Daily Archives: 17 marca, 2019
POPIELATE LALECZKI – Hanna Greń
Hanna Greń gościła już w skromnych progach mojego bloga. Przygodę z jej książkami zaczęłam dopiero w zeszłym roku, ale dziś już wiem, że nie skończy się ona zbyt szybko. Po pierwszych przeczytanych książkach tej autorki mam ciągły niedosyt. Nie będę przedstawiała tej autorki ponownie, ponieważ pisałam o niej już we wcześniejszych wpisach, kiedy dzieliłam się z moimi czytelnikami opiniami o książkach Uśpione królowe i Cynamonowe dziewczyny. Zapraszam do zerknięcia do tamtych wpisów.
Popielate laleczki to kolejna część z cyklu „W trójkącie beskidzkim”, czyli kryminał policyjny, którego fabuła umiejscowiona została współcześnie, gdzieś między Bielską Białą, Wisłą i innymi sąsiadującymi miejscowościami.
Tula jest młodą dziewczyną, pracującą jako fryzjerka w zakładzie swojej mamy. Pewnego dnia Asta – mama Tuli, odbiera wiadomość na służbowej poczcie i od razu widać, że nie jest to kolejne zapisanie się klientki na wizytę w salonie. Ciekawość zmusza dziewczynę do sprawdzenia kto napisał do jej mamy i co napisał, że kobieta w jednej sekundzie posmutniała, a z jej oczu zaczął zionąć strach. Nadawcą wiadomości okazał się szantażysta, który postanowił wyciągnąć od właścicielki salonu fryzjerskiego sporą sumę pieniędzy szantażując ją zdjęciami z przeszłości. Dziewczyna postanawia wziąć sprawę w swoje ręce i udaje się na miejsce wyznaczone przez mężczyznę. Jak wielkim staje się dla niej zdziwieniem fakt, że odnajduje go, ale… z poderżniętym gardłem. Po kilku latach sytuacja powtarza się. Znów do jej matki pisze kolejny szantażysta i kolejny raz Tula znajduje jego zakrwawione ciało. Wszystko wskazuje na to, że mordercą mężczyzn może być jej matka. Czy Asta byłaby zdolna do zamordowania z zimną krwią mężczyzn, którzy niegdyś bardzo ją skrzywdzili? Czy Tula jest w stanie uwierzyć w winę matki? I czy policja dojdzie wreszcie do tego, kto postanowił wyręczyć organy sprawiedliwości mordując kilka osób za winy z przeszłości?
Muszę przyznać, że cykl „W trójkącie beskidzkim” wciągnął mnie do tego stopnia, że kiedy tylko trafia w moje ręce kolejna książka, wszystko inne idzie w odstawkę.
Powieść ta jest wprawdzie częścią cyklu, ale każdą z tych książek można czytać oddzielnie, ponieważ każda ma inną fabułę, chociaż wielu bohaterów jest tych samych. Nie twierdzę, żeby zacząć od pierwszej lepszej, a wręcz zachęcam do sięgnięcia po tę pierwszą z cyklu, ponieważ tam poznajemy głównych bohaterów. Autorka jednak tak zwinnie wprowadza czytelnika w przeszłość towarzyszących fabule osób, że bardzo łatwo można wiele wątków z tej przeszłości poznać czy domyśleć się.
Muszę przyznać, że autorka pisze, bardzo malowniczo działając na wyobraźnię czytelnika. A wplatając w tę zaskakująca momentami fabułę błyskotliwe dialogi, oraz bardzo ciekawe osobowościowo postacie to czegóż chcieć więcej.
(…) Na początku ulicy nie zobaczyła nikogo, tylko jeszcze gęstniejącą mgłę ograniczającą widoczność. Stojąca w rogu latarnia była martwa, podobnie jak mężczyzna, którego Tula dostrzegła chwilę później. Leżał na chodniku tuż poniżej skrzyżowania, a gdy z okrzykiem przerażenia doń dobiegła, w świetle komórki, której jednak zdecydowała się użyć, zauważyła kałuże krwi i szeroko rozwarte, niewidzące oczy. (…)
Mnie zachwyciła od samego początku postać kobiety – Petry, żony jednego z policjantów. Petra jest osobą nietypową, z wyjątkowo działającą intuicją i psychologiczną wręcz spostrzegawczością, która płynnie i sprytnie potrafi zasugerować doświadczonemu policjantowi, w którą stronę ma skierować prowadzone śledztwo.
(…) – Tak myślałam. Ja bym to zrobiła inaczej. – Zachichotała na widok miny męża. – To jest twoje śledztwo i sam wiesz, co masz robić. Ale moim zdaniem szukanie dowodów Klimasa to strata czasu.(…)
Oprócz wątku kryminalnego, mamy również kilka wątków obyczajowych, a także miłosnych, z których jeden bardzo mnie wzruszył. Dotyczy on losów młodej dziewczyny pochodzącej z patologicznej rodziny, która w obliczu zbliżającej się tragedii zdecydowała się na związek z dużo starszym od siebie mężczyzną. Niby nie ma w tym nic dziwnego, ale dla mnie taki wątek czystej miłości to coś pięknego. O tym, że prawdziwa miłość jest w stanie pokonać najgorsze, bo i traumy i strach i obojętność, może się przekonać niewielu.
(…) – A co tu jest do rozumienia? – burknął. – Kochałem cię. A skoro do wyboru było mieć cię wraz z dzieckiem albo nie mieć wcale, wybrałem to pierwsze. I nigdy nie żałowałem. Dla mnie Tula jest moją córką, a nie któregoś z tamtych. (…)
Przyznam również, że zaskoczył mnie w tej książce skonstruowany przebieg śledztwa, w wyniku którego, morderca prawie podany jak na tacy, okazuje się niewinną osobą.
(…) Nie odpowiedział, w jego głowie bowiem już od dawna paliła się czerwona lampka. Właściwie zamigotała zaraz w chwili, gdy pierwszy raz ujrzał (…), a później, gdy kobieta sięgnęła po ołówek, lampka rozjarzyła się jasnym światłem. (…) była leworęczna, tymczasem sekcja wykazała, że w każdym przypadku zabójca posługiwał się prawą ręką. (…) Prawdziwy zabójca dalej był na wolności.(…)
Ale taka jest cała fabuła tego kryminału. Błędne tropy, wartka akcja i dozowane małymi dawkami narastające napięcie. Kiedy sięgasz po książkę i już po przeczytaniu pierwszych stron wiesz, że trudno ci będzie oderwać się od niej, to wiadomo, że chodzi o dobrą lekturę.
Polecam te powieść nie tylko czytelnikom preferującym kryminały, myślę że wielu znajdzie w niej coś dla siebie, bowiem różne wątki przeplatające się, nie pozwolą na nudę. Mamy tutaj wątek sensacyjny, odrobinę thrillera, wątek miłosny i psychologiczny, czyli… dla każdego coś miłego.
Dziękuję wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej książki i już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po kolejną część „beskidzkiego trójkąta”.