Recenzje książek

LITERATURA POLSKA

ŁZY STAREJ SOSNY – Grażyna Kamyszek

Grażyna Kamyszek jest autorką prozy polskiej, urodziła się w 1950 roku w Sztumie, i jest kolejnym przykładem na to, że spełniać swoje marzenia można (i powinno się) w każdym wieku. Ukończyła filologię polską na UG i studia podyplomowe z bibliotekoznawstwa. Pracowała jako nauczycielka języka polskiego w Postolinie i w Ustce. Jest autorką scenariuszy i realizatorką wieczorów poetyckich przybliżających twórczość H. Poświatowskiej, E. Stachury i K. K. Baczyńskiego – wystawianych na scenie Domu Kultury w Ustce. Jest również współredaktorką wydania tomu poezji „Młode głosy”(1997), promującego twórczość młodzieży. Aktualnie na emeryturze. Mieszka w Ustce, a latem w Barcicach.

Łzy starej sosny, to współczesna powieść obyczajowa z dodatkiem historii wojennej i odrobiną romansu.

Wydawnictwo Literacki BIAŁE PIÓRO rok 2019
stron 319

Gizela jest kobietą, która młodość ma już dawno za sobą. Po śmierci matki mieszkała cały czas z dość apodyktycznym ojcem. Kiedy on zmarł, wreszcie poczuła się wolna. Gdy jedna z sąsiadek proponuje jej zastępstwo za córkę w niemieckim pubie, kobieta nie zastanawia się zbyt długo i wyjeżdża. Na miejscu czekają na nią nie tylko ciężka praca, ale i nowe przyjaźnie, a także pewna skrywana przez lata tajemnica, której ona, nieświadomie jest częścią. Gizela mimo 60 lat, rodzi się na nowo, uwolniona spod władzy ojca, zaczyna spoglądać na życie zupełnie innym wzrokiem. Co wydarzyło się w Niemczech kiedyś, i co wydarzyło się teraz? Czy wspomnienie ojca pozostanie w kobiecie na zawsze czy pozwoli jej żyć własnym życiem? W jakim wieku jest czas na miłość i seks?

 Autorka gościła już na moim blogu i muszę przyznać, że kiedy „odkryłam” jej twórczość wiele lat temu, wiedziałam, że będę do jej książek wracać.

Płacze sosna sędziwa, stulatka ciągle żywa. Żywiczne łzy nadziei między ludzi dzieli. Płacz, płacz, sosno poczciwa! Płacz póki jesteś żywa.

W tej powieści nie mamy szablonowej bohaterki, kobiety młodej, ładnej, niezależnej zawodowo trzydziestki, ale mamy zahukaną „starszą” panią, której życie nie oszczędzało, a która dopiero w wieku 60 lat zaczyna doceniać walory tego życia.

Muszę przyznać, że niewiele jest na polskim rynku takich książek, ale myślę, że wiele kobiet w wieku, który już jakiś czas młodość ma za sobą, chętnie zaczyta się w takiej lekturze.

Życie lubi zaskakiwać. Czasami o czymś marzymy, czasami za kimś bardzo tęsknimy, czasami szukamy szczęścia nie tam, gdzie ono się znajduje.

Czy można tęsknić za kimś, kto nigdy nie starał się upiększyć naszego życie, tylko zgorzkniałym, pełnym żalu do świata zachowaniem i buntem utrudniał i zniechęcał? Jak bardzo człowiek potrafi podporządkować się drugiemu człowiekowi dla „świętego spokoju”? Czy taki ktoś zna znaczenie słowa „szczęście”, czy tylko próbuje je sobie wyobrazić?

(…) W późniejszych latach nie potrafiła zakolegować się z nikim, nie mówiąc o przyjaźni. W jej słowniku nie istniał taki wyraz. Przeszła przez życie samotna, u boku coraz bardziej wymagającego ojca. Nie dostrzegała piekła, jakie jej zgotował swoją roszczeniową starością. (…)

Autorka zabiera czytelnika nie tylko do wydarzeń współczesnych, ale również do dalekiej przeszłości. Historia wojenna, czyli wątek powieści poświęcony ludziom zesłanym na roboty do Niemiec, to kolejny dowód na to, że wielu Niemców, mimo toczącej się wojny nie traktowało swoich potencjalnych wrogów jako ludzi złych, wielu widziało w nich takich samych ludzi jak oni. Byli oczywiście i tacy, którzy pławili się w znęcaniu nad swoimi pracownikami-niewolnikami, ale byli i tacy, którzy nie uznawali drastycznych metod i szanowali człowieczeństwo.

