Recenzje książek

wydawnictwo lucky

PIOTR(UŚ) W PAKIECIE – Anna M. Brengos

(…) W czwartek zaczynam zajęcia później i mogłabym pospać, ale zostałam zerwana o świcie łomotaniem do drzwi. Wyjrzałam przez wizjer, ale ponieważ nikogo nie było, wróciłam do łóżka. Po chwili łomot się powtórzył. Okazało się, że łomotał Piotruś, którego nie było widać w judaszu. (…)

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga.

Anna M. Brengos z wykształcenia jest, magistrem wychowania fizycznego. Uczyła wf w szkole i prowadziła męski zespół koszykówki. Ma tytuł menedżerski i patent sternika jachtowego. Mieszka na warszawskim Bródnie i emerytura to dla niej bardzo fajny czas. Nie obawia się jej, bo ma wiele pasji, które nie pozwolą na nudę. Żegluje, niedaleko domu ma działeczkę, lubi przygotowywać przyjęcia, własnoręcznie zdobić pisanki i również własnymi rękoma robić prezenty. Jako autorka zadebiutowała w roku 2014 komedią obyczajową: „Scenariusz z życia” wydaną przez Naszą Księgarnię w ramach cyklu „Babie lato”. Nie wszystkie jej późniejsze powieści są takie wesołe. Pisze „o życiu” i w swoich książkach pokazuje jego obie strony – tę jasną (szczęśliwą, wesołą, pełną sukcesów), ale również tę ciemną (samotność, cierpienie, krzywdę i niepowodzenia).

Piotr(uś) w pakiecie to powieść obyczajowa z dużą dawką humoru, ale i też odrobinką dramatu.

PREMIERA KSIĄŻKI 18 MAJA 2022

Wydawnictwo LUCKY, stron 287

Marta i Piotr zajmują dwie połówki podmiejskiego bliźniaka. Piotr to uroczy, beztroski lekkoduch, a Marta jest  dość poważną młodą kobietą. Pewnego dnia Piotr dostaje niespodziankę, jego „była” pojawia się z kilkuletnim dzieckiem, torbą i teczką dokumentów informując mężczyznę, że właśnie musi się zaopiekować własnym synem. Na szczęście Piotr ma w pobliżu odpowiedzialną i mądrą kobietę, która spieszy mu z pomocą. Może słowo „spieszy” jest trochę niezbyt na miejscu, ponieważ Marta po prostu zostaje opieką nad małym Piotrusiem obarczona. Jak pojawienie się syna odmieni świat Piotra? Czy mama Piotrusia zmieni zdanie i wróci po dziecko? Jaką rolę w życiu obu odegra sąsiadka zza ściany?

„Pióro” Anny M. Brengos lubię, chociaż nie przeczytałam wielu jej książek, ale te które  poznałam, utwierdziły mnie w tym, że sięgnę, po każdą kolejną, która się ukaże na rynku wydawniczym.

Ta książka to lektura lekka, łatwa i przyjemna, taka w sam raz na jeden, dwa wieczory. I chociaż temat będący głównym wątkiem fabuły, a odnoszący się do oddania przez matkę kilkuletniego syna ojcu, który nawet nie miał pojęcia o istnieniu syna, z pewnością nie należy do przyjemnych.

Jednak moim zdaniem, autorka pięknie „ubrała” tę historię pozbawiając ją dramatyzmu, a przekazując jako pełną ciepła i empatii.

Początkowa niezręczność świeżo upieczonego tatusia, żyjącego do tej pory na całkowitym luzie korzystając z beztroski singla, powoli przemienia się w odpowiedzialność, której nie jest łatwo się nauczyć. Na szczęście w pobliżu znajduje się sąsiadka będąca podporą w dzień i w nocy, myśląca logicznie i mająca zawsze przydatne rady.

(…) – Tusia, ratuj! – Wieczorem, kiedy oglądałam program informacyjny, oba Piotrki stanęły przede mną bardzo zmartwione, nie wiadomo, który bardziej. – Misiowi urwało się ucho – poinformował mały żałośnie. (…)

Jak to mogło być możliwe, że mieszkający drzwi w drzwi młodzi ludzie, wspierający się na każdym kroku i mający do siebie bezgraniczne zaufanie nie zostali dotąd parą? Brak tej przysłowiowej „chemii”, czy po prostu dominacja przyjacielstwa nad czymś poważniejszym?

