Recenzje książek

LITERATURA POLSKA

AWARIA MAŁŻEŃSKA – Magdalena Witkiewicz & Natasza Socha

Magdalena Witkiewicz gości na moim blogu już po raz… ojoj… któryś. Mówią, o niej, że jest „pisarką dla kucharek”, ale która z nas nie jest kucharką? Ostatnio została okrzyknięta „pisarką od szczęśliwych zakończeń”, i chyba jest to prawda. Urodziła się w 1976 roku i mieszka w Gdańsku.  Z wykształcenia jest marketerką. Jest miłośniczką literatury oraz dzieci (w szczególności swoich). Jej pierwsza powieść, Milaczek, poprawiła humor tysiącom czytelników. Nie będę się rozpisywała o tej autorce, ponieważ kto tutaj do mnie zagląda, wie, że chętnie sięgam po jej książki a co za tym idzie, opinie o nich często pojawiają się na moim blogu. Pisze dla dorosłych i dla dzieci, a jej książki są dosłownie rozchwytywane.

Natasza Socha również jest częstym „gościem” mojego małego książkowego świata. Urodziła się w 1973 roku. Jest dziennikarką, felietonistką, pisarką, a także malarką i ilustratorką. Urodziła się w Poznaniu, ale obecnie mieszka pod Akwizgranem w Niemczech. Jest absolwentką dziennikarstwa i nauk politycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Przez wiele lat pracowała jako dziennikarka. Zadebiutowała powieścią „Macocha”, która została bardzo dobrze przyjęta przez czytelników. Do tej pory ma na swoim koncie już kilka powieści obyczajowych, w których w dowcipny sposób pisze o sprawach poważnych, podbijając serca wszystkich, którzy czytają jej twórczość. Jest artystyczną duszą, maluje akwarele, a także tworzy ilustracje do dziecięcych bajek.

 Awaria małżeńska to komedia, której fabuła została stworzona w świecie nam współczesnym. Jest to powieść napisana wspólnie przez dwie pisarki. Myślę, że jest to duet całkiem udany.

PREMIERA KSIĄŻKI (wydanie II) 07 KWIETNIA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 396

Któregoś dnia autobus miejski gwałtownie hamując bardzo uprzykrzył podróż jadącym nim pasażerom. Kilkoro z nich trafiło do szpitala z mniejszymi lub większymi obrażeniami, a wśród tych nieszczęśliwie poszkodowanych znalazły się dwie młode kobiety – Justyna i Ewelina. Ich mężowie Mateusz i Sebastian musieli zatem stanąć twarzą w twarz z obciążeniami rodzicielskimi, a co za tym idzie musieli wziąć na swoje barki utrzymanie domu, zakupy, obowiązki przedszkolno-szkolne, czyli wszystko to, czym do tej pory zajmowały się ich żony.  Kobiety unieruchomione w szpitalu mogły jedynie albo odpoczywać i dochodzić do zdrowia nie przejmując się tym jak radzą sobie mężowie, albo ostro ingerować w to, co dzieje się w domach pod ich nieobecność. Co wybrały? Tego nie zdradzę. Czy panowie poradzili sobie z wyzwaniem jakie zafundował im los? Tego też nie zdradzę, ale… gorąco zachęcam do tego, aby przekonać się o tym osobiście.

Ta książka to cudowny relaks dla kogoś, kto zmęczony pracą chciałby w jakiś sposób odreagować stres dnia codziennego. Nawet pogoda tegorocznej majówki nie zepsuła mi dobrego humoru, kiedy zabrałam się za czytanie tej książki.

Pełna humoru przeplatanego czasami ironią, potrafi doprowadzić do łez… śmiechu. Bardzo dostępnie a zarazem dość dosadnie przedstawione rozumowanie mężczyzn w niektórych sprawach domowych i wychowawczych kojarzy się z ich bezradnością. Czasami zastanawiamy się nad tym jak to jest możliwe, że panowie potrafiący naprawić skomplikowaną usterkę w samochodzie, czy potrafiący wykonać najpiękniejszy mebel lub naprawić sprzęt domowy, w sprawach wyjątkowo przyziemnych i naturalnych potrafią być bezradni jak dzieci.

Ale… tak zwany rzut na głęboką wodę może dokonać cudu i małymi kroczkami, powoli, pokonując wiele niespodziewanych przeszkód wreszcie dokonują niemożliwego, czyli dają sobie radę w sytuacjach, które ich do tej pory przerastały. A my kobiety… chyba powinnyśmy się zastanowić nad czy naprawdę warto brać wszystko na swoje barki.

