Ida
PŁACZ WILKA pisze się dalej
LAWENDA już w rękach czytelniczek, więc postanowiłam wrócić do PŁACZU WILKA https://ksiazkiidy.pl/2012/06/Placz-wilka-fragment.html , który zaczęłam pisać przed LAWENDĄ, która tak jakoś dziwnie mi zaprzątnęła umysł, że PŁACZ WILKA poszedł na chwilę „do szuflady”. Wróciłam jednak do niego, ponieważ w moich myślach znów zakiełkował pomysł dalszej fabuły. Chciałabym w tym roku wydać dwie książki, LAWENDA już wydana, więc myślę że z tą drugą uporam się do końca roku.
Napisałam wprawdzie (przed LAWENDĄ) dopiero około 30 stron A4, ale myślę, że nadrobię to bardzo szybko, tylko że… mam na półce w pokoju tyle książek „do przeczytania” które dostałam albo w akcji „wędrująca książka”, albo od moich podopiecznych, że kiedy patrzę na te pozycje, to już, już chciałabym je wszystkie przeczytać.
Mam trzy podopieczne, których mieszkania przypominają mini biblioteki (dlatego nie jestem zapisana do żadnej z bibliotek). Nie ma w nich tak właściwie żadnych nowości wydawniczych (bo panie mają lat 85+) , ale wiele tytułów dosłownie mnie przyciąga jak magnes. I tak, jak któraś z moich podopiecznych znajduje jakąś książkę, która ich zdaniem „powinna mnie zaciekawić”, to daje mi (DAJE NIE POŻYCZA), a ja odkładam na półeczkę i obiecuję, że wkrótce przeczytam.
Lato to dla mnie nie jest zbyt dobry czas na czytanie książek, bo ciągle jest coś do zrobienia w ogrodzie, i kiedy tak po pracy wracam do domu, a tu jeszcze trzeba podlać coś w szklarni i powyrywać lub poprzycinać w ogrodzie, to na czytanie pozostaje tylko czas w łóżku. Niestety nie jest to odpowiedni czas, bo po niecałej godzince czytania, bez względu jak ciekawa jest książka, moje oczy zaczynają „strajk generalny” i koniec.
Zimą mam więcej czasu na książki, chociaż przy świetle lampy dużo gorzej się czyta niż przy naturalnym, ale cóż taka kolej rzeczy.
P.S. Pierwsza RECENZJA „Lawendy” już się ukazała i dodałam ją do mojej stronki „RECENZJE” w bocznej szpalcie bloga.
DZIEWCZYNKA, KTÓRA WIDZIAŁA ZBYT WIELE – Małgorzata Warda
Małgorzata Warda, urodziła się w 1978 roku i od swojego przyjścia na świat mieszka w Gdyni. To kobieta wszechstronnie utalentowana. Pisarka, która ma swoim koncie kilka bardzo interesujących książek, ale również malarka i rzeźbiarka. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku. Jest również autorką kilku tekstów piosenek zespołu „Farba”.
Zadebiutowała w 2004 roku „Bajką o laleczce” w zbiorze „Wesołe historie”, ale prawdziwy sukces przyniosła jej wydana w 2006 roku powieść „Ominąć Paryż”.
Pruszyński i S-ka rok 2012
stron 317
Dziewczynka, która widziała zbyt wiele to bardzo poruszająca powieść o przywiązaniu do siebie dwójki rodzeństwa, Ani i Aarona. Dzieci większość czasu spędzają z ciocią, która opiekując się nimi ze względu na powracające depresje ich matki, oraz na jej próby samobójcze stara się zastąpić im normalny dom. Nie jest to jednak dla niej rzeczą łatwą, bo Gabrysia (siostra zmarłego ojca dzieci), jest typową kobietą, dla której liczy się jedynie sukces zawodowy. Dzieci stają się również przeszkodą w jej związku z pewnym malarzem, o dość mocno sadystycznym podejściu do ludzi. Chłopak ciotki wyjątkowo upodobał sobie Aarona i zarówno pod nieobecność Gabrysi, jak i w jej obecności udowadniał rodzeństwu swoją wyższość, która posunęła się nawet do…
Nie będę zdradzała.
Ania otoczona wyjątkową opieką brata tylko przy nim czuje się bezpieczna, co jednak powoduje, że Aaron odczuwa coś w rodzaju kajdan miłości, które pozbawiają go życia osobistego. O tym co dzieje się w domu ciotki dzieci nikomu nie mówią, ale im są starsze tym te wspomnienia zaczynają bardziej ciążyć im na sercach i w ich psychice. W końcu Ania nie wytrzymuje i aby zainteresować innych tym, co wydarzyło się po dachem ciotki, wymyśla oskarżenie, którym obciąża swojego brata. Desperacki krok jaki podjęła miał na celu jedynie uwolnienie Aarona od przeszłości. Co wymyśliła i jak się to wszystko skończyło, warto przeczytać samemu.