Czasami ludzie zastanawiają się nad tym czy może istnieć czysta przyjaźń między kobietą a mężczyzną, taka bez uniesień emocjonalnych, bez wysyłanych w swoje strony fluidów, czy seksualnych podtekstów. Wydaje mi się, że może, tylko czy będzie trwała zawsze?

Pojawienie się syna Piotra reorganizuje życie zarówno ojca jak i jego sąsiadki, która jest na każde zawołanie obu Piotrów. Przyznam szczerze, że chociaż przednio się przy tej lekturze bawiłam, to zachowanie Marty momentami nieźle mnie wkurzało. Czasami miałam ochotę krzyknąć: hej! Marta, gdzie się podziała Twoja asertywność?!

A duży Piotr, moim zdaniem zbyt często przeginał zrzucając odpowiedzialność za opiekę nad synem na inne osoby.

Ale i tak uważam, że „Piotr(uś) w pakiecie” jest całkiem miłą lekturą, w której znajdziecie wiele ciepła, humoru, a czasami nawet momenty wzruszenia.

Styl jakim pisze autorka jest ładny i przyjemny w czytaniu, tak że brnie się w fabułę bez uczucia znudzenia.

Mały Piotruś zapewne skradnie serce niejednej czytelniczce, chociaż ja dość często zastanawiałam się nad tym jaką osobą była jego mama, że chłopiec za nią nie płakał i nie tęsknił. Bo to, że prawie od pierwszego dnia pokochał sąsiadkę ojca i jego tymczasową opiekunkę to wcale mnie nie dziwiło, ponieważ kobieta wyjątkowo potrafiła zająć się dzieckiem. Takiego daru jaki miała Marta niestety nie posiadają wszystkie kobiety.

(…) Babcia wyprostowała się, jakby ją ktoś dźgnął rozżarzonym żelazem, złożyła ręce i wzniosła oczy do nieba, mamrocząc coś niezrozumiałe. Zdałam sobie sprawę, że ktoś musi dziecku udzielić odpowiedzi, a tym kimś na pewno nie będzie matka jego ojca. (…)

Ciekawa jestem ilu panów poradziłoby sobie w sytuacji, w której znalazł się Piotr.

Myślę, że ta książka, chociaż napisana z lekkim przymrużeniem oka jest świetną lekcją dla tych, którzy muszą zmierzyć się z takim problemem. Jest bowiem wiele związków, w których łączą się ludzie mający doświadczenie w wychowaniu dzieci z tymi, którym nie było to dane.

Trudny i poważny temat ktoś inny mógłby przedstawić bardzo dramatycznie, tutaj został on pokazany z tej lepszej, pełnej nadziei na pozytywne zakończenie. Bo przecież z każdej sytuacji można wybrnąć w pozytywny sposób.

POLECAM tę książkę z czystym sumieniem nie tylko paniom, ale i panom. Jako ciekawostkę dodam, że mogą tę lekturę przeczytać nawet osoby mające problemy ze wzrokiem, ponieważ wydana została jako WIELKIE LITERY, a to dla mnie było ogromnym ułatwieniem czytania, ponieważ bez okularów, to ja już niczego nie przeczytam.

Jeżeli szukacie ciepłej, pełnej dobrego humoru powieści obyczajowej, to myślę, że ta będzie idealna.

MIASTOWA NA TROPIE – Anna M. Brengos

(…) Zasypiając nad ranem, pocieszała się, że przecież nie ma żadnych zobowiązań i rano będzie mogła spać, ile zechce. Nie pamiętała jedynie o ptaku prześladowcy. Ten chodzący rosół kiedyś ją wykończy… albo ona jego. (…)

Warszawskie Targi Książki 2022
Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga

