wspomnienia
TRYLOGIA SZCZECIŃSKA. PRAWDY I TAJEMNICE i POWROTY I WSPOMNIENIA – Sylwia Trojanowska
(…) – Myślałem o tym, co już zdążyłem opowiedzieć. Dużo tego było… Ale jest jeszcze coś, czego powinnaś dowiedzieć się ode mnie, bo to ważne ze względu na dziedzictwo, jakie nieświadomie dźwigasz na swoich barkach. (…)
Sylwia Trojanowska urodziła się w 1974 roku. Razem z mężem i synem mieszka w Szczecinie. Jest niepoprawną optymistką, pasjonatką pozytywnego myślenia i cieszenia się każdą chwilą. Wielbicielka podróży dalekich i tych całkiem bliskich. Uwielbia góry, obcowanie z przyrodą, muzykę filmową i dobrą herbatę (w dużych ilościach!). Kiedy nie pisze, spełnia się jako trener biznesu i coach. W swoim dorobku pisarskim ma takie książki jak „Wigilijna przystań”, „A gdyby tak…”, trylogię, w skład której wchodzą „Sekrety i kłamstwa”, „Prawdy i tajemnice”, oraz „Powroty i wspomnienia”.
Prawdy i tajemnice – tom 2 i Powroty i wspomnienia – tom 3 to dwie kolejne części TRYLOGII SZCZECIŃSKIEJ.
Prawdy i tajemnice – PREMIERA KSIĄŻKI 06 SIERPNIA (wznowienie)
Magdalena z uwagą i przejęciem słucha wspomnień dziadka, Ludwika Starkowskiego. Jego opowieści, sięgające czasów wojny i powojennej rzeczywistości są pełne dramatów, trudnych decyzji i emocji, które nie tracą na sile, mimo upływu lat. Choć Magdalena chłonie każde słowo, przeczuwa, że nie wszystko zostało powiedziane. Że niektóre sekrety wciąż czekają na właściwy moment, by je wyjawić.
Powroty i wspomnienia – PREMIERA KSIĄŻKI 06 SIERPNIA 2025
Emocjonujące zwieńczenie „Trylogii szczecińskiej”, opowiadającej o trudnych drogach do przeszłości, o wspomnieniach, które potrafią uzdrawiać oraz o tym, czego nie da się zmienić, a co zmienia absolutnie wszystko. Opowieść o sile rodzinnych więzi, o znaczeniu pamięci i o tym, że nie da się pójść naprzód bez zrozumienia tego, co było. Magdalena już wie, że jej rodzinna historia jest skomplikowana, bo wojna odcisnęła na niej swoje piętno. Z zapartym tchem słucha wszystkiego, o czym opowiada jej dziadek, Ludwik Starkowski, a z jego wspomnień buduje obraz rodziny nieidealnej, lecz prawdziwej. Obraz, który pozwolił jej odnaleźć wewnętrzny spokój i budować własne szczęście.
Myślę, że ktoś kto zdecyduje się sięgnąć po pierwszy tom Trylogii Szczecińskiej, nie będzie mógł oderwać się od fabuły, ponieważ zarówno w tej części – współczesnej, jak i w części wspomnieniowej cały czas coś się dzieje.
Główna bohaterka, niegdyś skłócona z ukochanym dziadkiem wreszcie poznaje przyczynę, dlaczego dziadek odsunął ją od siebie, ale to przecież najlepszy moment, aby poznać wszystkie prawdy i tajemnice, z którymi starszy pan żyje od wielu lat.
Gdyby emocji związanych ze wspomnieniami dziadka było mało, dochodzą jeszcze emocje dni współczesnych, z którymi również młoda kobieta musi sobie dać radę.
Moim zdaniem autorka świetnie sobie poradziła z tą historią, zgrabnie przeplatając czas teraźniejszy z czasem drugiej wojny światowej i czasów powojennych, które dla wielu były równie trudne jak sama wojna. Szczególnie gdy do miast wkroczyli tak zwani „wyzwoliciele” którzy potrafili narobić więcej szkody niż naziści. Ich prostackie i wręcz często zwierzęce (przepraszam w tym momencie wszystkie zwierzęta przyjazne człowiekowi) zachowania doprowadziły do śmierci niejedną osobę. Czasami bezpośrednio przyczynili się do śmierci a czasami pośrednio, ale jednak.
Ogrom bólu i dramatu zawarty w powieści jest tak ogromny, że często podczas czytania nie potrafiłam zapanować nad łzami, które same wypływały z moich oczu.
To bardzo ważne abyśmy potrafili rozmawiać, nawet o trudnych sprawach, bo nie zawsze możemy zdążyć przeprowadzić taką rozmowę z kimś na kim nam zależy.