To opowieść o zmaganiach się z codziennymi obowiązkami, a także o relacjach damsko męskich; ciepła i bardzo optymistyczna historia, chociaż zbudowana na pewnego rodzaju dramacie, bo złamanie jakiejkolwiek kości i pobyt w szpitalu to już nie jest miła sprawa, zwłaszcza dla cierpiącego z bólu.

Początkowo miałam wrażenie, że autorki wymyśliły tę powieść, aby ponaśmiewać się z bezradności niektórych mężczyzn, ale wczytując się w tę historię młodych mężów i tatusiów doszłam do wniosku, że chyba jednak starały się udowodnić, że nie ma rzeczy niemożliwych i jak się chce, to można wiele.

I chociaż fabuła jest pełna cynizmu i drwin to uważam, że jest to powieść, która w lekki i humorystyczny sposób udowadnia nam (kobietom), że nasz tok myślenia jest zupełnie odmienny od toku myślenia mężczyzn. Niby o tym wszyscy wiemy, a jednak, kiedy dotyczy to nas samych zawsze się dziwimy – jak można czegoś nie rozumieć, co jest tak oczywiste?

(…) Powoli zaczynał pojmować, że żona naprawdę miała mnóstwo roboty. Skoro nie tylko spędzała pól dnia w pracy, tak samo jak on, ale też zajmowała się czynnościami, które na pierwszy rzut oka wydawały się zupełnie idiotyczne (na drugi zresztą również)… Ile jeszcze takich rzeczy było? Co jeszcze robiła? Wyglądało na to, że o bardzo wielu jej działaniach kompletnie nie miał pojęcia. (…)

Trochę karykaturalnie początkowo przedstawieni mężczyźni udowadniają, że bycie na pełnych etatach: domowym i zawodowym jest możliwe. Jak często kobiety same doprowadzają do tego, że biorą wszystko na swoje barki „uwalniając” swojego mężczyznę od tych zwykłych, codziennych obowiązków. Uważamy, że same zrobimy to lepiej, a potem narzekamy, że wszystko na naszej głowie.

(…) Tradycją stało się już, że dzieci przypominały sobie o szkolno-przedszkolnych zadaniach pod koniec weekendu, najczęściej w niedzielę późnym wieczorem, a czasami również w poniedziałkowy poranek. (…)

Po zamknięciu ostatniej strony książki zastanawiałam się nad morałem tej powieści. Mój wniosek, tak jak zapewne wielu innych czytelniczek jest taki, że my kobiety próbujemy odgrywać rolę kogoś, kto jest ponad wszystkim, perfekcyjna matka, perfekcyjna żona, która jest tak właściwie kapłanką naszego domowego ogniska… czy warto się tak poświęcać, bezsensownie odsuwając od większości obowiązków zarówno płeć męską jak i nasze dzieci? Może powinniśmy zauważyć, że oni naprawdę potrafią ogarnąć więcej niż nam się wydaje.

(…) Życie to nie wyścig, w którym gonimy idealną wizję samego siebie. To również wpadki, błędy i drobne pomyłki. Warto pamiętać o jednym: nadmiar słodyczy potrafi zemdlić. Nadmiar doskonałości również. (…)

Ciekawie przedstawione osobowości postaci i zabawne dialogi, to tylko część pozytywnych stron tej powieści. I chociaż początkowo myliłam osoby, nie mogąc się przestawić z jednej na drugą, bo obydwa małżeństwa były mniej więcej w tym samym wieku i posiadały mniej więcej w tym samym wieku potomstwo, to w końcu zaczęłam ich odróżniać całkiem dobrze.

W powieści są poruszone wątki zdrowego żywienia, myślę, że były one zbyt dosadne, lekko nawet przesadzone dla zwykłego zjadacza chleba, ale z pewnością są osoby, które nie tkną Nutelli zakupionej w sklepie.

Polecam tę zabawną książkę nie tylko paniom, ale panom również. Myślę, że usatysfakcjonuje ona czytelników w różnym wieku od młodzieży po seniora. To typowa lektura dla pełnego relaksu i chociaż autorki poruszyły w niej poważne tematy, to zrobiły to delikatnie, okraszając cudownym humorem.

Dziękuję Wydawnictwu FILIA za propozycję przeczytania tej powieści i chociaż już kiedyś, kilka lat temu miałam okazję poznać tę lekturę, to z przyjemnością wróciłam do niej i pewnie wrócę jeszcze kiedyś, bo to świetna indywidualna śmiechoterapia i doskonały relaks.

