbyt wiele powiedzieć na temat tego miasta, ale po Twoich opisach już wiem, że warto tam zajrzeć po raz kolejny. A porównanie go do Paryża przeciążyło szalę z moją decyzją, bo nie dość, że polskie to jeszcze takie tajemnicze.
3. *Paranoja200* – Gniezno znam z opowiadań pewnego chłopca, który mieszka tam. „Spacerując szarymi i na pozór smutnymi ulicami, można zaobserwować jak przeszłość miesza się ze współczesnością, co jest niezwykle inspirujące”. Przedstawiłaś to miasto bardzo tajemniczo i romantycznie. Może uda mi się kiedyś tam zawitać.
4. *Lizka* – Do Gdyni mam wielki sentyment i to, o czym przeczytałam w Twoich opisach, po przymknięciu oczu zobaczyłam. Każdego, kto jeszcze nie poznał tego miasta zachęcam razem z Tobą do odwiedzenia.
5. *Sielankaks* – W Krakowie byłam kilka razy, ale bardzo, bardzo dawno temu i chyba czas zawitać tam ponownie. Z pewnością to miasto zmieniło się bardzo od czasów mojej młodości, ale tak jak napisałaś – atmosfera pewnie panuje taka sama jak kiedyś.
* Salome*, na styl pisania i znajomość języka polskiego nie zwracam uwagi i jest mi bardzo miło, że mogłam Ciebie gości w moich progach. Niestety nie napisałaś o żadnym mieście, do którego można by pojechać. Wspomniałaś Ravennie (chyba we Włoszech), ale to za mało. Wystarczyło chociażby opisać swoje miasteczko na Syberii. Nie wierzę, że nie ma w nim nic takiego, co mogłoby spodobać się komuś, kto to miasteczko odwiedzi. W każdym miejscu jest coś pięknego. Jeżeli jednak trochę się postarasz i w komentarzu pod tym postem napiszesz 5 punktów o swoim małym miasteczku, to być może JURY jeszcze się zastanowi i również dostaniesz książkę. Jesteś aktywnym czytelnikiem polskich blogów książkowych, więc nie zostaw tego bez odzewu i zawalcz o szóstą książkę.
Mnie jako autorce byłoby miło, gdyby któraś z moich książek zawędrowała tak daleko, więc… JURY czeka 🙂
Wszystkie osoby proszę o kontakt mailowy, abym mogła wysłać książki.
Dziękuję Wam miłe Panie za odwiedziny mojego bloga i mam nadzieję, że od czasu do czasu jeszcze kiedyś wpadniecie do mnie.
Pozdrawiam i życzę miłego czytania 🙂
PODRÓŻE MAUDIE TIPSTAFF – Margaret Forster
Brytyjska pisarka Margaret Forster (ur. 25 maja 1938) mieszkająca w Londynie, to niezbyt popularna pisarka w naszym książkowym świecie. Przynajmniej ja spotkałam się z jej twórczością dopiero teraz, a czytam książki już ponad 40 lat. KIK jednak zadbał o to aby jej książki ujrzały również rynek polski. Krótko pracowała jako nauczycielka w Szkole Barnsbury Girls w Islington, w północnym Londynie, następnie zawodowo zajmowała się powieściopisarstwem, biografią, była niezależnym krytykiem literackim. Jest autorką wielu udanych powieści, a wiele z nich otrzymało nagrody.
KIK (Klub Interesującej Książki)
Państwowy Instytut Wydawniczy 1971 rok
stron 219
Podróże Maudie Tistaff, to książka napisana dość prostym, bardzo ciekawym językiem, wyraźnie podkreślającym emocje jakie można odebrać z fabuły. Czyta się ją łatwo i przyjemnie, chociaż w trakcie czytania nasuwa się czytelnikowi wiele refleksji.
Głowna bohaterka, czyli pani Maudie jest apodyktyczną, pruderyjną starszą panią, która swoim zachowaniem często zraża do siebie nawet najbliższe osoby. Jest perfekcyjną gospodynią, zwracającą uwagę na najdrobniejsze odchylenia od jej puntu widzenia czystości, zachowania itp.
W wieku około siedemdziesięciu lat postanawia wybrać się w roczną podróż, odwiedzając kolejno każde ze swojej trójki dzieci. Od 10 lat kontakt z dziećmi ma jedynie listowny i tak właściwie nie wie, jak układają się im życia rodzinne. Dwie córki i syn również nie mają ze sobą zbyt dobrego stosunku, jako rodzeństwo. Każde z dzieci żyje w zupełnie innym stylu, a ich matka z trudem potrafi zaakceptować to. Podczas czteromiesięcznej wizyty u każdego swojego dziecka, Maudie musi dostosować się do ich zwyczajów i trybu życia, co często sprawia jej trudność i skłania do wielu przemysleń. Mimo przekonania, że wychowała swoje dzieci tak jak należy, nie czuje z ich strony ani miłości, ani współczucia, ani nawet łączących ich więzów. Trzy dorosłe osoby, które kiedyś wydała na świat, są dla niej zupełnie obce. Maudie, kobieta, która nie doświadczyła miłości, sama również nie potrafiła kochać tak, jak tego by chciała. Obce dzieci – dzieci sąsiadów, wnuki (które dopiero poznaje), traktuje cieplej niż własne. Dzieci lgną do niej jak pszczoły do miodu, i chyba tym właśnie Maudie rekompensuje sobie brak miłości ze strony tych, których wydała na świat.
