ZAMEK Z PIASKU – Magdalena Witkiewicz
Magdaleny Witkiewicz chyba nie muszę przedstawiać, bo pisałam o niej już na swoim blogu, raz opisując spotkanie autorskie z tą pisarką, a raz dzieląc się opinią po zapoznaniu się z jej pierwszą książką, którą przeczytałam pt. Milaczek.
Wydawnictwo FILIA rok 2013
stron 281
Zamek z piasku, to książka która mnie trochę zaskoczyła, ponieważ po przeczytaniu „Milaczka„, nie byłam przygotowana na tak poważny tekst.
Weronika jest przeciętną, młodą kobietą, której właściwie wszystko się układa tak jak tego chce. Ma kochającego męża, który jest jej pierwszą i jedyną miłością poznaną w czasach szkolnych i z którym tworzy zgodne, szczęśliwe małżeństwo. Czy naprawdę? Jak większość kobiet Weronika marzy o dziecku i dalekie plany macierzyńskiego szczęścia, zaczynają wypierać z jej umysłu inne sprawy. Zaczynają wypierać wszystko. Niestety marzenia a rzeczywistość to dwa różne bieguny życia. Kobieta tak bardzo zatraca się w tym, czego pragnie, że przestaje myśleć o tym, co jest tu i teraz. W jej małżeństwo wkracza coś, co małymi kroczkami burzy dotychczasowy szczęśliwy związek. Pewnego wieczoru, siedząc sama na plaży i upijając się winem i swoim porażkami, poznaje pewnego mężczyznę, który zaniepokojony widokiem smutnej, samotnej kobiety w stanie „wskazującym” próbuje jej pomóc. Od tego dnia ów mężczyzna staje się dla Weroniki kimś w rodzaju przyjaciela-psychoterapeuty, ale czy związek ten jest bezpieczny?
Oprócz głównej bohaterki i jej przyjaciela-psychoterapeuty poznajemy również męża Weroniki, oraz jej dwie przyjaciółki, z których jedna jest szczęśliwą matką dwóch córek (nieplanowanych), a druga „kobietą harpią” polującą na wszystkich mężczyzn nie licząc się z konsekwencjami.
„Zamek z piasku” to lektura, którą mogłabym określić „wędrówką w psychikę” i nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie psychiki Weroniki, ale również Marka-jej męża, Kuby-jej przyjaciela i dwóch zupełnie różniących się kobiet. Każda z tych osób zaangażowanych w życie i pragnienia kobiety dążącej do macierzyństwa, jest inna. Nie potrafiłam poczuć do Weroniki sympatii, chociaż doskonale rozumiem jej chęć zostania matką. Chwilami bardziej solidaryzowałam się z jej mężem niż z nią, dlaczego? Nie wiem, może było mi po prostu żal tego mężczyzny.
Autorka bardzo wnikliwie podeszła do problemu jakim jest bezpłodność i brak możliwości zajścia w ciążę. Opisując ten problem na przykładzie Weroniki, skupiła się nie tylko na tym co czuje kobieta, ale również na tym jak postrzegają ten problem mężczyźni, zarówno ci zaangażowani bezpośrednio (tu mam na myśli męża Weroniki), jak ci stojący z boku (tu myślę o Kubie, czyli przyjacielu-terapeucie). Cała gama uczuć, przeżyć i emocji które przewijają się przez treść, nie pozwala na oderwanie się od kolejnych stron. Czytałam książkę jednym tchem, a potem w nocy miałam taki kipisz w głowie, że budząc się w środku nocy zastanawiałam się co jest snem, a co wrażeniami po przeczytanej lekturze.
Z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę każdemu. To powieść obyczajowa która zasługuje na chwilę uwagi ze względu na to, co zawiera jej wnętrze. Zresztą wystarczy popatrzeć na okładkę, a już się wie, że kryje się za nią coś zmysłowego, może trudnego, ale z pewnością coś, co na jakiś czas wpędzi umysł w niecodzienne rozmyślanie.
Proponuję posłuchać, jak czyta fragment książki Magdalena Różczka.