BARWY MAZUR – Małgorzata Manelska

Małgorzata Manelska urodziła się na Mazurach, w Szczytnie, gdzie cały czas mieszka. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Oligofrenopedagog, bibliotekarka, nauczycielka. Od kilkunastu lat pracuje z dziećmi i młodzieżą niepełnosprawną intelektualnie. Pasjonuje ją czytanie. Lubi literaturę o tematyce około wojennej, kryminały, thrillery. W wolnych chwilach zajmuje się decoupage, techniką handmade, polegającą na ozdabianiu różnych powierzchni za pomocą serwetki lub papieru ryżowego. Kocha podróżować, poznawać nowe miejsca i ludzi. Jest autorką książek obyczajowych z historią w tle. Pisze o Mazurach, o ludzkich problemach, fascynacjach, dążeniach i samotności.

Barwy Mazur to powieść obyczajowa z nutką romansu, sporym ładunkiem historii wojennej Mazur i okolic, a także dramatu i psychologii. To drugi tom mazurskiej sagi.

PREMIERA KSIĄŻKI (wznowienie) 19 MARCA 2021

Wydawnictwo WASPOS
stron 360

Julia po rozwodzie i niespodziewanym poznaniu Trudzi – babci byłego męża, postanawia zamieszkać na Mazurach. Tam poznaje wnuka przyjaciółki Trudy i między młodymi szybko zaczyna kiełkować uczucie. Kiedy Krzysztof przeprowadza się do Julii i młodzi zawierają związek małżeński w życiu kobiety pojawia się inny mężczyzna. Kim jest dla Julii i czy spotkanie z nim jest czymś miłym, czy raczej odwrotnie. W tej części poznajemy również dalsze wojenne losy Trudy, jej siostry Anny oraz przyjaciółki Elzy (babci Krzysztofa), losy pełne wyrzeczeń, strachu i wojennej rzeczywistości dotykającej obywateli niemieckich na odzyskanych polskich ziemiach. Kogo jeszcze pozna Julia w mazurskiej okolicy? Czy syn i były mąż będą utrzymywali z nią kontakt? Kim jest tajemniczy mężczyzna kontaktujący się z Julią? Czy uda się doprowadzić do pojednania Trudy z rodziną jej tragicznie zmarłego męża? I jaki wpływ na życie Anny pozostawiło po sobie wspomnienie tajemniczych korytarzy które zobaczyła będąc młodą dziewczyną?

(…) Powoli podniosła się z kanapy. Oderwała telefon od ucha i spojrzała na wyświetlacz. Numer był długi. Na początku widniała cyfra jeden, Stany Zjednoczone. (…) Lulką nazywała ją kiedyś tylko jedna osoba. Poczuła zimny pot na całym ciele. (…)

Myślę, że kto sięgnie po pierwszą części mazurskiej sagi, ten z niecierpliwością będzie wyczekiwał kolejnej. Mnie ta książka szczególnie urzekła, ponieważ stylem i fabułą bardzo przypomina moje powieści ze Szkatułki Wspomnień.

Fabuła powieści umiejscowiona została w dwóch przestrzeniach czasowych, w teraźniejszości i w czasie drugiej wojny światowej. Dla miłośników takich właśnie książek to prawdziwa gratka.

Autorka pokazuje, że starość wcale nie musi być zbyt bolesna i zniedołężniała. Osoby w wieku między 90-100 lat potrafią być samodzielni.

Dla kogoś, kto nie ma kontaktu ze sprawnymi fizycznie i umysłowo seniorami, może się to wydać zbyt wyidealizowane i może odrobinkę autorka „podkolorowała” tę sprawność, ale ja, osoba pracująca z takimi ludźmi zdaję sobie sprawę, że często starość to nie tylko choroby, bóle i zaniki pamięci, ale stan umysłu. Niestety samotność również ma ogromny wpływ na postępowanie tak zwanych oznak starości. W mojej pracy spotykałam 95 latków wychodzących codziennie na spacery, samodzielnie sprzątających swoje mieszkania, śpiewających i takich, którzy tylko siedzieli w domu użalając się nad tym, że czegoś już nie są w stanie zrobić sami.

Ale wracając do książki, muszę przyznać, że dużym plusem powieści a zarazem takim dodatkowym smaczkiem fabuły jest wpleciona w dialogi i bardzo dokładnie przetłumaczona w przypisach gwara mazurska. Przyznam szczerze, że nie wiedziałam, że jest tak samo specyficzna jak gwara śląska czy kaszubska, bo te do tej pory miałam okazję słyszeć.

Na uwagę zasługuje również motyw miłości wpleciony w fabułę, ponieważ autorka w piękny, wielopokoleniowy sposób pokazała, że od zawsze i to bez względu na miejsce i czas, miłość była uczuciem, które często dodawało odwagi i nadziei, ale również prowadziło do określonych zachowań, często bardzo ryzykownych, a czasami nawet trochę nieprzemyślanych.  