(…) Piotr nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, kiedy po całodniowej pracy brał prysznic i kładł się do łóżka, z trudem pojmując, że jeniec może być traktowany jak człowiek , a nie jak bydlę poganiane batem. W porównaniu z niedogrzaną i przeludnioną noclegownią u bauera czuł się w małym pokoiku jak gość w czterogwiazdkowym hotelu. (…)

Człowiek bez względu na wiek, całe życie potrzebuje ciepłych uczuć, bo one dają nadzieję i powodują, że szczęcie staje się realne. Czy kiedyś jest za późno, na to  aby się zakochać? Czy wiek może być przeszkodą do tego, aby poczuć te „motyle w brzuchu”? Miłość to przecież tylko jedno z uczuć jakimi można obdarować drugiego człowieka i w równym stopniu siebie. Dlaczego tak wielu ludzi boi się miłości, unika krępujących zachowań, tłumi swoje pożądanie? Czy tylko młodość ma prawo do zakochania? Moim zdaniem jest tylko pewna różnica, młodzieńczą miłość można przyrównać do zauroczenia, które zwykle trwa zbyt krótko, dojrzała miłość to splot wielu wątpliwości i analiz.

(…) Gdy zawrócili, to co przed chwilą stało się takie spontaniczne, w Gizeli zamigotało niepewnością. Czy dobrze robi? Czy jest gotowa na fanaberie? Przecież ma sześćdziesiąt lat i w jej wieku pewnych rzeczy nie wypada robić! (…)

Muszę przyznać, że powieść ta jest pełna refleksji. Autorka oszczędnie używa dialogów, ale raczy czytelnika wszelkiego rodzaju wspomnieniami, rozmyślaniami, i analizami życiowych. Z całą pewnością swoją fabułą udowadnia, że w każdym wieku jest czas na zmiany, zarówno te duchowe jak i te zewnętrzne. Trzeba tylko odważyć się zrobić tej jeden dodatkowy krok. Krok do szczęścia.

Czasami trzeba się cofnąć do przeszłości, aby zrozumieć więcej, ale najważniejsze to iść do przodu, a przeszłość zostawić, czerpać z niej jedynie te mądrości, które nie zaszkodzą przyszłości.

Polecam tę książkę szczególnie paniom, chociaż myślę, że wielu panom ta lektura również przypadnie do gustu. Nie powiem, że polecam ją osobom w wieku tak zwanym „słusznym” bo kiedy tak właściwie on się zaczyna? Polecam tę lekturę ku refleksji, nigdy nie wiadomo co nas może spotkać za kilka, czy kilkanaście lat? A może nasze życie wywróci się do góry nogami tak jak wywróciło się bohaterce tej książki?

Polecam tę lekturę dlatego, bo myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Mamy tutaj wątki obyczajowe w które wplecione zostały wątki historyczne, sporo wątków psychologicznych, trochę sensacji i szczyptę dojrzałego romansu. Czyli… dla każdego coś miłego.

KOLORY ZŁA. CZERŃ – Małgorzata Oliwia Sobczak

Małgorzata Oliwia Sobczak mieszka w Sopocie. Na co dzień zajmuje się badaniami naukowymi oraz pracami rozwojowymi w dziedzinie nauk społecznych i humanistycznych. Ukończyła kulturoznawstwo i dziennikarstwo. Jest członkinią Stowarzyszenia Kochamy Żuławy. W 2015 roku opublikowano jej pierwszą książkę – postmodernistyczną baśń Mali, Boli i Królowa Mrozu. W swoich utworach łączy nurt egzystencjalny z realizmem magicznym. Inspiruje się twórczością autorów takich jak Julio Cortázar i Majgull Axelsson. Natchnienie czerpie z muzyki, bez której nie wyobraża sobie życia. Obecnie pracuje nad mrocznym trójmiejskim kryminałem z gatunku urban-noir.

