Recenzje książek

Monthly Archives: październik 2019

ŚWIATŁO GWIAZD – Krystyna Mirek

Krystyna Mirek jest autorką powieści obyczajowych, które czytelniczki kochają od pierwszej jej książki. Jest absolwentką polonistyki UJ w Krakowie. Przez wiele lat pracowała w szkole. Obecnie, pisarstwo stało się dominującym zajęciem w jej życiu zawodowym. Pisze książki obyczajowe mocno osadzone w realiach życia. Prywatnie, mama czwórki dzieci i bardzo sympatyczna osoba, o czym miałam okazję się przekonać osobiście. No… i to by było tyle, ile wiem o tej pisarce.

PREMIERA KSIĄŻKI 18 WRZEŚNIA 2019

Światło gwiazd to czwarta część cyklu „Willa pod kasztanem”, powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została współcześnie, w okolicach Krakowa.

Wydawnictwo EDIPRESSE KSIĄŻKI
stron 320

Dorota jest wdową, matką dorosłych dzieci i bardzo samotną osobą. Pewnego dnia w pociągu w drodze do Warszawy, gdzie jedzie odebrać nagrodę przyznaną jej mężowi jako biznesmenowi roku, poznaje pewnego mężczyznę, który z zawodu jest astrofizykiem. Niewinna znajomość wywraca życie kobiety do góry nogami. Doprowadza nawet do tego, że Dorota wchodzi na wojenną ścieżkę ze swoimi dziećmi, które nie chcą widzieć w niej zwyczajnej kobiety, tylko matkę i pogrążoną w żałobie wdowę. Bartek, jeden z trojga rodzeństwa mieszkającego po sąsiedzku babci Kaliny i Willi pod kasztanem robi wszystko aby oświadczyć się Ani. Kalina, osoba dobroduszna, którą każdy traktuje jak swoisty opatrunek na bolesne rany coraz mniej ma cierpliwości do innych, chciałaby ułożyć sobie życie z pewnym starszym panem, ale czy dopnie swego? Każdy ma jakieś problemy, każdy dąży do szczęścia, ale komu się to tak naprawdę uda?

DROGA DO SZCZĘŚCIA CZASEM BYWA KRUCHA, ALE ZAWSZE WARTO JEJ SZUKAĆ.

Bohaterów tej powieści poznałam całkiem niedawno czytając trzecią część „Willi pod kasztanem”. Nie ukrywam, że polubiłam mieszkańców zarówno domu babci Kaliny, jak i innych, chociaż niektórzy nieco mnie irytowali.

Autorka bardzo realnie przenosi swoje czytelniczki do świata swoich bohaterów, wzrusza i czasami rozbawia, ale robi to z taką naturalnością, że człowiek ma wrażenie, iż zna te wszystkie osoby od dawna.

W tej powieści poznajemy ludzi w różnym wieku, i takich dla których rozpoczęła się już tak zwana jesień życia, jak babcia Kalina, czy jej przyjaciółka Dorota, jak również ludzi bardzo młodych, cały czas szukających swojego docelowego miejsca w życiu.

Bardzo poruszyła mnie historia Doroty, kobiety, która nagle owdowiała. Matka dorosłych dzieci i babcia która była zawsze na każde skinienie. Nikt z jej trójki dzieci nie wyobrażał sobie, że niedziela mogłaby być bez pysznego obiadu u niej, co właściwie stało się tradycją, nikt nie wyobrażał sobie, ze matka mogłaby funkcjonować poza swoim królestwem jakim był ich dom rodzinny. Nikt nigdy nie zastanawiał się nad tym, czy ta matka jest osobą szczęśliwą, aż do chwili kiedy…

Nagle budzi się w niej uśpione, a może zamrożone uczucie, które w dojrzałej  kobiecie, matce dorosłych już dzieci obudził zwykły ludzki gest uprzejmości. Lata spędzone w pustym, beznamiętnym związku nagle okazały się czymś w rodzaju skradzionych tęsknot i marzeń. A przecież człowiek w każdym wieku zasługuje na odrobinę czułości, na zwykły gest, dzięki któremu poczuje się choć na chwilę kimś wyjątkowym.

