Recenzje książek

Spotkanie autorskie z Agnieszką Walczak-Chojecką

Spotkanie z Agnieszką Walczak-Chojecką w Gdańsku

W sobotę 7 listopada byłam na spotkaniu autorskim z Agnieszką Walczak-Chojecką, która odwiedziła Trójmiasto ze swoją najnowszą (a właściwie ze swoim debiutem, który został dopracowany od nowa i wydany przez inne wydawnictwo) książką „Dziewczyna z Ajutthai”

Dziewczyna z Ajutthai_wydanie pierwsze  Dziewczyna z Ajutthai_wydanie drugie

Pierwsze i drugie wydanie „Dziewczyny z Ajutthai”, która okładka Wam się bardziej podoba?

Przyznam szczerze, że nie przeczytałam jeszcze tej książki ale mam zamiar po nią sięgnąć, ponieważ spotkałam się z wieloma ciekawymi opiniami na jej temat, a na spotkaniu z autorką fragment przeczytanej przez nią powieści zaintrygował mnie do tego stopnia, że chcę na własne oczy (wyobraźni) zobaczyć dziewczynę z Ajutthai.

Agnieszka Walczak-Chojecka

Wracając jednak do samej autorki i jej pobytu w Gdańsku.  Spotkanie odbyło się w Empiku mieszczącym się w Galerii Bałtyckiej, a właściwie to obok sklepu, ponieważ od jakiegoś czasu Empik wygospodarował miejsce, które wcześniej było pustawe, i tam umieszczono „ściankę” oraz stanowisko dla gościa (w tym przypadku pisarki) i stanowisko dla widzów. Miejsca wprawdzie niewiele, ale przyznajmy szczerze, na spotkania autorskie nie zawsze przychodzą tłumy (nawet jak się ma znane nazwisko).

Spotkanie z Agnieszką Walczak-Chojecką poprowadziła inna znana pisarka Magdalena Witkiewicz, która zadebiutowała w roli konferansjerki i trzeba przyznać, że był to debiut bardzo udany. Przypomniały mi się słowa mojej koleżanki, która przebywając w USA przypadkowo trafiła na spotkanie autorskie jakiegoś nieznanego w Polsce pisarza i z zadowoleniem stwierdziła, że tam bardzo często debiutanci promowani są właśnie przez znane osobistości ze świata literatury. Może i u nas to się przyjmie, wszak dla czytelnika to podwójna frajda.

Spotkanie z Agnieszką Walczak-Chojecką w Gdańsku

Autorka, z którą było spotkanie, czyli Gwiazda numer Jeden zaprezentowała nam (gościom spotkania czyli czytelnikom) swoje książki, zdradziła coś niecoś ze swojego życia prywatnego, przeczytała fragmenty książek i myślę, że bardzo skutecznie zachęciła do przeczytania jej książek. Jeśli chodzi o mnie to mam już za sobą jedną z jej powieści „Gdy zakwitną poziomki”, ale nie zdążyłam jeszcze podzielić się nią w tym moim małym światku książkowym.

Obiecuję, wkrótce to nadrobię.

Miłymi akcentami były przerywniki muzyczne, które dodały temu spotkaniu wzruszającej atmosfery, skupieni na słuchaniu fragmentów książek i o książkach z przyjemnością wysłuchaliśmy kilku piosenek w wykonaniu Magdy Glejnert, osoby o tak pięknym i ciepłym głosie, że aż klienci Galerii Bałtyckiej, mijający miejsce spotkania z pisarką, zatrzymywali się na chwilę zaskoczeni. Przyznam szczerze, że kilka razy wzruszyłam się.

Spotkanie z Agnieszką Walczak-Chojecką w Gdańsku

Wśród gości/czytelników, którzy postanowili posłuchać o książkach znaleźli się również ludzie pióra (o Magdalenie Witkiewicz już wspomniałam, ale ona była w innej roli). Na widowni zasiadła pisarka Małgorzata Warda, pisarz/latarnik Karol Kłos i między innymi moja skromna osoba. No, ale kto mnie zna, ten wie, że ja lubię takie spotkania, więc nie mogłam zlekceważyć obecności „w moim” Gdańsku autorki książek, którą miałam okazję poznać osobiście.