(…) Wciąż stali na wprost siebie, ciężko dysząc. Franek niechętnie zabrał ręce od Trudy. Mierzyli się wzrokiem, jakby widzieli się po raz pierwszy, zatapiając w ocenach własnych spojrzeń. Obojgu wirował cały świat. Pragnęli zatrzymać tę chwilę, aby trwała dla nich wiecznie. (…)

Autorka pięknie ukazała tę miłość i to zarówno tę współczesną powstałą w normalnych warunkach teraźniejszości, jak i tę zrodzoną w czasach trudnych, bolesnych, jakim był okres wojenny i powojenny. Myślę, że ten kto weźmie do ręki tę lekturę i zatopi się w niej czytelniczo, ten tak jak ja pokocha Trudę, Annę i Elzę. Kobiety, które odnalazły szczęście na gruzach wojennego strachu, biedy, bólu i upokorzeń.

Takie książki jak ta potrafią całkowicie odciągnąć mnie od obowiązków domowych.

Kończąc czytać ten tom, czułam niedosyt i gdybym miała na półce trzecią część tej mazurskiej sagi, to nic nie powstrzymałoby mnie przed kontynuacją czytania. Trzymam kciuki, aby „Dotyk Mazur” jak najszybciej znalazł się w sprzedaży, bo już nie mogę doczekać się kontynuacji.

Autorka pisze, że fabuła jest fikcją, ale ja będąc często powierniczką wojennych wspomnień, kobiet, które najpiękniejsze lata swojej młodości spędziły w najgorszym dla nich okresie, zdaję sobie sprawę z tego, że historie te mogły się przydarzyć. Takich historii było więcej, tylko nikt o nich nie chciał mówić, bo były zbyt bolesnymi wspomnieniami.

(…) To wojna zabrała mi marzenia. Kiedyś uwielbiałam leżeć w wysokiej trawie, patrzeć na płynące po niebie chmury i snuć fantazje. (…) Kiedy nadeszła wojna, skończyły się moje fantazje. Wtedy najważniejszym było bezpieczeństwo i pełny żołądek. (…)

Polecam tę książkę nie tylko czytelnikom preferującym powieści historyczne, szczególne te dotyczące okresu drugiej wojny światowej. Myślę, że ta książka usatysfakcjonuje wielu, bowiem autorka zwinnie przechodzi z przeszłości do teraźniejszości i odwrotnie, wciągając czytelnika w intrygi miłosne, w rzeczywistość życia małomiasteczkowych miejscowości i w życie ludzi, którym czasami trudno pogodzić się z przeszłością.

To książka o niesieniu bezinteresownej pomocy, o przyjaźni trwającej często aż do końca dni życia, o miłości która potrafi być wielkim szczęściem, ale i rozterką, o dumie starych ludzi i odwadze życiowej, o ludziach zwykłych i niezwykłych zarazem.

Dziękuję Autorce za tę piękną historię, szkoda, że takich książek wciąż mamy tak mało, zastępując piękne historie wyuzdanymi opowieściami o niczym. Ale dzięki takim książką jak ta, zapewne niejednej osobie wróci wiara w człowieczeństwo, które coraz częściej zostaje zastąpione beznamiętną pogonią za luksusem i egoizmem.

Zanim jednak sięgniecie po tę część przeczytajcie Zapach Mazur.

POGRANICZNIK – Joanna Bagrij

Joanna Bagrij to podobno zorganizowana marzycielka o analitycznym umyśle i bogatej wyobraźni, którą do działania motywuje ciągła konieczność tworzenia. Lubi określać siebie jako artystkę i twórcę. Kocha, kiedy w umyśle pojawiają się nowe pomysły. Uwielbia nad nimi rozmyślać, przekształcać w konkretne plany, by ostatecznie urzeczywistniać w postaci realnych projektów. Urodzona w pokoleniu przed komputerowym, kiedy narzędziem pisarza była kartka papieru i długopis, a książka służyła za główne źródło inspiracji oraz wiedzy. Wychowana na ścianie zachodniej wśród legend o ukrytych niemieckich skarbach. Absolwentka Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu na kierunku Zarządzanie. Posiada ponad 5-letnie doświadczenie w copywritingu i redakcji tekstów. Obecnie zawodowo związana z branżą e-commerce i SEO. Jako autorka zadebiutowała w 2016 roku powieścią „Oddech śmierci”. „Pogranicznik” jest jej drugą powieścią.

Pogranicznik to współczesny kryminał policyjny, którego fabuła umiejscowiona została w okolicach malowniczych gór Solskich.