Autorka przedstawiła trudną relację wnuczki z dziadkiem, trudną pod wieloma względami, bo jak można kochać kogoś kto częściej bywa szorstki w zachowaniu niż przymilny, a taki był właśnie Ludwik Starkowski.
Mimo jego dość kontrowersyjnego momentami zachowania nie odebrałam go jako postać stricte negatywną, chociaż trzymałam mocne kciuki za cierpliwość zarówno jego wnuczki jak i najbliższej sąsiadki (czy tylko sąsiadki? 😉). Obie kobiety miały w sobie takie pokłady dobra i empatii, że tylko one mogły przychylnym okiem odbierać dość złośliwego seniora.
W tych książkach jest wszystko co kojarzy mi się z dobrą lekturą. Styl jakim pisze Sylwia Trojanowska jest piękny i przejrzysty. Dialogi bardzo ciekawe, a bohaterowie tak wyraziści i tak indywidualni, że aż chciałoby się ich poznać osobiście. A fabuła?
Fabuła to połączenie kilku gatunków literackich, bo znajdziemy w książkach i piękny romans i piękną przyjaźń, znajdziemy namiastkę kryminału i dramat nie tylko wojenny, przy okazji odnajdziemy również cząstkę historii powojennego Szczecina.
Losy bohaterów, zwłaszcza tych, o których wspomina w swoich opowieściach Ludwik Starkowski dotyczą ludzi różnych narodowości, ponieważ zarówno Polaków jak i Niemców, ale również Żydów i Rosjan.
Myślę, że obok tej trylogii nie powinno się przejść obojętnie, to cudowna lektura zarówno na weekend jak i na urlop, na lato jak i na każdą inną porę roku, wystarczy tylko zarezerwować sobie odpowiednią ilość czasu, bo książki tak wciągają, że trudno je odłożyć na dłuższą chwilę.
Zapraszam zatem do Szczecina, do domu pewnego człowieka, w którym po wojnie zamieszkali ludzie, dla których były właściciel bardzo dużo znaczył, może nie bezpośrednio, ale jednak.
Zapraszam do salonu, w którym czuć zapach cygar, a w powietrzu unosi się również zapach strachu, śmierci i miłości. Gwarantuję, że ta trylogia nie zawiedzie nawet najbardziej wyrafinowanego czytelnika.
Przyznam, że nieco zaskoczyło mnie zakończenie, ale taki był zamysł autorki, a czy powieść zakończyła się dobrze czy źle, musicie się przekonać sami.
POLECAM gorąco, szczególnie każdemu kto lubi książki z historią wojenną w tle.
Pięknie dziękuję Autorce oraz Grupie Wydawniczej Axis Mundi za ślicznie wydane książki i wyjątkową opowieść.
TRYLOGIA SZCZECIŃSKA. SEKRETY I KŁAMSTWA – Sylwia Trojanowska
(…) – Magduś, lepiej teraz niż nigdy. Doceń to, co daje ci los, bo gdyby głośniej z ciebie zachichotał, pokazałby ci figę z makiem i żadnej opowieści od Ludwika byś nie usłyszała. Mam nadzieję, że otrzymasz całą historię Ludwika, że zdążysz…
Sylwia Trojanowska urodziła się w 1974 roku. Razem z mężem i synem mieszka w Szczecinie. Jest niepoprawną optymistką, pasjonatką pozytywnego myślenia i cieszenia się każdą chwilą. Wielbicielka podróży dalekich i tych całkiem bliskich. Uwielbia góry, obcowanie z przyrodą, muzykę filmową i dobrą herbatę (w dużych ilościach!). Kiedy nie pisze, spełnia się jako trener biznesu i coach. W swoim dorobku pisarskim ma takie książki jak „Wigilijna przystań”, „A gdyby tak…”, trylogię, w skład której wchodzą „Sekrety i kłamstwa”, „Prawdy i tajemnice”, oraz „Powroty i wspomnienia”.
