Recenzje książek

LITERATURA POLSKA

HANEMANN – Stefan Chwin

Stefan Chwin

Stefan Chwin urodził się w 1946 roku w Gdańsku i jest jednym z najbardziej znanych gdańskich powieściopisarzy. Jest również krytykiem literackim, eseistą, historykiem literatury a także grafikiem.

Jest absolwentem Państwowego Liceum Technik Plastycznych w Gdyni-Orłowie oraz Uniwersytetu Gdańskiego. Jako naukowiec zajmuje się romantyzmem i romantycznymi inspiracjami w literaturze nowoczesnej. Wykłada na Uniwersytecie Gdańskim na wydziale Filologii Polskiej.

Pisze również beletrystykę pod pseudonimem Max Lars i pod tym nazwiskiem zadebiutował dwoma powieściami fantastyczno-przygodowymi dla młodzieży: Ludzie-skorpionyCzłowiek-Litera. Również w tym czasie ukazał się jego autobiograficzny esej Krótka historia pewnego żartu, w którym autor dokonał osobistego rozrachunku z historią Gdańska z lat pięćdziesiątych XX wieku.

 Hanemann

Wydawnictwo TYTUŁ

stron 248

Hanemann to powieść, która w 1995 roku została nagrodzona Paszportem Polityki.

Koniec drugiej wojny światowej jest okresem dramatycznym zarówno dla Niemców mieszkających w Wolnym Mieście Gdańsku, jak i dla Polaków przybywających do tego miasta. Tytułowy Hanemann jest lekarzem, profesorem anatomii pracującym w Akademii Medycznej. Któregoś dnia do prosektorium zostaje przywiezione ciało młodej kobiety, która zginęła podczas katastrofy statku. Kobieta okazała się narzeczoną Hanemanna. Po tym, młody lekarz nie potrafi już pracować tak jak dawniej przeżywając głęboki kryzys egzystencjalny.

Koniec wojny, jest dla wielu Niemców początkiem tułaczki „do siebie”, jest ucieczką przed wojskiem wrogiej armii. Hanemann postanawia jednak pozostać w Gdańsku mimo wielu czyhających na niego nieprzyjemności ze strony Polaków. Do domu, w którym mieszka, wprowadzają się polskie rodziny, wysiedlone z innych rejonów kraju. Jedni traktują młodego lekarza po przyjacielsku, inni czują do niego nienawiść i żal.

Bohaterami tej lektury są nie tylko ludzie, ale również miasto Gdańsk i przeróżne rzeczy. Książka „Hanemann”, to symfonia uczuć i doznań zarówno ludzi, jak i sprzętów, naczyń, pomieszczeń. Losy przeplatanych ze sobą osób – Niemców opuszczających w pośpiechu i strachu swoje gdańskie mieszkania w ostatnich dniach wojny i Polaków, którzy wygnani ze swoich domów na Wileńszczyźnie, Zamojszczyźnie, Warmii zajmujących ich miejsca. Cała gama myśli, wzruszeń, tęsknot i nadziei przeplatanych miłością, przyjaźnią i okrucieństwem tych, którzy powinni po tych kilku latach pożogi wojennej być dla siebie wsparciem.

Autor oprócz treści przedstawiającej kolejne ludzkie losy w charakterystyczny sposób ukazuje wizualną ich stronę. Opisane przez niego rzeczy, sprzęty, obrazy miejsc, domów czy ulic są przedstawione tak malowniczo jakby nie pisał o nich ale malował je. Kiedy czytałam o zimie, śniegu, zamieci, to prawie czułam chłód ogarniający tych ludzi, będących w danym miejscu, słyszałam szum morskich fal i krzyk osób próbujących się dostać na statek mający ich zabrać do „bezpiecznych portów”, prawie czułam zapach kwiatów i lawendy powkładanej między wykrochmaloną pościel.

Nieczęsto się zdarza, że za pomocą słów przelanych na papier, trafiających w inne punkty zmysłów, czytelnik nie tyle wyobraża sobie to o czym czyta, ale również czuje to.

Żeby jednak nie było tylko i wyłącznie tak pięknie, malowniczo i optymistycznie, to muszę dodać, że trochę chaotyczne wpisy zabarwione szeroką skalą przemyśleń, momentami powodowały pewnego rodzaju konsternację i musiałam się domyślać, co w tym momencie autor chce przekazać. Ale i tak w końcu wszystko skupiało się na głównym bohaterze – doktorze Hanemannie.