PREMIERA KSIĄŻKI 28 KWIETNIA 2021

Wydawnictwo MOVA
stron 577

Pewnej jesiennej nocy na szczycie Orlica zostają znalezione półnagie zwłoki mężczyzny, porzucone na granicy polsko-czeskiej, będące w stanie zaawansowanego rozkładu. Miejscowi policjanci nie mają żadnych śladów poza starą przedziurawioną czeską monetą. Zaangażowana w śledztwo starsza aspirant Lena, mimo że jest nowym nabytkiem policji w danym rejonie, od początku bardzo poważnie podchodzi do sprawy. W śledztwo zaangażowany jest również profiler, który zagłębia się w realia nie tylko umysłu mordercy, ale również w realia przygranicznej miejscowości. Kiedy odnalezione zostają kolejne zwłoki z kolejną monetą, sprawa zaczyna się bardziej komplikować. Czy tajemnicze morderstwa łączą się ze sprawą sprzed 21 lat? Jakie sekrety skrywają główni bohaterowie? Czy seryjny morderca zostanie przyłapany na gorącym uczynku czy wywinie się policjantom i uniknie kary?

Kiedy sięgnęłam po tę lekturę, nie zdawałam sobie sprawy z tego, że pochłonie mnie do tego stopnia, że wszystko inne pójdzie w odstawkę.

Książka napisana została dość specyficznie. Każdy rozdział podzielony jest jakby na trzy części. Fabułę śledztwa poprzedza krótki tekst w formie przekazu moralizatorsko-kazalnego, który jest czymś w rodzaju strofowania. Natomiast na końcu każdego rozdziału mamy kolejny tekst będący czymś w rodzaju wpisu pamiętnikowego psychopatycznego mordercy.

(…) Piekło istnieje na ziemi. Stykamy się z nim każdego dna, owinięci szczelnie kokonem utkanym z naszego strachu, bólu, frustracji. Przeżywamy osobiste dramaty, uodparniając się na cierpienie innych. (…)

Od początku książki towarzyszyło mi specyficzne napięcie odbierane zapewne poprzez zaangażowanie się w fabułę śledztwa i muszę przyznać, że odniosłam wrażenie, że autorka przed napisaniem książki zrobiła naprawdę porządny research dotyczący czynności śledczych.

(…) Przyjrzała się dokładniej – nocny wędrowiec ciągnął coś za sobą po ziemi. Lena poczuła nagły przypływ adrenaliny. Zeszła ze szlaku i idąc wzdłuż linii drzew, które ją osłaniały, zaczęła zbliżać się do podejrzanego osobnika. (…) Ciągnął za sobą ciemny foliowy worek. (…)

Oprócz ciekawej fabuły mamy tutaj dobrze wykreowanych bohaterów. Moim zdaniem właśnie dobrze wykreowane postaci pobudzają wyobraźnię czytelnika i wzbudzają zainteresowanie fabułą na równi z opisanymi w książce wątkami. Nie ukrywam, że od początku postać policjantki Leny intrygowała mnie i irytowała. Młoda, ładna, inteligentna, wysportowana a zarazem chamska w zachowaniu i bardzo wulgarna, ale mimo całej niechęci jakiej do niej czułam, postać ta sprawiła, że dzięki niej fabuła okazała się dla mnie jeszcze ciekawsza.

Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam takiego kryminału, który od pierwszej do ostatniej strony trzymałby mnie w takim napięciu.

Tu nie ma czasu na wyciszenie emocji, bo cały czas coś się dzieje. Nagłe i niespodziewane zwroty akcji szokują, bulwersują i trzymają cały czas wysoki poziom ciekawości.

(…) – Właśnie. Wasz sprawca nie jest szaleńcem, który zabija tym, co ma akurat pod ręką. To skrupulatny i inteligentny zabójca, tworzący wyrafinowane miejsca zbrodni. (…) – to tchórz, któremu się wydaje, że rozdaje karty w rozpoczętej przez siebie grze. Póki nie znamy jej zasad, przegrywamy. (…)

Opisy miejsc są tak realistyczne, że przy odrobinie wyobraźni można przenieść się w okolice gór, lasów i małych górskich miejscowości. Myślę, że nikogo nie zawiedzie ta powieść, ponieważ połączenie świetnie wymyślonej fabuły, z realistycznie zademonstrowanymi miejscami nie tylko górskich okolic i obrazów zbrodni, ale również miejsc dalszoplanowych, z wyjątkowo ciekawie wykreowanymi postaciami nie może być złą lekturą.

Polecam tę książkę zarówno miłośnikom dobrych kryminałów jak i thrillerów, a także czytelnikom skłaniającym się ku powieściom psychologicznym.

Dziękuję Wydawnictwu MOVA za propozycję przeczytania tej książki i odkrycia kolejnej świetnej polskiej autorki kryminałów. Myślę, że nazwisko pisarki warte jest zapamiętania.

