HANEMANN – Stefan Chwin
Stefan Chwin urodził się w 1946 roku w Gdańsku i jest jednym z najbardziej znanych gdańskich powieściopisarzy. Jest również krytykiem literackim, eseistą, historykiem literatury a także grafikiem.
Jest absolwentem Państwowego Liceum Technik Plastycznych w Gdyni-Orłowie oraz Uniwersytetu Gdańskiego. Jako naukowiec zajmuje się romantyzmem i romantycznymi inspiracjami w literaturze nowoczesnej. Wykłada na Uniwersytecie Gdańskim na wydziale Filologii Polskiej.
Pisze również beletrystykę pod pseudonimem Max Lars i pod tym nazwiskiem zadebiutował dwoma powieściami fantastyczno-przygodowymi dla młodzieży: Ludzie-skorpiony i Człowiek-Litera. Również w tym czasie ukazał się jego autobiograficzny esej Krótka historia pewnego żartu, w którym autor dokonał osobistego rozrachunku z historią Gdańska z lat pięćdziesiątych XX wieku.
Wydawnictwo TYTUŁ
stron 248
Hanemann to powieść, która w 1995 roku została nagrodzona Paszportem Polityki.
Koniec drugiej wojny światowej jest okresem dramatycznym zarówno dla Niemców mieszkających w Wolnym Mieście Gdańsku, jak i dla Polaków przybywających do tego miasta. Tytułowy Hanemann jest lekarzem, profesorem anatomii pracującym w Akademii Medycznej. Któregoś dnia do prosektorium zostaje przywiezione ciało młodej kobiety, która zginęła podczas katastrofy statku. Kobieta okazała się narzeczoną Hanemanna. Po tym, młody lekarz nie potrafi już pracować tak jak dawniej przeżywając głęboki kryzys egzystencjalny.
Koniec wojny, jest dla wielu Niemców początkiem tułaczki „do siebie”, jest ucieczką przed wojskiem wrogiej armii. Hanemann postanawia jednak pozostać w Gdańsku mimo wielu czyhających na niego nieprzyjemności ze strony Polaków. Do domu, w którym mieszka, wprowadzają się polskie rodziny, wysiedlone z innych rejonów kraju. Jedni traktują młodego lekarza po przyjacielsku, inni czują do niego nienawiść i żal.
Bohaterami tej lektury są nie tylko ludzie, ale również miasto Gdańsk i przeróżne rzeczy. Książka „Hanemann”, to symfonia uczuć i doznań zarówno ludzi, jak i sprzętów, naczyń, pomieszczeń. Losy przeplatanych ze sobą osób – Niemców opuszczających w pośpiechu i strachu swoje gdańskie mieszkania w ostatnich dniach wojny i Polaków, którzy wygnani ze swoich domów na Wileńszczyźnie, Zamojszczyźnie, Warmii zajmujących ich miejsca. Cała gama myśli, wzruszeń, tęsknot i nadziei przeplatanych miłością, przyjaźnią i okrucieństwem tych, którzy powinni po tych kilku latach pożogi wojennej być dla siebie wsparciem.
Autor oprócz treści przedstawiającej kolejne ludzkie losy w charakterystyczny sposób ukazuje wizualną ich stronę. Opisane przez niego rzeczy, sprzęty, obrazy miejsc, domów czy ulic są przedstawione tak malowniczo jakby nie pisał o nich ale malował je. Kiedy czytałam o zimie, śniegu, zamieci, to prawie czułam chłód ogarniający tych ludzi, będących w danym miejscu, słyszałam szum morskich fal i krzyk osób próbujących się dostać na statek mający ich zabrać do „bezpiecznych portów”, prawie czułam zapach kwiatów i lawendy powkładanej między wykrochmaloną pościel.
Nieczęsto się zdarza, że za pomocą słów przelanych na papier, trafiających w inne punkty zmysłów, czytelnik nie tyle wyobraża sobie to o czym czyta, ale również czuje to.