Teraz pozostaje mi tylko napisać recenzję „Gdy zakwitną poziomki” i przeczytać pozostałe książki tej autorki. Myślę, że ma w sobie potencjał pisarski i jej kariera w tej dziedzinie dopiero się rozwija, czekajmy zatem na kolejne jej książki.

Oczywiście jak to bywa na każdym spotkaniu autorskim pod koniec zadawane są pytania przez publiczność. W przypadku tego spotkania pytań czytelników zabrakło, osoba prowadzącą to spotkanie poruszyła chyba wszystkie tematy, które zaciekawiłyby potencjalnego czytelnika. Ale, autografy i zdjęcia były – a jakże 🙂

Spotkanie z Agnieszką Walczak-Chojecką w Gdańsku

To nie ja, ale inna zadowolona czytelniczka, która otrzymuję pamiątkę spotkania z autorką

Spotkanie z Agnieszką Walczak-Chojecką w Gdańsku

Pisarz/latarnik/fotograf Karol Kłos i Agnieszka Walczak-Chojecka

Dziękuję Karolowi Kłosowi za niezawodną obecność z aparatem, dzięki niemu mogłam umieścić zdjęcia, które on sam wykonał i podzielił się z nami.



ŚNIEG PRZYKRYJE ŚNIEG – Levi Henriksen

Levi Henriksen urodził się w 1964 roku. Jest norweskim pisarzem, autorem opowiadań oraz dziennikarzem i muzykiem. Swój debiut wydał w roku 2002, był to zbiór opowiadań „Feber”. Dwa lata później wydał powieść „Śnieg przykryje śnieg”, za którą otrzymał wiele świetnych recenzji a także Nagrodę Norweskich Księgarzy. Prawa autorskie tej powieści wykupił szwedzki aktor i reżyser Alexander Moberg, aby na podstawie książki nakręcić film.

  Śnieg przykryje śnieg

Wydawnictwo SMAK SŁOWA rok 2015

stron 287

Śnieg przykryje śnieg to powieść psychologiczna, którą momentami można określić mianem lekkiego thrillera.

Trzydziestosiedmioletni Dan wychodzi z więzienia po dwóch latach odsiadki za przemyt narkotyków. Wraca do swojej rodzinnej miejscowości, aby pochować młodszego brata, który popełnił samobójstwo. Śmierć Jakoba i pustka, w której Dan nie potrafi się odnaleźć są dla niego momentami gorsze niż więzienie. Niespodziewanie spotyka młodą kobietę z maleńkim dzieckiem, która przyjaźniła się z jego bratem. Nie mogąc się odnaleźć w nowej rzeczywistości, Dan postanawia sprzedać gospodarstwo i uciec jak najdalej od miejsca, z którym wiążą go wspomnienia. W dniu pogrzebu Jakoba, ktoś napada na jednego z mieszkańców miejscowości rabując bardzo cenne przedmioty, a ofiara napadu – starszy człowiek walczy o życie. Podejrzenie pada na Dana, ponieważ widziano jego wóz w okolicy domu ofiary. Czy Dan miał coś wspólnego z tym napadem? Czyim dzieckiem jest syn Mony? Czy to, co przyciąga Dana do tej kobiety jest uczuciem wartym zaangażowania, czy tylko chęcią zaspokojenia męskich potrzeb? Czy Jakob popełnił samobójstwo, czy ktoś mu w tym pomógł? Te i wiele innych pytań nasuwa się podczas czytania, ale odpowiedź na nie pozna tylko ten, kto dotrwa do końca książki.