Sekrety i kłamstwa – tom 1 TRYLOGII SZCZECIŃSKIEJ
PREMIERA KSIĄŻKI 06 SIERPNIA 2025 (WZNOWIENIE)
Powroty do rodzinnego domu okazują się trudne – szczególnie jeśli relacje w nim budowane były na sekretach, kłamstwach i długo przetrzymywanych w sercu żalach. Magdalena po śmierci rodziców wychowywana przez babcię i dziadka, wraca do rodzinnego Szczecina. Kiedy osiemnaście lat wcześniej opuszczała dom swoich opiekunów, robiła to z ogromnym żalem w sercu. Decyzja o powrocie, podjęta została z ostrożnością, i pod jednym warunkiem – że dziadek, charyzmatyczny i zamknięty w sobie Ludwik Starkowski, wyjawi jej całą prawdę o swojej dramatycznej przeszłości. Ich wspólne chwile przeradzają się w wędrówkę do czasów wojennych. Stają się też próbą odnalezienia tego, co utracone, a zarazem najważniejsze – więzi między dwojgiem ważnych dla siebie ludzi. Czy sarkastyczny i wrogo nastawiony do ludzi Ludwik pozwoli wnuczce na dotarcie do jego serca tak, aby nikogo nie urazić? Kim był Ludwik zanim stał się znanym i cenionym lekarzem? Czy dzieciństwo, teraz już starszego i schorowanego mężczyzny miało wpływ na to kim się stał w dorosłym życiu?
Po książki Sylwii Trojanowskiej sięgam z czystą przyjemnością, zarówno po te w wersji papierowej jak i audiobooki.
Ta książka zapoczątkowała Trylogię Szczecińską i muszę przyznać, że pierwszy tom zaintrygował mnie na tyle, że nie wyobrażałam sobie nie sięgnięcia po kolejne tomy. Nie byłam w Szczecinie, ale myślę, że właśnie dzięki tej trylogii wpiszę to miasto na listę „do odwiedzenia”.
Przyznam szczerze, że nie przypuszczałam, że historia Magdaleny i jej dość kontrowersyjnego dziadka wywoła we mnie tyle emocji.
Książka napisana jest dwutorowo, fabuła z czasów współczesnych przenosi nas do czasu drugiej wojny światowej i lat powojennych. Uwielbiam tak napisane historie, kto czytał którąś książkę z mojej Szkatułki Wspomnień z pewnością to zauważył.
Trudna do zrozumienia sytuacja, w której znalazła się główna bohaterka jest nie do pozazdroszczenia. Kobieta musi stanąć na niełatwej pozycji. Z jednej strony dawne urazy, upokorzenia i niezbyt miłe wspomnienia, a z drugiej miłość do jednej z najważniejszych w jej życiu osób, osoby, która kiedyś ją odtrąciła zamiast wesprzeć.
To opowieść pełna dramatyzmu, ale niosąca również nadzieję.
Magdalena wychowana przez babcię i dziadka tak właściwie wcale nie znała swojego opiekuna jakim był Ludwik Starkowski, rodzic jej ojca. A Ludwik? Sędziwy mężczyzna, kiedyś znany i szanowany ważny pracownik szpitala, obecnie przez wielu postrzegany jest jako ekscentryczny i arogancki. Dopiero teraz, u kresu życia postanawia odkryć przed ukochaną wnuczką wszystkie życiowe karty. Nawet te, które wywołują w nim bolesne wspomnienia. I chociaż przychodzi mu to z trudem to należy mu się pochwała za szczerość i odwagę.
Czy był on złym człowiekiem, czy tylko się na takiego kreował? A może to samo życie zmieniło zwykłego chłopca w aroganckiego mężczyznę?
Przyznam szczerze, że chociaż postać starszego pana początkowo jest pokazana bardzo negatywnie, ja czułam, że on nie jest takim złym człowiekiem. Skrzywdził wprawdzie wielu ludzi, ale i jego kiedyś bardzo skrzywdzono.
Poznajemy losy Niemców, którzy nigdy nie sympatyzowali z ideologią Hitlera, ludzi, którzy mieszkając w niemieckim Stettin, po wojnie zapragnęli pozostać w polskim Szczecinie. Nie było to dla nich łatwe, wielu z nich zdecydowało się na usunięcie ze świadomości i dokumentów swojego niemieckiego pochodzenia i dokonania polonizacji. Jak wielu z nich się to udało?
Historia opisana w tej powieści jest tak naturalna i wiarygodna, że podczas czytania do końca nie byłam pewna czy przychylniej patrzeć na Magdalenę czy na Ludwika, bo każde z nich wzbudzało we mnie inne emocje.
Bardzo jestem ciekawa dalszego ciągu tej trylogii i chociaż przeczytałam dopiero pierwszy tom to już z czystym sumieniem POLECAM całą Trylogię Szczecińską.
Już wkrótce napiszę o kolejnych tomach.
Polski Szczecin, znany i nieznany, i niemiecki Stettin, który możemy podziwiać na okładkach, a w nim wiele trudnych do odkrycia dróg, jakimi chodzili bohaterowie tej trylogii. W tych powieściach znajdziecie wszystko: romans, dramat wojenny, kryminał a nawet odrobinę humoru. Idealne lektury nie tylko na czas urlopu.