Żeby jednak nie było tylko i wyłącznie tak pięknie, malowniczo i optymistycznie, to muszę dodać, że trochę chaotyczne wpisy zabarwione szeroką skalą przemyśleń, momentami powodowały pewnego rodzaju konsternację i musiałam się domyślać, co w tym momencie autor chce przekazać. Ale i tak w końcu wszystko skupiało się na głównym bohaterze – doktorze Hanemannie.
Natomiast okładka, według mnie, w żaden sposób nie współgra z treścią, nie wiem, dlaczego wybraną taką właśnie, ale jeśli chodzi o mnie, to nie pasuje mi ona do tego co znajduje się za nią.
Kolejnym dyskomfortem w czytaniu było dla mnie tak samo jak w książce „A jutro cały świat” (o której pisałam w jednym z wcześniejszych wpisów) przeskakiwanie z treści na tył książki, gdzie umieszczony został klucz do miejsc opisywanych przez autora. Chociaż przyznam z pewną dumą, że niektóre niemieckie nazwy ulic i miejsc już pozostały w mojej pamięci.
Książka napisana trochę jakby w dwóch częściach – jednej prowadzonej przez narratora z wątkiem opisującym sytuacje Niemców opuszczających Gdańsk przed wkroczeniem do miasta Armii Czerwonej, a druga w formie pamiętnika pisanego przez Piotra, chłopca jednej z polskich rodzin, który przyszedł na świat już w wyzwolonym Gdańsku i zamieszkał z rodzicami w jednym z poniemieckich mieszkań.
Tematy poruszone w książce są bardzo smutne, ale jednocześnie bardzo ciekawe, zarówno pod względem historycznym jak i życiowym, dlatego polecam książkę osobom, które lubią wartościową literaturę, w której zawarte są poważne wątki historyczne.
Spotkanie autorskie z Anną Klejzerowicz
Mam trochę zaległości w pisaniu tego, co chciałabym napisać, ale mówi się „trudno” bo przecież tak jak na swoim blogu piszę bookfa – „i tak nie zdążę przeczytać wszystkiego co bym chciała zanim umrę…” i chyba nie zdążę napisać wszystkiego co bym chciała.
Pod koniec listopada byłam na spotkaniu promującym najnowszą książkę Anny Klejzerowicz, o której wspomniałam w jednym z moich wcześniejszych wpisów po przeczytaniu książki „Czarownica„. Biblioteka, w której odbyło się spotkanie znajduje się w dość dalekiej jak dla mnie dzielnicy Gdańska, ale lubię odkrywać nowe miejsca i poznawać nowych ludzi, więc pojechałam.
Spotkanie odbyło się w kameralnej atmosferze, ale przygotowane z nutą tajemniczości. Mam tu na myśli przytulne pomieszczenie, z przyciemnionymi światłami, itp. Tak „domowo”, czułam się jak na spotkaniu w gronie przyjaciół.
Jak na tak małą bibliotekę, przyszło nawet sporo osób i jak się później dowiedziałam niektóre przyjechały z jeszcze dalej położonych dzielnic niż moja. Miłym zaskoczeniem dla mnie był zróżnicowany wiek i płeć gości autorki, co nie często się zdarza, ponieważ różnorodność czytelników, jest chyba najlepszym dowodem na to, że dzieła danego pisarza nie zostały zaszufladkowane w jednej grupie.
Anna Klejzerowicz jest osobą dość tajemniczą, i chociaż miałam okazję dopiero przeczytać jedną z jej książek i to taką, którą autorka napisała dość przypadkowo, bo ten gatunek literacki nie jest jej domeną, to jestem więcej niż pewna, że z czystą przyjemnością sięgnę również po inne jej książki.
Jest miłośniczką zwierząt zwłaszcza kotów i dopiero po tym spotkaniu zrozumiałam jak wiele empatii włożyła w opisywanie zwierząt, które znalazły się w „Czarownicy”, którą niedawno przeczytałam.