(…) Mężczyzna najpierw się uśmiechnął, potem spojrzał na nią uważnie, jakby chciał sprawdzić, czy nie żartuje. A potem po prostu ją przytulił. Była w takim szoku, że zastygła jakby ją nagle zmroził arktyczny lód. Już dawno nikt jej w ten sposób nie obejmował. Mąż bardzo oszczędnie dawkował jej czułości, choć przecież nie miał żadnych limitów, których wyczerpania mógłby się obawiać. (…)

Niby zwyczajne historie z życia zwyczajnych ludzi, a czytając je można się zbyt często wzruszyć.

Autorka zabierając czytelników do „Willi pod kasztanem” i jej okolic, pozwala wejść w świat postaci taki jak wielu z nas, a jednak wydaje nam się, że to nikogo z nas nie dotyczy. Jak wiele jest takich rodzin, jak rodzina Doroty, gdzie niedzielny obiadek u mamy jest normą, jak wielu ludzi nawet nie zastanawia się nad tym, ile ta niepracująca zawodowo matka musi poświęcić czasu i energii aby „ugościć” własne dzieci w ich własnym domu?

A miłość, czy ona powinna przydarzać się tylko młodym? Czy osobom w dojrzałym wieku nie ma prawa się objawić?

Jak często jesteśmy do czegoś przyzwyczajeni i nawet nie zastanawiamy się nad tym, że możemy coś sami zaproponować, coś zmienić. Odwiedzając rodziców czy dziadków, wydaje się nam, że robimy im przyjemność, bo przychodzimy i pozwalamy na chwilę wyrwać ich z kokonu samotności, ale czy nie kieruje nami egoizm?

Każdy dąży do własnego szczęścia i nie zwraca uwagi na to, że ktoś inny też tego szczęścia potrzebuje.

Myślę, że osoby, które zaczęły czytać powieść od pierwszego tomu, miały okazję lepiej poznać bohaterów, których autorka bardzo ciekawie przedstawiła, bowiem każda z tych osób jest indywidualnością. Każda z kobiet jest inna, tak jak każdy z młodych mężczyzn jest inny. A babcia Kalina, czyli właścicielka Willi pod kasztanem, to osoba bardzo rodzinna, mądra i spokojna jak… prawdziwa babcia.

Myślę że nie ma lepszej lektury na jesienne popołudnia, zwłaszcza na te chłodne i deszczowe, jak ciepła, pełna mądrości życiowych powieść. Przy tej książce nie można się nudzić, bo z pewnością niejeden czytelnik/czytelniczka utożsami się z bohaterami. Jestem pewna, że wielu skłoni ta książka do refleksji, bo przecież nie zawsze wiemy jak postąpić, aby znaleźć prawdziwe szczęście. Zwłaszcza czytelniczki w dojrzałym wieku mogą się wiele nauczyć z obserwacji zachowań bohaterów, nauczyć się przede wszystkim tego, że warto dążyć do szczęścia bez względu na to ile się ma lat.

(…) Życie nie wiedzieć kiedy przepłynęło im obojgu przez palce. Wiele przyniosło, nie mieli prawa narzekać, ale nie dało tej jednej wyjątkowej rzeczy. Prawdziwej miłości. Byli już oboje na tyle dojrzali, by wiedzieć, że nie wystarczy czekać, aż wyśniony książę zaparkuje konia przed domem, trzeba samemu coś zrobić. (…)

Wiem, że to ostatnia z czterech części Willi pod kasztanem, chociaż przyznam szczerze, że chętnie poznałabym dalsze losy bohaterów tej powieści. Ale… od czego jest wyobraźnia?

Dziękuję Wydawnictwu EDIPRESSE KSIĄŻKI za propozycję przeczytania tej książki i poznania jej bohaterów. Polecam tę ciepłą, cudowną powieść nie tylko paniom, myślę, że niejeden mężczyzna (zarówno młody, jak i ten w sile wieku) mógłby ją również przeczytać.