POLECAM gorąco, szczególnie każdemu kto lubi książki z historią wojenną w tle.
Pięknie dziękuję Autorce oraz Grupie Wydawniczej Axis Mundi za ślicznie wydane książki i wyjątkową opowieść.
ZAKOCHANA ZAKONNICA – Sylwia Kubik
(…) Ojciec głośno szurnął krzesłem i wstał od stołu. Nie rzuciwszy nawet spojrzenia, wyszedł z pokoju. To zabolało ją bardziej niż uszczypliwe słowa siostry czy lamenty matki. Wśród tłumu bliskich jej osób, najbliższych, poczuła się niewymownie samotna. (…)
Sylwia Kubik, to poczytna autorka wielu bestselerowych powieści obyczajowych osadzonych na Powiślu i Żuławach. Debiutowała 2 sierpnia 2019 roku. Tworzy zarówno powieści współczesne, jak i z tłem historycznym. Jej książki są nie tylko chętnie czytane, ale również nagradzane. „Miłość pod naszym niebem” została uznana za Książkę Roku 2020 w kategorii proza polska. W kategorii Kultura autorka za aktywne promowanie regionów otrzymała tytuł Osobowość Roku 2019 i 2020, a w 2022 tytuł Ambasadorki Kultury Pomorza. Przez koleżanki po piórze określana jako Pani Burza. Jeśli się w coś angażuje, to robi to całym sercem. Tak też jest u niej z pisaniem. Tworzy powieści osadzone w wiejskich klimatach, słowem pokazując otaczającą ją rzeczywistość. Jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego na kierunku filologia polska, ale nieustannie się dokształca w różnych dziedzinach: od KKZ Rol04 po MBA. Różnorodność zainteresowań znajduje odzwierciedlenie w jej twórczości, która trafia zarówno na salony, jak i pod przysłowiowe strzechy, które autorka ceni najbardziej.
Zakochana zakonnica to powieść inspirowana zwierzeniami pewnej młodej kobiety.
PREMIERA KSIĄŻKI 12 LIPCA 2023 ROKU
stron 349
Patrycja jest młodą, pełną energii dziewczyną, jej chęci do działania nie mają przeszkód. Jest osobą głęboko wierzącą. Często angażuje się w pomoc przykościelną. W kościele poznaje zakonnice z którymi się zaprzyjaźnia do tego stopnia, że po ukończeniu szkoły wbrew rodzinie postanawia zostać jedną z nich. Niestety po przekroczeniu murów zakonnych okazuje się, że zakonna rzeczywistość bardzo różni się od tego co wyobrażała sobie dziewczyna. Nie wszystkie siostry zakonne to chodzące ideały, pełne ciepła, życzliwości i empatii. Są wśród nich i takie, które czerpią radość ze znęcania się nad innymi, zwłaszcza młodszymi i słabszymi. Patrycja przebywając w klasztorze nie traci wiary w Boga, jednak upokarzana przez niektóre z sióstr traci wiarę w człowieka. Gdy w rodzinie dziewczyny wydarza się coś złego, a siostra przełożona nie pozwala dziewczynie na krótkie odwiedziny ciężko chorego ojca, w dziewczynie coś pęka. Opuszcza mury klasztorne w tym, w czym jest, bez pieniędzy, bez nadziei, pełna strachu postanawia wrócić do rodzinnego domu. Czego doświadczyła głęboko wierząca w Boga i w dobro dziewczyna? Co sprawiło, że zwątpiła w to, o czym od lat marzyła? Czy rodzina przyjęła ją z otwartymi ramionami?
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Sylwii Kubik okazało się bardzo pozytywne. Biorąc do ręki tę lekturę nie wiedziałam czego mogę się po niej spodziewać, czy będzie to książka reportażowa, czy raczej powieść fikcyjna. Jak się dowiedziałam ze słów autorki umieszczonych na końcu książki, historia ta została napisana na podstawie wspomnień młodej kobiety.
Fabuła podzielona jest na dwie części. Pierwsza z nich odnosi się do lat spędzonych przez główną bohaterkę w klasztorze, a druga do jej życia poza murami, kiedy doprowadzona do granicy żalu, kobieta postanawia zerwać z życiem, które kiedyś wydawało jej się pisane.
Muszę przyznać, że czytając o tym co działo się w zakrytej przed światem społeczności zakonnej kilkakrotnie poczułam oburzenie. Z pewnością dla ludzi głębokiej wiary opisane w fabule sytuacje wydadzą się niewiarygodne, ale to nie był mój pierwszy raz, kiedy zetknęłam się z brutalną prawdą opowiedzianą przez byłą zakonnicę.