Trochę zaskoczyła mnie informacja, że oprócz kryminałów autorka „lubi” pisać opowieści grozy, bo wcale nie podejrzewałabym jej o to, po przeczytanie tej ciepłej, pełnej nostalgii opowieści o Małgosi („Czarownica”).
Lubię spotkania autorskie, kiedy osoba prowadząca jest do tego przygotowana i nie zostawia danego autora na pastwę jego autoprezentacji zależnej od tego, o co zapytają czytelnicy. Na tym spotkaniu, osoba prowadząca bardzo staranie przygotowała sobie zestaw pytań, jak mniemam wcześniej zapoznając się z całą twórczością swojego gościa.
Wciąż jednak zastanawiam się nad tym, dlaczego tak niewiele osób poświęca czas na takie spotkania, bo przecież poznanie autora i jego podejścia do pisania, a także myśli związanych z tym co i dlaczego napisał, jest ciekawym doświadczeniem i pozwala na głębsze poznanie nie tyle samego pisarza ale jego twórczości zanim się sięgnie po kolejną jego książkę.
Mój aparat niestety szwankuje w miejscach słabo oświetlonych, dlatego dziękuję Autorce za udostępnienie mi zdjęć z tego spotkania.
JUTRO MOŻESZ ZNIKNĄĆ – Lee Child / Wyzwanie JUTRO (13)
Lee Child to pseudonim brytyjskiego pisarza, autora cyklu powieści sensacyjnych, których bohaterem jest Jack Reacher, były major amerykańskiej żandarmerii wojskowej. Prawdziwe nazwisko autora brzmi Jim Grant. Urodził się w 1954 roku w Coventry. W 1974, mając 20 lat, podjął studia prawnicze na University of Sheffield, nigdy jednak nie zamierzał wykonywać zawodu prawnika. Podczas studiów i po ich zakończeniu pracował w teatrze.
Wydawnictwo Albatros – Andrzej Kuryłowiecz
Jutro możesz zniknąć, to kryminał, połączony z thrillerem. Po raz drugi zdecydowałam się na słuchanie audiobooka i chyba jeszcze dużo czasu upłynie zanim przekonam się do tej formy książek.
Jack Reacher jest byłym majorem amerykańskiej żandarmerii wojskowej. O godzinie drugiej w nocy jadąc nowojorskim metrem zauważa kobietę, która według wszystkich wskazówek przypomina zamachowca-samobójcę. On dokładnie wie, po czym rozpoznać tego typu osobę. Listę dwunastu oznak behawioralnych sporządzoną przez izraelski wywiad zna na pamięć.
Oprócz około czterdziestoletniej kobiety, na którą zwrócił uwagę, w tym samym wagonie jedzie jeszcze czworo innych pasażerów, którzy nie budzą u Jack’a żadnych podejrzeń.
Reacher próbuje zagadać kandydatkę-terrorystkę gotową na śmierć, zauważając jej desperację. Jednak w trakcie rozmowy przerażona kobieta wyciąga rewolwer i strzela sobie w głowę. Policja umarza dochodzenie, lecz sprawą dziwnego samobójstwa nadal interesują się służby specjalne. I nie tylko one. Susan Mark, bo tak właśnie nazywała się kobieta-samobójczyni pracowała w Pentagonie i miała dostęp do informacji istotnych dla bezpieczeństwa narodowego. Informacji, za które wiele osób gotowych jest zabić. Jack Reacher bezwiednie staje się wrogiem zarówno policji, jak i FBI, a także terrorystów z Al-Kaidy, podejrzany o posiadanie czegoś, co rzekomo przekazała mu zastrzelona w jego obecności kobieta.
Książka jest świetną, przyciągającą jak magnes lekturą. Wartka akcja, z ciekawymi dialogami dopełniona jest interesującą fabułą. Nie przepadam za słuchaniem książek, wolę je czytać osobiście, ale ta wyjątkowo mnie wciągnęła.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam okładkę, domyśliłam się, że treść będzie bardzo tajemnicza i nie myliłam się.