Książką Małgorzaty Wardy zainteresowałam się na spotkaniu „Kobiety pióra i pazura”, o której wspomniały w trakcie dyskusjach o pisaniu jej koleżanki pisarki.
Po przeczytaniu kilku pierwszych stron pomyślałam sobie, że jest to coś w rodzaju „Kwiaty na poddaszu”, ale im bardziej wgłębiałam się w treść tym silniej zaciskała się pętla czytania, aż w pewnym momencie nie potrafiłam oderwać się od kartek tej liczącej 316 stron lektury.
Książka napisana jest w dość specyficzny sposób, rozdziały stanowiące wspomnienia, coś jakby pamiętniki Ani czy Aarona, przeplatane są treścią z narratorem. Proste, a zarazem fachowe słownictwo dodaje fabule nutki grozy i mieszanych uczuć, zarówno tych pozytywnych jak miłość, przyjaźń, radość jak i tych negatywnych, czyli strachu, bólu, cierpienia czy tęsknoty.
Spoglądając na okładkę książki nikt nie domyśli się, że w środku zawarte jest tyle cierpienia. Miła i w ciepłych kolorach przygotowana bardziej przypomina książkę dla nastolatek, spokojną opowieść o dziewczynce, tak jak o „Ani z Zielonego Wzgórza”. Jak bardzo jednak mylący potrafi być obraz, za którym ukryta jest wyjątkowa treść.
Przeczytanie tej książki zajęło mi zaledwie kilka dni, tak mnie wciągnął wątek rodzeństwa. Polecam tę książkę czytelnikom o mocnych nerwach i odważnym podejściu do życia. Książka trzyma w napięciu, ale wyzwala również w czytelniku zwyczajne ludzkie uczucia, a bardzo realistycznie opisane sytuacje, miejsca czy sceny dodają jej czytelniczego kolorytu.
Gdańsk 2013, KOBIETY PIÓRA I PAZURA – Małgorzata Warda wpisuje dla mnie dedykację w książce „Dziewczynka, która widziała zbyt wiele”
ŚWIATY DWA W POGONI ZA LEŚNYM LICHEM – Katarzyna Georgiou
Katarzyna Georgiou jest wrocławską poetką, autorką kilku tomików, między innymi Dychotomia Mojej Kobiecej Natury, oraz wierszy dla dzieci. Wiele lat spędziła w Kanadzie pracując jako nauczyciel wychowania przedszkolnego, oraz jako wykładowca kursów ECE w Seneca College Lab School. Jej poezja jest wyjatkowa, łącząca czytelnika z naturą duszy ludzkiej i naturą przyrodniczą.
Wydawnictwo EUROSYSTEM rok 2013
stron 89
Światy dwa w pogoni za Leśnym Lichem, to książka niesamowita, żeby nie powiedzieć „magiczna”. Poezja przepleciona prozą. Na swoich 87 stronach zawiera więcej niż grube tomiska, mające po kilkaset stron. Ciepło bijące ze strof, zatrzymuje czytelnika, nie dając mu szansy na oderwanie się od słów napisanych ręką pani Katarzyny.
Kocham poezję, bo pozwala mi na wyciszenie emocji po ciężkim dniu.
Czytając książkę czułam zapach jaśminu i delikatne dotyki traw. Ta książka, to dwa światy – świat kobiety, jej uczuć, tęsknot, marzeń i wspomnień i świat życia natury: ptaków, drzew, słońca. To wędrówka przez cztery pory roku i wędrówka przez umysł kobiety. Takiej zwyczajnej, która kocha, czuje, płacze i żyje nadzieją, a zarazem kobiety magicznej.
W posłowiu książki pan Andrzej Ziemowit Zimowski napisał:
…Autorka opisuje bardzo delikatnie i intymnie „Światy dwa”, a więc powiązanie dwojga ludzi, wspomnienia, marzenia o powrocie tego, co było swojego czasu tak piękne.
I wreszcie pisze o tym najgorszym, o rozłące, która dla jednej ze stron stała się wielką tragedią…
Ta książka jest niesamowita, chociażby przez to połączenie poezji z prozą. Jest tak osobista, że chwilami miałam wyrzuty, że ją czytam. Pochłonęła mnie wczoraj całkowicie, na całe popołudnie, ale dzięki niej sen miałam spokojny.