Anna M. Brengos z wykształcenia jest, magistrem wychowania fizycznego. Uczyła wf w szkole i prowadziła męski zespół koszykówki. Ma tytuł menedżerski i patent sternika jachtowego. Mieszka na warszawskim Bródnie i emerytura to dla niej bardzo fajny czas. Nie obawia się jej, bo ma wiele pasji, które nie pozwolą na nudę. Żegluje, niedaleko domu ma działeczkę, lubi przygotowywać przyjęcia, własnoręcznie zdobić pisanki i również własnymi rękoma robić prezenty. Jako autorka zadebiutowała w roku 2014 komedią obyczajową: „Scenariusz z życia” wydaną przez Naszą Księgarnię w ramach cyklu „Babie lato”. Nie wszystkie jej późniejsze powieści są takie wesołe. Pisze „o życiu” i w swoich książkach pokazuje jego obie strony – tę jasną (szczęśliwą, wesołą, pełną sukcesów), ale również tę ciemną (samotność, cierpienie, krzywdę i niepowodzenia).

Miastowa na tropie to powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym.

PREMIERA KSIĄŻKI 25 PAŹDZIERNIKA 2022

Wydawnictwo LUCKY
stron 304

Weronika jest młodą kobietą po przejściach, która dziedziczy po babci dworek, a wraz z nim dość duży majątek. Jako miastowa niezbyt potrafi sobie poradzić na wsi nie mając pojęcia o funkcjonowaniu wolnostojącego domu. Światło, woda, ogrzewanie, szambo czy komin są dla niej nie lada wyzwaniami. Przeprowadzając się na wieś liczyła na romans z weterynarzem lub leśnikiem, a zamiast tego znalazła się w samym środku morderstw i porwań, gdzie podejrzanych jest wielu.  Czy Weronika znajdzie swoją miłość? Czy poradzi sobie ze spadkiem po babci? Czy pies-znajda pomoże jej rozwikłać kryminalne zagadki?

Przyznam szczerze, że ja tej książki nie przeczytałam, ja ją dosłownie pochłonęłam czytelniczo w dwa dni.

Lekka, łatwa i przyjemna – te słowa powinny wystarczyć na rekomendację tej powieści, ale zmobilizuję się i napiszę więcej.

Wyznam na wstępie, że bardzo polubiłam Weronikę – główną bohaterkę. Moim zdaniem autorka świetnie wykreowała jej osobowość. Dziewczyna pogodna, z poczuciem humoru, odważna i zaradna, a przy tym nieco pyskata i jak się popularnie mówi „z głową na karku”.

(…) – Na idiotę, nie funkcjonariusza! Przepisy?! Znasz durniu przepisy? To ile dostaniesz za narażenie życia i zdrowia ciężarnej i nienarodzonego dziecka?! Mam najlepszych prawników. Już ja dopilnuję, żebyś trafił do jednej celi z grypsującymi. – Werka coś tam słyszała o zwyczajach więziennych i wykorzystała tę mglistą wiedzę. (…)

Babcia natomiast (a właściwie wspomnienie o niej) jest przedstawiona jako bardzo gospodarna, inteligentna i przedsiębiorcza kobieta, przeciwieństwo typowych wiejskich babć. I chociaż w książce owa babcia występuje już jedynie jako osoba zmarła, to muszę przyznać, że też bardzo ją polubiłam.

Pierwsza połowa fabuły to powieść obyczajowa opowiadająca o tym, jak to młoda kobieta, dotąd odwiedzająca wieś jedynie jako gość wakacyjny, będący w odwiedzinach u babci, po otrzymaniu w spadku starego domu musi nauczyć się gospodarowania w miejscu, które dotąd traktowała jedynie jako dom babci.

Druga połowa fabuły to wciągający kryminał, którego oczywiście główną postacią jest samozwańcza detektyw, czyli Weronika próbująca rozwikłać zagadkę zaginięć młodych kobiet z okolic wsi, w której właśnie zamieszkała. Sposób dedukcji jakim mogła się pochwalić, mógłby zaskoczyć nawet dobrego policjanta.

Autorka w bardzo realistyczny sposób przedstawia społeczność wiejską, w której teoretycznie niewinne plotki mogą zniszczyć człowiekowi życie, niesprawiedliwie go o coś oskarżając.

