Daily Archives: 10 kwietnia, 2015
CIEMNO, PRAWIE NOC – Joanna Bator
Joanna Bator pochodzi z Wałbrzycha. Urodziła się w 1968 roku. Jest pisarką, publicystką i felietonistką „Gazety Wyborczej”, jurorką międzynarodowej Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz laureatką Nagrody Literackiej NIKE, którą zdobyła w 2013 roku właśnie za powieść Ciemno, prawie noc. Swoje teksty publikowała między innymi w „Twórczości”, „Czasie Kultury”, „Tygodniku Powszechnym”, „Bluszczu” czy „Kulturze i Społeczeństwie”. Jest autorką prac naukowych, esejów, powieści i opowiadań. Studiowała kulturoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim, a także ukończyła Szkołę Nauk Społecznych znajdującą się w Warszawie przy Polskiej Akademii Nauk.
Wydawnictwo WAB rok 2013
stron 525
Ciemno prawie noc, to dość specyficzna powieść kryminalna, w której czytelnik znajdzie wątki zarówno obyczajowe, jak i psychologiczne a także te z granicy zdarzeń paranormalnych.
Alicja jest dziennikarką. Kiedy w mieście Wałbrzychu, w którym się urodziła i wychowała dochodzi o tajemniczych zniknięć trójki dzieci, kobieta postanawia odwiedzić miasto i napisać o tym artykuł; być może liczy również na rozwiązanie zagadki. Zatrzymuje się w swoim rodzinnym domu, w którym od lat nikt nie mieszka. Stary dom jest jednak pod opieką sąsiada – przyjaciela jej zmarłego ojca. Dom budzi w niej bolesne wspomnienia z lat dzieciństwa, kryje w sobie nieodkryte tajemnice tak samo jak i Zamek Książ widoczny z okien rodzinnego domu Alicji. W swoim rodzinnym mieście spotyka ludzi, którzy kiedyś pojawili się w jej życiu i z ich pomocą próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczych uprowadzeń dzieci. Czy jej się uda i co odkryją jeszcze przed nią opowieści ludzi, tego nie zdradzę, bo każdy kogo ciekawi fabuła sam zerknie do tej książki.
Książka musiała wywrzeć mocne wrażeni na osobach, które zadecydowały, że to właśnie TA powieść powinna otrzymać Nagrodę NIKE. Przyznam szczerze, że na mnie ta powieść nie zrobiła tak wielkiego wrażenia. Owszem fabuła dość ciekawa, sporo tajemniczych wątków przykuwających uwagę, ale czegoś mi w tym wszystkim brakowało. Jak dla mnie zbyt chaotyczna treść. Początek powieści nawet mnie lekko nudził, ale ponieważ nie mam w zwyczaju odkładać książki, kiedy mnie nie zainteresuje przez pierwszych kilkadziesiąt stron, dzielnie brnęłam dalej. W pewnym momencie zorientowałam się, że czytam z wielkim zaangażowaniem i trudno mi jest oderwać się od kolejnych kartek. Przyznam, że mniej więcej od połowy książki już nie potrafiłam się oderwać. Główna bohaterka trochę mnie irytowała, tak samo jak inni ludzie przedstawieni przez autorkę i w pewnej chwili odniosłam wrażenie, jakby autorka zaszufladkowała wszystkich mieszkańców Wałbrzycha i okolic do kategorii głupi, niewykształceni, prostaccy i ordynarni. Raziło mnie to, ale jeszcze bardziej raził mnie dość wulgarny język, który dość często występował w dialogach powieści. Zdaję sobie sprawę z tego, że naszej mowie potocznej można wiele zarzucić, ale nie po to promuje się polską literaturę, żeby promować również język chamstwa i patologii.
Oprócz tych dość często używanych słów z tak zwanej „łaciny podwórkowej” dyskomfort w czytaniu dały mi dziwnie opisywane zdania, jakich słuchała główna bohaterka przypadkowo podsłuchując czyjeś rozmowy. Zapewne autorka miała w tym jakiś ukryty cel, ale ja go nie potrafiłam odnaleźć i czytając zdanie typu: „mękamamękastrasznakrewsieleje” napisane w takiej ciągłości, dosłownie wpadałam w irytację. Do tego dość specyficznie zakańczane zdania przyimkiem „z”, „na”, „u”, „w” albo spójnikiem „i”, „a”, po których następowało jakby urwanie, było sporym dyskomfortem w odbieraniu treści. Nie należę do osób, które pisownię polską mają w przysłowiowym „małym palcu” i wiele osób zarzuca mi błędy gramatyczne, stylistyczne i interpunkcyjne, ale nie oznacza to, że musi mi się podobać ewenement polskiej pisowni.
Zupełnie niepotrzebnymi wstawkami były dość długie dialogi z forum internetowych, niczego nie wnoszące do fabuły, która jak już na wstępie wspomniałam, była dość chaotyczna. Wątek kryminalny to była tylko maleńka cząstka całości, większą częścią były opowieści różnych ludzi związanych nie tyle bezpośrednio z główną bohaterką, co z tajemnicami Wałbrzycha jako miasta i przeszłością Zamku Książ oraz jego ostatniej mieszkanki i zaginionych pereł księżnej Daisy.
Nie będę pisała, że książka jest zła, bo nie jest, ale… żebym gorąco do jej przeczytania zachęcała to raczej nie. Wiem, że są osoby, które uwielbiają takie powieści zawierające trochę sensacji, trochę thrillera, trochę horroru, i tym osobom polecam tę książkę. Mnie niestety nie zachwyciła i mam nadzieję, że jak kiedyś wpadnie w moje ręce inna książka tej autorki, to będę bardziej zadowolona.