LITERATURA POLSKA
DOM, KTÓREGO NIE BYŁO – Dorota Schrammek
Dorota Schrammek od lat publikuje opowiadania i reportaże w pismach kobiecych. Mieszkała nad Bałtykiem, w Pobierowie, obecnie z trójką dzieci i mężem mieszka w niemieckim Ueckermunde. Najlepiej czuje się w domu pochłonięta obowiązkami rodzinnymi i pracą. Pisze, gdy domownicy śpią. „Stojąc pod tęczą” to jej debiut powieściowy.
Wydawnictwo Szara Godzina rok 2016
stron 240
Dom, którego nie było to powieść psychologiczna z gatunku literatury kobiecej.
Cztery kobiety spotykają się na wspólnej terapii. Każda z nich miała inne, dość skomplikowane relacje ze swoją matką. Rodzinna przeszłość miała znaczny wpływ na wybory życiowe bohaterek. Karolina jest nauczona bezwzględnego posłuszeństwa, Katarzyna była zakonnicą, z kolei Daria jest niechcianym przez matkę dzieckiem, którym zajmował się ojciec, Łucja była zaś wychowywana na arystokratkę traktującą mężczyzn, jako środek do osiągnięcia celu. Terapeutka wyznacza listę poleceń do wykonania. Zadania są nietypowe, a każde przybliża bohaterki do odzyskania zachwianej równowagi. Czy to się uda? Czy nauczą się kochać i szanować siebie?
Relacje między matką a córką są czasami bardzo trudne, nie wiem od czego to zależy, ale każda z nas, z pewnością inaczej wspomina to, co było częścią naszego dzieciństwa i podstawą wchodzenia w dorosłość. Sama jestem matką i pamiętam, że chociaż starałam się robić wszystko tak jak uważałam za dobre, między mną a moją córką dochodziło do konfliktów. Bardzo chciałam, aby moje stosunki z córką były inne niż te z moją mamą, ale musiały minąć lata, kiedy ziściło się to, do czego dążyłam.
Autorka w swojej najnowszej książce poruszyła ten trudny temat, i zrobiła to tak, że czytając książkę, co rusz czułam przelatujące przez moje ciało dreszcze. Cztery bohaterki tej książki, już jako osoby dorosłe popełniają wiele błędów, to że ich przeszłość jest dawno za nimi nie oznacza uwolnienia się od niej. Przeszłość, często nie tyle trudna co bolesna sprawiła, że kobiety są w pewien sposób samotne, nie potrafią nauczyć się równowagi, która poprowadziła by ich w życiu. Trudno im zaakceptować siebie i nabrać do siebie szacunku, ta przeszłość i relacje z własną matką utrudniają im drogę do uwierzenia we własne wartości, do uwierzenia w siebie.
Moim zdaniem nie łatwo jest uświadomić komuś, jak wielką siłą potrafią być ludzie. Autorce tej książki chyba się to udało. Za pomocą bardzo przeplecionych losów swoich bohaterek, tak różnych, tak innych i tak indywidualnych, udowodniła, że można wiele osiągnąć dzięki wierze w siebie i wierze w drugiego człowieka. Traumy, bolesne wspomnienia smutnej przeszłości, nie muszą być ciężarem na całe życie. Jeżeli się patrzy w przyszłość, przeszłość pozostawiając daleko w tyle, to można osiągnąć szczęście.
Fabuła powieści niejednokrotnie zaskakuje, a wraz z jej rozwojem zdajemy sobie sprawę z tego, że wszystko się zmienia. Fabuła jest tak autentyczna, że powoduje niezwykły klimat, a ten z kolei sprawia, że trudno jest się oderwać od lektury. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że jest to książka, która nie pozostawi w czytelniku pustki. Po jej skończeniu, długo nie można o niej zapomnieć. Dlaczego? Może dlatego, że wiele kobiet może się utożsamić z którąś z bohaterek, a to z kolei z pewnością skłania do refleksji.
Autorka ma wyjątkowy dar fundowania czytelnikowi sporej dawki różnych emocji. Czytanie tej powieści to tak jakby wchodzenie w głąb duszy drugiego człowieka. To jakby pokonywanie własnego lęku przed tym co było i przed nieznanym. Każda bohaterka tej powieści boryka się z innym problemem, czasami jest to brak zrozumienia ze strony męża, czasami samotność, ból i cierpienie, ale każdej z nich towarzyszy jakaś miłość. Terapia u psychologa, na którą trafiają, otwiera im oczy na to czego im tak naprawdę w życiu brakuje, i co mogą uczynić aby zmienić swoje życie na lepsze.