(…) Weronika wahała się, ale tylko chwilę. Przez tę chwilę miała wątpliwość, czy dobrze robi, w ogóle zadając się z Bartkiem. Raz widziała w nim pomocne ramię, kiedy indziej potencjalnego złoczyńcę. Postanowiła zaufać intuicji. Swojej i babci. (…)

Wieś, w której znalazła się główna bohaterka, a właściwie dom, w którym zamieszkała odbiega trochę od wyobrażenia jakie ja pamiętam z moich dziecinnych lat, kiedy sama jeździłam na wakacje do krewnych.

Mieszkanie w nowoczesnej wsi nie różni się zbytnio od mieszkania w mieście. Są wszelkie potrzebne wygody i jedną z różnic między miastem a wsią może być to, że o świcie nie budzi mieszkańców śmieciarka, ale kogut.

Moim zdaniem jest to świetna, lekka, trochę poważna i trochę zabawna lektura na weekend. Jeżeli ktoś chce na chwilę zapomnieć o troskach dnia codziennego, to jest to idealne antidotum na te troski.

Barwna akcja, świetne dialogi, doskonale wykreowane osobowości bohaterów i idealnie odzwierciedlona wiejska rzeczywistość, a w to wszystko wpleciony wątek kryminalny.

Tą powieścią autorka udowodniła, że dobry kryminał nie musi być krwawy i brutalny, ale intrygę kryminalną można opowiedzieć w miarę łagodnie. A Weronika idealnie się spisała w roli samozwańczej detektyw.

Lektura wciągnie, momentami rozbawi, ale i chwilami wzruszy.

Zapraszam Was do Powykopek, polskiej wsi, w której wiele się może wydarzyć.

Polecam tę książkę zarówno czytelnikom preferującym powieści obyczajowe jak i kryminały, myślę, że nikt nie będzie się przy niej nudził.

ANI TA, ANI TAMTA – Anita Scharmach

Bracia różnili się nie tylko pod względem wyglądu, lecz także charakteru. Jonasz był wysokim, postawnym brunetem o ciemnobrązowych oczach, a Tomasz, chociaż także słusznego wzrostu, miał szczupłą budowę ciała, a oczy matki.

Spotkanie autorskie w Gdyni,
rok 2022
(zdjęcie własne)

Anita Scharmach pojawiła się na rynku książkowym kilka lat temu i od razu podbiła serca wielu czytelniczek. Jest mieszkanką Gdyni, mamą trójki dzieci i właścicielką dwóch ślicznych kotków. Z całą pewnością jest osobą dość uczuciową i empatyczną, co odzwierciedla się w jej książkach. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2016 książką „Mogę wszystko”, która została bardzo ciepło przyjęta przez czytelniczki. Na dzień dzisiejszy może się pochwalić kilkoma dobrymi książkami, a każda z tych książek wzrusza, bawi i zmusza do refleksji.

Ani ta ani tamta to słodko gorzka powieść obyczajowa z romansem w tle, ale więcej jest w niej słodyczy niż goryczy 😉

PREMIERA KSIĄŻKI 29 MARCA 2022

Wydawnictwo LUCKY
stron 287

Jak wiadomo nie od dziś życie potrafi zaskoczyć, a nawet spłatać niezłe figle. Dwaj bracia, Tomek – lekkoduch, student żyjący chwilą i Jonasz – poważny prawnik będący po śmierci rodziców jakby opiekunem Tomka to dwie różne osobowości. Obaj jednak uwielbiają swoją babcię, która potrafi być dość kontrowersyjna. Pewnego dnia babcia informuje wnuków, że odziedziczą jej majątek, ale stawia mocny warunek. Każdy z mężczyzn musi się ustatkować i to jak najszybciej. Szczęśliwym trafem obaj bracia poznają piękne kobiety, dla których oczywiście tracą głowy. Czy spodobają się one babci? A może babcia ma dla któregoś z wnuków odpowiednią partię do ożenku? Czy kobiety, które zawładnęły sercami Tomka i Jonasza są tymi, za które się podają, czy tylko próbują wkraść się w łaski mężczyzn, aby uzyskać majątek?

Po książkę sięgnęłam z dwóch powodów: pierwszym jest to, że lubię autorkę prywatnie (helou!!! to nie jest lizusostwo) i jako pisarkę. Drugim jest styl jakim pisze, czyli po prostu lubię jej książki.