Natomiast okładka, według mnie, w żaden sposób nie współgra z treścią, nie wiem, dlaczego wybraną taką właśnie, ale jeśli chodzi o mnie, to nie pasuje mi ona do tego co znajduje się za nią.

Kolejnym dyskomfortem w czytaniu było dla mnie tak samo jak w książce „A jutro cały świat” (o której pisałam w jednym z wcześniejszych wpisów) przeskakiwanie z treści na tył książki, gdzie umieszczony został klucz do miejsc opisywanych przez autora. Chociaż przyznam z pewną dumą, że niektóre niemieckie nazwy ulic i miejsc już pozostały w mojej pamięci.

Książka napisana trochę jakby w dwóch częściach – jednej prowadzonej przez narratora z wątkiem opisującym sytuacje Niemców opuszczających Gdańsk przed wkroczeniem do miasta Armii Czerwonej, a druga w formie pamiętnika pisanego przez Piotra, chłopca jednej z polskich rodzin, który przyszedł na świat już w wyzwolonym Gdańsku i zamieszkał z rodzicami w jednym z poniemieckich mieszkań.

Tematy poruszone w książce są bardzo smutne, ale jednocześnie bardzo ciekawe, zarówno pod względem historycznym jak i życiowym, dlatego polecam książkę osobom, które lubią wartościową literaturę, w której zawarte są poważne wątki historyczne.

 



CZAROWNICA – Anna Klejzerowicz

Anna Klejzerowicz

Anna Klejzerowicz jest gdańszczanką, kobietą wszechstronnie zaangażowaną. Jest nie tylko pisarką i publicystką, ale również redaktorką, zajmującą się także fotografią. Autorka dwóch zbiorów opowiadań grozy z cyklu: „Złodziej dusz. Opowieści niesamowite”, powieści kryminalnych: „Sąd Ostateczny”, „Ostatnią kartą jest Śmierć”, „Cień gejszy” (książka – laureatka plebiscytu „Przy kominku” w 2011 r.), opowiadań w licznych antologiach, a także tekstów prasowych – beletrystycznych i publicystycznych. Przez wiele lat współpracowała z teatrem Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie, jako fotograf i redaktor publikacji teatralnych.

 czarownica

Prószyński i S-ka rok 2012

stron 263

Czarownica, to powieść obyczajowa zbliżona do prawdziwej historii, takiej jaka mogłaby mieć miejsce i z pewnością miała w niejednej wsi. Gdy ktoś sugerując się tytułem będzie doszukiwał się w niej magii, czarów, zaklęć i tym podobnych, może się poczuć rozczarowany, bo niczego takie nie znajdzie. Chociaż… jakaś magia w tej książce jest, ale inna.

Przyglądając się okładce i wpatrując w oczy tej małej dziewczynki, która ma być namiastką jednej z głównych bohaterek, można odczuć coś w rodzaju tajemniczej magii.

Michał, dobiegający czterdziestki mężczyzna „po przejściach” postanawia kupić za miastem kawałek ziemi, na której zamierza wybudować sobie mały letniskowy domek. Przyjeżdżając do wsi, w której wystawiona na sprzedaż jest działka, zauważa starą, walącą się chatę, a przy niej tajemniczą rudowłosą kobietę. Zasięgając informacji u znajomych dowiaduje się, że kobieta jest typowym odludkiem, samotną, nie utrzymującą z nikim kontaktów mieszkanką o której tak właściwie nikt nic nie wie, oprócz tego, że unika towarzystwa. Coś go do tej kobiety przyciąga i w niedługim czasie, zawarta zupełnie przypadkowo znajomość kończy się czymś więcej niż tylko sąsiedztwem. Na drugim krańcu wsi mieszka również młoda kobieta z córką. Kobieta jest wrakiem człowieka, wegetującym w patologicznej, przesiąkniętej alkoholem rzeczywistości. Jej córka, sześcioletnia, autystyczna dziewczynka, tak właściwie wychowuje się sama, czasami wspierana przez mieszkających w sąsiedztwie ludzi. Zachowuje się jak mała dzikuska, która prawie cały czas spędza w lesie i komunikuje się jedynie z wiejskimi zwierzętami. Kiedy matka dziewczynki popełnia samobójstwo, Michał tak bardzo angażuje się w życie dziewczynki, że nad jego dotąd spokojnym bytem zaczynają zbierać się ciemne chmury… Walcząc o jedno może stracić drugie…

Książka jest czymś w rodzaju przewodnika po ludzkich uczuciach, które często działają na siebie antagonistycznie i w pewnym momencie zatrzymując się na skraju, wywracają życie człowieka do góry nogami.   