Nie miałam jeszcze okazji poznania książek tego autora, ale po „Jutro możesz zniknąć” chyba jeszcze nie raz sięgnę po dzieła Lee Child’a.
Jednak aktor Jan Peszek wydaje mi się niezbyt trafnym wyborem do czytania takiej literatury, nie wiem dlaczego, ale coś mnie w tym jego głosie, intonacji i akcentach nie zadowalało.
Polecam jednak książkę, zarówno w formie tradycyjnej jak i audiobooka. Wiem, że są osoby, które słuchają dużo i często, ja póki co jeszcze jednak wolę papier.
(…) Podejmujący Wyzwanie powinien napisać odpowiedź na pytanie, dlaczego autor przeczytanej przez niego książki dał taki właśnie tytuł (…)
Sytuacje następujące po sobie w tej powieści są tak zaskakujące, że do końca nie wiadomo, kto wyjdzie z tej sprawy „cało”, a kto może nie doczekać kolejnego dnia i następnego dnia zniknąć.
Seria JUTRO (2) – John Marsden / Wyzwanie JUTRO (12)
Seria JUTRO jest jedną z najbardziej poczytnych książek John’a Marsdena i to nie tylko przez młodzież.
W tym wpisie nie napiszę, jakie emocje wywołała we mnie kolejna część, ponieważ, tak jak postanowiłam wcześniej, o każdej przeczytanej części będę kolejno dzieliła się moimi spostrzeżeniami pod wpisem głównym czyli
Seria JUTRO – John Marsden / Wyzwanie JUTRO (11),
bo tak jak zauważyłam skończywszy część pierwszą, każda kolejna jest kontynuacją, więc zostawię to jako całość.
Seria JUTRO – John Marsden / Wyzwanie JUTRO (11)
John Marsden jest pisarzem australijskim, urodził się w 1950 roku w Victorii. Jego książki zostały przetłumaczone na jedenaście języków, w tym szwedzki, norweski, francuski, niemiecki, holenderski, duński, włoski, polski, hiszpański i meksykański. W wieku 28 lat, po pracy na kilku etatach, zaczął kurs pedagogiczny. Podczas pracy jako nauczyciel napisał swoją pierwszą książkę dla dzieci „Tak wiele do opowiedzenia„, która została opublikowana w 1987 roku. Jest autorem ponad 40 książek i ponad 5 milionów sprzedanych książek na całym świecie.
Podczas pracy w prestiżowej szkole Geelong Grammar School, po jego niezadowoleniu z apatii swoich studentów w kierunku czytania i obserwacji, że młodzież nie czyta, podjął decyzję, aby pisać coś dla nastolatków.
Seria JUTRO jest jedną z jego najbardziej poczytnych książek i to nie tylko przez młodzież.
W tym wpisie będę kolejno dzieliła się moimi spostrzeżeniami po przeczytanej części, bo tak jak zauważyłam skończywszy część pierwszą, każda kolejna jest kontynuacją, więc zostawię to jako całość.
Do młodzieży zaliczałam się bardzo dawno temu, ale sam fakt, że przeczytałam książkę zaledwie w dwa dni, chyba o czymś świadczy.
Wydawnictwo ZNAK rok 2011
str 271
tytuł oryginału Tomorrow, When The War Began
JUTRO, nie ma żadnych zasad to część pierwsza serii. Zaczyna się bardzo ciekawie.
Grupa nastolatków, wybiera się na kilkudniowy biwak do lasu, obierając na miejsce namiotowe, dziki a zarazem tajemniczy zakątek zwany Piekłem. Ich wypad jest czymś w rodzaju ucieczki od codzienności i sprawdzenia swoich umiejętności radzenia sobie na łonie natury, a także sprawdzenia siły przyjaźni. Kilka dni mija im wyjątkowo szybko ale jedna z uczestniczek zaczyna mieć dziwne poczucie lęku. Kiedy grupa młodych ludzi powraca do swojej miejscowości, z wielkim szokiem zauważa, że stało się coś strasznego. Ich domy są puste, od kilku dni nie ma w nich widocznych oznak życia, zwierzęta domowe są albo martwe, albo na skraju życia i śmierci. W poszukiwaniu wyjaśnienia odkrywają, że na ich okolicę napadło inne państwo, a prawie cała ludność została uwięziona w centrum miasta, które wygląda jak po wojnie.