Spoglądając na okładkę domyślałam się, że będzie to lektura lekka, łatwa i przyjemna i nie zawiodłam się, chociaż nie brakuje w niej tak zwanej szczypty goryczy.

Dwaj bracia być może mnie nie zauroczyli, ale bardzo ich polubiłam, w przeciwieństwie do ich potencjalnych partnerek, które chociaż piękne, to okazały się „puste” i wyrachowane.

Natomiast zachwyciła mnie postać seniorki, a ponieważ patrzę na osoby starsze okiem wieloletniej opiekunki, pani Róża (babcia Tomasza i Jonasza) skojarzyła mi się z jedną z moich byłych podopiecznych, którą uwielbiałam za charyzmę i osobowość.

(…) – O, sięgnij do barku – poprosiła babcia na widok wnuka wchodzącego do salonu z tacą. – Nalej nam czegoś dobrego i podaj pierniczki, są po lewej stronie – dodała, zauważywszy jego dezorientację. – No, to nie Narnia, tylko barek! Na lewo patrz! – Wskazała prawą stronę. (…)

Autorka pięknie przedstawiła relacje między pokoleniowe odnoszące się do kontaktów babci i wnuków. Chociaż być może byłyby te kontakty nieco inne, gdyby chłopcy zbyt wcześnie nie zostali osieroceni.

Zabawnie, ale muszę przyznać, że bardzo realnie ukazane zostały w powieści zachowania różnych osób, od beztroskiego, pozbawionego wszelkich zahamowań życia studenckiego, po dręczące kogoś fobie, z życiem energicznej i mądrej staruszki na czele.

(…) – A! To pani. – Teraz seniorka zmierzyła kobietę od stóp do głów. Rozumiała modę i nawet była tolerancyjna, ale nie mogła oderwać oczu od piersi dziewczyny, które kształtem przypominały grejpfruty. Zadarła głowę i zobaczyła, że silikon rozlał się po jej ciele i spora jego ilość zatrzymała się na ustach. Dlatego nie mogłam jej zrozumieć! – pomyślała – przecież znam angielski! – usprawiedliwiała się w myślach. (…)

Powieść ta jest dość nietypowa, ponieważ fabuła łączy ze sobą różne wątki. Jest zatem wątek obyczajowy, jest romans z delikatną nutką erotyzmu (ale tylko takiego bardziej zabawnego niż erotycznego), jest nawet wątek kryminalny, ale przede wszystkim jest sporo dobrego humoru.

(…) Mężczyzna też się zbliżył, chcąc się przywitać. Poprawił swój gruby łańcuch, a wtedy staruszka niespodziewanie za niego chwyciła! Zawinęła go sobie wokół ręki, przez co jego właściciel zmuszony był się schylić. Kiedy ich spojrzenia znalazły się na tym samym poziomie, rzekła: – Ty przerośnięty wieprzu, jeszcze raz obrazisz mojego wnuka, to przysięgam, zabiję! (…)

Książkę przeczytałam błyskawicznie, a ponieważ przebywałam w tym czasie w sanatorium, to niestety kilka razy prawie spóźniłam się na zabiegi, tak byłam pochłonięta lekturą, że nie słyszałam wywoływanego przez fizjoterapeutę swojego imienia.

Polecam tę książkę na każdą porę roku, myślę, że wielu czytelnikom poprawi humor na długi czas. Chociaż tak jak wspomniałam wcześniej, można w niej znaleźć odrobinę wzruszeń. Uwielbiam tego typu książki i cieszę się, że mam tę w swojej biblioteczce, bo zapewne do niej wrócę.  

STRUNY PRAGNIEŃ – Monika Chodorowska

Dlaczego mi to robisz, Boże? Co ja ci zrobiłam? – mówiła pod nosem, słowa rozpływały się we mgle. Straciła złudzenia. Była pozostawiona samej sobie.