Czerń to współczesny kryminał policyjny, którego fabuła umiejscowiona została w pewnym kaszubskim miasteczku.

PREMIERA KSIĄŻKI 6 MAJA 2020

Wydawnictwo WAB
stron 447

Trzynastoletnia mieszkanka Sopotu zostaje uznana za zaginioną. Chociaż dziewczynce zdarzało się już wcześniej nie wracać do domu na noc, to zniknięcie wydaje się dużo poważniejsze. Sprawą zajmuje się błyskotliwa asesor prokuratorska, która odkrywa, że jeden z tropów prowadzi do Kartuz, gdzie mieszka babcia dziewczynki. Prokurator Leopold Bilski po sprawie „Skalpela” zostaje przeniesiony z Sopotu do prokuratury w Karuzach. Anna Górska prosi przyjaciela o pomoc. Julia Sarman, amerykańska pisarka, wraca na Kaszuby, aby osiedlić się w miejscowości, w której się urodziła i dorastała. W krótkim czasie od zaginięcia dziewczynki, w kaszubskiej miejscowości dochodzi do zaginięcia kolejnego dziecka, kilkuletniego chłopca, który właśnie przyjechał z matką ze Stanów Zjednoczonych. Jak wiele złego kryje się za malowniczymi krajobrazami kaszubskimi? Kto i dlaczego porywa dzieci? Jak mocno społeczność małej miejscowości potrafi zmobilizować się do tego, aby wykryć prawdę ukrytą często za wstrząsającymi tajemnicami?

Jeżeli ktoś czytał pierwszą część Kolory Zła. Czerwień ten z całą pewnością sięgnie po kolejną część. Jeżeli pierwsza część była „petardą kryminalną” to ta druga jest kumulacją takich petard.

Kto czytał pierwszą część, ten z pewnością poznał już dwoje głównych bohaterów, czyli prokuratora Leopolda Bilskiego i Annę Górską.

Autorka przeprowadza czytelnika przez wiele lat, zaczynając mocnym akcentem kryminalnym od roku 2008, poprzez rok 2014, w którym umiejscowiony został wątek główny powieści, zatrzymując treść w 1986, 2004, 1982 i 1976 roku. Powrót wspomnieniowy do wcześniejszych lat bardzo realistycznie przenosi czytelnika w tamte czasokresy, z drobiazgowymi opisami nie tylko Sopotu i jego środowisk, miejsc i ludzi.

(…) Dominik był pierwszym chłopakiem, z którym się całowała. To on wprowadził ją do Bungalowu – najdłużej otwartego lokalu w Sopocie. Wyglądająca z zewnątrz jak rezydencja dyskoteka z didżejami mieściła kilka odrębnych barów, sale restauracyjne, i jak mawiano, pokoje przeznaczone na schadzki. Przed klubem, niczym przed słynnym nowojorskim Studiem 54, zawsze ciągnęła się długa kolejka. (…)

Fabuła przedstawiona została kilku torowo, co nie świadczy o tym, że opisywane zdarzenia nie łączyły się w całość. Autorka w zaskakująco tajemniczy sposób łączy ze sobą fakty mające miejsca nawet na przełomie kilkunastu lat.

W niesamowicie zagadkową i brutalną w swoim przekazie intrygę kryminalną wpleciony zostaje pięknie opisany region kaszubski z jego krajobrazem, stolicą Kaszub, czyli Kartuzami i ludźmi mieszkającymi w jednej z kaszubskich miejscowości, którzy znają się dobrze i potrafią świetnie bawić się podkreślając swoją przynależność. Piękna tego regionu nie jest w stanie przesłonić nic, nawet okrutne zbrodnie czy skrywane przez lata wstydliwe tajemnice.

(…) – Widzisz kolory na sukience tej pani? Jest ich siedem, tyle samo co w tęczy. Kolor chabrowy to piękne kaszubskie jeziora, niebieski jest jak niebo nad Kaszubami, granatowy oddaje głębię morza, żółty – łany zbóż na polach, a zielony – lasy. Czerwony symbolizuje krew, której Kaszub nie waha się przelać za ojczyznę, natomiast czarny jest jak kaszubska ziemia. (…)

Autorka nie ucieka przed poruszaniem w swojej książce, często uznawanych za trudne, tematów takich na przykład jak: odwieczny konflikt pokoleń, radykalne i drastyczne w swoim przekazie metody wychowawcze, pedofilia czy skłonność do alkoholu.