Nie wiem co skłania niektóre osoby do tak karygodnych, że można nawet powiedzieć, balansujących na granicy przestępstwa zachowań. Mobbing, wyzysk człowieka i jawne upadlanie go w imię wiary w Boga z pewnością nie pasują do osób, które kilka razy dziennie gorliwie modlą się udając bezgraniczne oddanie wierze.
Życie w ubóstwie jest tylko mitem, ponieważ im więcej wniesie kandydatka na zakonnicę w posagu czy przepisze w spadku (oczywiście klasztorowi), tym lepiej jest traktowana. Osoby bardzo ubogie czy chore, nie mają racji bytu w takim miejscu jak klasztor. I gdzie tutaj jest miejsce na miłosierdzie?
(…) Dotarło do niej to, co mówiły inne siostry – takich Benedykt i Klar w zakonie było sporo. Ich postępowanie nie miało nic wspólnego z pokorą, miłosierdziem i miłością bliźniego. Widziała to wszystko bardzo wyraźnie. Już nie idealizowała życia za murami i sióstr zakonnych. Zrozumiała, że to tylko ludzie, zwykli ludzie, z takimi samymi wadami i słabościami jak inni. (…)
Autorka bardzo dokładnie, krok po kroku przedstawiła drogę dziewczyny w społeczności zakonnej. Wiara w Boga nie wystarczy, aby zostać zakonnicą, do tego, aby wytrwać potrzebna jest również pokora i wewnętrzna siła. No i „końskie” zdrowie fizyczne oczywiście.
Główna bohaterka to osoba mocno wierząca w Boga, pragnąca z całego serca służyć i Bogu i ludziom, ale to również zwykła, pełna życia i ciekawa tego życia osoba. Silna, odważna i krnąbrna, nie potrafiąca w pełni zaakceptować chorych zasad panujących za murami klasztornymi.
Myślę, że niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego jak funkcjonują niektóre społeczności zakonne, w których dominuje przemoc zarówno fizyczna jak i psychiczna, hipokryzja, mobbing i wyzysk.
Druga część książki dotyczy życia Patrycji po opuszczeniu zakonu. Co mnie bardzo poruszyło w tej części, to bezduszność najbliższych dziewczynie osób. Tu mam na myśli głównie mamę i jedną z sióstr bohaterki.
Osoby, które powinny być wsparciem w trudnej chwili, okazały się dokładać dodatkowych trosk, tak jakby to „co powiedzą ludzie” było ważniejsze od zapewnienia spokoju i szczęścia komuś kto na to zasługiwał.
(…) Po policzkach Patrycji potoczyły się łzy. To, co mówił ksiądz, co mówiła siostra Hiacynta czy Eulalia, było tak różne od słów siostry Kazimiery, Benedykty czy chociażby Klary, że zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno mówią oni o tym samym Bogu i tej samej wierze. (…)
Ale tak jak pierwsza połowa książki jest jednym wielkim dramatem, tak w drugiej możemy odetchnąć powiewem optymizmu.
Pięknie przedstawiona miłość jakiej Patrycja doświadczyła po opuszczeniu klasztoru jest świadectwem tego, że każdy ma w życiu drugą szansę na szczęście.
Myślę, że wiele osób zszokuje zarówno okrutne i często nieludzkie traktowanie kobiet w obrębie murów klasztornych, ale równym szokiem będzie zaściankowe podejście do życia, czego doświadczyła dziewczyna zarówno ze strony osób duchownych jak i rodziny.
To z jednej strony smutna opowieść o wyborach życiowych i ich konsekwencjach, a z drugiej strony piękna opowieść o wierze w Boga i w człowieka. To historia przedstawiająca trudną czasami do rozegrania walkę między sercem a rozumem.
Świetnie wykreowana postać Patrycji to wielki plus dla tej powieści, pokazuje jak typowa jest ludzka natura.
Moim zdaniem, powieść ta jest wulkanem emocji, które towarzyszą czytelnikom od pierwszej strony.
To nie jest ckliwa opowieść o życiu młodej kobiety, wątek życia zakonnego poruszony w fabule jest trudny, ale równie trudne bywają często relacje rodzinne.
To historia niezwykle silnej dziewczyny, która potrafiła walczyć o swoje marzenia idąc za głosem serca, chociaż nie wszystkie wybory jakich dokonała okazały się spełnieniem tych marzeń.