Nie przepadam za literaturą skandynawską, i biorąc do ręki tę powieść nie byłam pewna czy uda mi się ją przeczytać w całości. Dość monotonny i powiem szczerze nudnawy początek trochę mnie zniechęcił. Nie mam jednak w zwyczaju odkładać książki po przeczytaniu zaledwie kilku stron, dlatego brnęłam dalej i… teraz jestem zadowolona, że dotarłam do końca. Fabuła jest spokojna, przynajmniej na początku, leniwie ciągnące się godziny w życiu głównego bohatera nie powodują szybszego bicia serca, czy niecierpliwego dążenia do końca. Początek tej lektury może niejednego czytelnika zniechęcić, znudzić, ale… kiedy przejdzie się przez tę magiczną połowę, to wszystko zaczyna podążać zupełnie innym tempem. Momentami nie mogłam oderwać się od treści, zwłaszcza kiedy wątki zaczęły być wyjątkowo intrygujące.

Autor bardzo dużo poświęcił na opisy miejsc i krajobrazów, zrobił to tak malowniczo, że chwilami czułam chłód mroźnej zimy, do której przeniosła mnie fabuła. Bardzo ciekawie przedstawiona również została osobowość głównego bohatera, i jego uczucia, w którym dominowały żal, nostalgia, tęsknota za przeszłością i ogromna potrzeba bliskości drugiego człowieka.

Myślę, że sama okładka jest tak malownicza, że biorąc do ręki książkę, aż chce się na chwilę przenieść do tej śnieżnej okolicy, a wiadomo, że śnieg wielu ludziom kojarzy się z czymś przyjemnym, bo związanym ze świętami.

To powieść pełna zadumy. Psychologiczny wątek poruszony przez autora zmusza czytelnika do zastanowienia się nad własnym życiem, własnymi tęsknotami, marzeniami i stosunkiem do drugiego człowieka.

Nie jest to lektura, którą zaliczyłabym do lekkich. Historia opisana w niej wywołała we mnie sporo emocji, zmusiła do refleksji, wzruszyła. I chociaż jest to powieść psychologiczna, to można w niej spotkać również ciekawe wątki takie jak: wątek kryminalny, dramatyczny i miłosny. Nie ma w niej klasycznego romansu, ale ten, który jest przedstawiony, to bardzo zmysłowe dążenie dwojga ludzi do zbliżenia się nie tylko cielesnego.

Polecam tę lekturę zwłaszcza czytelnikom, którzy cenią sobie literaturę skandynawską, oraz czytelnikom, którzy dobrze odbierają powieści psychologiczne z lekkim zabarwieniem thrillera.

Dziękuję wydawnictwu SMAK SŁOWA za możliwość przeczytania tej książki, którą otrzymałam w pakiecie książek dzięki hojności sponsorów na spotkaniu w Sopocie: „A może nad morze z książką 3


logo Smak Słowa

ZŁODZIEJKI CZASU – Hanna Cygler

Hannie Cygler wspomniałam w tym moim małym królestwie książek niejednokrotnie i to nie tylko opisując wrażenia po przeczytaniu którejś z jej książek. Wprawdzie na mojej półce „do przeczytania” stoi jeszcze kilka książek tej autorki, ale do tej pory przeczytałam jedynie cztery z nich. Autorka mieszka w Gdańsku i przypomnę tylko, że urodziła się w 1960 roku a zadebiutowała, jako pisarka w roku 2003. Na jej stronie można przeczytać, że pisze dla przyjemności, a nie dla męki twórczej. Tak postanowiła już przy swojej pierwszej powieści.

Hanna Cygler  Złodziejki czasu

Wydawnictwo REBIS rok 2015

stron 366

Złodziejki czasu to powieść obyczajowa z gatunku powieści popularnej, (nie tylko) kobieca, której fabuła umieszczona jest współcześnie w Gdańsku i Warszawie, ale nie tylko…

Na Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach spotykają się cztery przyjaciółki – pisarki: Kinga, Maria Teresa, Elwira i Anna. Każda z nich pisze książki z innej dziedziny, jedna kryminały, druga romanse, trzecia horrory, a czwarta biografie i każda z nich ma swoje życie, które w którymś momencie zaczyna się lekko komplikować. Kobiety radzą się nawzajem w trudnych sprawach i jak to w przyjaźni przystało pomagają sobie wzajemnie, wspierają i wierzą, że w najgorszej sytuacji przyjaciółka nigdy nie zawiedzie.