W UKRYCIU – Nora Roberts

Nora Roberts, właściwie Eleanor Marie Robertson to amerykańska pisarka, która urodziła się w 1950 roku w Silver Spring  w stanie Maryland w USA. Była pierwszą autorką, którą przyjęto do Romance Writers of America Hall of Fame. Pisze romanse jako Nora RobertsSarah Hardesty i Jill March, a kryminały z serii In Death pod pseudonimem J.D. Robb. Swoją twórczość rozpoczęła w 1981 roku powieściową sagą Irlandzka wróżka. Pracowała krótko jak aplikant adwokacki. Urodzona w rodzinie czytelników, zawsze coś czytała albo wymyślała historyjki. Podczas pewnej zamieci, wyciągała ołówek i notatnik i zaczęła zapisywać jedną z tych historii. Tak rozpoczęła się jej kariera. Jej pierwsza książka, Irlandzka wróżka, została opublikowana przez amerykańskie wydawnictwo Silhouette w 1981 roku. Dzisiaj autorka ma na swoim koncie dwieście powieści, jest absolutnym numerem jeden na liście autorów New York Timesa, a jej powieści wydano w nakładzie ponad pięciuset milionów egzemplarzy.

W ukryciu to kryminał, którego fabuła rozgrywa się współcześnie, w pewnym amerykańskim miasteczku.

PREMIERA KSIĄŻKI 18 WRZEŚNIA 2019

Wydawnictwo EDIPRESSE
stron 543

W pewien lipcowy wieczór, w centrum handlowym na obrzeżach Portland w stanie Maine doszło do strzelaniny. Trzech uzbrojonych nastolatków nagle zaczęło strzelać do ludzi w sklepach, w kinie, w restauracjach. Masakra trwała osiem minut, ale zginęło, lub zostało ciężko rannych dziesiątki osób. Napastnicy zostali zabici, ale po latach ktoś skutecznie zaczął znów zabijać… osoby, które przeżyły tamten koszmar. Wśród osób które dobrze pamiętały tamten dzień była Simone, po latach słynna rzeźbiarka i Reed, chłopak w czasie strzelaniny uratował dziecko, a po latach został policjantem. Kto i dlaczego prześladuje tych, którzy przeżyli strzelaninę w centrum handlowym DownEast? Czy Simone i Reed mają się czego obawiać, czy na nich również czeka szalony morderca?

Kto nie miał jeszcze okazji poznać książek tej autorki, to moim zdaniem powinien to szybko nadrobić.

Autorka jest mistrzynią w łączeniu kilku gatunków literackich: thrillera, kryminału, powieści przygodowej, powieści psychologicznej, obyczajowej i romansu. Niewielu pisarzy tak potrafi.

Fabuła tej powieści wciąga od pierwszych stron, jednocześnie szokując wątkami kryminalno-psychologicznymi.

Na przełomie kilku lat poznajemy losy .osób, które ocalały z masakry w domu handlowym w Portland; losy, które wielu z tych ludzi zmieniły. Wciąż powracające wspomnienia i trauma nie mogły pozytywnie wpływać na ludzi, czasami wręcz niszczyły więzy między nimi, co odbijało się goryczą, zazdrością, poczuciem zdrady.

(…) Tish była też moją przyjaciółką. I Mi. A zobaczyłam tylko to, że zostałam zastąpiona jako siostra. Zdaję sobie sprawę, jak głupio i samolubnie to brzmi. Kiedy Mi wyszła ze szpitala, wy dwie przyjechałyście tutaj. Do CiCi. A ja myślałam tylko: ”Dlaczego mnie zostawiły?” (…)


Oprócz niezwykle wciągającej fabuły przeplatanej świetnie skonstuowanymi dialogami,  mamy ciekawie przedstawione postacie. Na przykładzie czterech głównych bohaterów poznajemy cztery różne osobowości. Reed, chłopiec, który po tragedii staje się wyjątkowo dobrym i ambitnym policjantem, świetnie potrafi łączyć ze sobą władzę, mądrość, inteligencję empatię i poczucie humoru. Simone dziewczyna z tak zwanego „dobrego domu” dla której rodzice postanowili zaplanować przyszłość jako prawniczki, a która jest nieco zbuntowana, odważna i trochę krnąbrna. CiCi (moja ulubiona bohaterka), babcia Simone, kobieta niesamowita, bardzo towarzyska, trochę szalona hippiska, i świetna artystka. I… Patricia, dziewczyna z „trudnego” domu, której brat był jednym z zamachowców. Osoba niezwykle inteligentna, przebiegła i pałająca nienawiścią do wszystkiego co piękne, normalne, szczęśliwe.

