Profanacja i dewastacja książek
Książkę, którą przeczytałam ostatnio mogę śmiało zaliczyć do bardzo ciekawych. To, że lubię tego autora to już inna sprawa, ale czytając tę właśnie książkę, przez cały czas czułam w sobie ogromne wzburzenie.
Wypożyczyłam ją z biblioteki i bardzo się cieszyłam, kiedy zobaczyłam ją na półce, bo książki tego autora są dość często wypożyczane, więc kiedy zobaczyłam pozycję, której jeszcze nie czytałam, moja radość była dość wiadoma. Niestety, kiedy tylko zaczęłam czytać, wszystko we mnie zagotowało się, na widok stanu książki.
Pomijając fakt, że prawie każda strona nosiła wyraźne ślady zaginania rogów, i pomijając fakt, że na prawie 3/4 stronach były umieszczone notatki, na szczęście ołówkiem, to część tekstu była pozaznaczana kolorowym zakreślaczem. Jeśli chodzi o „ołówkowe notatki”, to nie wszystkie dotyczyły treści książki, ale pal licho, czytelnik któremu było to potrzebne mógł przecież po napisaniu tego, co miał do napisania, zmazać gumką to co nabazgrał w książce, przynajmniej tego wymaga kultura czytelnicza.
Najgorsze jednak były te kolorowe zakreślenia, które totalnie dekoncentrowały mnie podczas czytania, co powodowało, że denerwowałam się i bulwersowałam zamiast skupić na lekturze tak jak powinnam.
Nie wiem na czym polega praca bibliotekarki, ale myślę, że panie w bibliotece powinny sprawdzać w jakim stanie ktoś oddaje książkę i kiedy jest zniszczona, to albo zmusić do odkupienia jej, albo…
No właśnie czcze gadanie.
Nikogo do niczego zmusić nie można. Niestety książki często wpadają w „łapy” osób, które może lepiej żeby nie czytały wcale.
Drogi czytelniku/czytelniczko, jeżeli pożyczasz książkę z biblioteki, to pomyśl o tym, że ktoś inny też będzie chciał ją przeczytać, pomyśl o tym, że to nie jest Twoja własność i jeżeli chcesz już sobie pozakreślać, popisać, pozaginać to zrób to w książce, którą sobie kupiłeś/kupiłaś za własne pieniądze.
KURCZE, JESTEM WKURZONA NA TO 🙁