Monthly Archives: marzec 2016
SZEPTY DZIECIŃSTWA – Anna Sakowicz
Anna Sakowicz urodziła się w 1972 roku. Jest absolwentką filologii polskiej, filozofii i edukacji filozoficznej na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Uwielbia wędrówki po meandrach literatury, czarny humor oraz zabawę konwencją literacką. Mieszka w Starogardzie Gdańskim. Publikowała artykuły w prasie pedagogicznej. Prowadzi dwa blogi: Kura pazurem i Anna Sakowicz. Jeden z jej postów został nagrodzony w konkursie przez Onet.pl i Ambasadę Szwajcarii.
Wydawnictwo Szara Godzina rok 2015
stron 302
Szepty dzieciństwa to współczesna powieść obyczajowa.
Basia jest zwykłą trzydziestokilkuletnią kobietą. Mieszka z mężem, dwójką dzieci i ojcem. Po śmierci matki, która robiła wszystko aby na każdym kroku upokarzać swoje dzieci Barbara wcale nie czuje żalu z powodu tego, że tej kobiety już nie ma. Ojciec natomiast, zakochany w żonie od zawsze, nie może pogodzić się z jej śmiercią, co powoduje, że wpada w sidła alkoholu. Basia jest kobietą taką jak wiele; pragnie żyć jak inni, mieć pieniądze na nowe ubrania i kosmetyki, chodzić do kawiarni. Pracuje w sklepie jako kasjerka, ale ciągłe przestoje w pracy jej męża nie pozwalają im na życie takie, o jakim marzy przeciętny człowiek. Pewnego dnia na drodze Barbary pojawia się dawna koleżanka ze szkolnej ławki – Ula. Te z pozoru zwykłe koleżeńskie kontakty wywracają życie Basi do góry nogami. Jak poradzi sobie ona z nowymi wyzwaniami i nowymi sytuacjami? Czy uda się uratować ojca przed alkoholizmem? Czy odnowiona przyjaźń z Ulą przyniesie więcej korzyści czy strat? Tego wszystkiego dowie się ta osoba, która zdecyduje się na przeczytanie tej książki.
Powieść ta początkowo wydała mi się pełną optymizmu i humoru opowiastką z życia zwykłej rodziny, lecz kiedy zaczęłam bardziej wgłębiać się w fabułę, doszłam do wniosku, że jest to tylko sprytny kamuflaż. Za tymi pełnymi humoru tekstami, ukryte zostały wątki poruszające problemy wielu rodzin. Brak pracy, czy praca za minimalną stawkę, problem z alkoholem czy chociażby normalne funkcjonowanie dzieci w swoim środowisku, gdzie inni „mają” a one nie.
Powieść napisana jest w pierwszej osobie, „lekkie pióro” autorki powoduje, że czyta się ją szybko i z zainteresowaniem. Niby zwyczajne problemy, zwyczajnych ludzi a potrafią przyciągnąć jak magnes. Dialogi są skonstruowane ciekawie, a osobowości bohaterów zarówno tych pierwszoplanowych jak i tych drugoplanowych tak przedstawione, że chwilami miałam wrażenie, że dobrze znam tych ludzi, że autorka pisze o kimś z mojego otoczenia.
Ta książka, niby spokojna powieść o zwykłej kobiecie niesie ze sobą szereg emocji zarówno pozytywnych jak i negatywnych i jeżeli ktoś mi powie, że ta lektura jest przepełniona humorem to z pewnością się z nim nie zgodzę. Owszem, tego humoru jest w niej sporo, zarówno w powiedzonkach, dialogach czy opisach ale dla mnie to przede wszystkim książka o problemach, o których niewielu potrafi rozmawiać wprost.
Cieszę się, że zdecydowałam się na zakup tej książki. Pewnie gdyby nie nasze coroczne spotkania w Sopocie i nie przypadkowe spotkanie z autorką, przypuszczam, że tej powieści nie miałabym w swoich zbiorach.
Niestety chociaż książka bardzo mi się podobała i dosłownie „połknęłam” ją w kilka dni, to gdybym zobaczyła ją na półce księgarskiej ot tak, chyba bym jej nie kupiła. Jak dla mnie okładka owszem, jest odzwierciedleniem tych problemów, jakie przedstawiła autorka, ale na pierwszy widok byłabym pewna, że to książka z gatunku horror, thriller lub coś równie mrocznego. Spoglądając na tę okładkę nawet nie domyśliłabym się, że za nią kryje się tak wciągająca, pełna humoru i emocji historia pewnej przeciętnej rodziny.
Wiem, że moje zdanie na temat okładki jest sprzeczne z wieloma opiniami innych czytelników, ale wiadomo, każdy z nas odbiera książkę inaczej, i tu mam na myśli zarówno pierwsze wrażenie wizualne jak i odbiór treści.
Ta powieść z pewnością skłania do refleksji, i muszę przyznać, że kilka dni trwało zanim „dojrzałam” do tego aby napisać o niej te kilka słów. I chociaż jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna to głęboko zapadła w świadomość takiej czytelniczki jak ja.
Polecam tę książkę z czystym sumieniem każdemu, bez względu na wiek i płeć. Myślę, że mimo moim zdaniem niezbyt ciekawej okładki, obok tej książki nie można przejść obojętnie. Humor przeplata się z dramatem, a tego nie każdy pisarz potrafi dokonać. Chylę czoło przed autorką, że potrafiła te liczne bardzo dramatyczne wątki przedstawić z tak optymistyczny zakończeniem. Mam nadzieję, że nie jest to pierwsza i ostatnia powieść tej autorki, po przeczytaniu tej, wiem, że sięgnę po kolejne.