Lektura momentami wzruszała, momentami budziła gniew i żal, ale z całą pewnością dała mnie jako czytelniczce dużą dawkę nadziei i optymizmu. Dała wiarę w lepsze jutro, siłę i otuchę. Nie wszystkim dom kojarzy się z miłością, ciepłem i oparciem. Dla niektórych dom to ciągłe szukanie odpowiedzi na zadawane od lat pytanie – „dlaczego?”
To moja pierwsza książka tej autorki, ale jestem pewna, że nie ostatnia. Myślę, że jest to lektura nie tylko dla kobiet, chociaż one są jej głównymi bohaterkami. Ta ciepła, mądra i wzruszająca lektura z pewnością nie pozwoli długo o sobie zapomnieć. Mnie oczarowała. Przeczytałam ją jednym tchem i myślę, że tak jak mnie nie zawiodła, nie zawiedzie ona również innych czytelników/czytelniczki. Polecam całym sercem.
Jak ogromny wpływ ma okazywanie uczuć i wszelkie stosunki matki do dziecka na jego dorosłe życie, przekonują się pewnie nieliczni. Ale to właśnie te relacje budują człowieka i przygotowują dziecko do bycia dorosłym.
Dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina, które było jednym ze sponsorów na naszym piątym spotkaniu w Sopocie A może nad morze? Z książką za możliwość przeczytania tej książki.
KOBIETA, KTÓRA WIEDZIAŁA ZA MAŁO – Daniel Koziarski
Daniel Koziarski urodził się w 1979 roku w Gdyni. Jest prawnikiem, pisarzem oraz autorem artykułów prasowych i internetowych. Jako pisarz zadebiutował w lutym 2007 powieścią „Kłopoty to moja specjalność, czyli kroniki socjopaty“. Książka otrzymała bardzo pozytywne recenzje w „Kulturze“ i Newsweeku“ (Joanna Ruszczyk, Newsweek, 18 marca 2007). Na swoim koncie pisarskim ma siedem powieści oraz sześć opowiadań.
Wydawnictwo NOVAE RES rok 2017
stron 372
KOBIETA, która wiedziała za mało to powieść obyczajowa, z dużą dawką erotyki.
Marzena Wierzba jest popularną pisarką, której rytm życia wyznacza pisanie kolejnych pretensjonalnych, rozerotyzowanych książek. Pewnego dnia świat pisarki zaczyna się rozpadać. Mąż, szanowany notariusz, angażuje się w romans z młodą kobietą, syn zaskakuje ją niekonwencjonalnymi wyborami, a w dodatku pisarka pada ofiarą psychofanki. Suma złych doświadczeń sprawia jednak, że Marzena, zamiast się ostatecznie załamać, podejmuje walkę z przeciwnościami losu. Aby dodać sobie animuszu, zaczyna wymyślać optymistyczne sentencje i zapisywać je na różowych karteczkach, a następnie umieszczać na Facebooku. Życie jednak potrafi zaskakiwać, czy znana pisarka poradzi sobie ze stalkerką? Jakie konsekwencje będzie miał romans męża pisarki z młodą współpracownicą?
Przyznam szczerze, że opis na tylnej stronie książki zaintrygował mnie. Po przeczytaniu go pomyślałam, że to z całą pewnością książka dla mnie. Niestety trochę się przeliczyłam z nadziejami i muszę przyznać, że ledwo dobrnęłam do końca tej powieści.
Główna bohaterka ma około czterdziestu lat, jest typową erotomanką, która na widok każdego atrakcyjnego mężczyzny układa w myślach wątki erotyczne. Nie jest dla niej ważne czy ten mężczyzna jest nastolatkiem, lub czy ma inny kolor skóry. Podnieca ją KAŻDY. Kobieta bardzo idealizuje swój wygląd i swoją seksualność.
Być może jestem za stara na takie książki, ale bardzo raziła mnie w tej lekturze, ogromna ilość wulgaryzmów, nie tylko tych dotyczących seksu. Na przykład nie tyle potoczne , co wręcz wulgarne nazewnictwo w ustach miłej, grzecznej i mądrej studentki prawa, brzmiało dość paskudnie. Nie wspominając już o wulgarnym zasobie słów głównej bohaterki – bądź co bądź – pisarki.