Autorka chyba starała się w swojej publikacji zmusić czytelnika go głębszej refleksji, do zastanowienia się nad tym co tak właściwie jest w życiu ważne.

Lektura jest bardzo ciepła, spokojna, chociaż momentami podczas czytania poziom adrenaliny wzrasta. Napisana prostym językiem w formie pamiętnika – wspomnień mężczyzny, przeplatanego monologiem. Trochę częste, zbyt krótkie zdania odrobinę mnie irytowały, bo odbierałam je jak jakieś urywane myśli. Gdyby ktoś zapytał mnie, czy jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, to odpowiedziałabym, że – chyba nie do końca, bo przedstawione w niej problemy nie należą do łatwych w rozwiązywaniu.  

Historia opisana w książce jest na tyle prawdziwa, że znając realia małej miejscowości, mogła się wydarzyć i może dlatego czytałam ją z zapartym tchem, bo bardzo byłam ciekawa jak potoczą się losy małej, osieroconej Małgorzaty a także losy Michała i jego rudowłosej małżonki, której obecność tej małej dziewczynki obudziła koszmarne wspomnienia z przeszłości.

Przyznam szczerze, że sugerując się tytułem i okładką przedstawiającą tajemniczą dziewczynkę, spodziewałam się zupełnie innej treści, ale jestem mile zaskoczona tym, co znalazłam na stronach tej książki.

Polecam książkę, zwłaszcza młodym czytelniczkom (ale nie tylko), aby poznały, czym tak właściwie jest wartość człowieka. 



TELEFONY DO PRZYJACIELA – Anna Łacina

wędówka książki

Książka przywędrowała do mnie dzięki pomysłowi autorki, która zaproponowała jedną ze swoich książek jako lekturę na wakacje. Wprawdzie miesiące wakacyjne już dawno się skończyły i książka dotarła do mnie w miesiącu listopadzie, ale to świadczy tylko o tym, jak wielu chętnych zgłosiło się do przeczytania jej. Myślę, że nadal się zgłasza.

Anna Łacina

Anna Łacina, Anna Zgierunpublikująca pod dwoma różnymi nazwiskami polska pisarka, autorka serii bajek edukacyjnych, opowiadań fantastycznych i powieści obyczajowych, jest także współautorką „Limerykowego Atlasu Powiatu Przasnyskiego”.

Jako Anna Łacina pisze powieści obyczajowe, które najchętniej zaliczyłaby do literatury familijnej, ponieważ są tak skonstruowane, że nie zaszkodzą młodemu czytelnikowi, natomiast przeznaczone są dla nieco starszego odbiorcy, a przynajmniej dla tych, którzy lubią konwencję literatury młodzieżowej.

O tej pisarce wspomniałam w jednym ze swoich wcześniejszych wpisów Kobiety pióra i pazura, czyli Panel Literacki DKK.

Telefony do przyjaciela

Wydawnictwo Nasza Księgarnia rok 2012

stron 367

Telefony do przyjaciela, to książka o młodzieży, ale nie koniecznie DLA młodzieży. Po przeczytaniu jej musiałam się „przespać” z myślami, które kotłowały się w mojej głowie.

Dwie siostry – Ania i Marzena spędzają wakacje u babci i dziadka. Siostry różnią się między sobą bardzo, nie tylko pod względem fizycznym, ale również intelektualnym. Ania, nieśmiała osiemnastolatka jest umysłem ścisłym, doskonale gra w szachy, nie uprawia żadnego sportu, bo w żadnej dziedzinie nie czuje się dobrze, natomiast Marzena, przebojowa dziewiętnastolatka, jest humanistką, uwielbiającą żeglarstwo, i nie wyobraża sobie życia bez sportu. Doskonale żegluje i pływa. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, bo przecież rodzeństwa często różnią się między sobą, gdyby nie fakt, że Marzena jest od urodzenia osobą niepełnosprawną i jeździ na wózku inwalidzkim.

Pewnego dnia do wody wpada chłopak, którego Marzena ratuje. Potem odwiedza go w szpitalu, chociaż on nie zdaje sobie sprawy z tego, kim jest dziewczyna. Po wyjściu ze szpitala,  w skutek nieporozumienia i trochę nieudolnie przeprowadzonego „śledztwa”, chłopiec poznaje Anię i bierze ją za swoją ratowniczkę. Sprawy trochę zaczynają się komplikować, bo obie dziewczyny poczuły do tego samego chłopca coś więcej, niż tylko zwykłą sympatię.