(…) Patricia obmyśliła plan. Masową strzelaninę wstrząsającą do głębi nie tylko społecznością, którą gardziła, ale całym miastem – całym krajem. Opracowywała go miesiącami, wybierając i odrzucając miejsca, wciąż od nowa ustalając czas, dobierając broń. (…)

Czytelniczą ucztę, autorka doprawiła ciekawymi fragmentami procesów powstawania sztuki, obrazów i rzeźb. Czytając opisy kolejnych ruchów artystek – malarki CiCi i rzeźbiarki Simone, dosłownie przenosiła nas do pracowni twórczyń.

(…) Wyjęła pędzel i gumę lateksową w płynie. Wzięła sobie wodę, włączyła muzykę w stylu New Age, wybierając ją z playlisty CiCi. (…) Za pomocą pędzla milimetr za milimetrem pokryła lateksem całą powierzchnię gliny. Uniknięcie tworzenia się pęcherzy powietrza wymagało cierpliwości, uwagi i czasu. (…)

Ta książka to studium zachowań i funkcjonowania ludzi dotkniętych traumą, psychologiczne studium ukształtowane z bolesnych wspomnień. To obraz ludzi, którzy przeżyli coś, czego mimo upływu lat nie można zapomnieć.

Mamy tutaj również piękną przyjaźń, która dotyczy nie tylko dwóch młodych dziewcząt, ale również przyjaźń między babcią a wnuczką, która jest czymś więcej jak tylko łączącymi te dwie kobiety więzami rodzinnymi, a także niezwykłą przyjaźń starszej kobiety i młodego mężczyzny.

Mamy również romans, wpleciony w wątek kryminalny, a właściwie to można nawet powiedzieć, że wpleciony w thriller. Romans z delikatną nutką subtelnej erotyki, takiej bez grama wulgarności.

Myślę, że właśnie takim połączeniem autorka rozkochała w sobie rzesze czytelniczek.

Książki tej pisarki są jak narkotyk, jak raz ich „spróbujesz” to będziesz chcieć więcej i więcej.

Polecam tę książkę szczególnie tym, którzy do tej pory nie zdążyli poznać twórczości Nory Roberts. Polecam ją miłośnikom dobrych kryminałów, ale również osobom ceniącym ciekawy, nietuzinkowy romans.  I tak jak wspomniałam wcześniej, połączenie kilku gatunków literackich tak aby zgodnie ze sobą współgrały, to prawdziwy majstersztyk. W tej powieści nawet wątki obyczajowe, których tu nie brakuję, potrafią sprawić, że trudno oderwać się od stron książki.

Dziękuję Wydawnictwu EDIPRESSE, że zdecydowało się na wydawanie kolejnych powieści tej pisarki, nieskromnie mogę się pochwalić, że mam w swojej biblioteczce ponad dwadzieścia powieści tej pisarki, której twórczość pokochałam prawie 30 lat temu.

UWIĘZIONY KRZYK – Anna Naskręt

Anna Naskręt urodziła się w 1976 roku w Śremie, małym miasteczku w województwie wielkopolskim. Jest absolwentką studium zawodowego i specjalistką do spraw marketingu i biznesu. Wyszła za mąż, urodziła córkę i miała wieść zwyczajne życie, ale los napisał całkiem inny scenariusz. W wieku dwudziestu czterech lat zachorowała, a lekarze nie dawali jej żadnych szans. Po latach napisała o tym książkę.

Anna była normalną młodą kobietą, pełną energii, zadowoloną z życia, młodą mężatką, szczęśliwą mamą dwuletniej córeczki. Miała plany i marzenia na przyszłość, kiedy nagle jej życie wywróciło się do góry nogami. Została uwięziona we własnym ciele za sprawą udaru mózgu. W jednej chwili jej świat się zawalił, została całkowicie sparaliżowana a jej ciało stało się zamkniętą kapsułą. Tylko mózg jako tako funkcjonował, ale co z tego, kiedy nie miała możliwości kontaktu z otoczeniem. Mózg działał sprawnie, ale nie miał władzy nad ciałem.