Słownictwo z pewnością jest zamierzone i celowe, szkoda tylko, że wydawcy decydują się na takie książki, które zamiast promować naszą piękną polską mowę, jaką posługuje się wielu pisarzy, wypuszczają na rynek książki, niemające z naszą polszczyzną nic wspólnego. Nie dziwią mnie w książkach wulgaryzmy w ustach przestępców, ludzi z marginesu społecznego czy środowiska patologicznego, ale w ustach kobiety, pisarki, osoby propagującej kulturę?
Seks w tej powieści jest przedstawiony wyjątkowo wulgarnie, wręcz pornograficznie. To nie jest brutalna erotyka, to jest… no proszę, nawet nie potrafię znaleźć odpowiedniego słowa.
Chyba pierwszy raz w życiu spotkałam się z książką, w której nie ma ani jednego pozytywnego bohatera. W tej powieści wszyscy bohaterowie są negatywni, a mdłe, jednolite osobowości nie przyciągały mnie jako czytelniczki.
Mocny wątek homoseksualny, moim zdanie opisany został bardzo stronniczo, z wyraźną wrogością w stosunku do podejścia do tego zagadnienia zarówno w Polsce jak i w Londynie.
Gdyby nie kilka wątków sensacyjnych, może nawet thrillera, to uznałabym tę książkę za całkowitą porażkę.
Do tego wątek różowych karteczek, żywcem wzięty z profilu Facebooka Beaty Pawlikowskiej, różniący się tylko kolorem tych karteczek (bo Pawlikowska wrzuca żółte).
Rozdziały napisane są przemiennie, raz wczytujemy się w wątki dotyczące głównej bohaterki, a następnie przenosimy się do wątków dotyczących innych osób.
Nie mogę również powiązać tytułu z treścią książki. Czego niby ta kobieta nie wiedziała? Czego wiedziała za mało? Albo z powodu słownictwa nastawiłam się podczas czytania na „nie” albo nie potrafię czytać ze zrozumieniem i dlatego nie potrafię powiązać tytułu z treścią. Chociaż… wyjątkowo intrygująca okładka i ten intrygujący tytuł może przyciągnąć wielu czytelników.
No cóż, mnie ta książka nie zachwyciła, ale jeżeli ktoś lubi ostre, wulgarne i naładowane erotyką powieści to z pewnością jest to lektura dla niego. Wiem, że są takie osoby, więc jeżeli ktoś jest chętny, to proszę o kontakt na priv. Z przyjemnością mu tę książkę wyślę.
Książkę przeczytałam dzięki Wydawnictwu Novae Res, które było jednym ze sponsorów na naszym piątym spotkaniu w Sopocie A może nad morze? Z książką.
ZIELONY BYFYJ – Sabina Waszut
Sabina Waszut gościła w moim małym świecie książek już kilkakrotnie. Jest mieszkanką Chorzowa, urodzoną w 1979 roku. Jest nie tylko pisarką, ale również recenzentką i organizatorką spotkań literackich, a także propagatorką kultury śląskiej. Jej debiutancka powieść Rozdroża, wydana w roku 2014 została nominowana do Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus, a na Festiwalu Literatury Kobiet Pióro i Pazur w Siedlcach zdobyła nagrodę główną w kategorii Pióro, jako najbardziej poruszająca polska powieść.
Wydawnictwo MUZA S.A. premiera książki 8.11.1017
stron 320
Zielony byfyj to powieść obyczajowa, w której wątki umieszczone w teraźniejszości przeplatają się z wątkami z przeszłości. Jest to trzecia i ostania części sagi śląskiej.
Zosia Zaleska, bohaterka dwóch wcześniejszych części, nareszcie zamieszkała z mężem Władkiem i dziećmi w normalnym mieszkaniu, bez zagrzybionych ścian, jakie towarzyszyły jej w starym mieszkaniu w suterynie. Koszmar wojny oddalił się na tyle daleko, że Zosia może już czuć się bezpiecznie. I chociaż nowy ustrój i nowa polityka państwa nie są takie, o jakich marzyło wielu ludzi, żyje im się lepiej i wygodniej.