Monika Chodorowska pracowała jako terapeutka pedagogiczna i chociaż jej bohaterowie są fikcyjni, pokazuje realne problemy, z jakimi mierzą się opiekunowie dzieci autystycznych. Jak mówi, pisze od zawsze. Jako dziewczynka pisała wiersze, później felietony, następne były opowiadania aż w końcu zaczęła pisać powieści.  W gazetce „Dziecko w mieście” opublikowała felietony o tematyce dziecięcej. Pasjonują ją książki i filmy. Lubi różnorodność, zmiany. Fascynuje ją człowiek z całą swoją złożonością.

Struny pragnień, to powieść obyczajowo-psychologiczna z nitką dramatu.

PREMIERA KSIĄŻKI 30 MAJA 2019

Wydawnictwo LUCKY
stron 270

Klara jest młodą matką samotnie opiekującą się autystycznym dzieckiem. Franek nie używa zwrotów grzecznościowych, bo nie rozumie zasadności ich użycia. Posługuje się krzykiem, bo wtedy dostaje to, co chce. Nie przytula się, bo ma nadwrażliwość dotykową. Życie Klary nie należy do łatwych, ale stara się być jak najlepszą matką. Nie ma wsparcia najbliższej rodziny, ponieważ mąż odszedł od niej, gdy zaczęły się problemy z synem, a z matką żyje na tak zwanej stopie wojennej. Jedyną podporą Klary jest dość ekscentryczna przyjaciółka, ale i ona ma swoje życie, nie może być cały czas obecna w życiu Klary i Franka. W końcu w kobiecie coś pęka, jej miłość wobec syna jest, ale nie potrafi sobie już z nią poradzić. Czy znajdzie się ktoś, kto zaopiekuje się Franiem? Jak samotnym można być wśród ludzi, którzy nie rozumieją problemów innych? Kto jest najbliższą sercu osobą, ze słowem której Klara się liczy?

Cieszę się, że książka trafiła w moje ręce i to nie dlatego, że jakiś czas temu miałam okazję osobiście poznać autorkę, ale dlatego, że po raz kolejny przekonałam się jak ważne jest, kiedy ktoś pisze o problemach, o których wielu ludzi nie ma pojęcia.

Życie rodziców wychowujących dziecko autystyczne z pewnością do sielanki nie należy, a kiedy jeden z tych rodziców zostaje z tym sam, to już trudno mówić o spokoju.

Główna bohaterka nie wzbudziła mojej sympatii, chociaż bardzo jej współczułam i trzymałam kciuki za jej siłę, wytrwałość i miłość. Ale chwilami miałam ochotę mocno nią potrząsnąć.

Myślę jednak, że gdyby od pierwszych sygnałów, że jest coś nie tak z jej dzieckiem pogodziła się i zaakceptowała to, że jej syn bardziej od tolerancji potrzebuje pomocy specjalisty, to sama by na tym wyszła dużo lepiej. Jej psychika nie byłaby taka jaka była.

Trudna rola matki dziecka ze spektrum autyzmu to z jednej strony bohaterstwo, a z drugiej walka z wiatrakami.

(…) Nadszedł moment powrotu do Chłopów i wpadła w przerażenie, bo zdała sobie sprawę, że jej myśli z dnia na dzień coraz mniej krążyły wokół syna. Powróciły wyrzuty sumienia, ale szybko się wyciszyły. (…)

Zdrowe dzieci są w stanie dać rodzicom nieźle popalić, a co dopiero dziecko, które drażnią wszystkie zewnętrzne bodźce: hałas, tłum, światło czy zapach.

Główna bohaterka została przedstawiona jako matka nadopiekuńcza, ale myślę, że winę za to, że zachowywała się tak, a nie inaczej, w dużej mierze ponosili jej najbliżsi – mąż, który odszedł w momencie, gdy zaczęły się problemy z dzieckiem czy matka, która nie potrafiła być wsparciem w trudnych chwilach.

(…) W przeciwieństwie do Sebastiana często nie rozumiała, dlaczego ma się zachowywać wedle instrukcji terapeutki. Coś w środku buntowało się w niej przed konkretnymi, zlecanymi wobec syna działaniami. (…)

Podobała mi się bardzo postać przyjaciółki Klary, osoby bezpośredniej, impulsywnej, może trochę wulgarnej, ale mocno stąpającej po ziemi. Chociaż można było odnieść wrażenie, że trochę zwariowanej.