Fabuła jest bardzo wciągająca nie tylko dzięki ciekawym, dość nietypowym zbiegom okoliczności, które dodatkowo komplikowały prowadzone przez prokuratora sprawy dotyczące zaginięcia dzieci. Fachowa terminologia i słownictwo są być może nieco niezrozumiałe dla zwykłego człowieka, który nie ma na co dzień do czynienia ze zbrodniami czy kryminalistyką, ale dodają fabule oryginalności. Momentami miałam wrażenie, że jestem w miejscu opisywanym i czynnie uczestniczę w czynnościach śledczych. No cóż, chyba doprowadziło do tego połączenie magii wyobraźni i magia przekazu autorki.

(…) Bezpośrednią przyczyną śmierci była iniekcja etorphine hydrochlorine, inaczej etorfiny, organicznego związku chemicznego, fenantrenowej pochodnej opium o budowie zbliżonej do tebainy. To półsyntetyczny lek przeciwbólowy, w zależności od stopnia nasycenia roztworu tysiąc do osiemdziesięciu tysięcy razy silniejszy od morfiny. (…)

Autorka w wyrafinowany i zarazem ciekawy sposób wprowadza czytelnika w świat osób podejrzanych. Przyznam szczerze, że kilka typów przemówiło do mnie jako główni sprawcy, ale… trop nagle przechodził do kogoś innego i znów czułam, że się jednak mylę. To prawdziwa sztuka, zdołać tak manipulować czytelnikiem, że będąc czegoś pewnym, nagle zostaje z niczym.

Jeżeli ktoś zna książki Hanny Greń, Katarzyny Puzyńskiej, czy Katarzyny Bondy, to ta książka również przyciągnie go swoją porywającą fabułą, gdzie główny wątek kryminalny przeplata się z wątkami obyczajowymi i psychologicznymi.

Polecam tę lekturę miłośnikom dobrych kryminałów, bo jak już wspomniałam na początku, ta powieść jest dosłownie petardą czytelniczą. Cieszę się, że autorka postanowiła napisać więcej książek z cyklu KOLORY ZŁA i już nie mogę się doczekać kolejnego „koloru”.

Dziękuję panu Marcinowi Mellerowi, że zdecydował się wydać tę serię i dziękuję wydawnictwu WAB za propozycję przeczytania tej książki. Całkowicie zgadzam się z tym co napisał o autorce Vincent V. Severski, że to potężny talent, jeden z największych jaki pojawił się w ostatnich latach w polskim kryminale.

ZDRADA SCENARZYSTÓW – Wojciech Nerkowski

Wojciech Nerkowski urodził się w 1977 roku w Warszawie. Jest scenarzystą filmowym i telewizyjnym, a także tłumaczem literatury anglosaskiej. Współtwórcą popularnych seriali, takich jak Singielka, BrzydUla, Egzamin z życia, Na Wspólnej. Jako pisarz jest miłośnikiem wartkiej narracji.

Spisek scenarzystów to komedia kryminalna, której fabuła została umiejscowiona na Teneryfie.

Wydawnictwo Czwarta Strona rok 2018
stron 404

Rodzeństwo – Sylwia i Kuba Leśniewscy, to młodzi scenarzyści kryminalnego serialu telewizyjnego „Stój, bo strzelam!”. Ekscentryczna ekipa wyrusza na Teneryfę, aby nakręcić tam film pod tytułem: ”Spisek scenarzystów”. Jednak komuś bardzo zależy na tym, aby nie doszło do finału, ponieważ… na planie filmowym dochodzi do zabójstwa dwójki głównych aktorów. Rodzeństwo scenarzystów postanawia rozpocząć własne śledztwo, a ponieważ morderca się nie poddaje, śledztwo nabiera niesamowitego tempa. Czy zamieszanie wokół nagrań sprzyja czy szkodzi promocji filmu? Czy filmowcom uda się odnaleźć mordercę, czy sami staną się jego ofiarami?

