DZIEWCZYNA, KTÓRĄ ZNAŁAŚ – Nicola Rayner
Nicola Rayner urodziła się w Abergavenny w południowej Walii i pracuje jako niezależna dziennikarka, specjalizująca się w tańcu i podróżach. Jej debiutancka powieść „Dziewczyna, którą znałaś” była nominowana w konkursie Cheltenham First Novel Competition w 2018 roku. Autorka mieszka w Londynie ze swoim mężem.
Dziewczyna, którą znałaś to thriller psychologiczny.
PREMIERA KSIĄŻKI 26 LUTEGO 2020
Alice, żona znanego polityka i prezentera, Georga Bella, obsesyjnie, cały czas myśli o byłych dziewczynach swojego męża. Któregoś dnia jadąc w pociągu zauważa siedzącą kilka metrów dalej dziewczynę, a właściwie to już kobietę, która znana kiedyś była w całym środowisku studenckim głównie z powodu swojej nieprzeciętnej urody. Ale… ta dziewczyna, Ruth, zaginęła ponad 15 lat wcześniej. Widok kobiety nie daje Alicji spokoju. Nie wiadomo, czy to stan w jakim obecnie znajduje się Alice, czy jakieś wspomnienia z przeszłości, ale coś bardzo zaczyna zakłócać myśli Alice. Za wszelką cenę stara się dowiedzieć, czy o zaginionej dziewczynie są jakieś wieści i co tak właściwie się wydarzyło w życiu jej męża, że zerwał ze swoją pierwszą dziewczyną. A kiedy znajduje tajemniczą pocztówkę, wysłaną do Georga z miejscowości, w której kiedyś oboje studiowali, na której ktoś zapisał dziwnie brzmiący wierszyk, obsesja Alice sięga zenitu. Czy Ruth nadal żyje? Jaką mroczną tajemnicę skrywa ukochany mąż i kim jest rudowłosa kobieta odnaleziona przez Alice i siostrę Ruth w miasteczku, w którym kiedyś wszyscy mieszkali przez okres studiów?
Czasami wokół jakiejś książki jest dużo szumu, a powieść nie kwalifikuje się nawet do miana dobrej. Czy w tym przypadku jest tak samo? O tym musi się przekonać każdy indywidualnie. Porównując tę książkę do „Dziewczyny z pociągu”, thrillera, który kiedyś pochłonęłam w jedną noc, spodziewałam się podobnych emocji. Nie powiem, żeby mnie książka zawiodła, bo przyznając szczerze nie mogłam się oderwać od jej stron, ale sama fabuła odrobinę mnie… zaszokowała (?) zniesmaczyła (?) nie wiem jak to określić.
Autorka zabiera swoich czytelników w świat życia studenckiego, pokazanego od strony alkoholowych imprez, papierosów, spontanicznego seksu byle gdzie i z byle kim. Większość osób może powiedzieć, że tak właśnie wygląda życie studenckie, ale czy każdy musi się z tym zgodzić?
Główna bohaterka, jaką jest zaginiona w niewyjaśnionych okolicznościach dziewczyna, pokazana została oczami kilku osób. Jedni widzieli w niej wierną, oddaną przyjaciółkę, szczerą do bólu i odpowiedzialną, a inni typową imprezowiczkę, która lubi być w centrum uwagi wszystkich chłopców i nie zawaha się przed kontaktem z nikim. A jaka tak naprawdę była Ruth? Tego chyba nikt nie wie.
(…) Nie istnieje tylko jedna Ruth – uświadamia sobie wreszcie kat. Nikt z nas nie istnieje wyłącznie w jednej wersji. Jest więc Ruth nieśmiała walijska dziewica. Ruth diwa. Ruth nimfomanka. Ruth jej obecnie bardzo pijana przyjaciółka, nawijająca z różowymi policzkami i kieliszkiem wina o swoim ulubionym temacie: George’u. (…)
Cały czas towarzyszy czytelnikowi swoiste napięcie, jakaś wisząca w powietrzu tajemnica, która może mieć swoje mroczne korzenie.
Kiedyś zaginęła dziewczyna, niby się utopiła, ale nigdy nie znaleziono jej ciała, tylko jej sukienkę, jej buty i ślad jaki pozostawiła na brzegu. Czy w takim razie ona naprawdę zginęła? A może żyje gdzieś po cichutku i stara się nie zwracać na siebie uwagi. Dlaczego jednak nie chce skontaktować się nawet ze swoją ukochaną młodszą siostrzyczką?
Muszę przyznać, że zaintrygowały mnie osobowości bohaterek i bohaterów tej powieści, zarówno tych pierwszo jak i drugoplanowych. Z wyjątkową precyzją autorka przedstawiła każdego z nich pozostawiając jednak gdzieś w podświadomości jakąś nutkę niedopowiedzenia.
Dziwnie natomiast odnajdowałam się w narracji tej książki, która została napisana dość specyficznie, raz w pierwszej osobie czasu teraźniejszego w formie relacji ważnych dla głównej bohaterki osób takich jak młodsza siostra czy najbliższa przyjaciółka, a raz w trzeciej osobie, Alice, czyli żony znanego kobieciarza i prezentera telewizyjnego – opisującej swoje główne rozterki i wątpliwości,. Ale to dzięki licznym retrospekcjom właśnie przedstawionym przez siostrę i przyjaciółkę Ruth, wydarzenia sprzed lat pozwalają ułożyć się w jeden spójny obraz.
Autorka zabiera czytelnika przemiennie raz do czasów obecnych, a raz przenosi go piętnaście lat wstecz, do przeszłości związanej z życiem studenckim zaginionej dziewczyny. Jest to dość ciekawy zabieg bo można sobie wyobrazić wiele, kojarząc pewne fakty, zachowania czy ogólne wspomnienia.
Fabuła jest jak rozsypane puzzle, które powolutku każdy zaczyna dopasowywać do siebie tworząc z nich wyrazisty obraz. Jest spokojnie, chociaż nie ospale, autorka nie zaskakuje czytelnika szalonym tempem, czy nagłymi zwrotami akcji, trzyma cały czas w takim swoistym szachu tajemnicy, niedomówienia czy spornej niejasności.
Moim zdaniem każdy z bohaterów znalazł się w tej powieści nieprzypadkowo, a łącząca ich tajemnica oparta na przypadkowym zaginięciu dziewczyny jest czymś w rodzaju ściskającego wszystkich imadła.
Ale myślę, że największą niespodzianką dla czytelnika jest samo zakończenie. Mnie przynajmniej ono bardzo zaskoczyło i przyznam szczerze, że mając wiele domysłów, tego co spotkało mnie na końcu książki nie spodziewałam się.
Mimo tego, że książka nie porwała mnie tak jak „Dziewczyna z pociągu”, która ma tyle samo wielbicieli co przeciwników, to tę polecam bardzo gorąco, chociażby na psychologiczny aspekt tej powieści. Jestem pewna, że wielu czytelnikom da ona sporo do myślenia, może jednych zaskoczy, innych zbulwersuje, ale na pewno nie pozwoli na nudę.
Dziękuję wydawnictwu WAB za propozycję przeczytania tej powieści, która jak na debiut jest chyba dość mocna, ciekawa jestem innych książek tej autorki, może kiedyś…