Nie lubię zdradzać fabuły, bo nie na tym polegają moje wpisy, dlatego nic więcej już na ten temat nie wspomnę.

Oprócz sióstr, poznajemy również kilka innych, ciekawych osób, które wplecione w życie Ani i Marzeny, pośrednio odgrywają w ich życiach dość istotne role. 

Książkę czyta się szybko i z dużym zainteresowaniem i chociaż jest ona głównie o młodzieży, bo jej bohaterki są w wielu 18 i 19 lat, to problemy poruszane dotyczą nie tylko ludzi młodych.

Nie jest napisana językiem stricte młodzieżowym, chociaż można znaleźć w niej sporo młodzieżowych odzywek. Trochę humorystycznie, trochę bardzo poważnie, ale bardzo lekko.

Autorka pisząc tę lekturę wzięła na swoje barki kilka bardzo poważnych problemów, dotyczących nie tylko niepełnosprawności, ale przez wszystkim psychiki młodego człowieka co odzwierciedliła w odniesieniu się do życia młodej, trochę zagubionej w rodzinie dziewczyny, która jest przekonana o tym, że jest dzieckiem „wpadki”, niekochanym przez rodziców, nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie jej przyjście na świat uratowało rodzinną więź.

Bardzo wzruszyła mnie gra uczuć, od euforycznej radości, po graniczący z rozpaczą smutek. Pięknie wyselekcjonowane osobowości poszczególnych ludzi, odgrywających mniejszą, lub większą rolę w życiu dziewcząt, są tak zmysłowo pokazane, że właściwie można sobie danego człowieka wyobrazić tak, jakby się go spotkało w rzeczywistości.

Ciekawe jest to, że fabułę autorka wplotła różne wątki – miłosny, psychologiczny, przygodowy, a także dwa wątki kryminalne, pięknie ze sobą współgrające, czyli jest w tej książce „dla każdego, coś miłego”

Nie nazwałabym tej książki powieścią, ale opowieścią o podróży do najgłębszych zakamarków psychiki młodego człowieka. I mimo, dość nietypowej jak dla takiej opowieści okładki, która kojarzy się bardziej z książką, dla młodzieży w wieku 10-15 lat, niż dla dorosłych, to za tą właśnie okładką kryje się bardzo poważna treść, powiedziałabym nawet, że kryje się poważny przekaz dla czytelnika.

Polecam książkę każdemu, kto lubi literaturę familijną a zwłaszcza taką jak ta, czyli opartą na życiu, zarówno zdrowego człowieka, jak niepełnosprawnego, w tym przypadku dwóch młodych dziewcząt.

 

MILACZEK – Magdalena Witkiewicz

Magdalena Witkiewicz

Magdalenie Witkiewicz pisałam już w jednym ze swoich wcześniejszych wpisów, kiedy opisałam swoje spostrzeżenia po spotkaniu autorskim z Magdaleną Witkiewicz. Sama autorka pisze na swojej stronie internetowej o sobie tak:

Jestem pisarką. Ale jeszcze przez małe „p”. Piszę czasem o lekkich sprawach, a czasem o poważnych w lekkim, a nawet bardzo lekkim stylu. Staram się rozśmieszać i wzruszać. Dla dzieci i dla dorosłych. I „tylko dla dorosłych” również. Podobno moje powieści poprawiają nastrój. Są lekiem na deszcz za oknem i nieco smutniejsze dni.

I z tymi słowami zgadzam się całkowicie, no może pomijając tylko to małe „p”, ja napisałabym duże „P”.

Milaczek

Wydawnictwo FILIA rok 2013

(wcześniejsze wydanie – Wydawnictwo SOL rok 2008)

stron 264

Milaczek, jest pierwszą książką tej gdańskiej pisarki, którą miałam okazję przeczytać i… POLECAM, POLECAM, POLECAM 🙂

Milaczek to Milena, młoda kobieta w wieku 27 lat, zakompleksiona z powodu swojej wagi ciała i ogólnego wyglądu, która bardzo chciałaby nareszcie spotkać tego właściwego. Kiedy jednak go już spotyka, dzięki zaangażowaniu cioci, ten jeden, jedyny okazuje się…  (trzeba samemu przeczytać).

Zabawne historyjki związane z życiem tej młodej kobiety w rozmiarze XXL, przeplatane są epizodami z życia jej sąsiadki, zwanej Bachorem, czyli dziesięciolatki wychowywanej przez ojca (bo mamusia poszła w siną dal), oraz epizodami z życia jej 65 letniej ciotki Zofii, która jak na swój wiek jest dość ekscentryczna.