Takie książki są dobre w każdej chwili, szczególnie wtedy, gdy człowiekiem rządzą jakieś negatywne myśli. Komedia kryminalna pozwala bowiem, na oderwanie się od szarej rzeczywistości i z uśmiechem przeniesienie się do zupełnie innego świata.

To moje drugie spotkanie z twórczością tego autora, a poleciła mi książki tego autora pewna znajoma pisarka kryminałów.

W tej książce Nerkowski w sposób dość ironiczny odsłania ciemną stronę pracy aktorów i filmowców współpracujących ze sobą na planie kręconego filmu.

Napisałam wcześniej, że jest to komedia kryminalna, jednak muszę przyznać, że więcej jest w tej lekturze kryminału niż komedii, chociaż zabawnych sytuacji i dialogów nie brakuje. Powieść cechuje wartka akcja, co rusz zmierzająca w innym kierunku, pozwalająca czytelnikowi na zaangażowanie się w śledztwo.

Głównych bohaterów polubiłam od samego początku (właściwie to od pierwszej przeczytanej o nich książki), chociaż jak większość rodzeństw różnią się oni osobowościowo.

Autor ma skłonności do drobiazgowych opisów wszystkiego, zarówno ludzi (ich ubioru, zachowania) jak i miejsc. Dzięki temu, czytelnik nie musi zbytnio nadwyrężać swojej wyobraźni próbując sobie wizualnie przedstawić kogoś…

(…) Sylwia włożyła sandały i chwyciła plecaczek, z którego zdążyła już wyrzucić zawartość na łózko. Z powrotem włożyła do niego najprzydatniejsze rzeczy: portfel, komórkę, półlitrową butelkę wody mineralnej, którą wyjęła z minibaru, krem do opalania. Otwarty komputer trzymała w rękach. Pomyślała o ładowarce, ale bateria laptopa była niemal w pełni naładowana. (…)

Z całą pewnością autor w swojej książce starał się pokazać, jak wygląda prowadzone śledztwo przez nieprofesjonalistów, inaczej bowiem jak dane dochodzenie prowadzone jest w/g procedur śledczych, prokuratorów i inne osoby z tym związane, a inaczej przez detektywów-amatorów, którym bujna wyobraźnia podsuwa czasami tak niesamowite rozwiązania, że trudno się nie uśmiechnąć i nie zacząć rozumować ich tokiem myślenia.

(…) Nawet nie zorientowała się, kiedy zaczęli snuć z bratem rozmowę na temat mordercy, motywów. Czyżby to było preludium do kolejnego amatorskiego  śledztwa? A może to tylko odruch scenarzystów serialu kryminalnego? (…)

Muszę jednak przyznać się do tego, że bardzo duża ilość osób i nazwisk  czasami wprowadzała mnie w stan dezorientacji, co utrudniało mi często kojarzenie danych ludzi. Ale na planie ekipy filmowej musi być i jest zawsze dużo ludzi, tylko w książce jak się tych osób nie widzi, to same nazwiska trochę mieszają w głowie.

Z całym szacunkiem do kryminałów, uważam, że jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Lekka powieść kryminalna z nutką inteligentnego chociaż może czasami czarnego humoru. I chociaż jak przystało na komedię nie miałam salw śmiechu, ale uśmiech towarzyszył mi prawie przez całą powieść.

Autor nie boi się poruszać trudnych tematów i jak widać, tematy tabu są dla niego bardzo powszechne. Mam tu na myśli temat dotyczący homoseksualizmu, który poruszony w tej powieści został bardzo delikatnie aczkolwiek wyraziście.

Patrząc na tę powieść z perspektywy czytanych dotąd książek Olgi Rudnickiej czy Alka Rogozińskiego, odważę się wyrazić opinię, że w skali 1:10 komedii tutaj jest około 5, ale w skali 1:10 kryminału jest z całą pewnością 10.

Polecam tę książkę zarówno miłośnikom kryminałów, jak i komedii, ale z pewnością znajdą w niej coś dla siebie również czytelnicy preferujący romans czy przygodę. Czyli… dla każdego coś miłego. Za całą pewnością jest to książka z tych: „jeszcze jeden rozdział i idę spać”, a potem czyta się do rana”.