Ciekawą i bardzo ciepłą osobą okazała się babcia, doświadczona życiowo, potrafiąca znaleźć rozwiązanie każdej sprawy. Jej cicha interwencja będąca raczej sercową poradą pozwoliła na otworzenie oczu niejednej osobie z otoczenia Klary.

(…) Jadąc, myślał o tym, co powiedziała i napisała mu babcia Zosia. Miała rację. Pospieszył się. Zbyt krótko walczył o rodzinę. Zbyt łatwo zrezygnował i później wszystko tak jakoś łatwo i szybko się potoczyło w odwrotnym kierunku, niż chciał. Miał świadomość, że nie zmierzył się z problemem, nie podjął wyzwania, nie zawalczył o rodzinę. Czy był tchórzem? (…)

Autorka porusza w swojej książce kilka trudnych tematów, ale pozwala też na budowanie nadziei.

Książka jest lekturą bardzo ciekawą, ale nie można jej zaliczyć do tych lekkich, łatwych i przyjemnych, chociaż styl jakim pisze Monika Chodorowska jest „lekki” dzięki czemu książkę czyta się szybko.

Sporo emocji i to zarówno tych dobrych i tych złych towarzyszyło mi podczas czytania, czasami miałam ochotę mocno kimś wstrząsnąć, by za chwilę te osobę przytulić.

Ta książka to trochę dramat z odrobiną romansu, ale z całą pewnością jest to powieść obyczajowa z mocnymi wątkami psychologicznymi.

Złe relacje matki z córką, walka o normalność autystycznego dziecka, traumy z dzieciństwa, depresja czy bolesne rodzinne tajemnice, to nie są przyjemne tematy i myślę, że niejednej osobie zakręci się w oku łezka. Ale to książka, obok której nie powinno się przejść obojętnie.

Polecam całym sercem i myślę, że chętnie sięgnę po inne książki tej autorki, bo widać, że Monika Chodorowska pisze z sercem. A jeżeli ktoś zastanawia się dlaczego książkę umieściłam w otoczeniu delfinów to musi tę lekturę przeczytać, wówczas będzie wiedział 😉

Książkę otrzymałam i przeczytałam dzięki uprzejmości serwisu Sofario.com, za co bardzo dziękuję.

CZTERY WESELA I ROZWÓD – Anita Scharmach

Anita Scharmach pojawiła się na rynku książkowym kilka lat temu i od razu podbiła serca wielu czytelniczek. Jest mieszkanką Gdyni, mamą trójki dzieci i właścicielką dwóch ślicznych kotków. Z całą pewnością jest osobą dość uczuciową i empatyczną, co odzwierciedla się w jej książkach. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2016 książką „Mogę wszystko”, która została bardzo ciepło przyjęta przez czytelniczki. Na dzień dzisiejszy może się pochwalić kilkoma dobrymi książkami, a każda z tych książek wzrusza, bawi i zmusza do refleksji.

Cztery wesela i rozwód to powieść obyczajowa z dużą dawką humoru, dawką romansu, odrobiną dramatu.

PREMIERA KSIĄŻKI 28 MAJA 2021

Wydawnictwo LUCKY
stron 286

Maja, Malwina, Michalina i Konstanty to czworo przyjaciół, którzy znają się i przyjaźnią od lat. Kiedy dorosłość zaczyna zaglądać w ich serca, pojawiają się w nich również miłości. Jako pierwsza za mąż wychodzi Maja, i chociaż może uznać się za szczęśliwą, to jej szczęście skutecznie zakłóca ktoś z przeszłości. Oczywiście przyjaciele wspierają ją. Kolejnymi na ślubnym kobiercu będą Malwina i Bartek, potem przyjdzie czas na Kostka, chociaż jego miłość w wielu kręgach może być dość kontrowersyjnie przyjęta. Czy Michalina również znajdzie miłość swojego życia? Młodym w niczym nie ustępuje starsze pokolenie – matek, ciotek, teściowych, które równie odważnie łapie życie. Czy przyjaźń pozwoli przezwyciężyć piętrzące się na ich drogach różnice? Czy wybór sukni ślubnej może być powodem konfliktu? Czy wszystkie związki przetrwają próbę czasu?