Zaczyna się czas o przetrwanie i próba o ratowanie swoich najbliższych. Młodzi ludzie, żyjąc w ciągłym napięciu nie przestają jednak logicznie myśleć i ukrywając się w miejscu swojego biwakowego obozowiska, podejmują drastyczne kroki w celu uratowani siebie i innych.
Książkę można zaliczyć zarówno do powieści przygodowych, młodzieżowych z wątkami sf, jak i trochę do thrillera. Jest napisana w formie pamiętnika, a może raczej sprawozdania z tego co się działo. Ellie, jedna z dziewcząt, jednogłośnie wybrana przez resztę na spisanie wszystkiego stara się w miarę jak najdokładniej przelać na papier wszystko co dotyczy działalności grupy przyjaciół, nie wyłączając z tego nawet myśli, a także uczuć jakie zaczynają się rozwijać między członkami grupy.
Ponieważ przeczytałam tę książkę w ramach Wyzwania JUTRO, muszę dodać te kilka słów.
(…) Podejmujący Wyzwanie powinien napisać odpowiedź na pytanie, dlaczego autor przeczytanej przez niego książki dał taki właśnie tytuł (…)
Jak sam tytuł brzmi, a właściwe podtytuł – NIE MA ŻADNYCH ZASAD, myślę, że odpowiedź jest dość prosta. W czasie walki o przetrwanie, a tego właśnie podjęła się grupa młodych ludzi, nie liczą się żadne zasady, ani kulturalne ani dobrego wychowania, liczy się tylko to aby przetrwać.
C.D.N. – pod każdą kolejną książką.
Wydawnictwo ZNAK rok 2011
stron 269
tytuł oryginału The Dead of the Night
Jutro, w pułapce nocy to druga część, która jest kontynuacją. Początkowo było ich ośmioro, ale dwójka z nich odłączyła się od grupy z powodu… (a jednak nie zdradzę). Grupa licealistów cały czas ukrywa się w miejscu obozowiska, zwanym Piekło, ale zbyt długie przebywanie wyłącznie we własnym towarzystwie i bezczynność zaczyna ich trochę nudzić, dlatego młodzi postanawiają pójść z biegiem strumienia w poszukiwaniu innych ludzi. Na miejscu zostaje Chris, chłopak, który dołączył do grupy przyjaciół jako ostatni. Wyruszają w drogę pełni obaw, które wkrótce przybierają obraz kolejnego koszmaru. W lesie natrafiają na ludzi, którzy jak się okazuje są czymś w rodzaju samozwańczego oddziału – partyzantów. Przewodzi im dziwny człowieczek, przypominający posturą i zachowaniem Hitlera. W czasie pobytu w obozie, dochodzi do masakry i młodzież postanawia wrócić do swojego przyjaciela pozostawionego na miejscu obozowiska. Niestety po dotarciu na miejsce okazuje się, że Chrisa nie ma. Kiedy poszukiwania stają bezowocne, grupa licealistów postanawia ponownie wybrać się w rodzinne strony, aby ocenić sytuację wojenną osobiście…
Autor pisząc tę serię, pewnie nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, jak wielkie emocje rozbudzi w ludziach. Jeżeli mnie, dorosłej osobie, która przeżyła już naprawdę sporo trzyma w napięciu książka dla młodzieży, to chyba jego wysiłek nie poszedł na marne.