Oliwia jest wnuczką Zosi, jako dorosła kobieta, szczęśliwa mężatka nie może pogodzić się z śmiercią ukochanej babci. Prawie każdy spacer kończy się w starej kamienicy, w mieszkaniu babci, o której trudno dziewczynie zapomnieć. Kamienica ma burzliwą przeszłość, zmieniających się właścicieli, ale teraz, po wielu latach, znów jest własnością rodziny Oliwii. Stare mury wymagają jednak inwestycji, a spadkobierców nie za bardzo stać na taki wydatek. Pewnego dnia w rodzinie Zalewskich pojawia się tajemniczy mężczyzna, nieznany dotąd nikomu syn dziadka Oliwii. Czy upomni się on o spadek po zmarłym w Kanadzie ojcu? Czy Oliwia spróbuje odzyskać miejsce swoich wspomnień? I tak właściwie, kto i dlaczego zostanie właścicielem starego zielonego kredensu, który był świadkiem wielu rodzinnych sekretów?
Do tej książki podeszłam bardzo sentymentalnie, nie tylko z powodu wspomnień, jakie gnieżdżą się w mojej głowie, ale również dlatego, że po raz kolejny mogłam wyruszyć w podróż do Śląska lat pięćdziesiątych.
Książka napisana została w pierwszej osobie, czytając ją, cały czas miałam wrażenie, że czytam czyjeś pamiętniki. Rozdziały w tej powieści napisane zostały przemiennie. Raz jesteśmy w latach współczesnych zaczynających się w roku 2006, a kończących w roku 2010, w których towarzyszymy Oliwii, a raz przenosimy się do lat, w których żyła Zosia, zaczynających się od roku 1952, a kończących w roku 1972 .
Na podstawie wspomnień Zosi odkrywamy Śląsk, który być może przez wielu został zapomniany. I nie mam tu na myśli tylko tego Śląska jako obszaru, ale głównie powojenny ustrój jaki towarzyszył ludziom. Jako mieszkanka tego rejonu kraju pamiętam sporo wspomnień rodzinnych, bardzo podobnych do tych, które opisała autorka w swojej powieści. Teraz trudno nam w pewne rzeczy uwierzyć, ale historii tak naprawdę nie da się całkowicie wymazać z naszych umysłów, szczególnie historii rodzinnych, prawdziwych, innych od tych tych ukazywanych przez media.
Autorka w cudowny sposób ukazuje kontrast życia wtedy i teraz; prezentując wzruszającą opowieść o ludziach, którzy przeżyli koszmar wojny, i zamiast cieszyć się tym, że nareszcie on się skończył, muszą walczyć dalej…, ze swoimi rodakami. To powieść o sile uczucia, jakie pozostaje w człowieku, który stracił kogoś bliskiego. Tak naprawdę większość nas podchodzi do wielu spraw bardzo sentymentalnie, i tu taki sentymentalizm jest chyba bardzo dosadnie ukazany na przykładzie tytułowego zielonego byfyju. Wnuczka Zofii podejmując walkę o zachowanie jedynej pamiątki po pradziadkach, jaką są dwa stare domy i rozwalona kuźnia ratuje nie tylko wspomnienia, ratuje również historię tych domów. Wierzy, że pokonując wiele trudności uda jej się odzyskać nadzieję i wiarę w lepszą przyszłość.
Wzruszająco opowiedziane losy zarówno pokolenia młodego jak i przodków rodziny, są historiami jakich wiele. Jednak jak wielu ludzi pielęgnuje pamięć i walczy o to, aby osoby, sytuacje, czy historie rodzinne nie poszły w zapomnienie.
Ciekawie przedstawione osobowości kobiet, zarówno tych starszego pokolenia jak i współczesnych sprawiają, że bardzo szybko darzymy bohaterki tej powieści ogromną sympatią. Ich marzenia i oczekiwania od życia są tak różne, a jednak mają ze sobą coś wspólnego.
Bardzo efektownie autorka przedstawiła w swojej powieści uczucia łączące dwoje ludzi. Pokoleniowo te osoby (tu mam na myśli małżeństwo Zosi i Władka oraz małżeństwo Oliwii i Piotrka) są jak zupełnie inne, a jednak łączą ich takie same prawdziwe uczucia, których nie jest w stanie zniszczyć żaden problem. Bywa tak, że narastające w związkach problemy, krok po kroku, niszczą ten związek. Tu, autorka udowadnia, że problemy nie tylko nie niszczą związku, ale go bardziej scalają.