JESTEŚ WSZYSTKIM, CZEGO PRAGNĘ – Katarzyna Misiołek

Katarzyna Misiołek, to autorka powieści społeczno-obyczajowych i kryminałów z cechami thrillera psychologicznego. Pisze również pod pseudonimem Daria Orlicz. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Była tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo, biografie i mroczne thrillery. Kocha fotografować, podróżować i… kupować buty.  

Jesteś wszystkim czego pragnę, to współczesna powieść obyczajowa z nutą romansu i dramatu.

PREMIERA KSIĄŻKI 14 KWIETNIA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 347

Carla jest młodą Włoszką mieszkającą w Polsce. Przyjechała do tego kraju z mężem i sercem pełnym marzeń. Wspólnie z mężem otworzyła restaurację i miało być pięknie, tylko pandemia nieco pokrzyżowała plany młodych włoskich przedsiębiorców. Niestety małżeństwo również nie okazało się sielanką i pewnej nocy Carla po prostu wsiadła w pociąg i wyjechała szukać spokoju i szczęścia w innym mieście z dala od nieco zaborczego męża. Michał jest lekarzem bezgranicznie zaangażowanym w swoją pracę zarówno w Polsce jak i na misjach zagranicznych. Jego z pozoru szczęśliwe małżeństwo nagle rozpada się z pewnego dość upokarzającego mężczyznę faktu, który miał być radością a został goryczą. Pewnego dnia Michał zwraca w parku uwagę na samotną młodą skrzypaczkę i nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo jego życie od tego dnia ulegnie zmianie. Czy Carla poradzi sobie sama w obcym polskim mieście, czy będzie zmuszona wrócić do męża, a może nawet powrotu do Włoch? Czy dwoje przypadkowo spotkanych na ulicy ludzi może zbliżyć się do siebie na tyle, aby zacząć myśleć o wspólnej przyszłości? Czy można zaufać komuś kogo się ledwo zna i nie bać się, że zada ból i cierpienie?

Przyznam szczerze, że sięgając po tę książkę pomyślałam, że jest to „ciepły” romans, bo tak sugeruje opis na okładce. Tak „ciepły” romans, cokolwiek to znaczy. Ale słowo „ciepły” jako pierwsze nasunęło mi się na myśl. Znając jednak już trochę „pióro” autorki skłaniałam się raczej w innym kierunku, może powieści psychologicznej, może dramatu? Niewiele się pomyliłam, bowiem w tej powieści mamy wszystkiego po trochę.

Początek książki jest dość dramatyczny, chociaż to co spotkało Carlę można nazwać dramatem, ale to co spotkało Michała… raczej upokorzeniem.

Nie ukrywam, że od pierwszych stron czułam sympatię do głównych bohaterów i do samego końca kibicowałam im. 

Treść książki podzielona jest na krótkie rozdziały przemiennie następujące po sobie, gdzie raz „pierwsze skrzypce” gra ON, a raz (nawet dość dosłownie, bo Carla jest skrzypaczką) gra ONA.

Autorka umieściła fabułę w czasie dość trudnym i niepewnym jednocześnie jakim jest pandemia koronawirusa. To już któraś z kolei książka odnosząca się do tego covidowego dramatu. Czy miało to wpływ na zaangażowanie się w fabułę czy nie, to już ocenić musi każdy indywidualnie.

Mimo dramatycznych zdarzeń jakie dotknęły bohaterów, ta historia ma bardzo pozytywny oddźwięk. Potraf tchnąć w czytelnika nadzieję. Autorka udowadnia bowiem, że bez względu na czas i okoliczności znalezienie szczęścia jest możliwe.

(…) „A gdyby jednak spróbować? – pomyślał. – Wyjść do ludzi, złapać trochę słońca, zaszaleć w pustych alejkach i zrobić coś nowego? Wypełznąć w końcu poza własną strefę komfortu, odważyć się żyć zamiast ukrywać w mieszkaniu, użalając nad sobą?” (…)

Można pomyśleć, że dwoje mocno zranionych przez los ludzi będzie bardzo ostrożnie podchodziło do nowych uczuć, ale może właśnie to, że zostali życiowo poharatani dało im siłę i odwagę do tego, aby spróbować szczęścia z kimś innym.

Każdy człowiek potrzebuje uczucia miłości, zrozumienia i takiego zwyczajnego ludzkiego ciepła drugiego człowieka.

(…) Życie nie zawsze można reżyserować według własnego scenariusza. Czasem los kieruje nas na boczne ścieżki, na które z własnej woli nigdy byśmy nie weszli, i często właśnie na nich znajdujemy to, czego bezskutecznie szukaliśmy, idąc wybraną przez siebie drogą. (…)

Historia tych dwojga ludzi to nie jest banalny romans jakich spotykamy w literaturze wiele. Moim zdaniem to piękna historia miłosna dwojga ludzi, którzy zupełnie przypadkowo (a może to właśnie zaplanował dla nich los?) odnaleźli się w trudnych chwilach swojego życia.