Na mnie czeka jeszcze jedna część przygód rodzeństwa Leśniewskich czyli „Koniec scenarzystów” i przyznam szczerze, że ciekawa jestem co teraz spotka tę dwójkę młodych ludzi .

KÓŁKO SIĘ PANI URWAŁO – Jacek Galiński

Jacek Galiński to poczatkujący autor książek, który wbił się na rynek czytelniczy wielkim BUM. Jest scenarzystą, studiował scenopisarstwo, jest sportowcem i miłośnikiem sztuk walki. Absolwent Warszawskiej Szkoły Filmowej i Wydziału Nauk Ekonomicznych UW. Laureat konkursu scenariuszowego „Wszystko zostaje w rodzinie” Akson Studio oraz konkursu na opowiadanie kryminalne w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu. I tyle znalazłam wiadomości na temat tego autora.

Kółko się pani urwało to współczesna komedia kryminalna, w której główną bohaterką jest pewna starsza pani.

Wydawnictwo WAB
stron 303

Zofia Wilkońska jest emerytką. Mieszka sama w starej warszawskiej  kamienicy gdzie winda toczy się zamiast normalnie jechać. Pewnego dnia, po powrocie z zakupów, które staruszka zwykła robić w różnych sklepach często bardzo od siebie oddalonych, a zakupy zwykła robić ze względu na przystępne ceny produktów, seniorka zastaje swoje mieszkanie doszczętnie splądrowane. Drzwi praktycznie nie ma tam gdzie powinny być, a po mieszkaniu walają się różne rozrzucone przedmioty i ubrania. Przekonana o tym, że włamania dokonał sąsiad mieszkający na tym samym piętrze, udaje się do jego mieszkania gdzie odnajduje część swoich rzeczy i… trupa. Wkrótce seniorkę odwiedza dwóch dobrze ubranych mężczyzn z informacją, że wkrótce mieszkanie Zofii będzie własnością innego człowieka, ona musi tylko podpisać jakiś dokument. Chcąc pomóc „nieudolnej” policji, staruszka bierze sprawę w swoje ręce, czym bardzo naraża się nie tylko policji ale i gangsterom. Czy uda się pani Zofii rozwiązać sprawę? Czy każdy gangster to zły człowiek? Kim jest szef gangsterów, którzy chcą odebrać staruszce mieszkanie?

Jest włamanie, jest morderstwo, są gangsterzy i jest… trochę szalona, dość odważna i nieco lekkomyślna starsza pani, którą trudno zdenerwować, ale ona denerwuje wszystkich. 

Cudowna komedia kryminalna, która rozbawi do łez. Trochę absurdalna, trochę nierealna, ale fabuła mocno kryminalna. Kiedyś znałam podobną staruszkę, ale daleko jej do bohaterki tej powieści.

Biorąc do ręki tę lekturę liczyłam na porządny relaks, ale moje emocje jakich doświadczyłam w czasie czytania przeszły najśmielsze oczekiwania.

Ktoś czytający poważne kryminały może powiedzieć, że fabuła jest mało realna i dość śmieszna w kontekście poważnego przestępstwa i że takich ludzi jak główna bohaterka nie ma. Może jest w tym odrobina racji, ale ważne, że człowiek czytając taką książkę czuje się w rzeczywistości bardzo zrelaksowany. Jeśli chodzi o mnie to momentami śmiałam się w głos, a łzy płynęły mi po policzkach. Były to oczywiście łzy śmiechu.

Ta książka to debiut, który moim zdaniem (i chyba nie tylko moim) debiut przez duże D. Oby tylko autor nie poszedł w ilość zamiast w jakość i kolejnych części nie zamienił w nudną produkcję masową co się niestety niektórym pisarzom zdarza. A po przeczytaniu kolejnej książki czytelnik ma wrażenie, że to już było, tylko nieco inaczej przedstawione.

Ta książka to kopalnia dobrego humoru, może trochę czarnego, może trochę zbyt ironicznego ale humoru, po który sięga się z przyjemnością.