(…) Za czym tęsknisz? – pyta Władek za moimi plecami.
Z przygryzienia wargi, przeczesania włosów, gestu, ruchu, spojrzenia…
Po trzynastu latach małżeństwa z drobiazgów potrafimy wyczytać to, o czym zaledwie pomyśleliśmy. (…)
Tęskni się do rzeczy, które się oswoiło. A oswoić można wszystko, nawet piwnicę śmierdzącą kocimi odchodami. (…)
W zeszłym roku pochowałam ostatnią moją ciocię, która była ogromną skarbnicą wiedzy o losach naszej rodziny, z czasów jeszcze przedwojennych. Wiem, że wielu ludzi nie potrafi zrozumieć pewnych rzeczy, mnie też kiedyś bardzo trudno było zrozumieć fakt, że dwóch braci musiało walczyć po dwóch stronach. Mój ojciec, jako młody chłopak, w czasie wojny działał w podziemiu harcerskim a jego starszy brat został powołany do Hitlerjugend, i kiedy przeczytałam o takim przypadku w tej książce, natychmiast miałam przed oczami tych dwóch najbliższych memu sercu mężczyzn.
Nie pozwólmy, aby życie obecne, przysłoniło nam wspomnienia o tych, którzy odeszli. Walczmy o te wspomnienia, szukajmy ich i pielęgnujmy je. Kiedyś kolejne pokolenia być może nie będą potrafiły uwierzyć w to co było, ale czy nie warto o to zadbać już teraz. Dla mnie każdy wyjazd na Śląsk jest podróżą sentymentalną, do miejsc w których żyłam, do ludzi, których pamiętam, do chwil, które odradzają się na nowo w mej pamięci.
Cieszę się, że wśród naszych rodzimych pisarzy mamy takich autorów, którzy nie pozwalają nam pozbyć się tego sentymentalizmu. Nie pozwalają na to, abyśmy zapomnieli o losach naszych przodków i o często dalekiej, chociaż obcej dla nas przeszłości.
Polecam tę książkę zwłaszcza czytelnikom młodego pokolenia, w tej powieści znaleźć bowiem można wątki zarówno historyczne, obyczajowe, jak i miłosne. Jeżeli ktoś lubi nostalgiczne i pełne wzruszeń historie, to ta książka jest szczególnie dla niego.
Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za możliwość przeczytania tej książki. To nie jest książka z tych, o których po tygodniu czy dwóch się zapomina. To jest lektura, której fabuła na długo pozostaje w pamięci.
Zachęcam do przeczytania wcześniejszych części tej sagi, a także polecam inną książkę autorki „Bar na starym osiedlu”, którą również przeczytałam, wkrótce podzielę się swoją opinią o niej na blogu.
TAJEMNICE STAREGO DOMU – Ilona Gołębiewska
Ilona Gołębiewska mieszka w Warszawie, ale gdy pisze książki, ucieka do starego domu na mazowieckiej wsi. Urodziła się w 1987 roku. Na co dzień pracuje ze studentami, prowadzi zajęcia terapeutyczne dla dzieci i młodzieży, a także szkoli dorosłych i seniorów. Jest nie tylko pisarką, ale i poetką, która debiutowała w 2012 roku tomem „Traktat życia”.
Wydawnictwo MUZA rok 2017
stron 472
Tajemnice starego domu to powieść obyczajowa, której fabuła umieszczona została we świecie współczesnym. Jest kontynuacją losów bohaterów książki „Powrót do starego domu”.