Dziękuję moim koleżankom za podsunięcie mi propozycji przeczytania tej książki, którą polecam nie tylko kobietom. Nie określę wieku osób, dla których skierowana jest ta książka, bo myślę, że będzie dobrą lekturą zarówno dla młodych jak i tych starszych.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA, że mogłam sięgnąć po tę książkę w ramach współpracy barterowej.
WAKACJE GWIAZD W PRL – Krystyna Gucewicz
Krystyna Gucewicz to kobieta wszechstronnie uzdolniona. Urodziła się w 1947 roku. Jest pisarką, dziennikarką, krytyczką sztuki, satyryczką, recenzentką teatralną, reżyserką i poetką. Jest również autorką scenariuszy widowisk teatralnych, programów telewizyjnych i filmów. Od 20 lat przygotowuje i prowadzi Ostry Dyżur Poetycki w Teatrze Narodowym w Warszawie. Napisała ponad 20 książek, w tym najnowszy tom poezji „Aria motyla”. Była szefem działu kulturalnego „Expresu Wieczornego”, współpracowała również z tygodnikiem „Kulisy”, a także była zastępcą redaktora naczelnego „Forum Rozrywki”. Pisała felietony w „Szpilkach.
Wakacje gwiazd w PRL to książka reportażowa, w której autorka przybliża czytelnikom nie tylko postacie polskiej estrady, kultury i sztuki, ale również ciekawe miejsca do których wielu z nich wyjeżdżało od okresu powojennego do lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych.
PREMIERA KSIĄŻKI 16 CZERWCA 2021 ROKU
Lata 60., 70., 80. to dla niektórych osób prawie prehistoria (ha ha ha), ale ja urodzona w latach 60 wiele jeszcze pamiętam z tamtego okresu. I muszę przyznać, że chociaż moja rodzina nie była z tych znanych, to wakacje w PRL wspominam bardzo ciepło i z sentymentem.
(…) Ta książka to kuferek przygód, wspomnień własnych i podarowanych przez wybitnych artystów – przyjaciół domu, znajomych, idoli. Patchwork, magiczna układanka, trochę jak w kalejdoskopie z różnokolorowych szkiełek. Był taki świat. A wszystko zdarzyło się naprawdę. (…)
stron 445
Kiedy zobaczyłam zapowiedź tej książki, od razu wiedziałam, że MUSZĘ ją przeczytać, chociażby dlatego, aby zobaczyć jak bardzo moje wakacje różniły się od wakacji moich idoli, a jeżeli nie idoli to ludzi „wielkiego świata estradowego”. I wiecie co, niewiele się różniły, poza tym, że kiedy ja miałam 10, 15 lat to oni byli już w wieku 30, 40.
Oczywiście moich rodziców nie było stać na drogie, znane pensjonaty czy hotele, raczej spędzało się urlop na wczasach zakładowych FWP (Fundusz Wczasów Pracowniczych) ale i tak miło było mi wrócić do tego okresu.
Jeśli chodzi o śmietankę estradowo-literacką i jak góry to oczywiście Zakopane ze znanymi pensjonatami, w których czas spędzała często śmietanka kulturalna Polski.
Ciechocinek to miejsce słynne nie tylko z walorów uzdrowiskowych, ale z potańcówek i dancingów. Tak jak Zakopane czy Sopot nie były dla każdego, tak Ciechocinek wydawał się luksusem dla każdego, czyli dla mas, ludu pracującego miast i wsi. Trochę to brzmi propagandowo, ale tak było. Można tam było również spotkać wielu artystów, zatańczyć do śpiewanych oczywiście na żywo piosenek Jerzego Połomskiego („Cała sala śpiewa z nami”) czy Danuty Rinn i Bogdana Czyżewskiego („Na deptaku w Ciechocinku…”). Spotkać Hankę Bielicką czy Stanisława Mikulskiego. Ciechocinek znany był również z europejskiego Festiwalu Piosenki i Kultury Romów. Czyli jadąc do Ciechocinka miało się zagwarantowany muzyczno-taneczny pobyt.
(…) Śpiewała z nimi cała Polska. Ludzie nucili wielkie szlagiery, balowali na dancingach, urządzali balangi. Skropieni wodą kolońską Przemysławka lub Poznanianka rozsiewali woń socjalistycznej elegancji. Rzadziej trafiali się burżuje z zapachem Old Spice, no ale to tylko za dolary, z Peweksu. Lata 70. – radość i prosperita. (…)
Karpacz to może nie miejsce tak oblegane jak Zakopane, ale chętnie odwiedzane przez wielu znanych i lubianych. Tam lubiła spędzać wakacje Agnieszka Osiecka czy reżyser Jerzy Gruza lub artysta Henryk Tomaszewski.