Chociaż książka napisana jest w dość humorystyczny sposób, nie jest to typowa komedia, ponieważ autorka porusza w swojej książce bardzo poważne tematy z życia. Na przykład temat samotnego wychowywania dziecka przez zapracowanego ojca, który dodatkowo cały czas próbuje znaleźć dla siebie towarzyszkę życia. Ukazany jest w tym przypadku punkt widzenia dziecka na to, co ojciec próbuje zrobić. Temat władzy rodzicielskiej nad dorosłym mężczyzną, który mimo uczuć do kobiety cały czas podporządkowuje się mamusi. Albo chociażby temat „uciekania” od starości, który i tak w końcu uświadamia danej osobie, że samemu jest źle w każdym wieku.

Jest to książka przypominająca trochę Bridget Jones, więc duża dawka humoru jest zapewniona. Krótkie rozdziały następujące po sobie często urywają treść fabuły, przechodząc do kolejnego wątku, ale dzięki temu cały czas wiadomo dokładnie co się u kogo dzieje.

Gdybym miała w jednym zdaniu napisać o tej książce co o niej myślę, napisałabym tak:

Jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale strasznie ciężko jest się oderwać od jej stron.

 
 

 



GONIĆ KRÓLICZKA – Mariola Zaczyńska

Mariola Zaczyńska

Mariola Zaczyńska – znana z prasy, radia i telewizji dziennikarka i polska pisarka, a przede wszystkim niesamowita kobieta. Nie będę o niej tutaj pisała, ponieważ zrobiłam to w jednym z moich poprzednich wpisów, kiedy dzieliłam się moimi wrażeniami po przeczytaniu jej książki „Jak to robią twardzielki”.

Gonić króliczka

Wydawnictwo Red Horse rok 2008

stron 245

Gonić króliczka, to druga z książek Zaczyńskiej, jaką miałam okazję przeczytać. I gdybym mogła wyrazić swoją opinię w jednym zdaniu, napisałabym o tej lekturze, że „jest to najlepsze lekarstwo na najgorsze samopoczucie”

Młoda wiekiem i dorobkiem pisarka – Jagoda, porzucona przez narzeczonego zalewa się łzami oglądając smętne filmy na video, jednocześnie topiąc swoją rozpacz w winie. Na szczęście ma przy sobie energiczną osobę w postaci właścicielki wydawnictwa, która zmuszą ją (dosłownie) do wyjazdu na zjazd anarchofeministek, na który pisarka otrzymała zaproszenie. Niczego nie zwiastujący wypad za miasto zamienia się w bardzo humorystycznie opisaną przez autorkę książki, aferę, w którą oczywiście zostaje wplątana młoda pisarka .

Jest również właściciel hotelu – Anglik polskiego pochodzenia, z którym początkowe relacje Jagody na gruncie towarzyskich nie wyglądają optymistycznie, ale im bliżej końca….

Poznajemy również w książce dwie starsze panie, które pewnie obraziłyby się, gdyby tak je nazwano, ponieważ mają w sobie więcej energii niż niejeden młodzieniaszek.

Wszystko w książce dzieje się w takim tempie, że nie można oderwać się od jej karek.

Gdzieś w połowie książki, zastanawiałam się, czy aby nie odłożyć czytania na inny dzień, bo brzuch zaczynał mnie boleć od śmiechu.

Lektura typowa na jesienną szarugę. Rozpalając wyobraźnię, przenosi czytelnika w sam konflikt feministek z przedstawicielami ugrupowania Rodzina Polska. Jest dużo humoru, jest wątek miłosny, jest kobieca rozpacz, są faceci na harleyach (poznani zresztą w poprzedniej książce) i jest ogromna dawka adrenaliny, produkującej endorfiny.

Sam fakt, że przeczytałam tę książkę w jeden dzień, (dobrze, że dzisiaj niedziela) mówi chyba sam o sobie. Za oknem deszcz i jesienna szaruga, a ja wcale nie czuję przygnębienia, a to dzięki książce „Gonić króliczka”. Zresztą wystarczy popatrzeć na okładkę i już człowiek domyśli się, że za nią, z pewnością nie kryje się żadna poważna fabuła.

Polecam tę książkę każdemu, kto lubi literaturę odstresowującą, czyli taką z jajem i dużą dawką optymizmu.



Napisz do mnie
maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/