Monthly Archives: maj 2013
KLUB TOWARZYSKI NIEGRZECZNYCH DZIEWCZYNEK – Alisa Valdes-Rodriguez
Książka przywędrowała do mnie od Kasi z http://moja-pasieka.blogspot.com. Dziękuję Kasiu 🙂
Alisa Valdes-Rodriguez – młoda amerykańska pisarka, dziennikarka, muzyk urodziła się w Albuquereque w Nowym Meksyku w 1969 roku i zasłynęła powieściami z gatunku Chick lit. Ten rodzaj literatury to gatunek fikcji, który przedstawia i rozwiązuje problemy współczesnej kobiecości, często humorystycznie i żartobliwie. Stał się bardzo popularny w latach dziewięćdziesiątych. Czasami zawiera romantyczne elementy, ale ogólnie nie jest uważany za bezpośrednią podkategorię romansu, ponieważ relacja bohaterki z rodziną lub przyjaciółmi jest często równie ważna jak jej romantyczne związki.
Ojciec Alisy wyemigrował na początku roku 1960 z Kuby, a jej matka Maxine Conant, z pochodzenia Irlandka, także jest poetką i powieściopisarką.
Valdes dzieciństwo spędziła głównie w Nowym Meksyku, ale mieszkała również w Szkocji i Nowym Orleanie. W młodości specjalizowała się w wykonywaniu jazzu na saksofon tenorowym. Pisze powieści, eseje, artykuły, recenzje muzyczne. W roku 2001, napisała list do przełożonych w Los Angeles Times, który został rozpowszechniony w Internecie i przedrukowywane w St Petersburg Times oskarżający gazetę o rasizm i dyskryminację.
Wydawnictwo Literackie rok 2004
stron 455
Powieść „Klub towarzyski niegrzecznych dziewczynek”, której tytuł oryginału brzmi „The Dirty Girls Club Socjal” napisała w 2003 roku, i do 2012 roku jej dorobek pisarski zaowocował dziesięcioma powieściami.
Nie zapiszę się do Klubu towarzyskiego niegrzecznych dziewczynek, ale przyznam się skromnie, że chciałabym, aby wśród moich znajomych i przyjaciół taki klub istniał.
Sześć przyjaciółek pochodzenia latynoskiego zamieszkałych w Ameryce: Lauren, Sara, Amber, Elizabeth, Rebecca i Usnavys, co roku, bez względu na okoliczności i odległości spotyka się, kontynuując ten zwyczaj od czasów nauki w college. Chociaż stosunki między nimi (indywidualnie) nie zawsze są takie jak powinny, każda z nich zrobiłaby wszystko, aby stanąć w obronie innej. Czasami patrzą na siebie z ironią, czasami z zazdrością, czasami z zachwytem, ale to nie przeszkadza im w byciu serdecznymi przyjaciółkami.
Książa jest relacją z życia poszczególnych kobiet. Zawarte jest w niej wszystko, co dotyczy lub może dotyczyć kobiety. Jest zatem przyjaźń, jako temat przewodni, jest miłość, jest radość, jest kariera zawodowa, ale jest też dyskryminacja, przemoc domowa, zdrada, ból i strach. Tekst napisany jest w formie zwierzenia, tak jakby czytelnik siedział sobie w ciepłym fotelu i kolejno słuchał tego, o czym mówi mu każda z kobiet. Przez kolejne 455 stron poznajemy radości i smutki poszczególnych młodych kobiet, które walczą ze swoimi uczuciami, ze swoimi słabościami, a jednocześnie cieszą się sukcesami innych i cierpią razem z innymi.
Spoglądając na okładkę książki, byłam święcie przekonana, że to jest lektura lekka, łatwa i przyjemna coś w rodzaju Dziennik Bridget Jones, przepełniona humorem i satyrą, ale wgłębiając się w treść, spotkałam się z poważnymi problemami, jakie dotyczą milionów kobiet na świecie. Momentami zabawna, a momentami tragiczna treść dawała mi sporo do myślenia.