Wydawnictwo MUZA.SA
stron 319

Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz…

To nie jest powieść o nieszczęśliwej kobiecie, to hołd dla odwagi, walki i determinacji. Przyznam szczerze, że czekałam na tę lekturę z niecierpliwością, a teraz, po przeczytaniu, będę ją wciskała każdemu, kto tylko stanie na mojej drodze.

To opowieść o walce z chorobą, o walce psychiki z ciałem, ale również opowieść o człowieczeństwie. O nadziejach i ich braku, o małych sukcesach prowadzących do tego, aby jeszcze móc w miarę normalnie funkcjonować.

Jak wielkim wyczynem jest w takim przypadku wsparcie najbliższych, kiedy muszą oni poświęcić część swojego życia, aby chorej osobie było lżej. Szkoda, że nie wszyscy potrafią być takimi BOHATERAMI, jak rodzice i siostry Anny. A mąż? Młody, silny mężczyzna, który powinien być w pierwszej kolejności obok swojej młodej żony? Nie chcę go osądzać, ale moim zdaniem, nie ma większego tchórzostwa jak ucieczka w ważnej  i trudnej dla ukochanej osoby chwili. No cóż, a to o kobietach mówi się „słaba płeć”.

(…) Przyjaciel, który odszedł, nigdy nie był przyjacielem. (…)

Anna opisuje krok po kroku walkę nie tylko z chorobą, ale głównie ze swoimi wzlotami i upadkami nastrojów, kiedy musi znosić traktowania siebie przez personel medyczny jest jak worek kartofli. Niestety, ale bardzo często się zdarza ta znieczulica, czy to jest brak człowieczeństwa? Wiem, że pracownicy służby zdrowia po iluś latach pracy w tym zawodzie, obojętnieją, może nawet wypalają się zawodowo, ale czy można pozbyć się empatii. Moim zdaniem albo się ją ma, albo nie. Sama ostatnio doświadczyłam tego na własnej skórze, gdzie po złamaniu kości udowej i biodrowej, najpierw leżałam ponad dobę na sali obserwacyjnej SORu, przypominającej raczej coś w rodzaju izby wytrzeźwień, potem kilka dni na sali szpitalnej, zanim po pięciu dniach znaleziono wreszcie „lukę” w zaplanowanych zabiegach i zoperowano mnie. Byłam w szpitalu tylko dziesięć dni, ale doświadczyłam wiele, ile zatem musiała doświadczyć Anna?

Dla personelu szpitalnego, często chory jest tylko kolejnym użytkownikiem łóżka, dziś jest, a za kilka dni, tygodni czy miesięcy go nie będzie, po co więc się wysilać na uprzejmość, po co współczuć, wystarczy zastrzyk i po sprawie, nie można przecież być miłym, kiedy nadmiar obowiązków spędza sen z powiek. Ale na szczęście wśród personelu bywają także ludzie, którzy z pewnością nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że są jak anioły, że sam ich widok poprawia choremu samopoczucie. Szkoda tylko, że takich osób jest zbyt mało. Uśmiech i dobre słowo nic nie kosztują, a niestety wielu trudno to zrobić.

(…) Zaprzyjaźniłyśmy się i bardzo lubiłam jej opowieści. Poza tym nigdy, ani razu nie potraktowała mnie jak osoby chorej czy gorszej. Byłam dla niej zupełnie normalna i zdrowa, tylko chwilowo nieczynna. Zaraziła mnie optymizmem, lubiłam jej wizyty. (…)

Co z tego, że człowiek ma silną wolę, chce walczyć, jak ta walka to czasami po prostu jest walką z wiatrakami.

Dopiero w obliczu choroby zaczynamy zauważać rzeczy, które do tej pory były normalnością, a teraz uważamy je za szczyt szczęścia. Czy będąc zdrowym zastanawiamy się nad tym, że umycie się pod prysznicem to coś najcudowniejszego na świecie? Nie! Ale kiedy leżymy kilka dni w łóżku, nie mogąc ruszyć ręką ani nogą, a ktoś mokrą myjką odświeży nasze przepocone ciało, to wydaje nam się jakbyśmy byli nowo narodzeni.