Alicja jest kobietą zbliżającą się do czterdziestki. Po rozwodzie postanawia zamieszkać w starym domu swoich dziadków, w którym się urodziła i wychowywała do piątego roku życia. Na pozór wiedzie spokojnie i szczęśliwe życie w Pniewie, jednak los jej nie oszczędza i wciąż stawia na drodze wiele trudności. Jej spokój burzy nie tylko odnaleziony przypadkowo dokument, dzięki któremu na jaw wychodzi rodzinna tajemnica z przeszłości. Ale te rodzinne sekrety sięgają znacznie dalszej przeszłości dotyczącej tajemniczych dokumentów, które jej dziadek tłumaczył będąc w czasie w II Wojny Światowej w obozie koncentracyjnym. Do tego wszystkiego dochodzi walka w sądzie o adopcję osieroconego chłopca i wiele innych spraw dotyczących nie tylko głównej bohaterki. Czy przyjaciel Alicji, a wcześniej przyjaciel jej dziadka jest zdrajcą? Czy Alicja odnajdzie kobietę, która może być jej siostrą? Czy mały Michałek i jego babcia zaznają w końcu spokoju i staną się rodziną Alicji? Nie odpowiem na te pytania, ponieważ chcę, aby czytelniczki i czytelnicy sami poznali odpowiedzi, decydując się na przeczytanie tej książki.
Przyznam szczerze, że autorka mnie pozytywnie zaskoczyła. Fabułą jej pierwszej książki Powrót do starego domu nie zachwyciłam się, wydała mi się taka… zbyt cukierkowa i przewidywalna. Natomiast ta, jest jakby napisana przez zupełnie inną osobę.
Powieść wciąga od pierwszych stron, główna bohaterka ma wyjątkową zdolność przyciągania do siebie wszelkich problemów. Po części sama je sobie stwarza, ale jest bardzo dociekliwa i chce rozwiązać każdą sprawę. Chyba ją w końcu polubiłam i mam nadzieję jeszcze kiedyś się z nią spotkać. Ponieważ nie wszystkie problemy zostały w tym tomie wyjaśnione liczę na kontynuację.
To intrygująca i bardzo poruszająca opowieść o mocy przeznaczenia i tajemnicach rodzinnych. To obraz odwagi, determinacji i walki o to, aby poznać to, co ciąży na losach rodziny (i nie tylko). Autorka postawą głównej bohaterki udowadnia, że często to, co z pozoru jest niemożliwe jak się chce, staje się możliwe. To wiara w to, że można osiągnąć wszystko, jeżeli jest się odpowiednio silnym psychicznie i odważnym, szczególnie w sytuacjach, gdy pozornie błahe wydarzenie może zaważyć na życiu wielu osób.
Ta powieść to z całą pewnością, mieszanka wzruszeń i wielu pozytywnych emocji. Myślę, że nie tylko mnie podczas czytania wilgotniały oczy.
(…) Szczęście jest jednak złudne. Przychodzi i częstuje nas pstryczkiem w nos. Jest ulotne, nie daje żadnej gwarancji, w razie porażki pozostawia żal i wielką pustkę.(…)
Często jest tak, że echa przeszłości, powracają w teraźniejszości, a jakaś nieprzemyślana do końca decyzja może zapoczątkować lawinę niespodziewanych zdarzeń. I co z tym zrobić? Próbować te echa zamknąć głęboko w zakamarkach pamięci, czy pozwolić im wrócić?
Autorka udowadnia jednak, że o prawdziwe szczęście i spokój duszy, warto stoczyć nawet najcięższą walkę. Chociaż nie zawsze ta walka jest równoznaczna z tym, czego się pragnie i co planuje. Może przynieść zwycięstwo, ale może też przynieść rozczarowanie, że siła determinacji okazała się jednak zbyt krucha.
(…) Może nie warto niczego planować? Niczego oczekiwać? Lepiej żyć i każdy dzień traktować jak nową szansę. Tak jest łatwiej. Mniej oczekiwań to więcej szczęścia. (…)
(…) siła to nie tylko odporność na różne złe rzeczy, które się w życiu dzieją. (…) Siła to także umiejętność wybaczania. (…)
Moim zdaniem autorka pięknie przedstawiła osobowości bohaterów, których nie da się nie polubić. I chociaż główna bohaterka od początku nie wzbudzała mojej sympatii, to po każdym kolejnym rozdziale miałam jej dla niej coraz więcej.
Patrząc na okładkę, czytelnik spodziewa się słodkiej, sielskiej opowieści, ale wyznam szczerze, że chociaż tej słodkości jest w niej sporo, to sporo też jest poruszonych tematów trudnych, często bardzo bolesnych.