Książka napisana jest lekkim, prostym językiem, więc czytałam ją szybko i bez uczucia nudy. Niestety odwieczny minus książek, których w treść wplecione są obcojęzyczne zdania lub zwroty (w tym przypadku hiszpańskie) chwilami, trochę mnie zniechęcał. Nie lubię odrywać się od fabuły, spoglądając w dół strony do przypisów czy tłumaczeń. To, jak dla mnie to jeden, podstawowy minus, który zarzucam tłumaczeniu książki. Można byłoby tego uniknąć.
Z czystym sumieniem polecam jednak książkę każdej kobiecie w wieku od nastolatki do seniorki, bo każda z nich znajdzie w niej coś, co ją zainteresuje. Panom też mogę tę „babską” lekturę polecić, chociażby dlatego, aby przeczytali jak pewne sprawy są widziane okiem kobiety, a jak okiem mężczyzny.
Co oznacza nazwa „sprawdzone wydawnictwo”?
Przeczytałam taki wpis na facebooku na stronie w/w. Przyznam szczerze, że trochę mnie ten wpis zdenerwował, a może tylko zirytował, (ale jak zwał tak zwał), bo co to oznacza „dobre wydawnictwo”?
Czy początkujący pisarz/pisarka, wydający swoje książki nakładem własnym jest gorszy od tego, którego książka została wydana przez „sprawdzone wydawnictwo”?
Czytam sporo książek i nie raz zdarzyło mi się, że przeczytałam jakąś książkę wydaną na przykład przez Prószyński i S-ka, albo przez Wydawnictwo Literackie (uważane w Polsce za „dobre wydawnictwa”) a po przeczytaniu zaczęłam zastanawiać się kto i poco wydał tę książkę, bo do czytania ona się nie nadaje i z pewnością nikomu jej nie polecę do przeczytania. Jak często, byle jakie książki zostają wydane tylko dlatego, że ktoś kto je napisał (albo podyktował komuś kto spisał), ma sławne nazwisko, lub krewnego czy znajomego z wejściem w odpowiednie kręgi. Wśród znajomych mam osobę, która piszę jak dla mnie ciekawie, ale gdyby nie przyjaciółka-siostry-wujka-żony, to książki tego znajomego nigdy nie zobaczyłyby światła księgarskiego. No… chyba że zainwestował by w jej wydanie sporą sumę pieniędzy, tak jak ja zrobiłam ze swoją pierwszą książką.
Nie, nie żałuję tego, chociaż doskonale wiem, że pieniądze zainwestowane w tę właśnie książkę nigdy mi się nie zwrócą, a o zarobieniu ze sprzedaży nawet nie myślę, bo są to tak małe pieniądze, że… (śmiech) Książka dzięki temu wydawnictwo promuje się całkiem dobrze, czego nie mogę powiedzieć o innych moich książkach sprzedawanych wyłącznie w sprzedaży bezpośredniej.
W te inne książki też musiałam zainwestować, ale wydałam ich tylko tyle, na ile było/jest zapotrzebowanie. Jak się kończy zapas, robię dodruk. Nie zarabiam na nich, bo nie taki miałam zamiar piszą moje książki, ale przynajmniej zwracają mi się zainwestowane pieniądze.
Z tych dwóch książek, jedna została wydana przez tzw „sprawdzone wydawnictwo” druga nakładem własnym autora, ktoś, kto przeczytał obie nawet nie zauważył różnicy, chyba że interesuje się wydawnictwami.
Uważam, że to niesprawiedliwe takie segregowanie autorów. Każdy ma prawo do wydawania własnych książek, i jeżeli robi to nakładem własnym, nie jest gorszy od tego, którym zainteresowało się „sprawdzone wydawnictwo”.
Książka zamiast kwiatka
Muszę się pochwalić, chociaż chwalenie się nie jest chwalebne, ja MUSZĘ. Delikatnie zasugerowałam moim dzieciom, że na Dzień Matki bardziej zadowoliła by mnie jakaś książka niż bukiet kwiatów, który i tak z czasem zwiędnie. Kwiatów mam w ogrodzie dostatek, więc kolejne w domu, piękne ale po cóż?
Mój ogródeczek już pięknieje i kolorów przybiera, a na półkach jeszcze jakieś miejsce by się znalazło.