(…) Miałam dwadzieścia cztery i pół roku, wszystkiego uczyłam się od nowa, poza tym zostałam wrzucona w inny świat. Nie powinnam narzekać, ale to wszystko, co się ze mną działo, było cały czas nowe, inne, a ja już nie mogłam się doczekać końca tej życiowej nauki. (…)

Anna pisząc tę książkę dzieli się ze swoimi czytelnikami skarbami wiedzy medycznej, które zdobyła nie dzięki lekarzom, czy pielęgniarkom, ale głównie dzięki obserwacjom swojego ciała (no i wiadomości dostępnych w Internecie). Mamy zatem w tej książce sporą ilość wiedzy medycznej na temat funkcjonowania poszczególnych mięśni w organizmie człowieka. Ogrom wiedzy na temat funkcjonowania mózgu.

Niestety Anna pisze również o nietolerancji, o uprzedzeniu do ludzi chorych, i o tym jak ludzie często postrzegają osoby niepełnosprawne. Dla wielu, niepełnosprawność fizyczna jest jednoznaczna z niepełnosprawnością psychiczną.

Ta książka to lektura OBOWIĄZKOWA dla ludzi zdrowych, dla pracowników służby zdrowia i dla polityków 👍
Ta książka to bestseller, który niejednego wciśnie w fotel 💕
Ta książka to kopalnia wiedzy medycznej, jakiej nie przekaże Wam żaden lekarz 😊  POLECAM 👍 POLECAM 👍 POLECAM 👍i nie dlatego, że chwilowo jestem osobą niepełnosprawną, ale głównie dlatego, żeby nauczyć się doceniać TU i TERAZ zanim będzie za późno.

(…) Ale nie bądźmy snobami. Nie przypisujmy rzeczom takiego znaczenia, nie przywiązujmy do nich takiej wagi, bo tak naprawdę liczy się co innego. A co robić – zapytasz? Docenić to, że jesteś dzisiaj, jutra może nie być. Życie zaskakuje i tylko ono miewa takie pokręcone scenariusze (scenariusz mojego napisał chyba ktoś naćpany). I nie chodzi tylko o zdrowie. (…)

Podziwiam autorkę tej książki za siłę, determinację i wiarę. Podziwiam za to, że z perspektywy czasu potrafi o tej swojej dramatycznej chorobie pisać z nutką humoru. Dziękuję Jej za to, że podzieliła się swoją historią, bo niejedna osoba zmuszona zostanie do porządnej refleksji, a wielu osobom otworzy ona oczy i zobaczą to, czego do tej pory nie widzieli.

Foto własne

Dziękuję wydawnictwu MUZA.SA za to, że wydało tę książkę, a ja miałam okazję ją przeczytać.

POD POWIERZCHNIĄ – Anna Dembowska

Anna Dembowska pracuje w zespole scenarzystów TVN, tworząc wątki do serialowych hitów. Jest współautorką powieści. Mieszkała w różnych miastach, między innymi w Kutnie, Krakowie, Moskwie, Sankt Petersburgu, a obecnie mieszka w Warszawie. Jako autorka zawodowo wymyśla mrożące krew w żyłach historie, a w wolnych chwilach odpręża się malując murale.

Pod powierzchnią to kryminał policyjny inspirowany serialem TVN, którego fabuła umiejscowiona została w Płocku.

PREMIERA KSIĄŻKI 18 WRZEŚNIA 2019

Wydawnictwo EDIPRESSE
stron 299

Na festynie nagle znika kilkuletni chłopiec, zrozpaczona matka wzywa policję. Śledztwo prowadzi komisarz Maria Byszewska. Kilka dni później znika kolejne dziecko, co doprowadza do wybuchu paniki w mieście. Niestety pani komisarz działa pod presją, a media nie ułatwiają jej prowadzenia śledztwa. Dodatkowo kobieta zmaga się z dramatem dotyczącym jej syna. Czy uda się pani komisarz odnaleźć chłopców? Kto i dlaczego porwał czteroletniego chłopca? Z jakimi problemami ma do czynienia syn Marii Byszewskiej?

