Daily Archives: 24 lutego, 2018
MORFINA – Szczepan Twardoch
Szczepan Twardoch urodził się w 1979 roku. Mieszka na Górnym Śląsku i jest jednym z najbardziej cenionych współczesnych publicystów i pisarzy polskich. Z wykształcenia jest socjologiem. Jego powieść „Drach” uhonorowana została Nagrodą im. Kościelskich i niemiecką nagrodą Brucke Berlin. Za powieść „Morfina” otrzymał Paszport Polityki, Wawrzyn Śląski, Nagrodę Czytelników Nike i sporą liczbę nominacji.
Wydawnictwo Literackie rok 2012, dodruk rok 2017
stron 579
Morfina to dramat wojenny w ujęciu bardzo psychologicznym.
Warszawa rok 1939. Konstanty Willemann, syn niemieckiego arystokraty i spolszczonej Ślązaczki ukrywa się w okupowanej Warszawie. Prowadzi życie dość rozrywkowe, jest podporucznikiem, który po kampanii wrześniowej nie chce brać udziału, w jego zdaniem przegranej już wojnie. Jego żona i synek są tylko jakimś bladym oparciem w jego życiu, nie przykłada się jednak do tego, aby prowadzić przykładne życie męża i ojca. Jest narkomanem, niestroniącym od kobiet i alkoholu. Pewnego jednak dnia wbrew swojej woli, zostaje wciągnięty do organizacji wywiadowczej. Pod przybranym nazwiskiem, jako Niemiec rozpoczyna działalność konspiracyjną. Czy pomoże mu to w odnalezieniu siebie? Czy działając pod przykrywką, znienawidzony przez bliskich i dalszych znajomych odzyska to, co utracił przepuszczając swoje życie w nic nieznaczącym komercjalizmie?
Przyznam szczerze, że chociaż autor znany mi był do tej pory z nazwiska, nie miałam okazji sięgnąć po którąś z jego książek. Czy straciłam na tym? Nie wiem. Z pewnością długo pozostanie ta książka w mojej głowie, nie dlatego, że się nią zachwyciłam ale dlatego, że chyba pierwszy raz spotkałam się z tak nietypową narracją.
Fabuła książki ciekawa, lubię powieści z historią wojenną w tle i może właśnie dlatego sięgnęłam po tę lekturę, ale… nie ukrywam, że trochę się przy niej namęczyłam, czytając. Dziwny styl autora, który pisze raz w osobie pierwszej, raz w osobie trzeciej mając na myśli jedną i tą samą osobę, trochę powodował dyskomfort w czytaniu.
Dla przykładu zacytuję fragment (str. 51)
(…) A teraz nie mogę zasnąć. Nie mogę zasnąć, Nie mogę zasnąć.
Nie może zasnąć, nie możesz zasnąć, nie możesz zasnąć. Nie może zasnąć. Leży na tej kanapie, zbrukany leży, pod kocem leży, leży samotny, mały, głupi, leży zdeptany. Leży. (…)
Trzeba przyznać, że jest to tekst, którego nie spodziewałabym się w poważnej powieści. Z całą pewnością, autor miał swój powód, aby taką narrację wprowadzić, tylko czy aby nie jest ona zbyt zbędną. Bez tych powtórek, i zdań wypowiedzianych nie wiadomo przez kogo, książka z pewnością nie miałaby tylu stron. Pozostałaby ciekawa fabuła bez zbędnych myśli głównego bohatera. To właśnie tak wygląda, jakby w jednym człowieku były dwie osobowości, każda posiadała własne myśli i jakby rozmawiały ze sobą. Czasami te rozmowy wyglądały tak, jakby mówiły różne osoby i jakby dotyczyły różnych osób. A może to sumienie rozmawiało z rozsądkiem?
Główny bohater na początku książki przedstawia się czytelnikowi, nie szczędząc samokrytyki przeplatanej samochwalstwem, używając do tego sporej ilości wulgaryzmów. Autor nie oszczędza w słowach i opisach sytuacji dość prymitywnych. Sporo erotyki i wątków seksualnych jest przepełnionych wyuzdanym erotyzmem. Nie brakuje przy tym ordynarnych słów i wulgaryzmów, zwłaszcza przy opisach scen drastycznych, takich jak na przykład wydłubanie komuś oka.
Zachowanie głównego bohatera kojarzy mi się z kimś chorym psychicznie, z kimś kto ma urojenia, człowiekiem którego ciało zamieszkają dwie różne osoby, każda inna. Osoby rozmawiające ze sobą i o sobie.
Częste rozważania filozoficzne głównego bohatera przeplatają się z fabułą wspomnień i… przepowiedniami przeszłości.
Pięknie natomiast ukazana została Warszawa w pierwszych miesiącach wojny. Pięknie, nie ze względu na jej piękno wizualne, ale na piękno historyczne. Obrazowo wręcz opisane ulice, domy, knajpy z przebywającymi w nich obywatelami zarówno polskim jak i niemieckimi i miejsce warszawskich Żydów, ukazane w dość smutny, ale nie brutalny sposób. I życie. Życie w tej „zgwałconej” Warszawie. Życie dla jednych będące chwilą przetrwania a dla innych burżujską zabawą, mimo wojny. Egzystencja człowieka pozbawionego podstawowych produktów a niepozbawionego dostępu do używek, tak zbytecznych dla jednych a tak niezbędnych dla drugich.
Ciekawe studium psychologiczne człowieka, przedstawione na przykładzie Konstantego. Człowieka inteligentnego, zamożnego, obytego w towarzystwie, a jednocześnie zagubionego we własnym JA. Człowieka, dla którego nawet w obliczu tragedii liczyło się zaspokojenie własnej żądzy, chuci, nałogu, własnego egoizmu. Kto ma pieniądze – ma wszystko i nie liczy się wówczas miłość, nie liczy się odpowiedzialność za innych, nie liczy się szacunek nawet do siebie.
Moim zdaniem, nie jest to książka łatwa w odbiorze, chociaż przyznam, że fabuła mnie urzekła. Psychologiczne podejście do człowieka takiego jak Konstanty Willemann okazało się nie tyle ciekawym, co przedstawiającym Polaka-niePolaka w obliczu wojennej zawieruchy i polityki wojennej. Trudno mi było czasami czytać z powodu wcześniej wspomnianej narracji, ale fabuła sama w sobie przyciąga.
Polecam tę książkę szczególnie miłośnikom literatury historycznej – wojennej. Dla wielu z pewnością będzie to książka, w której na początku trudno znaleźć jakikolwiek sens. Myślę jednak, że książka warta jest przeczytania, chociaż ja osobiście trochę się na niej zawiodłam. Może inna książka tego autora bardziej mnie przekona do jego powieści, a może dla mnie to literatura zbyt „wysokich lotów”.
Dziś trudno nam uwierzyć w to, czego doświadczyli nasi przodkowie. TO przecież nas nie dotyczyło. Ale bez względu na czas i miejsce, musimy pamiętać, że nie każdy człowiek potrafi pogodzić się z zaistniałą sytuacją. I chyba tak właśnie było w przypadku Konstantego Willemanna.