I dostałam 🙂 HURRRA 🙂
Książki zamiast kwiatków i to dwie. Po jednej od każdej pary dzieci. Mój stosik „do przeczytania” rośnie w górę i tylko jeszcze żebym miała czas i nastrój do czytania, bo tego niestety trochę mi ostatnio brakuje.
Ponieważ wybieram się w czerwcu na spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki, na którym będzie również Maria Ulatowska, to dostałam właśnie jej książki.
Niech tylko zrobi się ciepełko, leżaczek pod drzewem i ciepłe, babskie książki na rozluźnienie ciała i umysłu po ciężkim dniu pracy. Niczego więcej nie pragnę.
BookLikes – serwis internetowy przeznaczony dla czytelników
Odkryłam kilka dni temu, a właściwie „nie odkryłam” tylko „odkrył” mój syn nowy serwis internetowy przeznaczony dla ludzi czytających książki. Tyle trąbią w mediach o tym, że Polacy za mało czytają, ale ja jestem zupełnie innego zdania. Chyba nigdzie na świecie nie ma tylu blogów poświęconych książkom jak u nas.
8 maja minął rok, kiedy się tutaj zadomowiłam i chociaż nie ma tłumów, które komentowałyby moje wpisy, wejść ba blog mam sporo, a to już bardzo cieszy.
Wiem, wiem, nie jestem w wieku kiedy prowadzenie bloga to coś trendy, i nie mam zbyt wielu koleżanek, które chętnie wpadałyby ze swoim zdaniem, bo w moim wieku już mało kto „bawi się” w komentowanie wpisów na blogu, ale jest jak jest a ja jestem zadowolona.
Dzięki temu blogowi poznałam kilka fantastycznych osób, które mam nadzieję spotkać osobiście na spotkaniu „a może, nad morze”.
Nie o tym jednak chciałam pisać, ale niestety jak już się rozgadam na jakiś temat to AMEN 🙁
BookLikes to platforma blogowa, ale inna niż zwykłe blogi. Jest to połączenie czegoś w rodzaju Facebook, (czy Twitter), z Lubimy czytać (albo Na kanapie) i blogiem, czyli 3 w jednym. Można tam pisać zarówno po polsku, jak i po niemiecku i angielsku, czyli jest wyzwanie dla tych, którzy mają ochotę na prowadzenie swoich obserwacji książkowych również w innych językach.
http://booklikes.com
Można tam prowadzić własne obserwacje i dodawać opinie (tu mam na myśli recenzje), można założyć własną niezależną stronę internetową, można stworzyć własne półki tak jak jest na „Lubimy czytać” czy „Na kanapie”, zresztą co ja się będę wypowiadała, jeżeli ktoś zainteresowany, to proszę przeczytać artykuł na temat tego serwisu. POLECAM 🙂
http://antyweb.pl/cala-polska-czyta-blogi-o-ksiazkach/
Cieszę się, że powstaje coraz więcej możliwości, gdzie można wykazać się wiedzą i podzielić opinią o przeczytanej książce. Jeśli chodzi o mnie to chętnie korzystam z tego typu „podpowiedzi” ponieważ dzięki temu już trafiły w moje ręce ciekawe książki, o których wcześniej nawet nie słyszałam, a po drugie mam okazję wymieniać się książkami z innymi czytelnikami dzięki „Wędrującej książce”.
Wiem, że sporo blogerek zmienia adresy i przenosi swoje blogi do innych serwisów, i cieszę się, że chcą się rozwijać. Ostatnio kraina czytania i felicja („co warto czytać”) przeniosły swoje wpisy, ale to nie przeszkadza mi w dalszym czytaniu, dlatego postanowiłam spróbować na BookLikes i jeżeli ktoś z was tam kiedyś trafi, to z pewnością znajdzie i mnie.
MIŁOŚĆ BANDYTY – Massimo Carlotto
Massimo Carlotto – włoski pisarz urodzony w Padwie w 1956 roku, swoją popularność zdobył dzięki niefortunnemu oskarżeniu i osadzeniu w więzieniu za zbrodnię, której nie popełnił.