Na przełomie roku poznajemy losy każdej z bohaterek, losy pisarki i jednocześnie zwykłej kobiety. Ich życie momentami jest burzliwe, momentami zaskakujące, a czasami zabawne, ot jak w życiu.

Autorka w swojej powieści kolejno przedstawia każdą z pisarek przeplatając ich losy. Wiele wątków poprzedzonych jest fragmentem powieści, jaką w danej chwili pisze każda z nich. Losy tych kobiet są często tak nieprzewidziane, że nie wiadomo czego można się spodziewać po kolejnym „spotkaniu” kolejnej bohaterki.

W tej książce zawarte jest tak wiele emocji, że trudno mi je wymienić w jednym zdaniu, ale wszystko dawkowane jest sporą dozą humoru, który nawet najtrudniejsze momenty potrafi zabarwić pozytywnie.

Nie wiem, dlaczego na początku napisałam, że jest powieść obyczajowa? Teraz jak się tak nad nią zastanawiam to widzę, że nie można jej zamknąć w jednym słowie. Autorka postarała się o to, aby znalazły się w niej różne wątki, i tak: wątek obyczajowy jest i owszem, ale do tego mamy również romans (i to niejeden), mamy wątek kryminalny, a także psychologiczny, czyli… dla każdego coś miłego.

I chyba właśnie dlatego tak lubię książki tej autorki. Nie ma możliwości się nudzić podczas ich czytania, i tak jak mówi sam tytuł to są prawdziwie złodziejki czasu,  chociaż muszę przyznać, że ja takie kradzieże lubię i nie mam nic przeciwko temu, żeby stracić czas na… czytanie.

Autorka ma bardzo lekkie pióro, pisze tak, że trudno jest się oderwać od czytania, przynajmniej ja tego nie potrafiłam i książka była obecna przy mnie w każdej chwili, w której mogłam sobie pozwolić na przeczytanie chociażby kilku stron. Raz nawet przejechałabym mój przystanek, tak wciągnęłam się w fabułę

Muszę przyznać, że sama okładka zachęca do sięgnięcia po tę lekturę, dlaczego…? Chyba dlatego, że nie jest zbyt szablonowa, co się ostatnio bardzo często zdarza. Delikatna a zarazem bardzo wyrazista, czegóż więcej trzeba aby zachęcić?

Z czystym sumieniem mogę polecić tę lekturę nie tylko kobietom, chociaż niby to literatura kobieca. Ta książka to czysty relaks, mimo iż treść nie jest pozbawiona silnych emocji. Myślę jednak, że każdy, kto sięgnie po tę powieść znajdzie w niej coś dla siebie. To książka, która bawi,  wzrusza, i momentami tak bardzo trzyma w napięciu, że… ech co tam będę się rozdrabniała, tę książkę po prostu polecam i już.

Polecam również inne książki tej autorki, każda jest inna, ale wszystkie bardzo emocjonujące.

Głowa anioła Hanna Cygler  Kolor bursztynu  w cudzym domu 



Spotkanie autorskie z Magdaleną Witkiewicz

Wczoraj byłam na spotkaniu autorskim z Magdaleną Witkiewicz. Przyznam szczerze, że o tej pisarce wiele słyszałam, dodam nieskromnie, że wiele dobrego, zarówno o niej jako osobie jak i o jej książkach, ale do tej pory nie miałam jeszcze okazji poznać jej twórczości.

Pisarka jest gdańszczanką, i z tego co słyszałam od rozmawiających ze mną na jej temat osób, pisze bardzo ciepłe powieści skierowane głównie do kobiet. Jak sama powiedziała w trakcie spotkania, ktoś powiedział, że pisze „literaturę dla kucharek”.  Jej książki jednak będę oceniała dopiero po przeczytaniu.