Chciałabym z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to książka lekka, łatwa i przyjemna. I właściwie chyba taka jest, ale… muszę jednak dodać, że nazwanie autorki „Królową wzruszeń” to nie jest pusty frazes, bowiem czytając tę książkę na zmianę śmiałam się i wzruszałam.

To jest komedia romantyczna, ale czyż w komediach nie są poruszane również tematy poważne, czasami nawet dramatyczne? Myślę, że nie jest łatwo skonstruować fabułę tak, aby i bawiła i wzruszała, a tej autorce to się udało chyba lepiej niż dobrze.

Lekkie „pióro” sprawia, że wszystko o czym pisze odbierane jest spokojnie, bo napisane zostało bez przysłowiowego „owijania w bawełnę”. Czy opisuje uniesienia miłosne z dodatkiem erotycznej pikanterii, czy zwykłe problemy życiowe to jest to wszystko przedstawione z nutką humoru i nie razi tak jak czasami zdarza się w innych książkach.

Czytanie takiej książki to same plusy dla mojego relaksu, jedynym minusem podczas czytania było dla mnie to, że początkowo gubiłam się w bohaterkach, ale spowodowane to było jedynie tym, że imiona kobiet były podobne i często to właśnie (mnie) sprawiało pewnego rodzaju dyskomfort czytelniczy. Ale domyślam się, że nadanie takich a nie innych imion bohaterkom powieści było zamierzone.

(…) Może dlatego jej towarzystwo tworzyło bezpieczny azyl i już w szkole podstawowej zjednała sobie serca Malwiny i Mai? Ponieważ imiona wszystkich trzech zaczynały się na literę M, nazywały się eMkami. Przeszły rytualne przyjęcie do grona eMek i stworzyły BFF – best friends forever. Przyjaźń ta za rok miała obchodzić dwudziestą rocznicę istnienia. (…)

Autorka w tej z pozoru lekkiej, łatwej i przyjemnej powieści funduje swoim czytelnikom fabułę życiową, poruszając w niej właśnie bardzo życiowe tematy, robi to jednak lekko aczkolwiek bardzo realistycznie.

Mamy tutaj piękną przyjaźń między trzema kobietami i jednym mężczyzną. Nie brakuje miłości w każdym wieku i tak różnej, jak tylko różni mogą być ludzie. Jest i (zabawny) erotyzm i miłość homoseksualna i ta heteroseksualna. Jest miłość młodych ludzi i takich dojrzałych. Jest szaleństwo młodości i szaleństwo kobiet będących w wielu, w którym teoretycznie nie powinno się szaleć.

Są przedstawione radości życiowe, ale również dramaty, a wszystko jakby otulone żartobliwą mgłą, ale gdy ta mgła opada, to ukazują się problemy dotykające wielu ludzi – bieda, alkoholizm, samotność, nadwaga.

Polecam tę powieść dla czystego relaksu osobom lubiącym taki gatunek powieści obyczajowej w którym przeplata się humor z powagą życia.

Mnie, osobie nie przepadającej za scenami erotycznymi w książkach, które często są opisane po prostu w niesmaczny sposób (bo do samej erotyki nic nie mam 😉), absolutnie nie przeszkadzała tutaj brak pruderyjności autorki, która nawet z seksu potrafiła zrobić ciekawy i zabawny temat.

 (…) Zgarnął nogą wszystkie torby z łóżka i przyciągnął dziewczynę do siebie. Całował, całował…,ale niestety jego sprzęcik ani drgnął. Bartka oblała fala gorąca. Spojrzał na prawie pustą butelkę Johnniego Walkera i pomyślał: Nie rób mi tego, brachu! A ten jak nie powstał! O mało zębów Malwinie nie wybił. Bartek puścił oko Jonniemu i czekał na fajerwerki. (…)

Dziękuję Autorce za tę książkę i za chwile dobrej zabawy. Dziękuję również za wzruszenia. Spędziłam z bohaterami tej powieści bardzo przyjemny czas i pod koniec nawet potrafiłam już rozróżnić bohaterki po imionach 😉

Napisz do mnie
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/