Każdy, kto kocha poezję powinien mieć ją w swoich zbiorach. To książka, której nie powinno zabraknąć na półce, chociażby dlatego, aby sięgnąć po nią w chwili, kiedy organizm potrzebuje wyciszenia, uspokojenia, refleksji. Książka dodatkowo wzbogacona jest przepięknymi ilustracjami przyrody, zdjęciami zrobionymi przez samą autorkę, które w bardzo interesujący sposób współgrają z jej treścią.
Polecam książkę każdemu, bez względu na wiek i zamiłowania czytelnicze, bo czasami warto zatrzymać się na chwilę, wziąć głęboki oddech i poczuć, że życie to nie tylko pogoń za niewiadomym sensem życia, to czas dla siebie, czas na zagłębienie się we własną duszę i otaczające nas piękno przyrody i żywiołów.
KONKURS WAKACYJNY pachnący lawendą
Buszując w sieci i odwiedzając różne blogi książkowe, zauważyłam, że sporo autorek tych blogów proponuje swoim czytelnikom konkursy wakacyjne, których nagrodą jest oczywiście książka. Czasami te książki są sponsorowane przez jakieś wydawnictwo, a czasami przez samą autorkę konkursu.
Postanowiłam zrobić to samo, aby:
1. Zareklamować moją twórczość pisarską.
2. Zachęcić do czytania.
3. Zabawić się trochę w towarzystwie innych moli książkowych.
Każda osoba, która ma ochotę na proponowaną przeze mnie zabawę musi jednak coś zrobić, bo tak właściwie to nie ma dzisiaj nic za darmo. Do tego konkursu chciałabym podejść bardzo wakacyjnie, myśląc o lipcowym spotkaniu blogerek w Sopocie (https://ksiazkiidy.pl/2013/05/Sopot-morze-ksiazka-i-MY/).
Aby wziąć udział w konkursie, należy pod tym postem w komentarzach zostawić jakiś ślad ze swoim nickiem i/lub adresem swojej stronki czy bloga oraz napisać odpowiedź na moje zadanie konkursowe, które brzmi:
A może nad morze bo…
Nagrodą w konkursie jest książka mojego autorstwa pt. LAWENDA.
Są sytuacje w życiu, kiedy człowiek musi zmienić swoje nastawienie do świata i brać to, co podaje mu los. Często strach i niepokój o innych kieruje go na drogę, z której później trudno zawrócić. Marzenia, bywają tak złudne, że kiedy zacznie się o nie walczyć, ukrywają obraz normalnego życia. Bywają chwile zastanowienia, chwile rozpaczy i chwile konsternacji, ale świadomość, że to, co się czyni – robi się dla najbliższych, aby było im lepiej, lżej i aby ich życie nie stanowiło „tułaczki bezdomnego” – zamazuje wszelkie wątpliwości.
Dwie kobiety i cztery światy.
Trójmiasto lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i współczesnych. Świat piękna, luksusu, bogactwa i świat osamotnienia. Świat upokorzenia, niechcący wplątany w wyjątkowe uczucie i świat zwykłej kobiety – matki.
Drogi dobra i zła, przeplatane bolesnymi wspomnieniami, zwyczajnymi marzeniami i szarą rzeczywistością.
Książkę można otrzymać z moim autografem lub bez – według woli.
Fragment książki można przeczytać na blogu w zakładce Fragmenty moich książek lub pobrać darmowy fragment w pliku pdf na http://wyyydaje.pl/e/lawenda2
I teraz mała niespodzianka. Postanowiłam zafundować uczestnikom konkursu nie jedną, ale dwie książki, ale jeżeli będzie dużo chętnych może zdecyduję się na trzy.
Przepraszam jednak osoby zamieszkałe poza granicami Polski, nie wykluczam ich z konkursu, ale wolałabym, aby adres do wysyłki był na terenie POLSKI, niestety zbyt wysokie koszty wysyłki. Każda osoba mieszkająca TAM… z pewnością ma kogoś TUTAJ.
Nie będę oceniała Waszych wypowiedzi sama, ponieważ zaproponowałam uczestnictwo w jury dwom blogerkom (prawdziwym molom książkowym), na których blogi bardzo często zaglądam.
Na zgłoszenia czekam do dnia 7 LIPCA 2013 roku
Jeżeli propozycja mojej zabawy spodoba się czytelnikom moich książek i mojego bloga, to chciałabym organizować takie konkursy również z innymi książkami mojego autorstwa.
Zatem… Zapraszam do zabawy.
REGULAMIN KONKURSU:
1.Uczestnik MUSI w ciekawy sposób dokończyć zdanie : A może nad morze, bo…”
2. Uczestnik MUSI być aktywnym czytelnikiem książek.
3. Uczestnik NIE musi być stałym czytelnikiem mojego bloga i NIE musi systematycznie umieszczać komentarzy pod moimi wpisami.
4. Uczestnik NIE musi dodawać mojego bloga do ulubionych, bo to byłoby dla organizatorki konkursu lekkim wazeliniarstwem.