Spotkanie odbyło się w jednej z księgarni Matras w Galerii Bałtyckiej, w gronie – jakby to powiedzieć, dość kameralnym, ale za to zróżnicowanym zarówno pod kątem płci jak i wieku. Promowana była na nim najnowsza książka autorki „Zamek z piasku”. Oczywiście jak na większości takich spotkań można było zakupić prawie wszystkie z dotychczas napisanych przez nią książek i Matras zrobił nam – czytelnikom, miłą niespodziankę, bo ceny książek były obniżone o 20%, a to już coś 🙂

Magdalena Witkiewicz, to osoba bardzo otwarta do ludzi, prawie cały czas uśmiechnięta. Odniosłam wrażenie, że jest moją znajomą od dawna, chociaż zobaczyłam ją pierwszy raz w życiu.

Jak to na takich spotkaniach bywa, autorka opowiadała o swoich książkach, bardzo ciekawie, z dużą dawką humoru. Mam nadzieję, że takie jak ona sama też są jej książki.

Uwielbiam takie spotkania, bo dzięki nim mogę poznać pisarza/pisarkę osobiście, a to bardzo ważne, bo człowiek wyrabia sobie zdanie nie tylko o książkach, ale i o osobie je piszącej.

Na koniec spotkania oczywiście obowiązkowe podpisywanie książek


Myślę, że takich spotkań powinno być więcej, bo pewnie są czytelnicy, którym zależy na osobistym poznaniu autora, poznaniu jego inspiracji czy nawet sposobu pisania.

Cieszę się, że miałam możliwość wybrania się na to spotkanie i poznanie przede wszystkim tej wspaniałej, optymistycznej kobiety i mam nadzieję że również wspaniałej pisarki, ale o tym się przekonam jak przeczytam jej książki.

Na spotkaniu był również Karol Kłos – latarnik i autor takich książek jak „Latarnik” i „Latarniczka”, któremu bardzo dziękuję za udostępnienie zdjęć.

DOM I DALEKIE ŚCIEŻKI – Wanda Majer-Pietraszak

Wandzie Majer-Pietraszak pisałam już kilka miesięcy temu, dlatego nie będę się powtarzać, a osoby zainteresowane informacją o tej pisarce zapraszam TU.

Ta urodzona w 1932 roku pisarka znana jest wielu osobom mojego pokolenia jako aktorka, dlatego pozwoliłam sobie umieścić w tym wpisie nie jej zdjęcie obecne, ale z lat, kiedy była znana z ról filmowych i teatralnych.

Wanda Majerówna  Dom i dalekie ścieżki

Wydawnictwo Literackie MUZA SA rok 2015

stron 398

PREMIERA 21 października 2015 roku

Dom i dalekie ścieżki to liryczna powieść obyczajowa, której teraźniejszość przeplata się z przeszłością.

Hanna, emerytowana aktorka w jesieni swojego życia postanawia zamieszkać w Domu Aktora. Stroni od towarzystwa, unika osób, będąc jednocześnie miłą i uprzejmą, gdy ktoś ją zagaduje. Myślami wciąż wraca do swojej przeszłości, ról jakie przynosiły jej sławę aktorską i do swoich związków męsko-damskich, a w szczególności swojego małżeństwa z przystojnym, aczkolwiek dość kochliwym muzykiem. Hanna mieszka w Domu, spędzając czas samotnie, egoistycznie zamknięta we własnym, spokojnym świecie, nie szuka przyjaźni i najlepiej czuje się we własnym towarzystwie do momentu… kiedy w Domu zjawia się Cyryl, dawny kolega z teatru – człowiek tak żywiołowy, że w ciągu krótkiego jego pobytu, życie Hanki zmienia się. Zaczyna zauważać innych, ba… nawet w dość specyficzny sposób, zaczyna się integrować z innymi mieszkańcami…

Powieść napisana jest w pierwszej osobie, w formie wspomnień, z dużą dawką nostalgii. Postać głównej bohaterki jest przedstawiona tak, że nie wiadomo, czy darzyć ją sympatią czy raczej uznać ją za osobę bardzo sceptyczną i potraktować dość chłodno.