(…) Byli dla siebie dwiema czystymi kartami, totalnymi niewiadomymi, które dopiero z czasem staną się bardziej przejrzyste. „Czy to źle? Nie, chyba nie. Każda znajomość zaczyna się w końcu od pierwszego kroku, spojrzenia, słowa” (…)

Skupiając się jednak na postaciach, muszę przyznać, że zachwyciła mnie pani Ludmiła. Starsza pani z duszą młodej dziewczyny. Ciepła, empatyczna, pogodna i bardzo optymistycznie podchodząca do życia.

Poruszyła mnie natomiast postać głównej bohaterki – Carli. Młodej kobiety, która uciekając od toksycznego męża nie załamała się swoją sytuacją materialno-zawodowo-bytową. Potrafiła w obliczu „być i żyć” schować dumę i udowodnić (sobie), że żadna praca nie hańbi. Nie prosiła o pomoc finansową, tylko zakasała rękawy i przyjęła każdą pracę, która pozwoliła jej na bycie niezależną.

Polecam tę książkę całym sercem i chociaż nie jest to typowy romans, to myślę, że powieść zachwyci niejedną czytelniczkę preferująca taki właśnie gatunek. To moim zdaniem piękna powieść o nadziei i szczęściu, które można znaleźć, nawet wtedy, gdy się go na siłę nie szuka.

Dziękuję Autorce za tę historię i dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki kilka dni po premierze.

ZAPACH MAZUR – Małgorzata Manelska

Małgorzata Manelska urodziła się na Mazurach, w Szczytnie, gdzie cały czas mieszka. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Oligofrenopedagog, bibliotekarka, nauczycielka. Od kilkunastu lat pracuje z dziećmi i młodzieżą niepełnosprawną intelektualnie. Pasjonuje ją czytanie. Lubi literaturę o tematyce około wojennej, kryminały, thrillery. W wolnych chwilach zajmuje się decoupage, techniką handmade, polegającą na ozdabianiu różnych powierzchni za pomocą serwetki lub papieru ryżowego. Kocha podróżować, poznawać nowe miejsca i ludzi. Jest autorką książek obyczajowych z historią w tle. Pisze o Mazurach, o ludzkich problemach, fascynacjach, dążeniach i samotności.

Zapach Mazur to powieść obyczajowa z nutką romansu, sporym ładunkiem historii wojennej Mazur i okolic, a także dramatu i psychologii.

PREMIERA KSIĄŻKI (wydanie II) 19 MARCA 2021

Wydawnictwo WASPOS
stron 403

Julka po rozstaniu z mężem, który ułożył sobie życie z nową żoną za granicą,  mieszka sama. Jest niezależna finansowo, ale nie myśli o chwilowo o nowym związku. Kiedy pocztą przychodzi pismo z ośrodka pomocy społecznej z małej miejscowości na Mazurach z prośbą o zaopiekowanie się starszą kobietą, babcią jej byłego męża kobieta nie wie, jak sobie z tym poradzić. Nie jest już żoną wnuka Trudy. Staruszka okazuje się jednak bardzo sympatyczną osobą i Julka bardzo szybko zaprzyjaźnia się z nią. Kiedy mąż Julki postanawia sprzedać ich wspólne mieszkanie, kobieta z dnia na dzień staje się bezdomną z niewielkim kapitałem gotówki. Wyjazd na Mazury i zamieszkanie z babcią byłego męża okazuje się dla niej zbawienny. Oprócz przyjaźni starszej pani, Julka ma szansę na inną przyjaźń, a może nawet coś więcej. Czy uda jej się ułożyć życie w nowym środowisku? Jak na życie Julki wpłyną wspomnienia Trudy z okresu wojennego? Czy Julka znajdzie na Mazurach coś więcej niż tylko pocieszenie po rozstaniu z mężem?

W Mazurach zakochałam się kilkadziesiąt lat temu, kiedy jako młode dziewczę byłam na koloniach. Do dziś pamiętam piękne okolice, piękne jeziora i zapach…lasu.

Autorka ma bardzo malowniczy styl, kiedy coś opisuje, bez względu na to czy jest to pomieszczenie, czy postać, to potrafi słowami wyczarować obraz, który działa to na zmysł wyobraźni.

Kiedy zaczęłam czytać pierwszy tom tej mazurskiej opowieści, to po kilkunastu stronach wiedziałam, że przepadłam. Na mojej półce czeka już drugi tom, autorka zapowiada na rok 2021 kontynuację, co bardzo mnie cieszy.