Czytając tekst, często analizowałam w myślach zachowania, zarówno Maudie jak i jej potomstwa, zastanawiając się na tym, ile zła może wyrządzić rygorystyczne, wręcz apodyktyczne wychowanie dzieci.
Polecam tę książkę wszystkim kobietom, bez względu na wiek. Można z niej wyciągnąć bardzo ciekawe wnioski, dotyczące relacji międzyludzkich, a szczególnie relacji typu rodzic-dziecko. Myślę, że w wielu osobach jest cząstka takiej Maudie, i dobrze by było odnaleźć ją w sobie. Jest to powieść dramatyczna, ponieważ mimo kilku humorystycznie napisanych epizodów, całość jest dość przygnębiająca.
HISTORIA HEATHCLIFFA – Emma Tennant
Wydawnictwo C&T
ISBN 978-83-7470-168-6
stron 146
Właśnie skończyłam czytać książkę liczącą zaledwie 146 stron treści i mimo tak niewielu kartek czytałam tę lekturę z pewnym ociąganiem. Kiedy książka wpadła w moje ręce, „zapaliłam” się do niej, pamiętając jeszcze treść „Wichrowych Wzgórz” którą dosłownie pochłonęłam, tak bardzo wciągnęła mnie, zapewne jak niejedną kobietę.
Szukałam w Internecie informacji na temat autorki „Historii Heathcliffa” – Emmy Tennant, ale niestety nie znalazłam nic konkretnego, a strony poświęcone tej pisarce były w języku angielskim. Cóż, znajomość tego języka nie jest moją mocną stroną, więc sobie odpuściłam.
Książkę, jak dla mnie czyta się dość trudno, chociaż są fragmenty bardzo wciągające i nawiązujące do „Wichrowych Wzgórz”, aczkolwiek nie tak wyobrażałam sobie treść tej opowieści. Chwilami miałam ochotę odłożyć książkę i już do niej nie wrócić. Lubię jednak zakończyć to, co zaczynam, więc jakoś dotrwałam do końca.
Męczyło mnie czytanie, ponieważ tekst napisany jest bardzo długimi zdaniami, gdzie trudno było złapać oddech. Treść jak dla mnie zestawiona dość chaotycznie i kiedy wracałam do wątku po kilku dniach, to miałam trudność w odnalezieniu się w fabule.
Za ciekawą i tajemniczą okładką znajduje się jednak mało interesująca zawartość jak dla przeciętnego czytelnika. Być może jest ona godna zainteresowania jakiegoś badacza literatury, ale dla kogoś, kto lubi ciekawą powieść, do jakich zaliczam „Wichrowe Wzgórza”, „Historia Heathcliffa” nie jest przeze mnie polecana.
Książka przedstawia rzekome oświadczenia i wspomnienia osób znających bohaterów „Wichrowych Wzgórz”, oraz relacje z wizyt niejakiego Henry’ego Newby na wrzosowiskach, w celu dotarcia do prawdy o Hethcliffie. Poddaje wątpliwościom autentyczność autorstwa powieści „Wichrowe Wzgórza” na podstawie znalezionych na aukcji w Yorku fragmentów pewnej powieści i pakietu nieznanych dotąd listów, łącznie z zaprzysiężonymi oświadczeniami pana Henry’ego Newby – podającego się za bratanka Thomasa Cautleya Newby, czyli pierwotnego wydawcy „Wichrowych Wzgórz”.
Książki zakurzone
Zakładka „Książka zakurzona”, to moja podróż do literatury przeszłości. Dodałam tę zakładkę, ponieważ z racji wykonywanego przeze mnie zawodu – opiekunka osób starszych i niepełnosprawnych, mam bardzo duży dostęp do książek, o których już (prawie) nikt nie pamięta.
Kilka moich podopiecznych posiada tak bogate zbiory książek, że nie mam siły oprzeć się tym zapomnianym dziełom.
Któregoś dnia, otrzymałam od jednej mojej podopiecznej kilka książek, o których świat już zapomniał. Oczywiście mam zamiar je przeczytać i opisać. Są to dzieła, o których wydawnictwa już dawno zapomniały, albo ich wydawnictwa przestały istnieć. Wielu autorów już z pewnością dawno nie żyje, a tematyka to nie Larsson, czy Grisham.
Na początek wybrałam cztery książki:
Podróże Maudie Tipstaf – Margaret Forster (ur w 1938 roku). Państwowy Instytut Wydawniczy – rok 1971.
Goya – Lion Feuchtwanger (1884 – 1958). Państwowy Instytut Wydawniczy rok 1955.
Mój wiek – Aleksander Wat (1900 – 1967). Wydawnictwo Polonia Book Fund Ltd. rok 1981
Dziennik tematów – Krzysztof Kąkolewski 9 ur w 1930 roku). Wydawnictwo Iskry rok 1985.
Dlaczego zainteresowała mnie ta lektura? Chyba dlatego, że z podchodząc z wielkim entuzjazmem i sentymentem do WSZYSTKICH książek, nie potrafię przejść obojętnie obok żadnej książki, a widząc takie zasoby książek jak ja mam okazję zobaczyć, to nie można przejść obok tego faktu obojętnie i zignorować.
Zdaję sobie sprawę z tego, że „stara” książka mało kogo interesuje, ale może znajdzie się ktoś, kto ma równie pasjonackie podejście jak ja.