Daily Archives: 14 grudnia, 2019
WIGILIJNA PRZYSTAŃ – Sylwia Trojanowska
Sylwia Trojanowska urodziła się w 1974 roku, razem z mężem i synem mieszka w Szczecinie. Jest niepoprawną optymistką, pasjonatką pozytywnego myślenia i cieszenia się każdą chwilą. Wielbicielka podróży dalekich i tych całkiem bliskich. Uwielbia góry, obcowanie z przyrodą, muzykę filmową i dobrą herbatę (w dużych ilościach!). Kiedy nie pisze, spełnia się jako trener biznesu i coach.
Wigilijna przystań to współczesna powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym, której fabuła umiejscowiona została w malowniczej miejscowości nad polskim Bałtykiem.
Niechorze to piękna miejscowość, która nie tylko latem przyciąga rzesze turystów. Mieszkają w niej zwykli i niezwykli ludzie, którzy jak wielu, żyją dniem codziennym. Mirosław i jego żona Sławka to rodzice dwóch córek, Iwony pracującej w jednym z hotelowych barów i Mai nastolatki marzącej o karierze dziennikarskiej. Marcin i Jagoda są rodzicami Klaudii, która jest nauczycielką w miejscowej szkole oraz Alicji również pracującej w szkole. Jest jeszcze Malwina sympatyczna starsza pani i Hilary pracujący jako latarnik, osoby, które młodość mają już dawno za sobą, ale… Życie mieszkańców tej malowniczej miejscowości niby nie różni się od innych, jednak jest coś, co ich wszystkich łączy i dzieli jednocześnie. Czy jest to miłość, czy zazdrość? Czy jest to nadmierna ambicja czy trudne do zdefiniowania uczucie samotności?
I chociaż jest to opowieść z wątkiem świątecznym, to autorka porusza w swojej książce wiele problemów dotyczących nie tylko małomiasteczkowych mieszkańców. Jednym z nich jest na przykład alkohol, który bezczelnie wkrada się w czyjeś życie i mimo wielu prób uwolnienia się od nałogu, często staje się wrogiem nie tylko osoby pijącej ale i kochających ją osób.
(…) Iwona słuchała ojca bardzo uważnie i po raz kolejny uzmysłowiła sobie, że nie chciał albo nie miał w sobie gotowości na nazywanie spraw po imieniu. Na mówienie o alkoholu -„alkohol”, a nie „cholerstwo”. Tak jakby się go bał, choć przecież wlewał go w siebie bez strachu. (…)
Mamy tutaj piękne oblicza miłości, ale nie takiej szczenięcej, niedojrzałej, tylko uczucia, które dopada dorosłe osoby. Miłość mimo poważnego wieku ukrywaną jak coś zakazanego, czasami z powodu konfliktu rodzin, a czasami z powodów całkiem niedorzecznych ale trudnych do wytłumaczenia. A przecież miłość to piękne uczucie, które powinno pokonać wszelkie przeszkody, powinno być spoiwem łączącym zwaśnione rodziny czy afektem, które pokona nawet dominujący strach.
Autorka zabiera nas również w świat bólu, upokorzeń i traumy spowodowanej toksycznym odbiorem każdego uczucia, które niszczy od zarodka i powoduje strach większy niż cokolwiek. Trauma dzieciństwa często ma wpływ na dorosłe życie, i człowiek zamiast walczyć ze złem, poddaje się mu, i ulega aby uciszyć ten strach spowodowany przemocą w rodzinie.
(…) Patrycja spoglądała na nią z ufnością. Nie wiedziała, jak powinna zareagować, bo nikt nigdy nie nauczył jej, jak ludzie okazują sobie wdzięczność. Toksyczny, pełen strachu dom, w którym rządziła apodyktyczna matka alkoholiczka, zamieniła na … toksyczny, pełen strachu dom, w którym rządził apodyktyczny mąż alkoholik. (…)
Fikcyjne postacie w fikcyjnym życiu, a jednak tyle w nim realności, że trudno uwierzyć w to, że te osoby to tylko wytwór wyobraźni autorki.
Wielu wierzy, że święta to czas cudów, bo przecież dla ludzi wychowanych w tradycji wiary katolickiej, to święta właśnie są tym czasem magicznym. Kto z nas nie reaguje emocjonalnie na kolędy? Kto z nas nie cieszy się na spotkania z najbliższymi? Kto z nas nie cieszy się z tego, że może kogoś obdarować chociaż skromnym upominkiem?
Autorka właśnie w taki magiczny, przepełniony dobrą energią sposób przedstawia, że najważniejsze i najpiękniejsze w życiu każdego człowieka jest wiara w dobro, wiara w drugiego człowieka, wiara w uczucia, które łączą.
Fabułę przeplatają piękne obrazy zimy, śnieg bielący się na ulicach i okrywający drzewa, który powinien nam zawsze kojarzyć się ze świętami. To również wpływa na magiczność tej powieści.
I chociaż musiałam sobie zrobić „mapkę” osób, czyli narysować dokładnie, kto jest z kim spokrewniony i tym podobne, bo początkowo trudno mi było połapać się w tych wszystkich bohaterach, to myślę, że wielu czytelników w pewnym momencie zacznie sobie zdawać sprawę z tego, że zna kogoś takiego jak na przykład Hilary, jak Maja, czy jak Mirosław. Bo to są zwyczajni ludzie, często mieszkający obok nas.
Myślę, że po przeczytaniu tej lektury powinniśmy się zastanowić nad tym czy moglibyśmy sprawić, aby ktoś z pozoru dla nas obcy, nie mógłby dzięki nam poczuć tej świątecznej magii, która z takich czy innych względów omija go w tym świątecznym okresie.
Autorka poruszyła w swojej historii wiele tematów, wciągnęła czytelników w wątki dotyczące wielu ludzi. Ale takie jest życie, czasami przepełnione tęsknotą, czasami malownicze i piękne, czasami brutalne i bolesne, a czasami po prostu szare, ukryte za zasłoną codzienności. I tylko od nas zależy jak je przeżyjemy. Czy odważymy się jawnie kochać, czy będziemy na tyle mądrzy aby nie karmić się zazdrością i złem i czy będziemy na tyle odważni, aby przeciwstawić się, kiedy coś lub ktoś nam to życie będzie chciał uprzykrzyć.
Polecam tę książkę nie tylko na czas przedświąteczny, chociaż w tym czasie jest ona najwłaściwszą lekturą, bo przecież…
(…) Święta to nie stół i ozdoby, a ludzie z ich uśmiechami i ciepłymi spojrzeniami. Ludzie są w święta najważniejsi. (…)