5. Uczestnik NIE musi dodawać bloga do obserwowanych oraz do kręgów Google jeżeli korzysta z ich usług, ale jak chce to organizatorka konkursu nie ma nic przeciwko.
6. Uczestnik NIE musi na swoim blogu wstawiać baneru konkursowego, może to zrobić jeżeli zechce, ale nie będzie to miało wpływu na wynik konkursu.
7. Uczestnik posiadający konto na Facebooku NIE musi kliknąć „Lubię to” na fan page Książki Idy, ale jeżeli to zrobi organizatorce konkursu będzie bardzo miło, chociaż nie będzie to miało wpływu na wynik konkursu.
8. Uczestnik NIE musi podawać w komentarzu swojego e-maila, poda go dopiero w momencie, jeżeli wygra książkę.
9. Zwyciężczyni zobowiązuje się do przesłania recenzji po przeczytaniu wygranej książki 🙂
JEZUS Z JUDENFELDU – Jan Grzegorczyk
Jan Grzegorczyk urodził się w 1959 roku w Poznaniu. Jest dziennikarzem, redaktorem i pisarzem, współpracownikiem dominikańskiego pisma „W drodze”. Publikował felietony w „Przeglądzie sportowym”.. Autor książek o duchowości i wierze, m.in. trylogii o przypadkach księdza Grosera: „Adieu”, „Trufle” i „Cudze Pole”, ponadto powieści „Chaszcze”, „Puszczyk” oraz „Niebo dla akrobaty”.
Ogromne znaczenie miała w rozwoju pisarstwa Jana Grzegorczyka wieloletnia przyjaźń i literacka współpraca z ojcem Janem Górą, dominikaninem, pisarzem, twórcą „Lednicy2000”. Grzegorczyk najpierw był redaktorem jego książek, potem razem książki pisali m.in. „Góra albo jak wyżebrać niebo i człowieka”, „Ryba to znaczy Chrystus” czy „Skrawek Nieba”.
„Jezus z Judenfeldu„, to książka, która zmusza czytelnika do refleksji. Jest w niej trochę współczesności, trochę przeszłości z lat II wojny światowej, ale jeżeli myśli ktoś, że jest to książka o tematyce ściśle religijnej, to bardzo się myli. To nie Biblia i nie przykazania Boże. To książka o…
Jest rok 1995. Polski ksiądz katolicki – Wacław Groser, podróżujący po górach Austrii (rowerem), jadący na spotkanie z Janem Pawłem II, ulega wypadkowi, którego efektem końcowym jest noga w gipsie. Po założeniu opatrunku trafia do domu Mateusza – ewangelickiego duchownego (Polaka) i jego żony. Jego pobyt w tym dość specyficznym domu sprawia, że często prowadzi dyskusje na temat różnic między duchowieństwem katolickim, a ewangelicznym. Mateusz i jego żona nie pozwalają, aby ich gość się nudził i organizują mu przeróżne wycieczki krajoznawcze, związane nie tylko z Alpami, ale również z przeszłością tego pięknego miejsca i… okrytych tajemnicą dawnych lat, pewnych osób mieszkających w miejscowości i jej okolicach.
Książka jest kontynuacją „Przypadków księdza Grosera”, który jest głównym bohaterem cyklu powieści. Dostałam ją od mojej siostry, która razem z moją mamą zachwycały się (może zbyt mocno to określiłam) przygodami polskiego księdza i jego interpretacji katolicyzmu. Przyznam szczerze, że nie mnie ta książka nie „powaliła na kolana”, ale czytałam ją z zainteresowaniem i taką nutką humoru, ponieważ wiele poruszanych w niej tematów jest napisanych właśnie w sposób lekki i dość humorystyczny.
Sam Jezus z Judenfeldu to postać dość kontrowersyjna, mieszkaniec okolicy, pozujący kiedyś do obrazu namalowanego w kościele, ale… nie chcę zdradzić kim jest, bo wtedy ktoś biorąc książkę do ręki, czyli potencjalny czytelnik wiedziałby wszystko.
W książce przedstawionych jest wiele ludzkich uczuć, od miłosierdzia, miłości, zawiści, pogardy, aż po okrucieństwo.
Mogę polecić te książkę osobom zarówno mocno związanym z kościołem katolickim, jak i osobom bez wiary. Książkę napisaną lekko i humorystycznie, chociaż zawiera również opisy dość brutalne i smutne, czyta się szybko. Ktoś kto lubi literaturę w stylu „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, czy książki Stiega Larssona niech jednak nie zabiera się za tę książkę, bo może go znudzić, ale osoby lubiące literaturę faktu, czy powieści obyczajowe mogą skusić się na nią.