(…) – Babciu, ile jeszcze po tym świecie chodzi Niemców, którzy też stali się ofiarami wojny? Ani ty, ani twoi rodzice nie chcieliście jej. Nie można czuć się odpowiedzialnym za czyjeś zbrodnie tylko dlatego, że przynależy się do jakiejś narodowości. (…)

Jeżeli ktoś czytał moje książki ze Szkatułki Wspomnień i podobały się, to zatraci się również w tej opowieści.

Fabuła książki dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych, współcześnie i w okresie drugiej wojny światowej i muszę się przyznać do tego, że biorąc tę książkę do ręki nie spodziewałam się takiego zaangażowania emocjonalnego w fabułę. Zwłaszcza w tę dotyczącą wojennych wspomnień jednej z bohaterek powieści.

Styl jakim pisze autorka z pozoru wydaje się lekki, łatwy i przyjemny w czytaniu, ale poruszone w książce tematy nie zawsze do tych lekkich należą.

(…) Julka poczuła w gardle jakąś grudę, która nie pozwoliła jej normalnie przełykać. Nie mogła uwierzyć w to, co przeczytała. Artur mówił, że ojciec nigdy nie szukał z nim kontaktu. O co tu chodziło? Jaką jeszcze tajemnicę kryła Truda? (…)

Przenosząc się do małej miejscowości poznajemy bardzo realistycznie opisane życie jej mieszkańców, z wszystkimi jego plusami i minusami. Poznajemy społeczność tej małej miejscowości widząc zarówno ludzi przedsiębiorczych, odważnych w podejmowaniu decyzji życiowych i zawodowych jak i ludzi kompletnie wycofanych społecznie, trwoniących swoje życiowe szanse i nie potrafiących dobrze wykorzystać potencjału swoich zdolności. Poznajemy również osoby silne emocjonalnie, których osobowości ukształtowały się w czasach tak trudnych i bolesnych jak wojna.

(…) Dobrze jest mieć przyjaciół, którzy wyciągają pomocną dłoń, kiedy się jej potrzebuje. Miała nadzieję, że nie będzie musiała nadużywać przyjaźni Bożeny, Krzysztofa, Trudy. Nie chciałaby tego, bo nie wiedziała, czy kiedyś nie nadejdzie dla niej jeszcze gorszy czas, a co wtedy? Najważniejsze, że teraz nie była sama. (…)

W swoich książkach ze Szkatułki Wspomnień zawsze podkreślam i przypominam, że Niemcy nie zawsze byli źli, jak w każdym społeczeństwie tak i u nich zdarzali się ślepo oddaniu ideologii nazistowskiej jak i tacy, którzy przede wszystkim byli ludźmi.

Autorka w piękny sposób to przedstawiła, ukazując losy pewnej niemieckiej rodziny, w której mimo empatii i serdeczności w stosunku do innych (potencjalnych wrogów) zdarzyła się ta przysłowiowa „czarna owca”.

(…) – W jakiej armii pan służy? Takimi metodami walczą na tej wojnie żołnierze, pańscy koledzy? Kiedyś spotka ich za to kara. Chce pan w taki sposób zdobywać chwałę? Mordując chorych, dzieci, kalekich? Jest jeszcze czas, żeby się z tego wycofać. (…)

Na uwagę moim zdaniem zasłużyła postać Julii, kobiety w średnim wieku, zranionej kilkakrotnie przez los, która mimo kłód rzucanych pod nogi udowodniła sobie i innym, że każdą kłodę można przeskoczyć, ominąć i iść dalej w kierunku szczęścia.

Myślę, że kto sięgnie po tę książkę polubi również Trudę, dziewięćdziesięcioletnią staruszkę, która swoim podejściem do życia udowadnia, że wiek to tylko cyfry w dowodzie i ważniejsze od peselu jest nastawienie do życia.

Polecam tę książkę bardzo gorąco zarówno miłośnikom historii wojennej jak i tym, którzy wybierają romans. Ta ciepła i pełna wzruszeń powieść historyczno-obyczajowa z pewnością zadowoli gust czytelniczy niejednej osoby.

Gdyby nie zobowiązania recenzenckie, to z całą pewnością zaraz po zakończeniu tego tomu zabrałabym się za czytanie kolejnego, bo już nie mogę się doczekać kolejnych losów mieszkańców tej mazurskiej miejscowości.

Moim zdaniem nazwisko autorki jest warte zapamiętania. Pozwólcie sobie na cudowny „wyjazd” na Mazury. Myślę, że będzie to nietypowa podróż zarówno pod względem emocjonalnym jak i przyrodniczo-turystycznym.

Dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej pięknej mazurskiej opowieści, wkrótce opowiem Wam o kolejnej części, która musi niestety cierpliwie trochę poczekać na swoją kolej.

Napisz do mnie
styczeń 2025
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/