NIC NIE JEST TAK JAK MYŚLISZ

Przyznam szczerze, że rzadko oglądam telewizję i nie miałam okazji oglądać serialu „Pod powierzchnią”, ale od wielu znajomych słyszałam o nim same superlatywy.

Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron, lubię dobre kryminały, a do takich właśnie mogę zaliczyć tę lekturę.

Wątek kryminalny jest tutaj ciekawie rozbudowany, niezbyt często bowiem mamy powieść, w której równolegle prowadzone są dwa śledztwa przez dwa różne zespoły kryminalnych. W tej powieści właśnie mamy dwa tajemnicze zniknięcia dzieci, które mogą być ze sobą powiązane, ale nie muszą. Mogą stanowić dwa odrębne przestępstwa.

Świetnie wykreowani pod względem osobowościowym bohaterowie to tylko ułamek tego, co świadczy o dobrej książce, a tutaj mamy i to i ciekawie skonstruowane dialogi a wszystko połączone dość intrygująca fabułą.

Moim zdaniem wątki kryminalne są tutaj w tle wątków psychologicznych, w których autorka porusza trudne relacje rodzinne dotyczące zarówno skrzywdzonych rodzin, jak i samej pani komisarz. Jak często nie zdajemy sobie sprawy z tego ile ludzkich dramatów odgrywa się za zamkniętymi drzwiami niejednego domu. Rodziny z pozoru normalne, kryją w sobie pokłady negatywnych emocji, które w obliczu tragedii wypełzają na powierzchnię życia potęgując rozmiar dramatów.

(…) Prawda jest taka, że zawsze są jakieś przyczyny, zawsze jest jakaś odpowiedź. I nie chodzi tu o winę, ale szereg małych i dużych decyzji, emocji, reakcji, przekonań, spotkań, blokad, myśli. (…)

Muszę jednak przyznać, że chociaż śledztwo było prowadzone energicznie i niejednokrotnie zaskakiwały mnie zwroty akcji, w jednym momencie zadziwiły mnie metody śledcze pani komisarz, która bez konkretnych podstaw, zaczęła oskarżać matkę uprowadzonego dziecka o współudział w porwaniu, sugerując jej rzeczy raczej niemożliwe.

Ale mile zaskoczył mnie pewien szczegół; policjanci zapytali matkę uprowadzonego chłopca o identyfikator. Jak ważne jest, zwłaszcza na dużych imprezach, aby dziecko w razie oddalenia się od rodzica, mogło szybko zostać oddane w ręce opiekunów. A jak to zrobić w przypadku malucha, który być może nawet wie jak się nazywa, ale w hałasie nie zawsze można użyć komunikatu, nie zawsze można przekrzyczeć głośną muzykę czy inne głosy zabawy. Kto bawiąc się w najlepsze słucha co mówią organizatorzy? A gdyby takie dziecko posiadało chociażby opaskę na rączce z wypisanym numerem telefonu do rodzica, kontakt z rodzicem byłby dużo szybszy.

(…) – Zrobimy wszystko co w naszej mocy. Czy Kacper miał identyfikator z numerem do pani, opaskę z danymi? (…)

Przyznam szczerze, że książka ta zachęciła mnie do zerknięcia na serial w telewizji.

Nic w tej historii nie jest takie, jak się wydaje. A każda tajemnica ma swój początek.

Fabuła tej książki trzyma w napięciu od samego początku, a zakończenie jest jak zwykle to bywa w dobrych kryminałach, nieco… zaskakujące.

Polecam tę lekturę nie tylko miłośnikom serialu „Pod powierzchnią” i nie tylko miłośnikom kryminałów. Myślę, że ta książka usatysfakcjonuje wielu czytelników.

Dziękuję Wydawnictwu EDIPRESSE za możliwość przeczytania tej książki, która udowadnia, że wśród polskich literatów mamy bardzo dobrych autorów kryminalnych.

Napisz do mnie
październik 2019
P W Ś C P S N
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/