Powieść porywa czytelnika od pierwszej strony, a zakończenie… zaskakuje. I chociaż są chwile, kiedy czytając o poczynaniach starszej pani, myślimy sobie, że są zbyt niedorzeczne i niewiele mają wspólnego z realnością, to nie można powiedzieć, że starsza pani nie podbija serc.

Kto mnie zna i wie czym się zajmuję, wie, że mam do czynienia ze starszymi ludźmi i nierzadki mi jest dość abstrakcyjny tok myślenia i rozumowania seniorów, którzy często wiele spraw widzą jakby innymi oczami niż reszta ludzi. Czasami jest to irytujące, a czasami śmieszne, ale… kiedyś każdy z nas prawdopodobnie dożyje do takiego wieku, w którym już nic nie będzie normalne.

(…) Bo cóż. Mój morderca wyglądał… całkiem dobrze. Jak na mordercę oczywiście. Było to dla mnie bardzo ważne. Jeżeli doszłoby do ostateczności, w co jeszcze nie do końca wierzyłam, to wolałabym zginąć z rąk porządnego zbira, a nie byle chłystka, prymitywa, idioty. Najważniejsze momenty życia – narodziny, małżeństwo, a więc i śmierć – należało spędzać w odpowiednim towarzystwie. (…)

Świetne dialogi w połączeniu z nietuzinkową osobowością głównej bohaterki to tylko część plusów tej powieści. Mnie ujęły przemyślenia staruszki, często tak absurdalne, że nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Dobrze, że lubię czytać w samotności, bo pewnie wyglądałabym jak osoba mocno pijana. Tok rozumowania seniorki był czasami bardzo trudny do zaakceptowania, ale nie pozbawiony swoistej powagi zamieniającej go w oczach czytelnika w wielkie pokłady humoru.

(…) Nie jestem osobą przesadnie religijną i nie wiem, dlaczego akurat tej mojej modlitwy wysłuchał Najwyższy, zwłaszcza że nie pamiętam, żebym w ogóle się o to modliła. Nie mogłam się dostać do tej kieszeni Małej Stopy, więc kopnęłam go ze złości w dupę. A on jęknął. Tak właśnie! Jęknął. A przecież jako zupełnie nieżywy trup powinien zachować całkowite milczenie. (…)

Jeżeli jeszcze kogoś nie przekonałam aby sięgnął po tę książkę, to trudno, ale rzadko się zdarza, że w jednej powieści jest tak kompatybilne połączenie osobowości bohatera z wciągającą, pełną niespodziewanych zwrotów akcji fabułą i ciekawymi, pełnymi humoru dialogami.

Polecam, bo to książka lekka, łatwa i bardzo przyjemna i myślę, że chociaż pani Zofia jest osobą, z którą nie chcielibyśmy mieć zbytnio do czynienia na co dzień z powodu jej dość osobliwego (złośliwego) podejścia do życia, to można ją łatwo polubić.

A za namową znajomych, którzy już są po lekturze drugiej części, zamówiłam i ja tę kolejną, i jak znam siebie, to jak się pojawią następne, to również wejdę w ich posiadanie. To jest książka, do której z pewnością człowiek kiedyś wróci.

NA KONIEC ŚWIATA – Ewa Maja Maćkowiak

Ewa Maja Maćkowiak, to autorka, którą miałam okazję poznać osobiście, ale tak naprawdę niewiele o niej wiem oprócz tego, że jest bardzo sympatyczną osobą, ponieważ „wujek Google” niezbyt obszernie ją przedstawia. Jest autorką zarówno prozy jak i poezji i myślę, że swoją twórczością przyciąga do siebie rzesze czytelników i czytelniczek.

Na koniec świata to powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została współcześnie w pewnej polskiej wsi o nazwie… Koniec Świata.