Ta powieść to intrygująca, mocna i poruszająca lektura dla wielu czytelników, i chociaż mówi się, że to literatura kobieca, ja polecam ją również panom. Można w niej się zatracić nie tylko z powodu wątków bardzo tajemniczych, których rozwiązywanie wciąga jak magnes. W tej powieści przedstawione są piękne miłości i przyjaźnie. Przenosimy się również do katastrofalnych wątków wojennych i trudnej sytuacji więźniów w obozie koncentracyjnym. Jest również wątek typowo sensacyjny, wręcz kryminalny. Czy pozostaje mi do powiedzenia coś więcej? Chyba nie.
Dziękuję wydawnictwu MUZA za możliwość przeczytania tej powieści, którą polecam i myślę, że kiedyś jeszcze do niej wrócę.
Ten piękny teledysk przeniesie Was odrobinę do pierwszej części powieści i być może zachęci do sięgnięcia po książkę, wiem, że wiele czytelniczek czeka na taką historię z zapartym tchem.
Dziękuję Autorce za piękną dedykację, oraz prezent jaki otrzymałam razem z książką.
PRZYPADKI AGATY W – Sandra Borowiecka
Sandra Borowiecka gościła już w moim świecie książek, dlatego nie chciałabym pisać o niej po raz wtóry. Jeżeli ktoś chciałby się więcej dowiedzieć o tej niesamowitej, odważnej i przedsiębiorczej osobie, zapraszam do wcześniejszych wpisów „Ani żadnej rzeczy” i „Która jego jest”.
Wydawnictwo Szpalta rok 2017 (ebook) 2018
stron 235
Przypadki Agaty W to współczesna powieść psychologiczna.
Agata jest młodą kobietą, która nie potrafi sobie poradzić ani ze sobą, ani z przeszłością. Pewnego dnia decyduje się skończyć ze wszystkim i podejmuje próbę samobójczą. Na szczęście dla niej próba ta kończy się w szpitalu, w którym pracuje dwóch lekarzy, kiedyś blisko związanych z nią. Pokiereszowana na duszy i ciele, nawet w takim miejscu jak szpital postanawia dokończyć tego, co wcześniej jej się nie udało. I nagle zjawia się tajemniczy mężczyzna – Pan Pierdieux, który próbuje jej pomóc i podejmuje się poprowadzenia jej terapii. Ale trauma z przeszłości ciągle do niej wraca. Co doprowadziło Agatę do takiej desperacji? Dlaczego ta młoda kobieta nie potrafiła odnaleźć dla siebie drogi do bycia szczęśliwą? Odpowiedzi na te pytania odnajdzie ten, kto zdecyduje się sięgnąć po tę niesamowitą lekturę.
Przyznam szczerze, że po skończeniu książki, długo myślałam o tym co o niej napisać. W mojej głowie kotłowały się myśli, nad którymi nie potrafiłam zapanować. Fabuła książki trochę mnie szokowała, przerażała, wzruszała, ale nie mogłam oderwać się od jej stron. Myślę, że szokowały mnie wątki mocno erotyczne i te bardzo psychologiczne. Momentami nawet bardzo wulgarne.
Po przeczytaniu jednak do końca, zaczęłam się zastanawiać nad tym jak silna i okrutna jest trauma z dzieciństwa, która potrafi zaburzyć życie i z każdym kolejnym rokiem odbijać się echem we wspomnieniach. Powoduje, że kobieta w dziecięcej przeszłości skrzywdzona przez najbliższych swemu sercu mężczyzn, nie potrafi sobie poradzić z kontaktami z mężczyznami w dorosłym życiu.
Główna bohaterka długo ukrywała przed światem fakt molestowania przez dziadka, którego kochała i nienawidziła jednocześnie. Nie potrafiła zrozumieć, że ktoś, kogo ona kocha, potrafi ją krzywdzić. To samo tyczyło się ojca, który był nie tylko bardzo agresywnym alkoholikiem ale również życiowym nieudacznikiem.
Autorka pisze, że jest to historia oparta na faktach. Ale, mimo iż jest prawdziwa, to moim zdaniem nie do końca tak naprawdę naturalistyczna. Mocne elementy psychologiczne przeplatają się w niej z magią i wątkami nie całkiem realistycznymi. Można zauważyć jednak, że bohaterka w pewnym momencie przestaje się poddawać a zaczyna analizować wszystko, kierując się w stronę pozytywnej przyszłości. Z całą pewnością jest to zasługa terapii jaką prowadzi z nią tajemniczy Pana Perdieux i zasługa enigmatycznej starszej kobiety pod opieką której, na jakiś czas pozostawił Agatę.
