Spotkanie autorskie na MARIACKIEJ
Miałam dzisiaj pisać recenzję ostatnio przeczytanej książki, ale… muszę się z Wami podzielić wrażeniami po spotkaniu autorskim, które odbyło się w czwartek 20 września w najpiękniejszej bibliotece Gdańska, mieszczącej się na ul. Mariackiej. Każdego, kto odwiedzi Gdańsk zachęcam do zerknięcia do tej biblioteki, ponieważ jest to tak klimatyczne miejsce, że nie można go pominąć podczas zwiedzania naszego miasta. Cudowni pracownicy tej placówki z panem kierownikiem Zbigniewem Walczakiem na czele, potrafią każdego przyjąć tak jakby był VIP-em.
Spotkanie odbyło się w związku z promocją mojej najnowszej książki „Listy do Duszki”, a ponieważ fabuła książki jest umiejscowiona w większości w Gdańsku, to nie wyobrażałam sobie innego miejsca na promocję tej powieści.
Moje spotkanie poprowadziła Dorota Lińska – Złoch, osoba zakochana w książkach i bardzo znana w kręgach czytelniczo – pisarskich, jako jedna z najbardziej szczerych i obiektywnych blogerek. Jej blog Przeczytanki, cieszy się wielkim zainteresowaniem zarówno wśród czytelników jak i pisarzy. Dorotka jest również jedną z uczestniczek naszych corocznych spotkań A może nad morze? Z książką.
Muszę przyznać, że jako osoba prowadząca jest w tym, co robi, bardzo profesjonalna. Do mojego spotkania przygotowała się tak solidnie, że nawet nie korzystała z żadnych ściąg, co się czasami wśród prowadzących spotkania autorskie zdarza. Jej profesjonalizm polega również na tym, że potrafi zadawać pytania, które mnie jako autorkę, nie raz wprowadziły w zakłopotanie, ponieważ odpowiadając na nie, nie mogłam opanować wzruszenia. Ale tak to jest, kiedy się pisze książki, w których przemyca się sporo emocji. A „Listy do Duszki” to książka dla mnie wyjątkowa, ponieważ cały czas mam przed oczami twarz pani, która mi tę historię opowiedziała. A pani była jedną z tych moich podopiecznych za którymi bardzo tęsknię.
Zresztą te emocje podczas czytania, często przenoszą się dalej i tak na przykład, kiedy pisarka Anita Scharmach, która jest również jedną z moich czytelniczek, zaczęła na spotkaniu mówić, o swoich emocjach, tęsknotach obudzonych podczas czytania mojej książki, to sama się tak wzruszyłam, że musiałam się uszczypnąć w nogę, żeby nie poleciały łzy.
Jestem bardzo wzruszona tym, że wśród moich czytelniczek i czytelników są osoby w różnym wieku, od dwudziestolatków po dziewięćdziesięciolatki. Kiedy ktoś mnie pyta dla jakiej grupy czytelniczej kieruję swoje książki, to naprawdę nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć.
Spotkania autorskie, przynajmniej dla mnie, są zawsze takim czasem, kiedy mam wrażenie, że jestem w towarzystwie nie moich czytelników/czytelniczek, ale dobrych znajomych. A to spotkanie było dla mnie wyjątkowe, ponieważ gościła na nim jedna z moich cudownych podopiecznych, osoba w wieku 92 lat, której wspomnienia również postanowiłam wykorzystać w książce. Wprawdzie nie w „Listach do Duszki”, ale w kolejnej, która jak dobrze pójdzie zostanie wydana w przyszłym roku. Nie wiem ile pani Danusia usłyszała i zrozumiała z tych naszych rozmów, ale na drugi dzień powiedziała mi, że bardzo jej się to spotkanie podobało i jest ze mnie dumna.
Chciałaby będąc w wieku mojej podopiecznej mieć taką pamięć jak ona.
Cieszę się, że tyle osób znalazło czas i ochotę na spotkanie ze mną i moją książką. To dla autora bardzo ważne, kiedy może pobyć z czytelnikami i często porozmawiać w cztery oczy. Na tym spotkaniu na przykład była pani, która osobiście znała śp. właścicielkę gdyńskiej Cyganerii, miejsca które odegrało dość znaczną rolę w mojej „Lawendzie”. Wiem, że tej pani (właścicielce Cyganerii) nie podobałby się wątek, jaki umieściłam w książce, ale cóż… moja fantazja nie zawsze musi być zgodna z prawdą.
Miłym zaskoczeniem były dla mnie kwiaty i upominki, które otrzymałam po spotkaniu, a przyznaję z zakłopotaniem, że miałam taką tremę (chociaż większość osób mówiło, że wyglądałam na całkiem wyluzowaną), że nawet nie pamiętam kogo przywitałam i z kim się pożegnałam. Dobrze, że moja córka i Karol Kłos – pisarz i bloger robili zdjęcia, bo pewnie nawet bym nie pamiętała, kogo gościłam.
Ale muszę przyznać się do jednego. Książki zaczęłam pisać, aby zaimponować mojej mamie, tak bardzo chciałam, żeby była ze mnie dumna. Moja mama zanim odeszła, zdążyła przeczytać chyba tylko trzy z moich książek, ale nigdy nie powiedziała mi tego, że jest ze mnie dumna, chociaż podobno swoim znajomym się chwaliła. Mama nie potrafiła okazywać uczuć. I kiedy po spotkaniu usłyszałam od mojej córki, że jest ze mnie dumna, to… nawet napisać o tym nie potrafię, bo się wzruszam.
Dziękuję wszystkim, którzy przyszli i tym, którzy wspierali mnie duchowo. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała więcej czasu na spotkania z czytelnikami/czytelniczkami. Teraz niestety moje obowiązki zawodowe mi na to nie pozwalają.
Dziękuję Karolowi Kłosowi i mojej córce Alicji za zdjęcia. Dziękuję mojej przyjaciółce Ewie i jej córce Małgosi za pomoc w dotarciu na spotkanie mojej ukochanej pani Danusi. Fajnie jest mieć wokół siebie przyjaznych ludzi.
Karol Kłos przyłapany na robieniu zdjęć
Trzy pokolenia moich czytelniczek
Dumna jestem, że mimo niedogodności fizycznych pani Danusia dotarła na spotkanie
Po spotkaniu, młodzież dotrzymuje towarzystwa mojej najstarszej czytelniczce