Muszę przyznać, że ta powieść mnie zaskoczyła w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Po przeczytaniu pierwszej książki autorstwa pani Marii miałam mieszane uczucia, nie zachwyciłam się książką, ale też nie uznałam jej za coś bardzo złego. Co do tej powieści jestem pełna podziwu dla autorki.

Fabuła, w pewnym sensie jest tylko ciągiem wydarzeń, zgrabnie przeplatane wątki teraźniejszości i przeszłości pozwalają lepiej poznać osobowość i charakter głównej bohaterki, usprawiedliwiając jej często zbyt egoistyczne zachowania. Autorka po raz kolejny stara się przekonać, że bez względu na wiek, czy pozycję społeczną warto mieć odwagę do życia. Warto wyjść z cienia własnych poglądów na to życie i zaangażować się w istnienie innych, bo często dopiero wówczas można znaleźć radość, jaką to życie potrafi dać.

Opisany Dom i panujące w nim zwyczaje, kontakty między ludzkie, zaangażowania w sferę towarzyską, aż przyciąga swoim ciepłem, spokojem i radością mimo częstych w takim miejscu „odejść”.

Pięknie ukazana „jesień życia” nawet w takim miejscu może być pasmem ciekawych pomysłów, inspiracji i zaangażowania. Nie musi oznaczać samotności i trwania w powrotach do przeszłości.

Powieść ta jest wyjątkowo wzruszająca, i co ciekawe, wzruszają nie tylko smutne epizody ale również te radosne, które są jakby światełkiem w życiu tych ludzi, którzy tak właściwie już wszystko przeżyli.

W książce nie brakuje ciekawie skonstruowanych dialogów, czytanie których chwilami aż prowokuje do osobistego zaangażowania się w rozmowę.

Mimo dość smutnego głównego wątku, można się również kilkakrotnie uśmiechnąć, zwłaszcza pod koniec książki, kiedy w życiu bohaterki niespodziewanie zjawia się Cyryl jej dawny kolega. Ta nutka humoru bardzo jest potrzebna tej fabule.

Nie wiem dlaczego, ale dochodząc do ostatniej strony poczułam pewien niedosyt, i bardzo chciałabym aby pod ostatnim zdaniem autorka umieściła napis: „ciąg dalszy nastąpi”. Być może spowodowało to zaangażowanie w życie Domu, a może wyjątkowa więź jak połączyła mnie z bohaterką/bohaterami.

Na jednym ze spotkań z blogerami książkowymi usłyszałam, że mają oni już przesyt kobiet i kapeluszy widniejących na okładkach książek. A ja przyznam, że być może nie miałam okazji czytać aż tak wielu książek, których okładki charakteryzowałby taki obrazek i okładka tej książki bardzo mi się podoba. Chociaż… nie dokładnie można się po niej domyśleć treści, a w zasadzie to trochę mylnie odnosi się do fabuły, która początkowo jest bardzo smutna, czemu przeczy wizerunek uśmiechniętej kobiety. Ale końcówka książki chyba odzwierciedla ten wizerunek.

Przyznam szczerze, że nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Sporo w niej wątków smutnych, wzruszających i dramatycznych, ale czyta się ją wyjątkowo szybko, chociaż dominuje w niej wyjątkowa nostalgia.

Polecam tę książkę szczególnie czytelniczkom, chociaż być może i mężczyzna znalazłby w niej coś dla siebie. Myślę, że zarówno młode czytelniczki jak i te w moim wieku (i starsze) znajdą w tej powieści to coś, co pozwoli im zagłębić się w te wspomnienia bohaterki.

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu Muza S.A. za możliwość przeczytania tej książki i zapraszam innych do sięgnięcia po nią chociażby dla czystego relaksu i oderwania się od własnej rzeczywistości.

logo Muza SA 

Polecam również pierwszą książkę autorki, którą miałam okazję przeczytać:

Kwitnący krzew tamaryszku

Napisz do mnie

kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  

Książki które przeczytałam

Recenzje moich książek

  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń

Znajdziesz mnie również na

lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/