Sudety, Góry Stołowe i Bystrzyckie to głownie Polanica Zdrój kojarzona wielu z Mieczysławą Ćwiklińską i Ireną Santor.
Natomiast Krynica Zdrój to nie tylko uzdrowisko, ale oczywiście Nikifor, kiedyś niedoceniany, ale na szczęście dla wielu odkryty, którego muzeum jest w samym centrum kurortu. Ale również słynna od lat Góra Parkowa i miejsce obowiązkowe podczas pobytu kojarzące się z Janem Kiepurą, który do dziś może poszczycić się miejscem honorowym jakim jest muszla koncertowa i festiwale jego imienia, dzięki którym do dziś w połowie sierpnia Krynica jest najbardziej rozśpiewanym miastem.
Do znanych miejscowości przyciągały festiwale od muzyki rozrywkowej po piosenkę żołnierską czy rosyjską. Kołobrzeg, Sopot, Zielona Góra, na kilka dni stawały się oazą muzyczno-słonecznego szczęścia, gdzie na ulicach można było spotkać oczywiście Gwiazdy estrady.
A jak polskie morze, to niewątpliwie Ustka, Świnoujście, Rowy i oczywiście Sopot. Pamiętam jak w latach siedemdziesiątych będąc na koloniach w Świnoujściu zobaczyłam na deptaku jakąś znaną wówczas piosenkarkę. Dziś już nie pamiętam kto to był, czy Rodowicz, czy Sipińska, ale pamiętam, że miała piękną długą bananówę, która zauroczyła mnie na równi z jej właścicielką.
(…) W Sopocie nigdy nie jest nudno. Ale to oczywiste, że fajerwerk szczęścia eksploduje latem. Dystyngowani panowie w tamtych czasach noszą białe, grubo tkane, płócienne garnitury i zabawne „pirożki” na głowach, panie wyciągają z walizek świeżo uszyte kreacje według zaleceń z żurnala „Świat Mody”. Każdy musi się obowiązkowo pokazać na Monciaku. (…)
No cóż, podsumowując, nawet wśród gwiazd estradowo literackiej śmietanki PRL byli tacy, którzy woleli spędzać urlop w zacisznym pensjonacie lub u znajomych gdzieś w górach, na wsi czy nad jeziorem, z ogniskiem, gitarą, i polską wódką, której wówczas nie żałowano sobie ani w rodzinach zwykłych robotników, ani w gronie znanych osób. Ale byli też tacy, którzy musieli brylować na deptakach „modnych” miejscowości i błyszczeć wśród zwykły, szarych ludzi, bo liczył się szpan a nie prawdziwy wypoczynek.
Polecam tę książkę młodym czytelnikom, żeby poczytali o tym jak wyglądała podróż pociągiem, czy autostopem, bez telefonów komórkowych, bez miliona zdjęć, których nikt nigdy nie wywołuje a jedynie trzyma na kartach pamięci. Kiedy nie było jedzenia cateringowego, a na miejsce w restauracji czasami trzeba było czekać dość długo. Zresztą, kto wówczas myślał o stołowaniu się w restauracji, chyba tylko właśnie Gwiazdy.
Polecam tę książkę czytelnikom w wielu zbliżonym do mnie (50+) bo to cudowna sentymentalna podróż do naszej młodości. I chociaż wielu z nas nie zaliczało się do Gwiazd, to spędzało wakacje całkiem podobnie. Może tylko z mniejszym wsparciem finansowym.
Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za propozycję przeczytania tej książki, dzięki której wróciły wspomnienia. To piękne, że coś co teraz wydaje się wielu młodym ludziom nie do ogarnięcia dla wielu kiedyś było przede wszystkim wielką przygodą i radością w jednym.
KRESOWA MIŁOŚĆ – Beata Agopsowicz
Beata Agopsowicz mieszka na Śląsku, w Radlinie z wykształcenia jest pedagogiem. Jest doradcą życia rodzinnego i mediatorem sądowym, z zamiłowania autorką powieści obyczajowych. Obecnie jest urzędnikiem. Jej najlepszym przyjacielem jest mąż, z którym dzieli radości i smutki. Jest mamą trójki dzieci. Romantyczka, uwielbia czytać, biegać po deszczu i patrzeć w chmury. Prowadzi blog Beata Agopsowicz o tym co w życiu najważniejsze.
Kresowa miłość to powieść obyczajowa, której fabuła łączy wątki dotyczące dwóch kobiet.