Główna bohaterka to mieszanina przeciętnej młodej kobiety z kimś wyjątkowym i nie do końca zrozumiałym. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy Agata jest bohaterką pozytywną czy negatywną, to nie wiem, w którą stronę bym się skłoniła. Z jednej strony jej współczułam, zdając sobie sprawę z tego, że samotność, problemy finansowe, nieumiejętność nawiązywania kontaktów i zaangażowania w stosunki z mężczyznami może doprowadzić młodą kobietę do rozpaczy. Z drugiej jednak strony jej problemy emocjonalne mnie przerażały, a jej zachowania momentami bulwersowały.
Znajomość z tajemniczym terapeutą jest dla głównej bohaterki czymś wyjątkowym zarówno w sensie fizycznym jak i emocjonalnym. Przy tym mężczyźnie kobieta zaczyna się zmieniać, jakby dojrzewać do bycia tu i teraz. Ale żeby móc żyć „ tu i teraz” musi najpierw pozamykać wszystkie bolesne rozdziały swojego życia, swojej przeszłości.
Moim zdaniem, autorka odważnie podeszła do napisania tej powieści sięgając po bardzo trudną tematykę. Opisała to, co dla wielu ludzi jest tematem tabu. Ale coraz więcej kobiet podejmuje wyzwanie akcji społecznej „MeeToo”. Przestają trzymać w sobie traumatyczne wspomnienia i zaczynają o tym mówić głośno. Może, gdyby udało się otworzyć ludziom oczy na ogromne rozmiary tego problemu, to uratowało by to wiele kobiet przed taką traumą, z jaką musiała zmagać się główna bohaterka książki. Molestowanie dzieci to trudny i bolesny temat, zwłaszcza, że te niewinne istoty oczekują od swoich oprawców szczerej i czystej miłości. I kiedy zamiast niej zostają skrzywdzone pod płaszczykiem fałszywej miłości, to niestety, ale ich dorosłe życie jest właśnie takie jak bohaterki tej książki. Trzeba na nowo uczyć się kochać, zwłaszcza siebie i przestać winić właśnie siebie.
(…) Musisz nauczyć się kochać, siebie przede wszystkim. Każdy centymetr swojego ciała, pokochać go bezgranicznie. Swoją duszę. Umysł. Uwierzyć w swoją siłę. I wiedzieć, że tego procesu nie da się już cofnąć.(…)
Polecam tę książkę osobom lubiącym powieści obyczajowe, ale takie, w których optymizm walczy z pesymizmem. To powieść bez zbędnego „lukru”, ale doprawiona mocnym realizmem. To jest opowieść o młodej kobiecie, której życie powoli rozpadało się na milion ostrych i kaleczących duszę kawałków. Jest to swoiste kompendium, poradnik psychologiczny, który dzięki metaforom ukazuje walkę o siebie i własne życie. Myślę, że każdy, kto zdecyduje się na przeczytanie tej książki, nie przejdzie obojętnie obok opisanej w niej historii i długo nie będzie potrafił jej zapomnieć. Rozpisałam się trochę, ale ciągle nie potrafię okiełznać myśli, które walczą ze sobą w mojej głowie.
Dziękuję za możliwość przeczytania tej niesamowitej powieści Autorce oraz Wydawnictwu Szpalta.
Fragment książki:
(…) W uszach dzwonią tysiące dzwoneczków. Próbuję wyobrazić sobie, że to piękne dzwoneczki złote, trzymane przez elfy albo wróżki, które latają wokół mojej rudej głowy. Na chwilę pomaga. Potem jednak dzwoneczki cichną i zastępuje je niewyraźnie wołanie, męski, silny głos, który rozsadza mi głowę:
– W twoich żyłach płynie Agape. (…)
Nazwa Agape pochodzi z języka starogreckiego (agápe) jest to „miłość: najwyższa forma miłości, zwłaszcza miłość braterska, dobroczynność, miłość Boga do ludzi i ludzi do Boga, dosłownie tłumacząc jest to afekt, życzliwość, szacunek, np. „witać z uczuciem” (…)
Według Martina Luthera Kinga (…) Agape oznacza osiągnięcie takiego stanu, w którym miłuje się każdego człowieka, (…) Miłuje się wtedy osobę, która czyni zło, ale nienawidzi się jej czynu. (…)