Młodzi ludzie, których poznajemy są jednym wielkim zbiorem zmieniających się osób. Zamiast dyskotek, filmów w TV, spotkań towarzyskich musza walczyć o przetrwanie, a ich jedynymi sojusznikami są noc i wzajemna odpowiedzialność. Zdarzenia, tak niecodzienne dla ich wieku wyzwalają w nich zachowania, o które sami nigdy by siebie nie podejrzewali. Spokojni dotąd młodzi ludzie, zabijają z zimną krwią, podpalają mosty i budynki, w których przebywają wrogowie, a jednocześnie zachowują resztki odruchów ludzkich jakimi są troska o drugiego, współczucie, rozpacz a nawet miłość.
(…) Podejmujący Wyzwanie powinien napisać odpowiedź na pytanie, dlaczego autor przeczytanej przez niego książki dał taki właśnie tytuł (…)
Nie będę tu pisała, co autor miał na myśli dając taki tytuł, bo uważam, że wszystko co jest w tej kwestii do powiedzenia napisałam pod częścią pierwszą „Jutro, nie ma żadnych zasad”. Dodam tylko, że noc, która jest sprzymierzeńcem tej grupy młodych, oderwanych od normalnego życia ludzi ma również negatywne oblicze, i często bywa nie tyle osłoną, co właśnie „pułapką”.
C.D.N. – pod kolejną częścią.
Wydawnictwo ZNAK rok 2011
stron 269
tytuł oryginału A Killing Frost
Jutro, w objęciach chłodu to trzecia część przygód młodych ludzi, pozostawionych samemu sobie podczas działań wojennych, które wystąpiły po inwazji wroga na ich kraj. W tej części grupa przyjaciół odbija z obozu jenieckiego jednego ze swoich kolegów, który wpadł w ręce wroga ratując ranną koleżankę i zawożąc ją do szpitala, zajętego przez najeźdźców. Młodzi ludzie, nie potrafią jednak siedzieć z założonymi rękami i tym razem, podejmują się wysadzenia statku – kontenerowca wroga. Po wielu ciężkich i bolesnych chwilach zamiast cieszyć się z tego czego udało im się dokonać wpadają w coraz większe wyczerpanie psychiczne, które chwila zmienia ich w coś, co nie przypomina normalnych nastolatków. Osłabieni fizycznie i psychicznie, tropieni przez wojsko wpadają w pułapkę i zostają osadzeni w jednym z najgorszych w okolicy więzień.
Czytając tę część cały czas zastanawiałam się nad tym, jak autor, będący przecież mężczyzną, potrafi doskonale wczuć się w rolę młodej kobiety. Widocznie długie lata pracy z młodzieżą pozwoliły mu na wnikliwą obserwację zarówno chłopców jak i dziewcząt. Doskonale umiejscowione uczucia i emocje zarówno Ellie, czyli głównej protokolantki wydarzeń (kogoś w rodzaju narratora) , jak i reszty jej przyjaciół i współtowarzyszy niedoli są tak obrazowo opisane, że chwilami trudno oderwać się od kartek książki. Prawie cały czas treść trzyma czytelnika w napięciu, co dowodzi świetnie przygotowanej fabuły.
(…) Podejmujący Wyzwanie powinien napisać odpowiedź na pytanie, dlaczego autor przeczytanej przez niego książki dał taki właśnie tytuł (…)
Nie będę tu pisała, co autor miał na myśli dając taki tytuł, bo uważam, że wszystko co jest w tej kwestii do powiedzenia napisałam pod częścią pierwszą „Jutro, nie ma żadnych zasad”. Dodam tylko, chłód jaki zaczyna się pojawiać coraz częściej, z powodu zmieniającej się pory roku, jest dla grupy młodych ludzi takim samym wrogiem, jak nieprzyjacielskie wojska.
C.D.N. – pod kolejną częścią.