W styczniu 1976 roku, w Padwie, kiedy dziewiętnastoletni chłopak chciał zostawić rower pod domem siostry, usłyszał wołanie o pomoc. Pobiegł do mieszkania wołającej dziewczyny i zastał ją w agonii. Leżała w szafie, naga, cała we krwi. Początkowo próbował ją ratować, ale 59 ran kłutych zrobiło swoje. Chłopak zamiast wezwać policję ucieka. Niestety zostaje złapany i oskarżony o zamordowanie dziewczyny. Został skazany na 18 lat więzienia. Próbował uciec przed niesprawiedliwym wyrokiem najpierw do Francji, a następnie do Meksyku, ale po trzech latach został przez policję meksykańską złapany i przekazany do Włoch. W tym samym roku założył jednak Międzynarodowy Komitet na rzecz Sprawiedliwości Massimo Carlotto, który organizuje kampanię informacyjną i petycję w sprawie rewizji procesu.
Dopiero w 1993 roku Prezydent Republiki Oscar Luigi Scalfaro ułaskawia go, kładąc w ten sposób kres całej sprawie.
Dzięki głośnemu procesowi oraz licznym protestom pisarz stał się sławny nie tylko na terenie Włoch, u nas jednak trochę mniej się o nim mówi, czy pisze.
Jako pisarz, zadebiutował w 1995 roku powieścią „Ścigany”, inspirowaną jego doświadczeniami, jako uciekiniera. Powieść ta w 2003 roku została sfilmowana.
Za swoje książki otrzymał wiele nagród i wyróżnień, pisze powieści kryminalne, opowiadania, eseje, powieści graficzne, a także opowiadania dla dzieci.
Videograff II Sp. z o.o. rok 2009
stron 188
Miłość bandyty, to opowieść kryminalna. Nie potrafię nazwać tej książki typowym kryminałem, ponieważ treść łączy kilka wątków, kryminalnych i nie tylko, i tak jak dla mnie książka nie ma konkretnego zakończenia. Jest to jedna z wielu książek Massimo Carlotto z cyklu o detektywie Marco Burattim.
W Instytucie Medycyny Sądowej w Padwie dokonano zuchwałej kradzieży około 50 kg substancji odurzających, co wzbudziło ogromne poruszenie zarówno wśród policji jak i organizacji mafijnych. Słynnego ze swojej konsekwencji działania Marco Buratti’ego zaangażowano w odnalezienie sprawców tego czynu. Detektyw podejmuje wyzwanie włączając do tego swojego partnera przemytnika oraz byłego gangstera Beniamino Rossimi.
Dwa lata później zostaje porwana narzeczona Beniamino i sprawa wydaje się być w jakiś sposób powiązana z kradzieżą z IMS. Obaj panowie do spółki z jeszcze jednym – Maksem, zaczynają śledztwo, które im dalej brną tym odkrywa kolejne nadużycia zarówno włoskiej, jak i kosowskiej mafii.
Jak na mafijny kryminał, to moim zdaniem treść jest dość spokojna. Mimo kilku dość drastycznych incydentów, panowie prowadzący śledztwo zachowują się mało brutalnie. Książka napisana jest typowym włoskim charakterem i czytając ją ma się przed oczami „Ojca chrzestnego”. Bardzo dobra lektura na weekendowy odpoczynek, nie wciąga bezgranicznie, ale prowokuje do odkrywania kolejnych etapów. Jest napisana w formie opowieści, to znaczy tak jakby Marco Buratti opowiadał komuś to co przydarzyło się jemu i jego dwom kompanom. Po przeczytaniu ostatniej strony miałam jednak pewien niedosyt. Brak mi konkretnego zakończenia, które oczywiście można sobie dopowiedzieć, ale takie wielkie afery kryminalne jak ta, w którą wpakowali się trzej przyjaciele powinna mieć odpowiedni finał.
Polecam książkę wszystkim miłośnikom kryminałów, bez względu na płeć i wiek. Te niewiele, bo około 188 stron potrafi nie tyle wciągnąć w treść, co poznać zdemaskowaną włoską rzeczywistość.