PREMIERA KSIĄŻKI 04 MAJA 2021
stron 336
W roku 1924 mała ormiańska dziewczynka, Marysia Amirowicz musi opuścić miejscowość, w której się urodziła i wychowała. Razem z rodziną przenosi się do Stanisławowa, a po kilku latach rozpoczyna studia we Lwowie, gdzie poznaje przystojnego studenta. Kiedy uczucie rozkwita na dobre, wybucha wojna i rozdziela młodych. Dagmara jest nauczycielką mieszkająca w Krośnie, kiedy za pośrednictwem koleżanki poznaje przystojnego Adama, to miłość wybucha jak wulkan. Młodzi planują wspólną przyszłość, ale los lubi płatać figle i postanawia wtrącić się w życie młodych. Nazwisko Amirowicz, nie jest mile widzianym w rodzinie Dagmary, a takie właśnie nazwisko ma Adam. Co wydarzyło się w przeszłości, że tak bardzo wpływa na przyszłość? Co łączy Dagmarę i Marię oprócz tego, że jedna nosi nazwisko Amirowicz a druga zakochała się w mężczyźnie z takim nazwiskiem? Czy Adamowi i Dagmarze uda się pokonać złe demony przeszłości i wkroczyć w życie w pełni szczęścia? Dlaczego Maria żyje samotnie i co wydarzyło się przed laty?
Ta książka to taka szkatułka wspomnień, którą ktoś otworzył i wyjął z niej wspomnienia, jedne bolesne inne szczęśliwe.
Fabuła powieści przedstawiona została w różnych strefach czasowych i jest przeplatana wątkami z życia dwóch kobiet. Nawiązuje do wspomnień z dzieciństwa i wczesnej młodości jednej z nich i współczesnych wydarzeń z życia drugiej.
Autorka funduje czytelnikom podróż zarówno w latach jak i do różnych miejsc. I tak przez jakiś czas mamy okazję być w Krośnie w latach 1983 i 2013, w latach 1924-1933 w Kutach (obecna Ukraina), a także w latach trzydziestych ubiegłego stulecia we Lwowie.
Muszę przyznać, że moją uwagę podczas czytania zajęły dość ciekawie wykreowane przez autorkę postacie kobiet i przyznam szczerze, że mimo początkowej sympatii, zarówno do Marii jak i do Dagmary, nie polubiłam ich. Trochę według mnie są to osoby nudne, trochę egoistyczne, nie do końca wzbudzające moją sympatię. W przeciwieństwie do mężczyzn, Adama i Antoniego, a nawet brata Marii czy ojca Dagmary, których autorka przedstawiła w dość pozytywny sposób jako osoby bardzo przyjazne.
Dagmara, dorosła kobieta, pracująca jako nauczycielka w szkole, zbyt emocjonalnie związana jest z rodzicami traktującymi ją wciąż jak małą dziewczynkę. A toksyczna matka to już nie tylko przykład matki-kwoki, ale to prawie osoba dążąca do zniewolenia córki.
(…) Mama po prostu ją emocjonalnie szantażowała, wzbudzała w niej litość, celowo czy też nieświadomie – w sumie było to bez znaczenia. Fakt faktem, że dziewczyna nie potrafiła opuścić rodzinnego domu. (…)
Ciekawa konstrukcja powieści i przeplatające się wątki współczesne ze wspomnieniami stwarzają początkowo jakby dwie oddzielnie powieści i długo nie można ich ze sobą powiązać. W ten sposób autorka wciąga czytelnika w pewnego rodzaju zagadkę.
(…) Przeżyła szok, gdy drugiego dnia wakacji zobaczyła jego dowód osobisty. W pierwszej chwili z trudem mogła złapać oddech; wydawało jej się, że traci grunt pod nogami. Musiała szybko się opanować, by nikt niczego nie zauważył, a już na pewno nie Adam. (…)
Mamy tutaj również mocny akcent religijności, zarówno ormiańskiej jak i żydowskiej. Z precyzją na przykład przedstawione są tradycje żydowskie, takie na przykład jak wesele.
Nie jest to książka, której fabuła na długo zostaje w głowie czytelnika, chociaż nie ukrywam, że czytało mi się ją dość płynnie. Z całą pewnością jest to ciekawa historia dla czytelniczek romansów, ale myślę, że sporo zadowolenia przyniesie również osobom preferującym powieści historycznie fabularne, ponieważ jest w niej trochę historii, zwłaszcza dotyczącej Kresów Wschodnich, a w szczególności Lwowa.
Zapraszam zatem na podróż w czasie, do miejsc znanych i mniej znanych, której łącznikiem i przewodnikiem będą emocje wielu pokoleń.
Dziękuję wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej powieści. Myślę, że tym czytelniczkom, które pokochały moje książki ze Szkatułki Wspomnień, ta lektura również przypadnie do gustu.