Wydawnictwo ZNAK rok 2011
stron 267
tytuł oryginału Darkness Be My Friend
Jutro, przyjaciele mroku. Piątka przyjaciół uratowana przez wojska Nowozelandczyków, przez dłuższy czas nabiera sił, na terytorium Nowej Zelandii, uczestnicząc zarówno w sesjach psychoterapeutycznych jak i pogadankach szkolnych. Ta sielanka nie trwa jednak zbyt długo ponieważ osoba stojąca na czele wojska w tym państwie postanawia zaatakować bazę lotniczą w mieście z którego udało się uciec piątce młodych ludzi. Wracają oni więc tam, skąd chcieli uciec i chociaż tym razem towarzyszy im oddział dobrze wyszkolonych komandosów, nie czują się zbyt pewnie, wiedząc co czeka ich na terytorium zajętym przez wroga. Czy uda im się osiągnąć zaplanowany cel? Czy wszyscy wrócą do Nowej Zelandii cali i zdrowi? O tym, niestety czytelnik musi dowiedzieć się sam, sięgając po kolejną część tej fascynującej serii.
Z pewnością w tej części jest sporo sytuacji mrożących krew w żyłach i zdecydowanie podnoszących adrenalinę. Przygody tych młodych przyjaciół, opisane z wyjątkową szczegółowością, podczas czytania powodują, że w piersiach zatrzymuje się powietrze i na wdechu czyta się sekunda po sekundzie co następuje, wierząc głęboko w to, że kolejny raz im się przecież musi udać. Ale nawet wtedy, gdy się nie udaje, to pozostaje coś jakby ulga, i radość, że mimo porażki bohaterowie są cali i żyją.
Autor im dalej brnie w opisywanie przygód tej grupy młodzieży, tym bardziej jego fantazja wzbudza ciekawość i chwilami łapałam się na tym, że muszę, muszę, muszę przeczytać jeszcze jeden kolejny rozdział bo inaczej nie zasnę.
Wyzwanie JUTRO już się skończyło, więc nie muszę odpowiadać na pytanie (…) Podejmujący Wyzwanie powinien napisać odpowiedź na pytanie, dlaczego autor przeczytanej przez niego książki dał taki właśnie tytuł (…).
Muszę jednak, tak jak sobie obiecałam skończyć tę serię, bo bardzo ciekawa jestem zakończenia.
C.D.N. – pod kolejną częścią.
Wydawnictwo ZNAK rok 2012
stron 267
tytuł oryginału Burning For Revenge
W tej części piątka przyjaciół znów musi sobie radzić bez pomocy wojsk Nowozelandczyków, którzy zniknęli w niewyjaśnionych okolicznościach, a ich dowódca nie ma zamiaru przysłać po dzieciaki pomoc. Zupełnie przypadkowo grupa młodzieży ponownie znajduje się w okolicy lotniska, a właściwie nie o w okolicy, tylko w samym jego środku. Ich zmęczone ciała ale rządne działań umysły pracują na wysokich obrotach przygotowując atak na bazę wojskową. Cudem udaje się im dokonać tego, co wydawałoby się niemożliwym. Narażając swoje zdrowie i życie, młodzi „partyzanci” znów stają się „zwierzyną” na która polują nie tylko wrogie wojsko, ale również miejscowi, w tym banda wygłodniałych i zdziczałych dzieci. Ukrywając się kilka dni w domu babci jednej z dziewcząt, muszą podjąć decyzje, czy wracać do bezpiecznego schronienia w górach, czy działać dalej.
Każdą część tej serii muszę sobie przygotować do czytania w taki dzień, kiedy wiem, że nie mam żadnych obowiązków, które mogłyby mi przeszkodzić w czytaniu. Nie potrafię przeczytać trochę i zostawić na następny dzień, bo zżera mnie ciekawość o niewyobrażalnym stopniu.
Autor tak świetnie buduje napięcie, że nawet kiedy osiągnie ono apogeum, to po zaledwie kilku spokojnych zdaniach zaczyna budować kolejne. Nie dziwię się, że seria ma ponad 4 miliony fanów, bo książka, a właściwie każda z tych książek jest wyjątkowa, i potrafi wciągnąć w swoją fabułę zarówno młodego czytelnika żądnego przygód, co takiego starego czytelnika jak ja. Już nie mogę się doczekać kolejnych części i już jestem zmartwiona faktem, że pozostało ich jeszcze tylko dwie.
C.D.N. – pod kolejną częścią.