PITBUL (MROKI KOPENHAGI) – Anne Mette Hancock
Anne Mette Hancock uzyskała tytuł licencjata historii i studiowała dziennikarstwo na Uniwersytecie Roskilde i Berlingske. Urodziła się w małym miasteczku Gråsten w Danii i mieszka zarówno w USA, jak i we Francji. Obecnie mieszka w Kopenhadze z dwójką dzieci. W 2017 roku zadebiutowała jako autorka książką, której oryginalny tytuł brzmi Ligblomsten, której głównymi bohaterami są dziennikarka Heloise Kaldan i policjant Erik Schäfer. Ten kryminał otrzymał w 2017 roku nagrodę debiutancką Duńskiej Akademii Kryminalnej. Druga książka z serii, The Collector, została wydana w 2018 roku z wielkim uznaniem. W tym samym roku Anne została wybrana Autorką Roku w Danii. Jej trzecia powieść Pitbull została opublikowana w styczniu 2020 roku.
Pitbul to dziennikarsko-policyjny kryminał, którego fabuła umiejscowiona została w Danii. Jest to również trzecia część trylogii „Mroki Kopenhagi”, ale jeżeli ktoś nie przeczytał wcześniejszych Ostrza czy Cięcie to śmiało może sięgnąć po tę trzecią, ponieważ wspólne mają ze sobą tylko to, że śledztwo prowadzą te same osoby – policjant Erik Schäfer i dziennikarka Heloise Kaldan.
PREMIERA KSIĄŻKI 17 LISTOPADA 2021 ROKU
Dziennikarka śledcza Heloise Kaldan pracuje nad reportażem o wolontariacie hospicyjnym prowadzonym przez Czerwony Krzyż. Zbierając materiały, sama zostaje wolontariuszką i zaprzyjaźnia się z jednym z podopiecznych, starszym panem umierającym na nowotwór. W napadzie delirium i w obliczu strachu przed zbliżającą się śmiercią, mężczyzna zwierza się, że w młodości przyczynił się do czyjejś śmierci. Kobieta postanawia zbadać tę sprawę i odkrywa, że osoba, o której mówi jej podopieczny widnieje w policyjnych kartotekach jako zmarła wskutek nieszczęśliwego wypadku. Kobieta jednak decyduje się jechać do miejscowości, w której mieszkał Jan Fischhof aby poznać więcej szczegółów. Na miejscu odkrywa, że śmierć znanego w okolicy człowieka o niezbyt dobrej reputacji wiąże się z zaginięciami w połowie lat dziewięćdziesiątych kilku młodych kobiet. Czy podopieczny Heloise miał z tym coś wspólnego? Co podczas prywatnego śledztwa odkryje dziennikarka i dlaczego wciągnęła w sprawę swojego przyjaciela, policjanta?
Przyznam szczerze, że czekałam na tę książkę i teraz, kiedy już ją przeczytałam, to czuję pewnego rodzaju niedosyt, że ta seria dotarła do końca.
Fabuła powieści toczy się niespiesznie, i chociaż nie ma gwałtownych zwrotów akcji, trup nie ściele się gęsto, to jednak trudno się od tej lektury oderwać. Mimo pozornego spokoju, z fabuły bije jakiś dziwny tragizm.
(…) – Wiesz, dlaczego mówili na niego Pitbul? – spytała i telefonem sfotografowała zdjęcie. Spodziewała się, że ksywka nawiązywała do wyglądu Mazorecka, ale on bardziej kojarzył się z gadem niż psem mordercą. Raczej grzechotnik, a nie pitbul. (…)
Przypadkowo poprowadzone śledztwo dziennikarsko-policyjne, które toczy się zupełnie prywatnie, bez zgody zwierzchników, w pewnym momencie zaczyna iść zupełnie innym rytmem niż to było wcześniej przyjęte. I to co na początku wydawało się oczywistym, po pewnym czasie całkowicie zmienia bieg. A gdy dodatkowo ktoś próbuje przeszkadzać to już robi się bardziej niepokojąco.
Sprawę komplikuje również fakt, że wszyscy w miasteczku jakby nabrali wody w usta, a policja ewidentnie sfałszowała akta sprawy sprzed lat.
(…) – Okej, nie wiem czy to był on, ale ktoś to zrobił. Policja próbowała to zamieść pod dywan. Zollner, Carl Roebel… Oni tutaj zachowują się, jakby wcale nie chcieli, żeby ta sprawa została wyjaśniona. Mówię ci, nie możemy im ufać! (…)
Jest to trzecia część serii „Mroki Kopenhagi”, ale tak jak wspomniałam wcześniej, jeżeli ktoś nie przeczytał dwóch wcześniejszych (do czego gorąco zachęcam) ten śmiało może sięgnąć po tę powieść, ponieważ wspólne wszystkie trzy części mają jedynie to, że głównymi bohaterami są te same osoby, czyli dziennikarka i policjant.
(…) – Ostatecznie Mazoreck przeżył, ale pies już nie. Został znaleziony w lodówce Jesa Deckera krótko po tym, jak Mazoreck wyszedł ze szpitala. Pocięty na kawałki i zapakowany w papier jak steki od rzeźnika. To Rene go znalazł. Syn Jesa. (…)
Heloise i Erik są wieloletnimi bardzo serdecznymi przyjaciółmi, których łączy zdecydowanie w dążeniu do celu i determinacja w odniesieniu do sprawy, którą są zainteresowani. I to bez względu czy zajmują się nią służbowo, czy podchodzą do niej z prywatnego punktu widzenia.
Myślę, że ktoś, kto raz spotka się z tą parą, będzie dążył do spotkania ich ponownie.
Fabuła książki podzielona jest na krótkie rozdziały, które są jednym ciągiem wydarzeń dotyczących prowadzonej sprawy. (Dla mnie to bardzo zwodnicze, ponieważ zawsze jest tak: „jeszcze jeden rozdział i idę spać”, a potem okazuje się, że zastaje mnie świt, oczy się kleją a ja nie mam ochoty odłożyć książki 😉)
Niewiele jest tutaj tak zwanych wątków drugoplanowych, czy też jak inni określają je „pobocznymi”. Cały czas jesteśmy zaangażowani w jedną sprawę dotyczącą wyjaśnienia (być może) starych zbrodni.
Autorka świetnie potrafiła zmanipulować czytelnika i właściwie, kiedy domyślamy się zakończenia, ba kiedy jesteśmy pewni kto tak naprawdę zawinił… następuję coś, co z pewnością zszokuje niejednego czytelnika.
Ciekawie wykreowane osobowości głównych bohaterów to coś w rodzaju łącznika z fabułą.
Cały czas coś się dzieje i chociaż tak jak wspomniałam wcześniej, akcja powieści nie należy do zbyt dynamicznych, to z całą pewnością stwierdzam, że nie można się przy niej nudzić.
Lekki styl i ładny język jakim pisze autorka to z pewnością również zasługa osoby, która przełożyła treść z języka duńskiego na polski.
Polecam tę książkę szczególnie miłośnikom dobrych kryminałów, myślę, że nie zawiedzie ona nikogo, nawet jeżeli za kryminałami nie przepada.
Jeśli chodzi o mnie, to przyznam szczerze, że jestem przekonana, że kto przeczyta chociaż jedną z części „Mroki Kopenhagi”, ten z pewnością zapragnie przeczytać kolejne.
Dziękuję Wydawnictwu MOVA / Wydawnictwu KOBIECE za możliwość poznania twórczości tej autorki, którą polecam szczerze i bardzo gorąco.