NAMALUJ MI SŁOŃCE – Gabriela Gargaś
O Gabrieli Gargaś wiem niewiele, a to co znalazłam o tej pisarce w Internecie raczej mnie nie zadowala. Lubię wiedzieć o autorach książek jakie czytam coś niecoś więcej. Ale cóż, o tej autorce przynajmniej wiem, że jest niepoprawną optymistką i marzycielką. Ma usposobienie indywidualistki, która chadza własnymi ścieżkami. Jej życiowe motto brzmi „Sztuką życia jest umieć cieszyć się małym szczęściem”. Mimo swojego młodego wieku ma na swoim koncie pisarskim już kilka książek z literatury kobiecej, które cieszą się sporym zainteresowaniem czytelniczek.
Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, ale nie twierdzę, że ostatnie.
Wydawnictwo Feeria rok 2013
stron 387
Namaluj mi słońce to współczesna powieść obyczajowa.
Sabina jest kobietą w wieku 30+. Mieszka sama w małym dwupokojowym mieszkaniu a zawodowo zajmuje się… byciem przyjaciółką. Spotyka się z samotnymi ludźmi, którzy nie mają z kim porozmawiać o swoich kłopotach, i cierpliwie wysłuchuje ich problemów. Jej zawód wbrew pozorom cieszy się sporym zainteresowaniem, tak więc na brak klientów Sabina nie narzeka. Jednak jak każda kobieta marzy o prawdziwej, namiętnej miłości i o stabilizacji życiowej. Któregoś dnia w parku, poznaje małą dziewczynkę – Marysię, która początkowo irytuje ją swoją bezpośredniością, ciekawością i odwagą, ale z czasem nawiązuje się między nimi przyjaźń. Marysia wychowywana jest przez ojca, więc łatwo można się domyśleć, że i obecność Sabiny w pewnym momencie stanie się bliska rodzicowi Marysi. Czy jednak Maks jest tym samotnym ojcem naprawdę? Czy między Sabiną i rodzicem małej Marysi zaiskrzy i spróbują się połączyć? Czy opieka nad małą dziewczynką nie okaże się dla Sabiny wyczynem poza jej możliwości? No cóż, na te pytania pozna odpowiedź ta osoba, która zdecyduje się na przeczytanie tej książki.
Muszę przyznać, że spora ilość dialogów znacznie przyspieszała czytanie. Fabuła, bez zbędnych opisów (chociaż przyznam, że czasami lubię zagłębić się w otoczenie) nie jest nudna, a wręcz czasami intrygująca. Problemy małej dziewczynki postrzegane z punktu widzenia osoby dorosłej, problemy młodej kobiety a także innych dorosłych (tu mam na myśli klientów Sabiny), w bardzo ciekawy sposób przeplatają się ze sobą. Książkę czyta się wyjątkowo szybko, momentami jednak w treści mi trochę „zgrzytało”. Ale o tym za chwilę.
Autorka dość odważnie przedstawiła osobowości głównych bohaterów, i tu mam na myśli nie tylko Sabinę, ale również Marysię i jej ojca. Trochę podkolorowała te postacie, ale gdyby tego nie zrobiła, z pewnością nie czułoby się tej lekkości z jaką czyta się tego typu powieści.
Tę książkę można zaliczyć do lekkich, łatwych i przyjemnych mimo dość poważnych tematów poruszonych w fabule.
Niestety było kilka momentów, kiedy czułam pewien dyskomfort podczas zagłębiania się w treść tej lektury. Raziły mnie na przykład wszelakie zdrobnienia, pal licho, kiedy dotyczyły dziecka, ale gdy autorka opisywała scenę, w której uczestniczyły jedynie dorosłe osoby, to myślę, że było to już z lekka przesłodzone. W pewnym momencie miałam serdecznie dość tych „tatusiów”, „babeczek”, „sukieneczek”, „twarzyczek” czy „łóżeczek”. Zbyt słodko i dziecinnie jak dla mnie. Sprzeczne to było czasami z zachowaniami dziecka, kiedy mała dziewczynka zachowywała się jak dorosła kobieta. Uważam, że język jakim posługiwała się ta siedmiolatka czasami był zbyt poważny, małe dzieci rzadko kiedy mówią jak dorosłe osoby, a mała Marysia, prawie cały czas tak konwersowała z dorosłą kobietą. Kolejnym minusem, który wpływał na dyskomfort czytania była spora ilość literówek w tekście. Nie spodziewałam się, że tak dobre wydawnictwo jak Feeria może tak zlekceważyć porządny tekst. Niestety, ale ponieważ zdarza się, że mnie zarzuca się literówki, sama zwracam na nie uwagę. Tylko, że ja swoje teksty poprawiam często całkiem sama, a tu nad książką pracował cały sztab ludzi.
Mimo tych wszystkich minusów w moim odczuciu, a chyba nie było ich aż tak wiele polecam tę powieść. Tak jak już wspomniałam wcześniej jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna i, niekoniecznie tylko dla pań. Myślę, że panowie również mogliby po nią sięgnąć, chociażby dlatego, aby głębiej poznać pragnienia kobiet (nie tylko te erotyczne) i poznać oczekiwania dzieci. Ta książka bawi i wzrusza. Wielu czytelników znajdzie w niej coś dla siebie.
Dziękuję wydawnictwu FEERIA za możliwość poznania tej książki, którą mogłam przeczytać dzięki hojności sponsorów (na spotkaniu blogerów/blogerek książkowych) w Sopocie: „A może nad morze z książką 3”