KRÓLOWA ŚNIEGU NIE ŻYJE – Iwona Banach
CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA, CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA…
Iwona Banach urodziła się w 1960 roku w Bolesławcu. Jest nie tylko polską pisarką, autorką kilkunastu powieści, ale również tłumaczką literatury pięknej. Ukończyła romanistykę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim oraz resocjalizację w Wyższej Szkole Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Pracuje jako nauczycielka i tłumaczka języków francuskiego i włoskiego. W 1998 roku otrzymała wyróżnienie w Konkursie Twój Styl – Dzienniki Roku, a w 2013 roku zdobyła pierwszą nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Literackim Wydawnictwa „Nasza Księgarnia”.
Królowa Śniegu nie żyje to współczesna komedia kryminalna, której fabuła umiejscowiona została w pewnej małej polskiej miejscowości.
PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŹDZIERNIKA 2021
Do luksusowego ośrodka wypoczynkowego w Zmorzynie przyjeżdża znana pisarka w towarzystwie swojego męża i kilku osób, która teoretycznie postanowiła „urządzić” święta swoim pracownikom. W tym samym ośrodku nieprzypadkowo znajduje się trójka seniorów, którzy postanawiają odnaleźć pewnego mężczyznę, przypuszczalnie oszusta matrymonialnego, który próbuje naciągnąć finansowo córkę jednej z seniorek. Przyjaciele starszej pani zgodnie postanawiają ją wesprzeć i pomóc w odnalezieniu tegoż pana. Ale wnuczka owej seniorki, będąca siostrzenicą zakochanej w obcym mężczyźnie kobiety również postanawia zdemaskować tajemniczego amanta. Wszystko zaczyna się nieco komplikować, kiedy okazuje się, że ów amant nazywa się dokładnie tak jak pewien policjant w tej miejscowości a wygląda jak jeden z byłych mężów pisarki. I kiedy w wieczór wigilijny pisarka zostaje znaleziona martwa, to już wszystko zaczyna się komplikować niesamowicie. Kim jest mężczyzna próbujący zdobyć serce i pieniądze ciotki Zuzanny? Jak uciążliwa dla trójki seniorów potrafi być pewna prawie stu letnia babcia uwielbiająca alkohol (szczególne ten własnej roboty) i kto tak właściwie stoi za śmiercią znanej i wyjątkowo wrednej pisarki, którą każdy miał ochotę zamordować?
Kiedy w opisie książki czytam, że jedną z bohaterek jest jakaś przebojowa babcia, to wiem, że przy takiej lekturze nudzić się nie będę. A tu mamy nie tylko jedną taką bohaterkę, ale kilkoro seniorów, którym znudziło się przebywanie w luksusowym domu opieki i zatęsknili za ryzykiem normalnego życia. Gwarantuję, że polubicie tych żywotnych staruszków.
Książka ma jakby dwie fabuły, a właściwie jedną, trochę rozszczepioną na dwa wątki, ale część bohaterów zaangażowana jest i w jednym i w drugim.
Niby coś tam jest przewidywalne, niby coś tam jest nazbyt infantylne, niby jest nieco groźnie, ale z całą pewnością jest bardzo zabawnie. Mnie przynajmniej w trakcie czytania uśmiech nie schodził z twarzy.
Ciekawi i dość nietuzinkowi bohaterowie, których autorka „zaangażowała” do swojej fabuły, są z całą pewnością mocnym dodatkiem do całości, a właściwie to głównym dodatkiem, bo bez nich zapewne byłoby nieciekawie i z całą pewnością bardziej poważnie.
(…) – Jaka pani? Babka jestem. Tutejsza! – Wypiła zawartość swojej szklanki duszkiem, otarła usta wierzchem dłoni, chuchnęła jak chłop i z zadowoleniem stwierdziła: – Dobra jest. Co tak siedzita. Pijta! (…)
Rozplanowałam sobie czytanie tej książki na cztery dni, zamierzając czytać około 90 stron dziennie. Niestety moje plany poszły w zapomnienie, gdy na drugi dzień zorientowałam się, że właśnie kończę czytać. To chyba wielki plus dla tej powieści.
I chociaż mamy tutaj poważne morderstwo (tak wiem, morderstwo zawsze jest poważne) i bardzo poważny problem dotyczący oszusta matrymonialnego, to lektury tej do poważnych zaliczyć nie można, ponieważ wszystko zostało opisane z dużą dawką humoru, ironii i niesamowitych zdarzeń, że mogę z czystym sumieniem określić tę książkę jako cudowną psychoterapię i lek na najgorszą chandrę.
(…) Były zwłoki i była Wigilia – połączenie tych dwóch faktów nie jest łatwe, może w wymiarze prywatnym da się to jakoś pogodzić, ale w takim ośrodku? Kolację trzeba podać. Wszystko musi lśnić. Zwłoki nie mają szans przebić się przez Last Christmas, a wszystko aż się kotłuje, bo co można zrobić? Dać wieczerzę wigilijną na wynos? No nie, trzeba udawać, że jest jak trzeba. (…)
Wiem, że książka, w której spodziewamy się ciepłej, wręcz magicznej atmosfery najpiękniejszych świąt, bo wszystko dzieje się w uroczym ośrodku wypoczynkowym, w którym zarówno w przytulnych domkach jak i wokół nich jest wprost bajkowo, powinna nas nastroić nieco nostalgicznie. Ale tak nie jest. Cały czas coś się dzieje, nagłe zwroty akcji, albo może nagłe rozwoje akcji powodują, że cały czas jesteśmy w pewnego rodzaju biegu. Szybko, nieprzewidywalnie, może momentami sitcomowo (nie wiem czy takie określenie istnieje, ale każdy zapewne wie, co mam na myśli).
Jeśli chodzi o mnie, to ubawiłam się do łez. A zakończenie tak bardzo przykuło moją uwagę, że dosłownie nie mogłam się od książki oderwać (do godziny drugiej w nocy). Na drugi dzień poniosłam tego konsekwencje, ale warto było „zarwać” noc.
I chociaż wszystko zostało „ubrane” w parodię życia i zachowania ludzi w różnych sytuacjach, to przyznam szczerze, że kibicowałam bohaterom zarówno w śledztwie mającym na celu odnalezienie mordercy znanej (wyjątkowo wrednej) pisarki, jak i w misji odnalezienia pseudo amanta czy też oszusta matrymonialnego.
Dziękuję Autorce za te chwile pełne humoru, a wydawnictwu Dragon za możliwość przeczytania tej książki.
Jeżeli ktoś szuka lekkiej, łatwej i przyjemnej lektury na długi zimowy wieczór, to ta jest idealna.
POLECAM całym sercem, bo śmiech jeszcze nikomu nie zaszkodził, a wielu z pewnością pomoże w pokonaniu jesienno-zimowej chandry.
Bardzo dziękuję. Właśnie tak chciałam… Święta to wyzwanie, książka świąteczna też, szczególne dla mnie. Nie chciałam oczywiście drwić ze świat, ale z całej tej plastikowej otoczki.
Myślę, że było to bardzo dobry pomysł 🙂