Chcę wyjechać na wieś, gdzie się zatrzymał w polu czas…” – śpiewała kiedyś Urszula Sipińska

Wydawnictwo SZARA GODZINA rok 2017
stron 314

Barbara to prawie trzydziestoletnia kobieta, której świat nie układa się tak jak to sobie zaplanowała wcześniej. Będąc na życiowym rozdrożu, kiedy narzeczony okazuje się nie tą osobą, którą powinien być, a jedyna krewna traktuje ją ja zło konieczne, Basia postanawia wyprowadzić się na wieś. Okazyjnie kupuje stary, zaniedbany dom, który ma jednak swoją duszę i… czuje się w nim szczęśliwa. Budując swoje życie na nowo, poznaje wielu ciekawych ludzi ale przede wszystkim poznaje inny, lepszy świat, w którym ludzie, czasem bardzo prości, są więcej warci niż wielcy i bogaci. Czy uda się jej znaleźć na tym Końcu Świata uczucie, od którego tak właściwie uciekła? Kto z przyjemnością będzie spędzał z nią czas i czy jedyna krewna, która większość życia traktowała Basię jak wroga, pozwoli sobie na cieplejsze uczucia wobec siostrzenicy?

Sięgając po tę książkę i patrząc na jej ciepłą, wręcz sielską okładkę, spodziewałam się lektury lekkiej, łatwej i przyjemnej, takiej która pozwoli mi na jakiś czas oderwać się od stresu jaki mnie ostatnio dopada. I… chyba to był dobry wybór, chociaż fabuła nie szczędzi ani radości ani dramatów.

Autorka w ciekawy sposób dba o to, aby czytelnik się nie nudził. Między innymi sporo dobrego humoru nie dopuszcza do tego, aby się nudzić.

(…) – Oczadziała. Jak Bozię kocham oczadziała – pomstowała Halinka, wpatrując się w drogę. – Co to ma być?! Gdzie się podziewają nasze podatki? Chyba idą do świętego „niewiadomogdzie”, bo na drogach – ser szwajcarski. Luuudzie, slalom gigant to przy tym pikuś. W życiu czegoś takiego nie widziałam, Już nigdy, przenigdy nie nakwękam na ulice w moim miasteczku. (…)

Muszę przyznać, że autorka ma bardzo poetycki styl pisania, co wpływa na to, że niektóre fragmenty czyta się spokojnie, a nawet można powiedzieć z nutką nostalgii, ale i również z dużą dawką przyjemności.

Ciekawa narracja, w której proza przeplatana jest poezją, a piękne wiersze dodają fabule swoistego spokoju, chyba właśnie one wprowadzają w zadumę łączącą w sobie zarówno tęsknotę jak i pewnego rodzaju zamyślenie.

(…) Podchodziły pod dom, spoglądając na księżyc, który zaczepił się na kominie, przycupnął, żeby odpocząć chwilkę przed dalszym wędrowaniem. Puchate czapy białego śniegu przykryły dach – wyglądał tak, jakby troskliwa mama  okryła kołdrą śpiące dziecko. (…)

Ciekawym dodatkiem do fabuły jest wplecenie w dialogi oryginalnej, wiejskiej gwary, która dodaje odrobinę smaczku a jednocześnie często powoduje, że człowiek w trakcie czytania uśmiecha się.

Ciekawi, dość specyficzni a jednocześnie tak naturalni bohaterowie sprawiają, że czuje się z nimi pewnego rodzaju więź. Pięknie przedstawiona przyjaźń między dwoma młodymi kobietami, taka bezpośrednia i naturalna, chociaż może troszeczkę zbyt impulsywna.

Autorka zadbała również o to, aby przedstawić społeczność wiejską, w której początkowa ciekawość, czy może nawet niechęć do „obcego”, potrafią przekształcić się w prawdziwe dobrosąsiedzkie znajomości.  

Na początku napisałam, że jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, i tak jest, chociaż wśród sporej dawki humoru zdarzają się chwile wzruszeń. Nie mogę tak dosadnie powiedzieć, że książka mnie zachwyciła czy tylko miło spędziłam czas na Końcu Świata, ale jeżeli napiszę, że po przeczytaniu tej lektury zaraz na drugi dzień zamówiłam sobie kolejną książkę tej autorki, będącą kontynuacją losów Basi i Haliny, to chyba o czymś świadczy.

Polecam tę lekturę nie tylko paniom  i nie tylko tym w wieku głównej bohaterki, myślę, że zarówno miłośnicy powieści obyczajowej, jak i powieści psychologicznej, przygodowej czy romansu znajdą w niej coś dla siebie.

Napisz do mnie
styczeń 2025
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/